Jak u was czas mija? Ale powinnam dostać po łapach. Przepraszam was za to,że dopiero teraz wstawiam tego posta, ale nie mam ostatnio dużo czasu. Bardzo często dopada mnie brak weny, siadam sobie przy komputerze i te wszystkie pomysły, które sobie powymyślałam odchodzą. Od października powinnam zacząć wstawiać notki co tydzień. Co do rozdziału, nie jestem z niego zadowolona. Tak sobie pomyślałam i stwierdziłam,że mogłam bym założyć kanał na youtubie. Co wy o tym sądzicie. Dodawała bym tam różne filmy. Za kilka dni powinnam rozpocząć prace na pierwszym filmikiem. Mam taką nadzieję,że jak już będę miała ten kanał, to nie okaże on się klapą.
Co do piosenki, ostatnią zaczęłam słuchać Michała Szpaka. Ten utwór mi się spodobał od czasu kiedy pierwszy raz go usłyszałam. A co wy sądzicie o samym artyście i utworze?
**********
Życie potrafi czasem zranić, wiem o tym już od 5 roku życia. Dzisiaj jest rocznica śmierci moich rodziców, dzień, który wydarzył się 19 lat temu na zawsze pozostanie w mojej pamięci, jako jedno z najgorszych wydarzeń w moim życiu. Pamiętam ten moment, kiedy dowiedziałam się o śmierci mojej kochanej mamy. Byłam wtedy w naszym mieszkaniu z ciocią Mayą, Emma spała w swoim łóżeczku w sypialni moich rodziców. Bawiłyśmy się doskonale, ale nagle zadzwonił telefon. Ciocia podeszła go odebrać, widziałam w jej wzroku,że stało się coś złego. Kiedy już odłożyła ten telefon, usiadła na naszą kanapę i się rozpłakała.Ja do niej podbiegłam, wskoczyłam na kolana i zaczęłam ją tulić.
- Co się stało? - zapytałam.
- Słonko, mama i tata mieli wypadek.
- Jak to?
- Mamusię zabrały aniołki.- momentalne dotarły do mnie te słowa. Natychmiast się rozpłakałam i zaprzeczałam,że to nie prawda.
- Kochanie, musimy z tym jakoś żyć.
- Ciociu, a co z tatusiem?
- Tata leży w szpitalu.
- Nic mu nie jest?
- Jest w bardzo ciężkim stanie.
- Ale przeżyję?
- Nie wiem.
- A pojedziemy do niego?
- Tak jasne, idź załóż buciki. - ubrałam się, ciocia zabrała Emmę w fotelik i w trójkę wybiegłyśmy z mieszkania jak poparzone. Kiedy dojechaliśmy na miejsce mój ojciec był reanimowany, czekałyśmy może jeszcze 15 minut na korytarzu. Wyszedł lekarz podeszłyśmy do niego.
- Co z moim tatusiem? - zapytałam doktora. Lekarz pokręcił głową, zrozumiałam, że tata też odszedł ,byłam bystrym dzieckiem jak na swój wiek. Pobiegłam do kąta i zaczęłam głośno płakać, w jednej sekundzie straciłam na zawsze moich kochanych rodziców. Ciocia jakąś mnie uspokoiła, widziałam w jej oczach łzy oraz to,że również była smutna i przeżywała to tak samo jak jak, ale nie chciała tego okazywać przy mnie. Ciocia zabrała mnie i Emmę do siebie. Kilka dni po pogrzebie przyszła do mieszkania mojej cioci jakaś kobieta miała pismo,że musi zabrać nas do domu dziecka, ponieważ tutaj jest dla nas zbyt niebezpiecznie.Te przypuszczenia były spowodowane tym,że mąż mojej cioci odbywał karę w wiezieniu. Był jeden plus ciocia pracowała w domu dziecka i mogła mieć na nas oku. Po jakiś niecałych 3 miesiącach przebywania w tej placówce, przyszło jakieś państwo i zabrało Emmę, myślałam,że wrócą za chwilę z nią, ale tak się nie stało.Czekałam kilka dni za powrotem mojej siostry, ale to poszło na nic. Ciocia Maya wytłumaczyła,że mała Emma ma teraz inny dom i ona nie wie już nic o niej. Byłam zdruzgotana, tą informacją, moja rodzina została rozbita, moi rodzice zginęli w wypadku, siostra jest nieznana. została mi tylko ciocia Maya, tylko do niej miałam zaufanie w tym przeklętym domu dziecka. Była tam osoba, której szczególnie nienawidziłam, była nią pani dyrektor, nie lubiła mnie, chciała sprzedać wszystko co miałam po moich rodzicach, ale ciocia Maya jej na to nie pozwoliła, ta kobieta nie raz mnie upokarzała, na przykład nazywała mnie od sieroty. Uciekałam z tego miejsca, pierwszy raz uciekłam, kiedy miałam 12 lat, szybko się odnalazłam, później uciekłam w wieku 14 lat, znalazłam jakiś opuszczony domek na ogródkach działkowych, ukrywałam się tam przez jakiś tydzień dopóki nie znalazła mnie policja. Zauważyłam jak wszyscy się martwili kiedy mnie nie było, to coś dla mnie znaczyło, postanowiłam,że nie będe już więcej uciekać. Doczekałam tak do moich 18 urodzin, po wyprowadzce z biedulu, zamieszkałam w mieszkaniu mojej cioci. Zatrudniłam się jako opiekunka dla dzieci, odkładałam prawie przez pół roku, ciocia zapłaciła mi za studia. Kiedy nareszcie uzbierałam kwotę, kupiłam moje kochane mieszkanko.Teraz po tych 19 latach, mam takie wizje, jakby wyglądało moje życie, gdyby moi rodzice nie zginęli tego dnia, moje życie było by zupełnie inne. Dzisiaj musiałam iść do pracy na 8, szczerze nie chciało mi się tam iść. Wstałam o 6:30, aby się nie spóźnić w pierwszy dzień. Podeszłam do mojej wielkiej szafy, wybrałam z niej moją białą sukienkę, bardzo lubiłam ją nosić. Poszłam do łazienki, aby się przebrać, ułożyć włosy i zrobić
makijaż. Wypiłam kawę i zjadłam coś, aby nie zasnąć w pracy. Przygotowałam się do wyjścia, ubrałam na nogi moje czarne szpilki. Wyszłam do mojego auta, wiedziałam,że trochą postoję, ponieważ większość ludzi o tej godzinie jedzie do pracy. Nie pomyliłam się postałam sobie 45 minut. Dotarłam pod biuro o 7;55, myślałam,że się spóźniłam. Zapukałam do gabinetu Adama Stevensa prezesa, aby mu zameldować,że przybyłam. Prezes zaprowadził mnie do działu marketingowego. Miałam
pracować, z jakąś dziewczyną i jakimś chłopakiem.
- Alice, Justin, to jest Scarlett, będzie od dzisiaj z wami pracować, przyjmijcie ją miło. - powiedział prezes.
- Dobrze. - powiedzieli jednogłośnie.
- Zajęłam miejsce, usiadłam na krzesło na kółkach, stojące przy wielkim biurku. Na biurku miałam jakąś teczkę, podpisaną moim imieniem, telefon, kilka długopisów, komputer, drukarkę, kilka pieczątek ,niszczarkę,wow pierwszy raz widziałam taki sprzed elektroniczny. Podeszła do mnie ta dziewczyna z którą miałam pracować.
- Miło mi cię powitać w naszych szeregach. Jestem Alice Houston. - kobieta podała mi rękę
- Scarlett Swift,ale na pewno już mnie znasz.
- Tak słyszałam o tej sprawie z Jacksonem.
- I tak to są kłamstwa.
- Rozumiem.
- Co ja mam tu w ogóle robić?
- Szef na pewno za chwilę da ci coś do roboty. - Po chwili do naszego pokoju wrócił prezes z jakimiś kartkami.
- Co to jest ? - zapytałam.
- To moja droga są korenspondencję , twoim zadaniem będzie przepisać na komputerze, za stemplować, a następnie przynieś mi je do podpisania, zrozumiałaś?
- Tak, oczywiście. - wzięłam się do pracy, nie umiałam odpalić komputera, więc poprosiłam kogoś, aby mi go włączył. Przez następne 5 godzin drukowałam i podbijałam papiery firmowe, dotyczące jakiegoś marketu. Musiałam zanieść je do gabinetu prezesa, aby mu je pokazać. Zapukałam do drzwi pokoju, po chwili dostałam pozwolenie na wejście do pomieszczenia.
- O panna Swift, miło mi panią widzieć.
- Panie prezesie, zadanie wykonane. - położyłam teczkę z papierami na biurko. Mężczyzna wziął ją do ręki.
- No jak na nowego pracownika, bardzo dobrze.
- Dziękuję.
- To dobrze, ja się z tym zapoznam,a pani już dziękuję. - wyszłam i wróciłam do mojego biura, chciałam zintegrować się z moimi znajomymi z pracy.
- Komu zrobić kawę?
- Ja poproszę. - odezwała się się Alice.
- Mi też możesz zrobić. - Odpowiedział mi Justin.
- Ok. - Podeszłam do ekspresu i zaparzyłam w nim gorący napój. Wzięłam wszystko na tackę i wróciłam do moich kolegów. Podałam im kubki z gorącą cieczą i usiadłam wygodnie w fotelu.
- To od ilu lat już tu pracujecie?
- Ja pracuje tu od 2 lat. - Powiedziała Alice
- Ja tu jestem już 5 lat, mam najważniejszych klientów w całej placówce, gdyby nie ja to nasz kochany prezes nie spał by dzisiaj na pieniądzach.
- Ten nasz szef ma złą opinie na mieście, nie raz jakieś historię o nim słyszałam. - odezwałam się.
- Nawet nie wiesz jak, on może zdobyć każdą, no niby ma żonę i dwójkę dzieci, ale i tak zdradza ją, kiedy ta się tylko obróci. - Powiedział Justin.
- Ona tego nie widzi?
- No niby widzi, ale ja jej o tak się współczuje, ona go na prawdę kocha.
- Ale z niego świnia.
- Ja gdybym miała mieć takiego męża to bym już go dawno w dupę kopnęła.
- Ale tal w ogóle macie prywatne życie?
- Ja jestem na razie singielką i nie zamierzam tego zmieniać.
- Nie boisz się, że zostaniesz sama na świecie na starość.
- Mam dopiero 31 lat, jeszcze nadjedzie ten mój książęn białym koniu.
- A jak u ciebie układa się życie? - zapytałam Justina
- Wiesz mam żonę, a za kilka tygodni zostanę tatą.
- To super, ja na razie jestem samotna, ale mam nadzieję,że to się zmieni.
- A ja cały czas myślałem,że spotykasz się z Michaelem Jacksonem.
- Ja nie mogę, gdzie nie zajdę, ciągle słyszę,że jestem kochanką Michaela.
- Przepraszam nie chciałem cię zdenerwować.
- Nie to nic takiego, ale mnie z Michaelem łączy mnie tylko przyjaźń.
- ale jak go w ogóle poznałaś gwiazdę takiego formatu?
- Jestem przyjaciółką, jego siostry Janet.
- fajny jest. - zapytała Alice.
- Jest spoko. - Akurat na zegarze wybiła godzina 14, spakowałam się i przygotowałam się do wyjścia. PO około 5 minutach znalazłam się w moim samochodzie i udałam się w drogę do mojego mieszkania. Oczywiście jak zawsze musiałam postać troszkę w korku, po około 20 minutach znowu jechałam, po około 15 minutach byłam z powrotem w moim apartamencie. Nie przebierałam się, chciałam się spakować i jak najszybciej pojechać do Neverlandu, ponieważ wiedziałam,że Michael niedługo musi jechać na lotnisko. Weszłam do mojej sypialni i otworzyłam moją wielką szafę, wyjęłam z niej najpotrzebniejsze rzeczy i spakowałam je do mojej walizki, następnie weszłam do łazienki, wzięłam moje kosmetyki, szczoteczkę do zębów i spakowałam do mojej małej walizeczki.
Nie mogłam zapomnieć o obowiązkowej lekturze, czyli pamiętniku mojej matki.Wzięłam mój telefon do ręki i postanowiłam napisać do Mike'a.
S: Ja już za chwilę wyjeżdżam.
M: Ok, ja za godzinę, muszę już być na lotnisko.
S: To ja już ruszam tyłek i jadę do ciebie. -Sprawdziłam jeszcze raz czy mam wszystko i wyszłam z mojego mieszkania. Po chwili znalazłam się przy moim aucie. Wyjechałam, ale musiałam jak zwykle stać w korku. Ruszyłam ponowne po jakiś 25 minutach. Zajęło mi jeszcze z 5 minut zanim znalazłam się pod bramą Nibylandi Michaela, nieopodal bramy czekali za mną Mike i Paris. Kiedy wysiadłam z mojego auta, Paris podbiegła aby się ze mną przywitać. Wiedziałam,że te 3 dni będą dla mnie trudne, bo muszę zająć się Paris i chodzić do pracy, ale jakoś temu podołam.
***********
Chcę nadal się rozwijać. Dla mnie największym grzechem ze wszystkich grzechów jest mieć dar, talent,który dostaliśmy od Boga i go nie pielęgnować, nie sprawiać by rósł i się rozwijał. I to dla mnie jest największy grzech na świecie. Moi rodzice zadbali o to,że teraz mój talent się nie marnuje i jestem kim jestem. Co by było, gdybym teraz nie był sławny? Było by całkiem inaczej, nie wiadomo, kim dzisiaj bym był, czy miałbym dobrą pracę w biurze, czy byłbym kelnerem lub barmanem w jakieś restauracji. Wstałem specjalnie rano, aby dokończyć piosenkę, którą zacząłem pisać, kiedy byłem na końcówce związku z Brooke i kiedy zaczęliśmy się od siebie bardzo mocno oddalać. Po jakiś 3 godzinach miałem napisany cały tekst i skomponowaną muzykę do tego kawałka.
I gave her money
I gave her time
I gave her everything
Inside one heart could find
I gave her passion
My very soul
I gave her promises
And secrets so untold
And she promised me forever
And a day we'd live as one
We made our vows
We'd live a life anew
And she promised me in secret
That she'd love me for all the time
It's a promise so untrue
Tell me what will I do ?
And it doesn't seem to matter
And it doesn't seem right
'Cause the will has brought
No fortune
Still I cry alone at night
Don't you judge of my composure
'Cause I'm lying to myself
And the reason why she left me
Did she find someone else ?
It is a friend of mine
(Who is it ?)
Is it my brother ?
(Who is it ?)
Somebody hurt my soul
(Who is it ?)
I can't take this stuff no more
I am the damned
I am the dead
I am the agony inside
The dying head
This is injustice
Woe unto thee
I pray this punishment
Would have mercy on me
And she promised me forever
That we'd live our life as one
We made our vows
We'd live a love so true
It seems that she has left me
For such reasons unexplained
I need to find the truth
But see what will I do ?
And it doesn't seem to matter
And it doesn't seem right
'Cause the will has brought
No fortune
Still I cry alone at night
Don't you judge of my composure
'Cause I'm bothered everyday
And she didn't leave a letter
She just up and ran away
It is a friend of mine
(Who is it ?)
Is it my brother ?
(Who is it ?)
Somebody hurt my soul
(Who is it ?)
I can't take it 'cause I'm lonely
It is a friend of mine
(Who is it ?)
To me I'm bothered
(Who is it ?)
Somebody hurt my soul
(Who is it ?)
I can't take it 'cause I'm lonely
And it doesn't seem to matter
And it doesn't seem right
'Cause the will has brought
No fortune
Still I cry alone at night
Don't you judge of my composure
Cause I'm lying to myself
And the reason why she left me
Did she find someone else ?
And it doesn't seem to matter
And it doesn't seem right
'Cause the will has brought
No fortune
Still I cry alone at night
Don't you judge of my composure
'Cause I'm bothered everyday
And she didn't leave a letter
She just up and ran away
Postanowiłem zatytułować ją "Who is it", ponieważ obawiałem się,że ona kogoś ma. Nagrałem na dyktafon moją wersję accapella. Podobała mi się, ale ona miała w sobie czegoś takiego, co by umożliwiło jej znalezienie się na mojej najnowszej płycie "Bad". Włożyłem kartki z moimi zapiskami do teczki i położyłem ją na biurku, chciałem pokazać ją w przyszłym czasie Quincy'emu, aby powiedział mim co o tym myśli. Wyszedłem z mojego pokoju, chciałem zobaczyć co słychać u mojej córeczki. Paris siedziała w swoim pokoiku i bawiła się domkiem dla lalek, który jej wczoraj kupiłem. Wszedłem po cichu z uśmiechem na ustach, chciałem ją przestraszyć, ale mała znała już ten numer i odwróciła się. Ja kiedy się,że moja córka mnie zobaczyła, zrobiłem poważną minę. Paris zszedł uśmiech z ust, podeszła do mnie i się przytuliła.
- Tatusiu, ja nie chcę, abyś ty wyjeżdżał. - uklęknąłem chciałem jej wytłumaczyć,że nie ma się o co martwić, bo ja niedługo do niej wróce.
- Ale Paris, ja wróce do ciebie w środę.
- Słoneczko, aj jeszcze nie wyjeżdżam, chodźmy na śniadanie, a potem możemy robić co ty tylko chcesz.
- Tatusiu, ja juz jadłam.
- Ok, to co chesz teraz robić.
- Nie wiem, ty tato coś wymyśl. - Paris podeszła do okna i pokazywała coś paluszkiem.
- Co tam wypatrzyłaś? - podeszłem do mojej córki.
- Tato, co to jest? - pokazała mi wielki obietk znajdujący się niedaleko.
- Moja księźniczką, miałem ci powiedzieć o tym później po moim powrocie, ale jest to wielka zjeżdżalnia. - moja córka uśmiechnęła się na wieść o nowej zabawce.
- Ona prowadzi do basenu?
- Nie, to jest talk jak na placu zabaw, tylko ona jest większa. Idziemy ją przetestować.
- Tak.
- A ne będziesz się bać?
-Jak będziesz ze mną to nie będzie tak strasznie.
- No i fajnie. - wyszliśmy z mojego domu, weszliśmy po schodach na wysokość 30 metrów. Usiadłem na kocyk, który był leżał na zjeżdżalni. Paris miała przezrażenie w oczach.
- Młoda, co jest? - zapytałem.
- Tatusiu, ja się boję.
- Paris, chodź do mnie. - Mała usiadła na moich kolanach.
- Ale ja się boję.
- Słuchaj, nie ma czego się bać. Ja będę mocno cię tulić, ty zamknj oczka, za chwilkę juz będziemy na dole.
- Ok.
- To na trzy. Raz, dwa, i trzy! - odepchnąłem się, usłyszałem głośny pisk Paris, po sekundzie byliśmy już na dole.
- NO i jak? - Paris przez chwilę milczała.
- Tato, było super, ja chcę jeszcze raz.
- Z otwartymi oczkami?
- Tak.
- Będziesz się bała, zobaczysz.
- Proszę, tatusiu
- No ja nie wiem
- Tato proszę. - Paris zrobiła swoje maślane oczka.
- Dobra. - Ponowniw weszliśmy na zjeżdżalnie. Znowu zjechaliśmy na dół. Paris nie wystarczyły tylko dwa zjazdy. Małej tak się nasza nowa zjeżdżalnia, że spędziliśmy na niej blisko 3 godziny. Gdy spojrzałem, na zegarek, który wkazywał 13:45, natychmiast pobiegłem do domu się spakować, nie miałem nic przygotowane. W ciągu 20 minuty spakowałem wszystko, co mi będzie potrzebne na te 3 dni w Londynie, chciałem zabrać ze sobą tekst i nuty do "Who is it", lecz na moik biurku nie było teczki, z tekstem piosenki. Pierwsze co sobie pomyślałem to że, musiałem ją piłożyć gdzieś indziej, ale jestem w takim wieku,że nie mam jeszcze skrelozy. Drugie co pomyślałem, że to sprawka mojej córki. Natychmiast zaeołałem Paris do mojej sypialni. Po chwili zjqwiła się w niej moja córka.
- Paris, pisłuchaj na biurku była taka teczka, ty ją brałaś?
- Taa biała?
- Tak, właśnie ta, to zabrałaś mi ją, bo wiesz tam była bardzo ważna rzecz.
- Tatusiu, bo ja ją zabrałam, i namalowałam na niej wielki rysunek.
- Co?! Przynieś mi ją natychmiast. - Moja córka pobiegła po moją teczkę, kiedy mi ją przyniosła, ujrzałem, że karkti z tekstem i zapisem nutowym są całe popisane.
- Tato, czy ty jesteś na mnje zły?
- Nie wcale nie jestem na ciebie zły, ja jestem na ciebie wśkiekły!
- Ja nie chciałam. Myślałam,że ci to nie potrzebne.
- Paris, wiesz ile ja nad tym siedziałem?!
- Nie krzyć na mnie.
- Mała, ale mogłaś mnie zapytać.
- Jesteś na mnie obrażony.
- Może?! - warknąłem na nią. Moja córka się rozpakała.
- Już mnie nie kochasz! - nagle poczułem się źle, pierwszy raz tak na nią nakrzyczałem
- Ja nie chciałem. Przepraszam. - chciałem przytulić moją córkę, ale ona się od mnie odsunęła.
- Zostaw mnie! - Paris wybiegła z mojej sypialni z płaczem. Super nie dość, że Scarlett jest chyba na mnie zła za tą akcje na tym przyjęciu, to jeszcze teraz Paris się na obraziła. Już gorzej być nie może. Dokończyem się Pakować, pomyślałem o tym,żeby zabrać kartki z tekstem piosenki i przepisać je kiedy będę leciał samolotem. Przez prawie pół godziny słuchałem to co zapisałem na moim dytkafonie, aż do czasu, kiedy dostałem SMS od Scarlett,że już wyjeżdża. Poszedłem poiformować Paris o tym,że jej ukochana towarzystka zabaw . Zastałem moją córkę w salonie kiedy oglądała swój ukochany Nickleodeon.
- Paris, możemy pogadać. - chciałem pogodzić się z moją córką.
- Nie chcę z tobą gadać.
- Oj nie gniewaj się, ja nie chciałem tak zareogować.
- No dobrze, ja myślałem,że ty mnie nie kochasz już.
- Ja bym nie potrafił cię przestać kochać.
- Kocham cię tatusiu.
- Ja ciebie też moja ksieżniczką.
- Z kim ja będę w domu, kiedy ciebie nie bedzie?
- A właśnie, Scarlett za chwile ma przyjechać i to ona będzie się tobą opiekować.
- Ale fajnie, kirdy ona przyjędzie?
- Za chwileczkę powinna przyjechać.
-Ona bedzie przez cały czas ze mną?
- No bo wiesz Scarlett, codziennie z rana bedzie jechac do pracy, i kiedy jej nie bedzie pan Robert bedzie sie toba zajmowac.
- No dobrze tatusiu.
- Idziemy ją przywitać?
- Tak. - Zabrałem koc i wyszliśmy na świeże powietrze. Rozłożyłem koc na trawniku, nieopodal bramy wjazsowej i usiedlismy na niego. Przez prawie piec minut wyciekiwalismy przyjazdu Scarlett. Kiedy to znudziło sie Paris, to chciała wyjsc poza bramy posiadlosci.
- Tato, moge wyjsc za brame.i sprawdzic czy jedzie Scarlett?
- Paris w zadnym wypadku.
- Tatusiu, dlaczego?
- A co bedzie jak ktos cie rozpozna. Jak gdzies pojdziesz to moze cie uprowadzic i co w tedy?
- No dobrze, alw ja sie nudze.
- To co chcesz robic?
- Tatusiu opowiesz mi tą twoją historę o tych wróbelkach. - Bardzo często opowiadałem pewną bajke do snu mojej córcę.
- Ona ci się jeszcze nie znudziła?
- Tatusiu, ona mi się nogdy jeszcze nie znudzi.
- Ok,to dawno temu byyły sobie trzy ptaszki Gil, Wróbelek i Drozd, były oni najlepszymi
przyjaciółmi. Pewnego dnia wybrali się na przelot. Niestety namiężył ich jastrząb, który miał ochotę zjeść ich wszystkich. Drozd jako jedyny z nich chciał walczyć z niebezpiecznym ptaszystkiem, pozostała dwójka uciekła pozostawiając go samego i obserwując wszystko z odlali. Walczyli i walczyli, ąż wreszcie wielkie ptaszysko zraziło drozda tak mocną,że umarł. Jastrząb natychmiast odleciał z miejsca zdarzenia. Gil i wróbelek natychmiast podlecieli do niego, jednak nie dało już nic zrobić. Wróbelek był bardzo zły na sebie,że nie pomógł swojemu przyjacielowi i przez to nie żyje. Zięba był również smutny, ale nie przejmował się tym za bardzo.Pewnego razu Wróbelek poznał piekną Ziębie, zakochali się w sobie. Pobrali się, niedługo potem wykluło im się pięknę piskle. Jednak szczęście nie trwało długo, rok po wyluciu się ich pisklecia, Zięba zakochała się w Gilu , z którym wkrótce uciekła. Porzucając tym samym swoje dziecko i swojego męża.Wróbelek był zaamany, było mu tak smutno,że nie mógł juć żyć. Postanowił spaść z swojego gniazda. Spadł, o mały włos nie umarł. Przejrzał na oczy i zobaczył co by było, gdyby małe pisklę zostało same.
Poznał kolejną panne,Sójkę zakochał się w niej, przez prawie dwa lata byli ze sobą. Jednak jak to sójki musiała wyjechać zostawiając znowu Wróbelka samego. Wróbelek poznał[dziewczynę, tym razem kukułkę w której również się zakochał. Przy okazji jego małe pisklę również ją polubiło.Chciał za wszelką cenę zdobyć jej serce. Miał nadzieję,że jemu to się uda. Koniec.
- Tatusiu, jak ostatnio mi opowiadłeś tą historię to nie było ostatnio o trzeciej dziewczynie i o tym,że ta druga wyjechała.
- No bo ja chciałem zmienić trochę bieg tej historii.
- A tatusiu, czy udało się Wróbelkowi zdobyć serce tej dziewczyny.
- Nie wiem, jeszcze słoneczko, chyba tak. - ta historyjka którą ciągle opowiadałem mojej córce, to była moja historia tylko ze zmienionymi tak trochę szczególami. Ja nazwałem siebie Wróbelkiem. Dla przykładu Daniel czyli drozd nie został zamordowany, tylko zginął na motorze. Druga ukochana Wróbelka, czyli Brooke wcale nie wyjechała, tylko zostawiła mnie dla jakiegoś palanta. Ja nie chciałem się zabić, skacąc z dachu, tylko o mały włos umarłem przez to, że wziąlem tabletki i popiłem je alkocholem, ale już cała reszta jest prawdziwa. Po jakieś chwili czekania, ujrzęliśmy jak na tere mojej rrzydencj wjeżdża samochód Scarlett. Kiedy dziewczyna wysiadła z auta, Paris rzuciła się na nią i zaczęła mocną tulić.
- Scarlett, wiedziałam,że w końcu przyjedziesz. - Moja przyjaciółka wzięła moją córkę na ręce. Chciałem,żeby Scarlett mnie też przytuliła. Zrobiłem naburmuszoną minę,żeby zwrócić na siebie uwagę. Scarlett zobaczyła moje nie zadowolenie.
- Ktoś tu się obraźił?
- Nie jestem zły. - zaprzeczyłem
- Apllehead ja widzę. - uśmiechnęła się do mnie.
- Nie przywitałaś się ze mną.
- Przepraszam cię Apllehead, już do ciebie idę. - dziewczyna odłożyła moją córkę na nóżki i podeszła do mnie. Przytuliła mnie, ja poczułem zapach, który zawrócił mi od razu w głowie. Zapach jej perfum. Scarlett dała mi całusa w policzek
- Już się nie gniewasz?
- Teraz już nie. - uśmiechnąłem się do niej.
- No i tak ma być. - Pomogłem Scarlett wyjąć z samochodu walizkę. Była na prawdę ciężka.
- Coś ty tam wpakowała.
- Najpotrzebniejsze rzeczy?
- Czyli co, ciężarki?
- A niech cię głowka o to nie boli.
- Chodź do domu, pokaże ci co i jak. - Weszliśmy wszyscy razem do mojego domu, pokazałem Scarlett co i jak, tylko nie wiem po co, bo ona o wszystkim już wiedziała.
- Scarlett, pozwalam ci spać w mojej sypialni. Rozgość się w niej.
- OK, dziękuję bardzo.
- Nie, to ja dziękuje tobie. Wiesz jak ciężko opekowac sie w pojedynkę dzieckiem?
- Rozumiem cię,ale to nic takiego, ja opiekuję się twoją córkę, bo ją na prawdę lubię.
- Nie wiem co było, gdyby nie ty. - Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Do pomieszczenia wszedł mój ochroniarz
- Przepraszam,że przeszkodziłem, ale panie Jackson, musmy już jechać na lotnisko.
- Robert, ile razy mówiłem,że masz do mnie mówic po imieniu?
-Przepraszam Michael, ale za chwilę musimy wyjeźdzać, jeśli nie chcesz się spóźnić na samolot.
- Tak, oczywiście. - wziąłem swoją walizkę z łóżka i poprosiłem mojego ochroniarza żeby pomógł mi z bagażem. Scarlett z Paris wyszły przed dom, aby się ze mną pożegnać. Ja do nich podszedłem, uklęknąłem przed moją córką.
- Paris, ja wróce za te 3 dni, teraz będziesz ze Scarlett, ale ja do was będę tak często dzwonił jak to będzie tylko możliwe.
- Dobrze tatusiu, kocham ciebie.
- Ja ciebie też moja mała księżniczką. - przytuliłem moją córkę i pocałowałem w czoło.
- Scarlett, jak coś będzie nie tak to dzwoń do mnie.
- Jasne.
- Jeśli coś się stanie to ja natychmiast wsiadam w samolot i lecę do Los Angeles.
- Oczywiście generale Apllehead.
- Dobrze szeregowa Scarlett. - pożegnałem się po raz ostatni z moją córką i ze Scarlett, po czym wsiadłem do pojazdu i pojechałem na lotnisko. Droga na lotnisko zajęła mi 30 minut. Leciałem specjalnie do Londynu,żeby nakręcić teledysk do "The Way you Make me feel". Jeszcze dzisiaj miałem spotkanie z reżyserem teledysku Joe'em Pytką i Quincym. Kiedy już byłem na pokładzie samolotu postanowiłem przepisać na nową tekst i zapis muzyczny do "Who is it". Po jakieś godzinie odczytywania słow z malunków Paris, skończyłem przepisywanie. Kiedy już miałem eyrzucać zniszcząne kartki, popatrzyłęm jeszcze na nie przez chwilę. Nie mogłem tego zrobić, te kartki przypominały mi o mojej dziewczynce, która jest teraz w domu z moją ukochaną. Nie powinnienem dzisiaj tak nakrzyczeć na małą, o co ja się na nią pogniewałem, poszło tylko o jakąś piosenkę. Dobrze,że pogodziłem się z moją córką, nie mógłbym żyć z tą świadomością,że ona jest na mnie obrażona. Paris jest dla mnie wszystkim.
**********
Wszyscy byli byśmy szczęśliwi, gdyby nie było smutku,samotności,bólu, głodu i innych cierpień. Świat byłby wtedy lepszy. Ja najchętniej wyrwała bym ten dzień z kalendarza i sprawiła bym,że nigdy by się nie wydarzył.Chciałabym,żęby moi rodzice żyli, byli tu ze mną. Oni byli za młodzi na śmierć, mieli jeszcze wiele przed sobą. Tyle planów na przyszłość, obydwoje mieli po 26 lat, a to było bardzo mało, mama mówiła mi,żę wynesiemy się z miasta, kupimy wielki dom na wsi,zamieszkamy w nim i będziemy we czwórkę szczęśliwi, jednak te plany wraz ze śmiercią moich rodziców legły w gruzach. Teraz musiałam wziąść Paris i jechać z nią na cmentarz. Michael pojechał już na lotnisko, Paris posmutniała, wiedziałam,że mała jest bardzo związana z Michaelem.
- Dlaczego jesteś smutna?
- Bo ja nie chcę,żeby tata wyjeżdżał.
- Kotku, tata jest artystą on musi wyjeżdżać.
- Ja chcę,żeby on był ze mną.
- On wróci już w środę.
- Ale trzy dni to za długo.
- A co będzie jak tata wyjedże w trasę?
- To ja będę bardzo smutna
- Wiesz co miśku, pojedziesz ze mną na cmentarz?
- A po co?
- Bo wiesz muszę jechać do moich rodzców.
- Dobrze.
- Tylko pojedzie ze mną moja siostra.
- To ty masz rodzeństwo.
- Tak, mam jedną siostre.
- Ile ma latek.
- Jest już duża ma 19 lat.
- A fajna jest?
- Myśle,że ją polubisz. To chodźmy.
- Dobrze. - Poszłyśmy do mojego auta, jeden z ochroniarzy Mike'a zaproponował,że pojedzie z nami na cmentarz lecz ja nie chciałam, aby ktoś mnie teraz pilnował, chciałam tylko teraz być sama z moją siostrą. Poprosiłam Paris, aby przyniosła mi fotelik, który był w niebieskim vanie Michaela. Paris weszła do mojego samochodu, ja włożyłam na tylne siedzenie, zapięłam małą, odpaliłam auto i wyjechałam z rancha. Oczywiście musiałam utknąć w korku, ale po 15 minutach udało mi się wyjechać z niego. Po jakich 10 minutach przyjechałam, po chwili byłam już pod drzwiami mieszkania mojej siostry, poczekałam kilka sekund zanim Emma otworzyła mi drzwi
- Hejka. - powiedziała do mnie z uśmiechem na ustach.
- Cześć, pamiętasz. Miałyśmy jechać na cmentarz.
- Tak jasne, wejdźcie. - ja usiadłam na kanapie w dużym pokoju. Paris od razu poszła się wszystkiego dopytać mojej siostry.
- A ja nie wiedziałam,że ty i Scarlett jesteście rodzeństwem.
- A widzisz jakie się zdarzają przypadki.
- Ok, już możemy jechać. - Emma kupiła białe lilie ulubione.kwiaty mojej matki, wzięła bukiet i za komunikowała mi, ze już jest gotowa.
- Paris już idziemy.
- Dobrze Scarlett. - Wyszłyśmy z mieszkania Emmy. Po chwili znalazłyśmy sie w samochodzie. Droga przez zakorkowane centrum LA trwala około 45 minut. Kiedy już byłyśmy pod cmentarzem weszłam do kwiaciarni i kupilam bukiet oraz wielki znicz. Nie nawidziłam tego dnia, chciałm, żeby zniknął w ogóle z hiatorii. Szłyśmh przez uliczki cmentarne, trzymałam córkę Michaela za rękę, patrzyłam na te wszystkie nagrobki, tam byli pochowani ludzie, którzy najvzęściej ciezko pracowali przez całe swoje życie. Kiedy już byliśmy nad grobeme moich rodziców poleciały mi łzy. Te 19 lat tak szybko minęło, że nie chę się wierzyć. Wysprzątałyśmy grób położyliśmy kwiaty i zapqliłmu znicze. Odwiozłam Emme do domu i wróciłam z Paris do Neverlandu. Nie mogłyśmy wyjść się pobawić na dwór wiec postanowiłam, że zoataniemy w domu. Paris poszła bawić się do swojego pokoju, ja miałam teraz czas dla siebie. Wyjęłam z mojej walizki pamiętnik mojej matki. Poprosiłam gosposie Michaela panią Julie, aby zrobiła mi herbaty z cytryną. Usiadłam na kanapie i zaczęłam czytać tą lekturę.t
" 24 kwietnia 1967
Jestem taka szczęśliwa. Dziasiaj okazało sie, że po raa drugi zostane mamą, Scarlett będzie miała rodzeństwo, mam nadzieje,ze nie bedzie zazdrosna o to, ze musze skupiac swoja uwage na bobabasie, ale nie sadze moja corevzkczka taka nie jest. Powiedzialam Jamesowi, ze poraz drugi zostanie tatusiem, przyjal to bardzk dobrze, jest tak samo szvzesliwy jak ja. To dopiero 2 miesiac, ale juz nie moge sie doczekac kiedy poerwszy raz bede mogla przytulic moje malenstwo" - zaczęłam czytać kolejne notki, wczytywałam się w każde słowo, zajęło mi to około 2 godzin. Chciałam zadzwonić jeszcze do cioci Mai, poinformować ją,że naj prawdopobnie jutro odwiedze dom dziecka wraz z Paris. Była tam dziewczynka o której nie mogłam zapomnieć, ta dziewczyka przypominała mnie sprzed 19 lat. Wzięłam doręki mój telefon i wybrałam numer do cioci Mai, po chwili w słuchawce odezwał się ciepły głos mojej cioci.
- Cześć kochanie.
- Cześć ciociu, co u ciebie słychać?
- u mnie dobrze, a u ciebie skarbie, jak tam pierwszy dzień w pracy?
- Jest zarąbiście, ludzie mili.
- to cieszy mnie to bardzo.
- Ciociu, jutro odwiedzę dom dziecka.
- Oczywiście jesteś zawsze tam mile widziana.
- Tylko,że ja nie będę sama.
- A kogo chcesz zabrać?
- Wiesz chcę zabrać córkę Michaela i zapoznać z pewną dziewczynką.
- Jasne, kogo ty poznałaś w domu dziecka.
- Kiedy byłam z Emmą w domu dziecka, to poznałam taką dziewczynke. Wiem,że ma na imię Scarlett i ma 5 lat.
- Już wiem o kogo ci chyba chodzi.
- OK, ja już kończę. Na razie.
- Do zobaczenia, kochanie. - odłożyłam telefon. Zawołałam Paris, nie chciałam, aby cały dzeń siedziała w pokoju. Chciałam z nią obejrzeć jakiś film,porysować lub zrobić cokolwiek, byle się nie nudzić.
- Co chcesz, Scarlett? - zapytała mnie.
- Chcesz porobić coś ze mną bo się nudzę.
- Jane tylko co?
- Może w coś zagramy? Mam pomysł na kalambury.
- Ja kocham kalambury. - cieszył mnie bardzo entuzjazm młodej.
- Ok, to zaczynamy, kategorią może będą emocje.
- Dobrze to ty pierwsza.
- Ok, o ty mała spryciulo. - wymyśliłam sobie,że będę udawać radość, zaczęłam skakać, udawać,że się śmieje. Mała od razu odgadła co ja przedstawiam. Następnie Paris udawała szok, niedowierzanie, udawałam,żę nie wiem co to jest, aby nie zrobić jej przykrości bo ja odgadnęłam co ona robi. Bawiłyśmy się tak około godziny, potem nam się to znudziło. Nagle usłyszałyśmy dzwonek mojego telefonu, dzwonił Michael. Natychmiast odebrałam.
- Słucham cię.
- Hejka, juz jestem w Londynie.
- Jak minęła podróż samolotem?
- Musiałem przepisywać kartk z tekstem.
- Z jakim tekstem?
-Bo Paris popisała mi po kartce na której był tekst nowej piosenki.
- Jesteś na nią zły?
- Za co? Jest jeszcze mała, kiedyś będziemy się z tego śmiać.
- Na pewno.
- Dzisiaj miałem spotkanie w sprawie kręcenia teledysku.
- No i?
- Jutro już jestem od 7 rano na planie. potem jeszcze spotkanie w sprawie trasy koncertowej.
- Michael, takie jest już życie artysty, nie marudź.
- Niestety, mogę pogadać z małą?
- Jasne. Paris tata chcę z tobą rozmawiać. - dałam Paris mój telefon do ręki. Paris przez jakieś 15 minut rozmawiała telefon, kiedy zakończyła dała mi jescze na chwilę telefon.
- I ja xz tatą?
- Wszystko ok, doleciał do Londynu, jutro będzie krecił teledysk.
- Zapomniałam powiedzieć tacie. Jutro bym chciała zabrać cię do dpnu dziecka. Co ty na to?
- A po co?
- Bo wiesz, ja tam kiedyś mieszkałam.
- A tata się zgodzi?
- Myśle, że nie będzie miał nic przeciwko.
- Kiedy tam pójdziemy?
- Jak jutro przyjdę sz pracu.
- A co ja tam będę robić?
- Poznasz inne dzieci, jak tam byłam ostatnia spotkałam.fajną dziewczynke, prawie w twoim wieku.
- Też ją poznam myślr, że tak.
- Ale fajnie.
- To co teraz robimy?
- Ja chce oglądnąć jaki$ś film.
- Ja mogę coś wybrać.
- Tak.
- W sypialni taty jest dvd.
- Tak jest, często oglądamy razem z tatą filmy.
- Ok, to.pójdziemy do niego oglądać.
- Dobrze. znalazłam.w kolekcji Michqela ze filmami moją ulubioną komedie "Ghostbuster". Poszłqm razem z Paris do sypialni mojego przyjaciela.
- wybrałam film.
- Jaki? - pokazałam małej okładkę 'Ghostbuster"
- Moja ulubiona komedia. - zachęcałam Paris.
- Ok, dawno nie oglądałam z tatą tego filmu. - Włożyłam płytę do odtwarzacza DVD i załadowaam film, trwałm on póltora godziny. Po zakończeniu filmu, Paris była już padnięta.
- Mała, jka jesteś śpiąca to idź juz się połóź do swojego łóżeczka.
- Scarlett, ja chcę spać z tobą. Nie ma przy mnie tatusia i mogę ne zasnąć w nocy.
- Oczywiście skarbie, możesz ze mną spać, wskakuj już pod kołdrę.
- Scarett, pójdziesz po mojego misia? Zostawiłam go w dużym pokoju.
- DObrze słoneczko. - poszłam do dużego pokoju, an fotelu leża miś pluszowy Paris, wzięłam go i wróciłam do sypialni Michaela. Paris czekała z niecierpliwością na swojego miśka.
- Dziękuję. - podałam córce Michaela jej pluszanke.
- Ja teraz idę pod prysznic, ty spróbój zasnąć. - pocałowałam malutką w czółko, po czym podeszłam do mojej walizki i wyjęłam wszystkie potrzebne mi rzeczy.
- Dobranoc Scarlett. - powedziała do mnie Paris, kiedy szłam do łazienki.
- Dobranoc kochanie. - weszłam do łazienki, wzięłam długi prysznic, zmyłam makijaż i umyłam zęby. Kiedy wróciłam do sypialni, zobaczyłam,że mała już śpi. Położyłam się obok niej i ją przytuliłam. W tamtej chwili poczułam jakieś uczucie, uczucie tego,że chcę być kiedyś matką i mieć takie dzieciątko. Co do moich spraw sercowych. Gdy Michael wróci z Londynu chcę mu jak najszybciej powiedzieć co czuję, nie zważając an konsekwencje. Nie mogę już dłużej tego w sobie kryć, to mnie zaczyna boleć. Przytuliłam śpiącą Paris i sama udałam się do krainy snów, gdzie wszystko jest tak jak my sobie za życzymy.
PS: I jak ? A właśnie, komunikuje do tych anonimowych, jeżeli czytacie mój blog to pozostawcie po sobie jakiś ślad formie komentarza. Nie wiecie ile to daje uśmiechu na twarzy.
Pozdrawiam <3
- Tatusiu, ja nie chcę, abyś ty wyjeżdżał. - uklęknąłem chciałem jej wytłumaczyć,że nie ma się o co martwić, bo ja niedługo do niej wróce.
- Ale Paris, ja wróce do ciebie w środę.
- Słoneczko, aj jeszcze nie wyjeżdżam, chodźmy na śniadanie, a potem możemy robić co ty tylko chcesz.
- Tatusiu, ja juz jadłam.
- Ok, to co chesz teraz robić.
- Nie wiem, ty tato coś wymyśl. - Paris podeszła do okna i pokazywała coś paluszkiem.
- Co tam wypatrzyłaś? - podeszłem do mojej córki.
- Tato, co to jest? - pokazała mi wielki obietk znajdujący się niedaleko.
- Moja księźniczką, miałem ci powiedzieć o tym później po moim powrocie, ale jest to wielka zjeżdżalnia. - moja córka uśmiechnęła się na wieść o nowej zabawce.
- Ona prowadzi do basenu?
- Nie, to jest talk jak na placu zabaw, tylko ona jest większa. Idziemy ją przetestować.
- Tak.
- A ne będziesz się bać?
-Jak będziesz ze mną to nie będzie tak strasznie.
- No i fajnie. - wyszliśmy z mojego domu, weszliśmy po schodach na wysokość 30 metrów. Usiadłem na kocyk, który był leżał na zjeżdżalni. Paris miała przezrażenie w oczach.
- Młoda, co jest? - zapytałem.
- Tatusiu, ja się boję.
- Paris, chodź do mnie. - Mała usiadła na moich kolanach.
- Ale ja się boję.
- Słuchaj, nie ma czego się bać. Ja będę mocno cię tulić, ty zamknj oczka, za chwilkę juz będziemy na dole.
- Ok.
- To na trzy. Raz, dwa, i trzy! - odepchnąłem się, usłyszałem głośny pisk Paris, po sekundzie byliśmy już na dole.
- NO i jak? - Paris przez chwilę milczała.
- Tato, było super, ja chcę jeszcze raz.
- Z otwartymi oczkami?
- Tak.
- Będziesz się bała, zobaczysz.
- Proszę, tatusiu
- No ja nie wiem
- Tato proszę. - Paris zrobiła swoje maślane oczka.
- Dobra. - Ponowniw weszliśmy na zjeżdżalnie. Znowu zjechaliśmy na dół. Paris nie wystarczyły tylko dwa zjazdy. Małej tak się nasza nowa zjeżdżalnia, że spędziliśmy na niej blisko 3 godziny. Gdy spojrzałem, na zegarek, który wkazywał 13:45, natychmiast pobiegłem do domu się spakować, nie miałem nic przygotowane. W ciągu 20 minuty spakowałem wszystko, co mi będzie potrzebne na te 3 dni w Londynie, chciałem zabrać ze sobą tekst i nuty do "Who is it", lecz na moik biurku nie było teczki, z tekstem piosenki. Pierwsze co sobie pomyślałem to że, musiałem ją piłożyć gdzieś indziej, ale jestem w takim wieku,że nie mam jeszcze skrelozy. Drugie co pomyślałem, że to sprawka mojej córki. Natychmiast zaeołałem Paris do mojej sypialni. Po chwili zjqwiła się w niej moja córka.
- Paris, pisłuchaj na biurku była taka teczka, ty ją brałaś?
- Taa biała?
- Tak, właśnie ta, to zabrałaś mi ją, bo wiesz tam była bardzo ważna rzecz.
- Tatusiu, bo ja ją zabrałam, i namalowałam na niej wielki rysunek.
- Co?! Przynieś mi ją natychmiast. - Moja córka pobiegła po moją teczkę, kiedy mi ją przyniosła, ujrzałem, że karkti z tekstem i zapisem nutowym są całe popisane.
- Tato, czy ty jesteś na mnje zły?
- Nie wcale nie jestem na ciebie zły, ja jestem na ciebie wśkiekły!
- Ja nie chciałam. Myślałam,że ci to nie potrzebne.
- Paris, wiesz ile ja nad tym siedziałem?!
- Nie krzyć na mnie.
- Mała, ale mogłaś mnie zapytać.
- Jesteś na mnie obrażony.
- Może?! - warknąłem na nią. Moja córka się rozpakała.
- Już mnie nie kochasz! - nagle poczułem się źle, pierwszy raz tak na nią nakrzyczałem
- Ja nie chciałem. Przepraszam. - chciałem przytulić moją córkę, ale ona się od mnie odsunęła.
- Zostaw mnie! - Paris wybiegła z mojej sypialni z płaczem. Super nie dość, że Scarlett jest chyba na mnie zła za tą akcje na tym przyjęciu, to jeszcze teraz Paris się na obraziła. Już gorzej być nie może. Dokończyem się Pakować, pomyślałem o tym,żeby zabrać kartki z tekstem piosenki i przepisać je kiedy będę leciał samolotem. Przez prawie pół godziny słuchałem to co zapisałem na moim dytkafonie, aż do czasu, kiedy dostałem SMS od Scarlett,że już wyjeżdża. Poszedłem poiformować Paris o tym,że jej ukochana towarzystka zabaw . Zastałem moją córkę w salonie kiedy oglądała swój ukochany Nickleodeon.
- Paris, możemy pogadać. - chciałem pogodzić się z moją córką.
- Nie chcę z tobą gadać.
- Oj nie gniewaj się, ja nie chciałem tak zareogować.
- No dobrze, ja myślałem,że ty mnie nie kochasz już.
- Ja bym nie potrafił cię przestać kochać.
- Kocham cię tatusiu.
- Ja ciebie też moja ksieżniczką.
- Z kim ja będę w domu, kiedy ciebie nie bedzie?
- A właśnie, Scarlett za chwile ma przyjechać i to ona będzie się tobą opiekować.
- Ale fajnie, kirdy ona przyjędzie?
- Za chwileczkę powinna przyjechać.
-Ona bedzie przez cały czas ze mną?
- No bo wiesz Scarlett, codziennie z rana bedzie jechac do pracy, i kiedy jej nie bedzie pan Robert bedzie sie toba zajmowac.
- No dobrze tatusiu.
- Idziemy ją przywitać?
- Tak. - Zabrałem koc i wyszliśmy na świeże powietrze. Rozłożyłem koc na trawniku, nieopodal bramy wjazsowej i usiedlismy na niego. Przez prawie piec minut wyciekiwalismy przyjazdu Scarlett. Kiedy to znudziło sie Paris, to chciała wyjsc poza bramy posiadlosci.
- Tato, moge wyjsc za brame.i sprawdzic czy jedzie Scarlett?
- Paris w zadnym wypadku.
- Tatusiu, dlaczego?
- A co bedzie jak ktos cie rozpozna. Jak gdzies pojdziesz to moze cie uprowadzic i co w tedy?
- No dobrze, alw ja sie nudze.
- To co chcesz robic?
- Tatusiu opowiesz mi tą twoją historę o tych wróbelkach. - Bardzo często opowiadałem pewną bajke do snu mojej córcę.
- Ona ci się jeszcze nie znudziła?
- Tatusiu, ona mi się nogdy jeszcze nie znudzi.
- Ok,to dawno temu byyły sobie trzy ptaszki Gil, Wróbelek i Drozd, były oni najlepszymi
przyjaciółmi. Pewnego dnia wybrali się na przelot. Niestety namiężył ich jastrząb, który miał ochotę zjeść ich wszystkich. Drozd jako jedyny z nich chciał walczyć z niebezpiecznym ptaszystkiem, pozostała dwójka uciekła pozostawiając go samego i obserwując wszystko z odlali. Walczyli i walczyli, ąż wreszcie wielkie ptaszysko zraziło drozda tak mocną,że umarł. Jastrząb natychmiast odleciał z miejsca zdarzenia. Gil i wróbelek natychmiast podlecieli do niego, jednak nie dało już nic zrobić. Wróbelek był bardzo zły na sebie,że nie pomógł swojemu przyjacielowi i przez to nie żyje. Zięba był również smutny, ale nie przejmował się tym za bardzo.Pewnego razu Wróbelek poznał piekną Ziębie, zakochali się w sobie. Pobrali się, niedługo potem wykluło im się pięknę piskle. Jednak szczęście nie trwało długo, rok po wyluciu się ich pisklecia, Zięba zakochała się w Gilu , z którym wkrótce uciekła. Porzucając tym samym swoje dziecko i swojego męża.Wróbelek był zaamany, było mu tak smutno,że nie mógł juć żyć. Postanowił spaść z swojego gniazda. Spadł, o mały włos nie umarł. Przejrzał na oczy i zobaczył co by było, gdyby małe pisklę zostało same.
Poznał kolejną panne,Sójkę zakochał się w niej, przez prawie dwa lata byli ze sobą. Jednak jak to sójki musiała wyjechać zostawiając znowu Wróbelka samego. Wróbelek poznał[dziewczynę, tym razem kukułkę w której również się zakochał. Przy okazji jego małe pisklę również ją polubiło.Chciał za wszelką cenę zdobyć jej serce. Miał nadzieję,że jemu to się uda. Koniec.
- Tatusiu, jak ostatnio mi opowiadłeś tą historię to nie było ostatnio o trzeciej dziewczynie i o tym,że ta druga wyjechała.
- No bo ja chciałem zmienić trochę bieg tej historii.
- A tatusiu, czy udało się Wróbelkowi zdobyć serce tej dziewczyny.
- Nie wiem, jeszcze słoneczko, chyba tak. - ta historyjka którą ciągle opowiadałem mojej córce, to była moja historia tylko ze zmienionymi tak trochę szczególami. Ja nazwałem siebie Wróbelkiem. Dla przykładu Daniel czyli drozd nie został zamordowany, tylko zginął na motorze. Druga ukochana Wróbelka, czyli Brooke wcale nie wyjechała, tylko zostawiła mnie dla jakiegoś palanta. Ja nie chciałem się zabić, skacąc z dachu, tylko o mały włos umarłem przez to, że wziąlem tabletki i popiłem je alkocholem, ale już cała reszta jest prawdziwa. Po jakieś chwili czekania, ujrzęliśmy jak na tere mojej rrzydencj wjeżdża samochód Scarlett. Kiedy dziewczyna wysiadła z auta, Paris rzuciła się na nią i zaczęła mocną tulić.
- Scarlett, wiedziałam,że w końcu przyjedziesz. - Moja przyjaciółka wzięła moją córkę na ręce. Chciałem,żeby Scarlett mnie też przytuliła. Zrobiłem naburmuszoną minę,żeby zwrócić na siebie uwagę. Scarlett zobaczyła moje nie zadowolenie.
- Ktoś tu się obraźił?
- Nie jestem zły. - zaprzeczyłem
- Apllehead ja widzę. - uśmiechnęła się do mnie.
- Nie przywitałaś się ze mną.
- Przepraszam cię Apllehead, już do ciebie idę. - dziewczyna odłożyła moją córkę na nóżki i podeszła do mnie. Przytuliła mnie, ja poczułem zapach, który zawrócił mi od razu w głowie. Zapach jej perfum. Scarlett dała mi całusa w policzek
- Już się nie gniewasz?
- Teraz już nie. - uśmiechnąłem się do niej.
- No i tak ma być. - Pomogłem Scarlett wyjąć z samochodu walizkę. Była na prawdę ciężka.
- Coś ty tam wpakowała.
- Najpotrzebniejsze rzeczy?
- Czyli co, ciężarki?
- A niech cię głowka o to nie boli.
- Chodź do domu, pokaże ci co i jak. - Weszliśmy wszyscy razem do mojego domu, pokazałem Scarlett co i jak, tylko nie wiem po co, bo ona o wszystkim już wiedziała.
- Scarlett, pozwalam ci spać w mojej sypialni. Rozgość się w niej.
- OK, dziękuję bardzo.
- Nie, to ja dziękuje tobie. Wiesz jak ciężko opekowac sie w pojedynkę dzieckiem?
- Rozumiem cię,ale to nic takiego, ja opiekuję się twoją córkę, bo ją na prawdę lubię.
- Nie wiem co było, gdyby nie ty. - Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Do pomieszczenia wszedł mój ochroniarz
- Przepraszam,że przeszkodziłem, ale panie Jackson, musmy już jechać na lotnisko.
- Robert, ile razy mówiłem,że masz do mnie mówic po imieniu?
-Przepraszam Michael, ale za chwilę musimy wyjeźdzać, jeśli nie chcesz się spóźnić na samolot.
- Tak, oczywiście. - wziąłem swoją walizkę z łóżka i poprosiłem mojego ochroniarza żeby pomógł mi z bagażem. Scarlett z Paris wyszły przed dom, aby się ze mną pożegnać. Ja do nich podszedłem, uklęknąłem przed moją córką.
- Paris, ja wróce za te 3 dni, teraz będziesz ze Scarlett, ale ja do was będę tak często dzwonił jak to będzie tylko możliwe.
- Dobrze tatusiu, kocham ciebie.
- Ja ciebie też moja mała księżniczką. - przytuliłem moją córkę i pocałowałem w czoło.
- Scarlett, jak coś będzie nie tak to dzwoń do mnie.
- Jasne.
- Jeśli coś się stanie to ja natychmiast wsiadam w samolot i lecę do Los Angeles.
- Oczywiście generale Apllehead.
- Dobrze szeregowa Scarlett. - pożegnałem się po raz ostatni z moją córką i ze Scarlett, po czym wsiadłem do pojazdu i pojechałem na lotnisko. Droga na lotnisko zajęła mi 30 minut. Leciałem specjalnie do Londynu,żeby nakręcić teledysk do "The Way you Make me feel". Jeszcze dzisiaj miałem spotkanie z reżyserem teledysku Joe'em Pytką i Quincym. Kiedy już byłem na pokładzie samolotu postanowiłem przepisać na nową tekst i zapis muzyczny do "Who is it". Po jakieś godzinie odczytywania słow z malunków Paris, skończyłem przepisywanie. Kiedy już miałem eyrzucać zniszcząne kartki, popatrzyłęm jeszcze na nie przez chwilę. Nie mogłem tego zrobić, te kartki przypominały mi o mojej dziewczynce, która jest teraz w domu z moją ukochaną. Nie powinnienem dzisiaj tak nakrzyczeć na małą, o co ja się na nią pogniewałem, poszło tylko o jakąś piosenkę. Dobrze,że pogodziłem się z moją córką, nie mógłbym żyć z tą świadomością,że ona jest na mnie obrażona. Paris jest dla mnie wszystkim.
**********
Wszyscy byli byśmy szczęśliwi, gdyby nie było smutku,samotności,bólu, głodu i innych cierpień. Świat byłby wtedy lepszy. Ja najchętniej wyrwała bym ten dzień z kalendarza i sprawiła bym,że nigdy by się nie wydarzył.Chciałabym,żęby moi rodzice żyli, byli tu ze mną. Oni byli za młodzi na śmierć, mieli jeszcze wiele przed sobą. Tyle planów na przyszłość, obydwoje mieli po 26 lat, a to było bardzo mało, mama mówiła mi,żę wynesiemy się z miasta, kupimy wielki dom na wsi,zamieszkamy w nim i będziemy we czwórkę szczęśliwi, jednak te plany wraz ze śmiercią moich rodziców legły w gruzach. Teraz musiałam wziąść Paris i jechać z nią na cmentarz. Michael pojechał już na lotnisko, Paris posmutniała, wiedziałam,że mała jest bardzo związana z Michaelem.
- Dlaczego jesteś smutna?
- Bo ja nie chcę,żeby tata wyjeżdżał.
- Kotku, tata jest artystą on musi wyjeżdżać.
- Ja chcę,żeby on był ze mną.
- On wróci już w środę.
- Ale trzy dni to za długo.
- A co będzie jak tata wyjedże w trasę?
- To ja będę bardzo smutna
- Wiesz co miśku, pojedziesz ze mną na cmentarz?
- A po co?
- Bo wiesz muszę jechać do moich rodzców.
- Dobrze.
- Tylko pojedzie ze mną moja siostra.
- To ty masz rodzeństwo.
- Tak, mam jedną siostre.
- Ile ma latek.
- Jest już duża ma 19 lat.
- A fajna jest?
- Myśle,że ją polubisz. To chodźmy.
- Dobrze. - Poszłyśmy do mojego auta, jeden z ochroniarzy Mike'a zaproponował,że pojedzie z nami na cmentarz lecz ja nie chciałam, aby ktoś mnie teraz pilnował, chciałam tylko teraz być sama z moją siostrą. Poprosiłam Paris, aby przyniosła mi fotelik, który był w niebieskim vanie Michaela. Paris weszła do mojego samochodu, ja włożyłam na tylne siedzenie, zapięłam małą, odpaliłam auto i wyjechałam z rancha. Oczywiście musiałam utknąć w korku, ale po 15 minutach udało mi się wyjechać z niego. Po jakich 10 minutach przyjechałam, po chwili byłam już pod drzwiami mieszkania mojej siostry, poczekałam kilka sekund zanim Emma otworzyła mi drzwi
- Hejka. - powiedziała do mnie z uśmiechem na ustach.
- Cześć, pamiętasz. Miałyśmy jechać na cmentarz.
- Tak jasne, wejdźcie. - ja usiadłam na kanapie w dużym pokoju. Paris od razu poszła się wszystkiego dopytać mojej siostry.
- A ja nie wiedziałam,że ty i Scarlett jesteście rodzeństwem.
- A widzisz jakie się zdarzają przypadki.
- Ok, już możemy jechać. - Emma kupiła białe lilie ulubione.kwiaty mojej matki, wzięła bukiet i za komunikowała mi, ze już jest gotowa.
- Paris już idziemy.
- Dobrze Scarlett. - Wyszłyśmy z mieszkania Emmy. Po chwili znalazłyśmy sie w samochodzie. Droga przez zakorkowane centrum LA trwala około 45 minut. Kiedy już byłyśmy pod cmentarzem weszłam do kwiaciarni i kupilam bukiet oraz wielki znicz. Nie nawidziłam tego dnia, chciałm, żeby zniknął w ogóle z hiatorii. Szłyśmh przez uliczki cmentarne, trzymałam córkę Michaela za rękę, patrzyłam na te wszystkie nagrobki, tam byli pochowani ludzie, którzy najvzęściej ciezko pracowali przez całe swoje życie. Kiedy już byliśmy nad grobeme moich rodziców poleciały mi łzy. Te 19 lat tak szybko minęło, że nie chę się wierzyć. Wysprzątałyśmy grób położyliśmy kwiaty i zapqliłmu znicze. Odwiozłam Emme do domu i wróciłam z Paris do Neverlandu. Nie mogłyśmy wyjść się pobawić na dwór wiec postanowiłam, że zoataniemy w domu. Paris poszła bawić się do swojego pokoju, ja miałam teraz czas dla siebie. Wyjęłam z mojej walizki pamiętnik mojej matki. Poprosiłam gosposie Michaela panią Julie, aby zrobiła mi herbaty z cytryną. Usiadłam na kanapie i zaczęłam czytać tą lekturę.t
" 24 kwietnia 1967
Jestem taka szczęśliwa. Dziasiaj okazało sie, że po raa drugi zostane mamą, Scarlett będzie miała rodzeństwo, mam nadzieje,ze nie bedzie zazdrosna o to, ze musze skupiac swoja uwage na bobabasie, ale nie sadze moja corevzkczka taka nie jest. Powiedzialam Jamesowi, ze poraz drugi zostanie tatusiem, przyjal to bardzk dobrze, jest tak samo szvzesliwy jak ja. To dopiero 2 miesiac, ale juz nie moge sie doczekac kiedy poerwszy raz bede mogla przytulic moje malenstwo" - zaczęłam czytać kolejne notki, wczytywałam się w każde słowo, zajęło mi to około 2 godzin. Chciałam zadzwonić jeszcze do cioci Mai, poinformować ją,że naj prawdopobnie jutro odwiedze dom dziecka wraz z Paris. Była tam dziewczynka o której nie mogłam zapomnieć, ta dziewczyka przypominała mnie sprzed 19 lat. Wzięłam doręki mój telefon i wybrałam numer do cioci Mai, po chwili w słuchawce odezwał się ciepły głos mojej cioci.
- Cześć kochanie.
- Cześć ciociu, co u ciebie słychać?
- u mnie dobrze, a u ciebie skarbie, jak tam pierwszy dzień w pracy?
- Jest zarąbiście, ludzie mili.
- to cieszy mnie to bardzo.
- Ciociu, jutro odwiedzę dom dziecka.
- Oczywiście jesteś zawsze tam mile widziana.
- Tylko,że ja nie będę sama.
- A kogo chcesz zabrać?
- Wiesz chcę zabrać córkę Michaela i zapoznać z pewną dziewczynką.
- Jasne, kogo ty poznałaś w domu dziecka.
- Kiedy byłam z Emmą w domu dziecka, to poznałam taką dziewczynke. Wiem,że ma na imię Scarlett i ma 5 lat.
- Już wiem o kogo ci chyba chodzi.
- OK, ja już kończę. Na razie.
- Do zobaczenia, kochanie. - odłożyłam telefon. Zawołałam Paris, nie chciałam, aby cały dzeń siedziała w pokoju. Chciałam z nią obejrzeć jakiś film,porysować lub zrobić cokolwiek, byle się nie nudzić.
- Co chcesz, Scarlett? - zapytała mnie.
- Chcesz porobić coś ze mną bo się nudzę.
- Jane tylko co?
- Może w coś zagramy? Mam pomysł na kalambury.
- Ja kocham kalambury. - cieszył mnie bardzo entuzjazm młodej.
- Ok, to zaczynamy, kategorią może będą emocje.
- Dobrze to ty pierwsza.
- Ok, o ty mała spryciulo. - wymyśliłam sobie,że będę udawać radość, zaczęłam skakać, udawać,że się śmieje. Mała od razu odgadła co ja przedstawiam. Następnie Paris udawała szok, niedowierzanie, udawałam,żę nie wiem co to jest, aby nie zrobić jej przykrości bo ja odgadnęłam co ona robi. Bawiłyśmy się tak około godziny, potem nam się to znudziło. Nagle usłyszałyśmy dzwonek mojego telefonu, dzwonił Michael. Natychmiast odebrałam.
- Słucham cię.
- Hejka, juz jestem w Londynie.
- Jak minęła podróż samolotem?
- Musiałem przepisywać kartk z tekstem.
- Z jakim tekstem?
-Bo Paris popisała mi po kartce na której był tekst nowej piosenki.
- Jesteś na nią zły?
- Za co? Jest jeszcze mała, kiedyś będziemy się z tego śmiać.
- Na pewno.
- Dzisiaj miałem spotkanie w sprawie kręcenia teledysku.
- No i?
- Jutro już jestem od 7 rano na planie. potem jeszcze spotkanie w sprawie trasy koncertowej.
- Michael, takie jest już życie artysty, nie marudź.
- Niestety, mogę pogadać z małą?
- Jasne. Paris tata chcę z tobą rozmawiać. - dałam Paris mój telefon do ręki. Paris przez jakieś 15 minut rozmawiała telefon, kiedy zakończyła dała mi jescze na chwilę telefon.
- I ja xz tatą?
- Wszystko ok, doleciał do Londynu, jutro będzie krecił teledysk.
- Zapomniałam powiedzieć tacie. Jutro bym chciała zabrać cię do dpnu dziecka. Co ty na to?
- A po co?
- Bo wiesz, ja tam kiedyś mieszkałam.
- A tata się zgodzi?
- Myśle, że nie będzie miał nic przeciwko.
- Kiedy tam pójdziemy?
- Jak jutro przyjdę sz pracu.
- A co ja tam będę robić?
- Poznasz inne dzieci, jak tam byłam ostatnia spotkałam.fajną dziewczynke, prawie w twoim wieku.
- Też ją poznam myślr, że tak.
- Ale fajnie.
- To co teraz robimy?
- Ja chce oglądnąć jaki$ś film.
- Ja mogę coś wybrać.
- Tak.
- W sypialni taty jest dvd.
- Tak jest, często oglądamy razem z tatą filmy.
- Ok, to.pójdziemy do niego oglądać.
- Dobrze. znalazłam.w kolekcji Michqela ze filmami moją ulubioną komedie "Ghostbuster". Poszłqm razem z Paris do sypialni mojego przyjaciela.
- wybrałam film.
- Jaki? - pokazałam małej okładkę 'Ghostbuster"
- Moja ulubiona komedia. - zachęcałam Paris.
- Ok, dawno nie oglądałam z tatą tego filmu. - Włożyłam płytę do odtwarzacza DVD i załadowaam film, trwałm on póltora godziny. Po zakończeniu filmu, Paris była już padnięta.
- Mała, jka jesteś śpiąca to idź juz się połóź do swojego łóżeczka.
- Scarlett, ja chcę spać z tobą. Nie ma przy mnie tatusia i mogę ne zasnąć w nocy.
- Oczywiście skarbie, możesz ze mną spać, wskakuj już pod kołdrę.
- Scarett, pójdziesz po mojego misia? Zostawiłam go w dużym pokoju.
- DObrze słoneczko. - poszłam do dużego pokoju, an fotelu leża miś pluszowy Paris, wzięłam go i wróciłam do sypialni Michaela. Paris czekała z niecierpliwością na swojego miśka.
- Dziękuję. - podałam córce Michaela jej pluszanke.
- Ja teraz idę pod prysznic, ty spróbój zasnąć. - pocałowałam malutką w czółko, po czym podeszłam do mojej walizki i wyjęłam wszystkie potrzebne mi rzeczy.
- Dobranoc Scarlett. - powedziała do mnie Paris, kiedy szłam do łazienki.
- Dobranoc kochanie. - weszłam do łazienki, wzięłam długi prysznic, zmyłam makijaż i umyłam zęby. Kiedy wróciłam do sypialni, zobaczyłam,że mała już śpi. Położyłam się obok niej i ją przytuliłam. W tamtej chwili poczułam jakieś uczucie, uczucie tego,że chcę być kiedyś matką i mieć takie dzieciątko. Co do moich spraw sercowych. Gdy Michael wróci z Londynu chcę mu jak najszybciej powiedzieć co czuję, nie zważając an konsekwencje. Nie mogę już dłużej tego w sobie kryć, to mnie zaczyna boleć. Przytuliłam śpiącą Paris i sama udałam się do krainy snów, gdzie wszystko jest tak jak my sobie za życzymy.
"Mogę zapomnieć całe mnóstwo rzeczy, ale nigdy nie zapomnę melodii."
Michael Jackson
**********PS: I jak ? A właśnie, komunikuje do tych anonimowych, jeżeli czytacie mój blog to pozostawcie po sobie jakiś ślad formie komentarza. Nie wiecie ile to daje uśmiechu na twarzy.
Pozdrawiam <3