czwartek, 15 grudnia 2016

She's Out Of My Life - Rozdział 17

 Hejka moi kochani!
Dodaję dzisiaj kolejny już post. Mam dla was radosne info, otóż to posty będą się teraz pojawiać częściej, i planuje zrobić kontynuację tego opowiadania. Cieszycie się bo ja już bardzo. Mam nawet już zarys fabuły. A teraz zapraszam już was na kolejny dział. Życzę miłego czytania.


**********
" Miałam ponownie 14 lat i znajdowałam się w domu dziecka.Byłam zupełnie sama w moim pokoju, zdawało się nawet,że nie było nikogo w całym budynku, oprócz niego. Usłyszałam skrzypienie drzwi i zobaczyłam jak ktoś je otwiera, myślałam,że to ciocia Maya, lecz to nie była ona. Przecież ona zawsze pukała do drzwi zanim weszła do środka.
- Kto tam? - zapytałam, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi.Ujrzałam jego twarz, widziałam w jego oczach to podniecenie. Próbowała uciec, ale nie mogłam moje nogi były jak z waty i nie były w stanie się ruszyć. Czułam się jakbym była w jakimś transie, marzyłam o tym aby się jak najszybciej obudzić i zapomnieć o tym wszystkim, ale nie umiałam. On natychmiast do mnie doskoczył, zaczął całować po szyi, aż w końcu przytwierdził do ściany i zaczął mnie rozbierać. Był brutalny w najmniejszym ruchu, ja chciałam się wyrwać, ale to było nie możliwe. Krzyczałam, ale nikt mnie nie usłyszał, chciałam walczyć, ale nie umiałam...." -  Otworzyłam moje oczy, było już jasno. Zobaczyłam mojego chłopaka, był nad mną i patrzył  na mnie z wielkim przerażeniem.
- Co się stało? Strasznie boli mnie głowa. - zapytałam Michael dotknął mojego czoła, aby sprawdzić, czy nie mam czasem gorączki.
- Krzyczałaś przez sen, co ci się śniło?
- Miałam koszmar.
- Jaki.?
- Związany z tęsknotą za rodzicami.
- Ale krzyczałaś, jakby ktoś ci robił krzywdę.
- Chcieli mnie wywieź gdzieś daleko i bym już nigdy nie zobaczyła cioci Mai. - Musiałam okłamać Michaela, nie chcę, aby dowiedział się wszystkiego o mojej przeszłości. Nie zrozumiał by tego i najprawdopobniej byśmy się od siebie odsunęli, i to bardzo.
- Rozumiem. -  rozpłakałam się Michael mnie przytulił.
- Kochanie nie płacz.
- Ale to było straszne.
- To był tylko i wyłącznie sen.
- Przypomniały mi się najgorsze chwile mojego życia. - Michael chwycił mnie za podbródek, wpatrywałam się w te jego wielkie,sarnie i piękne oczy, koloru czekoladowego.
- Posłuchaj mnie uważnie, to był tylko sen, to co już było już nigdy się nie wydarzy,  to żyje, ale w twojej głowie ile razy, ile o tym rozmyślasz.
- Masz racje.
- Nie chcę widzieć tego jak cierpisz, kocham cię,nie chcę cię stracić.
- Ja ciebie też.
- Mogę ci się o coś spytać?
- Co?
- Chodzi o to,że bym bardzo chciał, abyś przeprowadziła się do Neverlandu.
- Michael to jest bardzo poważna decyzja, muszę jeszcze nad tym pomyśleć.
- Nie chcesz być blisko przy mnie i przy Paris?
- Wiadomo,że chcę, ale muszę się jeszcze nad tym zastanowić.
- Czyli się zgadasz?
- Tego nie powiedziałam. - Wstałam i podeszłam do szafy, gdzie miałam ubrania, zabrałam jakiś dres oraz bluzę i pognałam do łazienki. Po chwili wyszłam, ale w sypialni nie było już Michaela . Udałam się na poszukiwania mojego chłopaka. Znalazłam go w kuchni, opartego o blat i trzymającego w dłoniach kubek z jakąś cieczą. Chyba kawą, podeszłam do niego, zabrałam mu kubek.
- Ej, to moja kawa! - Zrobił obrażoną minę, jakbym zabrała mu coś czego dawno na oczy nie widział.
- Teraz już moja.
- Mam cię zamkną razem z Bubbelsem ?
- Nie zrobisz tego.
- A właśnie,że zrobię. - poruszał śmiesznie brwiami. Wzięłam łyk gorącej cieczy, która była bardzo słodka. Po chwili ją wyplułam, ponieważ nie dało się tego przełknąć.
- Chłopie ile ty tutaj tego cukru wsypałeś.
- Trzy łyżeczki. - uśmiechnął się.
- No chyba całą torebkę.
- Nie piłaś nigdy słodkiej kawki.
- Piłam, ale potem wyplułam.
- Ona nie była aż taka zła, piłem jeszcze słodszą jak byłem w Nowym Jorku.
- Rób tak dalej, a na stare lata cukrzycy się nabawisz.
- Sugerujesz mi,że jestem stary?
- Od razu stary, przecież 30-stki jeszcze nawet nie masz.
- Scarlett,  pamiętasz,z dzisiaj jedziemy do moich rodziców.
- Pamiętam i się boje.
- Czego?
- A co będzie,jak oni mnie nie polubią jako twoją ukochaną?
- Moja mama na pewno się ucieszy, ale z Josephem może być gorzej.
- A co mu do tego?
- Jemu na pewno, nie spodoba się to,że prowadzam się z zwykłą kobietą, która może zniszczyć moją reputację.
- Jestem dla ciebie przypadkową kobietą, tylko przygodą?!
- Nie, no co ty.
- Ale to tak zabrzmiało.
- Nigdy, nie byłaś dla mnie przypadkową kobietą. Traktuje cę na prawdę poważnie.
- Przypominam ci,że jestem przyjaciółką twojej siostry.
- Przecież, ja wiem. - usiedliśmy na zimnej kuchennej podłodze
- Po prostu dla mojego ojca każda kobieta z którą się zwiąże jest zła i podła.
- Rozumiem, martwi się o ciebie.
- On i zamartwianie to nie w jego stylu.
- W końcu każdy ma serce, nawet twój ojciec.
- Ale jego jest z kamienia, gdybyś tylko wiedziała co on mi robił, gdy byłem dzieckiem.
- Możesz mi wszystko powiedzieć, przecież jestem twoją dziewczyną i mogę cię wysłuchać.
- Pomyśl sobie,że ja nie miałem normalnego dzieciństwa. Nie miałem w ogóle czasu na zabawę, jak moi rówieśnicy, tylko ciągle musiałem być na próbach lub w studiu. Musiałem występować w klubie ze striptizem, gdy miałem nie całe 8 lat, uwierz widziałem za dużo jak na takie dziecko. Dzień dla mnie rozpoczynał się o 7 rano, a kończył o 3 nad ranem.
- Za co tak nienawidzisz swojego ojca?
- Ty mnie pytasz za co?
- Tak. - Widziałam jak mojego chłopakowi w oczach zbierają się łzy. Rozumiałam go, taka trauma może zostać w sercu do końca życia.
- Pamiętam, gdy za byle co mogłem dostać klapsa. Jedno pomylone słowo, lub jeden pomylony krok w tańcu, podczas próby skutkował,że ja i moi bracia mogliśmy oberwać. Pamiętam jak trenowaliśmy, a ojciec siedział na fotelu ze sznurem w dłoniach. Ja chcę, aby Paris nie musiała przechodzić, tego co ja.  Gdzie nie wyszedłem wszędzie mnie rozpoznawali, cały czas byłem narażony na to,że mnie ktoś rozpozna. Nie chcę, aby moje dziecko przeżywało co ja kiedyś.
- Sława to przekleństwo.
- Nawet nie wiesz jakie, zrobisz byle co, a następnego dnie możesz być na czołówkach gazet.
- Nigdy nie zapomnę tego, owszem zrobił ze mnie gwiazdę, ale za tą przemoc go nienawidzę.
- Michael, Ale w końcu  to twój ojciec i nic tego nie zmieni.
- Mam gdzieś takiego ojca. Nigdy na pewno nie czułaś tego co ja. Czy twój ojciec podniósł na ciebie kiedyś rękę?
- Z tego co pamiętam to nigdy. Ty przynajmniej miałeś pełną rodzinę, nie mieszkałeś w domu dziecka.
- Ale ja już wolałbym to, niż być bitym.
- Dom dziecka, to koszmarne miejsce. Ja przez rok od śmierci moich rodziców, każdej nocy budziłam się z krzykiem i płakałam z tęsknoty.
- Kiedyś nie mogłem n niego patrzeć.
- Ale Michael co ty mi dzisiaj mówiłeś,
- Że nie masz żyć wspomnieniami bo one nigdy nie wrócą.
- No właśnie, skończ użalać się nad sobą i chodź obudzić Paris.
- No dobrze. - Wstaliśmy z podłogi i ruszyliśmy w kierunku pokoiku Paris. Mała wygląda tak słodko, jak mały aniołek. Nie miałam serca jej  obudzić, ale widziałam q oczach Michaela to chęć obudzenia jej.  Podszedł po cichu do łóżka Paris i klepnął ją po plecach.
- Wstajemy mały śpiochu.
- Tatusiu jeszcze pięć minut.
- Jak będziesz spać, to nie pojedziesz z nami do dziadka i babci. - odezwałam się.
- Ale ja chcę jechać do dziadków.
- Chodź pora już wstawać i iść na śniadanie.
- Ja nie pójdę na swoich nóżkach. - Paris wstała z łóżeczka i położyła się na podłogę. Michael ukucnął na swoją córeczką, wyglądało to komicznie.
- Paris wstawaj.
- Nie.
- Dlaczego?
- Masz mnie ponieść, bo nie chcę mi się chodzić.
- Jeszcze czego, jesteś za ciężka.
- Ale ja chcę na apa.
- Młoda wstawaj, albo cię wyśle na Jamaikę.
- Już wolę na Jamaikę, niż do kuchni z tobą.
- Nie bądź złośliwa.
- To mnie zanieść do kuchni.
- Ale ty najpierw wstaniesz.
- Nie, bo mnie okłamiesz.
- Ale ty jesteś uparta jak osioł.
- Paris chodź ja cię poniosę. - podeszłam do dziewczynki, ta się podniosła i wskoczyła na mnie. Michael nie był z tego zadowolony.
- Scarlett nie dźwigaj jej, ona jest za ciężka.
- Michael przestań marudzić.
- Dobra, ale jak nabawisz się przepuchliny to nie moja wina.
- Nie dramatyzuj, za chwilę ją puszczę. - Zaniosłam małą do kuchni i posadziłam na krześle. Rzeczywiście była ciężka, ale nie chciałam, aby było to po mnie poznać. Dałoby to wiele radości Michaelowi. Zjedliśmy śniadanie i pomogłam ubrać się Paris, pozwoliłam jej ubrać niebieską sukienkę, którą miała zabrać na obiad do rodziców Michaela. Poszliśmy do salonu, gdzie graliśmy przez 2 godziny w Monopol, nie wiem co Michael miał takiego w sobie,ale wygrał. Z nim nie da się wygrać, on jest królem Monopola.
- Kiedy jedziemy? - zapytałam.
- Za pół godziny wyjeżdżamy.
- Co?! Przecież ja nie jestem jeszcze gotowa do wyjścia.
- Spokojnie zdążysz, jeszcze się przygotować i będziesz wyglądać jak bogini.
- Zamilcz, nie denerwuj mnie.
- Oj ktoś się zdenerwował.
- Nie zdenerwował, tylko zaniepokoił. A ty w co się ubierzesz.
- Nie wiem jeszcze.
- To myśl, ja zgaduje,że to będzie czerwona koszula i czarne spodnie, do tego białe skarpetki i plus twoje sławne mokasyny.
- A właśnie,że ubiorę coś innego.
- Żebym tylko nie zemdlała na twój widok.
- Jak tak ci bardzo zależy.
- A co z obiadem u twoich rodziców?
- Coś im tam się wmówi.
- Ale ja nie chcę wyjść na idiotkę.
- I nie wyjdziesz.
- No i super tremy m teraz narobiłeś.
- Boisz się mojej rodziny.
- Bardzo. Ja tam nie jadę.
- Nie chcesz poznać moich rodziców i rodzeństwa.
- Poznam ich kiedy indziej.
- Właduję cię na chama do auta i pojedziemy.
- Już mi nic nie mów. Idę się przebrać.
- Jasne. - Wpadłam do naszej sypialni. Wczoraj byłam w swoim mieszkaniu i zabrała potrzebne rzeczy, do dzisiejszego wyjścia. Musiałam poszukać moich ubrań co zajęło mi 5 minut, ponieważ nie
było ich w mojej walizce. Znalazłam w końcu moje ciuchy pod łóżkiem, Michael musiał maczać w tym palce. Nie jestem głupia z tego co mi wiadomo i wiem gdzie zostawiam swoje rzeczy. Poszłam do łazienki się przebrać. Gdy wróciłam do sypialni zobaczyłam mojego chłopaka przy lustrze, był ubrany z jeden ze swoich mundurów. Oglądał swoje dłonie, wyglądał tak słodko. Podeszłam do niego i przytuliłam się od tyłu.
- Co robisz?
- Nic. - chwyciłam jego dłoń i zobaczyłam białe plamki.
- Jeżeli myślisz,że ja cię porzucę przez twoje niedoskonałości to się grubo mylisz. Kocham twoje niedoskonałości.
- Ale ja się z tym źle czuję. Widzisz co oni wypisują na temat koloru mojej skóry w tych wszystkich tabloidach.
- Widzę, ale oni nie znają prawdy.
- Masz ochotę wlecieć do tych wszystkich redakcji i wykrzyczeć im w twarz,żeby przestali.
- Ale i  tak stworzą coś nowego i nie prawdziwego.
- Najważniejsze,że ty wiesz wszystko o mnie i mnie kochasz.
- Zawsze i wszędzie. Już pora jechać.
- Chodźmy. - wyszliśmy z sypialni i poszliśmy poszukać Paris. Ta już za nami czekała a dworze, nie mogła się doczekać tego jak pojedzie do swoich dziadków.
- Paris gotowa? - zapytał mój chłopak.
- Tak.
- Idź proszę jeszcze się załatwić, bo ja się zatrzymywać nie będę w lesie lub gdziekolwiek.
- Dobrze tatusiu. - Poszłam z Paris do łazienki, gdy wróciłam wsiadła z małą do czarnego BMW, którym Michael miał nas zawieść do domu swoich rodziców. Po jakiejś godzinie byliśmy już na miejscu. Miałam tremę, gdy wysiadłam z auta. Tak jak w tamtym momencie, nigdy się nie bałam. Byłam już nie raz u rodziców Michaela w domu, ale jako przyjaciółka Janet nikt więcej. Chwyciłam mojego ukochanego za dłoń i weszliśmy do domu. Od razu podleciała do nas Janet, którą wyściskałam, weszliśmy do pomieszczenia w stylu jadalni. Paris pobiegła pobawić się wraz ze swoim kuzynostwem na ogródek. Wszyscy wiedzieli,że jestem przyjaciółką Janet, ale nikt nie podejrzewał by,że zwiąże się z Michael.
**********
Dawno temu pewien filozof grecki Platon powiedział,że miłość zaślepia. Miłością z głowy nie może wybić nikt, żaden człowiek, ani żaden Bóg. Często robimy dla miłości rzeczy, których byśmy nigdy nie zrobili w życiu, ja na przykład wskoczyłbym w ogień piekielny za Scarlett, w końcu kocham ją i jest drug najważniejszą rzeczą zaraz po Paris, którą kocham jeszcze bardziej. Byłem ciekawy jak zareaguję moja rodzina na wieść o tym,że związałem się ze Scarlett. Moje rodzeństwo poznało już wcześniej Scarlett jakiś rok temu, ale nie miałem takiego szczęścia, ponieważ w tym czasie byłem w Londynie. Nie miałem czasu kiedy jej poznać, ale na pewno tego nie żałuję. Znaleźliśmy się w domu moich rodziców, wzrok wszystkich spoczął teraz na nas. Podeszła do nas moja matka, która wyściskała moją dziewczynę.
- Dzień dobry. - powiedziała nie śmiało Scarlett.
- Miło nam cię ponownie gościć w naszym domu Scarlett.
- Mi również jest miło pani Kathrine. - usiedliśmy przy stole.
- Fajnie,że Michael przyprowadził w końcu jakoś fajną dziewczynę. - odezwał się Tito.
- Mam gust do kobiet jak widzisz. - uśmiechnąłem się do Scarlett.
- Kolejna już ukochana widzę. - powiedział mój ojciec.
- Zamknij się Joe. - powiedziała Kathrine.
- W końcu nie kolejna złośnica i tapeciara. - powiedział Jackie.
- Uspokój się. - powiedziała Rebbie.
- No co? Taka prawda.
- Ale najważniejsze,że nasz kochany brat nie jest sam jak palec. - powiedział Marlon.
- No właśnie. - przytaknąłem. La Toya, Rebbie i Jan pomogły przynieść mojej matce dania. Do domu wleciały dzieci mojego rodzeństwa i moja Paris z nimi na czele.
- Co robicie na ogródku? - Zapytała Hazel,żona mojego brata Jermeina  swojej córki Autumn.
- Bawię się tylko lalkami z Paris, Yashi i Brandi.
- To fajnie. - odpowiedziała jej.
- A co robią chłopcy. - zapytałem.
- Poszukujemy okazów przyrodniczych. - powiedział Taryl, syn Tita.
- No chyba głupi jesteś, budujemy fort z piasku. - Odpowiedział młodszy brat Taryla TJ.
- Ja nie będę żadnego głupiego fortu budował gówniarzu.
- Taryl przestań. - warknął Tito, aby uspokoić syna.
- Przepraszam.
- Tylko niczego nie wywińcie na ogródku.
- Michael nie jesteśmy dziećmi.
- Ty tak, ale młodzi nie. - Zabraliśmy się do jedzenia, po czym dzieciaki znowu wyszły na dwór. Pożartowaliśmy jeszcze z moim rodzeństwem i moją matką. Widziałem,że Joseph był dzisiaj jakiś nie obecny.
- Michael możemy porozmawiać? - zapytał mój ojciec.
- Tak jasne. - Wyszliśmy do oddzielnego pokoju, aby reszta zgromadzonych nie słyszała jej przebiegu, miałem takie wrażenie, że nie będzie ona przyjemna.
- Słucham cię.
- Chodzi o twoją niby dziewczynę.
- Coś nie tak ze Scarlett?
- Nie wszystko w porządku, ale martwię się o to,że może ona ci zepsuć reputację w mediach.
- I ty mi sugerujesz,że ja mam ją zostawić?
- Tak. Umiałeś porzucić Brooke dla niej, to teraz porzuć ją dla kariery.
- Nie zrobię tego. Ja nie porzuciłem Brooke, to raczej ona sama się wyprowadziła.
- Nie interesuję mnie to, ona może zniszczyć twoją karierę jak ty zniszczyłeś swoim odejściem Jackson 5.
- Kariera nie jest najważniejsza.
- Co ty mówisz? Ona rzuciła na ciebie jakiś urok?
- Nie, ale to,że ją kocham nie oznacza,że przestane kontynuować swoją karierę.
- Kochasz?
- Tak kocham.
- Ale Caroline też kochałeś i wszyscy wiemy jak to się skończyło, a jak to wpłynęło na twoją karierę i zdrowie psychiczne. Chłopie chcesz się stoczyć przez nią?
- Joseph nie będę tego słuchał - warknąłem.
- Ale słuchaj możesz kiedyś tego żałować.
- To jest moja sprawa z kim ja się zadaję, a tobie nic do tego. - wyszedłem z pokoju i skierowałem się w stronę salonu.
- Gdzie idziesz? Nie skończyłem z tobą.
- Ale ja już skończyłem. - Wróciłem razem z Josephem do salonu, gdzie siedzieli członkowie mojej rodziny. Scarlett zobaczyła,że jest coś nie tak po rozmowie z moim ojciec, ale nie przejęła się tym. Nagle do domu wleciała wystraszona i zapłakana córka Rebbie,Stacee
- Co się stało? - zapytała moja najstarsza siostra.
- Paris. - Jak tylko usłyszałem imię mojej córki z ust mojej siostrzenicy oblał mnie zimny pot, miałem wrażenie,że dzisiaj stanę się coś złego i chyba się stało.
- Stało się coś złego? - zapytałem zaniepokojony
- Bo oni tam znaleźli czerwone mrówki i dali Paris, no i jedna z nich ugryzła ją w dłoń, cała jej spuchła i Paris straciła przytomność. - Byłem przerażony chciałem jak najszybciej dotrzeć do mojej córki, która teraz bardzo cierpiała.
- Co?! Przecież wiedzieliście,że ona ma uczulenie i dlaczego jej je daliście!
- Nie wiem, przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie. Gdzie ona jest?
- W ogródku.
- Idę do niej. - Wybiegłem przez taras i zobaczyłem jak Taryl, niesie moją córkę na rękach, mała była
nie przytomna. Byłem zły, ale nie pokazywałem tego, bardziej martwiłem się o zdrowie mojego dziecka. Wziąłem ją od mojego bratańca i niczym jak huragan przebiegłem przez cały dom. Scarlett poszła razem ze mną. Widziałem,że  była również zaniepokojona stanem mojej córki. Nie zdążyłem się nawet pożegnać, ale obiecałem,że zadzwonię jak będzie z nią lepiej. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy, chciałem, aby Paris jak najszybciej znalazła się w szpitalu. Jechałem 100 na godzinę, byłem przerażony bo z małą byłą coraz gorzej.
- Michael ona się dusi! - Krzyknęła Scarlett, przyspieszyłem do 150 na godzine, w ciągu najbliższych 5 minut byłem już pod szpitalem. Wbiegłem do szpitala z małą na rękach, od razu nas przyjęli, widziałem jak pięlegniarka, która zabrała Paris o mały włos nie zemdlała. Nie dziwiłem się, nie codziennie spotyka się Michaela Jacksona w szpitalu. Martwiłem się o to,że ktoś może dać cynka mediom,że jestem z Paris w szpitalu i mogą się zgromadzić pod budynkiem. Stan małej był na prawdę poważny, chodziłem nerwowo w kółku, bałem się,że Paris może tego nawet nie przeżyć. Minęło tak 5 godzin, które dłużyły się i dłużyły. Nie zauważyłem nawet jak kilka łez wypłynęło z moich oczów. Myślałem już o najgorszym, modliłem się, aby tak nie było. Dobrze,że była przy mnie Scarlett, która mnie uspokajała. Wyszedł lekarz Paris, chciałem jak najszybciej dowiedzieć się co jest z małą. Podszedłem do niego szybkim krokiem.
- Wszystko w porządku z Paris?
- Tak, opanowaliśmy sytuację.
- Cieszę się.
- Powinien pan, ona trafiła do nas w ostatniej chwili. Gdyby nie szybka interwencja to nie chcę myśleć co by było.
- Czy ona by umarła?
- Nie wiem, ale było by naprawdę ciężko.
- Mogę do niej wejść?
- Tak jest na sali obserwacji. - Doktor odszedł od nas. Wszedłem do pomieszczenia razem ze Scarlett i ujrzałem łóżko na którym spało moje dziecko. Podszedłem bliżej i usiadłem na krzesełku, które stało bliżej. Dotknąłem policzka Paris, który był ciepły, poczułem ulgę gdy go dotknąłem.
- Widziałeś wszystko jest już ok.
- Ale, mogło by być inaczej. - Pielęgniarka kazała nam już wyjść, złapałem Scarlett za jej dłoń  i razem wyszliśmy na korytarz. Usiadłem na jednym z krzeseł które stały pod ścianą. Scarlett usiadła na moich kolanach.
- Ale nie było i się ciesz. - Scarlett wbiła się w moje usta, przyznam,że tak trochę mnie to odstresowało, ale nie chciałem, aby moja dziewczyna całowała mnie w miejscu publicznym, pomyśleć,że teraz mógł ktoś nam zrobić zdjęcie.
- Scarlett, proszę przestań.
- Ale o co ci chodzi.
- Nie całuj mnie więcej w mejscu pubicznym.
- Jak sobie nasz król życzy. - Scarlett zeszła z moich nóg i usiadła na krześle,znajdującym się  obok mojego.
- Pojedź może do domu, jutro musisz iść do pracy, a ja tu zostanę.
- Dobrze, pójdę do mojego mieszkania na piechotę.
- Nie pójdziesz mi nigdzie na piechotę.
- A to dlaczego?
- Wiesz ile chuliganów i łobuzów teraz po ulicach chodzi?
- Jestem dużą dziewczynką mój mężczyzną.
- Zadzwonie po Billa,aby cię zawiózł do twojego mieszkania.
- Jasne. - Zadzwoniłem po Billa aby poinformować go,że jestem w szpitalu i ma przyjechać po Scarlett i zawieść do jej mieszkania. Po jakiś 25 minutach wyszliśmy przed budynek,gdzie stało już auto mojego ochroniarza. Wbiłem się na pożegnanie w usta Scarlett i trwaliśmy tak przez chwilę. Gdy kobieta oderwała wsiadła do auta i pojechała do swojego mieszkania. Ja musiałem zostać jeszcze z Paris i czuwać przy niej. Przy okazji zadzwoniłem do mojej matki,aby poinformować ją o stanie zdrowia jej wnuczki. Byłem szczęśliwy,że Paris już nic nie jest. Nie wiem co bym zrobił gdyby zabrakło jej przy mnie. Najprawdopodobniej też starał bym odejść z tego świata.
*********
To uczucie,gdy nie wiesz czy zobaczysz jeszcze osobę na której ci zależy jest straszne. Przechodzą cię zimne dreszcze zestrachu,że możemy za chwilę uslyszec wiadomość,która może być jedno z najgorszych w twoim życiu.Gdy byłam z Michaelem w szpitalu właśnie tak się czułam.Bałam się strasznie o małą Paris. Mimo tego,że nie była moją biologiczną córką chciałam wejść na salę gdzie leżała i zabrać ją z dala od tego miejsca,chciałam by wszystko było  tak jak dawniej. Było mi strasznie smutno,gdy wychodziłam ze szpitala boo wiedziałam,że gdzie tam jest Paris i na pewno mnie teraz potrzebuję. Wsiadłam do samochodu w którym siedział Bill,miał mnie zawieść do mojego domu. Nie chciałam zostawić Michaela z tym wszystkim samym. Jednak wiedziałam,ze sobie ze wszystkim na pewno poradzi sam. Po jakimś kwadransie byłam już w swoim mieszkaniu. Była godzina 22, jutro muszę wstać do pracy,ale po piątkowym przyjęciu nie chcę tak stawiac nogi, boje sie tego jaki teraz będzie dla mnie szef. Poszłam pod prysznic,gdy wróciłam z łazienki położyłam się do swojego łóżka, przez dwie godziny obracałam się z boku na bok, nie mogąc zasnąć.Brakowało mi tego kogoś kto by mnie przytulił. Pozatym,dawno nie spałam na tym łóżku, teraz czułam się na nich, jakbym spała na kamieniach. Sięgnęłam po telefon,który leżał na szafce nocnej i wybrałam numer Mike'a. Po chwili ciszy usłyszałam jego ciepły głos w słuchawce.
- Cześć Kochanie.
- Nie mogę spać.
- Ja też.
- A jak tam Paris?
- Na razie śpi, podali jej surowice, więc jest dobrze, ale chcteraz przy niej.
- Jesteś zmęczony, powinieneś się wyspać.
- A jak to się znowu powtórzy i ja nie będę przy mojej córce?
-Michael, nie bój się on jest w dobrych rękach.
- Ja muszę być przy niej.
- A nie przyjechał byś do mnie, prześpisz się i przyjedzieszjutro znowu do szpitala.
- Wiesz coże może to nie jest taki zły pomysł.
- To przyjedź do mojego mieszkania.
- Jasne.
- Miasto nie jwst teraz zablokowane więc powinieneś szybko przyjechać.
-Ja juzjuż kończę.
-Do zobaczenia. - Czekałam Jeszcze 10 minut zanim Michael przyjechał już na powitanie wbił się nachalnie w moje usta, ja odwzajemniałam jego pocałunki. Zamknęłam drzwi i Michael mnie do nich przygwoździł, po czym zaczął całować moją szyję, zjeżdżajac do ramienia, które odsłonił i zaczął całować, zamruczałam.Oplotwał nogami jego tułów, po czym on zaniósł mnie do mojej sypialni. Położył mnie na na szafce na której były książki. On zaczął mnie powoli rozbierać, jego wzrokiem już byłam naga.Ja zajęłam się jego koszulą, którą zaczęłam rozpinać. Nagle jednak powstała we mnie jakaś blodaka, przez którą nie mogłam iść dalej. Odsunęłam się od mojego chłopaka, który nie wiedział co się ze mną dzieje.
- Przepraszam Michael, nie mogę tego zrobić.
- Jasne ja cię do niczego nie zmuszę.
- Mogę cię przytulić? - zapytałam nie śmiało.
- Tak, jasne. - wtuliłam się w Michaela. Czułam zapach jego perfum, przez które myślałam, że za chwilę zamdleje. Położyłam się z Michaelem do mojego łóżka.
-Zaśpiewaj mi coś na dobranoc. - zaproponowałam.
- Dobrze, tylko co?
- Chciałam bym coś czego nie śpiewałeś jeszcze dla żadnej kobiety.
- Zaśpiewam ci coś z nowej płyty. - Michael zaczął śpiewać "Liberian Girl",miał taki piękny głos, można go było tylko na okrągło słuchać. Ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową.Po chwili już spała w jego objęciach. Po dzisiejszych przeżyciach tylko tego było mi trzeba.
**********
PS: I jakie macie wrażenie?

4 komentarze:

  1. Hej!
    Jeju, co za przeżycie... Najgorsze, że teraz ją to znów prześladuje. Trauma do końca życia. Jednak nie powinna okłamywać Michaela. To był błąd. Ma rację- takie rzeczy mogą odsunąć ludzi od siebie, ale sądzę, że akurat ją i Michaela zbliżyło by to jeszcze bardziej. Nie wolno zostawać z takimi rzeczami samemu, bo to niszczy psychikę od środka. Nim się obejrzy, sama się od niego odsunie.
    Ciśnienie w górę... Myślałam, że Mike ich tam wszystkich powybija, jak coś się stało Paris. Jak można być takim debilem? Pytam się: Jak? Dobrze, że ta historia skończyła się pozytywnie. Mogło by być o wiele gorzej, gdyby nie szybka reakcja...
    I jeszcze ten Joseph... No zaraz na głowę dostanę. Michael nie wybrał zbyt dobrej godziny na wspomnienia, bo zaraz miał się spotkać z kimś kto mu to zrobił. Odniosłam wrażenie, że najlepiej, to by zamknął Michaela w pokoju z kartką i długopisem. Niech się tylko nie waży podburzać Scarlett, bo się dowie co JA potrafię xD
    Pozdrawiam, dużo weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka!!!
    Ja tu widzę, że kłamczuszki się bawimy. Wydaje mi się, że Scarlett nie powinna okłamywać Michaela. Hmmm... Jeżeli dobrze liczę to jest już drugi raz kiedy ona kłamie ewemtualnie nie mówi prawdy. Nie powinno tak być, bo z tego wyniknąć mogą jakieś niedobre jaja. Jeżeli jest się z kimś w związku to powinno się ufać tej drugiej osobie, prawda? Chyba, że ze mną jest już coś nie tak i źle to odbieram. Koniec końców dojdzie do tego, że będą okłamywać siebie na wzajem co nie będzie fajne. A będzie złe i wtedy zrobię BUUUUUUU... Ale na razie bu nie zrobię.
    Uwielbiam spotkania rodzinne. Szczególnie gdy zaczynają sobie nawzajem wypominać dosłownie wszystko. Myślałam, że coś się ze mną podzieje, ale jakoś mi tak przeszło. Chyba ostatnio jestem za spokojna.
    Nie ma to jak dzieci zawsze coś zmalują, a wszystko przez co? A no przez tą dziecięcą ciekawość, którą uwielbiam a czasem doprowadza mnie do szału.
    Co ja tu jeszcze mogę...chyba nic. Tak więc weny ci życzę i czekam na nexta.
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej!

    Jakoś ostatnio często powtarza się temat kłamstw. Hm... To nic dobrego nie wróży. Jedno kłamstwo migiem zamieni się w drugie, a wtedy to już jakaś totalna masakra będzie. Scarlett widocznie musi jeszcze pokonać pewną barierę psychiczną, by w pełni otworzyć się przed kimś.

    Tak samo z Michaelem. Ich obu łączy trudne dzieciństwo. Scarlett ma nieprzyjemne przeżycia z domem dziecka, a Mike... Podobne rzeczy pamięta się przez całe życie, ojciec mu tylko traumy narobił.

    Myślę, że skoro oboje są w związku, powinni sobie pomagać. Nie mówię, że tak nie jest ale czasami wsparcie należy oprzeć także na zaufaniu. Zaraz... Chyba zaczynam filozofować. Pozdrów ode mnie Platona, lub Sokratesa
    (Tak to jest jak się kocha historię, trudna miłość )

    Biedna Paris, nikt nie chciałby mieć uczulenia na owady. Wiem, że taki mały robak może dużo chaosu narobić, ale żeby aż tak? No cóż, różne rzeczy się dzieją. Dzieci jak wiadomo pomysły miewają głupie i oto właśnie skutki.

    Notka zaj, życzę weny i czekam na nexta ;*

    Pozdrawiam

    Mezzoforte

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam że komentuję co drugi rozdział, ale się wciągnęłam xd
    Ale bym zawaliła szefowi Scarlett. Serio. Chuj jebany. -_-
    Biedna Paris. Ale dobrze że już jest ok. Mam nadzieję że nie będzie miała dalej jakichś powikłań.
    Idę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń