niedziela, 2 kwietnia 2017

She's Out Of My Life - Rozdział 27

Cześć moi najukochańszy czytelnicy <3
Jak wam mija ten ciepły weekend? Dodałam bym ten rozdział wczoraj, tylko musiałam pisać połowę od nowa, ponieważ moja jedna koleżanka usunęła mi prawie połowę posta. Nie wychowana xD.  Co do piosenki, nie lubię osoby Madonny, ale trzeba przyznać,że piosenki ma fajne.Ten utwór jest mi bardzo potrzebny do tego rozdziału. Bez wszelkich spoilerów zapraszam tak jak blogger'owa tradycja nakazuje do przeczytania i skomentowania tego rozdziału, ponieważ ten post jest bardzo dla mnie ważny.


**********
Rzym jest miastem z potężną historią, jest oknem na świat. Trzeba pomyśleć,że jeszcze pond 2000 tysiące lat temu było tutaj serce wielkiego imperium.W tym mieście przez wieki było wiele historii miłosnych, spełnionych lub czasem nie spełnionych i jednocześnie smutnych oraz zapomnianych. Nie da się ich policzyć, było ich sporo od starożytności, po średniowiecze, nowożytność do czasów współczesnych. Nawet wielka miłość może się wypalić,albo my zapomnimy dbać o szczęście osoby u swego boku, a to jest przecież najbardziej potrzebne w związku. Leżeliśmy w białej pościeli. Na zegarze wiszącym na przeciwko naszego łoża wybiła właśnie godzina 11;30. Nasz wieczorek filmowy przedłużył się trochę, siedziałam razem z moim chłopakiem oglądając filmy Disney'a aż do 4 nad ranem. Nie żałuję, co z tego,że jestem nie wyspana? Z Michaelem jest warto spędzać czas, wynosi się z tego wiele rzeczy. Nie chodzi mi tu o rzeczy materialne, ale o rzeczy które do końca życia zostają jako wspaniałe wspomnienia.
- Co dziś robimy? - Spytałam rysując wzorki na klatce piersiowej mojego chłopaka.
- Planowałem wybrać się na zwiedzanie miasta.
- Chłopcze mój drogi, jest prawie 40 stopni w cieniu.
- No i co z tego?
- To z tego,że ty albo ja może udaru słonecznego się nabawić.
- Nie marudź.
- Wcale nie marudzę. Boję się o ciebie.
- Nic mi się nie stanie.
- Zgłupiejesz jeszcze bardziej i co ja zrobię  wtedy?
- Będziesz musiała żyć z bałwanem.
- Wytłukę ci z głowy tego bałwana.
- Mam już sobie miejsce zamawiać na cmentarzu?
- Nie wiem, będzie musiała się zebrać rada starszych i omówić to.
- Moje życie zależy od jakieś rady?
- Możliwe, nie potwierdzam. - Zaczęłam się śmiać.
- Idę się przebrać, dla swojego bezpieczeństwa zostań tu. - Pogroziłam palcem mojemu chłopakowi.
- Tak jest pani generał. - Zasalutował, zabrałam ciuchy, wyszłam do łazienki. Byłam ubrana w jeden z  moich ulubionych T-Shirt'ów. Przedstawiał on nie kogo innego jak Pana Jacksona. Nie wiem jakim cudem, ale jest mi jeszcze dobra. Ubrałam czarne trampki i jeansowe krótkie spodenki. Wyszłam do Michaela, który stał przed lustrem i robił sobie właśnie makijaż. Do głowy wpadł mi iście szatański pomysł. Podeszłam bliżej do Michaela, bałam się tego,że plan się nie uda, bo Michael się obróci.
- Pali się!!! - Krzyknęłam
- Gdzie?!! - Michael obrócił się błyskawicznie. Wyjechał kredką do twarzy poza swoje oko.
- W dupie, fałszywy alarm.
- Nie strasz mnie kobietą. Widzisz co zrobiłem przez ciebie. - Zrobił naburmuszoną minę.
- Nie obrażaj się, to tylko żarty. - Śmiałam się cicho pod nosem, jednak mój chłopak słyszał ten chichot.
- Mało zabawne.
- Dla mnie bardzo. - Spojrzał kątem oka na mnie.
- Ładna koszulka.
- Dziękuje. - Uśmiechnęłam się do Michaela.
- Aż się dziwie,że jest dobra na mnie.
-  Widać nie zmieniasz się.
- Zmieniam tylko nie widać tego po mnie, 5 lat temu miałam włosy do ramion nie poznał byś mnie.
- A chcesz się założyć.
- Mądrzy ludzie się nie zakładają, jak chcesz mogę ci po powrocie do USA pokazać zdjęcia z tego okresu. Co ty na to?
- Mi to pasuje. Wybacz ale muszę zmyć efekty twojej negatywnej energii.
- Oj nie wspominaj.
- Odegram się kiedyś.
- Przez te nerwy jeszcze ci żyłka pęknie. - Usiadłam na pufie stojącej koło łóżka, Michael tym czasem zmywał tonikiem wielką kreskę, która powstała przez straszenie.
- Ulice będą dla nas zamknięte?
- Nie.
- Twoi fani mogą się na ciebie rzucić.
- Spokojnie przebiorę się. Ochroniarze będą z nami.
- Nie uważasz,że to będzie dziwne jeśli koło nas będą się kręcić twoi ochroniarze?
- A kto powiedział,że będą szli  z nami?
- Ty.
- To muszę cie rozczarować,że nie będą szli z nami, tylko kilka metrów za nami.
- A co jak ktoś nas napadnie?
- Oni zareagują wtedy. - Michael założył na swoją twarz sztuczne wąsy.
- Jestem gotowy. - Powiedział Michael, miał na sobie okulary i fedorę. Nie mogło oczywiście zabraknąć koszuli z krótkim rękawem. Michael bardzo rzadko nosił koszulki z krótkim rękawem,ponieważ widać było jego białe plamki spowodowane przez chorobę. Jednak dzisiaj dla bezpieczeństwa zdecydował się ubrać w t-shirt. Ubrał zwykłe jeansy i trampki. Przyznam,że jeśli bym go nie znała osobiście to bym pomyślała,że jest zwykłym człowiekiem żyjącym swoim własnym życiem. Zabrałam moją torebkę i okulary przeciwsłoneczne, wyszłam razem z Michaelem z apartamentu. Wyszliśmy z budynku tylnym wyjściem. Nikt nas nie zauważył. Na całe szczęście
- Michael, Scarlett jesteśmy za wami 3 metry, wołajcie gdyby działo się coś złego.
- Bill wszystko wiemy.
- Jasne, ale przypominam TYLKO.
- To nie moja wina,że wtedy w Toronto w '84 roku był wiatr i spadły mi okulary oraz kapelusz.
- Tak, najlepiej na anomalie pogodowe zrzucić całą wine. Idźcie już bo wam wszystkie zabytki jeszcze zburzą.
- Od razu. - Powiedziałam.
- Wiesz możesz wiatr lekki powiać.
- Bill przestań.
- Już Szanowny Panie Michaelu.
- No mam nadzieję.
- Chodź Michael. - Pociągnęłam Michaela za rękę. Rozdzieliśmy się z ochroniarzami, którzy szli kilka metrów za nami. Kilkanaście minut później przeszliśmy pod łukiem triumfalnym. Michael miał jeszcze dużo zapału, ja za to miałam już dosyć.
- Michael mam dosyć.
- Nie zaczęliśmy jeszcze dobrze wszystkiego zwiedzać.
- Nogi mnie bolą.
- Musisz marudzić?
- Załatw jakiś transport, będzie szybciej. W jeden dzień nie zwiedzimy całej stolicy z buta. To by było niemożliwe.
- Dobrze, spróbuje.coś znaleźć. -Mieliśmy szczęście że nie daleko była wypożyczalnia rowerów. Michael po chwili wypożyczył jakieś 2 rowery, przynajmniej będziemy szybciej zwiedzać.
- Trzymaj.
- Michael jestem nierozważnym kierowcą jeśli chodzi o rowery.
- Spokojnie pilnuje cię.
- Tak jasne panie przewodniku, pan zna się najlepiej. - Ruszyliśmy w trasę. Przejechaliśmy koło Koloseum, na wielu filmach wydaję się być takie małe,ale w rzeczywistości jest takie ogromne. Gdybym miała tam wejść to na pewno bym szybko się zgubiła i nie prędko z stamtąd wyszła. Robiło wielkie wrażenie.  Po kilku godzinach zwiedzania mieliśmy już za sobą schody Hiszpańskie, Parlamentem rządu, panteon czy słynną fontannę Neptuna. Te wszystkie muzea i inne atrakcje typu Watykan i Bazylika św Piotra zostawię sobie na później. Jestem tutaj przecież na tydzień z Michaelem, a zostało jeszcze tyle rzeczy do zwiedzenia. Byliśmy zmęczeni już po tym zwiedzaniu. Zatrzymaliśmy się na moście nad rzeką Tyber. Oparliśmy się o barierkę  i podziwialiśmy krajobraz.Widok z tego mostu był niesamowity. Wszystko było takie piękne. Ja jednak myślałam nad czymś co nie dawało mi spokoju.
-Pięknie tutaj. -Powiedział mój chłopak. Ja byłam zamyślona.
- Scarlett, słuchasz mnie?
- Tak, tak.
- To o czym teraz mówiłem?
- O moście.
- Nie prawda. O czym myślisz?
- To wszystko wydaję mi się dziwne.
- Co ci się wydaje dziwne?
- wiesz dziwię się dlaczego zabrałeś mnie do Rzymu.
 -Jesteś moją kobietą, muszę spełniać twoje wymagania.
- Michael,ale zastanawiam się dlaczego ja właśnie jestem twoją dziewczyną.
-Masz w sobie coś takiego czego nie mają inne kobiety.
-wydaje mi się że nasz związek jest dziwny?
- Dlaczego?
- Nie wiem. Po prostu myślę,że to tylko fikcja i za chwile się obudzę jako ktoś inny z tego snu.
- Ale to nie sen, to rzeczywistość. Mogę cię nawet uszczypnąć jak chcesz się przekonać.
- Nie dziękuje. Zadam ci bardzo ważne pytanie.
- Tak?
- Czy ty mnie naprawdę kochasz?
- Tak, a dlaczego?
- Czasem mam wrażenie że jesteś ze mną tylko dla Paris i dlatego,żeby polepszyć swój wizerunek w mediach.
- Scar, ja nigdy nie myślałem o tobie w taki sposób.
- Przepraszam, ale muszę się nad czymś zastanowić. - Oddaliłam się.
-Scarlett zaczekaj! - Krzyknął mój chłopak. Zaczął również biec. Zwolniłam, po chwili byłam już w ramionach mojego ukochanego.
- Nigdy nie myśl, że Cię nie kocham.
- Przepraszam nie wiem co we wstąpiło.
-Jesteś zaraz po Paris najważniejszą dla mnie osobą. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też bardzo kocham. - Michael złączył nasze usta w pocałunku. Odwzajemniałam je. Nie
przeszkadzało nam to,że byliśmy na ulicy. Chociaż ludzie się na nas patrzyli. Owszem Michael miał przebranie, nie było na 100% pewne czy ktoś go nie rozpozna. Po chwili się odkleiliśmy od siebie i poszliśmy po nasze rowery.
- Jestem głodna.
-Ja też. Zabieram Cię do 5 gwiazdkowej restauracji.
- Michael chcę iść do pizzerii.
- Ale co ze stołem?
- Odmów rezerwacje. Poza tym w tej restauracji bylibyśmy na widoku.
- Masz tak trochę racji. Dobra pójdziemy do tej pizzerii.
- Tak się łatwo z tobą załatwia interesy.
- Nie moja wina,że mnie się da prawie zawsze przekonać. - Poszliśmy na drugą cześć mostu, gdzie zostawiliśmy rowery. Zapomnieliśmy nawet,że podążają za nami ochroniarze Michaela. Z nim można o wszystkim zapomnieć.
**********
Nie wiem o co chodziło Scarlett na tym moście. Rozumiem jej reakcje, ma prawo czuć się tak, a nie inaczej. To nie jest jej wina,że jestem sławny. Wszyscy płacimy za to wielką cenę. Paris musi się zakrywać maską. Boje się tego,że jeśli wszystkim będzie znany wizerunek małej, to pewnego dnia ktoś może porwać ją dla okupu lub zrobić jej jakąś krzywdę. Nie chcę tego. Z kolei sprawa z Scarlett, media sądzą,że jestem z nią tylko dla tego, aby polepszyć swój wizerunek. Ale to kolejna nie prawda, kocham ją całym sercem. Nawet Caroline tak nie kochałem jak jej. Ona o tym wie przecież. Te wyjazd jest po to, byśmy się jeszcze bardziej zbliżyli do siebie. Jechaliśmy do najbliższej pizzerii, po niedługich poszukiwaniach znaleźliśmy jakiś lokal. Z zewnątrz wyglądał całkiem przyzwoicie. Postawiliśmy rowery na stojakach. Scarlett zakluczyła swój rower, dziwiłem się jej, ponieważ ja tego nigdy nie robiłem.
- Co ty robisz?
- Zakluczam swój rower.
- Po co?
- Żeby żadna dusza złą mi go nie ukradła. Michael tobie też tak radzę.
- Mi nigdy jeszcze niczego nie ukradli.
- Nigdy nie mów nigdy.
- Spokojnie.
- Tak spokojnie, już widzę jak panikujesz bo ci rower ukradli.Scarlett miała właśnie wchodzić do restauracji, ja wepchnąłem się i pierwszy byłem w pizzerii.
-Typowy Gentleman.
- Nie musisz mi  Scarlett prawić komplementów.
- To nie był komplement.
- Przyjmijmy że był.
- W oborze cię chowali?
- Nie. W Gary.
- Warto wiedzieć. - Usiedliśmy przy stoliku obok ściany, aby nie zwracać na siebie szczególnej uwagi. Ja ani Scarlett z racji z tego że nie jemy mięsa zamówiliśmy pizzę z samym serem.  W ciągu kilku minut przyszło nasze zamówienie. Po posiłku zapłaciłem i wyszliśmy z restauracji. Przed budynkiem zastałem nie małe zaskoczenie otóż nie było mojego roweru. Bardzo śmieszne, nie do pojęcia to jest. No żeby ukraść rower Michaela Jacksona,wstyd. A Rzym uważałem za takie miasto kulturalne. Widać pozory mylą.
- Mówiłam ci,żebyś zakluczył rower.
- Miałaś rację.
- Trzeba było mnie słuchać łosiu jeden.
- Przepraszam. - Powiedziałam skruszonym głosem.
- Nic się nie stało,ale ile będziesz musiał zapłacić kary?
- 1000 lirów.- Scarlett wybałuszyła oczy.
-Za głupi rower?
- Tak.
- No to sobie nagrabiłeś.
- Pojadę na twoim rowerze.
- A co ze mną? Nie zostawisz mnie tu samej chyba.
- Nigdy. Wskakuj na bagażnik.
- Tylko nie myśl sobie że ja Cię będę wieźć jak się zmęczysz.
- Dlaczego?
- Jesteś za ciężki.
- No i z tego?
- To z tego, że mogę się wywalić i możemy wpaść pod jakieś auto. -Wsiadła na bagażnik rowerowy.
- Jest mi strasznie nie wygodnie.
- Wytrzymaj troszkę.
- Postaram się. W ciągu następnych kilku minut byliśmy już przed wypożyczalnią. zapłaciłem karę za ukradziony rower  karę. Teraz szliśmy do hotelu. Po drodze kupiłem jeszcze dwa pomarańczowe sorbety, były mega słodkie.
- Co robimy później?
- Nie wiem ty coś wymyśl.
- Nogi mnie strasznie bolą.
-Ojojoj. - Zacząłem robić jej na złość
-O co ci znowu chodzi
- Ojojoj
- Masz jakiś problem?
- Ojojoj.
- Michael przestań.
- Ojojoj
-Jak z dzieckiem.
-Ojojoj.
- Stop.
- Ojojoj.
- Ok. Jak nie to nie pomaga to trzeba użyć radykalnych środków. - Odkręciła nakrywkę lodowego napoju.
- Mam to wylać na twoją głowę?
- Nie.
- To będziesz cicho?
- Tak mamusiu.
-Dobry dziecko. - Szliśmy za ręce jak na  zakochaną parę przystało. Zatrzymaliśmy się dwie przecznice przed hotelem,aby poczekać za ochroniarzami. Gdy się zjawili, wszyscy doszliśmy do hotelu. Weszliśmy tylnym wejściem. Przez głównym wejściem koczowali moi fani, więc wejście głównym wejściem było za razem trudnym i niebezpiecznym wezwaniem. Po chwili byliśmy już w naszym pokoju, Scarlett pobiegła na górę i położyła się na naszym łóżku. Na zegarku była godzina 20.
-Podobał ci się dzisiejszy wypad na miasto?
- Tak, tylko szkoda że tyle kilometrów. Idę popływać.
-Jasne, za chwilę przyjdę do Ciebie. - Moja dziewczyna wyszła z apartamentu. Na naszym piętrze był otwarty tylko dla nas na nasze życzenie basen. Zobaczyłem że Scar nie zabrała ani swojego stroju kąpielowego,ani ręcznik. Wyglądało na to, że zamierza pływać w ciuchach. Wyszedłem z apartamentu i skierowałem się na pływalnię. Wszedłem do środka. To co zobaczyłem zmroziło mi w żyłach. Scarlett była na dnie basenu. Błyskawicznie wskoczyłem do wody, aby ją wyciągnąć. Chwyciłem ją i wynurzyliśmy się.
- Co się stało? - Spytałem zaniepokojony.
- Nic, czekałam na ciebie.
- Mogłaś się utopić.
- Ale nie utopiłam się.
- Jesteś szalona?
- Bardzo. - Zaczęła się śmiać.
- Mogłem Cię na zawsze stracić.
- Ale nie straciłeś. - Scarlett pocałowała mnie namiętnie,zacząłem odwzajemniać pocałunki. Wyszedłem z wody pomagając przy okazji Scarlett. Byliśmy cali mokrzy. Scarlett prowadziła mnie za rękę, szliśmy do naszego. Możliwe że zaraz miało zdarzyć się coś co na zawsze zostanie w naszej pamięci. Weszliśmy do pokoju. Usiadłem na kanapie w salonie, a Scarlett na moich kolanach. Całowałem jej szyję.
- Na pewno tego chcesz? - Mówiłem między pocałunkami.
- Tak, chcę ci się oddać.
- Dobrze. - Głaskałem swoją dłonią udo Scarlett. Czułem jakby ta chwila trwała wieki. Zaniosłem moją ukochaną na rękach do naszej sypialni i położyłem na nasze łóżko. Odsłoniłem sobie jej ramię, które z rozkoszą całowałem. Chwilę zajęło gdy pozbawiłem jej garderoby codziennej. Została w samej czarnej koronkowej bieliźnie. Była jak anioł, który został stworzony do dawania ludziom szczęścia. Ściągnęła ze mnie mój t-shirt, szybko zajęła się również spodniami. Nie stawiała żadnych barier. W szybkim tempie pozbawiłem jej reszty bielizny. Całowałem każdy milimetr jej skóry, była taka wrażliwa. W końcu doszedłem do najbardziej czułego miejsca, które pieściłem swoimi ustami. Scarl drżała z rozkoszy. Swoje palce wplątywała w moje wilgotne loki. Powtarzała moje imię niczym litanie. Po chwili wspiąłem się wyżej całując jej słodkie usta. Moja ukochana zsunęła moje bokserki. Wiedziałem,że za chwilę stanie się TA chwila. Obaliłem Scarlett na plecy i oparłem swoje łokcie o materac. Obserwowałem jej nagie ciało, które w ciemności lśniło od potu. Po chwili nasze gorące ciała złączyły się  w jedność, stało się coś na co tak długo czekałem. Ciche westchnienia Scarlett przerodziły się w głośne jęki, gdy zacząłem poruszać swoimi biodrami jak w tańcu. Scar zginała się w łuk pod wpływem każdego najmniejszego ruchu. To był nasz wieczór. W jej oczach był pewien blask. Całowaliśmy się namiętnie, jej usta były takie słodkie. Czasem miałem wrażenie,że smakują jak świeże maliny. Seks z nią był taki niesamowity. Miałem w planach kochać moją ukochaną przez całą noc. To na niej skupiam teraz najwięcej uwagi, to ona jest dla mnie najważniejsza.
**********
"Pierwsze westchnienie miłości, to ostatnie westchnienie rozumu!"
Kornel Makuszyński

I jak wam się podoba ten rozdział. Zacznijmy od tego wielkiego hota. Pierwszy raz w mojej karierze bloggerki piszę takie coś. Ten rozdział jest chyba jednym z ważniejszych w całym opowiadaniu. Nie jestem zadowolona z rezultatu. Proszę was o komentarze, być może one mnie zmotywują do dalszego pisania.
Pozdrawiam <3

2 komentarze:

  1. Witam, witam! :D

    UUUUUUU działo się, działo. NIEŹLE BYŁO, LOLOLOLOLOLOOO, ale do sedna SPRAWY przejdę zaraz. Ten komentarz może być taki trochę crazy, bój się, BÓJ.

    Rzym. Z pewnością śliczne miasto i z pewnością raczej nigdy tam nie pojadę. Brak chęci i czasu? Może.
    Wracając do opowiadania... Dziwię się Scarlett, że po paru kroczkach nogi bolą. Znając życie, Michael nie da jej spokoju i wymęczy dziewczynę, byle by tylko pozwiedzać to i owo. No ale myśląc rozsądnie, kto normalny urzędowałby w hotelu, kiedy do dyspozycji jest Rzym? RZYM. Aż się wierzyć nie chce xD

    Scarlett nie od dziś lubi tworzyć paradoksy, ale z tą pizzą mnie rozwaliła xD Po co właściwie iść do 5-gwiazdkowej restauracji, kiedy lepiej udać się do zwykłej pizzeri. No ale dobra. I tak najlepszy był znikający rower. Mike nie posłuchał Scarlett, to teraz ma.

    Ooooo, teraz punkt programu :D
    Hot.
    Powiem ci, że wyszedł świetnie. Jak na pierwszy raz, naprawdę dobrze. Widzę, że masz duże doświadczenie w opisywaniu takich spraw, hę? XDDD
    Bo to było realistyczne. Bardzo. Plus dla ciebie, ja bym się chyba wstydziła takich opisów, mam nadzieję, że nigdy nie będę musiała tego robić (w sensie - opisywać )

    Pamiętaj... Susie's every right

    Także ja pozdrawiam, życzę weny i spadam!

    Szalona Mezzo bez forte.

    ( ͡° ͜ʖ ͡°) <---- normalnieję za 3...
    2...
    1....

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa zrobiłaś to ^^
    Wgl to hej elosz żelosz.
    Ty mnie znasz, ja siebie znam i oczywiście ja jak to ja tydzień po przeczytaniu komentuję. Brawa więc proszę. Ogólnie to bardzo chętnie bym ci pierdzielnęła jaką anegdotkę, ale ten... Czas ucieka wieczność czeka nie? XD
    Widzę zwiedzają Rzym i to po całości jadą. Jeszcze trochę by tak chodzili, a wszystko by zwiedzili. I i have a question *inglisz tak bardzo* czy wybiorą się przy okazji do Wenecji?
    Szczerze? Rower wygrał wszystko. No jak to rak można rower wypożyczony przez samego Michaela Jacksona kraść. No jak to tak można xD
    Moim skromnym zdaniem jak już jest się w Rzymie, Włoszech i te sprawy, to trzeba zjeść prawdziwą włoską pizze, a nie po resturejszyn się szlajać.
    Iiiiiiiiioo HOOOOT!!!
    Nie bój się wprawisz się, naprawdę. Wiem co mówię xD Zresztą wiesz znamy się jak łyse konie xD ale nie jak na pierwszy raz całkiem, całkiem, tylko mi smaczka brakowało.
    Weny ci więc życzę i powiedzenia w dalszym pisaniu.
    Buźka ;***

    OdpowiedzUsuń