piątek, 23 grudnia 2016

She's Out Of My Life - Rozdział 18

Hejka :)
Przybywam do was na czas (co mnie bardzo dziwi). Myślałam,że się nie wyrobie, strasznie bolała mnie głowa podczas pisania, ale jakoś wyszło. Pomimo tego,że rozdział jest krótki mam nadzieje,że wam się spodoba. Bez zbędnego gadania zapraszam was  na nowy rozdział. Zapraszam anonimy do komentowania :)


***********
Gdy go widzę moje oczy się cieszy, gdy leży koło mnie czuję się jakbym miała tysiące motyli w brzuchu. Gdy mnie całuję czuję się jakby nic tylko to było dla mnie ważne. Obudziłam się rano, zobaczyłam pięknie Michaela,które wpatrywały się w mnie i jego piękny uśmiech.
- Dzień dobry kochanie. - pocałował mnie krótko.
- Cześć.
- Jak się spało?
- Źle, chyba wyrzucę to łóżko.
- Już się przyzwyczaiłaś do mojego łóżka w Neverland?
- Tak, one jest mięciutkie, a nie jak to. Się czuję jakbym spała na kamieniach.
- Nie marudź mi tak jest wygodnie. - Pocałował mnie w policzek.
- Która jest godzina ? - Michael wziął swój telefon do ręki i sprawdził.
- 7:30.
- Spóźnię się.
- Zawiozę cię tam.
- Jasne,ale to nie pierwszy raz jak się spóźnię. - Usiadłam na łóżku, Michael zaczął całować mnie po szyi.
- Ja spida włączę to w 2 minuty już w pracy będziesz.
- No i cię przymkną za to twoją jazdę.
- Ale jestem sławny i mogę sobie jeździć jak chcę.
- Co to ma znaczyć? Gwiazdor to też człowiek. - Michael coś tam jeszcze gadał osobie pod nosem,
ale ja go nie słuchałam. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej żółtą spódniczkę, jedną z moich koszul w kratkę czarną skórzaną kurtkę. Poszłam się przebrać do łazienki. Gdy wróciłam zobaczyłam Michaela który siedział n kanapie w salonie. Uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- Zostań ze mną. -Przytulił mnie.
- Nie mogę, muszę jechać.
- Kogo ja będę kochać ?
-Kotku wrócę do ciebie szybciej niż myślisz. - wzięłam jego twarz w i pocałowałam. Wyszliśmy z mojego mieszkania i skierowaliśmy się do auta mojego chłopaka, które stało zaparkowane na pobliskim parkingu. Wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy w kierunku firmy w której pracowałam. Miałam jeszcze 15 minut do rozpoczęcia pracy, liczyłam na to,że jeszcze zdążę,ale moje nadzieje rozwiał korek na który z Michaelem natrafiliśmy. Postaliśmy około 15 minut, zajęło jeszcze jakieś 5 minut nim dojechaliśmy na miejsce.
- Jedziesz do Paris ?
- Muszę jechać do studia, potem jadę do Paris.
- Nie boisz się,że paparazzi o twoi fani już tam na Ciebie czekają ?
- Ja tam nie jadę dla fanów, tylko dla mojego dziecka.
- No niby racja.
-Przyjechać potem po Ciebie?
- Nie musisz, sama trafię do mojego domu.
- A co jak ktoś cię zaczepi na ulicy?
- Nie jestem dzieckiem, poradzę sobie sama.
- Quincy mnie zabiję, jak nie przyjadę.
- A kto z Paris siedzi w szpitalu.
- Poprosiłem Janet, aby była przy nie ja pojadę do małej później.
- Potem może przyjadę do szpitala.
- Sama na piechotę?
- A jeśli nawet, to co?
- Nóżki cię będą potem boleć. - Michael położył na mojej nodze swoją dłoń.
- Wytrzymam.
- Dobrze, tylko potem nie marudź.
- Ja marudzę?
- Jak nikt inny.
- Przestań.
- Już idź,żebyś nie została wyzwana.
- Ok. - Złączyłam moje i Michaela usta w pocałunku. Wyszłam z auta i skierowałam się w stronę
drzwi. Zanim weszłam pomachałam i wysłałam pocałunek na pożegnanie w stronę auta Michaela. Weszłam do firmy, wjechałam na 8 piętro, wbiegłam do mojego biura, gdzie byli już Alice i mój szef, czułam,że czeka mnie nie przyjemna rozmowa.
- Dzień dobry.
- Nie wiem czy taki dobry.
- Przepraszam zaspałam.
- Ale mnie to nie interesuje. To już drugi raz w tym miesiącu kiedy się spóźniasz.
- Już więcej się to nie powtórzy, bo jeszcze raz i wylecisz z stąd w podskokach.
- Przepraszam jeszcze raz.
- Zamknij się i zrób mi kawę. - Zamurowało mnie gdy to usłyszałam,ja nie byłam zatrudniona jaką sekretarka.
- Ale ja nie jestem żadną sekretarką.
- Zamilcz, masz zrobić natychmiast mi tą kawę.
- A jak nie zrobię?
- Zrobisz i to ale już!!! - Krzyknął strasznie, zamarłam na chwilę, nikt nigdy tak na mnie nie krzyczał. Nazbierały mi się łzy w oczach,kilka spadło na moją twarz.
- Dalej, nie użalaj się nad sobą beksą i natychmiast do ekspresu.
- Oczywiście.
- Masz ją zanieść do sali spotkań w którym Za chwilę będzie spotkanie.
- Jasne. - Podeszłam do expressu i zaparzyłam kawę. Gdy już się  zaparzyła ciecz znajdująca się w nim, podeszłam do niego, strzęsły mi się ręce ze stresu, po tym wybuchu prezesa, myślałam wtedy, że jeszcze chwila aby mnie uderzył. Nalałam ostrożnie do kubków kawy i włożyłam na tackę, która stała obok i wyszłam z mojego biura. Skierowałam się w stronę tej sali o której mówił szef. Zapukałam liczyłam na to,że ktoś raczy mi otworzyć, ale się nie doczekałam. Zapukałam po raz drugi, tym razem jednak otworzyła jakaś gruba ryba. Wreszcie, już myślałam, że będę stała sobie jak głupia, aż sobie pójdę. Weszłam do pomieszcza, gdzie się znajdowało 5 mężczyzn.
- Ile można czekać za głupią kawą.
- Przepraszam najmocniej.
- Express nie jest niczego winny, winna jest osoba, która nim się obsługuje. - Położyłam taczkę na stole obok mojego szefa, który mnie klepnął na do widzenia. Zrobił to już drugi raz, co on sobie wyobraża? Gdybym była z nim na osobności, to już by dostał po tej swojej mordzie. Musiała się powstrzymać, aby nie zrobić mu wstydu.
- Proszę się powstrzymać. - powiedziałam.
- Ale co ja robię?
- Proszę mnie więcej nie klepać po tyłku, bo sobie nie życzę.
- Nie będziesz mu mówić co ja mam robić w swojej firmie. A teraz wypad mi stąd.
- Oczywiście szefie. - Wyszłam z pomieszczenia, żałowałam trochę,że go nie spoliczkowałam, może to by go nauczyło, aby nie zadzierać ze mną. Niedługo będę musiała chyba poszukać sobie nowej pracy, bo w takich warunkach i z takim szefem nie będzie pracować. Zastanawiam się czy nie złożyć już teraz wypowiedzenia i rzucić w twarz Stevensowi. Wróciłam do mojego biura, gdzie była Alice.
- Ale on mnie denerwuję.
- Jest okropny przez to jak ludzi traktuję. - odpowiedziała moja współpracownica.
- Niech już skończy, bo ktoś go w dupę kopnie.
- Oby szybko, poprzewraca się tam mu.
- Mam nadzieję, bo dłużej tutaj nie wytrzymam.
- Dlaczego on nie jest już taki miły dla ciebie?
- Pokłóciliśmy się na tym całym przyjęciu.
- Dlatego się obraził?
- Chyba, a niech się staruch obraża.
- Przejdzie mu.
- A jak nie to składam wypowiedzenie.
- I tak możliwe,że wszyscy stracą pracę.
- Coś się dzieje złego?
- On zadłużył firmę na kilka milionów, tylko gdy teraz podpiszemy umowę z twoim Michaelem, to wszystko może się wyprostować.
- Jaką znowu umowę?
- Na prawdę nie wiesz?
- Nic nie słyszałam.
- Otóż nasza firma ma pomóc twojemu chłopakowi w zorganizowaniu trasy koncertowej.
- Tak, to fajnie.
- Nawet nie wiesz jak.
- Kontrakt jest warty z kilko milionów, akurat by spłacić dług i wyjść z tych kredytów.
- Czyli chcecie by Michael was miał tak trochę spłacić.
-Tak.
- A nie sądzisz,że wykorzystanie Michaela dla celów finansowych jest tak trochę nie fair.
- No niby tak, ale to w końcu dla dobra naszej firmy.
- Ale mój chłopak nie jest żadną skarboną.
- A czy jak tak powiedziałam?
- Nie, ale tak pomyślałaś prawda.
- Scarlett, szefa opierdzielał nie mnie.
- Przepraszam, ty nie jesteś niczemu winna.
- A ty na mnie krzyczysz.
- Już nie będę.
- Oby. - Szef nie dał mi dzisiaj żadnych obowiązków więc musiałam nudzić się z kilka godzin. Przeszukałam całe biuro, wypiłam z trzy kawy, zbudowałam wierze z długopisów, ułożyłam kilka razy kostkę rubika. Gdy wreszcie zegar wybił godzinę 14 wyszłam z mojego biura. Nie chciałam iść do mojego domu, ponieważ bym się tam chyba zanudziła na śmierć. Postanowiłam się udać do szpitala w którym leżała Paris. Mogłam poprosić Michaela, aby przyjechał po mnie, ale nie chciałam niszczyć mu grafiku dnia. No cóż czekała mnie długa wyprawa przez miasto. Ruszyłam w kierunku szpitala, który znajdował się na końcu Los Angeles. Gdy przechodziłam koło kiosku doznałam szoku. Na prawie połowie gazet było moje zdjęcie i Michael jak się całujemy przed szpitalem. Zakupiłam jedną z gazet i zaczęłam czytać artykuł o nas.
"  Córka leży w szpitalu, a Jackson obściskuje się ze swoją kochanką
Od dawna już krążyły plotki o domniemanym związku piosenkarza Michaela Jacksona z Scarlett Swift, pracownicą jednej z większych firm marketingowych w Los Angeles, teraz jednak okazuję się to prawdą, oni mają romans. To najprawdopodobniej dla niej gwiazdor zostawił swoją byłą partnerkę aktorkę Brooke Shields. Zdjęcie otrzymaliśmy wczoraj od jednego z naszych czytelników, jest wykonane przed szpitalem w którym leży 4-letnia córka artysty Paris. Czy Jackson nie powinien być teraz przy swojej córce. Czy ten związek może się zakończyć rozstaniem jak inne związki artysty. Więcej informacji wkrótce. " - Nie no super teraz media się dowiedziały o moim związku. Teraz nie dadzą mi żyć, ale mogłam się tego spodziewać wiążąc się z gwiazdą popu. Schowałam gazetę do mojej torebki i ruszyłam w dalszą drogę. Po 40 minutach znalazłam się pod szpitalem, gdzie znajdowali się paparazzi i fani Michaela, którzy skandowali na cześć mojego chłopaka. Ruch na całej ulicy był przez to zablokowany. Próbowałam się przebić przez tłum, ale było to bardzo ciężkie. Widziałam tylko, że Michael podszedł do okna i pokiwał w kierunku swoich fanów. Tłum oszalał, gdy tylko ujrzał Michaela. Ja tylko z uśmiechem na twarzy pokręciłam głową.
- Ludzie patrzcie to przecież Scarlett Swift. - nagle ktoś krzyknął. Zdążyłam się przebić przez tłum, rozpoznał mnie ochroniarz Michaela Bill, który mnie jakoś wyciągnął z tłumu i pomógł mi się dostać do szpitala. Oślepił mnie blask Flashy. Gdyby nie on fani mojego chłopaka by mnie rozszarpali.
**********
Jestem oddany mojej sztuce. Wierzę, że sztuka jako całość za swój cel ma zjednoczenie tego, co materialne i co duchowe, tego, co ludzkie i co duchowe. I wierzę, że jest to prawdziwy powód istnienia sztuki i tego, co robię. Czuję się szczęśliwy, że jestem instrumentem, przez który przepływa muzyka. Ale jak pracować gdy się wie,że niedługo trzeba coś wydać, a praktycznie nic nie jest zrobione i dopięte na ostatni guzik. Do wydania Bad zostały jeszcze  3 miesiące, a czułem, że nie spełniłem się muzycznie tak jak miałem. Ubolewam najbardziej nad tym, że początkowo na albumie miało się znaleźć miejsce na 30 utworów. Pokłóciłem się o to Quincym, nie powiedział mi nic o swoich planach dotyczących zmiany na albumie. Owszem jest on producentem,ale to ja jestem artystą i do mnie należy ostatnie słowo. Zgodziłem się na ten układ, miałem dzisiaj nagrywać chórki do "Another part of me", ale po sprzeczce z producentem odechciało mi się. Z studia udałem się do szpitala w którym leżała Paris. Pod budynkiem, już się zgromadzili moi fani. Bill i kilku moich ochroniarzy mnie otoczyli, czyli dzięki temu mogłem spokojni dostać się do szpitala. Moja córka leżała na 2 piętrze, po chwili już byłem przy jej sali. Wszedłem do środka i ujrzałem Janet i Paris, bawiły się świetnie, tak świetnie, że mnie nie zauważyły. - Tatuś! - Krzyknęła Paris, gdy mnie zobaczyła.- Cześć słonko. - Podszedłem do niej i pracowałem w czoło. Przy okazji przytuliłem moją siostrę.- Dlaczego nie było ciebie gdy się obudziłam?- Wujek Quincy prosił,abym jechał do studia.- A teraz będziesz ze mną?- Tak.- Ja też będę z Tobą misiu. - powiedziała Janet.- A ty czasem nie musisz studia jechać?- Nie poganiaj mnie, za dwie godziny dopiero muszę być na miejscu. - No ok. - Janet została jeszcze półtorej godziny ze mną i Paris w szpitalu. Razem z nią zabawiałem Paris. Opowiadałem jej różne historie o księżniczkach,smokach i książętach z bajki. Paris jeszcze musiała leżeć tydzień w szpitalu. Nagle Janet zrobiło się słabo. Byłem zaniepokojony stanem mojej siostry.- Wszystko w porządku?- Tak, tak nic mi nie jest.- Na pewno.- Michael nie martw się o mnie.- Jesteś moją siostrą, martwię się o ciebie.- Ale nie musisz. Ja już muszę jechać.-Ok, zadzwoń potem do mnie.- Jasne. - Pożegnałem się z moją siostrą, która ruszyła do wyjścia. Następne kilka godzin spędziłem przy mojej córce. Przyszedł lekarz i kazał mi wyjść z pokoju. Zrobiłem tak jak mi rozkazano, wszedłem na długi korytarz. Podszedłem do okna, moi fani oszaleli z radości, gdy mnie zobaczyli.Odszedłem i czekałem, aż lekarz skończy badanie mojej córki. Nagle zobaczyłem jak w moim kierunku idzie Scarlett. Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem ją. - Cześć kochanie. - cmoknęła mnie w usta.- Cześć- Myślałem, że nie przyjedziesz do szpitala.- Szłam z pracy i nie chciałam siedzieć w domu.-Na prawdę szłaś prawie 5 km?- Tak, a ty sugerujesz, że ja kłamię?- Nie, ale dziwię się bardzo, ledwo co przez cały Neverland Mogłaś przejść, a co dopiero .- Cuda się zdarzają.-Jak widać.- Michael, bo ja sobie ostatnio myślałam, aby zaprosić dzieci z domu dziecka z tego w którym się wychowałam na twoje rancho.- Jasne, czemu nie?- Bo jak ty byłeś w Londynie zabrałam małą tam i ona poznała koleżanki i kolegów i było by fajnie jakby oni przyjechali do małej.- Jak tylko Paris wyjdzie ze szpitala to pomyślimy o tym.- Bo tam jest taka fajna dziewczynka o imieniu Scarlett i zależało mi gdybyś ją poznał.- Twoja imienniczka.- Tak, ale jesteśmy oby dwie z innymi charakterami.- To wspaniały pomysł.- Wiedziałam się,że ci się spodoba. - Scarlett przytuliła się do mnie.- Michael, a czy ty powiedziałeś Caroline o tym, że jej dziecko leży w szpitalu?- Nie nic jej nie powiedziałem.- Ale jest jej matką i jak bardzo zależy jej na Paris, to powinna tu być.- Nie chcę jej tu.- Ale jednak przyszłam.- Coś nam przerwało, obróciliśmy się i ujrzeliśmy moją eks.
- Co ty tutaj robisz? -  zapytałem.- Słuchaj Jackson, jeśli myślisz, że ty mi nie powiesz,że moje dziecko jest w szpitalu ,to ja się tego nie dowiem to się mylisz. - Podeszła do nas bliżej.- Na pewno za chwilę by cię tu nie było.- Mylisz się, ja na pewno poświęcała bym więcej czasu Paris,niż ta twoja kolejna panienka na czas nieokreślony. - No super znowu obraża Scarlett, czy ta kobieta nie ma wstydu?- Odczep się od mnie suki. Jeszcze ci po ostatnim mało? - Odezwała się Scarlett.- Zamknij się gówniaro, gdybym chciała to bym ci oddała.- nie potrafiła byś.- Chcesz się przekonać?- Nie dziękuję,ale dziwię się bardzo,że cię tu widzę.- Muszę być przy moim dziecku. To raczej ja powinnam cię zapytać co ty tu robisz?- Zajmuję się twoją córką.- No właśnie moją,nie twoją.-Ale ona jesr dla mnie jak córka. Jestem jej drugą matką, czy tego chcesz czy nie chcesz.- Już niedługo.- Co to ma znaczyć?- Ja dostanę prawa do Paris i to ona będzie ze mną.- No chyba po moim trupie. - odezwałem się.- Nie chciałeś podpisać papierów, więc wiedz, że jestem zdesperowana.- Jak ty możesz. Najpierw zostawiłaś Michaela i Paris, a teraz wracasz jak nigdy i chcesz zabrać małą. Ty nie rozumiesz, że robisz krzywdę swojemu dziecku i Mike'owi. Jak teraz zabierzesz małą to ona może tego nie wytrzymać. - Nie mów mi jak mam postępować z swoją rodziną.- Byłą rodziną.- On nadal jest moim mężem, a Paris moją córką.- Ale ich zawiodłaś. Teraz to jest już moja rodzina. - Powiedziała oschle Scarlett, byłem w szoku jak poradziła sobie z emocjami. Myślałem, że ona  za chwilę pobije Caroline,mam nadzieję, że tak trochę przemówiła Caroline do rozsądku.- Jeszcze zobaczysz, zniszczę to waszą rodzinę. - Nie obiecuj, skoro tego nie spęłnisz. - Odezwałem się.- Ja już muszę lecieć.- Nie zostaniesz przy swojej córce.- Dostałam smsa i muszę spadać.- Jasne. - dodałem, patrząc dziwnym wzrokiem na moją byłą żonę. Nie wierzyłem jej,nie raz tak się usprawiedliwiała gdy byliśmy małżeństwem.  Caroline zniknęła nam na zakręcie z widoku. Scarlett przytuliła się do mnie.- Ona mnie denerwuje.-Mnie też. - pocałowałem ją w włosy.-  Wyszarpała bym ją za szmaty najlepiej.- Dziwię się, że jej nie robiłaś jak ostatnio.- No i szkoda, może by to ją nauczyło, by ze mną nie zadzierać - Jeszcze potem by się uczepiła ciebie widząc, że to cie denerwuje.- Może. - Nagle z sali wyszedł lekarz, który powrócił z sali w której leżała moja córka.  Weszliśmy do małego pomieszczenia. Paris się ucieszyła gdy zobaczyła moją dziewczynę.- Scarlett!!!- Cześć malutka. - dziewczyna przytuliła moją córkę. Scarlett popłakała się ze szczęścia.- Dlaczego płaczesz? - zapytała Paris-Bo cię widzę ponownie.- A stało się coś złego?- Wczoraj tak, ale dzisiaj już jest lepiej. - Siedzieliśmy  w szpitalu do późnych godzin wieczornych. Następnie wróciliśmy na rancho. Około północy położyłem się obok mojej ukochanej. Jednak nie mogłem spać. Wybrałem się do mojej sali taneczne, gdzie ćwiczyłem ruchy taneczne, musiałem się udoskonalać. Po jakiś 3-4 godzinach wróciłem do mojej sypialni i ponownie położyłem się koło Scarlett. Wtuliłem się w jej talię, byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, gdy ona leżała przy mnie, gdy mogłem ją do siebie tulić i pokazywać ja ją kocham i ile dla mnie znaczy.5 dni później
Media potrafią  być okropne dla człowieka, zrobi się jeden błąd lub najmniejszy ruch, a miliony par oczów wpatruje się w te bzdury i ma wyrobioną opinie na twój temat. Wszelkie zainteresowanie moją osobą wzrosło, gdy okazało się,że jestem w związku w Scarlett. Codziennie w tych tabloidach pojawiają się plotki typu "  Jackson i Swift są po ślubie", "Swift namawia Jacksona na to, aby wybielał sobie skórę", "Kochanka Michaela Jacksona znalazła już sobie innego", a praktycznie żadna ta plotka nie jest prawdą. Denerwuję mnie to,że pod Neverland codziennie siedzą tłumy paparazzi czyhają na to, aby zrobić mi zdjęcie lub komuś z moich bliskich. Najchętniej spalił bym wszystkie te tabloidy, które tylko obrażają ludzi. One są nie potrzebne. Neverland miał być miejscem radości, nie miejscem w którym ktoś może ci zrobić zdjęcie, a ono na drugi dzień pojawi się w telewizji lub w jakieś gazecie. Przez te 5 dni rzuciłem się w wir pracy. Gdy wstawałem jechałem do studia, po południu jechałem do szpitala do Paris i wracałem w późnych godzinach wieczornych. Od razu kładłem się do łóżka. Nie chciałem by potem to się odbiło na moim związku. Razem ze Scarlett siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakąś komedie. Leżałem na kolanach mojej ukochanej, która z uwagą oglądała film. Zabrałem miskę z popcornem, która leżała na stole. Zacząłem rzucać nim w Scarlett, na początku nie zwracała na to uwagi, ale później zaczęło to ją śmieszyć.- Jak jeszcze raz we mnie rzucisz popcornem to ci zrobię krzywdę.- Jaką?- Pomyśle jeszcze, czy cię zwalić z kanapy, czy wbić ci tą miskę na głowie lub wyrwać ci włosy.- Tylko nie moje włosy.- Widzisz wszystko mogę zrobić.- A przekonajmy się. - rzuciłem w nią popcornem. Ona zrzuciła mnie  z kanapy na podłogę. Gdy się podniosłem z dywanu, Scarlett wstała  i zaczęła mnie gonić po całym pokoju. Zdemolowaliśmy pół pokoju chyba, ale nie przejmowaliśmy się tym. W końcu mnie złapała, raczej ja ją złapałem. Położyłem ją na łóżko, położyłem się na nią.- Jesteś taka piękna.- Nie kokietuj mnie misiu.-  Ale to jest prawda, jesteś od Madonny i Brooke razem wziętych piękniejsza. - na twarzy mojej dziewczyny pojawiły się rumieńce.- Dziękuję. - Miałem ją właśnie pocałować, gdy nagle usłyszeliśmy,że ktoś podąża do salonu, natychmiast zszedłem z mojej dziewczyny, usiadłem na kanapie i udawałem,że sytuacja,która miała wczoraj miejsce w ogóle się nie wydarzyła. Jak później się okazało była to Janet, ale jakaś nie taka. - Cześć. - przytuliła się do Scarlett, a potem do mnie po czym rozsiadła się w fotelu stojący obok.- Stało się coś? - zapytała moja dziewczyna.- Zerwałam z Max'em. - odpowiedziała.- Widziałaś mówiłam ci,że to się źle skończy.- Miałaś rację tak jak zawsze.- Co on zrobił? - zapytałem.- Zdradził mnie. Wiesz z kim? - przypomniało mi się, gdy widziałem tego jej chłopaka i Brook razem z nim.- Zgaduje,że z Brooke. Zabiję tego gnoja, niech tylko będzie tu gdzieś w pobliżu.- Skąd wiedziałeś?- Widziałem ich kiedyś razem przed hotelem, gdy się całowali.- Co!? Dlaczego mi nie powiedzieliście.- Bo nie chcieliśmy, abyś cierpiała. - powiedziała Scarlett.- Ale jeszcze bardziej cierpię.- Przestań minę ci to. - powiedziałem.- Nie minie, sprawa jest poważniejsza- Zaraził cię jakimś syfem?- Nie.- To co się stało?- Ja jestem w ciąży z nim. - na słowa Janet zamarliśmy. Scarlett lub ja mogliśmy powiedzieć Jan o tym co widzieliśmy. Możliwe,że mogliśmy temu zapobiec.***********PS: I jak spodobało się? Wiecie co najbardziej mnie śmieszy.Wymyśliłam,że Jan będzie w ciąży z tym całym Max'em  już we kwietniu, gdy założyłam bloga i wymyśliłam fabuły. To uczucie, gdy się dowiesz,że ta prawdziwa Janet Jackson jest w ciąży. Możecie mnie przeklinać, lać ile wlezie, pozwalam. Tak więc zapraszam was do komentowania.

4 komentarze:

  1. ¡Hola!
    No nieźle... xD Albo nie, od początku.
    Scarlett chce zrobić krzywdę Michaelowi? Wzięłaby się porządnie za szefa ;> Niech rzuci wypowiedzenie na biurko i da mu w twarz, na odchodne. Usatysfakcjonowało by mnie to. I niech Michael nie ważny się zgodzić, na te umowę. Czuję, że będzie z tą sprawą kiepsko... Z resztą, nie tylko z tą. Jak widać plotki szybciej obiegają świat, niż osobę, której dotyczą. Poważnie, to ,,wybielanie skóry'' już jest żałosne... Kto normalny w to wierzy? Oby się to nie odbiło na ich związku. Tak samo jak zwariowany świat pracy Michaela. Teraz najważniejsze: CIĄŻA?! Będą problemy. Nawet o tym nie pomyślałam, gdy zrobiło jej się słabo. Oby to jakoś przeżyła...
    Pozdrawiam, dużo weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!

    O nie nie nie, szefuńcio powraca. Jakim trzeba być pacanem, by po prostu w TAKI sposób obchodzić się z pracownikami? Toż to się w głowie nie mieści. Scarlett słusznie odpyskowała tym gościom, bo i tak cudem jest zachować powagę w podobnych sytuacjach.

    Skoro tabloidy wiedzą już, że Paris jest w szpitalu jest źle. Jeśli Caroline, która sama odeszła od Michaela i wciska na dodatek nos w cudze sprawy - jest jeszcze gorzej. "Idealna" matka dla Paris.... Jeszcze tylko brakuje kolejnych "cudownych" historyjek brukowców rodem i wtedy dopiero będzie masakra. Media to toksyczny system...

    Janet i ciąża? No nieźle. Sama bardzo się zdziwiłam o ciąży prawdziwej Janet, ale nie wnikam, bo też ma swoją prywatność.

    No to ja czekam na kolejną notkę i jeszcze taka jedna sprawa... Dawno nie było Emmy, podejrzane xD :D

    Pozdrawiam i życzę weny ;*

    Mezzoforte

    OdpowiedzUsuń
  3. Ha! A ja o ciąży wiedziałam już wcześniej i mogę powiedzieć, że... Dobra nie powiem bo autorka mnie nie dość, że zabije to jeszcze towarzystwo nie będzie miało uciechy.
    Chyba o czymś zapomniałam. A tak zapomniałam powiedzieć hej, więc mówię ci HEJ!
    Ja ci tu kochana w skrócie skróce co mi się podoba a co nie.
    Szef Scareltt -zabijmy gnoja, nie chce na niego patrzeć jakiś jebnięty jest i tyle. Proszę mogę mu coś zrobić ploseeee...
    Tabloidy -tyle jest tego tałatajstwa, że no po prostu już się żyć nie da. Wszędzie ci wlezą, a najgorsze jest to, że wypisują później jakieś brednie. Nic tylko się powiesić. Jeszcze tylko brakuje żeby zaczęły pisać ile razy w ciągu dnia nasz Michael wszedł do toalety razem ze Scar (mogę tak mówić na Scarlett, prawda?)
    Caroline? -jak mi dziewucha ciśnienie podniosła to lód mi nie pomógł. Że też na świecie żyją tacy ludzie. Jeszcze robi wielkie wywody Scar, a ja się pytam gdzie ona była?
    Nasi zakochańce -no po prostu cud miód malina cukier mi skoczył. No naprawdę ich relacja jest, jest... Kurde nie potrafię tego ująć, ale wiesz o co chodzi. Tylko niech blondi powie ciemnemu (miszcz ksywek) o co chodzi z tym szefem, bo nie będzie fajnie, no. Dym jaki będzie i całe szczęście ich rodzinne szlag trefi.
    Dobra dziołszka ja się się zmywam i lecę dalej nadrabiać plecy. Weny ci życzę oczywiście oraz czekam już na nexta.
    Pozdrawiam gorąco ;***

    OdpowiedzUsuń