wtorek, 28 lutego 2017

She's Out Of My Life - Rozdział 24

Hejka wszystkim :)
Jak tam u was życie płynie w ten ostatni wieczór lutego? Znacie na pewno to uczucie, gdy przez brak weny ciężko wam cokolwiek napisać. Ostatnio przeczytałam kilka początkowych rozdziałów i pomyślałam "ja coś takiego napisałam, po prostu nie wierzę". Jestem jednego pewna, przez te kilkanaście rozdziałów mój styl pisania się zmienił i to jest taki mały plus tego wszystkiego. Dzisiaj za to jestem mega nie zadowolona z rozdziału. A;e zapraszam was mimo tego do przeczytania i wyrażenia swojej opinii w komentarzu.



**********
Jedną z najważniejszych rzeczy w naszym życiu jest ta wiedza, czy leżymy obok odpowiedniej
osoby. Nigdy nie wiadomo przecież,czy ta osoba za kilka lat gdy ty będziesz miał jakiś problem, to nie odwróci się od ciebie? Można by powiedzieć że z fałszywą miłością jest jak z kwiatem, za kilka lat uczucie po prostu zwiędnie i zniknie. W naszym życiu są też czasem takie chwilę gdy chcemy zapomnieć o tym wszystkim co nas spotkało złego. Gdybym tylko cofnęła się w czasie nie pozwoliła bym jechać moim rodzicom do tego Nowego Jorku. Czy by to wiele zmieniło? Bardzo, w domu dziecka nie było by mnie, nie zostałam bym zgwałcona i nie zabito by mojego dziecka. Jednak jest kilka rzeczy których nie żałuję. Jest to na pewno pierwsza  praca dorywcza, poznanie Janet i najważniejsze spotkanie z Michaelem i Paris.  Nie wiem co by było gdybym ich nie spotkała. Nie była bym dzisiaj szczęśliwa. Chcę być dla Paris matką, której nigdy tak na prawdę nie miała. W końcu to nie jest jej wina, że jej matka zamiast się nią opiekować wolała szaleć na imprezach i puszczać się za plecami swojego męża. Nie wierzę coś w przemianę Caroline, tacy ludzie jak ona nigdy się nie zmienią. Jestem jak najbardziej za tym, że każdy powinien dostać drugą szansę, ale tacy ludzie jak ex Michaela na pewno na nią nie zasługuje. Możesz dać palec,a ona weźmie całą rękę. Kto wie czy nie zrobi czegoś Paris i ponownie nie skrzywdzi Michaela? Boję się tego, nie chcę aby mała przez kolejną intrygę swej matki straciła jednocześnie ją i ojca. Obudziły mnie pocałunki Michaela, składane na mojej szyi. On jest takim moim budzikiem, wie jak najlepiej mnie z snu wyrwać.
- Michael przestań. - Nakryłam się jeszcze bardziej kołdrą, powodując że Michael utracił dostęp do mojej szyi.
- Wstawaj kochanie, jest 9 godzina.
- No i co z tego?
- Pora wstawać.
- Idź się utop do beczki, ja nie wstaję. - No super, przez ten brak jakiegokolwiek zatrudnienia zaczęłam wstawać późnym rankiem.
- Mam iść się utopić? - Powiedział zabawie poruszając brwiami.
- Idź, przynajmniej będę mogła jeszcze troszkę pospać. Teraz won mi z sypialni.
- Ktoś tu wstał lewą nogą.
- Zamknij się.
- A ja biedny myślałem, aby cię zabrać na lody.
- A na lody z Tobą z wielką chęcią pojadę.
- Widzisz to jest sposób na twoje wstawianie.
- Cicho siedź, bo za chwile z tobą nigdzie nie pojadę.
- Kociak się zdenerwował.
- Nie zdenerwował tylko jest nie wyspany.
- To idź się ubieraj, za chwilę jedziemy.
- Gdzie znowu?
- Do studia, będziesz moim natchnieniem, a tak przy okazji dzisiaj Stevie Wonder nas w studiu nawiedzi.
- Mam się bać?
- Czego?
- Przecież wy tymi swoimi rykami, rozwalicie to studio.
- Od razu rozwalimy, zrobi się pare dziur, ale ja tego sprzątać nie będę, więc nie mam się o co martwić.
- Wiadomo, czapki z głów dla wielkiego króla Popu, bo przecież on nie musi niczego poza śpiewaniem robić. - Michael ponownie zaczął droczyć się z moją szyją.
- I co muszę, jeszcze robić. - Mówił, pomiędzy pocałunkami.
- Niech ja tylko pomyśle.
- Wiem,prasować.
- Nie. - Mój chłopak, drażnił moją skórę.
- Aaaa, już wiem, kręcić tym seksownym tyłkiem.
- Zgadłaś, w nagrodę cię oszczędzę.
- Kochanie, teraz ja się ubrać muszę, bo w pidżamie nie pojadę z tobą. - Odsunęłam się od niego. Zeszłam z łóżka, po czym ruszyłam w drogę przez naszą sypialnie, do łazienki, która znajdowała się przy naszym pokoju.
- Scarl,pamiętaj ja cię jeszcze dorwę. - Odwróciłam się napięcie do niego i popatrzyłam jakby uciekł z jakiegoś szpitala psychiatrycznego.
- A w ten kręcony łeb byś nie chciał oberwać?
- A wiesz, bardzo chętnie. - Koło mnie leżała biała poduszka, czemu się dziwić? W naszej sypialni jak zwykle panował wielki syf. Zabrała poduszkę i wycelowałam nią w Michaela.
- Ała, a to za co?
- Za jajco. - Należało mu się to, ja z uśmiechem na ustach weszłam do łazienki. Gdy weszłam do pomieszczenia zobaczyłam napis, napisanym czerwonym pisakiem na wielkim lustrze "Bad 100 milionów sprzedanych egzemplarzy". Wczoraj wieczorem nie zwróciłam na niego uwagi, widać byłam tak zamyślona. Michael chcę pobić samego siebie. Mam nadzieje,że mu się to się uda, nie wyobrażam sobie, aby przez te pierdoły, które wypisują o Michaelu i jego zmiana wyglądu pod wpływem choroby wpłynęły na sprzedaż krążka. W końcu, to nie jego wina,że jest sławny i przy okazji chory, wychowany został przecież przez kamery. Ubrałam się i zrobiłam makijaż, po czym wyszłam z łazienki. Znalazłam Michaela w pokoju śpiącej jeszcze Paris. Usiadłam na kolana Michaela, po czym się w niego wtuliłam, on pocałował mnie w skroń. Popatrzyłam na śpiącą córkę mojego chłopaka.
- My też za kilka lat będziemy takiego wspólnego szkraba mieli. - Powiedział mi na ucho.
- Mike, ja nie chcę na razie rozmawiać o dzieciach. Kiedyś, może. - Oczywiście,że marzyłam o tym, aby za kilka lat mieć z Michaelem dziecko, ale teraz jest jeszcze za wcześnie. Michael nawet mi się nie oświadczył, chcę, aby nasze uczucie jeszcze trochę się rozwinęło. Na razie wystarczy nam tylko Paris, kiedyś pomyślimy o kolejnym potomku wielkiego rodu Jacksonów. Do sypialni dziecka, wszedł Bill. Cmoknęłam Michaela w usta.
- Michael.... Przepraszam jeśli przeszkodziłem. - Powiedział, był zdziwiony gdy zastał mnie na kolanach swojego szefa.
- Nic się nie stało, właśnie kończyliśmy.
- Nie...no...możecie tutaj zostać, tylko to nie ja dostane opierdziel od Quincego. - Bym wyraźnie skrępowany tą sytuacją.
- Auto jest już podstawione?
- Tak, możemy już jechać. - Zeszłam z kolan Michaela. Wyszliśmy z pokoju małej. Pod domem stała już limuzyna, która miała nas zawieść pod siedzibę epic. Praktycznie moje życie ostatnimi czasy było jak piekło.  Na pierwszym miejscu były moje tajemnice ukrywane przed Michaelem, na drugim miejscu była przemoc psychiczna w pracy, dowiedziałam się o chorobie nowotworowej małej Scarlett. Po prostu inny człowiek na moim miejscu by odebrał sobie życie,ale ja miałam dla kogo żyć. W drodze, za ciemnych szyb widziałam, te wszystkie auta,a w nich ludzi, którzy od rana spieszyli do pracy, aby ciężko pracować,by utrzymać i wykarmić swoje rodziny. Z moich przemyśleń wyrwał mnie Michael.
- Scar, jesteśmy już na miejscu.
- Dobrze kochanie. Dał byś radę zawieźć mnie potem pod dom cioci Mayi?
- Ale ja mam potem niespodziankę dla ciebie?
- Jaką?
- Dowiesz się. - Michael objął mnie w talii.
- A zawieziesz mnie tam, czy nie?
- Muszę się zastanowić.
- Prosie. - Mówiłam jak małe dziecko, oboje zaczęliśmy się chichotać, on po chwili zamknął mi usta namiętnym pocałunkiem. Odwzajemniłam go.
- Jeszcze mi szminka z ust przez ciebie zejdzie.
- To sobie pomalujesz od nowa.
- Taa, łatwo ci powiedzieć.
- Nie nosisz przy sobie pomatki?
- Nie, a co sobie myślisz,że ja jakaś przechowywarka kosmetyków jestem?
- Ale i tak jesteś piękna, bez szminki czy z nią. - Zarumieniłam się.
- No, dalej bohaterze bo twój producent i Stevie czekają na ciebie.
- To idziemy.
- Michael mam pytanie, ale nikomu tam nie sprawi problemu moja obecność?
- Nie dlaczego?
- Wiesz, jestem z świata zewnętrznego.... - Michael wszedł mi w słowo.
- No i co z tego? Jesteś ze mną, a jeśli ty wyjdziesz, to ja razem z tobą.
- Jesteś kochany. - Pogłaskałam go po głowie. Pomógł wyjść mi z auta. Michael miał na sobie fedorę  okulary przeciwsłoneczne. Ja również, założyłam okulary. Podałam Michaelowi dłoń i szliśmy razem w stronę wytwórni płytowej. Weszliśmy do środka, widziałam,że wszyscy nam się przyglądają, jakbyśmy byli nie z tej planety. To chyba jest normalne, aby para kochających się ludzi chwytała się za ręce. Nie obchodziło mnie zdanie innych,tak czy siak jestem dziewczyną Michaela Jacksona. Po chwili znaleźliśmy się w studiu. Zostałam chyba ucałowana w rękę przez wszystkich znajdujących się tam mężczyzn. Widać, kto tu mojego łosia naucza dobrych manier. Czekaliśmy jeszcze 15 minut zanim w pokoju nagraniowym znalazł się Stevie Wonder.Jak na gentelmana przystało pocałował mnie w dłoń, Stevie był bardzo uprzejmy. Widziałam,że Michael był lekko zazdrosny, nie mogłam powstrzymać śmiechu patrząc na jego minę. Podeszłam do niego bliżej.
- Ktoś tu jest zazdrosny. - Chwyciłam go za noska.
- No ja na pewno nie.
- Głupiemu na myśli.
- Dalej chłopcy idziecie rozwalić to studio.
- Słucham?- Powiedział Stevie
- Już nic.- Stevie oraz Michael, weszli do pokoju nagraniowego. Chwyciłam słuchawki, które leżał na konsoli i czekałam na to, gdy zacznie się piosenka. Od pierwszego dźwięku poczułam jakbym zaraz miała wyskoczyć z własnych butów. Michael cały czas miał wpatrzone te swoje piękne oczęta. Wysłałam mu buziaka, on udawał,że chwycił go w dłoń i położył go na swoim sercu. Odpowiedziałam mu na to serdecznym uśmiechem. Miałam wrażenie, jakby Michael śpiewał tą piosenkę właśnie dla mnie. Fajnie, mieć chłopaka piosenkarza.
**********
Śpiewanie jest darem Bożym. Można dzięki temu przekazać jakie uczucia okazuję się danej osobie. Ale ja nawet bez śpiewania mogę okazywać Scarlett jak bardzo ją kocham. W końcu znalazłem
nareszcie tą idealną dziewczynę, której na 100 lub 200%mogę zaufać. Pomyśleć tylko, że kilka dni temu o mały włos się nie rozstaliśmy. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Ona jest trzecim składnikiem po tlenie i Paris potrzebnym do życia. Siedzieliśmy już od kilku godzin w studiu, próbując nagrać "Just Good  Friends". Dla mnie osobiście najlepszą wersją była nagrana ta za pierwszym razem. Ale Quincy zażyczył sobie, abyśmy nagrali to jeszcze raz. W przerwie podszedł do mnie mój menadżer Frank Dileo.
- Michael, mogę z tobą porozmawiać na osobiści?
- Tak oczywiście ja już was zostawiam samych. - Scarlett, wstała z krzesła na kółkach i odeszła.
- O co chodzi Frank?- Zapytałem.
- Mogłeś powiedzieć że zabierzesz dzisiaj ze sobą Scarlett.
- ona Ci w czymś przeszkadza?
- Nie, tylko następnym razem powiedz jak zamierzasz ją zabrać do studia.
- Frank, ja ją będę zabierać gdzie będę tylko chciał.
- A nie boisz się, że kolejna cię w dupę kopnie, powierzasz jej swoje tajemnice, chcesz aby się skończyło tak jak z tą Caroline czy jak jej tam było.
- Nie, ale miej na uwadze ten fakt,że jesteśmy razem. Przeszłość jest już za mną. A poza tym Scarlett taka nie jest.
- Nie znasz jej za długo.
- Cicho siedź, powinieneś się cieszyć że ja to "odpowiednią" dziewczyne  znalazłem.
- Pamiętaj Michael żebyś nie żałował potem.
- Spokojnie, nie będę. -Quincy zarządził koniec przerwy, razem z Steviem wróciliśmy do nagrywania.
- Dobra chłopaki, postarajcie się, nagrywamy teraz ostateczną wersję. Wziąłem słuchawki i na mój znak zaczęła lecieć muzyka. Zacząłem ponownie śpiewać, czułem sobie taką magię, która miała zbawić moim śpiewem cały świat.  Po skończonym nagraniu, wszyscy zgromadzeni w studiu zaczęli bić nam brawo.
- Mamy to! -Krzyknął producent. Razem z moim przyjacielem wyszliśmy z pokoju nagrań.
- matko święta. Michael co tam się stało? - Powiedział Dileo.
- Po prostu wykonałem swoją pracę. Razem z Scarlett będziemy się już zbierali.  - Powiedziałem. Scarlett pożegnała się ze wszystkimi po czym wyszliśmy z budynku trzymając się za dłonie.  Usiedliśmy ponownie na wygodnej kanapie w limuzynie.
- To teraz kierunek Neverland? - Powiedziałem zbliżając swoją twarz do twarzy swojej dziewczyny.
- Nie mój kochany obiecałam że przyjade dzisiaj do cioci Mayi.
- To więc jedziemy tam. - wpiłem się w jej namiętnie usta. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Powiedziałem mojemu szoferowi  gdzie ma mas zawieźć. W L.A.  była teraz godzina szczytu, więc to było lada wyzwanie dostać się w krótkim czasie pod dom ciotki Scarlett, szczególnie że znajdował się on na przedmieściach Los Angeles. Staliśmy już w korku od 15 minut,gdy nagle poczułem wibracje w kieszeni od moich spodni. Na wyświetlaczu zobaczyłem że dzwoni do mnie moja kochana siostra, która dzisiaj zajmuje się Paris.
- No co tam u was słychać, mam nadzieję że Neverland podczas mojej nieobecności nie został zrujnowany oraz spalony.
- Z tego co mi wiadomo to dom stoi cały.
- Po was dwóch razem można się wszystkiego spodziewać.
- Przyjmę to jaką obrazę.
- No co? Taka prawda.
- Gdzie jesteście?
- Jedziemy właśnie do cioci Scarlett.
- A do pani, bardzo miła kobieta pozdrów ją od mnie.
-Jasne przekaże. Co robi moje dziecko umiłowane?
- Właśnie rysuje sobie, dać ci ją do telefonu?
-Tak.
- Paris tata dzwoni...- usłyszałem w tle.
- Cześć tatusiu. - Powiedziała moja córka.
- Cześć słoneczko, nie nudzisz się tam?
- Nie, teraz rysuję ciebie i Scarlett.
- O jak miło. - Na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- A przed chwilą tańczyłam z ciocią Jan.
- Nauczyłaś się czegoś?
- Tak. Ciocia, pokazała mi video na którym ty tańczyłeś. Miałeś mnie przecież moonwalka nauczyć
I nauczę, ale to z czasem.
- Kiedy będziecie w domku?
- Serduszko moje, ja nie wiem chyba wieczorem.
-A przeczytasz mi bajkę?
- Przeczytam ci wszystkie książeczki jakie masz tylko w swoim pokoiku na półce.
-Dobrze, tatusiu. - Paris musiała nieumyślnie nacisnąć czerwoną słuchawkę, ponieważ połączenie między nami zostało przerwane.
-Kto dzwonił?- Zapytała mnie Scarlett.
- Janet,rozmawiałem przy okazji z Paris.
- Oh, dlaczego nie dałeś mi jej do telefonu?
- Nie prosiłaś mnie o to.
- Mike, a czy ja Cię muszę o wszystko prosić?
- Tak. - wyszczerzyłem swoje ząbki i poruszałem brwiami, dostałem za sójkę w bok.
- Pomyśl człowieku,pomyśl to wiele ci pomoże.
- Myślenie i Michael Jackson, to nie może się dobrze skończyć.
- A ktoś mówił że może. - Powiedziała Scarl.
- Nie otrzymałem na razie żadnej takiej informacji.
- Przykro mi, ale nie otrzymasz. - Scarlett położyła swoją główkę na mojej klatce piersiowej. Po chwili zasnęła. Nie miałem serca,aby ją teraz obudzić. Na drodze do domu pani Mayi minęło 45 minut.
-Wstajemy śpiochu. - Powiedziałem do śpiącej dziewczyny.
- Już jesteśmy na miejscu?
- Tak. - Pomogłem wysiąść mojej dziewczynie z auta, po czym weszliśmy na posesje na której znajdował się wielki dom, aż się dziwię jak pani Maya sama żyje w tym domu. Scar zadzwoniła do drzwi, po chwili czekania kobieta w średnim wieku pojawiła się u progu. Wyglądała na smutną, musiała mieć najwyraźniej powód.
- Dobry. - Powiedzieliśmy jednocześnie.
- Michael, Scarlett miło mi was widzieć wejdźcie do środka. -  Weszliśmy do salonu i zajęliśmy miejsca na kanapie.
- Napijecie się czegoś?
- sok pomarańczowy. - Powiedziałem.
- Ja również poproszę. -Na stole leżała jakaś karta którą moja dziewczyna wzięła w swoje dłonie.
- Co to jest? - Zapytała swojej cioci, która szła z 2 szklankami z pomarańczową cieczą w naszym
kierunku.
- Scarlett zostaw to.
- Ciociu stało się coś. - U góry było napisane że ta kartka należy do małej Scarlett z domu dziecka.
- Kochanie, pamiętasz jak widziałaś mnie w tym szpitalu z Scarlett, byłyśmy na badaniach i u niej wykryli nowotwór. Wtedy nie było pewno, czy ona ma raka, ale teraz przyszły te badania.
- I co z nią?
- Ona ma czerniaka, da się go.wyleczyć, ale my nie mamy na to środków. - Po twarzy cioci spłynęła łza
- Czy się przesłyszałam, wy skazaliście małe dziecko na śmierć w męczarniach. - Nie mogłem pojąć tego co słyszałem, chciałem pomóc tej dziewczynce.
-Scarlett, pani Mayu wyłożę na jej leczenie. - Powiedziałem.
- Michael nie musisz. - usłyszałem od Pani mayi.
- Proszę pani, ja chcę pomóc temu dziecku, przecież ona jest prawie w wieku Paris.
- Jesteś kochany. - Scarlett powiedziała szeptem i wtuliła się we mnie i wybuchła płaczem.
- Już cicho. - Pocałowałem ją w skroń.
- Powiedziałaś jej chociaż?
- Nie.
- Powiedz jej, przecież am prawo wiedzieć o tym.
- Nie powiem jej,że umiera.
- Nie musisz ciociu, ale jak ona pójdzie do szpitala, będziesz musiała powiedzieć że jest chora.
- To powiem jej wtedy.
- Tylko, żeby nie było za późno. Michael my już powinniśmy się zbierać. - Powiedziała Scarlett, pożegnaliśmy się z ciotką mojej ukochanej po czym opuściliśmy jej dom. Wsiedliśmy do auta, miałem dla Scarlett jeszcze jedną niespodziankę myślę że jej się spodoba.
- Gdzie jedziemy tym razem?
- Dowiesz się na miejscu.
- Powiedz.
-Nie.
- No to focha za.chwilę strzele.
- A strzelaj na zdrowie.
- Ok. -Moja dziewczyna udawała obrażoną na cały świat. Śmieszyło mnie to.
- Wyglądasz uroczą gdy jesteś zła.
- Cicho siedź.
- Jak chcesz to ja mogę cię wystawić na ulicy i odjechać.
- Nie zostawił byś mnie na pastwę losu.
- A chcesz się przekonać?
- Nie, dziękuję. - W ciągu następnych kilkunastu minut, byliśmy już w miejscu które chciałem przedstawić Scarlett. Zabrałem czerwoną chustę i zawiązałem ją na oczach mojej dziewczyny.
- Michael, obiecuje ci, jeśli wywinę orła gdzieś i będę miała zawiązane przez ciebie oczy, to już nie żyjesz.
- Śmiercią mi grozisz?
- Tak.
- A ja Cię za taką porządną dziewczynę uważałem, a ty mi tu z takim czymś wyjeżdżasz.
- Skończyłeś? - Zapytała mnie Scarlett.
- Zacząłem, to dopiero początek. - Wziąłem ją na ręce i wzniosłem po schodach aż na 4 piętro.  W czasach gdy Caroline była moją żoną często tutaj przyjeżdżaliśmy i spędzaliśmy czas.Otworzyłem za pomocą kluczy drzwi, pomogłem wejść Scarlett do środka. Zdjąłem z jej oczu chustę.
- Wow. - Scarlett oniemiała na widok mojego kawalerskiego mieszkania.
- Wiedziałem że ci się spodoba.
- To jest twoje mieszkanie?
- Tak, tylko moje. - Moja dziewczyna ruszyła, aby zobaczyć wszystkie pokoje od salonu po sypialne. Mieszkanie było małe, ale wystarczyło.
- Jestem głodna. - Powiedziała moja Scarlett.
- Zaraz coś na to poradzimy. - Podszedłem do lodówki, która była pusta, w jednej z kuchennych szafek znalazłem błyskawiczne zupki.
- Mam zupki w proszku.
- Nie pogardzę nimi.
- Cieszy mnie to. - Wstawiłem wodę, po chwili zalałem wrzątkiem 2 miseczki. Zaniosłem je do salonu, po posiłku Scarlett chciała włączyć telewizor, który nie działał.
- Michael, czemu w salonie stoi telewizor atrapa.
- A to tak dla zmylenia.
- Rozumiem, ale i tak mieszkanie jest piękne. -Scarlett stała przy tym telewizorze wyglądała tak pięknie. Podszedłem do niej i złapałem ją w talii.
- Nie to ty jesteś piękna. - Wbiłem się w jej usta. Odwzajemniła go jeszcze kolejnymi całusami. Położyłem ją na kanapie, zszedłem z pocałunkami na jej szyję, odsłaniając sobie przy okazji jej ramię. Zacząłem je po chwili całować. Zdjąłem z niej bluzkę przechodząc na jej piersi, nie stawiała żadnych blokad. Zajęła się moją koszulą odpinając guziki od niej. Nagle poczułem jak dzwoni mój telefon. Dzwonił Frank, czego on chciał tym razem od mnie?
- Odbierzesz go? - zapytała Scarlett.
- Tak, bo jak to coś ważnego. - Mojej dziewczynie, wyraźnie nie spodobało się to, wywróciła oczami na bok, sygnalizując mi to. Nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Co się dzieje Frank?
- Dzwonię, aby zapytać, czy pamiętasz,że za 2 dni nagrywamy teledysk do 'Leave me alone'
- Pamiętam, codziennie mi o tym przypominasz.
- Tylko chciałem się upewnić.
- Frank, przerwałeś mi ważną rzecz.
- Oj wybacz królu złoty, ale nie chcę, abyś zapomniał o tym co jest najważniejsze.
- Nie zapomnę, spokojnie.
- Wracaj do obowiązków Michael.
- Tak jest panie generale.
- Do zobaczenia.
- Na razie. - I super, Frank zniszczył to na co tak długo czekałem. Chciałem powrócić do tego co zaczęliśmy. Pocałowałem moją dziewczynę w szyję.
- Michael, teraz nie mam nastroju. - Scarl odsunęła się od mnie i ubrała z powrotem na siebie swoją bluzkę. Spojrzeliśmy na zegar, który wisiał na ścianie wybiła godzina 19:30, jak ten czas szybko leci.
Pora już na to, aby jechać z powrotem do mojego królestwa. W Neverland czeka przecież na mnie córka i siostra. Czy to co dzisiaj zaszło pomiędzy mną, a Scarlett zmieniło coś w naszej relacji? Myślę,że zmieniło i to bardzo dużo.
**********

czwartek, 16 lutego 2017

She's Out Of My Life - Rozdział 23

Hejka!
Przybywam do was z kolejną częścią? Coś czuje,że jesteście ciekawi jak potoczą się sprawy Michaela i Scarlett. Kilka tygodni temu słuchając płyty "Bad 25" na spoifty znalazłam piosenkę "Song Groove (a.k.a abortion papers)" i tak sobie pomyślałam, dodam tą piosenkę do rozdziału w którym Scarlett powie prawdę, ale nie wstawiłam bo o niej zapomniałam. Skleroza w wieku 14 lat, po prostu marzenie młodzieży xDDD. A teraz zapraszam was do przeczytania i komentowania. :)



**********
Prawda. Każdy człowiek wie,że najlepiej ją znać, jednak czasem jest lepiej żyć w kłamstwie niż żyć w prawdzie, która może boleć. Ja właśnie tak zrobiłam, nie powiedziałam prawdy jednej z najważniejszych osób w moim życiu. Zdawałam sobie sprawę,że reakcja Michaela może być taka jaka była, jednak on sam chciał ją poznać. Czy gdybym mu powiedziała o tym wszystkim wcześniej to czy bym teraz leżała w objęciach mojego ukochanego? Nie powiedziałam nikomu o mojej tajemnicy sprzed wielu lat. Nawet ciocia Maya nie wiedziała o tym co zrobił jej kolega z pracy, a była mi w tamtych czasach najbliższą osobą. Nie wyobrażałam sobie, aby poszedł siedzieć, wiedziałam,że ma przecież małe dzieci. Musiałam bym mówić o tym wszystkim co przeżyłam zupełnie nie znanym mi ludziom, później proces przez który tylko stan mojego zdrowia psychicznego mógł by się pogorszyć. Jego dzieci,musiały by wtedy się wychowywać bez ojca tak ja, a to by sprawiło,że możliwe,że by miały traumę do końca życia. Mam nadzieje,że żadne z nich nie jest teraz pedofilem jak ich nie żyjący już ojciec. Kiedy Karpynsky zginął w wypadku samochodowym odczułam pewną ulgę, to nie było tak,że ja mu życzyłam śmierci, ale to uczucie,że zabójca i ojciec twojego nie narodzonego dziecka nie żyje. Mam nadzieję że teraz smaży się w piekle za to co mi zrobił. Gdy Michael wyszedł z naszej sypialni poczułam jak moje serce łamie się na kilka małych kawałków. Nie wiedziałam że to tak nim wstrząśnie. Położyłam się na naszym łóżku i zaczęłam wyć. Leżałam tak kilka minut, winiąc się za wszystko. Podeszłam do okna, za którym nadal padał deszcz, spojrzałam na krople, które spływały  po szybie. Neverland był cały oświetlony, wyglądało to przepięknie. Odeszłam od okna i skierowałam się do łazienki, aby wziąć prysznic, chociaż on by mi na chwile poprawił humor. Weszłam do kabiny, puściłam wodę. To co miało mi poprawić humor, ale wprawiło mnie w jeszcze głębszego doła. Po moim policzku popłynęła łza. Wróciłam do sypialni i położyłam się na łóżku, rozpłakałam się jeszcze bardziej. Czułam się jak dziecko któremu ktoś zabrał zabawkę i jej już nigdy nie odzyska. Przepłakałam pół nocy. Spojrzałam na zegarek który stał koło łóżka, była na nim godzina 3, zapowiada się dziś ciężki dzień, ale to nie ma znaczenia przy tym co przeżywam. Wstałam, wiedziałam że nie zasnę już. Udałam się na przechadzkę po domu i tak nie znałam jego wszystkich zakątków,chociaż zamieszkałam w nim razem z Michaelem. Szłam korytarzem i zobaczyłam, że drzwi do pokoju Paris są uchylone. Podeszłam bliżej i zobaczyłam śpiąca Paris oraz Michaela, który spał na fotelu obok. Wyglądali tak słodko.Wróciłam do sypialni,
włączyłam telewizor, nie było nic ciekawego do oglądania,więc włączyłam na MTV, które oglądałam przez 3 godziny. Gdy skończyłam wstałam i udałam się do kuchni, aby wypić mocną kawę, tylko to mogło mi pomóc. Nie było pani Leny jeszcze więc sama zagrzałam wodę i zalałam nią kubek. Wróciłam jeszcze na chwilę do sypialni. Zabrałam do dłoni zdjęcie moje i Michaela. Patrzyłam na nie wzrokiem zbitego psa. Chciałam zniknąć z tego świata, zrobiłam już zbyt wiele złego. Poszłam do łazienki aby się ubrać się, niedługo musiałam jechać do pracy. Nie miałam ochoty dzisiaj iść do firmy. Czułam że dziś będę senna i wszystko będzie mi wypadać z dłoni. Gdy wyszłam z łazienki zobaczyłam Paris, która leżała na łóżku. Podeszłam do łóżka i przytuliłam się do małej. Ta widziała że jestem smutna.
- Co się stało?- zapytała.
- Wszystko jest ok słońce.
- A dlaczego jesteś smutna?
- Nie wyspałam się. Gdzie jest twój ojciec?
- Tatuś jeszcze śpi.
- Już nie śpi. -Odezwał się Michael. Uśmiechnęłam się, mój chłopak nie
Miał najwyraźniej humoru, to była cisza przed burzą wiedziałam że za chwilę może dojść do kłótni.
- Idź ładnie do salonu. - powiedział Michael. Chciałam z nim porozmawiać.
- Michael możemy porozmawiać? - zapytałam ale mój chłopak nic mi nie odpowiedział tak jakby był obrażony za zdradę.
- Mówię do ciebie,odpowiedz mi.
- Ale ja nie mam ochoty odpowiadać.
- Zachowujesz się jak baba w ciąży.
- A może jestem w ciąży! - Krzyknął.
- Zawieziesz mnie do pracy?
- Nie mam ochoty, poproś Billa.
- Chcę ci wszystko wyjaśnić.
-Ale tu nie ma co wyjaśniać. Zabiłaś swoje dziecko. - Moje oczy zaszkliły się. Strasznie zabolały mnie jego słowa.
- Ile razy mam ci wyjaśniać że ja nie zabiłam własnego dziecka. Od początku ty chciałeś wiedzieć co ukrywam. Czego nie rozumiesz? Gdybym cofnęła się w czasie moje dziecko by żyło i było ze mną. Powoli zaczynam się zastanawiać czy że nasz związek ma sens. -  Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Ominęłam Michaela, próbując wybiec z sypialni.
- Scarlett poczekaj.
- Zostaw mnie. - Nie zauważyłam że makijaż który sobie zrobiłam rozmazał się. Wbiegłam do salonu w którym siedziała Paris. Położyłam się na kanapie dziewczynka do mnie się przybliżyła i przytuliła,  dobrze mieć taką duszyczkę, która w momentach twojej słabości wesprze cię.
- Scarlett Już cichutko.- spojrzałam na nią w oczach Widziałam radość. Od razu na moich ustach pojawił się mały uśmiech. Poszłam do łazienki aby poprawić swój makijaż. Dochodziła godzina 7:30 musiałam poprosić Billa aby zawiózł mnie do pracy. Po chwili siedziałam już w aucie szefa ochrony mojego chłopaka. Gdy odjeżdżaliśmy z Neverland, poczułam mocne ukucie na sercu. Czułam że powinnam dzisiaj zostać w domu i porozmawiać szczerze z Michaelem. Jednak było jedno ale musiałam iść do pracy bo bez usprawiedliwienia dlaczego nie przyszłam mogłam bym zostać zwolniona. W ciągu następnych 20 minut znalazłam się pod budynkiem firmy. Jak zwykle wjechałam windą na 8 piętro. Weszłam do mojego biura gdzie była już Alice oraz Megan. Miałam ochotę w tamtym czasie aby położyć się na biurku zasnąć.
- cześć. - powiedziałam powiedziałam do kobiet jednak cichą odpowiedź usłyszałam tylko od Alice. Rozebrałam się i usiadłam przy moim biurku, chwilę później do naszego biura wparował mój szef. Zły humor gwarantowany.
- Swift to dla ciebie. - spojrzałam na teczkę w której były moje kserówki moje kserówki z wczoraj. Tak, te które rozsypały się na ziemie i Michael pomagał mi je zbierać.
- Coś z nimi nie tak?
- Nie ma tutaj połowy pieczątek.
- Jak nie ma, wczoraj zostałam na specjalnie na nadgodzinach,a by to skończyć, a pn mi mówi,że to nie jest dokończone.
- Nie jest jak widać. Zostajesz dzisiaj na nadgodzinach i z wypłaty potrącam ci 200$.
- Jest pan świnią która gra na na uczuciach drugiego człowieka. Traktuje pan wszystkich z góry. Niech sobie pan nie myśli,że ja nie wiem o tym Meg jest zatrudniona przez fakt iż jest pana kochanką.
- Nie mieszaj się w to! - Krzyknęła Megan.
- Spokojnie Megan, Masz niewyparzony język gówniaro.
- Co? - Powiedziałam pod nosem.
- Tak, a po za tym tutaj są papiery mają być skserowane o 14.
-Jasne. - szef opuścił Nasze biuro a ja zabrałam się do pracy w końcu nie ma nic lepszego niż kserowanie kartek. Minęło 5 godzin zdążyłam kserować wszystkie kartki i wypić dwie kawy. Ciężko mi się pogodzić z tą myślą że mnie wywalili Ale z drugiej strony to dobrze bo skończę nareszcie się to piekło które przychodzę z moim szefem. Podeszłam do okna i zobaczyłam BMW Michaela. Przynajmniej wielki Szanowny król popu Michael Jackson po mnie przyjechał. Tylko o tym marzyć, przynajmniej nie chcę żebym nie musiała wracać na piechotę do Neverland. Powoli zbliżała się godzina 14.00,  muszę zanieść kserówki do gabinetu szefa to jak to robię zwyczaj. Szłam korytarzem, zobaczyłam siedzącego pod gabinetem mojego szefa Michaela. Ciekawe co go tutaj sprowadza. Patrzyliśmy na siebie przez kilka sekund, myślałam tylko o tym by przytulić się do mojego chłopaka i powiedzieć mu jak bardzo go kocham. Zapukałam weszłam do gabinetu prezesa. Stary debil siedział naprzeciwko okna. Położyłam papiery na jego biurko ten obrócił się w moją stronę.
- Szefie, tu ma pan te wszystkie papierki o które pan prosił.
- Dobrze moja droga. - Wstał i podszedł do szafki z której wyciągnął jakiś alkohol. Nalał go do szklanki, po czym podszedł do mnie zgarniając moje włosy. Zaczął całować moją szyję.
- Jesteś taka piękna i cudowna. Jeśli pozwolisz mi się oddać nie wyrzucę cię. - Zdołałam się uwolnić z jego objęć.
- Proszę mnie zostawić. Na zewnątrz siedzi mój chłopak.
- Kochana, Jackson się nie musi o niczym dowiedzieć.
- Ale ja tego nie chcę.
- Jesteś taka cudowna, wszystko możesz ze mną załatwić. - Nigdy w życiu bym nie zdradziła Michaela. Nie umiałam bym zranić jednocześnie siebie i osobę którą kocham. W końcu zdrada, to ucieczka ze swoich problemów oraz okłamywanie siebie i osoby, którą się kocha nawzajem.
- Proszę mnie zostawić w spokoju.
- Jeżeli ty tego nie chcesz to ja sobie sam to zabiorę. - Prezes chwycił mnie mocno za nadgarstki, bolało mnie to. Przygwoździł mnie do biurka. Jego dłoń, powędrowała pod moją spódniczkę. Rozpłakałam się. Moje ciało było sparaliżowane.
- Zostaw mnie proszę. - Mówiłam przez łzy.
- Wiem, że tego chcesz. -Powiedział mi w moje ucho. Szarpałam się , ale to nie dało wyczekiwanych skutków. On zaczął ściągać ze mnie bluzkę. Zaczęłam krzyczeć. Nawet nie wiem kiedy do gabinetu wkroczył Michael.Mój bohater, jest zawsze kiedy go potrzebuje.
**********
Wybaczyć to kochać, kochać to wybaczyć. To niby proste słowa ale trudno się z nich
wywiązać.Czuję pustkę w sobie od czasów moje wczorajszej rozmowy ze Scarlett.  ciągle nie dochodziło do mnie to co wczoraj powiedziała mi moja dziewczyna. Chciałam dowiedzieć się co tak naprawdę ukrywa przyszłość mojej ukochanej, ale nie spodziewałbym się tego co usłyszałem. Zobaczyłam Dzisiaj rano Scarlett zauważyłem iż niewyspana i miała czerwone oczy jakby płakała, musiała chyba nie spać w nocy. Nie chce aby przez  brak prawdy zakończył się wyklepie związek. Najpierw nieudane małżeństwo z Caroline później próba samobójcza następnie prawie półtora roku spędzoną doku Broker i teraz po raz kolejny mogę stracić bliską mi osobą. Przeraziły mnie słowa Scarlett gdy powiedziała że musi pomyśleć o nas i naszym związku. Nie powinienem mówić wprost że zabiła swoje dziecko emocje wzięły górę.  Ale co teraz to zmienia? Scarlett jest na mnie wściekła. Czy szczęście nie jest mi pisane? Musiałem dzisiaj jechać do studia aby popracować nad chórkami w Just Good Friends na życzenie Quincy'ego.  Potem jeszcze muszę pojechać do firmy w której pracuję Scarlett na spotkanie z jej szefem. Czułem, że oni coś kręcą i dzięki tej umowie mogę stracić kilka milionów. Najchętniej to został bym w Neverland i nigdzie się nie ruszał. Przed wyjazdem do łazienki aby zrobić makijaż. Zabrałem w dłoń czerwony pisak który nie wiem skąd znalazł się w łazience. Napisałem na wielkim lustrze "Bad 100 milionów sprzedanych egzemplarzy". Miałem w nadzieję, że uda mi spełnić te obietnice. Gdy uszykowałem się do wyjścia pożegnałem się z Paris i wyszedłem z domu. Czekał już na mnie Bill, który miał mnie zawieść pod siedzibę epic records. Jechaliśmy godzinę przez zatłoczone Los Angeles. Przez pół dnia nie mogłem skupić się na tym co robię. Ciągle myślałem o Scarlett,  nawet ochrzan od Quincy'ego mi nie pomógł.
- Michael Co się z tobą dzisiaj dzieje? - zapytał producent.
- przepraszam Mam dzisiaj mętlik w głowie.
- Oddziel sprawy prywatne od spraw zawodowych. - spróbowałem po raz kolejny zaśpiewać partie tekstu ale to nie poszło po myśli mojej i moich współpracowników.
-  Michael kończymy na dzisiaj. - powiedział Jones.
- Q Ale ja chcę to dzisiaj nagrać.
- z tego nic nie wyjdzie dzisiaj.
- No dobrze. - Po smutniałem. Wyszedłem z pokoju nagrań nagrań i usiadłem na krześle obok mojego producenta.
-  co się z tobą dzieje? - zapytał z troską.
- mam dzisiaj zły dzień.
- Stało się coś?
- Pokłóciłem się z Scarlett.
-  o co poszło?
- Powiedziałem coś czego nigdy po niej się nie spodziewał.
- Michael idź uratować swój związek póki nie jest za późno.
- Ale Quincy, boje się,że nie ma już czego ratować.
- Młody porozmawiaj z nią, jeśli nie zawalczysz to nie będziesz szczęśliwy i będziesz tego żałował. Jedziesz do niej.
- Najpierw to ja pojadę na spotkanie z jej szefem, a później porozmawiam z nią.
- To na co czekasz jedź tam. - Wziąłem natychmiast moją fedorę oraz okulary i miałem zamiar wyjść ze studia.
- Na razie. - Powiedziałem.
- Na razie, jutro przyjeżdżasz do studia. Stevie jutro przyjeżdża specjalnie dla ciebie i nagrywamy to, bo jest coraz mniej czasu.
- Jasne. - Powiedziałem, po czym wyszedłem z studia. Za godzinę miałem umówione spotkanie z
szefem Scarlett. W międzyczasie chciałem porozmawiać z moją dziewczyną i naprawić wszystko co zniszczyłem. Do firmy ze studia, było 30 minut drogi. Utknęliśmy w wielkim korku, przez co do firmy mojej ukochanej dojechałem w ciągu 45 minut. Byłem już przed gabinetem prezesa firmy, usiadłem na jednym z krzeseł. Po upływie 5 minut, zobaczyłem dobrze znaną mi osobę podążającą w kierunku gabinetu. Była to Scarlett. Spojrzałem na nią, a ona na mnie. Gdyby nie ten fakt,że byliśmy teraz w miejscu publicznym to bym do niej podszedł i zatopił się w jej gorących ustach. Czułem takie uczucie, jakby za chwile miało się stać coś złego. Moja dziewczyna weszła do pokoju, przez chwilę patrzyłem w jeden punkt na ścianie, ale do czasu kiedy to usłyszałem krzyk Scarlett. Natychmiast urwałem się z miejsca i wbiegłem do pokoju. Ten widok pozostanie już chyba w mojej głowie do końca mego żywota. Scarlett na leżąca na biurku, która próbuje się uwolnić, naprawdę przerażający widok. Czułem się jak wulkan, który za chwile ma wybuchnąć. Moje mięśnie się napięły.
- To się tutaj dzieje?! - Krzyknąłem.Scarlett podbiegła do mnie zapłakana. Przytuliła się do mnie, odwzajemniłem jej uścisk.
- On chciał mnie zgwałcić.
- Nie wierz jej , ona się na mnie rzuciła. - Powiedział ten stary Zboczeniec. Wiedziałem,że Stevens swoje za uszami ma, ale żeby dotykać moją kobietę to już nie dopuszczalne.
-Wszystko widziałem. I mogę powiedzieć jedno nie będzie żadnej umowy.
- Jak to nie będzie?
- Normalnie. Nie będę podpisywał umów z ludźmi, którzy moją kobietę dotykają.
- Michael, tłumaczyłem ci,że to Scarlett się na mnie rzuciła.
- Wszystko widziałem! - Wulkan eksplodował, skończyło się to tym,że wymierzyłem idealnie w twarz Stevensa. Ten chwycił się za nos z którego poleciała struga krwi.
 - Oszalałeś?! - Krzyknęła Scarlett.
- Należało mu się.
- Pożałujecie, obydwoje. A ciebie Scarlett zwalniał natychmiastowo.
- To ja się zwalniam, a wypowiedzenie wyśle pocztą.
- Proszę się skontaktować z moim menadżerem.
- Chodźmy już może. - Powiedziała Scarlett zbierająca swoją bluzkę z ziemi. Chwyciłem jej dłoń i razem wyszliśmy z pomieszczenia. Poszliśmy do biura, po jej najważniejsze rzeczy,było już po godzinie 14 wiec nikogo nie było już w pomieszczeniu. Scarlett ubrała swoją bluzkę i wyszliśmy z firmy. Wziąłem Scarlett na ręce, wiedziałem,że była smutna. Była lekka jak piórko.Czekał na parkingu już na nas Bill. Wsadziłem ją do auta.
- Tak szybko?
- Nic mi nie mów Bill.
- Co się stało?
- Szanowny pan prezes próbował dobierać się do Scarlett.
- Czyli umowy nie będzie?
- Nie będzie.
- On mi się nie podobał od początku.
- Nic ci nie zrobił?
- Wszystko jest dobrze Michael, jedzmy do Neverland.
- Już ruszamy. - wyjechaliśmy spod firmy. Mam nadzieję że już nigdy ja ani  Scarlett tutaj nie wrócimy. Droga do Neverland zajęła nam około 30 minut. Gdy weszliśmy do domu od razu przebiegła do mnie Paris i się przytuliła.
- Tatusiu, Scarlett mamusia przyjechała. - Znowu Caroline przyjechała aby popsuć dzień mi i Scarlett, gdyby tylko wiedziała że mi humoru nie da się już bardziej zepsuć. Weszliśmy do salonu gdzie czekała już na nas moja była żona. Kazałem iść Paris do swojego pokoju.Na wypadek gdybyśmy mieli znowu się kłócić.
- Po co tu znowu przyjechałaś? Żeby znowu mówić jaki zły to ze mnie ojciec?- Spytałem oschle.
- Scarlett, Michael chcę was przeprosić za moje zachowanie.
- Nie sądzisz że teraz to za późno na przeprosiny. - Odezwała się Scarlett.
- Wiem.
- Ale czy twoje przeprosiny są szczere? - Zapytałem.
- Najszczersze z najszczerszych. Stwierdziłam ważną rzecz. Nie zabiorę ci Paris.
- Oh, a skąd taka szybka zmiana decyzji?
- Widzę że jesteś dobrym ojcem dla mojego dziecka.
- Cieszę się że doszłaś do takiego wniosku.
- grzechem by było odebrać małą tobie.
- Mówiłaś, że nie jestem jej ojcem.
- Jesteś na 100%.
- A twoje słowa,że zdradzałaś mnie, kiedy byliśmy razem i Paul nie był tym jedynym z którym się przespałaś.
- Kłamałam. Nie odbiorę ci praw do naszej córki, jeśli ty pozwolisz mi się z nią spotykać.
- Zastanowię się jeszcze nad tym.
- Ja powinnam już iść.
- Jasne. - Caroline pożegnała się z Paris, po czym opuściła Neverland. Nie spodziewałem się tego,że moja ex przyjedzie tu i nas przeprosi. Była przekonująca,w jej głosie można było wyczuć to,że żałuje tego wszystkiego co się stało.Ale to czas sprawdzi poradzi sobie jako matka. Usiedliśmy na kanapę.
- Uwierzyłeś jej? - Spytała mnie Scarlett.
- Tak widać,że żałuje.
- Na mnie jej występ nie zrobił żadnego wrażenia.
- Po prostu jej nie lubisz.
- Nie,że nie lubię. Sam przecież mówiłeś,że ona jest do wszystkiego zdolna.
- Scar, każdemu należy się druga szansa.
- Mike, a ja coś czuję,że ona jeszcze wywinie coś takiego,że będziesz żałował,że jej w ogóle zaufałeś.
- Czas jeszcze zobaczy. - Czekała mnie i Scarlett ciężka rozmowa.
- Scarlett, musimy poważnie porozmawiać.
- Chodzi o tą wczorajszą rozmowę.
- Tak. Przepraszam cię za to,że jestem idiotą.
- Michael, ja też jestem winna, mogłam ci od razu powiedzieć o tym wszystkim.
- Powiedz mi jeszcze, ty na prawdę chciałaś, aby to dziecko żyło.
- Tak, nie pragnęłam nic innego niż jego lub jej. Ci ludzie, którzy się przyczynili do usunięcia mojej ciąży, tak na prawdę usunęli wraz z nim pewną część mnie. - Na policzku mojej dziewczyny pojawiła się łza.
- Nie powinienem mówić,że zabiłaś swoje dziecko. - Scarlett przytuliła się do mnie.
- Nie mów tego więcej.
- Czy Stevens robił ci coś w pracy? Próbował cię kiedyś indziej jeszcze wykorzystać?
- Tak. Pamiętasz gdy płakałam na tym przyjęciu?
- Tak.
- On mnie zaciągnął wtedy do swojego gabinetu pod pretekstem rozmowy, udało mi się wtedy uwolnić. Od tamtego czasu zaczął się koszmar w mojej pracy. Ciągłe upokarzanie na oczach innych, komentowanie wszystkiego co robiłam. Krzyki i wrzaski kierowane w kierunku mojej osoby. Musiałam zostać na nadgodzinach, bo on sobie tego życzył. Nie mogłam nawet do ciebie zadzwonić, bo mi groził,że jak tylko zobaczy przy mnie komórkę, to mnie zwolni od razu z pracy. - Słowa mojej ukochanie były straszne. Byłem w szoku, nie wiedziałem nic kompletnie o tym co się dzieje w pracy mojej dziewczyny.
- Mogłaś m wcześniej powiedzieć o tym, nie pozwolił bym na to, aby on ci dalej robił krzywdę.
- Mogłam, ale nie miałam odwagi. Nie wyobrażam sobie tego co by się stało, jakbyś nie wszedł dzisiaj do tego gabinetu.
- Już dobrze, nie pozwolę na to, aby ktoś zrobił ci krzywdę.
- Jesteś kochany.
-Obiecaj mi coś. Gdy będziesz miała problem powiedz mi o tym.
- Już Cię nigdy nie okłamie.
- No ja mam nadzieję. - Przybliżyłem swoją twarz do twarzy mojej ukochanej, po czym nasze wargi złączyły się w pocałunku. Scarlett odwzajemniała pocałunki. Po chwili usłyszeliśmy głos Paris, który przerwał nasz pocałunek.
- O fuuu, czemu wy się całujecie? - Oderwałem się od Scarlett.
- Paris już kiedyś ci tłumaczyłem że pocałunki to okazywanie miłości.
- A dlaczego ty mnie tak nie całujesz,
- bo ty jesteś moją córką i mi nie wypada.
-A Scarlett możesz.
- No tak, bo my to jesteśmy parą.
- Też będę miała kiedyś chłopaka?
- Zależy słonko jak pokierujesz swoim życiem. - Powiedziała Scarlett.
- A te panie z gazetki kolorowej, która jest w szafce pod telewizorem.
- Jakie panie?
- Te co nie mają żadnych ubranek. - Małej chodziło o "Playboya" nie mogłem powstrzymać śmiechu, podczas gdy Scarlett patrzyła na moją córkę z niedowierzaniem. Będę musiał przenieść moją gazetkę w jakieś inne miejsce, aby Paris jej nie znalazła.  Nie chcę,żeby moja córka, moja latorość wyrosła na jakiegoś zboczeńca. Bo nie jest normalnie, aby 4 letnie dziecko oglądało pismo dla dorosłych panów.Jestem najbardziej zadowolony z tego,że wyjaśniłem sobie sprawy z Scarlett. Nie mógł bym przecież żyć, bez mojej ukochanej. Teraz tylko się liczy, ja i Paris. Te dwie kobiety są wszystkim co mam w życiu, oprócz muzyki. Moje życie nie było by pełne bez nich.
************
I jak emocje po przeczytaniu? Liczę na wasze komy, bo bardzo mnie cieszą zawsze jak je czytam. Pozdrawiam <3

wtorek, 7 lutego 2017

She's Out Of My Life - Rozdział 22

Cześć Kochani!
Wracam do was z nowym rozdziałem. Zakupiłam dzisiaj "Dangerous", ale nie w takim normalnym sklepie. Tylko w biedrze do kupienia jest ponownie "Off the Wall", byłam w nie małym szoku gdy zobaczyłam okładkę "Dangerous" zastanawiałam się nawet co ostatnio piłam i czy nie mam omamów? Obydwa albumy są po 19,99. Promocja trwa do 19 lutego, więc jak ktoś nie ma, to ma okazję do uzupełnienia swojej kolekcji. A co rozdziału jestem zadowolona tak pół na pół, ale to nie mi nie oceniać, tylko wam. Tak więc zapraszam do przeczytania i skomentowania. Bo one tyle szczęścia dają i weny :).





**********
3 tygodnie później.
Dzisiaj nareszcie się przeprowadzę do Neverland. Michael sugerował, abym na dzisiaj wolne w
pracy, ale ja nie  chcę. Za bardzo bałabym się reakcji mojego szefa, on nie daję mi normalne żyć w pracy. Zwolniłam bym się już dawno, ale nie chcę, być utrzymanką Michaela później. Tak więc musiałam dzisiaj pół dnia siedzieć w robocie, a pół dnia wynosić pudła z mojego sprzedanego już mieszkania. Wstałam rano jako pierwsza. Obok mnie leżał Michael jego klatka piersiowa podnosiła się i opadała. Przytuliłam się raz jeszcze do mojego chłopaka. Ten pocałował mnie w skroń.
- Wiem, że już nie śpisz.
- Spostrzegawcza jesteś.
- I to bardzo. Zawieź mnie pod firmę.
- Nie  chce mi się.
- Misie to są w lesie. Wiesz, że ja przecież auto mam u mechanika.
- Scar,  a może cię zawieźć Bill.
- No dobrze, ty leniu śmierdzący.
- Tylko nie leniu.
- A jak inaczej to nazwiesz?
- Odpoczynek dłuższy.
- Tak już ci wierzę, a może ci jeszcze jakieś zimne piwko przynieść.
- A bardzo chętnie.
- A zasadził ci ktoś kiedyś kopa w coś??
- Chcesz mnie bić?
- Zastanowię się, ale wiedz,że dyscyplina musi być. - Zeszłam z łóżka i udałam się do szafy, aby wyciągnąć jakieś ubrania. Obserwowałam mojego chłopaka kątem oka i widziałam, że wzrok swój miał wlepiony w mój tyłek. Erotoman jeden.
- Jeżeli myślisz, że ja nie widzę w co ty się patrzysz to jesteś w błędzie.
- Co ja ci robię złego?
- Dekoncentrujesz mnie.
- Przepraszam, ale to nie moja wina, że mam się na co gały wywalać.
- To przestań. - Ten zaczął się śmiać. Ja poszłam do łazienki, aby się przebrać i zrobić makijaż. Gdy wróciłam zastałam Michaela, który leżał nadal w łóżku. Usiadłam koło niego.
- Nie jedziesz dzisiaj do studia? - Zaczęłam się bawić jego włosami.
- Dzisiaj mam wolne.
- Przyjedziesz potem po mnie.
- Jasne.
- Jesteś taki kochany.
- A ty taka piękna. - Zbliżyłam się do Michaela, który połączył nasze wargi w bardzo długim pocałunku. Odwzajemniłam jego pocałunek.
- Już muszę iść. -Spojrzałam na zegarek, który pokazywał godzinę 7:25.
- Dobrze. Na razie.
- Będę o tobie myśleć w każdej minucie. Pa. - Wyszłam przed dom, gdzie czekał już na mnie szef ochrony Michaela. W ciągu następnych 25 minut byłam już pod moim biurem. Bill pomógł mi wyjść z auta. Weszłam do budynku i wjechałam windą na 8 piętro. Po chwili znalazłam się w moim biurze, gdzie już były Alice i Megan. Szef zatrudnił ją bez żadnych kwalifikacji,razem z Alice podejrzewałyśmy,że Megan z nami pracowała,ponieważ była kochanką szefa. Nie polubiłam jej była nie miła. Często na naszych oczach flirtowała z prezesem.
-Dzień dobry. - Powiedziałam.
- Cześć. - Powiedziała Alice. Megan nie przepadała chyba za mną, zmierzyła mnie wzrokiem jakbym wyszła z jakiegoś domu wariatów. Usiadłam na swoim stanowisku. Za chwilę miał przyjść szef, miałam robić jakiś projekt  na budżet dla jednego z klientów. Nareszcie, po prostu czekałam na zlecenie, koniec z pieczątek i innego kserowania. Miałam bardzo dobry humor, wzięłam do rąk jakiś tabloid przyniesiony przez Alice. O dziwo nie pisali o mnie i Michaelu,a to ci dopiero numer. Nie zauważyłam jak prezes wszedł do biura. Zacharczał gdy zobaczył jak czytam gazetę.
- Czy ja tobie Scarlett przypadkiem nie przeszkadzam?
- Przepraszam najmocniej.
- Jednak to Megan zrobi ten projekt dla naszego klienta. - Zamurowało mnie to ja miałam to zrobić. Megan najwidoczniej przez łóżko załatwiła to sobie. Ten wredny dziadu narobił mi nadziei, a teraz on mi gada, że nie zrobię tego. Co on sobie wyobraża?
- Słucham?! Przecież to miał być mój projekt.
- Megan ma lepsze predyspozycje do zrobienia tego projektu. Ty za to zajmiesz się dzisiaj kserowaniem i zrobieniem pieczątek na 2000 kartkach.
- To za dużo.
- Mnie to nie interesuje do godziny 14 ma to być zdobione. - Prezes wychodził z biura.
- Stary piernik. - Powiedziałam pod nosem.
- Scarlett mówiłaś coś?
- Nie.
- Mam cię na oku. - Wyszedł z pomieszczenia. Widziałam, że Megan miała uśmiech na twarzy z powodu tego, że nie zrobię projektu.
- I z czego się cieszysz? - Zapytałam.
- Ja to zrobię, i będę jeszcze lepsza.
- Ostatni będą pierwszymi. - Nie chciałam kontynuować rozmowy z osobą której poziom inteligenci jest poniżej zera. Wzięłam się za robotę, którą zlecił mi prezes. Zaczęłam kserować, gdy byłam już przy 500 kserowanej kartce zabrakło tuszu w kserze. Po prostu super. Musiałam zjechać windą na dół do recepcji po kilka pojemników na zapas. Gdy wróciłam z nimi próbowałam jeden z nich włożyć do maszyny. Jednak nie szło po mojej myśli, już kilkanaście minut męczyłam się z tuszem.
- Cholera jasna. - Pojemnik się uszkodził i cała ciecz z niego na moje dłonie. Miałam dość, postanowiłam poszukać kogoś,żeby wpakował ten tusz. Zauważyłam Alice, podeszłam do niej.
- Hahha, co ty zrobiłaś,że ręce masz takie brudne. - Śmiała się z moich "kolorów" na dłoniach.
- Tusz mi się wylał i to nie jest wcale śmieszne.
- Śmieszne, ale zależy dla kogo.
- Pomożesz mi włożyć tusz do ksera?
- Jasne. - Podeszłyśmy do pudła, Alice jednym małym ruchem zamieściła pojemnik we wnętrzu. Zrobiła to w kilka sekund przy czym mi to by zajęło z kilkanaście minut. Wróciłam do kserowania. Około 6 godzin zajęło mi drukowanie. Jeszcze zostało pieczątkowanie, na pewno nie skończę tego tak szybko. Zabrałam się do robienia pieczątek. Na zegarze wybiła godzina 14, a pieczęci widniały tylko na 1000 kartek. Postanowiłam odnieść moją niedokończoną pracę do prezesa. Miałam na uwadze to,że mogę za to zostać wyzwana. Podeszłam do okna i zobaczyłam BMW Michaela. Wyszłam z mojego biura i udałam się do gabinetu szefa, byłam lekko wystraszona tam wchodząc.
- Szefie, bo ja tylko zapieczątkowałam tylko 1000 kartek, na drugie 1000 mi nie starczyło czasu.
- Ale mnie to nie interesuje, wracasz natychmiast do biura.
- Ale ktoś na mnie czeka.Mogę chociaż zadzwonić, żeby się nie denerwował.
- Nie, masz zakaz używania telefonu.
- Powinnam iść do domu już.
- To ja tu rządzę i mówię, kiedy ktoś może iść do domu, a kiedy może nie iść. Jasne?
- Jasne. - Udałam się do mojego biura. Miałam jechać z Michaelem do mojego mieszkania i wynosić z niego pudła z rzeczami. Sprzedałam je, aby być bliżej Michaela i ci najważniejsze Paris. Mój chłopak będzie chyba zły, że nie wyszłam o tej godzinie o której miałam wyjść, ale niestety taki prezes ma taki kaprys. W błyskawicznym tempie wzięłam się za moją pracę, chciałam jak najszybciej wyjść z tego budynku. W ciągu półtorej godziny skończyłam stemplowanie papierów. Spięłam je za pomocą kilkudziesięciu spinaczy kartki w kilka kupek. Udałam się ponownie do gabinetu prezesa, tym razem z wszystkimi zapieczątkownymi  kartkami. Szłam szybkim tempem przez korytarz, miałam głowę w chmurach,wpadłam na kogoś przez co zaliczyłam bliskie spotkanie z ziemią.
**********
Miłość to uczucia,bez nich miłość nie jest pełna. Bez uczuć, zaufania i prawdy ludzie w związku
tylko się oszukują nawzajem. Możesz mieć świadomość że jest dobrze z tobą i osobą którą kochasz nad życie, a tak na prawdę możesz być zupełnie inaczej. Widziałem, że Scarlett ostatnimi czasy dzieję się coś złego, ale ona nie chcę mi tego powiedzieć. Czy ja przez to co ukrywa mógł bym się poczuć zraniony i znienawidzić ją? Może to sprawa związana z pracą. Naprawdę nie wiem, ale jeżeli ktoś tam jej coś robi złego to zabiję własnymi rękami. Moja ukochana pojechała z Billem do firmy, ja miałem dzisiaj dzień wolny, ponieważ Quincy się rozchorował. Chciałem jeszcze przez chwilę pospać ostatnio bardzo późno kładę się do łóżka, muszę ćwiczyć choreografię do "Leave me Alone".Zamknąłem więc oczy i spałem sobie w najlepsze spałem. Dopóki do mojej sypialni nie wkroczyła Janet.
- Budzimy się. - Jan podeszła do okna i odsłoniła zasłony. Następnie znalazła się przy mnie i poklepała mnie po plecach.
- Donkey zostaw mnie w spokoju.
- Michael jest  prawie środek dnia.
- A ja prowadzę nocny tryb życia.
- No i masz problem, noc jest od spania. Wstawaj natychmiast.
- Która godzina?
- Jest 11.
- To chyba pora wstawać.
- Jak wam się toczy życie?
- Normalnie, a co u Ciebie?
- Ale mi odpowiedź.
- Podjęłaś decyzję w sprawie ciąży? Urodzisz?
- Tak. Nie usunę tego dziecka, to nie jego wina, że będzie miało takiego ojca.
- No i dobrze. Wiesz co przyglądam się ostatnio Scarlett i martwię się o nią. Gdy powiedziałaś o aborcji to ona zaczęła się jakoś bardzo dziwnie zachowywać. Chciałem z nią porozmawiać, ale ona nie chcę. Może ty coś wiesz, przecież się przyjaźnicie.
- Tak, ale ja nie wiem nic. Scarlett mi nic nie mówiła. Porozmawiaj z nią, wyduś z niej to.
- A co jak to jest coś co może mnie zaboleć.
- Braciszku, czasem prawda bardziej boli od kłamstwa.
- Porozmawiam z nią. Co robi Paris?
- Ogląda w swoim pokoju kucyki.
- To idź do niej, zaraz przyjdę jak się tylko przebiorę.
- Jasne. - Moja siostra opuściła moją sypialnie. Ja z szafy zabrałem czerwoną koszulę, czarne spodnie z za krótkimi nogawkami, białe skarpetki oraz oczywiście czarne mokasyny. Często się tak ubierałem, ponieważ gdyby ktoś z prasy zrobił mi zdjęcie i by się ukazało w jakiejś gazecie i za kolejny tydzień znów by mi zrobili zdjęcie ktoś by mógł pomyśleć, że fotografia jest z tamtego tygodnia. Przebrałem się i wyszedłem do mojej siostry i córki.
- Już wstałeś tatusiu. - Moja córka przytuliła się do mnie.
- Jak widać słoneczko.
- Oglądniesz ze mną i ciocią Jan "My little pony"?
- Paris one są straszne.
- Bo będę płakać.
- Dobrze, a mogę mieć zamknięte oczka?
- Tak. - Usiadłem na kanapie, Paris włączyła tą straszną bajkę o kucykach, ja zawsze się ich bałem, dlatego siedziałem skulony na tej kanapie z poduszką w ręką.
- Idę do łazienki zaraz wracam.-  Naprawdę nie miałem zamiaru wracać tam dopóki się bajka nie skończy. Po jakiś 20 minutach do drewnianych drzwi zapukała moja siostra.
- Michael żyjesz tam?
- Umarłem, trumnę kupuj. - odpowiedziałem. Ta zaczęła się śmiać.
- Wychodzisz z stamtąd?
- A bajka się już skończyła?
- Nie.
- No to nie wyjdę.
- Mam cię siłą wyciągnąć z tego kibla?
- Tylko spróbuj.
- Spróbuje, ale zapewniam,że będzie boleć. - Ja rozumiem,że u Janet buzują hormony, ale żeby bić ludzi, toż to nie do pojęcia. Wyszedłem z pomieszczenia.
- Grzeczny chłopiec. - Powiedziała moja siostra.
- Nie grzeczna dziewczynka,żeby chciała brata bić.
- Udam,że tego nie słyszałam.
- Aparat na uszy sobie spraw Donkey.
- Applehead nie denerwuj mnie. - Wróciliśmy do salonu do Paris, gdzie ta siedziała na mojej kanapie.
-Gdzie byłeś? - Zapytała mnie moja córka.
- W łazience.
- A dlaczego tak długo?
- Bo tak. - Paris zeszła z kanapy i chciała wyjść przez taras na pewno do wesołego miasteczka.
-Gdzie idziesz?
- Mogę iść na trampoline?
- Tak, tylko na obiad przyjdź za chwilę.
- Dobrze. - Młoda wyszła na dwór. Razem z Janet zostałem sam w salonie.
- Janet...
- Słucham?
- Zaopiekowałaś byś się dzisiaj Paris,bo ja i Scarlett musimy gdzieś wyskoczyć.
- Jeżeli chcesz z nią numerek, to mogę wyprowadzić Paris i sypialnia wasza. - Janet zaczęła się śmiać.
-Nie o to mi chodzi.
- No to o co?
- Scarlett sprzedała mieszkanie i resztę rzeczy musimy z stamtąd przywieźć. Ja nie mam z kim dziecka zostawić.
-Jasne, zaopiekuję się młodą. Tylko nie wywińcie niczego w tym pustym mieszkaniu.
- Postaram się. - Zaczęliśmy się oboje głośno spać, w całym domu było chyba słychać naszą dwójkę. Aż normalnie pani Lena przyszła prosić nas o ciszę.
- Idę do młodej, bo po tym co ostatnio się stało u rodziców wolę mieć małą na oku.
- Jesteś dobrym ojcem, to nie była twoja wina.
- A właśnie, że moja mogłem lepiej jej pilnować, nie pozwolić na to aby zabrała do dłoni te mrówki.
- Ale nic się jej nie stało i to jest najważniejsze.
- Na całe szczęście.
- A tak w ogóle co tam u mojej byłem szwagierki od 7 boleści odzywa się chociaż do ciebie.
- Chcę mi odebrać małą.
- Ale ty jej nie oddasz.
- No co ty? Prędzej bym oddał duszę szatanowi.
- Mówiła coś jeszcze?
- Powiedziała że nie jestem biologicznym ojcem Paris i ona mi to udowodni.
- Jak nie jesteś? Kto jej zmieniał pieluchy? Wstawał kiedy miała kolki? Nauczył mówić i chodzić? Jakoś nie przypominam sobie jej jako by ingerowała w rozwój Paris.
-Tak, ale co mi po tym jak się okaże, że mała jest owocem romansu swojej matki i nie jest moja?
- Michael ty jesteś jej ojcem, nawet jeśli nie jesteś biologicznym, to ty jesteś jej ojcem.
- Ale... - Nie skończyłem, ponieważ Janet weszła mi w zdanie.
- Nie ma żadnego ale. Do kogo ona się zwraca tato?
- Do mnie.
- No właśnie.
- Idę do małej idziesz ze mną?
- Jasne. - wyszliśmy przez taras w poszukiwaniu mojego dziecka. Po chwili zobaczyliśmy Paris która skakała na trampolinie. Wskoczyłem do niej,czułem się jak ptak, który frunie, ale prosto na moje
dziecko. Krzyknąłem, Janet się z nas śmiała.
- A tobie tam nie za wesoło?
- Bardzo.
- Czekaj tylko zejdę.
- To może ja się gdzieś schowam.
- Nie musisz, wszędzie cię znajdę.
- Mam się bać?
- Nie inaczej.
- Paris idziemy do domu bo pani Lena czeka na ciebie z obiadem.
- Dobrze tatusiu. - Zeszliśmy z trampoliny i skierowaliśmy do domu. Pilnowałem, aby Paris zjadła cały posiłek przygotowany przez panią Lenę. Na zegarze wybiła godzina 13, chciałem już wyjechać po Scarlett.
- Paris, zostaniesz z ciocią Janet, ja teraz jadę po Scarlett wrócę za kilka godzin.
- Dobrze tatusiu.
- Tylko domu nie spalcie.
- O to się martw. -odezwała się Janet.
- No nie wiem boję się was dwie zostawić same.
-Michael jak nic nie zrobimy będzie dobrze.
- Ok ja już zmykam. Na razie
- Papa tatusiu.
- Do zobaczenia. - Wyszedłem z domu i wsiadłem do mojego Ferrari. Odpaliłem silnik i wyruszyłem w trasę. W ciągu następnych 45 minut byłem pod firmą Scarlett. Na zegarku w moim samochodzie wybiła godzina 14. czekałem jak tylko zjawi się Scarlett. Widziałem Alice, która opuszcza biuro, ale nie było z nią Scarlett, wydało mi się to dziwne. Czekałem jeszcze 5 minut, ale po mojej dziewczynie nie było śladu. Wyjąłem telefon i wybrałem numer do Scar, jednak zero odzewy. Dzwoniłem jeszcze kilka razy, ale moja ukochana nie odbierała, denerwowałem się. Co jeśli stało się jej coś złego? Tak minęło półtorej godziny, a Scarlett nadal nie było. Ktoś inny na moim miejscu by już dawno odjechał. Jednak ja zostałem. Stwierdziłem iż najlepiej będzie wejść do firmy u sprawdzić czy wszystko w porządku. Założyłem okulary przeciwsłoneczne i wyszedłem z samochodu. Wjechałem na ósme piętro, na te w którym jest biuro Scarlett. Wyszedłem z windy na korytarz. Nagle ktoś na mnie wpadł, nie był to nikt inny jak Scarlett. Kartki które miała w dłoniach rozsypały się i porozsypywały się na podłodze.
- Jak chodzisz? - Nawet nie zwróciła na mnie uwagi.
- Może pomogę. - Scarlett odwróciła głowę, była w szoku widząc mnie.
- Michael, co ty tu robisz?
- Zmartwiłem się, więc postanowiłem zobaczyć co się dzieje,dlaczego nie przyszłaś?
- musiałam dokończyć pracę.
- Mogłaś zadzwonić, myślałem, że ci się coś stało.
- Przepraszam, nie miałam kiedy.
- Ale następnym razem powiedz zostajesz na nadgodzinach.
- Teraz pomóż mi głupku te papiery podpodnosić.
- A magiczne słowo?
- Proszę.
- Teraz lepiej. - Pomogłem Scarlett podnieść papiery, które ta odniosła do gabinetu mojego szefa. Ja zostałem na korytarzu. Widziałem jak wychodziła przybita, musiał on jej pewnie coś powiedzieć. Razem wyszliśmy z firmy Scarlett i skierowaliśmy się do samochodu.
- To teraz do mojego mieszkania. - Powiedziała Scarlett.
- No wiesz ja bym wolał spędzić inaczej czas.
- Michael, ale ja muszę wynieść moje rzeczy. Nikt inny za mnie tego nie zrobi.
- Mogłem wysłać Billa.
- Michael jesteś mężczyzną i pomożesz mi jako kobiecie w ciężkiej pracy.
- No już jadę i pędzę.
- Optymizmu trochę. - Powiedziała Scarlett. Ruszyłem spod budynku i w ciągu pół godziny byłem już pod blokiem Scarlett.
***********
Przeprowadzki. Najbardziej z nienawidzona czynność przez wielu. Łatwo się jest wyprowadzić, ale
ta myśl kiedy musisz przyjechać następnego dnia i wynieść wszystkie rzeczy, nie pozostawiając nic po sobie w tamtym miejscu. Dzisiejszy dzień przechodzi do historii jako ten w którym opuszczam moje pierwsze mieszkanie. Pamiętam jak pierwszy raz do niego weszłam, strasznie mi się ono spodobało. Wiele miesięcy ciężko pracowałam dorywczo, aby uzbierać na nie. Od cioci Mayi musiałam pożyczyć jeszcze pieniądze, aby stać mnie było na nie. Teraz opuszczam je, ciężko mi się pogodzić z tą myślą, że najprawdopodobniej już nigdy nie będzie dane wejść ponownie do mojego mieszkania. Razem z Michaelem od 2 godzin pakowaliśmy i wynosiliśmy rzeczy z mojego mieszkania. Zostało jeszcze z kilka pudeł, mój chłopak zaczął marudzić.
- Scarl, mówiłem Ci że lepiej będzie jak kogoś wyślemy.
- Michael nie marudź, jeszcze tylko kilka pudeł.
- Nie marudzę.
- To gwiazdorzysz. Tylko ci snickersa dać.
- Od razu, ale ja bym wolał teraz inaczej spędzać ten czas z Tobą.- Michael chwycił w dłonie gitarę mojego tragicznie zmarłego ojca.
- Tylko nie zepsuł, ten instrument ma dla mnie szczególną wartość.
- Spokojnie, jest ona w dobrych rękach.
- Nie była bym tego taka pewna.
- A jak przerwę jedną ze strun?
- To cię wtedy zabije.
- Tak, a co Paris powiesz jak będzie pytać gdzie jej ojciec się podziewa?
- Powiem,że zabujałeś się w sklepiku na koniku i prędko z niego nie wrócisz.
-A co zrobisz z ciałem?
- Nie opodal jest plac zabaw, po ciemku wykopie się dziurę w piaskownicy i cię tam wpakuje.
- Następnego dnia dzieci wykopią nieboszczyka Michaela Jacksona.
- Thriller im wtedy zrobię.
- Chyba te dzieci na zawały serca narazisz.
- Może, ale będzie śmiesznie.
- Gdzie postawimy moją gitarę?
- Nie wiem, teraz to ty będziesz panią domu w Neverland.
- Chciałam bym ją postawić w naszej sypialni.
- W sypialni, nie wiem czy to jest pomysł.
-Dlaczego?
- Tam już jest tłoczno, a z gitarą to dopiero.
- To  sugerujesz,że gdzie ja mam ją powiesić?
- W salonie może na ścianie.
- To nie takie złe rozwiązanie. - Przytuliłam się do Michaela. Ten po chwili złączył nasze usta w pocałunku. Przez chwilę tak trwaliśmy,gdy nareszcie odczepiłam od Michaela wróciliśmy do pracy. Biegaliśmy z.góry na dół z tymi pudłami. Jak jakieś małpi. Po skończonej pracy, musieliśmy opuścić mieszkanie. Było zupełnie pusto, same ściany, ponieważ moje meble zostały już kilka dni wcześniej zawiezione do Neverland. Czułam się spełniona gdy słyszałam jak ostatni raz zamykam zamek w drzwiach. Popatrzyłam jeszcze przez chwile na blok w którym mieszkałam przez 5 lat swojego krótkiego życia. Matko ile z nim wspomnień związanych, ale niestety, wszystko co dobre zawsze musi się skończyć. Wsiadłam ponownie do samochodu, Michael zadzwonił do Billa, aby z kilkoma osobami czekał nas przyjazd. Było tego na prawdę dużo. Droga do posiadłości Michaela zajęła nam 25 minut. Po podjechaniu pod dom, wyznaczone osoby zajęły się już pudełkami z moimi najcenniejszymi rzeczami, które zostały z mojego mieszkania. Na niebie zbierały się czarne chmury, zapowiadało się na potężną burze. Bałam się burz, od nie pamiętnych, gdy byłam mała zawsze myślałam,że burze są wynikiem tego iż pan Bóg się złości,że człowiek na tych ludzi,którzy robią coś złego. Zawsze gdy byłam w domu dziecka, chowałam się pod moim łóżkiem licząc,że jeśli się schowam to ta anomalia pogodowa szybko minie. Ciocia nie raz opowiadała mi,że to tak nie działa, ale ja ciągle wierzyłam w swoje przekonania iż tak jest. Poczułam pojedyncze krople na swojej twarzy. Razem z Michaelem weszliśmy do domu gdzie czekały już na nas Paris.Jan musiała jechać wcześniej, bo była umówiona na spotkanie z wytwórnią. Właśnie Janet, byłam bardzo ciekaw, co z jej ciążą?
- Tatuś, Scarlett. - Mała przybiegła do nas i każdego z nas przytuliła.
- Co robiłaś z ciocią Jan, kiedy nas nie było? - Zapytał mój ukochany.
- Byłyśmy w zoo, później w wesołym miasteczku, a na koniec ciocia pokazała mi jak tańczy się do "Nasty".
- Fajnie. Widzę,że tancerka z ciebie wyrośnie.
- Tak, będę z tobą tatusiu tańczyć na scene.
- Oczywiście, ale jak będziesz duża.
- Nauczysz mnie Moonwalka?
- Tak myszko, ale później.
- Dobrze. - Mała podeszła do mnie.
- Scarlett?
- Co kochanie?
- A ty będziesz tutaj mieszkać ze mną i tatusiem?
- Tak.
- Ale fajnie, będziemy się bawić lalkami, rysować i robić wiele innych rzeczy.
- Tak słońce. - Usłyszeliśmy pierwszy grzmot, to już było pewne burza się zbliżała. Po chwili na dworze powstała ściana deszczu.
- Paris idziemy robić bitą śmietanę? - Widziałam podejrzany uśmiech na twarzy, jakby coś planował. - Idę się przebrać. - Poszłam do sypialni, na dnie szafy znalazłam jakiś dres, który założyłam. Położyłam się na łóżko, byłam strasznie zmęczona tym dniem, prawie 8 godzin w biurze i 3 godziny spędzone na wynoszeniu pudeł z mojego mieszkania dawały teraz o sobie znać. Przeleżałam tak kilka minut, wstałam przecież Michael i Paris czekali na mnie. Wyszłam z sypialni już na schodach było słychać śmiechy dochodzące z kuchni. Weszłam do pomieszczenia, zobaczyłam Michaela z mikserem, wyglądał przezabawnie.
- Co się tu dzieję? - Spytałam.
- Od 10 minut śmietany nie mogę ubić.
- Jakiej śmietany?
- W proszku.
- A w sprayu nie ma.
- Skończyła się.
- Pokaż mi to. - Podeszłam i spróbowałam cieczy, było to same mleko.
- Michael przez 10 minut mleko ubijałeś.
- Paris, mówiłaś,że wsypałaś proszek.
- Nic takiego nie mówiłam.
- Dawaj mi to, ja sama ubije tą śmietanę. - Zabrałam Michaelowi z dłoni mikser, wsypałam śmietanę w proszku do plastikowej salaterki i 5 minut później Paris i Michael mieli swoją śmietanę. Nagle nie wiem skąd Michael wyciągnął śmietanę w sprayu i we mnie nią wycelował. Byłam cała w białej mazi. Młoda i mój chłopak nie mogli wytrzymać ze śmiechu.
- Mówiłeś,że nie ma bitej śmietany w sprayu.
- Kłamałem. - Uśmiechnął się szeroko i poruszał brwiami.
- O ty oszuście.
- Kto to oszukuję?
- Tak. Bardzo śmieszne. - Powiedziałam nie zadowolona.
- Zależy dla kogo? - O nie on się tak ze mną bawić nie będzie, pomyślałam. Wzięłam w dłonie plastikową miskę i jej zawartość wylałam na głowę Michaela.
- A to za co?
- Zemsta jest słodka drogi koleżką.
- Dlaczego ja?
- Nie wiem los tak chciał.
- Teraz będę musiał się włosy umyć.
- Niestety. - Minęły 2 i pół godziny, zbliżała się powoli godzina 21, pomogłam Michaelowi umyć Paris i położyć do łóżeczka. Wyglądała jak dar boży gdy tak spała. Nikt nie miał prawa przeszkodzić jej w śnie. Razem z Michaelem poszliśmy do naszej sypialni. Michael położył się na naszym łóżku. Weszłam na niego i wisiałam nad nim. Wbiłam się nachalnie i jednocześnie namiętnie w jego usta.Mój chłopak odwzajemniał moje pocałunki z jeszcze większą dawką miłości. Obalił mnie na plecy, teraz to on wisiał nad mną. Wplotłam palce w jego wilgotne loki. Zaczął całować moją szyję, czułam się cudownie gdy tak robił.
- Scarlett....martwię się...o ciebie. - Mówił po przez pocałunki. Zszedł ze mnie, ja usiadłam na łóżku.
- Dlaczego?
- Widzę,że jesteś jakaś inna od czasu kiedy Jan powiedziała o aborcji.
- Michael ja nie chcę o tym rozmawiać. - Ten temat już dawno był zakończony, nie chciałam go w nieskończenie drążyć.
- Scarlett ciągle nie chcesz o tym rozmawiać, albo mówisz,że kiedy indziej o tym porozmawiamy.
- Nie zrozumiesz.
- Jesteśmy w związku powinnaś mi mówić, o wszystkim co cię boli na sumieniu.
- Ja wiem, ale nie chciałbyś znać prawdy.
- Dlaczego?
- Bo ona jest straszna.
- Czy ty byłaś w ciąży?
- Tak.
- Co się stało z tym dzieckiem? Oddałaś je? Jakiej było płci? Ile ma lat?
- Tego dziecka nie, ono nie żyję. - W moich oczach nazbierało się morze łez.
- Ile miało lat?
- Ono w ogóle się nie urodziło?
- Słucham? - Michael był najwyraźniej szokowany tym co właśnie usłyszał. Straszne się bałam tego dnia, kiedy prawda wyjdzie na jaw. Niestety on nadszedł dzisiaj, mogłam zapłacić za to najwyższą cenę.
************
Czy jeśli coś lub ktoś zrobił ci coś dawno temu i ty o tym nikomu nie powiesz, czy to jest sprawiedliwe dla osób pośród których  żyjesz? Oniemiałem gdy Scar mi oznajmiła,że była w ciąży, a jej dziecko umarło. Czułem się jakby ktoś mi wylał na głowę kubeł zimnej wody. Nie rozumiałem niczego w tamtym momencie.
- Moje dziecko nie przyszło w ogóle na świat. - Powiedziała ze smutkiem w głosie Scarlett.
- Poroniłaś?
- Nie, pewni ludzie je zabili bez mojej zgody.
- Opowiedz mi o tym.
- To się działo gdy miałam 14 lat i mieszkałam w domu dziecka. Mark Karpynsky był jednym z wychowawców w domu dziecka. Był 3 razy straszy od mnie, mógł być moim ojcem. Był dla mnie taki miły i życzliwy. Nie wiedziałam,że wtedy upatrzył mnie na swoją ofiarę. Pamiętam jak pewnego dnia podopieczni domu dziecka razem ze mną byli na basenie. Zostałam jako jedyna w szatni, pamiętam jak on tam przyszedł i włożył swoją łapę pod moją bluzkę. Szybko ja wyjęłam i jeszcze szybciej z stamtąd uciekłam. Wydało mi się to na prawdę dziwne, ponieważ to nie było normalne,żeby wychowawca mnie tam dotykał. Kilka dni później w domu dziecka była dyskoteka na którą nie poszłam, bo mnie głowa bolała. Zostałam sama w pokoju, nagle on przyszedł do mnie, był miły i powiedział co ze mną zrobi jeśli zgodzę mu się oddać. Ja natychmiast kazałam mu wyjść i zagroziłam,że o wszystkim powiem cioci. Ale on mnie nie posłuchał, złapał mnie mocno za nadgarstki i przywarł do ścian. Ja krzyczałam, ale muzyka zagłuszała moje krzyki. Nikt się nie zjawił, a on mnie zgwałcił. Kilka tygodni później czułam się źle, codziennie na rano miałam mdłości, męczyłam się częściej. Kupiłam w pobliskiej aptece kilka testów ciążowych i je wykonałam. Wszystkie były pozytywne, okazało się,że zaciążyłam. Powiedziałam następnego dnia o tym temu zboczeńcowi, wyparł się tego, nazwał mnie od puszczalskiej małej dziwki. Zostałam sama z tym. Po kilku dniach zdałam sobie sprawę z tego,że to nie moja wina i zostanę najlepszą matką na świecie. Pewnego dnia szłam z lekcji gry na gitarze, poszłam krótszą drogą aby być szybciej w domu. Ktoś za mną szedł, nagle mnie złapał, szarpałam się, ale nikt nie widział do twarzy mi przyłożył jakąś szmatkę nasączoną jakimiś ziołami przez które straciłam przytomność. Obudziłam się na jego rękach gdy było już po wszystkim. Lekarz, który wykonał aborcje zabił moją nadzieje, moje małe dzieciątko, które miało prawo żyć. Wróciłam bardzo późnym wieczorem. Dostałam karę dodatkową jeszcze za to. Następnego dnia na rano spakowałam kilka rzeczy, miałam iść do szkoły, ale poszłam na wagary. Ukrywałam się na opuszczonej działce przez prawię tydzień, dopóki mnie policja nie znalazła. Gdy wróciłam do domu dziecka miałam problemy psychiczne, popadłam w depresję i zaczęłam się ciąć. Chciałam zniknąć z tego świata i być tam w niebie z moim dzieckiem.- Byłem w szoku gdy usłyszałem te słowa. Moja ukochana dziewczyna padła ofiarą pedofila. Moje mięśnie się napięły. Nie zapanowałem nad swoimi emocjami.
- Zabiję tego dziada.
- Uspokój się możesz zajść najwyżej na cmentarz.
- Dlaczego?
- Bo on nie żyję, zginął w wypadku samochodowym w 1985 roku.
- Mogłaś mi wcześniej powiedzieć! - Warknąłem.
- Wiedziałam,że tak zareagujesz.
- A co mam powiedzieć, gdy okazuje się,że kobieta, którą kocham zabiła swoje dziecko! - Scarlett rozpłakała się na te słowa.
- Michael, ja chciałam, aby ono żyło!! - Scarlett położyła swoją dłoń na moim policzku ja go jednak odtrąciłem.
- Zostaw mnie w spokoju. - Wyszedłem z sypialni. Czułem się jakbym dostał znowu po ryju od losu, najpierw Caroline, potem Brooke, a teraz Scarlett. Dlaczego ja nie mogłem być w końcu szczęśliwy z kobietą, która nie ma nic do ukrycia. Poszedłem do pokoiku mojej córeczki, która przez naszą kłótnie się obudziła.
- Co się stało tatusiu,że na siebie krzyczeliście?
- Nic się nie stało. Śpij ładnie złotko.
- Dobrze tatusiu. - Usiadłem na fotelu znajdującym się w pokoju Paris. Miałem dość po tym czego się dowiedziałem o przeszłości Scarlett. Tak długo to przed mną ukrywała. Nie wiem czy kiedyś o tym zapomnę. Senność wzięła nad mną górę i zasnąłem w fotelu.
**********
Się porobiło. Pamiętacie może gdy w jednym z rozdziałów była mowa o śnie Scarlett? To właśnie tak trochę było odniesienie to tego co się stało gdy była nastolatką. Jak wasze wrażenia po przeczytaniu. Ja osobiście się popłakałam pisząc historię Scarlett. Możecie mnie pobić za to.
Teraz wyzwanie od Weci zadane mi na fejsie. Informuję iż śmierdzą mi stopy, lubię placki i po kryjomu kocham się w mojej koleżance z klasy. Oczywiście niech nikt tego nie bierze na serio bo to tylko żarty xD.