niedziela, 30 października 2016

She's Out Of My Life - Rozdział 14

Cześć moje miśki!
Powracam do was z kolejną notką. Rozdział miał być dodany we wtorek, ale Blogger mnie najwyraźniej nie lubi. Było wszystko cacy i nagle mi usunęło, uwierzcie jaka byłam wtedy zła. Przechodząc do rzeczy, nie jestem zadowolona z tego posta, ale mam nadzieje,że wam się spodoba. Teraz wielka prośba do wszystkich anonimowców. Proszę o nawet najkrótszy komentarz, nawet nie wecie ile to potem daję radochy. Zapraszam do czytania :)




**********
Powiedz coś głośno, jeśli to wszystko naprawdę. Miałam na prawdę taką ochotę, powiedzieć wszystko Michaelowi o moim uczuciu, jakie do niego darzyłam. Dzisiaj wraca z Londynu, kiedy przyjedzie na rancho spróbuje z nim porozmawiać i powiedzieć o wszystkim. Mam nadzieję,że mnie wysłucha. Wstawiam specjalnie o 6 rano, aby mieć pewność,że zrobię wszystko na czas i spóźnię się do roboty. Wstałam po cichutku, aby nie obudzić śpiącej obok Paris. nadepnęłam na coś. Mała otworzyła swoje niebiesko oczka i chwile na mnie popatrzała.
- Śpij jeszcze aniołku.
- Gdzie idziesz?
- Do kuchni, połóż się, bo potem będziesz śpiąca.
- Dobrze. - Paris, położyła swoją główkę na poduszkę  próbowała znowu zasnąć. Nie było jeszcze pani Leny, więc chciałam sobie zrobić kawy.  Wyjęłam z Szafki pudełko z kawą w środku. Nagrzałam wodę, kiedy już się zagotowała chciałam nalać gorącą ciecz do wody, stał się pech. Elektryczny czajnik był tak ciężki,że ledwo co mogłam go udźwignąć, troszkę gorącej wody spadło na moją dłoń. Szybko poleciałam do łazienki, aby znaleźć jakiś bandaż i jakiś krem łagodzący. W apteczce znalazłam wszystko czego potrzebowałam. Nasmarowałam sobie rękę,na której po wychodziły już małe bąbelki. Po chwili owinęłam sobie rękę opaską elastyczną. Wróciłam do kuchni, nagle usłyszałam krzyk Paris.
- Scarlett! - natychmiast pobiegłam do sypialni Michaela, na łóżku siedziała zapłakana dziewczynka.
- Co się dzieje? - Usiadłam na łóżku obok małej, położyłam dłoń na jej czole, było gorące. Zobaczyłam,że małej na buzi i nosku powychodziły jakieś krostki. Wiedziałam, jedno, to były objawy ospy wietrznej, musiałam zadzwonić do Michaela. Chwyciłam mój telefon w rękę i wybrałam numer do Mike'a. Ten jednak nie odbierał telefonu, na pewno jeszcze śpi. Postanowiłam zadzwonić do Janet i poprosić ją, aby została z małą, wybrałam do niej numer, miałam to gdzieś czy śpi, najważniejsza w tej chwili była Paris. Wybrałam numer do mojej przyjaciółki. Po chwili usłyszałam jej głos.
- Oszalałaś, jest szósta rano człowieku!
- Przepraszam, musisz natychmiast przyjechać do Neverlandu.
- Co się stało?
- Musisz przypilnować Paris.
- Co jest z moją bratanicą?
- Mała najprawdopodobniej ma ospę.
- Ok, niedługo będę.
- Dobra, bo niedługo muszę jechać do pracy.- rozłączyłam się, musiałam teraz pilnować, aby malutka nie drapała krostek. Niestety małą tą zaczęło swędzieć i zaczęła się drapać, ja natychmiast do niej podleciałam i chwyciłam za rączkę.
- Paris, nie drap się.
- Ale to mnie swędzi.
- Rozumiem,ale później mogą ci zostać ślady.
- No to co?
- To,że będziesz później z tego nie zadowolona.
- Scarlett, brzuszek i główka mnie boli.
- Oj, moja malutka. Każdy musi kiedyś przejść ospę
- A ty, też ją miałaś?
- Tak, straszne to było.
- A tatuś też miał?
- Wiesz, nie wiem, musisz sama o to go zapytać.
- Dobrze.
- Paris, ja za chwilkę pojadę do pracy. - nie skończyłam, ponieważ w słowo weszła mi mała.
- A kto ze mną zostanie?
- Ciocia Janet niedługo przyjedzie i z tobą zostanie.
- Super.
- Dzisiaj tata przylatuje.
- Ale ja się za nim stęskniłam.
- Wiesz,że nie będziesz mogła wychodzić na dwór.
- Dlaczego?
- Bo możesz jeszcze zarazić inne dzieci, albo jeszcze gorzej.
- Szkoda.'
- Ale będzie tata i na pewno coś wymyśli.
- Z tatusiem zawsze jest fajnie
- Idziesz ze mną do salonu.
-  Tak.
- To chodź. - Paris poszła za mną do salonu i położyła się na kanapie, ja włączyłam telewizor, chciałam włączyć jej bajki. Włączyłam małej jakąś bajkę, przez chwilę oglądałyśmy, potem małej znudziło się to. Kazała mi przełączyć, ja chwyciłam pilot. Włączyłam na MTV, akurat leciało na "Say Say Say", Ja razem z Paris zaczęłyśmy głośnio śpiewać. Nie zauważyłyśmy jak do pomieszczenia weszła Janet.
- Moje uszy!
- Ciocia Janet. - Paris podeszła do mojej przyjaciółki i ją przytuliła.
- Moja Biedulą, co ci się stało?
- To mi wyszło dzisiaj na buzi. Strasznie drapie.
- tylko nie drap.
- To jest niemożliwe.
- Rozumiem cię Misiu. - Janet podeszła do mnie, aby się przywitać. Kobieta przytuliła mnie.
- Jak ci się udało tak szybko dojechać?
- Mam swoje sposoby. Chcesz wiedzie jakie?
- Wolała bym nie wiedzieć.
- Oj chciałabyś wiedzieć.
- To dawaj.
- Mam syrenę policyjną w samochodzie, no i zawsze jak jestem w korku to ją włączam i jadę.
- Nie boli cię czasem głowa.
- To ty mi  sugerujesz?
-To,że już widzę twoją minę jakby cię policja zatrzymała.
- Ale co ty w tym widzisz złego?
- Chyba lepiej już lepiej postać, niż robić głupków z tych ludzi, którzy stoją.
- Mi się to podoba, a to,że zjeżdżają mi z drogi to nie ich wina.
- Oj zobaczysz jeszcze. Karma kiedyś wróci.
- Mam gdzieś tą twoją karmę, ja jestem kowalem swojego losu.
- Idę się przebrać nie pojadę do pracy w piżamie.
- Dobrze, tylko jak nie wrócisz po 5 minutach to ja idę tam sprawdzić co z tobą.
- Nie mam pięciu lat. - Poszłam do pokoju Michaela, aby zabrać potrzebne rzeczy. Wzięłam do rak
wszystkie potrzebne mi rzeczy. Ubrałam na siebie moje ulubione dżinsy, jakiś T-Shirt i zwykłe trampki, chciałam zrobić zrobić sobie krótką przerwę od butów na wysokim obcasie. Związałam włosy w jedną kitkę oraz zrobiłam makijaż. Po chwili wyszłam do mojej przyjaciółki i Paris.
- Zostawiasz mnie? - spytała mnie ze smutkiem w głosie Paris.
- Postaram się wyjść wcześnie.
- A kiedy przyjedzie tatuś?
- Nie wiem kochanie, nie mogę się do niego dodzwonić.
- Chyba mnie nie zostawi?
- No co ty. On by raczej się zabił, niż ciebie zostawię.
- Ja już muszę jechać. - Paris mnie przytuliła.
- Kocham cię, Scarlett. - Mała powiedziała mi to na ucho, zrobiło mi się na serduszku ciepło.
- Ja też myszką. - Wzięłam w ręce moją torebkę i kluczę do samochodu, podeszłam do Janet.
- Posłuchaj mnie ja już muszę jechać.
- Dlaczego nie zrobisz tak jak ja?
- Nie dziękuje, ja postoję dobrze mi to zrobi.
- Twoja decyzja.
- Posłuchaj, weź zabierz Paris do lekarza, i kup jej lekarstwa.
- Michael ma swojego prywatnego, tylko nie pamiętam numeru.
- On nie odbiera, to nie powie.
- Mamy problem.
- Spróbuj małej obniżyć temperaturę i zrób coś, aby się nie drapała.
- Jasne.
- Jak będę w robocie, to spróbuje się do Michaela zadzwonić.
- Ok, uciekaj bo się spóźnisz.
- zapytam czy mogę o 12 wyjść.
- Dobrze.
- Ok, ja już jadę na razie. - Pożegnałam się z moją Przyjaciółką i pognałam do mojego auta. Była godzina 6:50. Odpaliłam mego grata i wyjechałam z Neverlandu. Mogłam się spodziewać,że będę musiała postać w korku i się nie myliłam. Komuś wysiadło auto i stałam około 50 minut w korku, po czym ruszyłam z powrotem. Ze spokojem podjechałam pod firmę, po czym wjechałam windą na moje piętro. W moim biurze była już Alice, Justina jeszcze nie było. Zwykle o tej godzinie już był w biurze. Przywitałam się z Alice i się wypakowałam. Po chwili do naszego pokoju zapukał pan prezes.
- Dzień dobry, panie.
- Gdzie jest Justin?
- Przez następne kilka dni go nie będzie.
- Stało się coś? - Zapytałam mojego szefa.
- sprawy osobiste.
- Ok.
- Scarlett, przyjdź proszę do mojego gabinetu za chwilę.
- Oczywiście. -  Prezes wyszedł z naszego gabinetu.
- Jestem ciekawa, co się stało Justin'owi.
- Chyba się zwolnił.
- Po 5 latach?
- Rozmawiałam z nim. Podobno dostał propozycję pracy za większa stawkę od konkurencyjnej firmy.
- Przecież on by tak wszystkiego nie rzucił
- Od kilku tygodni, był w kłótni z naszym szefem.
-  To, to jest jakiś powód.
- Ten człowiek przechodzi samego siebie. Dziwię się, dlaczego on jest dla ciebie taki miły?
- Może mnie polubił?
- Może, on zwykle jest bardzo oziębły dla nowych pracowników.
- Ja już do niego idę, żeby nie było. - Wyszłam z naszego biura i skierowałam się w stronę mojego szefa. przywitałam się z sekretarką. Zapukałam w drzwi, po krótkiej chwili weszłam do pomieszczenia. Mój szef jak zwykle był uśmiechnięty i nastawiony mile do mojej osoby.
- Szefie, mam sprawę.
- Słucham cię.
- Czy mogłam bym wyjść dzisiaj wcześniej?
- Oczywiście, a co się stało?
- Córka mojego przyjaciela się rozchorowała i ja muszę się nią zaopiekować.
- Odpracujesz to?
- Możesz mi za to zabrać z pensji.
- No dobrze.
- Co muszę dzisiaj zrobić.
- Pieczątkowanie faktur.
- Oczywiście.
- Podejdź do tego stołka tam leży teczka z papierami. - Podeszłam do tego stołu i się schyliłam. Mój szef podszedł do mnie od tyłu i klepnął mnie w tyłek. Próbowałam się powstrzymać od tego, aby go spoliczkować, czy coś mu powiedzieć. Wiedziałam,że gdybym to zrobiła nie było by już tak dobrze. Zaczerwieniłam się, było mi strasznie głupio.
- Proszę więcej tego nie robić. - skarciłam mojego szefa, podnosząc lekko na niego głos.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało. - Wyszłam z biura mojego szefa i wróciłam do mojego biura. Nie było tam Alice. Zanim zabrałam się do Pracy,chwyciłam w rękę mój telefon, próbowałam zadzwonić ponownie do Michaela. Ten nawet nie odbierał.
- W ten kudłaty łeb od mnie dostaniesz! Masz natychmiast przylecieć do Los Angeles. Twoja córka się rozchorowała, a ty nawet nie odbierasz. Zadzwoń do mnie jak to odsłuchasz. - Odłożyłam mój telefon. Do biura wróciła moja współpracowniczka.
- Nie denerwuj się, bo to szkodzi urodzie. - powiedziała do mnie kobieta.
- Mam powód.
- Co się dzieje?
-Paris dostała ospę, a ten baran, który siedzi w Londynie nie odbiera od mnie telefonu.
- Kochana, meżczyzni już tacy są i nic tego nie zrobić.
- Niestety, a właśnie, ja bym musiała wyjść o 12. do domu.
- Poradzę sobie sama.
- Na pewno.
- Nie raz zostawałam sama w biurze.
- Ok, ja mam do steplowania prawie 600 kartek.
- Zdążysz przez te kilka godzin?
- Zdążę, jeszcze mu tą teczkę w twarz rzucę.
- Ok, ja już ci nie przeszkadzam w tym wszystkim. - Zajęłam się już moją pracą, w ciągu następnych 3 godzin i 45 minut na wszystkich kartkach był już stepel firmy. Poszłam zanieść teczkę z papierami do mojego szefa. Zapukałam i weszłam do gabinetu. Położyłam teczkę na stolę prezesa.
- Ja już wychodzę.
- Oczywiście Scarlett. Ja bym chciał cię przeprosić.
- Nic się nie stało, tylko wolałabym, gdybyś tak więcej nie robił.
- Postaram się.
- Dobrze, ja już idę się ubierać i wychodzę.
- Oczywiście. - Wróciłam do swojego biura. Spakowałam się i pożegnałam z Alice, w ciągu kilku następnych minut byłam już przy moim samochodzie. Chciałam jak najszybciej się dostać do Neverland, ale po drodze natknęło mnie, aby wstąpić do apteki. Podjechałam na parking i wysiadłam z auta, nałożyłam chustę na głowę i okulary słoneczne, pomimo tego,że nie świeciło słońce, aby nie mnie nikt nie rozpoznał. Weszłam do apteki i podeszłam do okienka, kobieta w środku dziwiła się, że mam okulary założone, ale nie zwróciła na to większej uwagi. Zakupiłam jakieś słabe tabletki przeciw bólowe i  jedwabne rękawiczki, aby mała, aż tak bardzo nie cierpiała z powodu ospy. Wyszłam z budynku i ponownie wsiadłam do mojego auta, ruszyłam z powrotem w trasę, ale niestety musiałam utknąć w korku, stałam pół godziny, przez ten czas nieźle się wnerwiłam, ponieważ chciałam się jak najszybciej dostać  do małej Paris. Gdy udało mi się ruszyć, dużo przyspieszyłam, nigdy nie jeździłam, aż tak szybko. Nie zauważyłam radiowozu policyjnego, ale on mnie zauważył. Ruszył za mną i kazał mi zjechać na pobocze, zrobiłam to, o co mnie prosili.Założyłam okulary i otworzyłam okno, a do niego podszedł policjant.
- Dzień dobry. - powiedziałam, aby poprawić swoją marną sytuacją.
- Nie wiem proszę pani, czy taki dobry.
- Za szybko, pojechałam.
- Muszę spisać pani dane.
- Na prawdę muszę?
- Tak to jest bardzo potrzebne.
- Scarlett Swift się nazywam.
- Widzę,że znajoma Jacksona, moja córka szaleje za pani przyjacielem.
- A co to pana obchodzi, kto dla mnie jest?
- Trochę grzecznie.
- Przepraszam, ale się spieszę.
- Jak wszyscy w tym świecie.
- Proszę pana, moja podopieczna jest chora, a ja muszę być jak najszybciej przy niej.
- Ok, nie dostanie pani mandatu, ale na przyszłość niech pani jeździ wolniej.
- Dziękuję.
- Będzie fajnie jak pani załatwi autograf Jacksona, dla córki.
- Oczywiście.
- Miłego dnia życzę.
- Nawzajem. - Meżczyzna w średnim wieku odszedł od mojego samochodu i skierował się do radiowozu. Ja odjechałam z miejsca zdarzenia i już w normalnej prędkości dojechałam do rancha Michaela. Kiedy już weszłam do domu i znalazłam się w salonie, ujrzałam śpiące Janet i Paris. Nie mogłam się opszeć, chwyciłam w rękę kubek z wodą i oblałam moją przyjaciółkę.
- Oszalałaś?! - ja zaczęłam się głośno śmiać, aż także obudziłam śpiącą Paris.
- Może tak, może nie.
- To ja ci pokaże komu za chwilę będzie do śmiechu. - Kobiet chwyciła w rękę butelkę z wodą i mnie oblała.
- No tak się z tobą bawić nie będę.
- Głupia zabawa.
- Też jestem takiej samej myśli. - podeszła do mnie Paris i mnie przytuliła, dziewczynka była bardzo słaba.
- Cześć kochanie.
- Scarlett,kiedy przyjedzie Tatuś?
- Niedługo już.
- Główka mnie boli.
- Moje biedactwo.
- Co zrobimy?
- Nie wiem, chcesz oglądnąć jakiś film?
- Tylko jaki?
- Ja coś wybiorę.
- Dobrze.
- Idź się połóż ja za chwilę wrócę. - Poszłam do Janet, która już musiała najwyraźniej jechać.
- Już jedziesz.
- Wiesz mam za 2 godziny spotkanie z prezesem wytwórni, w sprawie nowej płyty.
- Ok, to już jedź bo się spóźnisz.
- Tylko jeszcze pożegnam się z Paris.
- Janet, dzwoniłaś do Michaela?
- Nie odbiera.
- Ja mu się nagrałam na pocztę.
- Ok. - Jan podeszła do Paris i się z nią pożegnała. Potem przyszła pora na mnie, gdy Jan opuściła dom Michaela, ja wróciłam do Paris. Zajrzałam do szafki pod telewizorem w poszukiwaniu filmów animowanych. Nie świadomie chwyciłam w rękę jakieś czasopismo,był to "Playboy".
- Zboczeniec. - powiedziałam po cichu, parskając ze śmiechu. Wreszcie znalazłam pudełko z filmami dla Paris. Wybrałam jakąś Disney'ówke i władowałam ją do odtwarzacza.  Paris była zmęczona i nie miała ochoty oglądać filmu. Ja chwyciłam w rękę mój telefon licząc na to,że dostałam jakiś SMS od Michaela. Nagle na ekranie mojego telefonu pojawił się numer Michaela, natychmiast odebrałam.
- Ale powinieneś dostać kopniaka w tyłek! - nakrzyczałam do słuchawki.
- Przepraszam nie mogłem odebrać miałem ważne sprawy.
- Jakie niby?
- Byłem w szpitalu.
- Coś ci jest?!
- Nic, odwiedzałem chore dzieci.
- Aha, przepraszam,że tak naskoczyłam.
- Nic się nie stało, jak się teraz czuję moja córka.
- Usnęła, a gdzie ty jesteś teraz?
- W samolocie, gdy odsłuchałem twoją wiadomość, natychmiast pojechałem na lotnisko.
- O.Za ile będziesz z powrotem?
- Za jakieś 4, góra 5 godzin.
- To super.
- No ja też się cieszę.
- Ok, Paris za chwilę się obudzi.
- Daj mi ją.
- No ok. - dobudziłam i dałam małej mój telefon do ręki, ta rozmawiała ze swoim ojcem jakieś 25 minut. Po czym się rozłączyła. Bardzo się ucieszyłam, gdy usłyszałam w słuchawce głos Michaela. Nie mogłam już się doczekać tego, gdy za kilka godzin znowu go zobaczę.
**********
Człowiek pozbiera się,że wszystkiego,ale nigdy już nie będzie taki sam. Takim przykładem
człowieka jestem ja, po rozwodzie z Caroline i próbie samobójczej szybko się pozbierałem, ale nie byłem, aż do tego momentu szczęśliwy z jakąś inną kobietą. Przez jakiś okres tylko Paris trzymała mnie przy życiu, co ja bym zrobił, gdyby nie było jej nie było, za pewnie bym już nie żył. Nie mogę doczekać się powrotu do Los Angeles, gdy zobaczę moją kochaną córeczkę i kobietę, której chcę oddać całe moje serce. Od wczoraj żyłem z wyrzutami sumienia, nie mogłem wybaczyć sobie,że mogłem popełnić najgorszy błąd swojego życia.Tylko modlę się o to,żeby Tatiana nikomu o tym nie powiedziała, przez to mógłbym na zawsze zapomnieć o Scarlett, a tego bym nie przeżył. Wstałem o godzinie 9:30, za 3 kwadranse miałem spotkanie z dziećmi w szpitalu onkologicznym. Chciałem pokazać im,że jestem duchem i sercem z nimi. Niby to jest coś małego, ale mnie to bardzo wzrusza. Przebrałem się, nim wyszedł z hotelu wziąłem jakieś kartki z moim wizerunkiem i podpisałem je. Po jakiej po kilku minutach byłem na już na balkonie znajdującym się na 7 piętrze hotelu. Moi fani, gdy mnie ujrzeli zaczęli wiwatować, ja rzuciłem w ich kierunku te kilka kartek. Ludzie znajdujący się tam robili wszystko, aby zdobyć mój autograf. Doszło nawet do tego, że moi fani zaczęli się bić. Przebrałem się, założyłem jedną z moich fedor oraz okulary przeciwsłoneczne i opuściłem mój pokój. Musiałem wyjść tylnymi drzwiami, aby moi fani nie rzucili się w moją stronę. Wsiadłem do białej limuzyny podstawionej pod hotelem. Wyjechaliśmy po cichutku, ulice były obstawione przez strażników, wiec po paru minutach byłem w sklepie zabawkowym w jednym z najlepszych centrów handlowych w Londynie. Zakupiłem całe mnóstwo zabawek, nawet Paris tyle w swoim pokoju nie ma. Przy okazji jak byłem w tym centrum handlowym wstąpiłem do sklepu jubilerskiego, aby kupić Scarlett jakiś prezent. W oko mi wpadł piękny naszyjnik z wielkim diamentowym sercem w kolorze niebieskim, nie żałowałem na niego pieniędzy. Chciałem pokazać Scarlett jak bardzo jest mi bliska. Po udanych zakupach udałem się do szpitala, poszedłem na aule, gdzie zgromadzili się pacjenci ośrodka. Przywitałem się z każdym z nich. Przez następne 3 godziny opowiadałem o moim życiu i jak doszedłem do tego wszystkiego. Obejrzałem również przedstawienie przygotowane specjalnie na mój przyjazd, bardzo mi się spodobało. Na koniec rozdałem im wszystkim zakupione wcześniej zabawki i podpisałem kilkorgu dzieciom moje płyty, które posiadały. Spodziewałem się, że mogą tu leżeć moi fani. Pożegnałem się ze wszystkimi i opuściłem szpital. Gdy znalazłem się ponownie w mojej limuzynie poczułem coś na sercu, to było takie uczucie, które powodowało u mnie smutek. Wiedziałem, że większość tych dzieci jest tak chora, że pewnego dnia może skończyć się ich życie. Było mi z tym uczuciem źle, ale niestety my dla losu jesteśmy tylko zabawkami. Wyjąłem mój telefon i go włączyłem, miałem kilka nie odebranych połączeń m.in. od Janet i Scarlett, coś musiało się stać mojej córce, chyba. Miałem nagraną jedną wiadomość nagraną na pocztę, była ona od Scarlett.
"W ten kudłaty łeb od mnie dostaniesz! Masz natychmiast przylecieć do Los Angeles. Twoja córka się rozchorowała, a ty nawet nie odbierasz". - Była chyba na mnie zła. Zaniepokoiło mnie to, teraz miałem jechać na spotkanie z  przedstawicielami koncernu pepsi, na rozmowę w sprawie
"Bad World Tour", ale teraz marzyłem, aby być w LA przy Paris. Kazałem mojemu szoferowi, aby podjechał pod hotel. Ja wybrałem numer do Franka, musiałem poinformować, że nie przybędę na umówione spotkanie. Szczerze nie myślałem o konsekwencjach wynikających z tego szczeniackiego wybryku, w tym momencie najważniejsza była Paris. Byłem już pod siedzibą Pepsi.
- Halo Frank, mamy problem.
- Co znowu ci się nie podoba.
- Odwołaj mi to spotkanie z przedstawicielami pepsi.
- Oszalałeś?!
- Ja i Quincy za tobą tu czekamy.
- To się nie doczekacie. Wracam do USA.
- Stało się coś?
- Paris się rozchorowała.
- I dla niej chcesz zaprzepaścić trasę?
- Frankie, moja córka jest najważniejsza i ja powinienem przy niej być.
- Michael, ale ludzie za tobą czekają,
- To powiedz im, aby przyjechali do USA.
- Spróbuję.
- Ok, ja już jadę do hotelu, a za chwilę na lotnisko.
- Dobra.
- Na razie. - Rozłączyłem się, po jakiś kwadransie byłem pod moim hotelem. Po kilku minutach znalazłem w moim pokoju hotelowym. W trybie ekspresowym chwyciłem za moją walizkę, spakowałem się w 5 minut i jeszcze sprawdziłem czy wszystko mam. Gdy upewniłem się, że wszystko mam pojechałem windą i znalazłem się w holu hotelu. Wymeldowałem się, a zaraz po tym wyszedłem z hotelu i znalazłem się w limuzynie, która zawiozła mnie na lotnisko. Po jakiś 30 minutach znalazłem się w moim prywatnym samolocie. W czasie gdy leciałem.nad Atlantykiem zadzwoniłem do Scarlett, aby poinformować ją, że za kilka godzin już będę w Los Angeles. Byłem szczęśliwy gdy odebrała, naprawdę stęskniłem się za nią przez te kilka dni. Gdy skończyłem rozmowę z Scarlett, zacząłem rozmawiać z Paris.
- Tatusiu wszystko mnie boli.
- Moja księżniczką, jak ja przyjadę do ciebie, to od razu ci się polepszy.
- Tato, a czy Scarlett zostanie jeszcze?
- Ja tylko będzie chciała.
- Tatusiu, a będziesz chciał ze mną wyjśź na dwór.
- Przez następne kilka dni musimy siedzieć w domu.
- Dlaczego?
- A co będzie jak kogoś zarazić?
- To będzie ze mną się bawić w domku.
- Ja bym nie był tego taki pewny.
- JA nie chcę się nudzić.
- Młoda masz swój wielki domek z lalkami.
- Ale on jest już głupi.
- Ja ci wymyśle coś twórczego.
- No dobrze tatusiu. - rozmawialiśmy tak przez 15 minut. Gdy Paris się rozłączyłam poczułem takie ciepełko,że ją za kilka godzin znowu zobaczę. Ktoś by to nazywał instynktem macierzyńskim, ale w moim przypadku jest to instynkt tacierzyński. Minęło jeszcze z 5 godzin zanim wylądowałem na lotnisku w Los Angeles. Przy schodach prowadzących od drzwi mojego samolotu był rozłożony czerwony dywan. Wszyscy wiedzieli,że dzisiaj wracam do Ameryki, więc przywitali mnie w istnie królewskim stylu. Nie mogło oczywiście zabraknąć tak moich fanów. Gdziekolwiek bym nie był, to zawsze oni będą przy mnie. Nie zabrakło również dziennikarzy i paparazzi. Czekałem jeszcze zanim mój szef ochrony Bill zabierze moje bagaże. Gdy już wszystko było załatwione wsiadłem z moją ochroną do czarnego BMW i pojechałem do Neverlandu na spotkanie z Scarlett i Paris. LA jak

zawsze było zatłoczone, wiec musiałem postać w ciągu aut. Gdy tak staliśmy zadzwoniłem do mojego lekarza, aby  się zjawił w mojej posiadłości i zbadał Paris. Minęło jakieś 30 minut zanim ponownie ruszyliśmy, po jakiś 10 minutach. Dojechaliśmy na moje rancho. Neverland zakupiłem rok temu i jeszcze miałem w planach je uczynić najlepszym miejscem dla dziecka i dorosłego na świecie. Wjechaliśmy przez główną bramę z złotym napisem "Neverland", minęło jakieś 5 minut zanim podjechaliśmy pod mój dom. Na powitanie wyszła mi Scarlett, ucieszyłem się z tego, od razu mi to poprawiło humor.
- Cześć. - powiedziałem do młodej kobiety.
- Witam cię w domu. - Scarlett przytuliła mnie.
- Jak tam u Paris?
- Leży w dużym pokoju.
- Moja biedna córeczka, idę  ją utulić. - Paris wyszła na dwór, gdy mnie zobaczyła była taka szczęśliwa, jakby dostała wszystkie zabawki tego świata. Scarlett nie była z tego faktu zadowolona.
- Tatuś!!! - Mała do mnie podleciała i wskoczyła mi na ręce.
- Ale ja się za tobą stęskniłem moja księżniczko.
- Ja za tobą też tatusiu.
- Chodźmy już do domu, bo nie powinnaś wychodzić.
- Dobrze. - Paris pobiegła do domu. Chciałem jak najszybciej powiedzieć jej co czuję, gdy jest przy mnie.
- Scarlett.
- Co?
- Chciałabyś się ze mną przejść po posiadłości.
- No jasne, a co z twoim bagażem.
- Poproszę kogoś, aby mi je zaniósł.
- No dobrze, a Paris nie będzie marudzić potem.
- Jakąś ja ją udobrucham.
- Ok. - zobaczyłem,że Scarlett ma na dłoni bandaż, zmartwiłem się tym widokiem.
- Co ci się stało?
- Gdzie?
- W dłoń.
- A to, nic poparzyłam się dzisiaj wrzątkiem.
- Musiało strasznie boleć.
- Na początku, ale teraz już jest lepiej.
- Mów, jak będzie cię to boleć.
- To idziemy?
- Jasne.
Ruszyliśmy w długi spacer po Neverlandzie. Scarlett bardzo się podobała moja posiadłość, nie była tu po raz pierwszy, ale miałem takie wrażenie,że Neverland przypomina dobre wspomnienia z jej dzieciństwa. Scarlett miała podobnie jak ja zniszczone dzieciństwo, w końcu w domu dziecka ona nie była szczęśliwa. Zależało mi na tym, aby przypomniała sobie te dobre czasy, gdy żyli jej rodzice i była z nimi szczęśliwa i mogła się cieszyć magią dzieciństwa.
- Podoba ci się Neverland?
- Jestem tu po raz kolejny, ale dopiero teraz widzę jak tu jest magicznie.
-Wiesz zależy mi, aby to miejsce było odzwierciedleniem dzieciństwa dla dorosłego człowieka.
- Rozumiem. Michael słyszałam,żę się zakochałeś.
- Kto ci to powiedział?
- Paris mi powiedziała.
- O to gaduła mała.
- Zgaduję to ta dziewczyna z którą się lizałeś na tym przyjęciu.
- Ona, ja nawet nie pamiętam jej imienia.
 - Wiesz w ogóle kim ona dla mnie jest.
- Znasz ją?
- Nawet nie wiesz jak ja jej nienawidzę.
- Co ona ci zrobiła?
- Pamiętasz jak opowiadałam ci o Max'ie?
- No coś tam mówiłaś.
- To właśnie ona się całowała z Max'em na tej imprezie.
- I za to jej nienawidzisz?
- Ona chodziła na tą samą uczelnie co ja. Dowiedziała się,że wychowałam się w domu dziecka i obrażała od sierot.
- Rozumiem cię. Też bym miał żal do takiej osoby. To co było na tym przyjęciu to był tylko przypadek.
- Ja myślałam,że ci się to podobało.
- Czy ty nie jesteś czasem zazdrosna?
- O ciebie nigdy. Ja nie będę ci przeszkadzać w drodze do szczęścia
- Jak byłem w Londynie cały czas myślałem o pewnej osobie
- Niech zgadnę o Paris?
- Nie, o pewnej pięknej blondynce.
- Michael muszę ci coś powiedzieć.
- Ja pierwszy.
- No dobrze.
- Bo jak ja byłem w Londynie to cały czas myślałem o tobie. Gdy wtedy Janet mnie z tobą zapoznała, poczułem w moim sercu takie uczucie jakiego dawno nie czułem. Działasz na mnie jak jakiś narkotyk, uzależniłem się od ciebie.
- Nie rozumiem.
- Kocham cię. - Momentalnie objąłem moją ukochaną w talii i wbiłem się w jej słodkie wargi w długim, namiętnym i gorącym pocałunku. Bałem się o to, aby Scarlett za chwilę nie odsunęła się od mnie i mnie nie spoliczkowała. Ale poczułem jak kobieta z miłością odwzajemnia moje pocałunki.
Byłem w siódmym niebie.
- Ja też cię kocham.- Scarlett ponownie złączyła nasze wargi w kolejnym pocałunku.
- Mam dla ciebie prezent.
- Michael nie musiałeś
- Jesteś najpiękniejszą kobietą na ziemi. - Wziąłem Scarlett na ręce i zakręciłem kilka razy wokół własnej osi.
- Michael, jeszcze chwila, a będzie mi się w głowie kręcić. Puść mnie na ziemie.
- Jak sobie moja Milady życzy.
- Już lepiej. Michael chodźmy już może do domu bo Paris zła będzie.
- No ja mojej córki wolałbym już nie denerwować. - Chwyciłem Scarlett za dłoń i razem poszliśmy do mojego domu. Paris leżała na kanapie w dużym pokoju i spała. Postanowiłem, że jej nie obudzę.
- Chodźmy do mojej sypialni.
- No dobrze.
- Za chwilkę powinien być mój lekarz.
- Ok. - Scarlett poszła za mną. Ja wyjąłem z mojej walizki torebeczkę w której było schowane pudełeczko z naszyjnikiem zakupionym w Londynie i podałem je Scarlett. Kobieta zajrzała do środka i wyciągnęła pudełko.
**********
Miłość to uczucie z którym na pewno chociaż raz w życiu spotka się każdy. Gdyby nie było miłości
nie było by istnienia. Każdy pocałunek, aby być prawdziwy musi być nasączony miłością. Dzisiaj jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie. Gdy Michael mnie pocałował czułam miliony motylków w brzuchu. Paris powiedziała mi, że jej ojciec się zakochał, ale nie podejrzewałam, że tą osobą mogę byc ja. Co w ogóle piosenkarz światowej sprawy widzi w takiej prostej i zwyczajniej dziewczynie. Otworzyłam pudełko, które dostałam od Michaela. W środku ujrzałam piękny naszyjnik z wielkim sercem w kolorze niebieskim. Był to prawdziwy diament.
- Michael, ja go nie przyjmę.
- Dlaczego?
- Przecież to musiało kosztować majątek.
- Cena się nie liczy. Załóż go proszę.
- No dobrze.
- W końcu najpiękniejsza kobieta na całym świecie musi dostawać najpiękniejsze prezenty.
- Pomożesz mi go założyć?
- Jasne. - Michael podszedł do mnie i pomógł mi w założeniu na szyję naszyjnika, po czym złożył kilka pocałunków na mojej szyi. Musnęłam Michaela po jego ustach. Popatrzałam na swoje odbicie w lustrze.
- Jesteś piękna.- Michael zaczął mnie tulić od tyłu. Ponownie złączył nasze wargi w namiętnym pocałunku.
- Dziękuję. - Michael objął mnie w tali. Jednak ktoś nam przeszkodził, pukając w drzwi od sypialni Mike'a. Była to gosposia Michaela pani Lena.
- Michael twój lekarz przyjechał do Paris.
- Już idziemy.
- A właśnie miałam dać Paris coś co kupiłam jej dzisiaj w aptece.
- Wolałbym, gdybyś nie jeździła do sklepu.
- Dlaczego?
- Bo nie chce, aby ktoś ci przez ze mnie zrobił jakąś krzywdę.
- Kochanie umiem o siebie zadbać.
- Skoro tak myślisz, chodźmy już. - Wyszliśmy z sypialni Michaela i skierowaliśmy się do salonu, gdzie był lekarz mojego chłopaka i badał małą Paris.
- Co się dzieje mojemu dziecku?
- Paris przechodzi ospę wietrzną.
- Czy to jest poważne.
- Jeżeli będziemy to leczyć wszystko będzie dobrze. Każde dziecko, musi przejść ospę. Łagodniejszy ma wtedy przebieg. Pan też na pewno kiedyś miał tą chorobę.
- Co tam miałem, ale nie pamiętam.
- Tutaj ma pan listę lekarstw, które musi przyjmować Paris?
- Co mam robić, aby wyleczyć Paris?
- Proszę spróbować obniżyć gorączkę. Trzeba też często myć ciało dziecka. Wystarczy łyżeczka sody oczyszczonej. Trzeba też nie pozwolić dziecku się drapać. Ospa to niby łagodna choroba, ale powikłania mogą być poważne.
- Oczywiście.
- Ja już wychodzę. Proszę dzwonić, jakby co. Do widzenia.
- Do widzenia. - Lekarz opuścił dom Michaela.
- Tatusiu, czy ty się malujesz?
- Podebralem Scarlett jej szminkę.
- Tatusiu dziwne w tych ustach
-  Tata też może się malować.
- Ale wyglądasz inaczej.
- Młoda nie znasz się.
- Ale i tak Scarlett ładniej wygląda w czerwonym
- Z tym to się zgodze.
- Dziękuje.
- Tatusiu, a o ty tam robiłeś w tym Londynie?
- Dużo rzeczy. Nagrywałem video byłem u chorych dzieci w szpitalu.
- A myślałeś tam o mnie.
- W każdej godzinie.
- Ja za tobą tak tęskniłam.
- Ja za tobą mój misiu też.
- Paris ułożymy wielką wieże z klocków? - Wtrąciłam.
- Tak.
- To przynieś tylko klocki.
- Dobrze. - Paris poszła do swojego pokoiku po klocki. Ja przytuliłam się do Michaela siedzącego na kanapie.
- Wysłałeś kogoś do apteki?
- Nie, ale zaraz wyśle. - Michael poprosił panią Lenę, aby pojechała do miasta po lekarstwa dla Paris. Mała wróciła pp chwili z pudełkiem pełnym drewnianych klocków. Przez następne 3 godziny bawiliśmy w trójkę. Gdy gosposia mojego chłopaka wróciła z lekami natychmiast podaliśmy je Paris. Po naszej zabawie przyszła pora na kąpiel. Wrzuciłam do wody łyżeczkę sody oczyszczonej, tak jak kazał lekarz. Po kąpieli Michael położył Paris do swojego łóżka.Założyłam jej na ręce rękawiczki bawełniane zakupione w aptece, aby nie drapała się w nocy. Miałam teraz trochę czasu dla i Mike'a. Poszłam do sypialni Michaela, gdzie miałam swoją walizkę. Chciałam iść pod prysznic, ale nie mogłam nigdzie znaleźć mojej piżamy. Po chwili do sypialni przyszedł Michael i zaczął mnie tulić od tyłu.
- Czego my tu szukamy?
- Piżamę zgubiłam.
- Krasnoludki ukradły może.
- Ja od dawna nie wierze w krasnoludki.
- Dla mnie możesz spać bez niej.
- Może jak te panie z gazetek, które trzymasz w szafce pod telewizorem.
- Jakie gazetki?
- Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi.
- Ja już tego nie przeglądam.
- Ale przeglądałeś.
- Miałem to wszystko wyrzucić.
- Winny się tylko tłumaczy,
- Mam pomysł, dam ci jedną z moich koszul.
- Nie będzie za duża?
- Może troszeczkę.
- Dobra, dawaj mi ją.
- Proszę. - Michael dał mi do ręki swoją czerwoną koszule, jedną z wielu. Poszłam pod prysznic. Po jakiś pięciu minutach wyszłam z pod prysznica. Ubrałam koszule Michaela, była na mnie za duża i strasznie wisiała, ale i tak mnie to nie interesowało, najważniejsze było, aby zasłanie to co ma za obowiązek. Wróciłam do Michaela, który jak tylko mnie zobaczył wygałuszał na mnie gały, jakby nigfy nie widział kobiety.
- Jesteś taka piękna.
- Dziękuje kochanie. - Weszła do łóżka i cmoknęłam mojego ukochanego w usta.
- Teraz ja zmykam pod prysznic.
- Tylko się nie przeraź gdy tam wejdziesz.
- Spokojnie, jakąś przeżyje.
- Kocham cię! - krzyknęłam.
- Ja ciebie też. - Odpowiedział mi Michael. Włączyłam telewizor i przełączyłam na MTV. Jakiś czas potem leciało "Billie Jean", gdy leciało taneczne intro Michael wyszedł z łazienki i zrobił perfekcyjny Moonwalk. Byłam wniebowzięta.
- Musisz mnie nauczyć twojego księżycowego chodu.
- To nie jest takie trudne. Chwila i już umiesz.
- Wiesz bo ja myślałam, powiemy Paris,że jesteśmy razem.
- Kotku, potem jej powiemy o wszystkim
- A nie będzie miała do nas pretensji.
- Ona jest jeszcze malutka nie zrozumie tego.
- Tak myślisz?
- Tak.
- Ale ja cie kocham. Nie masz pojęcia nawet jak.- Złączyłam moje i  Michaela wargi w gorącym pocałunku.
- Idę już spać, bo jutro do pracy zaśpię jeszcze.
- Dobrze. - Michael zgasił światło i z powrotem położył się do swojego łóżka. Pomyśleć, że miliony
kobiet na całym świecie marzy, aby Michael chociaż podał im dłoń. Czy ja jestem wybranką losu? Pomyśleć, że jak miałam 15 lat nie myślałam nawet, że kiedyś będę spała w jednym łóżku z Michaelem Jacksonem. Teraz już jestem szczęśliwa. Wtuliłam się w tors mojego ukochanego i odpłynęłam do krainy snów.
**********

I jak? 
Możecie mnie zabić.
Pozdrawiam <3 

piątek, 14 października 2016

She's Out Of My Life - Rozdział 13

Cześć Misie!
Jak tam wam czas leci? Powinnam dostać od was po łapach za to,że znowu się spóźniam, ale nie wyrobiłam się. Znacie to uczucie, kiedy macie ochotę napisać rozdział, a po prostu wam się nie chcę xD? Wiem powinniście mi teraz chyba nogi z tyłka powyrywać. Chciała bym zachęcić tych wszystkich co czytają,ale nie komentują. Nawet nie wiecie ile radości sprawia przeczytanie choćby kilku zdań, to jest wtedy większa zachęta do pracy. Bez większych skrupułów zapraszam was na kolejny rozdział i do późniejszego komentowania.



***********
Czy jeśli już się o czym zamarzy, to trzeba to zrealizować? Jeśli nam na tym bardzo zależy. Ja
miałem już chyba wszystko, ale jednak miałem jeszcze parę marzeń. Pierwszym z nich jest to, aby Paris miała matkę, a ja bym miał ukochaną, która zawsze by mnie we wszystkim wspierała. Kiedy tylko wrócę i zobaczę się ze Scarlett powiem, jej o tym co do niej czuję. Paris uwielbia Scarlett, a myślę,że ona by była idealną matką dla niej, w końcu Scarlett na pewno nauczy ją na pewno wiecej niż ja. Przecież mnie często nie ma w domu, co będzie jak ja wyjadę na prawie półtora roku z niewielkimi przerwami, przecież to jest najważniejszy wiek dla małej, co jak ta nasza relacja się pogorszy. Pamiętam jak ja wyjechałem w ostatnią trasę z moimi braćmi "Victory", zostawiając Paris w LA, co się wtedy działo. Były to tylko dwa miesiące, ale jakie. Mała miała tylko roczek, a potrafiła tak dać się we znaki mojej matce. Gdy tylko moja mama mówiła coś o mnie i mała patrzyła na fotografie stojącą na półce od razu wybuchała głośnym płaczem. Dlaczego ona nie była u Caroline? Byliśmy już wtedy po rozwodzie, a ona nie chciała mieć z małą nic wspólnego. Boję się co będzie, kiedy wyjadę w świat koncertować i zostawię małą na te półtora roku, ona ma tylko 4 lata, nie zrozumie, że tata wyjechał śpiewać, ale może pomyśleć, że zostawiłem ją tak jak jej mama. Teraz byłem w Londynie, taka mała rozłomka, tylko 3 dni, ale tak wiele znaczy dla mnie i dla Paris. Byłem już o 7 na planie,teledysku do "The Way You Make Me feel" wszystko było już gotowe, ale  nie mogliśmy niczego zaczynać, ponieważ nie było jeszcze Tatiany, która ma razem ze mną miała grać głównych bohaterów. Po około 3 godzinach zjawiła się nasza panna, wszyscy byliśmy na nią wściekli, najbardziej chyba reżyser.
- Tatiania od 3 godzin za tobą czekamy?
- Przepraszam Michael, przepraszam panie reżyserze zaspałam. - Poznałem Tatianę, na wczorajszym spotkaniu, wydaje się być taka miła.
- Ok, ale mogłaś zadzwonić, martwiliśmy się!
- Przepraszam, byłam bym wcześniej i zadzwoniłam bym, ale nie zabrałam telefonu.
- To ja przepraszam nie powinienem tak na ciebie najeżdżać
- Ok. - Na chwile jeszcze zawołała mnie Karen, moja makijażystka, aby poprawić mi makijaż.
- Uważaj na nią. - powiedziała do mnie szeptem.
- Na kogo? - zapytałem.
- Na Tatianę.
- Dlaczego, ?
- TA dziewczyna, może przysporzyć ci problemów.
- Ona jest w porządku.
- Chłopie przecież, ja jako kobieta widzę jak ona na ciebie patrzy.
- Karen, ja ją tylko lubię, nic więcej.
- A tak w ogóle, co słychać u ciebie i w twoim życiu miłosnym?
- Wiele się zmieniło. Gdybyś była na planie do "Smooth Criminal" poznała byś taką fajną i piękną dziewczynie.
- Już nie jesteś z tą kretynką Brooke.
- Niestety skończyło się, ona się wyprowadziła i zostawiła dla jakiegoś głupka.
- Nie chciałam ci mówić, ale wiedziałam,że to tak się skończy.
- I tak ostatnio tylko się kłóciliśmy.
- Wiesz co, chyba ja wiem, kto jest tą twoja nową dziewczyną.
- Jeżeli ty wierzysz tym tabloidom, to muszę ci oświadczy!, że ona nie jest moją dziewczyną.
- A fajna jest ta Scarlett w ogóle.
- Jak poznasz sama się przekonasz.
- Idź już jak nie chcesz tu do nocy siedzieć.
- Ok
- Uwaga zaczynamy! - Krzyknął reżyser.
Wszyscy weszliśmy na plan. Reżyser mi dał gest, kiedy mam zaczynać,ja krzyknąłem, rozległa się muzyka, chciałem już zacząć mój marsz za Tatianą, ale zobaczyłem, że wszyscy stoją we mnie wpatrzeni, jakby innego człowieka przez 100 lat nie widzieli.
- Co jest? - zapytałem.
- Michael, to było niezwykłe. - Wszystkich zgromadzonych na planie zamurowało i zaczęli mi bić brawo.
- Wiem, że było, ale po co przerywaliśmy.
- Jeszcze raz spróbujemy.
- Musimy.
- Michael, może lepiej powtarzać i zrobić to dobrze, a nie zrobić raz, a nie porządnie. - powiedział obecny na planie Quincy.
- No dobrze. - Powtórzyliśmy ujęcie, kręciliśmy klip przez kilka następnych godzin, aż do późnego popołudnia. W moim teledysku grała również moja siostra La Toya, widziała to,że dzisiaj jest coś nie tak. Podeszła do mnie, aby zapytać się co ze mną jest.
- Michael wszystko ok?
- Tak La Toya, nie przejmuj się mną.
- Michael, ty sądzisz,że ja jestem ślepa?
- Nie, masz chyba wszystko dobrze.
- A widzę,że ty wszystkiego ok nie masz. Co jest?
- Mam problem.
- Coś nie tak z Paris?
- Nie z małą wszystką dobrze.
- Aha już wiem, coś nie tak z tą nową dziewczyną.
- Kim? Scarlett nie jest moją dziewczyną.
- Tak, ja wiem swoje.
- Ja z się tylko przyjaźnie z nią, a wszyscy już robią dym.
- Potrzebujesz kobiety?
- Co?!
- Potrzebujesz tą jedyną, która cię uszczęśliwi. Patrz Tatiana wydaję się być miła. - Moja siostra wskazała na dziewczynę, rozmawiającą z reżyserem.
- Toya przestań.
- No co? Ja chcę,żebyś z nią zagadał tylko.
- Ok, a odczepisz się?
- Może?
- Mam się rozmyślić. - uśmiechnąłem się do niej zabawnie poruszając brwiami.
- Spróbuj tylko, a wyśle cię kopniakiem do niej.
- OK. - Zgodnie z oczekiwaniem mojej siostry podszedłem do modelki, która towarzyszyła mi przez cały dzień na planie teledysku. Kiedy skończyła rozmowę z reżyserem ja do niej zagadałem.
- Tatiana, masz wolny wieczór?
- Tak, nie mam dziś już nic innego zaplananowane.
- Wspaniale, zapraszam cię do mojego pokoju.
- A co ty tam chcesz robić?
- Co tylko będziesz chciała.
- Muszę się zdecydować.
- Proszę. - zrobiłem maślane oczka.
- No, dobrze. - Ubraliśmy się i razem opuściliśmy studio. Przed studiem od rana była całą rzesza
moich fanów i fotoreporterów. Wyszliśmy tylnym w wejściem,mój ochroniarz podprowadził nas po limuzynę stojącą przed budynkiem. Po upływie 10 minut byliśmy w już w hotelu. Weszliśmy do mojego pokoju. Usiedliśmy na kanapie, ja wyjąłem z szafki butelkę czerwonego wina i dwa kieliszki. Nalałem do każdego z nich napój, jeden z nich powędrował w ręce Tatiany. Wyjąłem z szafki pod telewizorem, animowane filmy  Disneya.
- Lubisz Disney'ówki?
- Uwielbiam, one przypominają mi dzieciństwo.
- Słuchaj bo mam pełno kreskówek z disneya... - nie  zdążyłem dokończyć, ponieważ Tatiana weszła mi w słowo.
- Oglądnijmy je wszystkie.
- Na pewno chcę ci się i jesteś zdecydowana?
- Tak na 100%.
- Ok. - Oglądaliśmy tak przez następne kilka godzin, przez ten czas nieźle się upiliśmy, w ruch poszła butelka wina i butelka whisky. Nie wiedziałem już co jest co. Położyłem swoją rękę na nodze Tatiany.
- Tati, bo jak dzisiaj byłaś ze mną na tym video, to wyglądałaś na nim tak cudnie.
- Jak jeszcze wyglądałam? - Tatiana przybliżyła się do mnie i złączyła nasze usta w gorącym pocałunku, ja go odwzajemniłem. Kobieta oplotła swoje nogi na moich barkach, ja ją zaniosłem do sypialni, zacząłem ją namiętnie całować, ściągnąłem ze siebie t-shirt, chciałem już ściągać garderobę Tatiany, ale dopadło mnie takie uczucie,że nie mogę tego zrobić. Usiadłem na łóżku, poleciała mi łza. Tatiana mnie oplotła swoimi rękami.
- Co się dzieje?
- Ja tego nie mogę zrobić.
- Ale dlaczego?
- Bo nie mogę, nie mam takiej siły.
- Ok.
- Nie jesteś na mnie zła?
- Nie mogę ciebie Michael do niczego zmusić.
- Możemy być przyjaciółmi?
- Jasne.
- Jesteś kochana. - Podszedłem  do Tatiany i ją przytuliłem. Może i dobrze,że nic nie zaszło między nami, kto wie jakie by były z tego konsekwencje. Kiedy Tatiana opuściła mój pokój hotelowy, poszedłem pod prysznic.  Nie mogłem powiedzieć Scarlett o tym co zrobiłem z Tatianą, możliwe,że przez to nasze relacje by się pogorszyły jeszcze bardziej. Czuje,że po tym  moim nieszczęsnym pocałunku z to dziewczyną na tym przyjęciu, to Scarlett już nie chcę mieć ze mną nic wspólnego. Wyjaśnię jej,że to było nie porozumienie, jestem ciekawy, czy mnie jutro wysłucha.

**********
Gdy zmieniamy nasze myślenie, zmieniamy naszą rzeczywistość. Ja już swoje myślenie zmieniłam z dniem, kiedy pierwszy raz spotkałam Michaela. Czy on jest tą osobą, dzięki  której nareszcie będę szczęśliwa? Myślę,że tak, od roku już cierpiałam po tym jak odszedł od mnie Max, jak ja mogłam zakochać się w kimś takim, niby był czarujący, uprzejmy i romantyczny, ale to po 4 miesiącach się zmieniło. Zaczęły się wielkie kłótnie, Max wracał po północy do domu, w ogóle nie zwracał na mnie uwagi. Później był ta cholerna impreza, pamiętam,że ja na chwilę poszłam do baru, a kiedy już wróciłam ujrzałam Maxa całującego Julie, od tamtej pory obydwóch nienawidzę. Pomyśleć,że z tym debilem spotyka się moja najlepsza przyjaciółka. Obudziłam się o 7:40, za 20 minut muszę być w firmie, a ja jeszcze w piżamie. Zabrałam z walizki jakąś białą koszulę, czarne krótkie spodenki i czym prędzej pobiegłam do łazienki. Zrobiłam makijaż i ułożyłam włosy zostawiłam je rozpuszczone. W ciągu pięciu minut byłam gotowa do wyjścia. Gdy wychodziłam natrafiłam na Paris.
- Gdzie jedziesz?
- Do pracy.
- Kiedy przyjedziesz?
- po 14.
- A ile to godzinek?
- 6, misiu.
- A pojedziemy do tego domu dziecka?
- Tak jasne, już ci to obiecałam.
- Ale będzie fajnie.
- JA się spieszę.
- To papa - Paris mnie przytuliła, ja ją  pocałowałam w czółko.
- NA razie, księżniczką. - Jak burza wleciałam do mojego samochodu. Pojechała przez most, aby być szybkiej, byłam pod firmą już 15 minut później, miałam już 5 minut spóźnienia. Jak błyskawica wpadłam do mojego biura, na  nieszczęście w biurze był mój szef, było mi po postu wstyd. Był chyba zły,że się spóźniłam. Ten oczywiście mnie ochrzanił.
- Dzień Dobry, przepraszam za spóźnienie.
- Dzień Dobry, nic się nie stało to tylko 5 minut.
- Zaspałam, musiałam jechać mostem, aby się nie spóźnić.
- Tak oczywiście, mam dla pani dzisiaj rozkład. 
- Co mam tym razem.
- Dzisiaj musi pani zeskanować i skopiować na tamtej drukarce, 100 papierów.
- Tak, jasne, już się ogarnę i biorę się do roboty.
- Proszę mi to przynieść do pani Esmeraldy. Ja teraz idę - Prezes wyszedł z naszego pokoju, i udał się na spotkanie
- A kto to? - zapytałam moich współpracowników.
- To jest sekretarka prezesa. - Odezwała się Alice.
- I jedna z jego kochanek. - odezwał się Justin.
- Skąd wiesz,że to jest jego kochanka. To są tylko plotki.
- Ja to czuję. W plotkach jest ziarenko prawdy.
- No masz niby rację.
- Scarlett, ty się chyba spodobałaś panu prezesowi.
- W jaki sposób? - zaśmiałam się.
- Widziałem jak na ciebie patrzył, a poza tym jest dla ciebie taki miły.
- Może jest po prostu uprzejmy.
- Justin ma rację, on zwykle ochrzania jak ktoś się spóźni chociaż kilka sekund.
- Przecież on nie jest w moim typie.
- On nie takie miał zdobycze.
- Ja go nie kocham, a w żaden romans nie zamierzam się wdawać.
- Masz swojego Jacksona. - Odezwał się Justin, zdenerwowało mnie to, ponieważ tłumaczyłam,że nie jestem w związku z Michaelem.
- Przecież ja z nim nie chodzę, jesteśmy tylko przyjaciółmi!
- Przepraszam, ale nie krzycz na mnie.
- Ile razy ja mam mówić,że nie jestem kochanką Michaela?
- Już nie będę o tym mówić
- Ok.
- Idź już się zabierz za to, bo jak on tu wróci to już nie będzie tak fajnie.
- Mam już taki zamiar. - Podeszłam do drukarko-kopiarki i zaczęłam wszystko kopiować i drukować, przez 6 godzin zrobiłam ponad 1000 kopii, włożyłam je do kilku teczek. Zaniosłam je do sekretarki mojego szefa. Kiedy dawałam jej dokumenty, ona na mnie patrzyła jakiś dziwnym wzrokiem.
- Ty jesteś to dziewczyną Michaela Jacksona.
- Nie jestem dziewczyną Michaela.
- Ale o was trąbią w mediach.
- I tak to są kłamstwa.
- Rozumiem, cień sławy niestety.
- Oni mnie wykreowali na tą, która chcę okraść Michaela, ale to nie prawda.
- Rozumiem cię, na pewno ci ciężko.
- Nawet nie wesz jak, oni tak się uczepili.
- Właśnie, nie przedstawiłam się. Esmeralda Perry jestem. - Kobieta podała mi dłoń.
- Scarlett Swift, miło mi. - uścisnęłam jej dłoń.
- Ok,  już idź, bo jak szef nas zobaczy, to zacznie mówić,że tylko gadamy i nie dostanę premii i awansu.
- Jasne.
- Na razie.
- Do zobaczenia. - Wróciłam do mojego biura. Alice i Justin, mieli właśnie wychodzić. Ja chciałam jechać do domu już, ale gdy Alice zobaczyła mnie chciała, abym ja z nimi gdzieś wyskoczyła.
- O, Scarlett idziesz z nami?
- A gdzie?
- Chcemy wyskoczyć na jakiś Lunch.
- No nie wiem, muszę jechać.
- Scarlett proszę. - Błagała mnie Alice.
- No dobrze. - zgodziłam się.
- Pójdziemy do takiej knajpki za rogiem.
- Ale tylko na chwilę, muszę zaraz jechać do Neverlandu, opiekować się Paris.
- Aha,
- To idziemy.
- Ok. - powiedzieli jednogłośnie. Wyszliśmy z biura,  po jakiejś chwili byliśmy już w barze, oddalonym ne daleko od biura. Usiedliśmy w rogu, aby nikt nie zwracał na nas uwagi. Akurat na wielkim telewizorze plazmowym, leciały wiadomości.
-Scarlett znowu gadają o tobie.
- co?! - Popatrzałam się na wielki ekran i rzeczywiście było pokazane zdjęcie z wczoraj, kiedy byłam z Paris i Emmą na cmentarzu u moich rodziców, akurat tam też musieli się przypałętać paparazzi. Słuchałam relacji
"Dziewczyna Jacko prowadza się z jego córką w miejscach publicznych. Wczoraj około godziny 15:30 świat publicznie pierwszy raz od kilku lat ujrzał twarz Paris Jackson. Czteroletniej córki Michaela Jacksona.Ostatni raz świat widział ją bez maski w 1985 roku, kiedy Michael Jackson próbował się zabić. Ona nie ma nic w sobie z Jacko. Czy możliwe, że jest owocem zdrady swojej matki z kimś innym? Jackson, może nie wychowywać swoje dziecko. Matka dziecka Caroline Evans złożyła wniosek o przywrócenie praw rodzicielskich. Czy Gwiazdor odda swoje jedyne dziecko? Król Popu obecnie przebywa w Londynie, gdzie nakręć teledysk do swojej najnowszej piosenki, pochodzącej z najnowszego albumy artysty, który ma się ukazać na całym 31 sierpnia. Dziecko było widziane w towarzystwie kochanki Jacksona Scarlett Swift. Kobieta wraz z dziewczynką udały się, aby odwiedzić bliskich Scarlett. Podobno jeszcze w tym roku ma się odbyć ślub Jacksona z Swift. Czy skończy to się prędzej niż zaczęło tak jak w przypadku Jacksona z byłą żoną Caroline Evans? Czy gwiazdora już nie obchodzi Życie prywatne swojego dziecka? Czy bezpieczeństwo małej Paris jest zagrożone?"
- Ale kłamstwa.
- To teraz Jackson może mieć problem. - odezwał się Justin.
- Paris jest na pewno córką Michaela, nie widziałeś jej na żywo, ona jest trochę podobna do swojego ojca.
- Nie mi oceniać.
- Nie wiedziałam,że ślub planujecie.
- Alice, widzisz na moich palcach pierścionek?
- Nie.
- JA o żadnym ślubie nic nie wiem.
- Oni chcą mieć tylko zyski z cudzego nie szczęścia.
- Tak, jakbym ja tam weszła do nich to by już nic chyba nie zostało.
- Nie rozumiem jak można być tak podłym i grać tylko an cudzym nieszczęściu.
- Widzisz takie już są te hieny. - Dostaliśmy zamówione jedzenie. Chwilę potem wyszliśmy z restauracji, moi współpracownicy odprowadzili mnie pod biuro. Ja wsiadłam do mojego samochodu, wyjechałam spod firmy, chciałam jak najszybciej dojechać do Neverlandu, przecież obiecałam Paris,że pójdziemy do domu dziecka. Oczywiście musiałam utknąć w korku, mogłam się tego spodziewać, przecież teraz jest godzina, o której wszyscy, którzy pracują w biurze wychodzą. Ruszyłam ponownie po jakiś 10 minutach dojechałam na rancho. Mała siedziała na dworze, była z nią Janet, musiała przyjechać jakieś czas temat. Paris była wniebowzięta, gdy zobaczyła,że ja nadjeżdżam. Gdy wysiadłam z auta, Córka Michaela do mnie przybiegła i przytuliła mnie mocno.
- Scarlett, a wiesz,że ciocia Janet przyjechała.
- Tak zauważyłam.
- Ale już nigdzie nie idziesz bez mnie?
- Już jestem moje słoneczko do twojej dyspozycji.
- Pojedziemy do tego domu dziecka?
- Obiecałam ci, tylko pogadam z ciocią.
- Dobrze.- Jan do mnie podeszła i również mnie przytuliła.
- Chcesz kopniaka od mnie?
- Co ja zrobiłam?
- Nie odbierasz od mnie telefonu, nie odpisujesz mi na SMS-y, nie chcesz się ze mną umówić na kawę. Mam wymieniać dalej?
- Nie, nie musisz.
- Jeszcze, przyjechałam do twojego mieszkania, ale ciebie tam  nie ma, myślę sobie przez chwilę, przecież ona jest w Neverlandzie i pilnuje Paris. Ja przyjeżdżam, myślałam,że przyjechałaś z pracy, a ciebie nie ma w domu.
- Nie denerwuj się, poszłam do baru z moimi współpracownikami.
- Od kiedy oni są ważniejsi od mnie?
-Janet, ty zawsze jesteś dla mnie bardzo ważna.
- No i tak ma być.
- A ja? - zapytała mnie Paris.
- Ty moja mała księżniczką jesteś dla mnie bardzo, bardzo ale to bardzo ważna.
- Ale fajnie.
- Chcesz jechać do tego domu dziecka?
- Tak.
- W moim autku jest jeszcze twój fotelik.
- Dobrze.
- Jadłaś coś?
- Pani Lena, zrobiła zupkę pomidorową z makaronem.
- Pewnie musiała być taka dobra.
- Pomidorowa pani Leny jest przepyszna.
- Chodź do domku, uczeszę cię i będziesz musiała się przebrać.
- Ale dlaczego?
- Bo chcę, aby dobrze o nas pomyślano w tym domku.
- Dobrze. - Weszłyśmy w trójkę do domu. Paris poszła po pudełko z wszystkimi potrzebnymi rzeczami do uczesania. Ja wraz z Janet usiadłam na wielkiej kanapie w salonie.
- Jak jest z tobą i Maxem?
- Scarlett, czy kiedy ty z nim byłaś już jakiś miesiąc to on nie zaczął się dziwnie zachowywać?
- To może źle świadczyć, on mógł poznać kogoś innego. Ja bym się nie dziwiła jakby tak było.
- On by mi tego nie zrobił.
- Masz pewność? On jest typem kobieciarza.
- Obeciał mi,że się zmienił.
- Moja droga nie wesz, ile Max mi naobiecywał.
- Zachowuję się bardzo dziwnie, raz jest w domu, a raz wraca po 12.
- Wy  już mieszkacie razem?
- Tak, ja się przeprowadziłam do niego.
- Nie za szybko?
- Jestem już z nim od miesiąca.
- Skoro tak myślisz, ale Max jak ja zawsze gdzieś z nim wychodziłam, to flirtował z każdą, nawet najbrzydszą kobietą.
- Na moich oczach tego nie robi.
- Ale co on robi jak ty go nie widzisz?
- Nie mam zielonego pojęcia,
- Jeżeli on ci co zrobi to ja mu nie po puszcze.
- Scarlett, pożyjemy zobaczymy. Niedługo zaczynam nagrywać nową płytę.
- To super, jeżeli ona osiągnie taki sukces, jak "Control", to będzie super.
- A jak jest z tobą i Michaelem?
- Czy ty coś podejrzewasz? - zaśmiałam się.
- JA nic, tylko myślę, czy byli byście dobrą parą, czy przeciwnie.
- My nie jesteśmy razem.
- Przecież ja wiem o tym. Tylko ty się podobasz Michaelowi?
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi, to nic wielkiego.
- Ty tak mów, a nigdy nie będziesz szczęśliwa.
- Nie wymyślaj już proszę, Donkey.
- Scarlett mogę ubrać taką sukienkę. - z naszej rozmowy wytrąciła nas Paris, która niosła niebieską
sukienkę.
- Tak, jasne. - Pomogłam przebrać się małej.Uczesałam ją. Po chwili i ja byłam gotowa. Wyszłyśmy z domu,w mgnieniu  oka znalazłyśmy się przy moim aucie. Paris wsiadła do środka, ja chciałam ją zapiąć, ale spostrzegłam się,że ona sama się już zapięła, byłam zadowolona z niej,że jest taka zaradna. Janet wyjechała z posiadłości wcześniej, zegar w moim samochodzie wskazywał na godzinie 16:30, nie wiedziałam czy jechać, bo nie miałam zielonego pojęcia o której wrócimy. Jednak jak już obiecałam to wypadało pojechać. Wyjechałyśmy z rancha Michaela i udałyśmy się w drogę. Pojechałam autostradą, aby być szybciej na miejscu. Po jakiś 25 minutach byłam już pod domem z dziecka. Zaparkowałam niedaleko, chciałam zabrać Paris do domu dziecka i pokazać,że nie wszystkie dzieci żyją tak jak ona. Weszłyśmy do budynku, szukałyśmy mojej cioci, która by wszystko pokazała małej. Znalazłyśmy moją ciocię w pokoiku wychowawców,weszłyśmy do środka. Ciocia kiedy nas zobaczyła uśmiechnęła się do nas. Paris do niej podbiegła i ją przytuliła, Michael mi mówił,że ciocia Maya opiekowała się nią, kiedy byliśmy na przyjęciu.
- Cześć ciociu.
- Cześć kochanie. - podeszłam do kobiety, przytuliłam  i dałam jej całusa w policzek.
- Myślałam,że już nie przyjędziecie?
- A jednak jesteśmy.
- Chodźcie, poznacie naszych podopiecznych.
- A są tam jakieś dziewczynki w moim wieku? - zapytała Paris.
- Tak jest ich pełno.
- Jak byłam ostatnio poznałam taką sympatyczną dziewczynkę ty też ją na pewno polubisz.
- Jak ty ją lubisz to ja też.
- Poznasz ją to się będziesz wypowiadać. - Szłyśmy korytarzem, ciocia Maya wywowywała wszystkie dzieci, aby przyszły do sali zabaw. Ja wzrokiem szukałam tej małej Scarlett, którą poznałam kilka dni wcześniej. Paris z ciocią Mayą poszły a spotkanie z dziećmi. Znalazłam ją, stała przy oknie i wpatrywała się w krajobraz za nim. Podeszłam do niej i przytuliłam ją od tyłu.
- Dotrzymałaś obietnice! - dziewczynka się przytuliła do mnie. Ja widziałam szczęście w jej oczach.
- Musiałam, a przy okazji jest ze mną jest taka fajna dziewczynka.
- Kto?
- Znasz Michaela Jacksona? Jego córka jest ze mną.
- ile ma latek?
- Paris ma 4 lata, prawie tyle co ty.
- Na pewno jest fajna
- Nawet nie wiesz jak.
- Pójdziemy do sali zabaw?
- Tak jasne. - Poszłyśmy do sali zabaw, Paris bawiła się z innymi dziećmi, zawołałam ją do siebie, po to, aby zapoznała się z Scarlett. Dziewczynki chyba się polubiły, ponieważ Paris tylko bawiła się z swoją nową poznaną koleżanką. Minęły jakieś 2 godziny przez ten czas bawiłam się z dziećmi, które tak samo jak ja kiedyś musiały się wychowywać w domu dziecka. Paris ze Scarlett Junior bawiła się cudownie z innymi dziećmi. Ja przy okazji spotkałam kilku moich znajomych, spotkałam m.in.Lindę z którą mieszkałam w pokoju. Dzisiaj miała 17 lat,ale gdy ja wychodziłam z domu dziecka ona miała 11 lat. Bardzo dużo z nią gadałam. Dowiedziałam się,że kiedy już opuści tą placówkę, ma zamiar polecieć do Europy, do Londynu ogólnie rzecz biorąc i zakończyć rozdział pt: "Moje życie w LA". Musiałyśmy już się zbierać byłą godzina 19:30, ja jutro musiałam iść do pracy i chciałam odpocząć.
- Paris już musimy jechać. - poinformowałam dziewczynki, które tak się polubiły,że nie chciały się rozstawiać.
- Nie. - Paris zrobiła smutną minkę, która miała mnie zmusić, do tego, abym została jeszcze trochę w tym domu dziecka.
- Paris musimy już jechać, ja chcę sobie jeszcze odpocząć.
- A przyjedziecie jutro? - zapytała Scarlett.
- Nie możemy, niestety.
- Paris,a może zaprosimy Scarlett do Neverlandu.
- Jak tylko zgodzi się tata.
- Przekupi się czymś go i się zgodzi.

- Tak. - Pożegnałyśmy się z podopiecznymi domu dziecka i poszłyśmy do mojego samochodu. Jak zwykle musiałam utknąć w korku. Stałyśmy tak około 15 minut zanim ruszyłyśmy. W ciągu 20 następnych minut byłyśmy na ranchu. Weszłyśmy do domu, Paris pobiegła do swojego pokoju, ja poszłam poprosić, aby Pani Lena zrobiła nam kanapki. Zawołałam Paris na kolacje, po posiłku chciałam spędzić z dziewczynką trochę czasu.
- Paris co chcesz robić?
- Chciała bym z tobą porysować i coś ci pokazać.
- No dobrze, idź po kredki i po kartki.
- Scarlett, kartki tatuś trzyma w szafce pod telewizorem.
- Dobrze. - Paris przyniosła wielkie pudełko z kredkami i jakąś kartkę. Mała dała mi ją do ręki. Był to rysunek Michaela, na którym byłam przedstawiona. Zrobiło mi się cieplutko na serduszku.
- Paris to rysował tatuś?
- To jesteś ty.
- Ale ładny rysunek.
- Powiem ci coś, ale nie możesz tacie.
- Co?
- Bo tatuś powiedział, że się zakochał i będę miała nową mamę.
- Twój ojciec teraz ma pewno motylki w brzuchu.
- A co to.jest w ogóle?
- wiesz to.jest, jak widzi się ukochaną osobę to czuje się coś takiego dziwnego w brzuchu.
- To rysujemy?
- Tak, jasne słoneczko, - Zabrałam kartkę i zaczęłam szkicować. Namalowałam przez 10 minut piękny szkic przedstawiający motyla.
- Co namalowałaś? - zapytałam się małej.
- To jesteś ty, to jest tatuś, a to ja przed domkiem.
- Ale ślicznie.
- Co ty namalowałaś?
- Szkic.
- A co jest szkic?
- Szkic, to jest taki rysunek, w którym rysuje się tylko ołówkiem. - pokazałam małej Efekt mojej pracy.
- Śliczny.
- Dziękuję.
- A nauczysz mnie tak kiedyś rysować?
- Jasne.
- Już mi się nie chcę rysować.
- OK, to idź odnieść.
- Dobrze.
- A i bym zapomniała, idź do łazienki. Pod prysznic trzeba wejść.
- Oczywiście, a czy będę mogła z tobą spać?
- Tak.
Paris poszła odnieść kredki do swojego pokoju, po chwili była już w łazience. Ja pomogłam jej się umyć. Po prysznicu, poszłyśmy do sypialni Michaela. Paris położyła się na łóżku i chwyciła w dłoń pilot. Sama sobie włączyła i przełaczała kanały. Zatrzymała na jednym, akurat rozpoczął się "Kapitan
Eo", była szczęśliwa kiedy pojawił się jej tata. Gdy leciało "We're here to change the world" śpiewała w niebo głosy. Owszem film trwał 17 minut tylko, ale dał taką radość małej.Po skończonym seansie mała przełączyła na "Cartoon Network", ja poszłam pod prysznic. Myślałam o Michaelu i o tym co jutro zamierzam mu powiedzieć. Przebrałam się w moją piżamkę i zmazałam makijaż.  Kiedy wróciłam ujrzałam,że Paris jeszcze nie śpi. Chwyciłam plota i wyłączyłam jej telewizor. Ona nie była z tego zadowolona.
- Dlaczego mi wyłączyłaś?!
- Trzeba już iść spać
- Ale ja chcę jeszcze  oglądać.
- Paris, nie zdrowo jest siedzieć zbyt długo przed ekranem.
- No dobrze.
- Gasimy światło.
- dobrze. - Położyłam się do łóżka. Przytuliłam Paris, chwilę później ona już spała. Ja myślałam cały czas o Michaelu, to było silniejsze od mnie. Miałam ochotę wykrzyczeć całemu światu,że ja go kocham. Bałam się strasznie, jak zareagują media na wieść o tym,że jesteśmy parą. Jestem ciekawa, jaki bieg będzie miał następny dzień. Miałam tą myśl,że miliony dziewcząt chciała by być na moim miejscu, ale one nie wiedzą jakie to uczucie, kiedy prasa  paparazzi nie dają ci żyć. Póki co ja odpłynęłam do krainy snów.
**********
"Ludzie są bez­bronni wo­bec lo­su, są ofiara­mi cza­su. I włas­nych uczuć."
John Irving

Ps: I jak? Możecie mnie zlać,nabluzgać a mnie, zrobić ze mną wszystko co chcecie.



niedziela, 2 października 2016

Ogłoszenie Parafialne XD

Cześć moje anioły!
W ostatnim poście wspominałam,że chcę utworzyć kanał na yt i wstawiać tam filmiki. Tak więc, wczoraj wzięłam laptopa i wyszłam na świeże powietrze, aby nagrać pierwszy odcinek. Przez około godzinę próbowałam, samemu nagrać, ale mi nie szło dlatego właśnie poszłam po moje przyjaciółki i to one mi pomogły przy kręceniu, dzięki czemu pojawiły się w filmiku. Kilka razy nie mogłam się wysłowić, a a koniec się przejęzyczyłam i powiedziałam was, zamiast wam, ale mam nadzieje,że to nie zepsuje oglądania. Co do mojego kanału, mam do was pewną prośbę, zasybskrubujcie, udostępniajcie ten filmik, gdzie tylko się da. To niby tak nie wiele, ale ile daję radości.


I jak :)