Powracam do was z kolejnym rozdziałem. Udzielił już się wam świąteczny klimat? W sklepie już są mikołajki na półkach. Na stars.tv leciało już "last christmas". Normalnie ja już się nie mogę doczekać. Z rozdziału nie jestem zadowolona, ale to nie mi oceniać. Pozostawiam to wam, liczę na komentarze, bo one tyle dają radości. Zapraszam do czytania :)
**********
Kochać to ofiarować komuś kawałek siebie, ta część, którą skrywamy najgłębiej,ofiarowiać
duszę...serce...sumienie,pozwolić dotknąć, zobaczyć, poczuć. Nie mogłem uwierzyć,że to się stało,że leżę koło mojej ukochanego i pokazywać każdego dnia jak ja go bardzo kocham. Przez pół nocy Paris płakała i ja z Michaelem musieliśmy ją uspokojać, udało jej się zasnąć około 3:45. Obudziłam się o 6:45, gdy tylko otworzyłam moje oczy ujrzałam śpiącego obok mnie Michaela. Jeszcze spał, dotknęłam jego policzka, był gorący i pocałowałam go. Mój chłopak otworzył swoje oczy i spojrzał na mnie, nie był zadowolony z tego,że obudziłam go w taki sposób.
- Kochanie, daj mi jeszcze chwileczkę pospać.
- Wstawaj śpiochu szkoda dnia.
- Jestem zmęczony nocnym koncertem Paris.
- Niestety, nie moja wina.
- Wstanę jak dasz mi buziaka.
- Ale wyłudzasz.
- Coś za coś kotku.
- Ale nie zrobisz mnie w bambuko?
- Ja no co ty.
- Dobrze. - Złączyłam moje i Michaela usta w pocałunku. Mike wstał tak mi obiecał. I mnie przytulił, całując przy okazji moją szyję.
- Jesteś taka piękna w tej koszuli.
- Ty jesteś w całości piękny. - Obaliłam Michaela i usiadłam na jego brzuch.On mnie namiętnie całować, modliłam się, aby w tym momencie do pokoju Michaela nie weszła Paris i nie zobaczyła w nas w tamtej sytuacji.
- Ale mi się nie chcę prowadzić auta.
- To nie jedź do pracy.
- Słuchaj, a ty mnie tam podwieziesz.
- No jeszcze czego. - Oburzył się.
- A jak nie to się obrażę na ciebie i kopne cię w cztery litery.
- A ja co z tego będę miał?
- Moją wielką miłość do ciebie.
- No, nie wiem kochana.
- Proszę kociaku. - Usiadłam mu na kolana i zaczęłam całować jego szyję.
- No ok, ktoś cię zawiezie, ale wrócisz sama.
- Ty żartujesz?
- Czy ja wyglądam na takiego, który by żartował?
- Na piechotę mam iść. - zmartwiłam się.
- Schudniesz przynajmniej. - Michaela cieszyło to, a mnie już nie. W tamtym momencie miała ochotę dać mu przez łeb.
- Nie no żartuję, bo za chwile mogę oberwać.
- Czyli ktoś po mnie przyjedzie?
- Po ciebie oczywiście.
- Ja się idę przebrać, bo jak mnie będziesz tulić to się do pracy przez ciebie.
- No dobrze. - uwolniłam się z objęć mojego ukochanego i podeszłam do walizki z moimi rzeczami. Niestety limit moich ubrań już się skończył. Podeszłam do szafy z ubraniami eks Mike'a i zabrałam z niej spódniczkę koloru beżowego i białą koszulkę z krótkim rękawkiem. Michael poszedł do łazienki, więc chciałam się przebrać. Gdy ściągałam koszule, którą dostałam wczoraj od chłopaka, do pomieszczenia wrócił Michael.
- Wyjdź stąd! - warknęłam, nie chciałam, aby oglądał mnie praktycznie nagą. Mój chłopak wyszedł z pokoju, to był pierwszy raz, gdy na niego krzyknęłam. Przebrałam się do końca i poszłam do łazienki, w której siedział Michael.
- Co to było? - zapytał zaniepokojony.
- Przepraszam, nie chcę, abyś mnie oglądał.
- Co ci się dzieje?
- Nie ważne.
- Może chcesz zostać w domu dzisiaj?
- Nie, co ty?
- Scarlett, jeśli ci się coś dzieje zostań w domu.
- Ale mój szef....- Michael nie pozwolił mi skończyć.
- Porozmawiam z twoim szefem i załatwię ci wolne.
- Michael, ja pójdę dzisiaj do pracy.
- Ok, ale ty jesteś piękna. - Michael złapał mnie w talii i gorącą pocałował, czułam jak uginają mi się nogi.
- Wybacz, ale ja muszę teraz zrobić makijaż.
- Przecież, najpiękniej wyglądasz bez tej tapety.
- Oj tam, ale ja wiem swoje.
- No, ja idę zobaczyć do Paris.
- No to idź.
- Kocham cię.
- Ja ciebie mocniej. - Zrobiłam makijaż i wyszłam z łazienki, poszłam do kuchni, gdzie na stole stały talerze z przygotowanym śniadaniem dla nas. Usiadłam przy stole, czekałam aż Michael zjawi się w pomieszczeniu.
- Co z Paris? - zapytałam mojego chłopaka, gdy przyszedł do kuchni
- Śpi jeszcze, zwykle o tej godzinie jest już na nogach.
- Wiesz co nie budź jej, niech się wyśpi za nas.
- Nie będzie leniuchowania i spania do południa.
- Zostaw to dziecko. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Michael z niezadowoleniem usiadł na krześle na przeciwko mnie. Po zjedzonym śniadaniu musiałam się powoli zbierać i jechać do pracy.
- Który kierowca ze mną pojedzie?
- żaden kierowca z tobą nie pojedzie.
- No, a kto w takim razie.
- Sam osobiście cię zawiozę pod te twoje biuro.
- Oszalałeś?
- Z tego co mi jest wiadomo to jeszcze nie.
- Ale nikt cię nie rozpozna.
- Scarlett, po pierwsze nam przyciemniane szyby w aucie, a po drugie jestem też człowiekiem.
- No dobrze tylko żebyś tego później nie żałował.
- Moją żabcie trzeba zawsze podwieź.
- Ok, jedźmy już, bo o tej godzinie są już korki.
- No jasne.
- A co jak Paris się obudzi?
- To pani Lena jest jeszcze w domu. - Zabrałam moją torebkę i razem z Michaelem wyszłam pod dom, gdzie stało czarne Ferrrari Testarossa Michaela.To same auto, którym Michael jeździł w reklamie pepsi. Mój chłopak zabrał czarną fedorę i okulary przeciw słoneczne, aby mieć większą pewność, że nikt go nie rozpozna. Wsiedliśmy do tego auta i wyjechaliśmy z rancha. Po jakiejś chwili staliśmy w korku,Michael był wściekły z tego powodu.
- Dalej ludzie jedźcie!
- Michael nerwy w konserwy.
- Ale przez nich spóźnisz się o pracy.
- Uspokój się mam jeszcze 20 minut.
- no dobrze.
- Dzisiaj kończę remont Neverland.
- Przecież Neverland jest piękny.
- Ale nie widziała jaki na miałem na niego zamysł.
- Mówisz,że to będzie jeszcze ładniejsze,
- Tak, aż się normalnie nie będzie chciało z stamtąd wyjeżdżać.
- Już teraz twoja posiadłość robi wielkie wrażenie.
- Dzisiaj mają przyjść robotnicy i kończyć prace. Ogrodnik ma zasadzić resztę kwiatów.
- Widziałam,że koło strumyka stoi jakieś pomieszczenie, co tam jest?
- Planuje tam zrobić stadninę dla koni.
- Będziesz na nich jeździć? - zaśmiałam się.
- No co ty, przecież jestem na nie uczulony.
- To po co ci potrzebna jet stajnia dla koni, skoro nie będziesz na nich jeździć.
- Zawsze chciałem, aby Paris jeździła a nich.
- A nie boisz się,że ona sobie zrobi na nich krzywdę
- Na razie nie będzie jeździć.
- Jak tam chcesz.
- Widziałeś już jedziemy,a ty się denerwowałeś
- Gdzie ty w ogóle pracujesz?
- W "Money for people".
- U Adama Stevensa?
- Tak.
- Słyszałem o nim nie raz złe rzeczy.
- Nie ty jedyny. - W ciągu 10 minut dojechaliśmy pod biuro, w którym miała prace. Powiedziałam Michaelowi o której ma po mnie przyjechać. Gdy już miałam wysiadać mój chłopak mnie pocałował. Najgorsze,że na widoku publicznym. Po chwili Michael odjechał, a ja weszłam do budynku, na moje nieszczęście była uszkodzona winda. Musiałam wchodzić na 6 piętro po schodach dobrze,że miałam jeszcze 5 mnut, bo inaczej by było ze mną kiepsko. Tak mi się nie chciało wchodzić tym schodami,ale niestety musiałam. Biegłam po tych schodach, jakby to były jakieś wyścigi. Po jaki 2 minutach byłam już w moim biurze. Nie było jeszcze tam Alice, co mnie zdziwiło. Po chwili w moim biurze zjawiła się Alice.
- Też musiałaś zasuwać po tych schodach?
- Niestety.
- Chcę mieć moc latania.
- Alice.
- Co?
- Nie marudź już.
- Marudzenie jest bardzo potrzebne.
- No, a wiadomo już co jest z Justinem?
- Zwolnił się jednak.
- Widocznie nie wytrzymał.
- Też bym się zwolniła, ale nie chcę cię tu zostawiać samej. - Nagle do naszego pokoju wszedł prezes który był wyraźnie zły na coś.
- A o czym tu nasze panię rozmawiają.
- O niczym proszę pana.
- Ja mam taką nadzieje.
- Alice mamy problem z tymi klientami z Nowego Jorku.
- A ty Scarlett. Za chwilę cię widzę u mnie w gabinecie. - Mój szef wyszedł z pomieszczenia.
- Co mu się stało? - zapytałam.
- Jest na coś, lub na kogoś zły.
- Ale ja nic nie zrobiłam.
- Ja tam wiem.
- Co ty zrobiłaś.
- Zerwałam specjalnie kontrakt z klientami z Nowego Jorku.
- Ale z drugiej strony nie wołał by mnie na dywanik.
- Może jest w ciąży. - zaśmiałam się.
- No i buzują mu hormony.
- typowe dla mężczyzn w ciąży.
- Idę do niego, bo za chwilę mu chyba żyłka pięknie.- Udałam się do gabinetu mojego szefa, byłam ciekawa, czego on tym razem chcę od mnie. Wymieniłam się z sekretarką serdecznymi uśmiechami, po czym weszłam do gabinetu, szef siedział w stronę okna, gdy zobaczył odbicie, w którym ja wchodziłam do jego gabinetu.
- Miło mi cię widzieć.
- Mi pana również.
- Posłuchaj mnie, potrzebował bym cię do urządzenia przyjęcia za dwa tygodnie. Byś musiała tak jakby podrywać i zagadywać te grube ryby. Pokręcić tyłkiem jak będzie trzeba.
- Muszę sobie to przemyśleć.
- Zapłacę i to dobrze.
- Szefie jeżeli myślisz,że ja jestem jakąś panienką do towarzystwa, to szef grubo się myli.
- Nie, w żadnym wypadku, ale co roku nasza firma organizuje bankiet. Scarlett, ty i Alice jesteście za to wszystko odpowiedzialne za, to, aby naszym gościom się podobało.
- Teraz już rozumiem.
- To zgadzasz się?
- Tak.
- No i bardzo dobrze. Proszę tutaj są papiery do kserowania. Fajnie by było, gdybyś się z nimi zapoznała, bo możliwe,że niedługo dostaniesz klienta.
- Dobrze.
- To dalej bierz się do pracy. Do godziny 12:30 chcę mieć to z powrotem.
- Jasne, szefie. - Opuściłam gabinet i poszłam do pokoju w którym stała kopiarka. Zaczęłam wszystkie kartki kserować, miałam ich do kserowania około 1000. Zajęło mi to około 3 godzin. Natychmiast zaniosłam kserowane kartki do prezesa. Był dla mnie taki miły, nie wiedziałam czy to czasami nie oznacza tego,że ja mu się podobam i może mi zrobić krzywdę. Wróciłam do mojego biura, gdzie nie było Alice zdziwiło mnie, ale nie zwróciłam na to szczególnej uwagi. Zrobiłam sobie kawę i chwyciłam mój telefon. Napisałam SMS-a do Michaela.
- Kocham cię <3.
- Ja ciebie też. A y czasem papierkowymi rzeczami zajmować nie powinnaś.
- Przerwę mam.
- Ah te kobiety, cały czas w telefonie szperają.
- Jesteś mężczyzną, wiec zamilcz.
- Ale ja swoje wiem.?
- Przyjedziesz po mnie o 14?
- Nie wiem muszę się jeszcze zastanowić.
- Kochaniem, proszę.
- No dobrze.
- Całusa potem dostaniesz.
- Już się nie mogę się doczekać. - Nagle do mojego biura weszła Alice. Spojrzała na mnie, jakbym właśnie odkopywała jakiś skarb.
- Co robisz?
- Sprawdzam coś.
- Zgaduje,że piszesz z Jacksonem.
- Wiesz kochana, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Ale zgadłam.
- Tak.
- To ty z nim chodzisz?
- Może...
- Scarlett powiedz mi, ja nikomu nie powiem.
- Na pewno.
- Na pewno.
- Ok, ale jak to wyjdzie na światło dzienne to chyba zabije.
- Dalej mów.
- Tak jestem z nim w związku, tylko nie chcę, aby media się o tym dowiedziały, bo będę mieć piekło.
- Jasne, czyli ten ktoś kto cię przywiózł to Jackson?
- Tak, a widziałam to.
- Widziałam,że kogoś całowałaś.
- Nie muszę się chyba tłumaczyć z mojego związku.
- Tak, jasne.- Alice poszła zaparzyć kawę. Gadałyśmy jeszcze przez godzinę o naszych sprawach. Dzięki temu dowiedziałyśmy się więcej o sobie. Gdy miałyśmy wychodzić z naszego biura, podeszłam do okna, aby zobaczyć czy Michael po mnie przyjechał. Spostrzegłam czarne ferrari, w którym siedział Michael. Zawołała, do siebie Alice, aby pokazać jej auto mojego chłopaka.
- Alice, chodź na chwilę.
- Co się dzieje?
- Widzisz tamte czarne auto?
- Które?
- Te ferrari które stoi na parkingu.
- Aha,ale zajefajne. Przecież takie auto kosztuje z 2 miliony dolarów.
- Tak się składa,że to jest auto Michaela.
- Nie wiedziałam,że artysta światowej skali może jeździć tak po prostu po ulicach.
- Michael, musi uważać na siebie, każdy nawet najmniejszy nie właściwy ruch może spowodować to, że media go rozszarpią.
- A nie boi się tego,że go jego fani zaatakują?
- Przecież on ich kocha nad całe życie.
- Już idź do niego, bo on jeszcze ci odjedzie.
- Miałam właśnie wychodzić. - Opuściłyśmy nasze biuro i skierowałyśmy się w kierunku schodów. Po jakiejś chwili byłyśmy już na dole i rozeszłyśmy się w dwie różne strony. Ona skierowała się do swojego auta, a ja udałam się do w kierunku samochodu Michaela. Gdy wsiadłam ujrzałam mojego chłopaka uśmiechającego się głupowato do mnie. Wiedziałam,że on coś kombinuje.
*********
Mówią się,że miłością należy darzyć każdego, nawet tego, który ci wyrządził krzywdę. Niby to jest prawda, ale niektórych zadanych ran nigdy się nie wymaże. Scarlett była tym moim odkupieniem, które miało ze mnie uczynić szczęśliwego człowieka. Przez ten okres w którym znam, czuje się jakbym był w niebie.Gdy powróciłem do mojej krainy Paris jeszcze spała. Przyjechali pracownicy, którzy mieli instalować między innymi tory na których będzie jeździć kolejka. Ma zostać dzisiaj zakończona budowa wesołego miasteczka i wioski indiańskiej.Przyjechał również ogrodnik, który miał zasadzić kwiatowy zegar w okolicy mojego domu. Za jakiś czas mają przyjechać konie ale do tego czasu trzeba będzie urządzić stajnie dla nich. Czekałem na to, aby ponownie oprowadzić po moim nowym Neverlandzie Scarlett. Między innymi po zoo, do którego miały przyjechać reszta zwierząt. W moim zoo było już kilka zwierząt, na przykład Bubbles, moje lamy Louie i Lola, niedźwiadek, try białe rzadkie tygrysy , a także słoń o imieniu Gypsy, którego dostałem w prezencie od Elizabeth Taylor. Można tam również było ujrzeć pająka tarantule, którego nazwałem Blackula. Postanowiłem iść do domu i nie przeszkadzać robotnikom w pracy, udałem się do salonu, włączyłem telewizor, co robiłem bardzo rzadko i włączyłem na jakiś kanał. Akurat leciał na nim jakiś dokument o losie dzieci w Afryce. Gdy to oglądałem w oczach miałem łzy. Do głowy przyszedł mi pomysł na nową piosenkę, pobiegłem go mojej sypialni. Chwyciłem do ręki kartkę, długopis i dyktafon. Po jakiś trzech godzinach miałem już napisaną pierwszą zwrotkę i refren.
There's a place in your heart
And I know that it is love
And this place could be much
Brighter than tomorrow
And if you really try
You'll find there's no need to cry
In this place you'll feel
There's no hurt or sorrow
There are ways to get there
If you care enough for the living
Make a little space
Make a better place
Heal the world
Make it a better place
For you and for me
And the entire human race
There are people dying
If you care enough for the living
Make it a better place
For you and for me
Chciałem napisać całą piosenkę ale stwierdziłem,że dokończę ją później. Nagle w mojej sypialni otworzyły się drzwi, a w nich pojawiła moja córeczka. Podeszła do mnie i przytuliła się.
- Wyspałaś się kochanie?
- Nie tatusiu, boli mnie główka.
- Ojej,moja bidulka.
- Tatusiu, gdzie jest Scarlett?
- Scarlett pojechała do pracy.
- A kiedy przyjedzie?
- Za 4 godziny słoneczko.
- Tatusiu nudzę się.
- A, co byś chciała robić?
- Ja chcę iść na dwór.
- Nie możemy kochanie. - Paris zaczęła płakać na wieść o tym,że nie może wyjść an dwór.
- Dlaczego?
- Bo masz te plamki, kochanie.
- Ale ja chcę iść do wesołego miasteczka.
- Misiu, wyjdziemy na świeże powietrze jak tylko będziesz zdrowa.
- A co z wesołym miasteczkiem.
- Pójdziemy tam, wtedy wszystko będzie gotowe dla ciebie.
- Jesteś kochany tatusiu.
- Idziemy grać w monopol?
- Tak. - Wyszliśmy z moje sypialni i skierowaliśmy się do pokoju Paris, gdzie na szafce leżała gra. Usiedliśmy na łóżeczku mojej córki. Graliśmy sobie tak przez 45 minut,dawałem małej fory, aby nie było jej przykro,że przegrała. Gdybym miał tak grać z Scarlett to wiadomo,że by ją ograł.
- Widzisz znowu przegrałem. - powiedziałem do mojej córki.
- Tatusiu, ja teraz jestem mistrzynią.
- Uczeń stał się lepszy od mistrza, aż się łza w oku kręci.
- Tatusiu, nie płacz. - Nagle do drzwi pokoju mojego dziecka ktoś zapukał. Był to mój ochroniarz Bill. Pozwoliłem mu wejść.
- Szefie przyjechały zwierzaki.
- Ok, ja już tam idę. - Bill wyszedł z pomieszczenia.
- Paris, tatuś musi na chwilę iść na dwór, za chwile wrócę.
- Dobrze. - Wyszedłem przed mój dom, gdzie stała ciężarówka pełna egzotycznych zwierząt. Przyjechały zamówione przez mnie węże, trzy aligatory, żyrafa, kilka jaszczurek, a także jeden szympans o imieniu Alex, przynajmniej Bubbles by nie był już sam, w swoim świecie. Obserwowałem uważnie jak kilkoro ludzi zabiera klatki ze zwierzakami do pobliskiego zoo. Po jakiś dwóch kwadransach wszystkie zwierzaki były już w swoich klatkach. Modliłem się o to, aby Alex polubił Bubblesa, w końcu byli tego samego gatunku, a także płci. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę 11:30. Wróciłem do Paris, której wróciła gorączka, kazałem jej iść do swojego pokoiku i położyć do swojego łóżeczka. Siedziałem przy mojej córce, gdy nagle w kieszeni od spodni poczułem wibracje, był to mój telefon, dzwonił Frank.
- Słucham.
- Halo, Michael dzwonie w sprawie tego spotkania z pepsi.
- Frank, możemy o tym porozmawiać później?
- Masz natychmiat przyjechać, bo za tobą czekają.
- Kto?
- Ludzie z pepsi za tobą czekają w sprawie trasy musimy porozmawiać.
- Nie mogę przyjechać, opiekuje się Paris.
- Michael nie interesuje mnie to. Masz natychmiast przyjechać, bo liczy się teraz twoja trasa i możliwe,że kariera.
- Jak to taki poważne to ja już wyjeżdżam.
- Ok. Do zobaczenia.
- Na razie. - wyłączyłem mój telefon. Byłem strasznie wściekły na mojego menadżera, wiedział doskonale,że moje dziecko jesy chore i ja się teraz mu całemu poświece, nie wybaczył bym sobie, gdyby Paris coś się stało podczas mojej nieobecności. Pochyliłem się nad spiącą Paris i dałem jej całusa w czółko. Poinformowałem panią Lene,że ja wyjeżdżam i teraz ona musi się zaopiekować Paris. Poszedłem do mojego czarnego ferrari i sam pojechałem do miasta. Obyło się bez korków i w przeciągu 25 minut byłem już na miejscu. Przed siedzibą Pepsi czekał już na mnie Frank Dileo, był zadolony gdy mnie zobaczył. Weszliśmy razem do małego pomieszczenia, gdzie przez prawie godzine rozmawialiśmy. Gdy omawialiśmy początkową cześć trasy ja wziąłem w rekę mój telefon i napisałem sms-a do Scarlett, ta mi odpisała. Na moje zachowanie zareagował Quincy, który również był obecny na tym spotkaniu
- Michael zostaw ten telefon.
- Przepraszam.
- Potem popisesz ze swoją dziewczyną.
- Ona nie jest moją dziewczyną.
- Nie uciekaj przedtym, bo w końcu i tak tego ulegniesz. - Odpowiedzial mi moj producent. Jeszcze tak rozmawialiśmy przez prawie półtora godziny. Gdy opuszciłem siedziebe pepsi natychmiast pognałem do mojego samochodu, chciałem jedynie już być przed biurem , w którym pracuje Scarlett. Gdybym się spóźnił, moja ukochan by pomyślała,że ja zapomniałe, czasem o niej. Na pewno by się za to n mnie obraziła. Wyjechałem spod siedziby firmy, która ma mi pomóc w organizacji "Bad World Tour". Niestety jak to w dużym mieście utknąłem w korku. Udało mi się podjechać pod firme, 5 minut przed zakończenem pracy przez Scarlett. Odczekałem chwile, ucieszyłem się gdy ujrzałem moją dziewczyne. Gdy wsiadła do mojego auta uśmiechnąłem się.
- Mam coś na twarzy?
- Nie, ale jesteś taka piękna.
- O co ci chodzi?
- Ja tak bardzo cię kocham.
- Ja ciebie też misiu.
- Pamiętasz o całusie?
- Jakim całusie?
- Tym którego mi obiecałaś.
- Ale ty jesteś pamiętliwy.
- No wiem, a teraz dawaj mi buzi.
- No dobrze. - Scarlett połączyłaa nasze wargi w krótkim pocałunku. Odwzajemniłem go z równą miłością, przedłużając go. Po cheili odjehaliśmy z parkingu i udaliśmy się w drogę do Neverlandu. Pojechałem autostrafą, niby to była dłuższa droga, ale mogliśmy ominąć te wszystkie korki. Jechaliśmy jeszcze około 25 mibut, przehechałem złotą bramę z napisen neverland. Scarlett podziwiała te wszystkie rzeczy instalowane przez pracowników.
- To wszystko jest twoje?
- Tak, a jeśli będziesz chciała może być do twojwj dspozycji.
-Pójdziemy do zoo, do Bubblesa?
- Tak jasne, piznasz przy okazji jeszcze inne zwierzaki.
- O widzę, że pan Jackson ma upodobanie do hodowania egzotycznych zwierząt
- Widzisz panno Swift, tutaj nie ma opcji, aby zachowywać dię jak dorosły.
- no i fajnie. - dojechaliśmy pod mój dom. Scarlett xobaczyła ogridnika, który kończył już kwiatowy zegar, moaj ukochana z wrażeniem podziwiała to cudo.
- Jest piękny.
- Viesze się,że ci się podoba.
- Wow. - weszliśmy do domu, pani Lena poinformowała nas, że w salonie ktoś czeka na mnie. ie miełem pojęcia kto to, skierowałem się z moją ukochaną do dużego pokoju, aby powitać niezapowiedzianego gścia. Byliśmy w szoku, gsy ujrzeliśmy siedzącą na kanapie Caroline.
- Co ty robisz? - zapttałem moją byłą żone.
- Przyjechałam, aby zpbaczyć co się dzieje.
- Dlaczego mnir nie poinformowałaś,że przyjedziesz?
- To jest moja sprawa kiedy i gdzie odwiedzam moje dziecko.
- Oczywiście, sle na następny raz mnie informuj, gdy masz zamiar spotkać się z Paris.
- Jackson, tutaj masz papiery i lepiej sla xiwbie, abyś je podpisał. - Przejrzałem kartkę, którą dpstałen od mojej byłrj żony. Caroline chciała, aby Paris była tylko i wyłącznie pod jej opieką i żeny ja do niej miagraniczone prawa. Ja bym nie mógł jej oddać, nie wytrzymał bym bez niej.
- Nie podpisze tego.
- dlaczego?
- Ja ci nie oddam tak łatwo nie oddam.
- A założymy się.
- Kobieto ja się nią zajmuje od zawsze, ty nigdy nie miałasz dla niej czasu!
- A skąd wiesz, że to jest twoja córka?
- Bo jest, to jej wymieniałem pieluchy, uczyłem ją hodzić i mówić, gdy ty traciłś czas na imprezach.
- Ale uwierz, ja miałam nie jednego, gdy byłam z tobą w związku.
- żartujesz?
-a jak myślisz?
- Jak ty możesz tak ranić Michaela? - odezwała się Scarlett.
- Zamknij się gówniarą.
- Ładnie się zajmujesz Paris, co jakby się jej coś stało? - Powiedziała Caroline
- Wybacz musiałem coś załatwić na mieście.
- Chyba pobrzykać się z tą wywłoką.
- Nie pozwalaj sobie jędzą. - Scarlett podeszła do Caroline i wpatrywała się jej głęboko w oczy.
- Wiedziałam,że to prawda z tym,że jesteście razen. Życzę ci powodzenia na nowej drodze życia. Ostrzegam cię Michael jest beznadziejny w łóżku. - Scarlett puściły nerwy i nim się obejrzałem to moja dziewczyna uderzyła moją eks-żone w policzek. Myślałem, że Scarlett za chwile rzuci się na Caroline. Podszedłem do Scarlett i chwyciłem ją, aby nie zrobiła krzywdy mojej byłej żonie.
- Pożałujecie tego, obydwoje! - zagroziła matka mojego dziecka.
- Wyjdź stąd Caroline! -moja była żona wyszła z mojego domu. Byłem zszokowany, nigdy nie widziałem tyle złości w Scarlett. Dobrze,że tego nie widziała moja córka bo mogło by to pozostać w jej pamięci na długo.
*********
Czasem w życiu są takie momenty,że żaden wulgaryzm nie jest w stanie wyrazić tego co czujemy.
Wtedy robimy takie rzeczy których możemy potem gorzko żałować. Zrobiło mi się wiec lżej na sercu, gdy uderzyłam Caroline. Nigdy nie byłam za używaniem przemocy w stosunku do kogoś, ale ona przesadziła w tej chwili. Co ją interesowało to co ja robię z Michaelem? W końcu nei była juz jego żoną. Żaden człowiek, nawet taki o stalowych nie wytrzymałby, gdyby przy nim obrażaną ważną dla niego osobę. Miałam gdzieś wszelkie konsekwencje,ale najważniejsze dla mnie było wtedy,żę Caroline dostała za swoje. Nie obchodziło mnie to czy Michael będzie na mnie zły. aj to zrobiłam, aby ona przestała wchodzić z butami w jego życie. Widziałam zdziwienie na twarzy mojego chłopaka, po chwili mnie puścił.
- Scarlett co ty robisz?!
- To co musiałam.
- Proszę nie bij więcej matki mojego dziecka.
- Michael nie mogłam tego tak pozostawić. Słyszałeś co ona mówiła o tobie?
- Tak, ale misiu nie rób tego więcej.
- Przepraszam poniosło mnie.
- Ale nie rób tak więcej bo pomyśle,że jesteś o mnie zazdrosna.
- O ciebie?
- A co już ja się tobie nie podobam. - Michael zaczął całować moją szyję.
- Podobasz,ale odczep się od mnie, bo jeszcze ktoś zobaczy i potem będzie nie fajnie.
- Oj tam.
- Idę zobaczyć co się dzieje z Paris.
- Na pewno śpi. - Weszłam Michael do pokoju jego córeczki , która spała w swoim łóżeczku. Wyglądała tak słodko, szkoda,że nie miałam przy sobie aparatu.
- Zeszła jej temperatura?
- Tak troszkę.
- A jadła już lekarstwa?
- Popołudniu jeszcze nie.
- To na co czekasz budź ją.
- Dobra. - Usiadłam na łóżeczku Paris i obserwowałam jak Michael próbuje ją obudzić.
- Paris budź się. - Mój chłopak szturchał małą, ta była zdziwiona i nie wiedziała co się dzieje.
- Tatusiu, gdzie jest Scarlett?
- Tutaj jestem kochanie. - powiedziałam, Paris była bardzo szczęśliwa gdy mnie zobaczyła.
- Pora na leki kochanie.
- Tata, ja nie chcę. One są nie dobre.
- Ale musisz je brać, aby potem być zdrowa.
- No dobrze. - Mała zabrała lekarstwa pomimo swojego sprzeciwu i wstała z łóżeczka. Poszliśmy w trójkę do salonu, gdzie Michael puścił małej jakieś bajki, oglądaliśmy wszystko około 4 godzin. Próbowaliśmy nie pokazywać przed małą,że jesteśmy razem, ponieważ nie chcieliśmy, aby zrozumiała to źle i była tak trochę zazdrosna. Gdy skończyliśmy seans, Paris poszła do swojego pokoju, aby pobawić się swoim domkiem z lalkami. Ja z Michaelem wymknęłam się z domu, ten chciał mi pokazać, swój odnowiony Neverland. Wyszliśmy na dwór i skierowaliśmy się w kierunku Zoo, wszystkie zwierzęta tam były takie cudne. Michael początkowo otworzył klatkę w której był Bubbles, którego poznałam już wcześniej,a także jeszcze jeden szympans, którego Michael "dokupił".
- Cześć Bubbles. - szympans podał mi swoją łapkę. Michael był zafascynowany tym jaką relacje nawiązałam z jego ulubieńcem.
- To wy się znacie?
- Tak, Paris mi go przedstawiła.
- A to jest mała spryciula.
- No, a widzę,że twój szympans ma przyjaciela.
- Tak, to jest Alex. - druga małpa do mnie podeszła i zaczęła mnie obwąchiwać. Uznałam to za przezabawne.
- Witaj Alex. - podałam dłoń szympansowi, ale ten się jej po prostu bał.
- Alex przywitaj się. - powiedział Michael. Szympans po przemyślenu podał mi swoją łpke i ruszał swoją mordką, jakby chciał powiedzieć mi rówbnież jest miło.
- Pokaże ci coś. - Michael chwyvił mnie za rękę i podeszliśny do terarium, z którego wyjął jakiegoś pająka. Strasznie się ich bałam.
- odejdź z tym od mnie!
- Uspokój się to tylko pająk.
- Który może mnie zabić.
- On jest słodki, jak ty mu nic nie zrobisz, to on nie zrobi nic tobie.
- Chcesz go dotknąć?
- Wolała bym nie.
-Dlaczego?
- Bo się boję.
- Ale jak teraz się nie przestaniesz bać to nie przestaniesz już nigdy.
- Ok,daj mi go.
- Nie będziesz panikować?
- Obiwcuje,że postaram się nie bać.
- Daję ci go teraz. - Michael położył na moich dłoniach pająka. Był nawet słodki, nie woem sama dlaczego się go bałam. Oddałam mojemu ukochanemu jego zwięrzaka i zajęłam się innymi. Nasze zwiedzanie mini zoo i zabawa z jego mieszkańcani zajęła nam około półtora godziny. Po wycieczce po zo wybraliśmy się do wesołego miasteczka, które tak mi się spodobało. Na początek weszliśmy na karuzelez której było można usłyszeć muzykę jlasyczną. Karuzela miała niezwykło nazwę wiadro wymiocin, którą wymislił Mike .Nie mam pojęcia, dlaczego ja się na to zgodziłam. Po jednej przejażdce miałam już dosyć, nie dość,że kręciło mi się w głowie, to mały włos nie zmymiotowałam. Teraz już się nue dziwie skąd ta nazwa. Obiecuje sobie,że już nigdy nie wsiode na tą karuzele. Pi tej niezwykłej przejażdce udałam się z Mivhaelem na diabielski młyn. Jeden obrót na nim trwał około 15 minut. Michael pomógł mi wejść. Powoli wbijaliśmy się na góre. Podziwiałam piękną panorame Los angeles, nad którym był już zachód słońca.
- Mówiłem już kiedyś,że ja cię tak bardzo kocham.
- Tak nie raz słyszałam te słowa z twoich ust.
- Nawet, nie wiesz ile ja na ciebie czekałem.
- opiero teraz zrozumiał czym jest prawdzowa miłość.
- Nawet ja przy Caroline nie czułem tego co czuje teraz do ciebie.
- Nie przypominaj mi nawet o niej.
- Postaram się.
- Dasz mi buzi?
- Oczywiście, jeatem cały do twojej dyspozycji. - Michael zatopił się w moich ustach, ja też nie pozostałam mu dłużna. To właśnie on mnie uszczęśliwił mnie. Jeszcze niecałe pół roku temu nie pomyślałabym,że będę jeszcze będę szczęśliwa u boku jakiegoś mężczyzny. Gdy Max mnie porzucił to już nie wierzyłam w prawdziwą miłość, ale jednak cuda się czasem zdarzają i ja teraz wierze.
**********
PS: I jak. Mam nadzieje,że się podobało.
- Ale ja chcę iść do wesołego miasteczka.
- Misiu, wyjdziemy na świeże powietrze jak tylko będziesz zdrowa.
- A co z wesołym miasteczkiem.
- Pójdziemy tam, wtedy wszystko będzie gotowe dla ciebie.
- Jesteś kochany tatusiu.
- Idziemy grać w monopol?
- Tak. - Wyszliśmy z moje sypialni i skierowaliśmy się do pokoju Paris, gdzie na szafce leżała gra. Usiedliśmy na łóżeczku mojej córki. Graliśmy sobie tak przez 45 minut,dawałem małej fory, aby nie było jej przykro,że przegrała. Gdybym miał tak grać z Scarlett to wiadomo,że by ją ograł.
- Widzisz znowu przegrałem. - powiedziałem do mojej córki.
- Tatusiu, ja teraz jestem mistrzynią.
- Uczeń stał się lepszy od mistrza, aż się łza w oku kręci.
- Tatusiu, nie płacz. - Nagle do drzwi pokoju mojego dziecka ktoś zapukał. Był to mój ochroniarz Bill. Pozwoliłem mu wejść.
- Szefie przyjechały zwierzaki.
- Ok, ja już tam idę. - Bill wyszedł z pomieszczenia.
- Paris, tatuś musi na chwilę iść na dwór, za chwile wrócę.
- Dobrze. - Wyszedłem przed mój dom, gdzie stała ciężarówka pełna egzotycznych zwierząt. Przyjechały zamówione przez mnie węże, trzy aligatory, żyrafa, kilka jaszczurek, a także jeden szympans o imieniu Alex, przynajmniej Bubbles by nie był już sam, w swoim świecie. Obserwowałem uważnie jak kilkoro ludzi zabiera klatki ze zwierzakami do pobliskiego zoo. Po jakiś dwóch kwadransach wszystkie zwierzaki były już w swoich klatkach. Modliłem się o to, aby Alex polubił Bubblesa, w końcu byli tego samego gatunku, a także płci. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę 11:30. Wróciłem do Paris, której wróciła gorączka, kazałem jej iść do swojego pokoiku i położyć do swojego łóżeczka. Siedziałem przy mojej córce, gdy nagle w kieszeni od spodni poczułem wibracje, był to mój telefon, dzwonił Frank.
- Słucham.
- Halo, Michael dzwonie w sprawie tego spotkania z pepsi.
- Frank, możemy o tym porozmawiać później?
- Masz natychmiat przyjechać, bo za tobą czekają.
- Kto?
- Ludzie z pepsi za tobą czekają w sprawie trasy musimy porozmawiać.
- Nie mogę przyjechać, opiekuje się Paris.
- Michael nie interesuje mnie to. Masz natychmiast przyjechać, bo liczy się teraz twoja trasa i możliwe,że kariera.
- Jak to taki poważne to ja już wyjeżdżam.
- Ok. Do zobaczenia.
- Na razie. - wyłączyłem mój telefon. Byłem strasznie wściekły na mojego menadżera, wiedział doskonale,że moje dziecko jesy chore i ja się teraz mu całemu poświece, nie wybaczył bym sobie, gdyby Paris coś się stało podczas mojej nieobecności. Pochyliłem się nad spiącą Paris i dałem jej całusa w czółko. Poinformowałem panią Lene,że ja wyjeżdżam i teraz ona musi się zaopiekować Paris. Poszedłem do mojego czarnego ferrari i sam pojechałem do miasta. Obyło się bez korków i w przeciągu 25 minut byłem już na miejscu. Przed siedzibą Pepsi czekał już na mnie Frank Dileo, był zadolony gdy mnie zobaczył. Weszliśmy razem do małego pomieszczenia, gdzie przez prawie godzine rozmawialiśmy. Gdy omawialiśmy początkową cześć trasy ja wziąłem w rekę mój telefon i napisałem sms-a do Scarlett, ta mi odpisała. Na moje zachowanie zareagował Quincy, który również był obecny na tym spotkaniu
- Michael zostaw ten telefon.
- Przepraszam.
- Potem popisesz ze swoją dziewczyną.
- Ona nie jest moją dziewczyną.
- Nie uciekaj przedtym, bo w końcu i tak tego ulegniesz. - Odpowiedzial mi moj producent. Jeszcze tak rozmawialiśmy przez prawie półtora godziny. Gdy opuszciłem siedziebe pepsi natychmiast pognałem do mojego samochodu, chciałem jedynie już być przed biurem , w którym pracuje Scarlett. Gdybym się spóźnił, moja ukochan by pomyślała,że ja zapomniałe, czasem o niej. Na pewno by się za to n mnie obraziła. Wyjechałem spod siedziby firmy, która ma mi pomóc w organizacji "Bad World Tour". Niestety jak to w dużym mieście utknąłem w korku. Udało mi się podjechać pod firme, 5 minut przed zakończenem pracy przez Scarlett. Odczekałem chwile, ucieszyłem się gdy ujrzałem moją dziewczyne. Gdy wsiadła do mojego auta uśmiechnąłem się.
- Mam coś na twarzy?
- Nie, ale jesteś taka piękna.
- O co ci chodzi?
- Ja tak bardzo cię kocham.
- Ja ciebie też misiu.
- Pamiętasz o całusie?
- Jakim całusie?
- Tym którego mi obiecałaś.
- Ale ty jesteś pamiętliwy.
- No wiem, a teraz dawaj mi buzi.
- No dobrze. - Scarlett połączyłaa nasze wargi w krótkim pocałunku. Odwzajemniłem go z równą miłością, przedłużając go. Po cheili odjehaliśmy z parkingu i udaliśmy się w drogę do Neverlandu. Pojechałem autostrafą, niby to była dłuższa droga, ale mogliśmy ominąć te wszystkie korki. Jechaliśmy jeszcze około 25 mibut, przehechałem złotą bramę z napisen neverland. Scarlett podziwiała te wszystkie rzeczy instalowane przez pracowników.
- To wszystko jest twoje?
- Tak, a jeśli będziesz chciała może być do twojwj dspozycji.
-Pójdziemy do zoo, do Bubblesa?
- Tak jasne, piznasz przy okazji jeszcze inne zwierzaki.
- O widzę, że pan Jackson ma upodobanie do hodowania egzotycznych zwierząt
- Widzisz panno Swift, tutaj nie ma opcji, aby zachowywać dię jak dorosły.
- no i fajnie. - dojechaliśmy pod mój dom. Scarlett xobaczyła ogridnika, który kończył już kwiatowy zegar, moaj ukochana z wrażeniem podziwiała to cudo.
- Jest piękny.
- Viesze się,że ci się podoba.
- Wow. - weszliśmy do domu, pani Lena poinformowała nas, że w salonie ktoś czeka na mnie. ie miełem pojęcia kto to, skierowałem się z moją ukochaną do dużego pokoju, aby powitać niezapowiedzianego gścia. Byliśmy w szoku, gsy ujrzeliśmy siedzącą na kanapie Caroline.
- Co ty robisz? - zapttałem moją byłą żone.
- Przyjechałam, aby zpbaczyć co się dzieje.
- Dlaczego mnir nie poinformowałaś,że przyjedziesz?
- To jest moja sprawa kiedy i gdzie odwiedzam moje dziecko.
- Oczywiście, sle na następny raz mnie informuj, gdy masz zamiar spotkać się z Paris.
- Jackson, tutaj masz papiery i lepiej sla xiwbie, abyś je podpisał. - Przejrzałem kartkę, którą dpstałen od mojej byłrj żony. Caroline chciała, aby Paris była tylko i wyłącznie pod jej opieką i żeny ja do niej miagraniczone prawa. Ja bym nie mógł jej oddać, nie wytrzymał bym bez niej.
- Nie podpisze tego.
- dlaczego?
- Ja ci nie oddam tak łatwo nie oddam.
- A założymy się.
- Kobieto ja się nią zajmuje od zawsze, ty nigdy nie miałasz dla niej czasu!
- A skąd wiesz, że to jest twoja córka?
- Bo jest, to jej wymieniałem pieluchy, uczyłem ją hodzić i mówić, gdy ty traciłś czas na imprezach.
- Ale uwierz, ja miałam nie jednego, gdy byłam z tobą w związku.
- żartujesz?
-a jak myślisz?
- Jak ty możesz tak ranić Michaela? - odezwała się Scarlett.
- Zamknij się gówniarą.
- Ładnie się zajmujesz Paris, co jakby się jej coś stało? - Powiedziała Caroline
- Wybacz musiałem coś załatwić na mieście.
- Chyba pobrzykać się z tą wywłoką.
- Nie pozwalaj sobie jędzą. - Scarlett podeszła do Caroline i wpatrywała się jej głęboko w oczy.
- Wiedziałam,że to prawda z tym,że jesteście razen. Życzę ci powodzenia na nowej drodze życia. Ostrzegam cię Michael jest beznadziejny w łóżku. - Scarlett puściły nerwy i nim się obejrzałem to moja dziewczyna uderzyła moją eks-żone w policzek. Myślałem, że Scarlett za chwile rzuci się na Caroline. Podszedłem do Scarlett i chwyciłem ją, aby nie zrobiła krzywdy mojej byłej żonie.
- Pożałujecie tego, obydwoje! - zagroziła matka mojego dziecka.
- Wyjdź stąd Caroline! -moja była żona wyszła z mojego domu. Byłem zszokowany, nigdy nie widziałem tyle złości w Scarlett. Dobrze,że tego nie widziała moja córka bo mogło by to pozostać w jej pamięci na długo.
*********
Czasem w życiu są takie momenty,że żaden wulgaryzm nie jest w stanie wyrazić tego co czujemy.
Wtedy robimy takie rzeczy których możemy potem gorzko żałować. Zrobiło mi się wiec lżej na sercu, gdy uderzyłam Caroline. Nigdy nie byłam za używaniem przemocy w stosunku do kogoś, ale ona przesadziła w tej chwili. Co ją interesowało to co ja robię z Michaelem? W końcu nei była juz jego żoną. Żaden człowiek, nawet taki o stalowych nie wytrzymałby, gdyby przy nim obrażaną ważną dla niego osobę. Miałam gdzieś wszelkie konsekwencje,ale najważniejsze dla mnie było wtedy,żę Caroline dostała za swoje. Nie obchodziło mnie to czy Michael będzie na mnie zły. aj to zrobiłam, aby ona przestała wchodzić z butami w jego życie. Widziałam zdziwienie na twarzy mojego chłopaka, po chwili mnie puścił.
- Scarlett co ty robisz?!
- To co musiałam.
- Proszę nie bij więcej matki mojego dziecka.
- Michael nie mogłam tego tak pozostawić. Słyszałeś co ona mówiła o tobie?
- Tak, ale misiu nie rób tego więcej.
- Przepraszam poniosło mnie.
- Ale nie rób tak więcej bo pomyśle,że jesteś o mnie zazdrosna.
- O ciebie?
- A co już ja się tobie nie podobam. - Michael zaczął całować moją szyję.
- Podobasz,ale odczep się od mnie, bo jeszcze ktoś zobaczy i potem będzie nie fajnie.
- Oj tam.
- Idę zobaczyć co się dzieje z Paris.
- Na pewno śpi. - Weszłam Michael do pokoju jego córeczki , która spała w swoim łóżeczku. Wyglądała tak słodko, szkoda,że nie miałam przy sobie aparatu.
- Zeszła jej temperatura?
- Tak troszkę.
- A jadła już lekarstwa?
- Popołudniu jeszcze nie.
- To na co czekasz budź ją.
- Dobra. - Usiadłam na łóżeczku Paris i obserwowałam jak Michael próbuje ją obudzić.
- Paris budź się. - Mój chłopak szturchał małą, ta była zdziwiona i nie wiedziała co się dzieje.
- Tatusiu, gdzie jest Scarlett?
- Tutaj jestem kochanie. - powiedziałam, Paris była bardzo szczęśliwa gdy mnie zobaczyła.
- Pora na leki kochanie.
- Tata, ja nie chcę. One są nie dobre.
- Ale musisz je brać, aby potem być zdrowa.
- No dobrze. - Mała zabrała lekarstwa pomimo swojego sprzeciwu i wstała z łóżeczka. Poszliśmy w trójkę do salonu, gdzie Michael puścił małej jakieś bajki, oglądaliśmy wszystko około 4 godzin. Próbowaliśmy nie pokazywać przed małą,że jesteśmy razem, ponieważ nie chcieliśmy, aby zrozumiała to źle i była tak trochę zazdrosna. Gdy skończyliśmy seans, Paris poszła do swojego pokoju, aby pobawić się swoim domkiem z lalkami. Ja z Michaelem wymknęłam się z domu, ten chciał mi pokazać, swój odnowiony Neverland. Wyszliśmy na dwór i skierowaliśmy się w kierunku Zoo, wszystkie zwierzęta tam były takie cudne. Michael początkowo otworzył klatkę w której był Bubbles, którego poznałam już wcześniej,a także jeszcze jeden szympans, którego Michael "dokupił".
- Cześć Bubbles. - szympans podał mi swoją łapkę. Michael był zafascynowany tym jaką relacje nawiązałam z jego ulubieńcem.
- To wy się znacie?
- Tak, Paris mi go przedstawiła.
- A to jest mała spryciula.
- No, a widzę,że twój szympans ma przyjaciela.
- Tak, to jest Alex. - druga małpa do mnie podeszła i zaczęła mnie obwąchiwać. Uznałam to za przezabawne.
- Witaj Alex. - podałam dłoń szympansowi, ale ten się jej po prostu bał.
- Alex przywitaj się. - powiedział Michael. Szympans po przemyślenu podał mi swoją łpke i ruszał swoją mordką, jakby chciał powiedzieć mi rówbnież jest miło.
- Pokaże ci coś. - Michael chwyvił mnie za rękę i podeszliśny do terarium, z którego wyjął jakiegoś pająka. Strasznie się ich bałam.
- odejdź z tym od mnie!
- Uspokój się to tylko pająk.
- Który może mnie zabić.
- On jest słodki, jak ty mu nic nie zrobisz, to on nie zrobi nic tobie.
- Chcesz go dotknąć?
- Wolała bym nie.
-Dlaczego?
- Bo się boję.
- Ale jak teraz się nie przestaniesz bać to nie przestaniesz już nigdy.
- Ok,daj mi go.
- Nie będziesz panikować?
- Obiwcuje,że postaram się nie bać.
- Daję ci go teraz. - Michael położył na moich dłoniach pająka. Był nawet słodki, nie woem sama dlaczego się go bałam. Oddałam mojemu ukochanemu jego zwięrzaka i zajęłam się innymi. Nasze zwiedzanie mini zoo i zabawa z jego mieszkańcani zajęła nam około półtora godziny. Po wycieczce po zo wybraliśmy się do wesołego miasteczka, które tak mi się spodobało. Na początek weszliśmy na karuzelez której było można usłyszeć muzykę jlasyczną. Karuzela miała niezwykło nazwę wiadro wymiocin, którą wymislił Mike .Nie mam pojęcia, dlaczego ja się na to zgodziłam. Po jednej przejażdce miałam już dosyć, nie dość,że kręciło mi się w głowie, to mały włos nie zmymiotowałam. Teraz już się nue dziwie skąd ta nazwa. Obiecuje sobie,że już nigdy nie wsiode na tą karuzele. Pi tej niezwykłej przejażdce udałam się z Mivhaelem na diabielski młyn. Jeden obrót na nim trwał około 15 minut. Michael pomógł mi wejść. Powoli wbijaliśmy się na góre. Podziwiałam piękną panorame Los angeles, nad którym był już zachód słońca.
- Mówiłem już kiedyś,że ja cię tak bardzo kocham.
- Tak nie raz słyszałam te słowa z twoich ust.
- Nawet, nie wiesz ile ja na ciebie czekałem.
- opiero teraz zrozumiał czym jest prawdzowa miłość.
- Nawet ja przy Caroline nie czułem tego co czuje teraz do ciebie.
- Nie przypominaj mi nawet o niej.
- Postaram się.
- Dasz mi buzi?
- Oczywiście, jeatem cały do twojej dyspozycji. - Michael zatopił się w moich ustach, ja też nie pozostałam mu dłużna. To właśnie on mnie uszczęśliwił mnie. Jeszcze niecałe pół roku temu nie pomyślałabym,że będę jeszcze będę szczęśliwa u boku jakiegoś mężczyzny. Gdy Max mnie porzucił to już nie wierzyłam w prawdziwą miłość, ale jednak cuda się czasem zdarzają i ja teraz wierze.
**********
PS: I jak. Mam nadzieje,że się podobało.
Hej!!!
OdpowiedzUsuńFundujesz mi leki na cukrzycę. Od tego ich słodzenia poziom cukru mi się podniósł. xD
Nie no fajnie wszystko cacy, ale Scarlett nie powinna się zgadzać na te niegroźne zabawianie gości. Będą z tego kłopoty i to niemałe, a gigantyczne. Jak to tylko wycieknie do odpowiedniej osoby to już będzie pozamiatane :D
Ja tu liczyłam, że one se oczy wydrapią, że będą się wyzywać od swoich prababć, krów i świń. A to tak ulgowo było. Caroline jeszcze wróci i nie będzie tak wesoło. No jedno bez drugiego nie mogą wytrzymać no. Jeden dzień już są razem i zdążyli odbyć niewielką sprzeczkę. Widzę, że używamy encyklopedii zwierząt xD To ja tu czekam na kolejne przełomowe momenty. Żem się nie wysiliła z tym komem wiem. Brak weny i chęci na cokolwiek.
Tak więc weny ci życzę duuużo i czekam w miarę cierpliwie
Pozdrawiam ;****
PS. Nie wspominaj o świętach w listopadzie.
UsuńHej. :)
OdpowiedzUsuńJa tak krótko dzisiaj. :]
Jeśli chodzi o rozdział to całkiem fajny. Ta jego była żona to chyba ma coś nie tego w główce. xD Przychodzi sobie tak o i co? Uwielbiam takie akcje. naprawdę. :D
Poza tym ten jej szefuńcio... Kiedy go sobie wyobrażam, widzę takiego grubega dziada po pięćdziesiątce, nie wiem czemu ale tak mi się kojarzy. xD I śmierdzi mi tu on, dobrze myślę, że on coś za chwilę wywinie? :D
No to do następnego i pozdrawiam. :)
Hej!
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nie dowierzam, że oni są razem. Serio. Z drugiej strony wszystko jest takie sweeetaśne, że gdybym miała więcej czasu, mogłabym słodzić, słodzić i jeszczę raz SŁODZIĆ. <3
Szef Scarlett jakiś taki nie teges, chyba mu rozrywki brakuje xD
No ale serio, z tą imprezą to będzie nic innego niż drama xD Mówiłam już, że kocham dramy?
Caroline ma teraz u mnie niemałego minusa. Ja juz myślałam, że tej babie w końcu do rozumu przemówi, ale do takich najwidoczniej nic nie dociera. Sądząc po tamtym fragmencie były już na maksa wkurzone, jeszcze chwila i kolejny Czarnobyl xD
No cóż, moja opinia co do każdej notki nie jest ci chyba obca, więc ja muszę już kończyć, pozdrawiam Cię i życzę weeeny <3
Mezzoforte
PS Przykro mi to stwierdzić, ale nie lubię świąt i ta aura mu się nie udziela, a nawet jeśli to strasznie irytujące :(
Hej!
OdpowiedzUsuńNo chyba nie... Wyjeżdżam z buta, konkretnie. Co ta kobieta sobie wyobraża? W moim wypadku to by się nie skończyło tylko na daniu w morde xD
Ok, ok. Panie szefie, będzie pan łaskaw troche się ogarnąć. Jak on może jej takie coś proponować? Gdyby Michael o tym słyszał... Chyba zamknął by ją w piwnicy i nie wypuścił już nigdy do pracy.
Pająki? Słyszę to słowo i już się boję. Zaawansowana arachnofobia...
OMG, stajnia <3 Już mi się podoba. Na alergie są przecież leki. Nasz książe mógłby sobie w końcu załatwić rumaka 8)
Pozdrawiam <3
spódniczkę koloru beżowego - Taką mini? ( ͡° ͜ʖ ͡°)
OdpowiedzUsuńUu Scarlett bije XD no nieźle. :D
Rozdział cudny. Idę dalej xd