niedziela, 9 lipca 2017

She's Out Of My Life - Rozdział 31

Hej!
Trochę mnie nie było, to wszystko wina braku dostępu do internetu. Rozdział miał być dodany wczoraj, ale moi sąsiedzi wiedzą jak zniszczyć moje plany. Kontynuacja cyklu "Moje wakacje do dupy", jest bardzo brzydko, przeprowadziłam się w inne miejsce, a moi kochani sąsiedzi podpalili mi wczoraj petardą boisko, które znajduję się na mojej posesji. Dzięki Bogu,że mój tata to zgasił, tylko trawa trochę spalona, ale to się nie liczy, dobrze że nikomu się nic nie stało. Z ogłoszeń parafialnych mam jeszcze jedno, otóż w grudniu tamtego roku założyłam wattpada, ale nie korzystałam za często. Pomyślałam,żeby zacząć również pisać opowiadanie, nazywam się tam Liberial_Girl, na pewno mnie znajdziecie. Za kilka dni powinnam wstawić prolog. A teraz zapraszam was na przeczytanie rozdziału, który jest taki sam jak moje wakacje i myślę,że kompletnie mi nie wyszedł.




*************

Czuję jakbym jeszcze raz się narodził, wydanie płyty mnie zregenerowało. Wszyscy oczekiwali od mnie efektu końcowego nie wiedząc,że tak naprawdę liczy się to, ile włożyłem serca w to wydawnictwo. "Bad" miało zastąpić swojego starszego brata, czyli "Thrillera" w tytule najlepiej sprzedającego się albumów w dziejach muzyki. Media zareagowały na coś jeszcze oprócz muzyki na płycie. Otóż przyczepili się do mojego koloru skóry, cytując słowa jednego z tych ohydnych brukowców " Jak to możliwe,żeby w ciągu 5 lat zmienić kolor skóry? Wacko Jacko przesadza!". Zaczęły się nawet teorię spiskowe, którą mówiły o tym,że udało mi się zejść z tego świata poprzez samobójstwo, które to próbowałem popełnić w 1985 roku i zastąpiono mnie niepodobnym do  siebie sobowtórem. To są brednie, tak jak z legendą o wypadku w którym miał zginąć Paul McCartney, która też nie jest do końca prawdziwa.
- Masz wszystko spakowane? - Scarlett biegała po całym domu. Na dziś był zaplanowany mój wyjazd do Japonii, gdzie w weekend miałem zagrać pierwszy koncert z mojej trasy koncertowej promującej płytę. "Bad World Tour" miało wreszcie się zacząć. Caroline zabrała naszą córeczkę w obawie,że mogła ciężko znieść pożegnanie. Małej nie łatwo było zrozumieć,że przez 3 miesiące nie będzie jej przy mnie. Będę od niej tysiące kilometrów. Owszem zaplanowałem sobie,że będę z nią codziennie rozmawiał przez telefon, ale to nie to samo jak rozmowa twarzą w twarz. Gdy w 1984 roku wyjeżdżałem z moimi braćmi w trasę "Victory" Paris była szczególnie niespokojna, jak na roczne dziecko. Pamiętam jej płacz, gdy wyszedłem. 123 koncerty, mogło mnie to wykończyć, ale kochałem ryzyko.
- Scarlett nie panikuj, to tylko trasa koncertowa. Gdy tylko czegoś mi zabraknie to dostane w to w Japonii - Próbowałem ją uspokoić.
- Nie będzie cię przez 3 miesiące. Musisz przecież w czymś chodzić.
- Kochanie, wiesz mogę chodzić nawet nago. - Chwyciłem ją w pasie.
- Nie.
- Tak.
- Nie, przestań się ze mną przedrzeźniać.
- Oj już, bo widzę,że ktoś się zezłościł.
- Puść mnie i wracaj do pakowania. - Zaproponowałem Scarlett by pojechała ze mną w trasę, ale ona nie zgodziła się, jej miejsce było w LA. Paris nie dawno poszła do zerówki i nie mogła zostać bez niczyjej opieki, a zabranie jej w podróż było zupełnie niemożliwe, tak twierdziła moja narzeczona. Przez prawię 1,5 roku byłem skazany na koncertowanie. Nienawidziłem tego, ale ci wszyscy ludzie dla których występowałem sprawiali,że miałem ochotę na to, aby dawać występy. Kochałem moich fanów, to była taka miłość jak choćby do Scarlett czy do mojej małej córeczki. Składałem moje ubrania w kostkę,żeby następnie władować je do wielkiej walizki.
- Michael?
- Tak kochanie?
- Będziesz wykonywał "The Way You make me feel" na tych wszystkich koncertach?
- Głupie pytanie, będę wykonywał tą piosenkę.
- Kto będzie tą dziewczyną? - Zataiłem przed moją narzeczoną fakt iż Tatiana jedzie ze  mną w trasę w obawie przed wybuchem zazdrości Scarlett. Wiem,że było to nieuczciwe, ale to było jedyne rozwiązanie. Moje występy miały przypominać teledyski, a Tatiana było częścią wideo do TWYMMF.
- Na początku miała być Sheryl, ale ostatecznie będzie to Tati. - Scarl oderwała się natychmiast od pracy i patrzyła na mnie ze wściekłością.
- Tatiana! Przecież wiesz co o niej myślę. Jak to długo to przed mną ukrywałeś?!
- Dowiedziałem się tego od Franka. - Musiałem ją okłamać gdyby dowiedziała się,że tak naprawdę ja sam wcieliłem Tatianę do mojej trasy, to Scarlett by mnie rozerwała na kawałki.
- Nie zwalaj winy na innych. Frank będzie dawać te wszystkie koncerty czy ty?
- Ale dlaczego jesteś znów o nią zazdrosna?
- Nie jestem.
- Jesteś.
- Michael nie widzisz,że ona się klei do ciebie jak do miodu. Ona chcę cię wykorzystać, niby mała modeleczka, ale przy Michaelu Jacksonie może zrobić ogromną karierę. Jej tylko o to chodzi.
- Tak nie jest. Tati jest moją przyjaciółką. To nic nie znaczy, kocham tylko ciebie.
- My też byliśmy przyjaciółmi.
- Przestań kobieto być taka zazdrosna, bo nie mogę już Cię słuchać! Nawet, gdybym miał do wyboru przelecieć wszystkie młode kobiety tego świata,to nie przeleciał bym ich. Ty myślisz,że ja mógłbym Cię zdradzić? - warknąłem.
- Przez myśl mi to nawet nie przeszło. Ale jak ty tak myślisz, życzę ci wielu udanych podrywów w tej Japonii. Scarlett obraziła się i wyszła z naszej sypialni.
- Scarlett- Krzyknąłem za nią, ale ta nie chciała mnie słuchać. Od rana była jakaś nie spokojna,to wszystko przez to,że martwi się o mnie i o trasę koncertową. Musiałem sam dokończyć się pakować. Minęła godzina,a Scarlett nadal nie było. Zaczynałem się powoli martwić, postanowiłem iść ją poszukać. Nie mogła uciec nigdzie daleko, przed Neverland roiło się od tych natrętnych dziennikarzy i paparazzi. Szedłem prostą dróżką w Neverland, obserwując czy nigdzie nie ma Scarlett. Po chwili zauważyłem ją, siedziała na ławce obok stawu i wpatrywała się w zbiornik wodny. Usiadłem obok jej, zobaczyłem,że jej makijaż,zrobiła dziś rano był rozmazany i zaschnięty, był to znak,że płakała. Przytuliłem się do niej.
- Jesteś nadal na mnie zła? - Spytałem.
- Nie wiem, zapytaj Tatiany.
- Nie płacz przez mnie,wiesz,że jestem idiotą.
- Trudno nie zauważyć.
- Dlaczego płaczesz? - Zapytałem zaniepokojony.
- Martwię się o ciebie. Boję się,że możesz zrobić coś nie kontrolowanego przez nią i może to być koniec naszej relacji.
- Przecież nie będę z nią uprawiać seksu na scenie.
- To nie chodzi o to, tylko boję się,że upije cię i zaciągnie do łóżka. - Scarlett miała bujną wyobraźnie, chociaż miała prawo się bać. Raz o mały włos przez alkohol przespał bym się z Tatianą, ale to było tylko raz i opamiętałem się na czas,w  innym razie byłbym już dawno zgubiony.
- Bill jedzie ze mną, więc będzie mnie pilnować. Przepraszam za to co powiedziałem. Scarl, jesteś najcudowniejszą kobietą na tym świecie. Tak bardzo cię kocham.
- Też cię kocham. - Złączyłem nasze wargi w pocałunku, co miało być prezentem przeprosinowym. Zależało mi bardzo na niej,nie chciałem jej tak łatwo stracić. Miałem ożenić się z nią i ułożyć sobie z nią przyszłość. Specjalnie przedłużałem
- Chodźmy już. Zaraz muszę jechać.
- Dobrze. - Wstaliśmy z tej ławki i poszliśmy do domu, gdzie wszystko było już przygotowane do mojego wyjazdu. Moi ochroniarze zabrali wszystkie walizki. Zostałem z moją narzeczoną w salonie.
- I co ja będę robić sama w tym wielkim mieście?
- Nie będziesz sama. Zamknij oczy, przedstawię ci kogoś.
- No dobrze. - Zamknęła oczy, ja wyjąłem z pudełka kogoś, kto miał jej sprawiać radość, gdy mnie
nie będzie.
- Możesz już otworzyć - Położyłem na jej ręce szczeniaka. Z jej wyrazu twarzy dało się odczytać,że jest w szoku.
- Kupiłeś mi psiaka.
- Tak, jest teraz twój.
- Ale jak i skąd?
- Z schroniska, wabi się Daisy, ma 3 miesiące i potrzebuje domu.
- Jest straszną rozrabiaką?
- Największą z największych.
- Jesteś szalony, takie rzeczy masz ustalać przecież ze mną. Ale i tak się cieszę. - Dała mi buziaka w usta.
- A jakie magiczne słowo się mówi, gdy ktoś da komuś coś.
- Spadaj na drzewo i nie schodź z niego. - Śmiała się
- Scarlett uważaj bo spotka cię sroga kara.
- Pff.... nic mi nie zrobisz, psa napuszczę na ciebie. - Zagroziła mi.
- No dobra.
- Miło mi,że zrozumiałeś. - Położyła psa na ziemi. Podszedłem do niej bliżej i rzuciłem na kanapę, położyłem się obok niej i gilgotałem ją, to była nauczka,że z Królem Popu się nie zadziera.
- Michael....hahhahah....przestań
- Nigdy.
- Natychmiast!Hahahah, proszę.
- To co mówi się, gdy się coś dostanie od kogoś.
- heheh....dziękuję.
- No i teraz mogę przestać. - Przestałem jak sobie tego życzyła. Głaskałem jej włosy.
- Gdzie ja znajdę w tej Japonii taką dziewczynę jak ty.
- Ona będzie tutaj. - Zabrała moją dłoń i położyła ją na mojej klatce piersiowej, gdzie znajdowało się moje serce.
-  I może jeszcze przez telefon. - Dodała, leżeliśmy jeszcze chwilę wtuleni w siebie.
- Michael - Bill przyszedł do salonu. Przez te jego krzyki spadłem aż z kanapy.
- Michael, mój Boże. Połamany będziesz i kto za Ciebie wystąpi?
- Ty, jako mój sobowtór. Powiemy Karen,żeby cię pomalowała i będziesz jak ulał. - Zaproponowałem mojej dziewczynie, ta popatrzała na mnie jak na idiotę.
- Taa na pewno. Nic ci nie jest? Wszystkie zęby są, kości nie połamane? - Scarlett przesadzała.
- Kochanie, to tylko upadek z kanapy.
- Najpierw upadek, a potem ruszyć się nie można. Uwierz wiem co mówię.
- Nie martw się.
- Martwienie się to część miłości.
- Przepraszam,że wam przerwałem, ale musimy już jechać na lotnisko.
- Jasne Bill. - Wziąłem dłoń Scarlett i wyszliśmy przed dom.
- Będę tak okropnie tęsknić. - Powiedziałem. Otuliłem ją w talii.
- Ja za Tobą też. - Bez żadnego uprzedzenia wbiłem się w jej słodkie wargi. Przedłużałem pocałunek bardziej go pogłębiając, by w ten sposób być jak najdłużej przy niej.
- Kocham Cię..Tak mocno. - Mówiła podczas pocałunkami.
- Ja..Ciebie też. - W końcu się od niej oderwałem. Miałem na ustach ślad od jej szminki i wyglądało to tak, jakbym się malował tą szminką.
- Do zobaczenia.
- Na razie. - Dałem jej ostatniego buziaka w usta. Wsiadłem do samochodu, otworzyłem okno i pomachałem mojej dziewczynie. Ona również mi pomachała, na jej buzi dało się zauważyć ten smutek z powodu naszego rozstania, ale to były minusy bycia sławnym. Dojechałem na lotnisko, za 72 godziny miałem zagrać pierwszy koncert w Tokio. Wsiadłem do samolotu i odleciałem nim do Japonii.

3 dni później
Byłem już za kulisami na stadionie w Jokohamie, czekałem na rozpoczęcie mojego koncertu. Zdawałem sobie sprawę z tego,że ten pierwszy koncert nie będzie idealny,że zdarzy się kilka błędów które w następnych występach będę starał się naprawić.
- Jesteś gotowy Mike? - Podszedł do mnie Frank
- Zawsze, wszędzie i na wszystko.
- Cieszy mnie to. - Cała moja ekipa zebrała się razem, chciałem powiedzieć jeszcze kilka słów, przed
rozpoczęciem show.
- Dobra, musicie wiedzieć,że dziękuje wam,że poświeciliście swój czas na to, aby być tu ze mną, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Musicie wiedzieć,że jeśli popełnicie kilka błędów na tym koncercie, to nie przejmujcie się nimi. Jesteście najlepsi, jedyni w swoim rodzaju.To się uda!!! - Motywowałem ich, takie słowa były bardzo potrzebne, tancerze i muzycy byli bardzo zestresowani, ja się nie stresowałem. Mówiłem zawsze takie słowa dla otuchy, kiedy występowałem jeszcze z Jackson 5. Wyjście na scenę i występowanie przed wieloma tysiącami ludzi nie było dla mnie niczym niezwykłym, to było znane mi już od najmłodszych lat. Wyszedłem na scenę, było ciemno, nagle wszystkie reflektory zabłysły, a ich światła padły na mnie. Dałem znak, aby zaczynać i tak zaczął się pierwszy koncert w mojej solowej trasie.

***********
No to zostałam sama, ale nie czuję się sama. Wiem,że ten mój jedyny jest gdzieś tam i występuje dla swoich wielbicieli. Nie rozumiałam Michaela, on nie był niczym zestresowany, ja na jego miejscu siedziała bym zamknięta w pokoju i jadła ciastka z stresu. Nie nadaję się do występowania przed tysiącami ludzi. Z Daisy zabawa była fantastyczna, ale tak trochę brakowało mi mojego mężczyzny i jego córki. Paris ma dopiero wrócić za kilka dni, a bez niej w Neverlandzie jest nudno i to bardzo. Rozmawiałam z Michaelem gdy tylko miał czas, jego grafik był bardzo napięty. Spotkania, koncerty i tak dalej, dziwiłam się jak on może takie coś wytrzymywać. Wstałam o 8:30, zrobiłam sobie kawę i odpaliłam telewizor na wiadomościach.
"Super gwiazdor muzyki pop zaczął swoją pierwszą solową światową trasę "Bad", koncert w stolicy Japonii Tokio na stadionie Korakuen Stadium zgromadził ponad 150 tysięcy osób. Owszem ponad 5 tysięcy dziewczyn straciło przytomność na widok Króla Popu, ale odpowiednie służby zajęły się nimi. " 

Oglądałam reportaż z występu mojego narzeczonego, był ubrany w te super spodnie z sprzążkami i czarną koszulę, wyglądał w nich tak cudownie. Zaczęłam żałować,że nie pojechałam z nim w tą trasę. Chociaż mogło by się zdarzyć,że ja też zemdlałam bym na jego widok.
- Gwiazda. - Powiedziałam pod nosem, patrząc na nagranie. Nagle zadzwonił mój telefon na wyświetlaczu pokazał mi się numer mojej siostry. Bez zawahania odebrałam.
- Słucham w jakiej sprawie dzwonisz do mnie kochana.
- Wiesz, jesteśmy siostrami i skoro nie ma twojego narzeczonego w domu, to powinnyśmy iść na zakupy.
- Emma pytaj Janet, mi się nie chcę.
- Misie to są w lesie. Słuchaj, nie poznaje cię ostatnio, siedzisz zamknięta w tym Neverlandzie i z siostrą nie możesz iść na zakupy. Wiesz ty co?
- Dobra, pójdę. Zadowolona?
- Bardzo. To o 11 w Auqarius city i ani minuty spóźnienia.- Aqarius city to było nowo otwarte centrum handlowe, gdy ktoś przychodził do Emmy i jej nie było to musiał się liczyć z tym,że jest ona w jakimś butiku właśnie w centrum handlowym.
- No dobra. Na razie.
- Na razie. - Odłożyłam słuchawkę, w tamtym czasie nie miałam ochoty nigdzie wychodzić najbezpieczniej czułam się w Neverland. Minęła godzina, przygotowałam się do wyjścia, założyłam czarne krótkie spodenki, białą bluzkę, czarne rajstopy oraz czarną marynarkę. Wyszłam przed dom i wsiadłam do auta. Była godzina 10, miałam jeszcze godzinę do spotkania z Emmą, ale chciałam wyjechać wcześniej, aby uniknąć korków. Było to niemożliwe. Przez 45 minut stałam w korku. Dokładnie o 5 minut przed 11 dojechałam pod centrum handlowe. Podeszłam pod fontanne pod którą miałam się spotkać z nią.
- Jesteś punktualnie. - Powiedziała do mnie
- Jak zawsze.
- Dobra, lecimy na te shooping.
- To do jakich sklepów?
- Wszystkich, nie chcę, aby ominęła mnie jakaś promocja. - kolejny przykład na to,że jeśli kobieta jest w centrum handlowym to szybko z niego nie wyjdzie. Nie lubiłam chodzić na zakupy, chodziłam jeśli czegoś potrzebowałam. Mogłam iść do 3, góra 5 sklepów, ale nigdy nie lubiłam spędzać pół dnia chodząc bez celu po centrum handlowym.
Minęły prawie 3 godziny, ja już nie miałam siły na dalsze "poszukiwanie promocji", ale za to Emma miała jej jeszcze pełno siły. Ja miałam jakieś 3 torby z zakupami, Emma miała ich pełno, dziwiłam się jak ona dawała sobie z nimi radę. Wyszłyśmy z sklepu i szłyśmy korytarzem.
- Ludzie to Scarlett Jackson! - Nagle krzyknął ktoś. Gdyby tylko wiedzieli,że ja się nazywam Swift, a nie Jackson
- I co teraz? - Zapytała Emma.
- Uciekamy. - Zaczęłyśmy biec przed siebie. Wbiegłyśmy do jednej z kawiarni, które znajdowały się w centrum. Podbiegłyśmy do stolika,przy którym siedziała pewna kobieta w okularach przeciwsłonecznych, która miała włosy koloru blond,czytała jakieś pismo i piła kawę z filiżanki.
- Mogę pożyczyć? - zobaczyłam,że w jej torbie jest wielki kapelusz.
- Tak jasne. - Znałam ten głos, ale nie umiałam przypomnieć sobie do kogo on należy. Założyłam okulary przeciwsłoneczne,żeby mnie nikt nie rozpoznał. Słyszałam tylko głosy z tyłu, które należały do ludzi, którzy mnie gonili.
- Dziękuję.
- Proszę. - Kobieta zdjęła okulary przeciwsłoneczne, od razu poznałam tą twarz.
- Caroline, to ty. - To była ex Michaela, nie poznałam jej w tym kolorze.
- Tak. Witaj Scarlett.
- Wiesz, może ja już pójdę.
- Jeśli wolisz,żeby cię zagryźli fani Michaela, chciałabym z Tobą porozmawiać.
- O czym? - powiedziałam oschle, nie lubiłam jej.
- To ja może pójdę jakoś kawę zamówić. - powiedziała Emma, odsuwając się od stolika i zostawiając mnie z Caroline sam na sam.
- Wiem,że mnie lubisz nie dziwię się nawet. Wiesz jak bardzo żałuję tego,że wtedy uciekłam.
- To było dość nieodpowiedzialne.
- Zostawiłam wszystko Michaela, małą Paris,żeby związać się z Tomem. Tylko po to,aby potem żałować tego wszystkiego.
- Dlaczego ty zostawiłaś Michaela, miałaś przecież wszystko przy nim.
- Wiesz Tom, przyjaciel mój i Mike'a zauroczył mnie i tak wdałam się w romans.Michel był zapatrzony tylko w małą, nie dotykał mnie. To był koniec z czułościami. W ogóle się nie kochaliśmy. Ja tak bardzo nienawidzę się za to, że zostawiłam go dla niego, naprawdę szczerze kochałam Michaela, jest jeden problem.Ja nigdy go nie przestałam kochać i nadal go kocham, ale to już teraz nie ma znaczenia. - Słuchałam tej opowieści byłej żony mojego narzeczonego.
- Ale dlaczego nie zabrałaś ze sobą Paris? - Zapytałam.
- Nie byłam gotowa na rodzicielstwo, miałam dopiero 25 lat i nie ciągnęło mnie do pieluch. Paris zawsze była najważniejszym skarbem jaki mam. Teraz chcę wynagrodzić jej jak tylko mogę to,że nie było jej ze mną. Ale teraz się zmieniłam, jestem gotowa i chcę wspólnie z wami wychować dzielną, odważną dziewczynę. - Powiedziała Caroline.
- Gdzie Paris?
- Bawi się na placu zabaw ze swoimi rówieśnikami. O właśnie idzie. - Wskazała na małą palcem, wyglądała na taką radosną. Przytuliła się do matki.
- Cześć księżniczko. Stęskniłaś się za mną? - Powiedziałam do małej.
- Scarlett, tak bardzo tęskniłam. - Mała podeszła do mnie i wtuliła się w moją szyję.
- A co robiłaś z mamą?
- Byłyśmy w kinie, na basenie, a jutro mama mnie będzie uczyć tańczyć.
- To super misiu. - Siedziałam jeszcze przez kilkanaście minut z Caroline, Emmą i Paris w tej kawiarence, było nawet miło. Może źle oceniłam Caroline. Było widać,że ona się stara naprawić to wszystko co zepsuło się przez te kilka lat.
************
Komentarz = To Motywuje

2 komentarze:

  1. No hejcia!
    Scarlett to histeryczka. Można zrozumieć, że się boi o Michaela, ale no bez przesadyyy. Kobieto, ta, która to posze i tak was prędzej czy później skłóci xD W ogóle Tati powraca <3 Co z tego, że tutaj jest 'złym charakterem'. I tak ją lubię. Zapowiadają się skandale, kłótnie i w ogóle cały dramat, który uwiebiam 8) Ale ta końcówka... Oj nie, nie, ja nie wierzę w nagłą przemianę. Coś tu nie gra, jeszcze nie wiem co, ale to rozgryzę. Teraz kiedy oni są razem nagle zlatuje się cała r e s z t a.
    No dobra, oficjalne powitanie tutaj i oficjalne pożegnanie też. Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejo!

    Petardy na boisku? U mnie pod szkołą pewne wyrodne osobniki wystrzeliwały petardy...

    No ok, przechodząc do rozdziału... Szkoda mi Scarlett, bo przez ten czas będzie skazana na samotność. Ma co prawda Daisy i Paris, ale bez Michaela to nie to samo. Mnie się wydaje, że trasa może przysporzyć jakieś problemy, a chociażby z Tatianką. Nie że jej nie lubię, czy coś, ale może się zdarzyć takie coś jak... Pocałunek ma scenie, już sama wiesz o czym mówię. Byłoby kiepsko, a Mike dostałby nieźle lanie od Scarlett.

    Zauważyłam, że dziewczyna histeryzuje gorzej niż ja kiedy widzę krew. To już jest chorobliwa zazdrość. Nie dziwię się, że to wkurza Michaela. Kogo by nie wkurzało?

    Co się zaś tyczy Caroline - nie ufam tej kobiecie i nie spodziewam się po niej niczego dobrego.

    Pozdrawiam i życzę weny

    Mezzoforte

    PS Czy naprawdę wszyscy przenoszą się na Wattpada?

    OdpowiedzUsuń