wtorek, 7 lutego 2017

She's Out Of My Life - Rozdział 22

Cześć Kochani!
Wracam do was z nowym rozdziałem. Zakupiłam dzisiaj "Dangerous", ale nie w takim normalnym sklepie. Tylko w biedrze do kupienia jest ponownie "Off the Wall", byłam w nie małym szoku gdy zobaczyłam okładkę "Dangerous" zastanawiałam się nawet co ostatnio piłam i czy nie mam omamów? Obydwa albumy są po 19,99. Promocja trwa do 19 lutego, więc jak ktoś nie ma, to ma okazję do uzupełnienia swojej kolekcji. A co rozdziału jestem zadowolona tak pół na pół, ale to nie mi nie oceniać, tylko wam. Tak więc zapraszam do przeczytania i skomentowania. Bo one tyle szczęścia dają i weny :).





**********
3 tygodnie później.
Dzisiaj nareszcie się przeprowadzę do Neverland. Michael sugerował, abym na dzisiaj wolne w
pracy, ale ja nie  chcę. Za bardzo bałabym się reakcji mojego szefa, on nie daję mi normalne żyć w pracy. Zwolniłam bym się już dawno, ale nie chcę, być utrzymanką Michaela później. Tak więc musiałam dzisiaj pół dnia siedzieć w robocie, a pół dnia wynosić pudła z mojego sprzedanego już mieszkania. Wstałam rano jako pierwsza. Obok mnie leżał Michael jego klatka piersiowa podnosiła się i opadała. Przytuliłam się raz jeszcze do mojego chłopaka. Ten pocałował mnie w skroń.
- Wiem, że już nie śpisz.
- Spostrzegawcza jesteś.
- I to bardzo. Zawieź mnie pod firmę.
- Nie  chce mi się.
- Misie to są w lesie. Wiesz, że ja przecież auto mam u mechanika.
- Scar,  a może cię zawieźć Bill.
- No dobrze, ty leniu śmierdzący.
- Tylko nie leniu.
- A jak inaczej to nazwiesz?
- Odpoczynek dłuższy.
- Tak już ci wierzę, a może ci jeszcze jakieś zimne piwko przynieść.
- A bardzo chętnie.
- A zasadził ci ktoś kiedyś kopa w coś??
- Chcesz mnie bić?
- Zastanowię się, ale wiedz,że dyscyplina musi być. - Zeszłam z łóżka i udałam się do szafy, aby wyciągnąć jakieś ubrania. Obserwowałam mojego chłopaka kątem oka i widziałam, że wzrok swój miał wlepiony w mój tyłek. Erotoman jeden.
- Jeżeli myślisz, że ja nie widzę w co ty się patrzysz to jesteś w błędzie.
- Co ja ci robię złego?
- Dekoncentrujesz mnie.
- Przepraszam, ale to nie moja wina, że mam się na co gały wywalać.
- To przestań. - Ten zaczął się śmiać. Ja poszłam do łazienki, aby się przebrać i zrobić makijaż. Gdy wróciłam zastałam Michaela, który leżał nadal w łóżku. Usiadłam koło niego.
- Nie jedziesz dzisiaj do studia? - Zaczęłam się bawić jego włosami.
- Dzisiaj mam wolne.
- Przyjedziesz potem po mnie.
- Jasne.
- Jesteś taki kochany.
- A ty taka piękna. - Zbliżyłam się do Michaela, który połączył nasze wargi w bardzo długim pocałunku. Odwzajemniłam jego pocałunek.
- Już muszę iść. -Spojrzałam na zegarek, który pokazywał godzinę 7:25.
- Dobrze. Na razie.
- Będę o tobie myśleć w każdej minucie. Pa. - Wyszłam przed dom, gdzie czekał już na mnie szef ochrony Michaela. W ciągu następnych 25 minut byłam już pod moim biurem. Bill pomógł mi wyjść z auta. Weszłam do budynku i wjechałam windą na 8 piętro. Po chwili znalazłam się w moim biurze, gdzie już były Alice i Megan. Szef zatrudnił ją bez żadnych kwalifikacji,razem z Alice podejrzewałyśmy,że Megan z nami pracowała,ponieważ była kochanką szefa. Nie polubiłam jej była nie miła. Często na naszych oczach flirtowała z prezesem.
-Dzień dobry. - Powiedziałam.
- Cześć. - Powiedziała Alice. Megan nie przepadała chyba za mną, zmierzyła mnie wzrokiem jakbym wyszła z jakiegoś domu wariatów. Usiadłam na swoim stanowisku. Za chwilę miał przyjść szef, miałam robić jakiś projekt  na budżet dla jednego z klientów. Nareszcie, po prostu czekałam na zlecenie, koniec z pieczątek i innego kserowania. Miałam bardzo dobry humor, wzięłam do rąk jakiś tabloid przyniesiony przez Alice. O dziwo nie pisali o mnie i Michaelu,a to ci dopiero numer. Nie zauważyłam jak prezes wszedł do biura. Zacharczał gdy zobaczył jak czytam gazetę.
- Czy ja tobie Scarlett przypadkiem nie przeszkadzam?
- Przepraszam najmocniej.
- Jednak to Megan zrobi ten projekt dla naszego klienta. - Zamurowało mnie to ja miałam to zrobić. Megan najwidoczniej przez łóżko załatwiła to sobie. Ten wredny dziadu narobił mi nadziei, a teraz on mi gada, że nie zrobię tego. Co on sobie wyobraża?
- Słucham?! Przecież to miał być mój projekt.
- Megan ma lepsze predyspozycje do zrobienia tego projektu. Ty za to zajmiesz się dzisiaj kserowaniem i zrobieniem pieczątek na 2000 kartkach.
- To za dużo.
- Mnie to nie interesuje do godziny 14 ma to być zdobione. - Prezes wychodził z biura.
- Stary piernik. - Powiedziałam pod nosem.
- Scarlett mówiłaś coś?
- Nie.
- Mam cię na oku. - Wyszedł z pomieszczenia. Widziałam, że Megan miała uśmiech na twarzy z powodu tego, że nie zrobię projektu.
- I z czego się cieszysz? - Zapytałam.
- Ja to zrobię, i będę jeszcze lepsza.
- Ostatni będą pierwszymi. - Nie chciałam kontynuować rozmowy z osobą której poziom inteligenci jest poniżej zera. Wzięłam się za robotę, którą zlecił mi prezes. Zaczęłam kserować, gdy byłam już przy 500 kserowanej kartce zabrakło tuszu w kserze. Po prostu super. Musiałam zjechać windą na dół do recepcji po kilka pojemników na zapas. Gdy wróciłam z nimi próbowałam jeden z nich włożyć do maszyny. Jednak nie szło po mojej myśli, już kilkanaście minut męczyłam się z tuszem.
- Cholera jasna. - Pojemnik się uszkodził i cała ciecz z niego na moje dłonie. Miałam dość, postanowiłam poszukać kogoś,żeby wpakował ten tusz. Zauważyłam Alice, podeszłam do niej.
- Hahha, co ty zrobiłaś,że ręce masz takie brudne. - Śmiała się z moich "kolorów" na dłoniach.
- Tusz mi się wylał i to nie jest wcale śmieszne.
- Śmieszne, ale zależy dla kogo.
- Pomożesz mi włożyć tusz do ksera?
- Jasne. - Podeszłyśmy do pudła, Alice jednym małym ruchem zamieściła pojemnik we wnętrzu. Zrobiła to w kilka sekund przy czym mi to by zajęło z kilkanaście minut. Wróciłam do kserowania. Około 6 godzin zajęło mi drukowanie. Jeszcze zostało pieczątkowanie, na pewno nie skończę tego tak szybko. Zabrałam się do robienia pieczątek. Na zegarze wybiła godzina 14, a pieczęci widniały tylko na 1000 kartek. Postanowiłam odnieść moją niedokończoną pracę do prezesa. Miałam na uwadze to,że mogę za to zostać wyzwana. Podeszłam do okna i zobaczyłam BMW Michaela. Wyszłam z mojego biura i udałam się do gabinetu szefa, byłam lekko wystraszona tam wchodząc.
- Szefie, bo ja tylko zapieczątkowałam tylko 1000 kartek, na drugie 1000 mi nie starczyło czasu.
- Ale mnie to nie interesuje, wracasz natychmiast do biura.
- Ale ktoś na mnie czeka.Mogę chociaż zadzwonić, żeby się nie denerwował.
- Nie, masz zakaz używania telefonu.
- Powinnam iść do domu już.
- To ja tu rządzę i mówię, kiedy ktoś może iść do domu, a kiedy może nie iść. Jasne?
- Jasne. - Udałam się do mojego biura. Miałam jechać z Michaelem do mojego mieszkania i wynosić z niego pudła z rzeczami. Sprzedałam je, aby być bliżej Michaela i ci najważniejsze Paris. Mój chłopak będzie chyba zły, że nie wyszłam o tej godzinie o której miałam wyjść, ale niestety taki prezes ma taki kaprys. W błyskawicznym tempie wzięłam się za moją pracę, chciałam jak najszybciej wyjść z tego budynku. W ciągu półtorej godziny skończyłam stemplowanie papierów. Spięłam je za pomocą kilkudziesięciu spinaczy kartki w kilka kupek. Udałam się ponownie do gabinetu prezesa, tym razem z wszystkimi zapieczątkownymi  kartkami. Szłam szybkim tempem przez korytarz, miałam głowę w chmurach,wpadłam na kogoś przez co zaliczyłam bliskie spotkanie z ziemią.
**********
Miłość to uczucia,bez nich miłość nie jest pełna. Bez uczuć, zaufania i prawdy ludzie w związku
tylko się oszukują nawzajem. Możesz mieć świadomość że jest dobrze z tobą i osobą którą kochasz nad życie, a tak na prawdę możesz być zupełnie inaczej. Widziałem, że Scarlett ostatnimi czasy dzieję się coś złego, ale ona nie chcę mi tego powiedzieć. Czy ja przez to co ukrywa mógł bym się poczuć zraniony i znienawidzić ją? Może to sprawa związana z pracą. Naprawdę nie wiem, ale jeżeli ktoś tam jej coś robi złego to zabiję własnymi rękami. Moja ukochana pojechała z Billem do firmy, ja miałem dzisiaj dzień wolny, ponieważ Quincy się rozchorował. Chciałem jeszcze przez chwilę pospać ostatnio bardzo późno kładę się do łóżka, muszę ćwiczyć choreografię do "Leave me Alone".Zamknąłem więc oczy i spałem sobie w najlepsze spałem. Dopóki do mojej sypialni nie wkroczyła Janet.
- Budzimy się. - Jan podeszła do okna i odsłoniła zasłony. Następnie znalazła się przy mnie i poklepała mnie po plecach.
- Donkey zostaw mnie w spokoju.
- Michael jest  prawie środek dnia.
- A ja prowadzę nocny tryb życia.
- No i masz problem, noc jest od spania. Wstawaj natychmiast.
- Która godzina?
- Jest 11.
- To chyba pora wstawać.
- Jak wam się toczy życie?
- Normalnie, a co u Ciebie?
- Ale mi odpowiedź.
- Podjęłaś decyzję w sprawie ciąży? Urodzisz?
- Tak. Nie usunę tego dziecka, to nie jego wina, że będzie miało takiego ojca.
- No i dobrze. Wiesz co przyglądam się ostatnio Scarlett i martwię się o nią. Gdy powiedziałaś o aborcji to ona zaczęła się jakoś bardzo dziwnie zachowywać. Chciałem z nią porozmawiać, ale ona nie chcę. Może ty coś wiesz, przecież się przyjaźnicie.
- Tak, ale ja nie wiem nic. Scarlett mi nic nie mówiła. Porozmawiaj z nią, wyduś z niej to.
- A co jak to jest coś co może mnie zaboleć.
- Braciszku, czasem prawda bardziej boli od kłamstwa.
- Porozmawiam z nią. Co robi Paris?
- Ogląda w swoim pokoju kucyki.
- To idź do niej, zaraz przyjdę jak się tylko przebiorę.
- Jasne. - Moja siostra opuściła moją sypialnie. Ja z szafy zabrałem czerwoną koszulę, czarne spodnie z za krótkimi nogawkami, białe skarpetki oraz oczywiście czarne mokasyny. Często się tak ubierałem, ponieważ gdyby ktoś z prasy zrobił mi zdjęcie i by się ukazało w jakiejś gazecie i za kolejny tydzień znów by mi zrobili zdjęcie ktoś by mógł pomyśleć, że fotografia jest z tamtego tygodnia. Przebrałem się i wyszedłem do mojej siostry i córki.
- Już wstałeś tatusiu. - Moja córka przytuliła się do mnie.
- Jak widać słoneczko.
- Oglądniesz ze mną i ciocią Jan "My little pony"?
- Paris one są straszne.
- Bo będę płakać.
- Dobrze, a mogę mieć zamknięte oczka?
- Tak. - Usiadłem na kanapie, Paris włączyła tą straszną bajkę o kucykach, ja zawsze się ich bałem, dlatego siedziałem skulony na tej kanapie z poduszką w ręką.
- Idę do łazienki zaraz wracam.-  Naprawdę nie miałem zamiaru wracać tam dopóki się bajka nie skończy. Po jakiś 20 minutach do drewnianych drzwi zapukała moja siostra.
- Michael żyjesz tam?
- Umarłem, trumnę kupuj. - odpowiedziałem. Ta zaczęła się śmiać.
- Wychodzisz z stamtąd?
- A bajka się już skończyła?
- Nie.
- No to nie wyjdę.
- Mam cię siłą wyciągnąć z tego kibla?
- Tylko spróbuj.
- Spróbuje, ale zapewniam,że będzie boleć. - Ja rozumiem,że u Janet buzują hormony, ale żeby bić ludzi, toż to nie do pojęcia. Wyszedłem z pomieszczenia.
- Grzeczny chłopiec. - Powiedziała moja siostra.
- Nie grzeczna dziewczynka,żeby chciała brata bić.
- Udam,że tego nie słyszałam.
- Aparat na uszy sobie spraw Donkey.
- Applehead nie denerwuj mnie. - Wróciliśmy do salonu do Paris, gdzie ta siedziała na mojej kanapie.
-Gdzie byłeś? - Zapytała mnie moja córka.
- W łazience.
- A dlaczego tak długo?
- Bo tak. - Paris zeszła z kanapy i chciała wyjść przez taras na pewno do wesołego miasteczka.
-Gdzie idziesz?
- Mogę iść na trampoline?
- Tak, tylko na obiad przyjdź za chwilę.
- Dobrze. - Młoda wyszła na dwór. Razem z Janet zostałem sam w salonie.
- Janet...
- Słucham?
- Zaopiekowałaś byś się dzisiaj Paris,bo ja i Scarlett musimy gdzieś wyskoczyć.
- Jeżeli chcesz z nią numerek, to mogę wyprowadzić Paris i sypialnia wasza. - Janet zaczęła się śmiać.
-Nie o to mi chodzi.
- No to o co?
- Scarlett sprzedała mieszkanie i resztę rzeczy musimy z stamtąd przywieźć. Ja nie mam z kim dziecka zostawić.
-Jasne, zaopiekuję się młodą. Tylko nie wywińcie niczego w tym pustym mieszkaniu.
- Postaram się. - Zaczęliśmy się oboje głośno spać, w całym domu było chyba słychać naszą dwójkę. Aż normalnie pani Lena przyszła prosić nas o ciszę.
- Idę do młodej, bo po tym co ostatnio się stało u rodziców wolę mieć małą na oku.
- Jesteś dobrym ojcem, to nie była twoja wina.
- A właśnie, że moja mogłem lepiej jej pilnować, nie pozwolić na to aby zabrała do dłoni te mrówki.
- Ale nic się jej nie stało i to jest najważniejsze.
- Na całe szczęście.
- A tak w ogóle co tam u mojej byłem szwagierki od 7 boleści odzywa się chociaż do ciebie.
- Chcę mi odebrać małą.
- Ale ty jej nie oddasz.
- No co ty? Prędzej bym oddał duszę szatanowi.
- Mówiła coś jeszcze?
- Powiedziała że nie jestem biologicznym ojcem Paris i ona mi to udowodni.
- Jak nie jesteś? Kto jej zmieniał pieluchy? Wstawał kiedy miała kolki? Nauczył mówić i chodzić? Jakoś nie przypominam sobie jej jako by ingerowała w rozwój Paris.
-Tak, ale co mi po tym jak się okaże, że mała jest owocem romansu swojej matki i nie jest moja?
- Michael ty jesteś jej ojcem, nawet jeśli nie jesteś biologicznym, to ty jesteś jej ojcem.
- Ale... - Nie skończyłem, ponieważ Janet weszła mi w zdanie.
- Nie ma żadnego ale. Do kogo ona się zwraca tato?
- Do mnie.
- No właśnie.
- Idę do małej idziesz ze mną?
- Jasne. - wyszliśmy przez taras w poszukiwaniu mojego dziecka. Po chwili zobaczyliśmy Paris która skakała na trampolinie. Wskoczyłem do niej,czułem się jak ptak, który frunie, ale prosto na moje
dziecko. Krzyknąłem, Janet się z nas śmiała.
- A tobie tam nie za wesoło?
- Bardzo.
- Czekaj tylko zejdę.
- To może ja się gdzieś schowam.
- Nie musisz, wszędzie cię znajdę.
- Mam się bać?
- Nie inaczej.
- Paris idziemy do domu bo pani Lena czeka na ciebie z obiadem.
- Dobrze tatusiu. - Zeszliśmy z trampoliny i skierowaliśmy do domu. Pilnowałem, aby Paris zjadła cały posiłek przygotowany przez panią Lenę. Na zegarze wybiła godzina 13, chciałem już wyjechać po Scarlett.
- Paris, zostaniesz z ciocią Janet, ja teraz jadę po Scarlett wrócę za kilka godzin.
- Dobrze tatusiu.
- Tylko domu nie spalcie.
- O to się martw. -odezwała się Janet.
- No nie wiem boję się was dwie zostawić same.
-Michael jak nic nie zrobimy będzie dobrze.
- Ok ja już zmykam. Na razie
- Papa tatusiu.
- Do zobaczenia. - Wyszedłem z domu i wsiadłem do mojego Ferrari. Odpaliłem silnik i wyruszyłem w trasę. W ciągu następnych 45 minut byłem pod firmą Scarlett. Na zegarku w moim samochodzie wybiła godzina 14. czekałem jak tylko zjawi się Scarlett. Widziałem Alice, która opuszcza biuro, ale nie było z nią Scarlett, wydało mi się to dziwne. Czekałem jeszcze 5 minut, ale po mojej dziewczynie nie było śladu. Wyjąłem telefon i wybrałem numer do Scar, jednak zero odzewy. Dzwoniłem jeszcze kilka razy, ale moja ukochana nie odbierała, denerwowałem się. Co jeśli stało się jej coś złego? Tak minęło półtorej godziny, a Scarlett nadal nie było. Ktoś inny na moim miejscu by już dawno odjechał. Jednak ja zostałem. Stwierdziłem iż najlepiej będzie wejść do firmy u sprawdzić czy wszystko w porządku. Założyłem okulary przeciwsłoneczne i wyszedłem z samochodu. Wjechałem na ósme piętro, na te w którym jest biuro Scarlett. Wyszedłem z windy na korytarz. Nagle ktoś na mnie wpadł, nie był to nikt inny jak Scarlett. Kartki które miała w dłoniach rozsypały się i porozsypywały się na podłodze.
- Jak chodzisz? - Nawet nie zwróciła na mnie uwagi.
- Może pomogę. - Scarlett odwróciła głowę, była w szoku widząc mnie.
- Michael, co ty tu robisz?
- Zmartwiłem się, więc postanowiłem zobaczyć co się dzieje,dlaczego nie przyszłaś?
- musiałam dokończyć pracę.
- Mogłaś zadzwonić, myślałem, że ci się coś stało.
- Przepraszam, nie miałam kiedy.
- Ale następnym razem powiedz zostajesz na nadgodzinach.
- Teraz pomóż mi głupku te papiery podpodnosić.
- A magiczne słowo?
- Proszę.
- Teraz lepiej. - Pomogłem Scarlett podnieść papiery, które ta odniosła do gabinetu mojego szefa. Ja zostałem na korytarzu. Widziałem jak wychodziła przybita, musiał on jej pewnie coś powiedzieć. Razem wyszliśmy z firmy Scarlett i skierowaliśmy się do samochodu.
- To teraz do mojego mieszkania. - Powiedziała Scarlett.
- No wiesz ja bym wolał spędzić inaczej czas.
- Michael, ale ja muszę wynieść moje rzeczy. Nikt inny za mnie tego nie zrobi.
- Mogłem wysłać Billa.
- Michael jesteś mężczyzną i pomożesz mi jako kobiecie w ciężkiej pracy.
- No już jadę i pędzę.
- Optymizmu trochę. - Powiedziała Scarlett. Ruszyłem spod budynku i w ciągu pół godziny byłem już pod blokiem Scarlett.
***********
Przeprowadzki. Najbardziej z nienawidzona czynność przez wielu. Łatwo się jest wyprowadzić, ale
ta myśl kiedy musisz przyjechać następnego dnia i wynieść wszystkie rzeczy, nie pozostawiając nic po sobie w tamtym miejscu. Dzisiejszy dzień przechodzi do historii jako ten w którym opuszczam moje pierwsze mieszkanie. Pamiętam jak pierwszy raz do niego weszłam, strasznie mi się ono spodobało. Wiele miesięcy ciężko pracowałam dorywczo, aby uzbierać na nie. Od cioci Mayi musiałam pożyczyć jeszcze pieniądze, aby stać mnie było na nie. Teraz opuszczam je, ciężko mi się pogodzić z tą myślą, że najprawdopodobniej już nigdy nie będzie dane wejść ponownie do mojego mieszkania. Razem z Michaelem od 2 godzin pakowaliśmy i wynosiliśmy rzeczy z mojego mieszkania. Zostało jeszcze z kilka pudeł, mój chłopak zaczął marudzić.
- Scarl, mówiłem Ci że lepiej będzie jak kogoś wyślemy.
- Michael nie marudź, jeszcze tylko kilka pudeł.
- Nie marudzę.
- To gwiazdorzysz. Tylko ci snickersa dać.
- Od razu, ale ja bym wolał teraz inaczej spędzać ten czas z Tobą.- Michael chwycił w dłonie gitarę mojego tragicznie zmarłego ojca.
- Tylko nie zepsuł, ten instrument ma dla mnie szczególną wartość.
- Spokojnie, jest ona w dobrych rękach.
- Nie była bym tego taka pewna.
- A jak przerwę jedną ze strun?
- To cię wtedy zabije.
- Tak, a co Paris powiesz jak będzie pytać gdzie jej ojciec się podziewa?
- Powiem,że zabujałeś się w sklepiku na koniku i prędko z niego nie wrócisz.
-A co zrobisz z ciałem?
- Nie opodal jest plac zabaw, po ciemku wykopie się dziurę w piaskownicy i cię tam wpakuje.
- Następnego dnia dzieci wykopią nieboszczyka Michaela Jacksona.
- Thriller im wtedy zrobię.
- Chyba te dzieci na zawały serca narazisz.
- Może, ale będzie śmiesznie.
- Gdzie postawimy moją gitarę?
- Nie wiem, teraz to ty będziesz panią domu w Neverland.
- Chciałam bym ją postawić w naszej sypialni.
- W sypialni, nie wiem czy to jest pomysł.
-Dlaczego?
- Tam już jest tłoczno, a z gitarą to dopiero.
- To  sugerujesz,że gdzie ja mam ją powiesić?
- W salonie może na ścianie.
- To nie takie złe rozwiązanie. - Przytuliłam się do Michaela. Ten po chwili złączył nasze usta w pocałunku. Przez chwilę tak trwaliśmy,gdy nareszcie odczepiłam od Michaela wróciliśmy do pracy. Biegaliśmy z.góry na dół z tymi pudłami. Jak jakieś małpi. Po skończonej pracy, musieliśmy opuścić mieszkanie. Było zupełnie pusto, same ściany, ponieważ moje meble zostały już kilka dni wcześniej zawiezione do Neverland. Czułam się spełniona gdy słyszałam jak ostatni raz zamykam zamek w drzwiach. Popatrzyłam jeszcze przez chwile na blok w którym mieszkałam przez 5 lat swojego krótkiego życia. Matko ile z nim wspomnień związanych, ale niestety, wszystko co dobre zawsze musi się skończyć. Wsiadłam ponownie do samochodu, Michael zadzwonił do Billa, aby z kilkoma osobami czekał nas przyjazd. Było tego na prawdę dużo. Droga do posiadłości Michaela zajęła nam 25 minut. Po podjechaniu pod dom, wyznaczone osoby zajęły się już pudełkami z moimi najcenniejszymi rzeczami, które zostały z mojego mieszkania. Na niebie zbierały się czarne chmury, zapowiadało się na potężną burze. Bałam się burz, od nie pamiętnych, gdy byłam mała zawsze myślałam,że burze są wynikiem tego iż pan Bóg się złości,że człowiek na tych ludzi,którzy robią coś złego. Zawsze gdy byłam w domu dziecka, chowałam się pod moim łóżkiem licząc,że jeśli się schowam to ta anomalia pogodowa szybko minie. Ciocia nie raz opowiadała mi,że to tak nie działa, ale ja ciągle wierzyłam w swoje przekonania iż tak jest. Poczułam pojedyncze krople na swojej twarzy. Razem z Michaelem weszliśmy do domu gdzie czekały już na nas Paris.Jan musiała jechać wcześniej, bo była umówiona na spotkanie z wytwórnią. Właśnie Janet, byłam bardzo ciekaw, co z jej ciążą?
- Tatuś, Scarlett. - Mała przybiegła do nas i każdego z nas przytuliła.
- Co robiłaś z ciocią Jan, kiedy nas nie było? - Zapytał mój ukochany.
- Byłyśmy w zoo, później w wesołym miasteczku, a na koniec ciocia pokazała mi jak tańczy się do "Nasty".
- Fajnie. Widzę,że tancerka z ciebie wyrośnie.
- Tak, będę z tobą tatusiu tańczyć na scene.
- Oczywiście, ale jak będziesz duża.
- Nauczysz mnie Moonwalka?
- Tak myszko, ale później.
- Dobrze. - Mała podeszła do mnie.
- Scarlett?
- Co kochanie?
- A ty będziesz tutaj mieszkać ze mną i tatusiem?
- Tak.
- Ale fajnie, będziemy się bawić lalkami, rysować i robić wiele innych rzeczy.
- Tak słońce. - Usłyszeliśmy pierwszy grzmot, to już było pewne burza się zbliżała. Po chwili na dworze powstała ściana deszczu.
- Paris idziemy robić bitą śmietanę? - Widziałam podejrzany uśmiech na twarzy, jakby coś planował. - Idę się przebrać. - Poszłam do sypialni, na dnie szafy znalazłam jakiś dres, który założyłam. Położyłam się na łóżko, byłam strasznie zmęczona tym dniem, prawie 8 godzin w biurze i 3 godziny spędzone na wynoszeniu pudeł z mojego mieszkania dawały teraz o sobie znać. Przeleżałam tak kilka minut, wstałam przecież Michael i Paris czekali na mnie. Wyszłam z sypialni już na schodach było słychać śmiechy dochodzące z kuchni. Weszłam do pomieszczenia, zobaczyłam Michaela z mikserem, wyglądał przezabawnie.
- Co się tu dzieję? - Spytałam.
- Od 10 minut śmietany nie mogę ubić.
- Jakiej śmietany?
- W proszku.
- A w sprayu nie ma.
- Skończyła się.
- Pokaż mi to. - Podeszłam i spróbowałam cieczy, było to same mleko.
- Michael przez 10 minut mleko ubijałeś.
- Paris, mówiłaś,że wsypałaś proszek.
- Nic takiego nie mówiłam.
- Dawaj mi to, ja sama ubije tą śmietanę. - Zabrałam Michaelowi z dłoni mikser, wsypałam śmietanę w proszku do plastikowej salaterki i 5 minut później Paris i Michael mieli swoją śmietanę. Nagle nie wiem skąd Michael wyciągnął śmietanę w sprayu i we mnie nią wycelował. Byłam cała w białej mazi. Młoda i mój chłopak nie mogli wytrzymać ze śmiechu.
- Mówiłeś,że nie ma bitej śmietany w sprayu.
- Kłamałem. - Uśmiechnął się szeroko i poruszał brwiami.
- O ty oszuście.
- Kto to oszukuję?
- Tak. Bardzo śmieszne. - Powiedziałam nie zadowolona.
- Zależy dla kogo? - O nie on się tak ze mną bawić nie będzie, pomyślałam. Wzięłam w dłonie plastikową miskę i jej zawartość wylałam na głowę Michaela.
- A to za co?
- Zemsta jest słodka drogi koleżką.
- Dlaczego ja?
- Nie wiem los tak chciał.
- Teraz będę musiał się włosy umyć.
- Niestety. - Minęły 2 i pół godziny, zbliżała się powoli godzina 21, pomogłam Michaelowi umyć Paris i położyć do łóżeczka. Wyglądała jak dar boży gdy tak spała. Nikt nie miał prawa przeszkodzić jej w śnie. Razem z Michaelem poszliśmy do naszej sypialni. Michael położył się na naszym łóżku. Weszłam na niego i wisiałam nad nim. Wbiłam się nachalnie i jednocześnie namiętnie w jego usta.Mój chłopak odwzajemniał moje pocałunki z jeszcze większą dawką miłości. Obalił mnie na plecy, teraz to on wisiał nad mną. Wplotłam palce w jego wilgotne loki. Zaczął całować moją szyję, czułam się cudownie gdy tak robił.
- Scarlett....martwię się...o ciebie. - Mówił po przez pocałunki. Zszedł ze mnie, ja usiadłam na łóżku.
- Dlaczego?
- Widzę,że jesteś jakaś inna od czasu kiedy Jan powiedziała o aborcji.
- Michael ja nie chcę o tym rozmawiać. - Ten temat już dawno był zakończony, nie chciałam go w nieskończenie drążyć.
- Scarlett ciągle nie chcesz o tym rozmawiać, albo mówisz,że kiedy indziej o tym porozmawiamy.
- Nie zrozumiesz.
- Jesteśmy w związku powinnaś mi mówić, o wszystkim co cię boli na sumieniu.
- Ja wiem, ale nie chciałbyś znać prawdy.
- Dlaczego?
- Bo ona jest straszna.
- Czy ty byłaś w ciąży?
- Tak.
- Co się stało z tym dzieckiem? Oddałaś je? Jakiej było płci? Ile ma lat?
- Tego dziecka nie, ono nie żyję. - W moich oczach nazbierało się morze łez.
- Ile miało lat?
- Ono w ogóle się nie urodziło?
- Słucham? - Michael był najwyraźniej szokowany tym co właśnie usłyszał. Straszne się bałam tego dnia, kiedy prawda wyjdzie na jaw. Niestety on nadszedł dzisiaj, mogłam zapłacić za to najwyższą cenę.
************
Czy jeśli coś lub ktoś zrobił ci coś dawno temu i ty o tym nikomu nie powiesz, czy to jest sprawiedliwe dla osób pośród których  żyjesz? Oniemiałem gdy Scar mi oznajmiła,że była w ciąży, a jej dziecko umarło. Czułem się jakby ktoś mi wylał na głowę kubeł zimnej wody. Nie rozumiałem niczego w tamtym momencie.
- Moje dziecko nie przyszło w ogóle na świat. - Powiedziała ze smutkiem w głosie Scarlett.
- Poroniłaś?
- Nie, pewni ludzie je zabili bez mojej zgody.
- Opowiedz mi o tym.
- To się działo gdy miałam 14 lat i mieszkałam w domu dziecka. Mark Karpynsky był jednym z wychowawców w domu dziecka. Był 3 razy straszy od mnie, mógł być moim ojcem. Był dla mnie taki miły i życzliwy. Nie wiedziałam,że wtedy upatrzył mnie na swoją ofiarę. Pamiętam jak pewnego dnia podopieczni domu dziecka razem ze mną byli na basenie. Zostałam jako jedyna w szatni, pamiętam jak on tam przyszedł i włożył swoją łapę pod moją bluzkę. Szybko ja wyjęłam i jeszcze szybciej z stamtąd uciekłam. Wydało mi się to na prawdę dziwne, ponieważ to nie było normalne,żeby wychowawca mnie tam dotykał. Kilka dni później w domu dziecka była dyskoteka na którą nie poszłam, bo mnie głowa bolała. Zostałam sama w pokoju, nagle on przyszedł do mnie, był miły i powiedział co ze mną zrobi jeśli zgodzę mu się oddać. Ja natychmiast kazałam mu wyjść i zagroziłam,że o wszystkim powiem cioci. Ale on mnie nie posłuchał, złapał mnie mocno za nadgarstki i przywarł do ścian. Ja krzyczałam, ale muzyka zagłuszała moje krzyki. Nikt się nie zjawił, a on mnie zgwałcił. Kilka tygodni później czułam się źle, codziennie na rano miałam mdłości, męczyłam się częściej. Kupiłam w pobliskiej aptece kilka testów ciążowych i je wykonałam. Wszystkie były pozytywne, okazało się,że zaciążyłam. Powiedziałam następnego dnia o tym temu zboczeńcowi, wyparł się tego, nazwał mnie od puszczalskiej małej dziwki. Zostałam sama z tym. Po kilku dniach zdałam sobie sprawę z tego,że to nie moja wina i zostanę najlepszą matką na świecie. Pewnego dnia szłam z lekcji gry na gitarze, poszłam krótszą drogą aby być szybciej w domu. Ktoś za mną szedł, nagle mnie złapał, szarpałam się, ale nikt nie widział do twarzy mi przyłożył jakąś szmatkę nasączoną jakimiś ziołami przez które straciłam przytomność. Obudziłam się na jego rękach gdy było już po wszystkim. Lekarz, który wykonał aborcje zabił moją nadzieje, moje małe dzieciątko, które miało prawo żyć. Wróciłam bardzo późnym wieczorem. Dostałam karę dodatkową jeszcze za to. Następnego dnia na rano spakowałam kilka rzeczy, miałam iść do szkoły, ale poszłam na wagary. Ukrywałam się na opuszczonej działce przez prawię tydzień, dopóki mnie policja nie znalazła. Gdy wróciłam do domu dziecka miałam problemy psychiczne, popadłam w depresję i zaczęłam się ciąć. Chciałam zniknąć z tego świata i być tam w niebie z moim dzieckiem.- Byłem w szoku gdy usłyszałem te słowa. Moja ukochana dziewczyna padła ofiarą pedofila. Moje mięśnie się napięły. Nie zapanowałem nad swoimi emocjami.
- Zabiję tego dziada.
- Uspokój się możesz zajść najwyżej na cmentarz.
- Dlaczego?
- Bo on nie żyję, zginął w wypadku samochodowym w 1985 roku.
- Mogłaś mi wcześniej powiedzieć! - Warknąłem.
- Wiedziałam,że tak zareagujesz.
- A co mam powiedzieć, gdy okazuje się,że kobieta, którą kocham zabiła swoje dziecko! - Scarlett rozpłakała się na te słowa.
- Michael, ja chciałam, aby ono żyło!! - Scarlett położyła swoją dłoń na moim policzku ja go jednak odtrąciłem.
- Zostaw mnie w spokoju. - Wyszedłem z sypialni. Czułem się jakbym dostał znowu po ryju od losu, najpierw Caroline, potem Brooke, a teraz Scarlett. Dlaczego ja nie mogłem być w końcu szczęśliwy z kobietą, która nie ma nic do ukrycia. Poszedłem do pokoiku mojej córeczki, która przez naszą kłótnie się obudziła.
- Co się stało tatusiu,że na siebie krzyczeliście?
- Nic się nie stało. Śpij ładnie złotko.
- Dobrze tatusiu. - Usiadłem na fotelu znajdującym się w pokoju Paris. Miałem dość po tym czego się dowiedziałem o przeszłości Scarlett. Tak długo to przed mną ukrywała. Nie wiem czy kiedyś o tym zapomnę. Senność wzięła nad mną górę i zasnąłem w fotelu.
**********
Się porobiło. Pamiętacie może gdy w jednym z rozdziałów była mowa o śnie Scarlett? To właśnie tak trochę było odniesienie to tego co się stało gdy była nastolatką. Jak wasze wrażenia po przeczytaniu. Ja osobiście się popłakałam pisząc historię Scarlett. Możecie mnie pobić za to.
Teraz wyzwanie od Weci zadane mi na fejsie. Informuję iż śmierdzą mi stopy, lubię placki i po kryjomu kocham się w mojej koleżance z klasy. Oczywiście niech nikt tego nie bierze na serio bo to tylko żarty xD.




5 komentarzy:

  1. Ja pierdole.
    Hej. xD
    Tak szybko, powiem, że po pierwsze ten jej szef to świnia jest i ja nie wiem co ona tam jeszcze u niego robi. Po drugie, facet niby nieskomplikowanie urządzenie, le chyba właśnie przez to nie rozumie prostych rzeczy nwet jak mu się o tym powie wprost. No Jackson, kurwa! Niech on opanuje faze.
    To tak ogólnie czekam na następny, pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpoczynek dłuższy i piwko? XD A może białe wino, co? *dwuznaczny uśmieszek*
    Nie wierze, ma dobry humor przez Ciebie xD Nawet nie wiem czemu, bo muszę Cię zabić, ale to w swoim czasie.
    Hejka!
    Ta Megan to ma IQ -1, podobnie jak szef. Trzeba ich unicestwić. OMG, ale urocze rodzeństwo z Janet i Michaela <3 Dobra, przyszedł czas, aby Cie zabić. Tyyyyy... JAK MOGŁAŚ?! Nie dość, że ta historia Scarlett to poprostu... Aghhh... Jezu, jakie to było smutne. I jeszcze do Michaela coś bardzo ważnego nie dotarło... ONA TEGO NIE CHCIAŁA. Fochnął się z przytupem. Pffff, oni się mają pogodzić, albo trzeba będzie kupić dwie trumny 8) Ja nie żartuję... Gdy brakuje mi snu to mam dziwne pomysły XD (tak, jak Michael przerzuciłam sie na życie nocne) Awww, właśnie wyobraziłam sobie małą Paris pytajacą Michaela o to, czy nauczy ja Moonwalka. Słodkieeee... I jeszcze jedno. Najważniejsza groźba w życiu każdego Moonwalkera- Zrobić Ci Thrillera? XD
    Ej no, Dlaczego Ja? Co to za Trudne Sprawy... Ukryta Prawda się dzieje :( Czy tylko ja mam skopaną Biedronkę i nigdy tam nie ma żadnych Michaelowych płyt? Popatrzyłabym sobie chociaż... Poza tym, ja wydaje 25 zł w Saturnie na ,,Dangerous'', a w Biedronce po 20 zł... Zaoszczędziłabym AŻ 5 POLSKICH ZŁOTYCH! (wiem, bogactwo i sława)
    Dobra, kończę, bo się zagalopuję (patataj). Pozdrawiam i weny życzę! <3
    PS. Masz fb? Mogłabym zaprosić do znajomych? :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mam wpiszesz Lidia Wydarta i mnie znajdziesz :)

      Usuń
  3. Eloszka!!!
    Megan xD rozwaliło mnie babsko po całości. Takiej kobiety to ja dawno nie widziałam, a raczej czytałam. W ogóle to na początku turlałam się ze śmiechu jak idiotka jakaś. Do czego ty mnie kobieto doprowadzasz. No i początek był taki awwww... Że po prostu ja tu już do zamrażalki włażę, żeby tylko się nie roztopić, a na koniec wyjeżdża mi z czymś takim. Serio? No SERIO? Pytam się jako pospolity człowiek. Czy do Michaela nie docierało to co mówiła Scarlett? Nic? Zero? Nul? Czarną dziurę miał? I to teraz też nie jest tak, że ja chcę go zgnoić za to czy coś, ale no ciekawe co on by zrobił na jej miejscu. Zresztą historia Scar no po prostu była taka mega smutna i dołująca i..i...i...i... ja myślałam, że oni sobie pogadają i będzie meeeeeeega uroczo. Do tego stopnia, że żygne tęczą. Noc ciekawi mnie teraz ile on się na nią będzie tak boczyć. Naprawdę powinien ochłonąć i z dyktafonu odsłuchać jeszcze raz jej wypowiedź i może by zrozumiał, że Scar była do tego zmuszona. Chociaż sama mogła mu to powiedzieć wcześniej od razu jak się pytał. Prawda boli szczególnie ta szczera, ale chyba nikt nie lubi być okłamywany. No nic mam nadzieję i to sporą, że wytłumaczą sobie to wszystko. Żeby to całe nieporozumienie poszło w niepamięć.
    To ja ci weny życzę DUŻO i czekam już z niecierpliwością na nexta.
    Pozdrawiam gorąco ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko...
    Biedna Scarlett... Będzie pamiętać o tym do końca życia. :c
    Szkoda, że ten człowiek już nie żyje. xd Michael napewno by go zabił. Chciałabym to widziec. Jego tortury,
    to byłaby sama przyjemność xd
    Życzę weny i czekam na nn.

    OdpowiedzUsuń