Wracam do was po 3-tygodniowej przerwie, ale tęskniłam za wami, nawet nie wiecie jak. Ciąg dalszy moich wakacji do dupy, jak byłam na tym obozie zbiłam mój telefon, już drugi raz w tym roku. Mam telefon z firmy Microsoft, nie polecam go za bardzo. Jak go naprawię to sprzedaję i mam w planach kupić sobie nowy. Jaki mi byście polecili. 2 dni nie miałam internetu, planowałam dodać notkę w środę, ale nie wyszło niestety. Co do notki nie jestem z niej zadowolona, była pisana na szybko, ale mam nadzieję,że następna będzie o wiele lepsza. Teraz już tak jak tradycja nakazuję, zapraszam do czytania i komentowania.
**********
Przyjaciele. To magiczne słowo, które dotyczy ludzi, na których nam zależy i których nie oddamy za wszelką cenę. Nawet Maca, których uwielbia wszystkich obok siebie wnerwiać. Przyjaciół miałem wielu,ale większość z nich była na prawdę fałszywa. Na początku święcą oczkami, a następnie lecą do kogoś innego i mówią jak to mnie nie lubią. Prawdziwych przyjaciół mógłbym policzyć na palcach jednej ręki, inni to najchętniej by mnie sprzedali za wszelką cenę. Mac znam go od nie dawna, ale nawiązałem z nim taką wieźć jakby był moim młodszym bratem. Elizabeth Taylor, jest ze mną od czasów kiedy rozpoczynałem muzyczną karierę w zespole "The Jackson 5". Diana Ross, to dzięki niej stałem się sławny. To właśnie ona przedstawiła mnie i moich braci wytwórni "Motown", nie
wiem co by było, gdyby nie ona. Quincy Jones, poznałem go na planie filmu "Czarnoksiężnik z Krainy Oz", to on pomógł mi w wydaniu "Off The Wall", "Thriller" ciekawi mnie bardzo czy gdybym go nie poprosił o pomoc w pracy na albumem, czy odniósł by taki sukces jak 100 milionów sprzedanych kopii i 8 nagród Grammy. Teraz Q mi pomaga w wydaniu "Bad", liczę na to,że odniesie on tak sukces jak swój poprzednik. Nie mógłbym zapomnieć o Steviem Wonderze, z którym nagrywam piosenkę na mój nowy album. Ciągle myślałem o Scarlett i o dzisiejszym wieczorze, chciałem, aby wypadł tak jak ja sobie go zaplanowałem. Była 9 rano, miałem jeszcze sporo czasu, ale niestety musiałem jechać do studia, wydanie płyty już niebawem, a nic nie jest prawie zrobione. Mac z rana pojechał do swojego domu. Postanowiłem zadzwonić do Scarlett i zapytać czy nie zaopiekowała się moją córką. Wybrałem numer do Scarlett, po chwili usłyszałem miły i ciepły głos mojej przyjaciółki.
- Halo.
- Cześć, mam do ciebie małą sprawę.
- Jaką?
- Masz dzisiaj czas wolny?
- Za godzinę jestem umówiona na rozmowę o pracę. A co chcesz?
- Nic nie mówiłaś,że idziesz do pracy.
- Potem ci wszystko wyjaśnie.
- Zaopiekowałabyś się potem Paris?
- Z przyjemnością, tylko jak przyjadę za jakieś 2 godziny.
- Ok, ja zadzwonię może do Janet, a potem ty ją zastąpisz.
- A gdzie ty się wybierasz?
- Muszę jechać do studia, nania Paris się zwolniła, a płyta sama się nie nagra.
- Racja.
- To zajmiesz się małą?
- Jasne, czemu nie?
- Pamiętasz o dzisiejszej kolacji?
- Jakbym mogła zapomnieć.
- Tylko sprawdzam, czy nie masz czasem problemów z pamięcią.
- Ty mi sugerujesz,że w tak młodym wieku mam sklerozę?
- Myślałem,że nie pamiętasz.
- Dobra ja kończę, muszę za chwilę wyjeżdżać, a wiesz jakie korki są zwykle w mieście. Na razie.
- Do zobaczenia. - rozłączyłem się. Poszedłem przekazać Paris,że jej super ciocia i towarzyszka zabaw mają niebawem się zjawić. Moja córka była tak zapatrzona w ekran telewizora,że nie zauważyła jak wchodzę do pokoju.
- Słonko, posłuchaj mnie przez chwilę. - moje dziecko urwało wzrok od ekranu i popatrzyła na mnie.
- Coś się stało, tatusiu?
- Zaraz muszę jechać do studia.
- A kiedy wrócisz?
- O 18 powinienem być w domu.
- Pobawisz się potem ze mną?
- Na 20 jestem umówiony z Scarlett.
- To znaczy ze z naszej zabawy nici.
- Jak wrócę ze studia to ułożę z tobą wieżę z klocków. Co ty na to?
- Obiecujesz.
- No jak bym mógł okłamać moją jedyną i wspaniałą córeczkę. - wyciągnąłem ręce do Paris, aby ją przytulić, ona się zerwała z miejsca i od razu do mnie podbiegła.
- A kto się mną zajmie, jak ciebie nie będzie?
- Dzwoniłem do cioci Janet, za chwilkę przyjedzie, a za 2 godzinki ma przyjechać Scarlett.
- Jesteś super.
- Ty też, moja królewną. - chwilę później w mojej rezydencji zjawiła się moja siostra. Pożegnałem się z Paris i Jan. Wyjechałem z Neverland, zwykle o tej godzinie było pełno korków, niestety musiałem sobie postać. Po 30 minutach ponownie jechałem. Wszedłem do wytwórni, od razu przywitał mnie ciepły uśmiech Sary, sekretarki. Wszyscy ciekali tylko na mnie, dzisiaj miałem nagrywać "I Just Stop Loving You" duet z Siedah Garett, początkowo miałem zaśpiewać tą piosenkę z Whitney Houston, ale jej prawnicy nie wyrazili na to zgody. Dzisiaj byłem zamyślany, zacząłem za późno śpiewać pierwszą zwrotkę i zgubiłem rytm. Musieliśmy wszystko zacząć o nowa. No i zaczęliśmy, ale tym razem to Siedah pomyliła zwrotkę, ja zacząłem rzucać w nią popcornem.
- Skupcie się, nie wyjdziemy stąd póki nie nagramy tej piosenki! - krzyknął Quincy
.
- Przepraszamy. - powiedziałem razem z Siedah.
- Pomyślcie o czym miłym, lub o tym co najbardziej kochacie. - dodał Frank DiLeo, mój menadżer. Ja się skupiłem o pomyślałem o Scarlett. Kiedy usłyszałem muzykę zacząłem śpiewać, tak jakby ta piosenka była hymnem mojej miłości do Scarlett.
- Mamy to. - powiedział Q. Wyszliśmy z pomieszczenia nagraniowego.
- Michael wyszło rewelacyjnie. - Odezwała się Siedah.
- Wow myślałem,że do jutra tego nie skończymy.
- Bo wiesz ja mam dla ciebie tekst pewnej piosenki i nie wiem czy ona się tobie spodoba. - Kobieta podała mi do ręki kartkę z tekstem, zacząłem czytać.
"Man In The Mirror"
I'm gonna make a change,
For once in my life
It's gonna feel real good,
Gonna make a difference
Gonna make it right...
As I, turn up the collar on,
My favorite winter coat
This wind is blowing my mind
I see the kids in the streets,
With not enough to eat
Who am I to be blind?
Pretending not to see their needs
A summer disregard, a broken bottle top
And a one man's soul
They follow each other on the wind ya' know
'Cause they got nowhere to go
That's why I want you to know
I'm starting with the man in the mirror
I'm asking him to change his ways
And no message could have been any clearer
If you wanna make the world a better place
(If you wanna make the world a better place)
Take a look at yourself, and then make a change
(Take a look at yourself, and then make a change)
(Na na na, na na na, na na, na nah)
I've been a victim of a selfish kind of love
It's time that I realize
That there are some with no home, not a nickel to loan
Could it be really me, pretending that they're not alone?
A willow deeply scarred, somebody's broken heart
And a washed-out dream
(Washed-out dream)
They follow the pattern of the wind ya' see
'Cause they got no place to be
That's why I'm starting with me
(Starting with me!)
I'm starting with the man in the mirror
(Ooh!)
I'm asking him to change his ways
(Ooh!)
And no message could have been any clearer
If you wanna make the world a better place
(If you wanna make the world a better place)
Take a look at yourself, and then make a change
(Take a look at yourself, and then make a change)
I'm starting with the man in the mirror
(Ooh!)
I'm asking him to change his ways
(Change his ways - ooh!)
And no message could have been any clearer
If you wanna make the world a better place
Take a look at yourself and then make that..
(Take a look at yourself and then make that..)
CHANGE!
I'm starting with the man in the mirror
(Man in the mirror - Oh yeah!)
I'm asking him to change his ways
(Better change!)
No message could have been any clearer
(If you wanna make the world a better place)
(Take a look at yourself and then make the change)
(You gotta get it right, while you got the time)
('Cause when you close your heart)
You can't close your... your mind!
(Then you close your... mind!)
That man, that man, that man, that man
With the man in the mirror
(Man in the mirror, oh yeah!)
That man, that man, that man,
I'm asking him to change his ways
(Better change!)
You know... that man
No message could have been any clearer
If you wanna make the world a better place
(If you wanna make the world a better place)
Take a look at yourself and then make the change
(Take a look at yourself and then make the change)
Hoo! Hoo! Hoo! Hoo! Hoo!
Na na na, na na na, na na, na nah
(Ooooh...)
Oh no, no no...
I'm gonna make a change
It's gonna feel real good!
Come on!
(Change...)
Just lift yourself
You know
You've got to stop it,
Yourself!
(Yeah! - Make that change!)
I've got to make that change, today!
Hoo!
(Man in the mirror)
You got to
You got to not let yourself...
brother
Hoo!
(Yeah! - Make that change!)
You know - I've got to get
that man, that man...
(Man in the mirror)
You've got to
You've got to move! Come on!
Come on!
You got to...
Stand up! Stand up! Stand up!
(Yeah! - Make that change)
Stand up and lift yourself, now!
(Man in the mirror)
Hoo! Hoo! Hoo!
Aaow!
(Yeah! - Make that change!)
Gonna make that change...
come on!
You know it!
You know it!
You know it!
You know it...
(Change...)
Make that change.
- Super, musimy to nagrać, ten utwór na pewno się znajdzie na płycie. Dziękuje. - byłem pod wrażeniem.
- Od kilku dni miałam na nią pomysł, ale nie zapomnij podziękować Glenn'owi ballardowi, on mi pomógł w pisaniu. - Od razu poszedłem z Siedah do Quincego i Franka pokazać to małe arcydzieło. Siedah puściła z dyktafonu nagraną muzykę. Teraz już miałem pewność,że "Man In The Mirror" znajdzie się na "Bad". Wyrażał on pragnienie zmiany świata i samego siebie na lepsze. Kiedy już znaleźliśmy mojego menadżera i producenta, pokazaliśmy im pomysł Siedah. Byli zachwyceni, bez zbędnych kłótni doszliśmy do wniosku,że ten utwór ma swoje miejsce na moim albumie. Zaczęliśmy nagrywać, po prawie 4 godzinach skończyliśmy. Poprosiliśmy Siedah, aby użyczyła swojego głosu w tej piosence. Wszyscy już pojechali do domu, w studiu zostałem tylko ja i Quincy.
- Super ci dzisiaj poszło.
- dziękuję.
- Ciągle cie widuje zamyślonego. Co się dzieje?
- Tej dziewczynie z którą mnie poznałem na planie do "Smooth Criminal".
- Tak.
- Mój drogi, ty się po prostu w niej zakochałeś.
- Masz rację, ja ją kocham.
- Chłopie nie przegap takiej szansy.
- A co jak ona mnie nie chce?
- To chociaż jej powiedz, nie będziesz musiał dłużej sobie tego dusić.
- A jeśli się pomyliłem co do niej, jeśli to nie jest idealna kobieta dla mnie?
- Nie histeryzuj, na pewno jest lepsza od tej twojej byłej żony Caroline, czy jak jej tam.
- Tak sądzisz.
- Kręcisz z nią?
- Zaprosiłem ją dzisiaj na kolację.
- Na którą?
- Na 8.
- No jest 18, jedz już żebyś się nie spóźnił.
- Ok, do jutra.
- Do zobaczenia, Michael. - ,Wsiadłem w auto, nie ominął mnie korek w którym stałem około 15 minut. Ciągle myślałem o tej kolacji. Miałem taką nadzieję,że wszystko pójdzie tak jak trzeba.
**********
Życie, czym ono by było bez osoby, która cię wspiera i jest przy tobie? Nie miało by sensu, ludzie chodzili by na pewno smutni i nie mieli ochoty na nic. Postanowiłam sobie znaleźć pracę, owszem miałam duży spadek po rodzicach, ale chciałam bym mieć to świadomość,że nie jestem na niczyim garnuszku i wszystko to co mam, zostało zarobione przeze mnie. Byłam umówiona na 10, wyjechałam wcześniej, aby się nie spóźnić. Miałam rozmawiać na temat pracy w dużej firmie martekingowej. Na prawdę zależało mi na tej pracy. Kiedy już zajechałam, Weszłam do wieżowca, musiałam wjechać na 30 piętro. Kiedy wyszłam z windy, podeszłam do sekretarki.
- Dzień Dobry. Którędy do gabinetu pana prezesa.
- Jest pani umówiona?
- Tak, nazywam się Scarlett Swift.
- Rzeczywiście, proszę iść prosto i ostatnie drzwi po lewej.
- Dobrze, dziękuje.
- Prezes Perry ma teraz dużo pracy, powiem mu,że pani już przyszła. Proszę poczekać.
- Dobrze. - Czekałam Jakieś 5 minut, potem zostałam wezwana do wejścia do gabinetu pana prezesa, czułam się nie swoja przekraczając próg pokoju, jakby czyhało ty na mnie jakieś niebezpieczeństwo.
- Proszę usiąść. - Powiedział do mnie starszy mężczyzna uśmiechając się do mnie, wyglądał na miłego.
- Dzień dobry, przyszłam na tą umówioną rozmowę o pracę.
- Ma pani jakieś doświadczenie?
- Jestem dopiero po studiach ekonomicznych, byłam na stażu.
- Dobrze, a mógł bym zadzwonić do pani byłego pracodawcy.
- Tego ze stażu?
- Tak.
- Proszę tutaj ma pan numer.
- Chyba zdecyduje się panią zatrudnić.
- Dziękuje bardzo. - byłam prze szczęśliwa z tej propozycji.
- Ale na okres próbny, jakieś 3 miesiące później się zobaczy.
- Dobrze.
- Ale co do wynagrodzenia, na razie będzie to 1800 USD, ale po przedłużeniu umowy pomyślimy o 3000 USD.
- Mi to odpowiada.
- Teraz tylko pozostaje umowa do podpisania, proszę oto ona. - mężczyzna dał mi do rąk umowę, ja ja przeczytałam uważnie i podpisałam.
- Kiedy mam pierwszy dzień?
- Proszę się stawić w ten poniedziałek na 8, przedstawię panią innym pracownikom.
- Ile będę miała godzin.
- Od 8 do 14.
- To teraz witam w naszych szeregach, panno Swift. - Wstałam, prezes podał mi dłoń, ja ją uścisnęłam.
- Do widzenia. - powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Do widzenia, życzę miłego dnia. - pożegnałam się z sekretarką i wjechałam windą w dół. Miałam jeszcze wjechać do Neverlandu, aby zaopiekować się Paris i przy okazji pogadać o życiu z Janet. Postanowiłam od razu jechać do Nibylandi Michaela. LA jak zawsze było zakorkowane o tej godzinie, więc musiałam sobie poczekać. Po 45 minutach ruszyłam ponownie, w kwadrans byłam w rezydencji Michaela. Przy bramie czekały na mnie Jan i Paris. Małą kiedy mnie zobaczyła od razu do mnie podbiegła i zaczęła tulić. Nie wiem jaki miałam w sobie magnes, że Paris do mnie leciała jak pszczoły do miodu.
- Scarlett, ale fajnie,że jesteś. - powiedziała do mnie malutka.
- Ciesze się,że mogę z tobą spędzić kolejny fascynujący dzień. - podeszłam do mojej przyjaciółki i jak zawsze przytuliłam ją na powitanie.
- Cześć misia. - powiedziałam do Janet.
- No nareszcie, ile można na ciebie czekać?
- Przepraszam, korki na mieście.
- Rozumiem, chodźmy do domu.
- ok. - poszliśmy do domu Michaela. Paris włączyliśmy jakąś bajkę, była tak nią zainteresowana,że olewała wszystko dookoła. Janet zrobiła kawę chciałyśmy pogadać o naszych babskich sprawach. Usiadłyśmy na kanapie w salonie.
- To co tam słychać u ciebie? - zapytałam Janet
- Mam problem z Maxem.
- Co się dzieję?
- Bo już nie jest tak jak było na początku, nie ma go całymi dniami, nie odpisuje mi na SMS-y, nie chce ze mną gadać, olewa mnie na całej linii.
- Nie chcę cię urazić, ale on nie jest idealnym chłopakiem dla ciebie.
- Może i masz troszkę racji.
- Zerwij z nim.
- Ale boję się jego reakcji.
- Co on ci może zrobić?
- uderzyć na przykład.
- Jakby on cię uderzył co ja bym mu jaja chyba urwała.
- On stał się dla mnie taki oschły i nie miły.
- Nie chcę nic mówić, ale on ma może jeszcze kogoś. - Nie chciałam jej mówić o tym co zobaczyliśmy kilka dni temu z Michaelem, nie chciałam,żeby ona się załamała przez tego frajera.
- Kogo niby?
- Nie wiem.
- Nie rozmawiajmy o nim, co u ciebie słychać?
- Idę w poniedziałek do pracy.
- Gdzie cie niby zatrudnili?
- w Tej firmie martekingowej.
- Rozmawiałaś z prezesem?
- No, tak. On myślał,że ja nie widziałam jak gapił się na mój biust.
- Mam nadzieję,że nie będzie chciał czego więcej od ciebie. - Jan zaczęła się śmiać.
- To nie jest śmieszne, z kolejnym zboczeńcem mam do czynienia.
- Teraz masz okres próbny?
- Tak, będę zarabiać 1800 USD.
- To i tak dużo.- Naszą rozmowę przerwał dzwonek telefonu Janet. Dziewczyna go odebrała.
- Słucham..... Jestem w Neverland...... Muszę na prawdę jechać.......... opiekuję się moją bratanicą............. ok, jest ze mną moja przyjaciółka.................dobrze przyjadę. - Jan zakończyła rozmowę.
- Co jest?
- Muszę już uciekać do studia.
- Dlaczego? - mruknęłam z rozczarowaniem.
- Spotkamy się innym razem.
- No dobra.
- Paris, chodź się pożegnać. - powiedziała Janet, dziewczynka od razu do niej podbiegła.
- Już musisz jechać ciociu. - odrzekła Paris.
- Niestety słonko, ciocia musi nagrać płytę.
- a kiedy znowu przyjedziesz?
- Jak tylko sobie tego zażyczysz.
- Mogę cię odprowadzić z Scarlett.
- Jasne. - W trójkę wyszłyśmy z domu i poszłyśmy w okolice bramy, gdzie było zaparkowane auto mojej przyjaciółki.
- Na razie. - przytuliłam Janet.
- Pa.
- A mnie nie przytulisz? - Zapytała Paris.
- No przecież nie mogłabym zapomnieć o tak uroczej pannie. - odpowiedziała jej Jen. Moja przyjaciółka wzięła swoją bratanice na ręce, przez chwilę ją tak trzymała, a potem wsiadła do samochodu i odpaliła silnik. Pomachałyśmy jej na do widzenia.
- Co chcesz teraz robić? - zapytałam córkę Michaela.
- Jestem głodna zjadłabym coś.
- Chodź to zrobimy coś dobrego. - Paris dała mi rączkę i poszłyśmy do domu, zrobić coś na obiad.Weszłyśmy do kuchni, otwarłam lodówkę, miałam już pomysł na danie.
- Co robimy?
- Lubisz makaron w sosie ziołowo-śmietankowym?
- uwielbiam.
- Co ja zrobię, a ty idź do salonu obejrzeć jakąś bajkę.
- ale ja chce ci pomóc.
- No dobrze, będziesz moją pomocnicą. - Zrobiłam z pomocą Paris posiłek w 45 minut, po zjedzonym posiłku postanowiłyśmy iść na świeże powietrze, Paris koniecznie chciała iść do zoo, więc poszłam z nią. Kiedy weszłyśmy Paris pobiegła do klatki z jakimś szympansem.
- Paris, poczekaj! - krzyknęłam.
- Ja idę do Bubellsa. - podbiegłam do niej.
- Młoda nie wiem, czy tata będzie zadowolony?
- Tata zabiera go na tour.
- On mi nic nie zrobi.
- Bubbles jest nieszkodliwy. Chcesz go nakarmić?
- A co on je?
- Tam jest pudełko z jego ulubionymi ciasteczkami. - dziewczynka wskazała na półkę stojącą obok klatki.
- Wypuścisz go?
- Tak, on nic nie zrobi. - Dziewczynka odchyliła wieko, wypuszczając zwierzę na wolność. Szympans podszedł do mnie i przyglądał mi się, po chwili podał mi swoją łapkę ja ją uścisnęłam.
- Jaki fajny.
- widzisz polubił cię. - wzięłam do ręki jego piłeczkę, on chętnie bawił się nią razem ze mną i z Paris. Na zabawie z Bubbelsem, bawiłyśmy się z nim tak około 2 godzin. Potem dziewczynka zamknęła go z powrotem do jego klatki. Pochodziłyśmy sobie jeszcze po zoo, byłam zadziwiona, nie wiedziałam,że Michael ma słonia.
- Skąd macie słonia?
- Ciocia Liz podarowała go tacie jako prezent kilka dni temu.
- Jaki fajny, jak się nazywa?
- Cygan, teraz jest pora karmienia, ale karmią go pracownicy zoo.
- Nie boisz się go?
- Nie on jest przyzwyczajony do ludzi.
- Mogę dotknąć?
- No, jasne.
- Super.
- Scarlett, chcesz iść na polane ze mną pobawić się w gonito.
- Tak, to idziemy. - Poszłyśmy na polankę, aby pobawić się w berka, miałam nadzieję,że ne będzie oszukiwać tak jak jej ojciec.
- To kto goni? - zapytałam, Paris spojrzała na mnie swoimi niebieskimi ślepkami.
- Ja nie chcę, potem. - rozumiałam,że ona chcę abym ja ją pogoniła przez chwilę.
- Dobrze, masz 10 sekund na ucieczkę ja liczę. - doliczyłam do 5, ale zdarzył się nieszczęśliwy wypadek, mała potknęła się o kamień wleciała w pokrzywy. Usłyszałam tylko głośny płacz małej, czym prędzej do niej podbiegłam i wzięłam na ręce. Pobiegłam z nią na rękach do domu. Położyłam ją na kanapie w dużym pokoju, płakała musiała bardzo cierpieć, miała poparzone rączki, nóżki i trochę buzie. Już bym wolała, abym to ja wpadła w te głupie pokrzywy. Pognałam do kuchni, znalazłam 3 cytryny i wycisnęłam z nich sok, zrobiłam z nich kompresy. Paris, ciągle płakała, powoli zaczęły jej wychodzić bąble, przyłożyłam jej do nich moje opatrunki, uspokoiła się.
- Włączę ci jakiś film, co ty na to?
- tak.
- Co chcesz oglądać?
- Ja chcę kopciuszka.
- Oczywiście do dyspozycji małej królewny. - znalazłam płytę i zapakowałam ją do odtwarzacza.
- Dlaczego ty nie jesteś moją mamusią?- dziewczynka była wtulona we mnie,zdziwiło mnie jej pytanie, właśnie teraz pomyślałam sobie jak bardzo bym chciała zostać kiedyś matką.
- Kochanie, ty masz już jedną mamusię.
- Ale ona mnie nie kocha.
- Nie mów tak jestem pewna,że na pewno cię bardzo kocha z całego serduszka.
- To dlaczego zostawiła mnie i tatusia jak byłam mała?
- Na pewno teraz o tobie myśl.
- Gdyby mnie kochała nie zostawiła by mnie samej wtedy w tym mieście.
- Nie mówmy o tym.
- A ty kochasz mojego tatusia?
- Bardzo, ale cicutko nie mów mu tego.
- To czemu nie mogłabyś zostać moją nową mamusią?
- Ja ci nie zastąpie mamy, którą już masz.
- A ty masz mamę? - na te słowa, momentalnie poleciały mi łzy po policzkach, Paris zobaczyła to czułą się trochę głupio.
- Scarlett,ja nie chciałam.
- Nie słonko, to nic takiego, ja nie mam mamy.
- Przepraszam nie powinnam o to pytać.
- Ja nie mam rodziców, kiedy byłam o rok starsza o ciebie, moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym.
- I co się stało z tobą? - Paris była bardziej zaintereowana moją historią niż filmem.
- Ja trafiłam do domu dziecka, a tam wcale nie jest tak fajnie jak mogłoby się wydawać.
-Współczuje ci.
- Nie rozmawiajmy więcej o tym.
- No dobrze. - obejrzałyśmy film do końca, chciałam włączyć następny.
- Oglądamy kolejny film.
- Scarlett, ty coś wybierz.
- Co powiesz na "Czarnoksiężnika z Krainy Oz"?
- Tak! - krzyknęła, kochała ten film, chyba tylko dlatego,że w nim był jej kochany tatuś. Włączyłam film, Paris na początku wydawała się być zainteresowana filmem, ale później zasnęła w moich objęciach, ja po skończonym seansie zaniosłam ją do jej pokoiku. Położyłam ją na jej łóżeczko i nakryłam kołdrą. Czekałam tylko na Michaela, miałam ochotę jechać już do domu, jeszcze ta przeklęta kolacja. Po jakiś 45 minutach usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi wiedziałam, że to przyjechał Mike. Ja siedziałam w salonie i oglądałam MTV music, właśnie leciała piosenka Michaela "Wanna Be Staring' Somethin' ", na rytm muzyki zaczęłam śpiewać i tańczyć, nie zaważając na to,że kilka pokoi dalej spała Paris. Skakałam chyba po całym pokoju, akurat wtedy musiał przyjść Michael.
- Witam moją tancerkę. - Powiedział do mnie z uśmiechem na twarzy.
- Cześć. - odpowiedziałam.
- A gdzie podziewa się moja córka?
- Miała dzisiaj mały wypadek. - Michael pobladł na te słowa.
- O mój Boże, co się stało?
- Wywróciła się o kamień i wleciała w pokrzywy.
- Moja biedula, mogę do niej iść?
- Jak chcesz? Tylko cicho bo ona śpi.
- Ok. - Michael, poszedł zobaczyć czy wszystko z jego córką jest dobrze.
- Ale się poparzyła.
- Nie jesteś na mnie zły?
- Skąd mogłaś wiedzieć,że tak się stanie. To raczej ja powinienem cię o to pytać.
- Nie rozumiem.
- Bo wiesz ciągle cię proszę, abyś zajęła się Paris.
- Michael, ja lubię twoją córkę, jest słodka.
- Ok, pewno już chcesz jechać do domu.
- Tak.
- To jedź, ja o ciebie przyjadę o 20.
- Dobra. - Przytuliłam mężczyznę i dałam mi całusa w policzek.
Michael poszedł mnie odprowadzić do samochodu, dojechałam do domu szybko, ponieważ nie natknęłam się na żaden korek.Wparowałam do mojego mieszkania jak jakaś burza. Od razu weszłam pod prysznic, aby się odświeżyć, Po prysznicu udałam się do kuchni, aby zrobić sobie coś do jedzenia, byłam lekko podenerwowana dzisiejszą kolacją, w końcu nie każdego dnia zaprasza cię twój idol z młodości na randkę. Usiadłam sobie wygodnie na kanapie i włączyłam telewizor, akurat
leciały wiadomości, gadali o sobotnim przyjęciu, na które miałam się wybrać z Michaelem. To jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło, nie chciałam nie potrzebnej sensacji. Po jakiś 30 minutach poszłam do mojego pokoju wybrać jakąś kreacje na dzisiejszy wieczór, wybrałam śliczną sukienkę koloru turkusowego. Ubrałam ją na siebie i poszłam się szykować, zrobiłam lekki makijaż, popsikałam się moim ulubionym perfumem,włosy ułożyłam w kucyka. Założyłam szpilki pomimo iż ich nienawidziłam. Czekałam już tylko na przyjazd Michaela. Po jakiś 20 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi, wiedziałam,że to on.
**********
Czym jest dla człowieka, świadomość tego,że ma się dziecko, które jest po to, aby je kochać każdego dnia. Nie rozumiem kobiet, które piszą się na aborcję, nie wiedzą ile jest na świecie par, które pragną dziecka jak niczego innego. Ja miałem swoją Paris, kocham ją jak nikogo innego, to jest wieź nie do zrozumienia. Ona jest powodem dla którego żyję i jestem tu na świecie. Dzisiejszy wypadek, uświadomił mi tak na prawdę czym,że było by życie bez niej, nie jestem zły na Scarlett, w końcu ona była sama jedna, Paris jest bardzo ruchliwym dzieckiem i Mądrym jak na swój wiek. Paris, była na prawdę zmęczona, więc spała. Poszedłem się wyszykować na kolację z Scarlett, postanowiłem założyć dzisiaj jeden z moich mundurów, strasznie je lubiłem, nie mogło zabraknąć czarnego kapelusza, typu fedora i okularów przeciw słonecznych. Włosy zostawiłem rozpuszczone,
popsikałem się jednym z moich ulubionych perfumów. Zadzwoniłem do Janet, aby zajęła się małą podczas mojej nieobecności. Wyjechałem po Scarlett, szybko dojechałem, ponieważ miasto nie było tak mocno zakorkowane jak zawsze. Po chwili byłem już pod drzwiami Scarlett, zadzwoniłem dzwonkiem, po chwili pojawiła się dziewczyna, miała na sobie śliczną turkusową sukienkę, wszedłem do środka.
- Wyglądasz pięknie. - powiedziałem do dziewczyny.
- Ty również - odpowiedziała mi.
- To pozwolisz ze mną?
- A gdzie mnie zabierasz?
- Nie mogę ci powiedzieć.
- oj, więź.
- Za chwilkę się dowiesz. - Zabrałem Scarlett do mojego auta i bezpiecznie wyjechaliśmy, zabrałem dziewczynę do "Golden Sky" najdroższej restauracji w mieście, zabierałem tu nie raz Caroline, kiedy byliśmy małżeństwem.
- Proszę usiąść. - Powiedział do mnie starszy mężczyzna uśmiechając się do mnie, wyglądał na miłego.
- Dzień dobry, przyszłam na tą umówioną rozmowę o pracę.
- Ma pani jakieś doświadczenie?
- Jestem dopiero po studiach ekonomicznych, byłam na stażu.
- Dobrze, a mógł bym zadzwonić do pani byłego pracodawcy.
- Tego ze stażu?
- Tak.
- Proszę tutaj ma pan numer.
- Chyba zdecyduje się panią zatrudnić.
- Dziękuje bardzo. - byłam prze szczęśliwa z tej propozycji.
- Ale na okres próbny, jakieś 3 miesiące później się zobaczy.
- Dobrze.
- Ale co do wynagrodzenia, na razie będzie to 1800 USD, ale po przedłużeniu umowy pomyślimy o 3000 USD.
- Mi to odpowiada.
- Teraz tylko pozostaje umowa do podpisania, proszę oto ona. - mężczyzna dał mi do rąk umowę, ja ja przeczytałam uważnie i podpisałam.
- Kiedy mam pierwszy dzień?
- Proszę się stawić w ten poniedziałek na 8, przedstawię panią innym pracownikom.
- Ile będę miała godzin.
- Od 8 do 14.
- To teraz witam w naszych szeregach, panno Swift. - Wstałam, prezes podał mi dłoń, ja ją uścisnęłam.
- Do widzenia. - powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Do widzenia, życzę miłego dnia. - pożegnałam się z sekretarką i wjechałam windą w dół. Miałam jeszcze wjechać do Neverlandu, aby zaopiekować się Paris i przy okazji pogadać o życiu z Janet. Postanowiłam od razu jechać do Nibylandi Michaela. LA jak zawsze było zakorkowane o tej godzinie, więc musiałam sobie poczekać. Po 45 minutach ruszyłam ponownie, w kwadrans byłam w rezydencji Michaela. Przy bramie czekały na mnie Jan i Paris. Małą kiedy mnie zobaczyła od razu do mnie podbiegła i zaczęła tulić. Nie wiem jaki miałam w sobie magnes, że Paris do mnie leciała jak pszczoły do miodu.
- Scarlett, ale fajnie,że jesteś. - powiedziała do mnie malutka.
- Ciesze się,że mogę z tobą spędzić kolejny fascynujący dzień. - podeszłam do mojej przyjaciółki i jak zawsze przytuliłam ją na powitanie.
- Cześć misia. - powiedziałam do Janet.
- No nareszcie, ile można na ciebie czekać?
- Przepraszam, korki na mieście.
- Rozumiem, chodźmy do domu.
- ok. - poszliśmy do domu Michaela. Paris włączyliśmy jakąś bajkę, była tak nią zainteresowana,że olewała wszystko dookoła. Janet zrobiła kawę chciałyśmy pogadać o naszych babskich sprawach. Usiadłyśmy na kanapie w salonie.
- To co tam słychać u ciebie? - zapytałam Janet
- Mam problem z Maxem.
- Bo już nie jest tak jak było na początku, nie ma go całymi dniami, nie odpisuje mi na SMS-y, nie chce ze mną gadać, olewa mnie na całej linii.
- Nie chcę cię urazić, ale on nie jest idealnym chłopakiem dla ciebie.
- Może i masz troszkę racji.
- Zerwij z nim.
- Ale boję się jego reakcji.
- Co on ci może zrobić?
- uderzyć na przykład.
- Jakby on cię uderzył co ja bym mu jaja chyba urwała.
- On stał się dla mnie taki oschły i nie miły.
- Nie chcę nic mówić, ale on ma może jeszcze kogoś. - Nie chciałam jej mówić o tym co zobaczyliśmy kilka dni temu z Michaelem, nie chciałam,żeby ona się załamała przez tego frajera.
- Kogo niby?
- Nie wiem.
- Nie rozmawiajmy o nim, co u ciebie słychać?
- Idę w poniedziałek do pracy.
- Gdzie cie niby zatrudnili?
- w Tej firmie martekingowej.
- Rozmawiałaś z prezesem?
- No, tak. On myślał,że ja nie widziałam jak gapił się na mój biust.
- Mam nadzieję,że nie będzie chciał czego więcej od ciebie. - Jan zaczęła się śmiać.
- To nie jest śmieszne, z kolejnym zboczeńcem mam do czynienia.
- Teraz masz okres próbny?
- Tak, będę zarabiać 1800 USD.
- To i tak dużo.- Naszą rozmowę przerwał dzwonek telefonu Janet. Dziewczyna go odebrała.
- Słucham..... Jestem w Neverland...... Muszę na prawdę jechać.......... opiekuję się moją bratanicą............. ok, jest ze mną moja przyjaciółka.................dobrze przyjadę. - Jan zakończyła rozmowę.
- Co jest?
- Muszę już uciekać do studia.
- Dlaczego? - mruknęłam z rozczarowaniem.
- Spotkamy się innym razem.
- No dobra.
- Paris, chodź się pożegnać. - powiedziała Janet, dziewczynka od razu do niej podbiegła.
- Już musisz jechać ciociu. - odrzekła Paris.
- Niestety słonko, ciocia musi nagrać płytę.
- a kiedy znowu przyjedziesz?
- Jak tylko sobie tego zażyczysz.
- Mogę cię odprowadzić z Scarlett.
- Jasne. - W trójkę wyszłyśmy z domu i poszłyśmy w okolice bramy, gdzie było zaparkowane auto mojej przyjaciółki.
- Na razie. - przytuliłam Janet.
- Pa.
- A mnie nie przytulisz? - Zapytała Paris.
- No przecież nie mogłabym zapomnieć o tak uroczej pannie. - odpowiedziała jej Jen. Moja przyjaciółka wzięła swoją bratanice na ręce, przez chwilę ją tak trzymała, a potem wsiadła do samochodu i odpaliła silnik. Pomachałyśmy jej na do widzenia.
- Co chcesz teraz robić? - zapytałam córkę Michaela.
- Jestem głodna zjadłabym coś.
- Chodź to zrobimy coś dobrego. - Paris dała mi rączkę i poszłyśmy do domu, zrobić coś na obiad.Weszłyśmy do kuchni, otwarłam lodówkę, miałam już pomysł na danie.
- Co robimy?
- Lubisz makaron w sosie ziołowo-śmietankowym?
- uwielbiam.
- Co ja zrobię, a ty idź do salonu obejrzeć jakąś bajkę.
- ale ja chce ci pomóc.
- No dobrze, będziesz moją pomocnicą. - Zrobiłam z pomocą Paris posiłek w 45 minut, po zjedzonym posiłku postanowiłyśmy iść na świeże powietrze, Paris koniecznie chciała iść do zoo, więc poszłam z nią. Kiedy weszłyśmy Paris pobiegła do klatki z jakimś szympansem.
- Paris, poczekaj! - krzyknęłam.
- Ja idę do Bubellsa. - podbiegłam do niej.
- Młoda nie wiem, czy tata będzie zadowolony?
- Tata zabiera go na tour.
- On mi nic nie zrobi.
- Bubbles jest nieszkodliwy. Chcesz go nakarmić?
- A co on je?
- Tam jest pudełko z jego ulubionymi ciasteczkami. - dziewczynka wskazała na półkę stojącą obok klatki.
- Wypuścisz go?
- Tak, on nic nie zrobi. - Dziewczynka odchyliła wieko, wypuszczając zwierzę na wolność. Szympans podszedł do mnie i przyglądał mi się, po chwili podał mi swoją łapkę ja ją uścisnęłam.
- Jaki fajny.
- widzisz polubił cię. - wzięłam do ręki jego piłeczkę, on chętnie bawił się nią razem ze mną i z Paris. Na zabawie z Bubbelsem, bawiłyśmy się z nim tak około 2 godzin. Potem dziewczynka zamknęła go z powrotem do jego klatki. Pochodziłyśmy sobie jeszcze po zoo, byłam zadziwiona, nie wiedziałam,że Michael ma słonia.
- Skąd macie słonia?
- Ciocia Liz podarowała go tacie jako prezent kilka dni temu.
- Jaki fajny, jak się nazywa?
- Cygan, teraz jest pora karmienia, ale karmią go pracownicy zoo.
- Nie boisz się go?
- Nie on jest przyzwyczajony do ludzi.
- Mogę dotknąć?
- No, jasne.
- Super.
- Scarlett, chcesz iść na polane ze mną pobawić się w gonito.
- Tak, to idziemy. - Poszłyśmy na polankę, aby pobawić się w berka, miałam nadzieję,że ne będzie oszukiwać tak jak jej ojciec.
- To kto goni? - zapytałam, Paris spojrzała na mnie swoimi niebieskimi ślepkami.
- Ja nie chcę, potem. - rozumiałam,że ona chcę abym ja ją pogoniła przez chwilę.
- Dobrze, masz 10 sekund na ucieczkę ja liczę. - doliczyłam do 5, ale zdarzył się nieszczęśliwy wypadek, mała potknęła się o kamień wleciała w pokrzywy. Usłyszałam tylko głośny płacz małej, czym prędzej do niej podbiegłam i wzięłam na ręce. Pobiegłam z nią na rękach do domu. Położyłam ją na kanapie w dużym pokoju, płakała musiała bardzo cierpieć, miała poparzone rączki, nóżki i trochę buzie. Już bym wolała, abym to ja wpadła w te głupie pokrzywy. Pognałam do kuchni, znalazłam 3 cytryny i wycisnęłam z nich sok, zrobiłam z nich kompresy. Paris, ciągle płakała, powoli zaczęły jej wychodzić bąble, przyłożyłam jej do nich moje opatrunki, uspokoiła się.
- Włączę ci jakiś film, co ty na to?
- tak.
- Co chcesz oglądać?
- Ja chcę kopciuszka.
- Oczywiście do dyspozycji małej królewny. - znalazłam płytę i zapakowałam ją do odtwarzacza.
- Dlaczego ty nie jesteś moją mamusią?- dziewczynka była wtulona we mnie,zdziwiło mnie jej pytanie, właśnie teraz pomyślałam sobie jak bardzo bym chciała zostać kiedyś matką.
- Kochanie, ty masz już jedną mamusię.
- Ale ona mnie nie kocha.
- Nie mów tak jestem pewna,że na pewno cię bardzo kocha z całego serduszka.
- To dlaczego zostawiła mnie i tatusia jak byłam mała?
- Na pewno teraz o tobie myśl.
- Gdyby mnie kochała nie zostawiła by mnie samej wtedy w tym mieście.
- Nie mówmy o tym.
- A ty kochasz mojego tatusia?
- Bardzo, ale cicutko nie mów mu tego.
- To czemu nie mogłabyś zostać moją nową mamusią?
- Ja ci nie zastąpie mamy, którą już masz.
- A ty masz mamę? - na te słowa, momentalnie poleciały mi łzy po policzkach, Paris zobaczyła to czułą się trochę głupio.
- Scarlett,ja nie chciałam.
- Nie słonko, to nic takiego, ja nie mam mamy.
- Przepraszam nie powinnam o to pytać.
- Ja nie mam rodziców, kiedy byłam o rok starsza o ciebie, moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym.
- I co się stało z tobą? - Paris była bardziej zaintereowana moją historią niż filmem.
- Ja trafiłam do domu dziecka, a tam wcale nie jest tak fajnie jak mogłoby się wydawać.
-Współczuje ci.
- Nie rozmawiajmy więcej o tym.
- No dobrze. - obejrzałyśmy film do końca, chciałam włączyć następny.
- Oglądamy kolejny film.
- Scarlett, ty coś wybierz.
- Co powiesz na "Czarnoksiężnika z Krainy Oz"?
- Tak! - krzyknęła, kochała ten film, chyba tylko dlatego,że w nim był jej kochany tatuś. Włączyłam film, Paris na początku wydawała się być zainteresowana filmem, ale później zasnęła w moich objęciach, ja po skończonym seansie zaniosłam ją do jej pokoiku. Położyłam ją na jej łóżeczko i nakryłam kołdrą. Czekałam tylko na Michaela, miałam ochotę jechać już do domu, jeszcze ta przeklęta kolacja. Po jakiś 45 minutach usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi wiedziałam, że to przyjechał Mike. Ja siedziałam w salonie i oglądałam MTV music, właśnie leciała piosenka Michaela "Wanna Be Staring' Somethin' ", na rytm muzyki zaczęłam śpiewać i tańczyć, nie zaważając na to,że kilka pokoi dalej spała Paris. Skakałam chyba po całym pokoju, akurat wtedy musiał przyjść Michael.
- Witam moją tancerkę. - Powiedział do mnie z uśmiechem na twarzy.
- Cześć. - odpowiedziałam.
- A gdzie podziewa się moja córka?
- Miała dzisiaj mały wypadek. - Michael pobladł na te słowa.
- O mój Boże, co się stało?
- Wywróciła się o kamień i wleciała w pokrzywy.
- Moja biedula, mogę do niej iść?
- Jak chcesz? Tylko cicho bo ona śpi.
- Ok. - Michael, poszedł zobaczyć czy wszystko z jego córką jest dobrze.
- Ale się poparzyła.
- Nie jesteś na mnie zły?
- Skąd mogłaś wiedzieć,że tak się stanie. To raczej ja powinienem cię o to pytać.
- Nie rozumiem.
- Bo wiesz ciągle cię proszę, abyś zajęła się Paris.
- Michael, ja lubię twoją córkę, jest słodka.
- Ok, pewno już chcesz jechać do domu.
- Tak.
- To jedź, ja o ciebie przyjadę o 20.
- Dobra. - Przytuliłam mężczyznę i dałam mi całusa w policzek.
Michael poszedł mnie odprowadzić do samochodu, dojechałam do domu szybko, ponieważ nie natknęłam się na żaden korek.Wparowałam do mojego mieszkania jak jakaś burza. Od razu weszłam pod prysznic, aby się odświeżyć, Po prysznicu udałam się do kuchni, aby zrobić sobie coś do jedzenia, byłam lekko podenerwowana dzisiejszą kolacją, w końcu nie każdego dnia zaprasza cię twój idol z młodości na randkę. Usiadłam sobie wygodnie na kanapie i włączyłam telewizor, akurat
leciały wiadomości, gadali o sobotnim przyjęciu, na które miałam się wybrać z Michaelem. To jeszcze bardziej mnie zaniepokoiło, nie chciałam nie potrzebnej sensacji. Po jakiś 30 minutach poszłam do mojego pokoju wybrać jakąś kreacje na dzisiejszy wieczór, wybrałam śliczną sukienkę koloru turkusowego. Ubrałam ją na siebie i poszłam się szykować, zrobiłam lekki makijaż, popsikałam się moim ulubionym perfumem,włosy ułożyłam w kucyka. Założyłam szpilki pomimo iż ich nienawidziłam. Czekałam już tylko na przyjazd Michaela. Po jakiś 20 minutach usłyszałam dzwonek do drzwi, wiedziałam,że to on.
**********
Czym jest dla człowieka, świadomość tego,że ma się dziecko, które jest po to, aby je kochać każdego dnia. Nie rozumiem kobiet, które piszą się na aborcję, nie wiedzą ile jest na świecie par, które pragną dziecka jak niczego innego. Ja miałem swoją Paris, kocham ją jak nikogo innego, to jest wieź nie do zrozumienia. Ona jest powodem dla którego żyję i jestem tu na świecie. Dzisiejszy wypadek, uświadomił mi tak na prawdę czym,że było by życie bez niej, nie jestem zły na Scarlett, w końcu ona była sama jedna, Paris jest bardzo ruchliwym dzieckiem i Mądrym jak na swój wiek. Paris, była na prawdę zmęczona, więc spała. Poszedłem się wyszykować na kolację z Scarlett, postanowiłem założyć dzisiaj jeden z moich mundurów, strasznie je lubiłem, nie mogło zabraknąć czarnego kapelusza, typu fedora i okularów przeciw słonecznych. Włosy zostawiłem rozpuszczone,
popsikałem się jednym z moich ulubionych perfumów. Zadzwoniłem do Janet, aby zajęła się małą podczas mojej nieobecności. Wyjechałem po Scarlett, szybko dojechałem, ponieważ miasto nie było tak mocno zakorkowane jak zawsze. Po chwili byłem już pod drzwiami Scarlett, zadzwoniłem dzwonkiem, po chwili pojawiła się dziewczyna, miała na sobie śliczną turkusową sukienkę, wszedłem do środka.
- Wyglądasz pięknie. - powiedziałem do dziewczyny.
- Ty również - odpowiedziała mi.
- To pozwolisz ze mną?
- A gdzie mnie zabierasz?
- Nie mogę ci powiedzieć.
- oj, więź.
- Za chwilkę się dowiesz. - Zabrałem Scarlett do mojego auta i bezpiecznie wyjechaliśmy, zabrałem dziewczynę do "Golden Sky" najdroższej restauracji w mieście, zabierałem tu nie raz Caroline, kiedy byliśmy małżeństwem.
- Michael, nie mogę uwierzyć w tym lokalu są zwykle same gwiazdy.
- Cieszę się, że ci się to podoba. - znalazłem miejsce parkingowe i wysiadłem. Wziąłem Scarlett pod rękę i razem przekroczyliśmy próg restauracji, kelner poprowadził nas do zarezerwanego przeze mnie stołu.
- I jak?
- Nie mogę uwierzyć w to,że tu jestem.
- No widzisz, a jednak marzenia się spełniają.
- To kiedy wydajesz tą płytę?
- 31 sierpnia ma ukazać się na całym święcie.
- Wielkie wydarzenie.
- A właśnie ma coś dla ciebie. - wręczyłem dziewczynie małe pudełko z złotym naszyjnikiem w środku, ona otworzyła.
- Jaki śliczny, nie musiałeś.
- dla ciebie specjalnie.
- Był na pewno strasznie drogi.
- Cena nie ma znaczenia, proszę załóż go.
- Dziękuję jest prze piękny - pomogłem jej go zapiąć. Wyglądała w nim pięknie, on jej pasował do oczu. Po chwili przyszedł do nas kelner i spisał nasze zamówienia. Chwilę potem mieliśmy już dania na stołach, zabraliśmy się do jedzenia.
- Mówiłaś mi,że szłaś dzisiaj na rozmowę o pracę. I jak na niej było.
- Dostałam tą pracę.
- Jak będziesz pracować.
- Zaczynam w poniedziałek, od 8 do 14.
- Scarlett wiesz mam taką sprawę i nie wiem czy się zgodzisz?
- Wal śmiało.
- Bo w poniedziałek wyjeżdżam do Londynu na 3 dni w celach służbowych.
- No i co z tym faktem.
- Chciałbym, abyś zajęła się przez czas mojej nieobecności moją córką.
- Chcesz mogę ją zabrać do siebie.
- Wolał bym raczej, gdybyś ty się przeniosła do Neverlandu.
- Wiesz,że pracuję.
- Tak, ale w poniedziałek wraca moja gosposia, ona mogła by się nią zająć, ale wiesz ona nie zawsze będzie miała ją na oku, ma dużo obowiązków.
- W poniedziałek jest rocznica moich rodziców.
- Chcesz, abym poszedł z tobą na cmentarz.
- Chciałam bym iść tam razem z Emmą.
- Rozumiem.
- O której ty wyjeżdżasz?
- W poniedziałek na 16 mam lot.
- A wracasz?
- W środę wieczorem.
- Gdzie chcesz teraz jechać?
- Nie wiem.
- Może zrobimy napad na kino?
- Nikt cię nie rozpozna?
- Wynająłem całą salę dla nas.
- Jesteś kochany.
- No wiem. - Wyszliśmy z restauracji, Scarlett chciała jechać autem, ale ja miałem ochotę się przejść. Dziewczyna na początku nie była zadowolona z mojej propozycji, ale ja ją ubłagałem i zgodziła się. Po jakiś 15 minutach byliśmy już w budynku kina. Weszliśmy do sali, zaczął się właśnie film, była to komedia "Zwariowana Noc", Scarlett przez cały seans była wtulona w mój tors, była zmęczona i usnęła. Po skończonym seansie, chciałem zrobić jej żart i zostawić w tym kinie na noc, ale nie miałem serca i ją obudziłem. Doszliśmy do mojego samochodu, postanowiłem ją już odwieź do domu. W 10 minut byłem pod blokiem dziewczyny, odprowadziłem ją pod same drzwi.
- Dziękuję za wspaniały wieczór. - odezwała się do mnie Scarlett
- To ja tobie dziękuję - przytuliła mnie i dała mi buziaka w policzek, poczułem w sobie takie ciepełko.
- Ja już idę na razie.
- Dobranoc. - Scarlett weszła do swojego mieszkania.
Ja już musiałem jechać do domu zaopiekować się moją córką, musiała na pewno strasznie cierpieć, nie jest to przyjemne uczucie, zostać poparzonym przez pokrzywę. Jechałem jakieś 45 minut do Nevearland. Kiedy już wszedłem do mojego, zobaczyłem moją córkę w objęciach cioci,Obydwie spały, postanowiłem już obudzić moją siostrę, chciałem, aby została na noc, nie mogłem pozwolić na to, aby jechała, do domu.
- Już jesteś? - zapytała moja siostra.
- Jestem, jak widać.
- I jak było.
- Super.
- Całowałeś się z nią?
- Skąd wiesz,że byłem na randce?
- Braciszku znam cię, kim ona jest?
- To Scarlett.
- Co? I dopiero teraz mi to mówisz.
- Siostrzyczką nie musisz wszystkiego wiedzieć.
- Ja już może będę jechać do domu.
- Zostań na noc.
- Nie, nie będę zawracać ci głowy.
- Nie pozwolę ci jechać nocą a co jak coś się stanie.
- Masz rację. - wziąłem Paris na ręce i zaniosłem do jej pokoiku, nakryłem ją kołdrą, aby w nocy nie było jej zimno. Paris się obudziła i zauważyła mnie.
- Tatuś.
- Cii, tatuś już jest przy tobie. - Przytuliłem malutką.
- Mogę dzisiaj z tobą spać?
- Tak kochanie. - Młoda weszła do mojej sypialni i położyła się na moim łóżku, po chwili ponownie
zasnęła.Ja poszedłem do łazienki, aby wziąć ciepły prysznic. Przeprałem się w moją piżamkę i położyłem się obok mojej córki. Myślałem o Scarlett i dzisiejszej kolacji, byłem na siebie zły nie powinienem ukrywać przed nią uczucia jakie do niej darze. Byłem bardzo zmęczony po całym dniu w studiu, jedyne o czym teraz marzyłem, to by nareszcie wyspać się. Po jakiś 5 minutach spałem jak zabity.
**********
- Cieszę się, że ci się to podoba. - znalazłem miejsce parkingowe i wysiadłem. Wziąłem Scarlett pod rękę i razem przekroczyliśmy próg restauracji, kelner poprowadził nas do zarezerwanego przeze mnie stołu.
- I jak?
- Nie mogę uwierzyć w to,że tu jestem.
- No widzisz, a jednak marzenia się spełniają.
- To kiedy wydajesz tą płytę?
- 31 sierpnia ma ukazać się na całym święcie.
- Wielkie wydarzenie.
- A właśnie ma coś dla ciebie. - wręczyłem dziewczynie małe pudełko z złotym naszyjnikiem w środku, ona otworzyła.
- Jaki śliczny, nie musiałeś.
- dla ciebie specjalnie.
- Był na pewno strasznie drogi.
- Cena nie ma znaczenia, proszę załóż go.
- Dziękuję jest prze piękny - pomogłem jej go zapiąć. Wyglądała w nim pięknie, on jej pasował do oczu. Po chwili przyszedł do nas kelner i spisał nasze zamówienia. Chwilę potem mieliśmy już dania na stołach, zabraliśmy się do jedzenia.
- Mówiłaś mi,że szłaś dzisiaj na rozmowę o pracę. I jak na niej było.
- Dostałam tą pracę.
- Jak będziesz pracować.
- Zaczynam w poniedziałek, od 8 do 14.
- Scarlett wiesz mam taką sprawę i nie wiem czy się zgodzisz?
- Wal śmiało.
- Bo w poniedziałek wyjeżdżam do Londynu na 3 dni w celach służbowych.
- No i co z tym faktem.
- Chciałbym, abyś zajęła się przez czas mojej nieobecności moją córką.
- Chcesz mogę ją zabrać do siebie.
- Wolał bym raczej, gdybyś ty się przeniosła do Neverlandu.
- Wiesz,że pracuję.
- Tak, ale w poniedziałek wraca moja gosposia, ona mogła by się nią zająć, ale wiesz ona nie zawsze będzie miała ją na oku, ma dużo obowiązków.
- W poniedziałek jest rocznica moich rodziców.
- Chcesz, abym poszedł z tobą na cmentarz.
- Chciałam bym iść tam razem z Emmą.
- Rozumiem.
- O której ty wyjeżdżasz?
- W poniedziałek na 16 mam lot.
- A wracasz?
- W środę wieczorem.
- Gdzie chcesz teraz jechać?
- Nie wiem.
- Może zrobimy napad na kino?
- Nikt cię nie rozpozna?
- Wynająłem całą salę dla nas.
- Jesteś kochany.
- No wiem. - Wyszliśmy z restauracji, Scarlett chciała jechać autem, ale ja miałem ochotę się przejść. Dziewczyna na początku nie była zadowolona z mojej propozycji, ale ja ją ubłagałem i zgodziła się. Po jakiś 15 minutach byliśmy już w budynku kina. Weszliśmy do sali, zaczął się właśnie film, była to komedia "Zwariowana Noc", Scarlett przez cały seans była wtulona w mój tors, była zmęczona i usnęła. Po skończonym seansie, chciałem zrobić jej żart i zostawić w tym kinie na noc, ale nie miałem serca i ją obudziłem. Doszliśmy do mojego samochodu, postanowiłem ją już odwieź do domu. W 10 minut byłem pod blokiem dziewczyny, odprowadziłem ją pod same drzwi.
- Dziękuję za wspaniały wieczór. - odezwała się do mnie Scarlett
- To ja tobie dziękuję - przytuliła mnie i dała mi buziaka w policzek, poczułem w sobie takie ciepełko.
- Ja już idę na razie.
- Dobranoc. - Scarlett weszła do swojego mieszkania.
Ja już musiałem jechać do domu zaopiekować się moją córką, musiała na pewno strasznie cierpieć, nie jest to przyjemne uczucie, zostać poparzonym przez pokrzywę. Jechałem jakieś 45 minut do Nevearland. Kiedy już wszedłem do mojego, zobaczyłem moją córkę w objęciach cioci,Obydwie spały, postanowiłem już obudzić moją siostrę, chciałem, aby została na noc, nie mogłem pozwolić na to, aby jechała, do domu.
- Już jesteś? - zapytała moja siostra.
- Jestem, jak widać.
- I jak było.
- Super.
- Całowałeś się z nią?
- Skąd wiesz,że byłem na randce?
- Braciszku znam cię, kim ona jest?
- To Scarlett.
- Co? I dopiero teraz mi to mówisz.
- Siostrzyczką nie musisz wszystkiego wiedzieć.
- Ja już może będę jechać do domu.
- Zostań na noc.
- Nie, nie będę zawracać ci głowy.
- Nie pozwolę ci jechać nocą a co jak coś się stanie.
- Masz rację. - wziąłem Paris na ręce i zaniosłem do jej pokoiku, nakryłem ją kołdrą, aby w nocy nie było jej zimno. Paris się obudziła i zauważyła mnie.
- Tatuś.
- Cii, tatuś już jest przy tobie. - Przytuliłem malutką.
- Mogę dzisiaj z tobą spać?
- Tak kochanie. - Młoda weszła do mojej sypialni i położyła się na moim łóżku, po chwili ponownie
zasnęła.Ja poszedłem do łazienki, aby wziąć ciepły prysznic. Przeprałem się w moją piżamkę i położyłem się obok mojej córki. Myślałem o Scarlett i dzisiejszej kolacji, byłem na siebie zły nie powinienem ukrywać przed nią uczucia jakie do niej darze. Byłem bardzo zmęczony po całym dniu w studiu, jedyne o czym teraz marzyłem, to by nareszcie wyspać się. Po jakiś 5 minutach spałem jak zabity.
**********
komentarz = to motywuję!
Pozdrawiam i buziaczki <3
Pozdrawiam i buziaczki <3
Man In The Mirror
Man In The Mirror
Numa numa YeeeeY! \(*-*)/
OdpowiedzUsuńCo do telefonu, to mogę Ci polecić firmę Alcatel. Mają dość tanie telefony, ale dobre, tyle, że z dość słabą baterią. Mnie jakoś znosi, nie wiem jak Ty używasz telefonu.
A, więc... wybierz sobie kwiaty na grób. Jak mogłaś? Ja myślałam, że to Scarlett spanikuje, a tu jednak Mike. No, no... Ja tez jestem zła na Ciebie Michael. Nie jesteś sam. Nie powinieneś. (wiem, jestem mistrzem pocieszania.) Dam Ci jeszcze jedną szansę xD Liczę że Michael powie w końcu Scarlett, że ją kocha. I to za bardzo, bardzo krótki czas...
~KaraMJ <3
Hejo!
OdpowiedzUsuńFajnie, że jesteś. Przerwa chyba każdemu dobrze robi. A telefonem się nie martw bo sama trafiłam na szmelc.
Rozdział wyszedł supcio. Powoli, powoli do nich dociera to piękne uczucie jakim jest miłość. Haha romowa o pracę. Nie no ten jej szef chyba mie mógł się powstrzymać by nie patrzeć na jej "arsenał". Gdyby Michael o tym wiedział to... Byłyby jaja. No dlaczego on jej nie powiedział co czuje no. Jak będzie to tak ukrywać to popadnie w paranoję. Mam tylko nadzieję, że nic nie przerwie tego spokoju, a oni w końcu będą RAZEM.
Czekam na następną, bo naprawdę ciekawość mnie zeżre. Weny życzę i wstawiaj szybko następną.
Pozdrawiam :***