Przybywam do was z kolejną częścią? Coś czuje,że jesteście ciekawi jak potoczą się sprawy Michaela i Scarlett. Kilka tygodni temu słuchając płyty "Bad 25" na spoifty znalazłam piosenkę "Song Groove (a.k.a abortion papers)" i tak sobie pomyślałam, dodam tą piosenkę do rozdziału w którym Scarlett powie prawdę, ale nie wstawiłam bo o niej zapomniałam. Skleroza w wieku 14 lat, po prostu marzenie młodzieży xDDD. A teraz zapraszam was do przeczytania i komentowania. :)
Prawda. Każdy człowiek wie,że najlepiej ją znać, jednak czasem jest lepiej żyć w kłamstwie niż żyć w prawdzie, która może boleć. Ja właśnie tak zrobiłam, nie powiedziałam prawdy jednej z najważniejszych osób w moim życiu. Zdawałam sobie sprawę,że reakcja Michaela może być taka jaka była, jednak on sam chciał ją poznać. Czy gdybym mu powiedziała o tym wszystkim wcześniej to czy bym teraz leżała w objęciach mojego ukochanego? Nie powiedziałam nikomu o mojej tajemnicy sprzed wielu lat. Nawet ciocia Maya nie wiedziała o tym co zrobił jej kolega z pracy, a była mi w tamtych czasach najbliższą osobą. Nie wyobrażałam sobie, aby poszedł siedzieć, wiedziałam,że ma przecież małe dzieci. Musiałam bym mówić o tym wszystkim co przeżyłam zupełnie nie znanym mi ludziom, później proces przez który tylko stan mojego zdrowia psychicznego mógł by się pogorszyć. Jego dzieci,musiały by wtedy się wychowywać bez ojca tak ja, a to by sprawiło,że możliwe,że by miały traumę do końca życia. Mam nadzieje,że żadne z nich nie jest teraz pedofilem jak ich nie żyjący już ojciec. Kiedy Karpynsky zginął w wypadku samochodowym odczułam pewną ulgę, to nie było tak,że ja mu życzyłam śmierci, ale to uczucie,że zabójca i ojciec twojego nie narodzonego dziecka nie żyje. Mam nadzieję że teraz smaży się w piekle za to co mi zrobił. Gdy Michael wyszedł z naszej sypialni poczułam jak moje serce łamie się na kilka małych kawałków. Nie wiedziałam że to tak nim wstrząśnie. Położyłam się na naszym łóżku i zaczęłam wyć. Leżałam tak kilka minut, winiąc się za wszystko. Podeszłam do okna, za którym nadal padał deszcz, spojrzałam na krople, które spływały po szybie. Neverland był cały oświetlony, wyglądało to przepięknie. Odeszłam od okna i skierowałam się do łazienki, aby wziąć prysznic, chociaż on by mi na chwile poprawił humor. Weszłam do kabiny, puściłam wodę. To co miało mi poprawić humor, ale wprawiło mnie w jeszcze głębszego doła. Po moim policzku popłynęła łza. Wróciłam do sypialni i położyłam się na łóżku, rozpłakałam się jeszcze bardziej. Czułam się jak dziecko któremu ktoś zabrał zabawkę i jej już nigdy nie odzyska. Przepłakałam pół nocy. Spojrzałam na zegarek który stał koło łóżka, była na nim godzina 3, zapowiada się dziś ciężki dzień, ale to nie ma znaczenia przy tym co przeżywam. Wstałam, wiedziałam że nie zasnę już. Udałam się na przechadzkę po domu i tak nie znałam jego wszystkich zakątków,chociaż zamieszkałam w nim razem z Michaelem. Szłam korytarzem i zobaczyłam, że drzwi do pokoju Paris są uchylone. Podeszłam bliżej i zobaczyłam śpiąca Paris oraz Michaela, który spał na fotelu obok. Wyglądali tak słodko.Wróciłam do sypialni,
włączyłam telewizor, nie było nic ciekawego do oglądania,więc włączyłam na MTV, które oglądałam przez 3 godziny. Gdy skończyłam wstałam i udałam się do kuchni, aby wypić mocną kawę, tylko to mogło mi pomóc. Nie było pani Leny jeszcze więc sama zagrzałam wodę i zalałam nią kubek. Wróciłam jeszcze na chwilę do sypialni. Zabrałam do dłoni zdjęcie moje i Michaela. Patrzyłam na nie wzrokiem zbitego psa. Chciałam zniknąć z tego świata, zrobiłam już zbyt wiele złego. Poszłam do łazienki aby się ubrać się, niedługo musiałam jechać do pracy. Nie miałam ochoty dzisiaj iść do firmy. Czułam że dziś będę senna i wszystko będzie mi wypadać z dłoni. Gdy wyszłam z łazienki zobaczyłam Paris, która leżała na łóżku. Podeszłam do łóżka i przytuliłam się do małej. Ta widziała że jestem smutna.
- Co się stało?- zapytała.
- Wszystko jest ok słońce.
- A dlaczego jesteś smutna?
- Nie wyspałam się. Gdzie jest twój ojciec?
- Tatuś jeszcze śpi.
- Już nie śpi. -Odezwał się Michael. Uśmiechnęłam się, mój chłopak nie
Miał najwyraźniej humoru, to była cisza przed burzą wiedziałam że za chwilę może dojść do kłótni.
- Idź ładnie do salonu. - powiedział Michael. Chciałam z nim porozmawiać.
- Michael możemy porozmawiać? - zapytałam ale mój chłopak nic mi nie odpowiedział tak jakby był obrażony za zdradę.
- Mówię do ciebie,odpowiedz mi.
- Ale ja nie mam ochoty odpowiadać.
- Zachowujesz się jak baba w ciąży.
- A może jestem w ciąży! - Krzyknął.
- Zawieziesz mnie do pracy?
- Nie mam ochoty, poproś Billa.
- Chcę ci wszystko wyjaśnić.
-Ale tu nie ma co wyjaśniać. Zabiłaś swoje dziecko. - Moje oczy zaszkliły się. Strasznie zabolały mnie jego słowa.
- Ile razy mam ci wyjaśniać że ja nie zabiłam własnego dziecka. Od początku ty chciałeś wiedzieć co ukrywam. Czego nie rozumiesz? Gdybym cofnęła się w czasie moje dziecko by żyło i było ze mną. Powoli zaczynam się zastanawiać czy że nasz związek ma sens. - Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Ominęłam Michaela, próbując wybiec z sypialni.
- Scarlett poczekaj.
- Zostaw mnie. - Nie zauważyłam że makijaż który sobie zrobiłam rozmazał się. Wbiegłam do salonu w którym siedziała Paris. Położyłam się na kanapie dziewczynka do mnie się przybliżyła i przytuliła, dobrze mieć taką duszyczkę, która w momentach twojej słabości wesprze cię.
- Scarlett Już cichutko.- spojrzałam na nią w oczach Widziałam radość. Od razu na moich ustach pojawił się mały uśmiech. Poszłam do łazienki aby poprawić swój makijaż. Dochodziła godzina 7:30 musiałam poprosić Billa aby zawiózł mnie do pracy. Po chwili siedziałam już w aucie szefa ochrony mojego chłopaka. Gdy odjeżdżaliśmy z Neverland, poczułam mocne ukucie na sercu. Czułam że powinnam dzisiaj zostać w domu i porozmawiać szczerze z Michaelem. Jednak było jedno ale musiałam iść do pracy bo bez usprawiedliwienia dlaczego nie przyszłam mogłam bym zostać zwolniona. W ciągu następnych 20 minut znalazłam się pod budynkiem firmy. Jak zwykle wjechałam windą na 8 piętro. Weszłam do mojego biura gdzie była już Alice oraz Megan. Miałam ochotę w tamtym czasie aby położyć się na biurku zasnąć.
- cześć. - powiedziałam powiedziałam do kobiet jednak cichą odpowiedź usłyszałam tylko od Alice. Rozebrałam się i usiadłam przy moim biurku, chwilę później do naszego biura wparował mój szef. Zły humor gwarantowany.
- Swift to dla ciebie. - spojrzałam na teczkę w której były moje kserówki moje kserówki z wczoraj. Tak, te które rozsypały się na ziemie i Michael pomagał mi je zbierać.
- Coś z nimi nie tak?
- Nie ma tutaj połowy pieczątek.
- Jak nie ma, wczoraj zostałam na specjalnie na nadgodzinach,a by to skończyć, a pn mi mówi,że to nie jest dokończone.
- Nie jest jak widać. Zostajesz dzisiaj na nadgodzinach i z wypłaty potrącam ci 200$.
- Jest pan świnią która gra na na uczuciach drugiego człowieka. Traktuje pan wszystkich z góry. Niech sobie pan nie myśli,że ja nie wiem o tym Meg jest zatrudniona przez fakt iż jest pana kochanką.
- Nie mieszaj się w to! - Krzyknęła Megan.
- Spokojnie Megan, Masz niewyparzony język gówniaro.
- Co? - Powiedziałam pod nosem.
- Tak, a po za tym tutaj są papiery mają być skserowane o 14.
-Jasne. - szef opuścił Nasze biuro a ja zabrałam się do pracy w końcu nie ma nic lepszego niż kserowanie kartek. Minęło 5 godzin zdążyłam kserować wszystkie kartki i wypić dwie kawy. Ciężko mi się pogodzić z tą myślą że mnie wywalili Ale z drugiej strony to dobrze bo skończę nareszcie się to piekło które przychodzę z moim szefem. Podeszłam do okna i zobaczyłam BMW Michaela. Przynajmniej wielki Szanowny król popu Michael Jackson po mnie przyjechał. Tylko o tym marzyć, przynajmniej nie chcę żebym nie musiała wracać na piechotę do Neverland. Powoli zbliżała się godzina 14.00, muszę zanieść kserówki do gabinetu szefa to jak to robię zwyczaj. Szłam korytarzem, zobaczyłam siedzącego pod gabinetem mojego szefa Michaela. Ciekawe co go tutaj sprowadza. Patrzyliśmy na siebie przez kilka sekund, myślałam tylko o tym by przytulić się do mojego chłopaka i powiedzieć mu jak bardzo go kocham. Zapukałam weszłam do gabinetu prezesa. Stary debil siedział naprzeciwko okna. Położyłam papiery na jego biurko ten obrócił się w moją stronę.
- Szefie, tu ma pan te wszystkie papierki o które pan prosił.
- Dobrze moja droga. - Wstał i podszedł do szafki z której wyciągnął jakiś alkohol. Nalał go do szklanki, po czym podszedł do mnie zgarniając moje włosy. Zaczął całować moją szyję.
- Jesteś taka piękna i cudowna. Jeśli pozwolisz mi się oddać nie wyrzucę cię. - Zdołałam się uwolnić z jego objęć.
- Proszę mnie zostawić. Na zewnątrz siedzi mój chłopak.
- Kochana, Jackson się nie musi o niczym dowiedzieć.
- Ale ja tego nie chcę.
- Jesteś taka cudowna, wszystko możesz ze mną załatwić. - Nigdy w życiu bym nie zdradziła Michaela. Nie umiałam bym zranić jednocześnie siebie i osobę którą kocham. W końcu zdrada, to ucieczka ze swoich problemów oraz okłamywanie siebie i osoby, którą się kocha nawzajem.
- Proszę mnie zostawić w spokoju.
- Jeżeli ty tego nie chcesz to ja sobie sam to zabiorę. - Prezes chwycił mnie mocno za nadgarstki, bolało mnie to. Przygwoździł mnie do biurka. Jego dłoń, powędrowała pod moją spódniczkę. Rozpłakałam się. Moje ciało było sparaliżowane.
- Zostaw mnie proszę. - Mówiłam przez łzy.
- Wiem, że tego chcesz. -Powiedział mi w moje ucho. Szarpałam się , ale to nie dało wyczekiwanych skutków. On zaczął ściągać ze mnie bluzkę. Zaczęłam krzyczeć. Nawet nie wiem kiedy do gabinetu wkroczył Michael.Mój bohater, jest zawsze kiedy go potrzebuje.
**********
Wybaczyć to kochać, kochać to wybaczyć. To niby proste słowa ale trudno się z nich
wywiązać.Czuję pustkę w sobie od czasów moje wczorajszej rozmowy ze Scarlett. ciągle nie dochodziło do mnie to co wczoraj powiedziała mi moja dziewczyna. Chciałam dowiedzieć się co tak naprawdę ukrywa przyszłość mojej ukochanej, ale nie spodziewałbym się tego co usłyszałem. Zobaczyłam Dzisiaj rano Scarlett zauważyłem iż niewyspana i miała czerwone oczy jakby płakała, musiała chyba nie spać w nocy. Nie chce aby przez brak prawdy zakończył się wyklepie związek. Najpierw nieudane małżeństwo z Caroline później próba samobójcza następnie prawie półtora roku spędzoną doku Broker i teraz po raz kolejny mogę stracić bliską mi osobą. Przeraziły mnie słowa Scarlett gdy powiedziała że musi pomyśleć o nas i naszym związku. Nie powinienem mówić wprost że zabiła swoje dziecko emocje wzięły górę. Ale co teraz to zmienia? Scarlett jest na mnie wściekła. Czy szczęście nie jest mi pisane? Musiałem dzisiaj jechać do studia aby popracować nad chórkami w Just Good Friends na życzenie Quincy'ego. Potem jeszcze muszę pojechać do firmy w której pracuję Scarlett na spotkanie z jej szefem. Czułem, że oni coś kręcą i dzięki tej umowie mogę stracić kilka milionów. Najchętniej to został bym w Neverland i nigdzie się nie ruszał. Przed wyjazdem do łazienki aby zrobić makijaż. Zabrałem w dłoń czerwony pisak który nie wiem skąd znalazł się w łazience. Napisałem na wielkim lustrze "Bad 100 milionów sprzedanych egzemplarzy". Miałem w nadzieję, że uda mi spełnić te obietnice. Gdy uszykowałem się do wyjścia pożegnałem się z Paris i wyszedłem z domu. Czekał już na mnie Bill, który miał mnie zawieść pod siedzibę epic records. Jechaliśmy godzinę przez zatłoczone Los Angeles. Przez pół dnia nie mogłem skupić się na tym co robię. Ciągle myślałem o Scarlett, nawet ochrzan od Quincy'ego mi nie pomógł.
- Michael Co się z tobą dzisiaj dzieje? - zapytał producent.
- przepraszam Mam dzisiaj mętlik w głowie.
- Oddziel sprawy prywatne od spraw zawodowych. - spróbowałem po raz kolejny zaśpiewać partie tekstu ale to nie poszło po myśli mojej i moich współpracowników.
- Michael kończymy na dzisiaj. - powiedział Jones.
- Q Ale ja chcę to dzisiaj nagrać.
- z tego nic nie wyjdzie dzisiaj.
- No dobrze. - Po smutniałem. Wyszedłem z pokoju nagrań nagrań i usiadłem na krześle obok mojego producenta.
- co się z tobą dzieje? - zapytał z troską.
- mam dzisiaj zły dzień.
- Stało się coś?
- Pokłóciłem się z Scarlett.
- o co poszło?
- Powiedziałem coś czego nigdy po niej się nie spodziewał.
- Michael idź uratować swój związek póki nie jest za późno.
- Ale Quincy, boje się,że nie ma już czego ratować.
- Młody porozmawiaj z nią, jeśli nie zawalczysz to nie będziesz szczęśliwy i będziesz tego żałował. Jedziesz do niej.
- Najpierw to ja pojadę na spotkanie z jej szefem, a później porozmawiam z nią.
- To na co czekasz jedź tam. - Wziąłem natychmiast moją fedorę oraz okulary i miałem zamiar wyjść ze studia.
- Na razie. - Powiedziałem.
- Na razie, jutro przyjeżdżasz do studia. Stevie jutro przyjeżdża specjalnie dla ciebie i nagrywamy to, bo jest coraz mniej czasu.
- Jasne. - Powiedziałem, po czym wyszedłem z studia. Za godzinę miałem umówione spotkanie z
szefem Scarlett. W międzyczasie chciałem porozmawiać z moją dziewczyną i naprawić wszystko co zniszczyłem. Do firmy ze studia, było 30 minut drogi. Utknęliśmy w wielkim korku, przez co do firmy mojej ukochanej dojechałem w ciągu 45 minut. Byłem już przed gabinetem prezesa firmy, usiadłem na jednym z krzeseł. Po upływie 5 minut, zobaczyłem dobrze znaną mi osobę podążającą w kierunku gabinetu. Była to Scarlett. Spojrzałem na nią, a ona na mnie. Gdyby nie ten fakt,że byliśmy teraz w miejscu publicznym to bym do niej podszedł i zatopił się w jej gorących ustach. Czułem takie uczucie, jakby za chwile miało się stać coś złego. Moja dziewczyna weszła do pokoju, przez chwilę patrzyłem w jeden punkt na ścianie, ale do czasu kiedy to usłyszałem krzyk Scarlett. Natychmiast urwałem się z miejsca i wbiegłem do pokoju. Ten widok pozostanie już chyba w mojej głowie do końca mego żywota. Scarlett na leżąca na biurku, która próbuje się uwolnić, naprawdę przerażający widok. Czułem się jak wulkan, który za chwile ma wybuchnąć. Moje mięśnie się napięły.
- To się tutaj dzieje?! - Krzyknąłem.Scarlett podbiegła do mnie zapłakana. Przytuliła się do mnie, odwzajemniłem jej uścisk.
- On chciał mnie zgwałcić.
- Nie wierz jej , ona się na mnie rzuciła. - Powiedział ten stary Zboczeniec. Wiedziałem,że Stevens swoje za uszami ma, ale żeby dotykać moją kobietę to już nie dopuszczalne.
-Wszystko widziałem. I mogę powiedzieć jedno nie będzie żadnej umowy.
- Jak to nie będzie?
- Normalnie. Nie będę podpisywał umów z ludźmi, którzy moją kobietę dotykają.
- Michael, tłumaczyłem ci,że to Scarlett się na mnie rzuciła.
- Wszystko widziałem! - Wulkan eksplodował, skończyło się to tym,że wymierzyłem idealnie w twarz Stevensa. Ten chwycił się za nos z którego poleciała struga krwi.
- Oszalałeś?! - Krzyknęła Scarlett.
- Należało mu się.
- Pożałujecie, obydwoje. A ciebie Scarlett zwalniał natychmiastowo.
- To ja się zwalniam, a wypowiedzenie wyśle pocztą.
- Proszę się skontaktować z moim menadżerem.
- Chodźmy już może. - Powiedziała Scarlett zbierająca swoją bluzkę z ziemi. Chwyciłem jej dłoń i razem wyszliśmy z pomieszczenia. Poszliśmy do biura, po jej najważniejsze rzeczy,było już po godzinie 14 wiec nikogo nie było już w pomieszczeniu. Scarlett ubrała swoją bluzkę i wyszliśmy z firmy. Wziąłem Scarlett na ręce, wiedziałem,że była smutna. Była lekka jak piórko.Czekał na parkingu już na nas Bill. Wsadziłem ją do auta.
- Tak szybko?
- Nic mi nie mów Bill.
- Co się stało?
- Szanowny pan prezes próbował dobierać się do Scarlett.
- Czyli umowy nie będzie?
- Nie będzie.
- On mi się nie podobał od początku.
- Nic ci nie zrobił?
- Wszystko jest dobrze Michael, jedzmy do Neverland.
- Już ruszamy. - wyjechaliśmy spod firmy. Mam nadzieję że już nigdy ja ani Scarlett tutaj nie wrócimy. Droga do Neverland zajęła nam około 30 minut. Gdy weszliśmy do domu od razu przebiegła do mnie Paris i się przytuliła.
- Tatusiu, Scarlett mamusia przyjechała. - Znowu Caroline przyjechała aby popsuć dzień mi i Scarlett, gdyby tylko wiedziała że mi humoru nie da się już bardziej zepsuć. Weszliśmy do salonu gdzie czekała już na nas moja była żona. Kazałem iść Paris do swojego pokoju.Na wypadek gdybyśmy mieli znowu się kłócić.
- Po co tu znowu przyjechałaś? Żeby znowu mówić jaki zły to ze mnie ojciec?- Spytałem oschle.
- Scarlett, Michael chcę was przeprosić za moje zachowanie.
- Nie sądzisz że teraz to za późno na przeprosiny. - Odezwała się Scarlett.
- Wiem.
- Ale czy twoje przeprosiny są szczere? - Zapytałem.
- Najszczersze z najszczerszych. Stwierdziłam ważną rzecz. Nie zabiorę ci Paris.
- Oh, a skąd taka szybka zmiana decyzji?
- Widzę że jesteś dobrym ojcem dla mojego dziecka.
- Cieszę się że doszłaś do takiego wniosku.
- grzechem by było odebrać małą tobie.
- Mówiłaś, że nie jestem jej ojcem.
- Jesteś na 100%.
- A twoje słowa,że zdradzałaś mnie, kiedy byliśmy razem i Paul nie był tym jedynym z którym się przespałaś.
- Kłamałam. Nie odbiorę ci praw do naszej córki, jeśli ty pozwolisz mi się z nią spotykać.
- Zastanowię się jeszcze nad tym.
- Ja powinnam już iść.
- Jasne. - Caroline pożegnała się z Paris, po czym opuściła Neverland. Nie spodziewałem się tego,że moja ex przyjedzie tu i nas przeprosi. Była przekonująca,w jej głosie można było wyczuć to,że żałuje tego wszystkiego co się stało.Ale to czas sprawdzi poradzi sobie jako matka. Usiedliśmy na kanapę.
- Uwierzyłeś jej? - Spytała mnie Scarlett.
- Tak widać,że żałuje.
- Na mnie jej występ nie zrobił żadnego wrażenia.
- Po prostu jej nie lubisz.
- Nie,że nie lubię. Sam przecież mówiłeś,że ona jest do wszystkiego zdolna.
- Scar, każdemu należy się druga szansa.
- Mike, a ja coś czuję,że ona jeszcze wywinie coś takiego,że będziesz żałował,że jej w ogóle zaufałeś.
- Czas jeszcze zobaczy. - Czekała mnie i Scarlett ciężka rozmowa.
- Scarlett, musimy poważnie porozmawiać.
- Chodzi o tą wczorajszą rozmowę.
- Tak. Przepraszam cię za to,że jestem idiotą.
- Michael, ja też jestem winna, mogłam ci od razu powiedzieć o tym wszystkim.
- Powiedz mi jeszcze, ty na prawdę chciałaś, aby to dziecko żyło.
- Tak, nie pragnęłam nic innego niż jego lub jej. Ci ludzie, którzy się przyczynili do usunięcia mojej ciąży, tak na prawdę usunęli wraz z nim pewną część mnie. - Na policzku mojej dziewczyny pojawiła się łza.
- Nie powinienem mówić,że zabiłaś swoje dziecko. - Scarlett przytuliła się do mnie.
- Nie mów tego więcej.
- Czy Stevens robił ci coś w pracy? Próbował cię kiedyś indziej jeszcze wykorzystać?
- Tak. Pamiętasz gdy płakałam na tym przyjęciu?
- Tak.
- On mnie zaciągnął wtedy do swojego gabinetu pod pretekstem rozmowy, udało mi się wtedy uwolnić. Od tamtego czasu zaczął się koszmar w mojej pracy. Ciągłe upokarzanie na oczach innych, komentowanie wszystkiego co robiłam. Krzyki i wrzaski kierowane w kierunku mojej osoby. Musiałam zostać na nadgodzinach, bo on sobie tego życzył. Nie mogłam nawet do ciebie zadzwonić, bo mi groził,że jak tylko zobaczy przy mnie komórkę, to mnie zwolni od razu z pracy. - Słowa mojej ukochanie były straszne. Byłem w szoku, nie wiedziałem nic kompletnie o tym co się dzieje w pracy mojej dziewczyny.
- Mogłaś m wcześniej powiedzieć o tym, nie pozwolił bym na to, aby on ci dalej robił krzywdę.
- Mogłam, ale nie miałam odwagi. Nie wyobrażam sobie tego co by się stało, jakbyś nie wszedł dzisiaj do tego gabinetu.
- Już dobrze, nie pozwolę na to, aby ktoś zrobił ci krzywdę.
- Jesteś kochany.
-Obiecaj mi coś. Gdy będziesz miała problem powiedz mi o tym.
- Już Cię nigdy nie okłamie.
- No ja mam nadzieję. - Przybliżyłem swoją twarz do twarzy mojej ukochanej, po czym nasze wargi złączyły się w pocałunku. Scarlett odwzajemniała pocałunki. Po chwili usłyszeliśmy głos Paris, który przerwał nasz pocałunek.
- O fuuu, czemu wy się całujecie? - Oderwałem się od Scarlett.
- Paris już kiedyś ci tłumaczyłem że pocałunki to okazywanie miłości.
- A dlaczego ty mnie tak nie całujesz,
- bo ty jesteś moją córką i mi nie wypada.
-A Scarlett możesz.
- No tak, bo my to jesteśmy parą.
- Też będę miała kiedyś chłopaka?
- Zależy słonko jak pokierujesz swoim życiem. - Powiedziała Scarlett.
- A te panie z gazetki kolorowej, która jest w szafce pod telewizorem.
- Jakie panie?
- Te co nie mają żadnych ubranek. - Małej chodziło o "Playboya" nie mogłem powstrzymać śmiechu, podczas gdy Scarlett patrzyła na moją córkę z niedowierzaniem. Będę musiał przenieść moją gazetkę w jakieś inne miejsce, aby Paris jej nie znalazła. Nie chcę,żeby moja córka, moja latorość wyrosła na jakiegoś zboczeńca. Bo nie jest normalnie, aby 4 letnie dziecko oglądało pismo dla dorosłych panów.Jestem najbardziej zadowolony z tego,że wyjaśniłem sobie sprawy z Scarlett. Nie mógł bym przecież żyć, bez mojej ukochanej. Teraz tylko się liczy, ja i Paris. Te dwie kobiety są wszystkim co mam w życiu, oprócz muzyki. Moje życie nie było by pełne bez nich.
************
I jak emocje po przeczytaniu? Liczę na wasze komy, bo bardzo mnie cieszą zawsze jak je czytam. Pozdrawiam <3
Hihi. No, nooo... Spisałaś się 8)
OdpowiedzUsuńJoł, joł.
Dobra. Szczerze powiem, iż myślałam, że oni jeszcze będą trochę skłóceni. Raz Michael nie będzie chciał się pogodzić, a raz Scarlett, ale mniejsza xD Nie będę wredna. Michael w końcu się przydał. Myślałam, że ten szef poważnie jej coś zrobi, ale NIE! Michael- SuperHero! Wbiega do gabinetu, obija mordę i wychodzi zwycięzko xDD Miło, że Scarlett skończyła z tą pracą :) Obstawiam, że będzie szukać nowej i tu się mogłą zacząć kłopoty... *poziom pracy wyobraźni: NIEBEZPIECZEŃSTWO* Pogodzili się w końcu, wszystko słodko, Paris jeszcze to zobaczyła xD I ta Caroline, co hańbi moje dobre imię... Coś knuje, ja to wiem. Będzie źle. Nie sądzę, aby zmieniła się tak z dnia na dzień.
Pozdrawiam i dużo weny życzę 8)
Hej...
OdpowiedzUsuńJa tu na bloga wchodzę zaraz po powrocie z wyjazdu i z takim otępieniem zauważam, że coś przegapiłam... Ach, czyżby? :D
Chwalmy mój geniusz xDDD
Noooo! I to mi się podoba. W ostatnim rozdziale była niezła drama i aż trudno mi uwierzyć w reakcję Michaela. No bo jakże po istnym potoku słów wyjaśnienia zachować się w ten sposób? Jak?! Naprawdę spodziewałam się jakiegokolwiek wyrazu współczucia z jego strony. Podpadł mi, oj podpadł...
Szczerze współczuję Scarlett, bo rzeczywiście musiała przeżyć niezłą traumę. I to jeszcze w tak młodym wieku... Nazwisko tego typka jakoś mi tak czesko (?) brzmi :D
No ale tutaj, to się zupełnie porobiło.
Wszystko jest OK, trollki ( sorry, dla mnie każdy jest trollkiem :'D )
się pogodziły, Scarlett nareszcie zyskała trochę "wolności" po zwolnieniu.
Tylko jakoś Caroline brzmi podejrzanie. Przekonująco, ale podejrzanie... Chociaż jako matka, powinna mieć jakiś kontakt z córką...
No to ja weny życzę dużo, dużo, bo ostatnio niezłymi zwrotami akcji nas raczysz ;D
Pozdrawiam
Mezzoforte
PS Słyszałaś, że mają Michaela ekshumować? Od taty się dowiedziałam... Dziwna sprawa.
Hejka!
UsuńTeż słyszałam o tej sprawie z ekshumacją. Moim zdaniem powinni mu dać spokój,nie mówiąc już o tym że to brak szacunku dla zmarłego. Chłopak za życia spokoju nie miał, to niech w grobie chociaż go zostawią. Ale jest jeszcze druga strona barykady, może dzięki temu nareszcie zostanie wymierzona sprawiedliwość i dowiemy się tak na prawdę jak zginął Michael.
Pozdrawiam <3
Michael.To.Kurwa. O. Tyle powiem.
OdpowiedzUsuńZamiast zrozumieć Scarlet, to ten się obraza. No kurwa wielki panicz się znalazł. Ciekawe czy by się obraził, gdyby był babą i został zgwałcony :)
Będąc na miejscu Scarlett, to ja bym się obraziła, nie on, bo to ja bym potrzebowała kurwa wsparcia i miłości, a nie kurwa focha. Ja bym Michasiowi nie odpuściła xd obraża się za coś, co już dawno było. Mądre. Bardzo. -_-
A co do przeprosin to powinien Scarlett kupić prezent przeprosinowy.
No to tyle. XD
Czekam na nn i życzę weny xd
Huehueheu ten uczuć gdy masz potwierdzone info co się będzie działo dalej, ale nie zrobisz ludzkości wielkiego spojlera xD
OdpowiedzUsuńWgl to hej mamy miły dzień!!!
Jestem taka happppy!!! Kto by nie był na moim miejscu. Dzień pełen wrażeń, ale ja tu nie miałam pisać o moim dniu i co się zdarzyło, tylko miałam rypnąć ochrzan tutejszemu zgromadzeniu.
Nie ma to jak wypiąć dupę, mieć wszystko i wszystkich gdzieś, tylko dlatego, że czegoś się nie dosłyszało. No ludzie no!!! Pewnie dalej by się na siebie boczyli i posyłali dziwne spojrzenia. BRAWO!!! Tłum po prostu szaleje!!! Michael zachował się jak prawdziwy bohater. Jestem po prostu z niego dumna. Szefuncio od początku mi śmierdział jak jakieś szambo, albo rozkładające się ciasto. Nic tylko go ukatrupić, ale zjawił się wybawca o nazwisku Jackson i wszystko załatwił. Przynajmniej pogadał na spokojnie ze Scar. Chodź ja tu liczę na coś więcej w niektórych kwestiach *sugestywnie porusza brwiami*. No i doszliśmy do hitu number dwa tego rozdziału, a mianowicie CAROLINE!! My dobrze obydwie wiemy co ona kombinuje i, że całą tą swoją "dobroć" i "zmiana" to pic na wodę fotomontaż. Nie będę się nad nią rozwodziła, bo na to przyjdzie czas.
Pisz mi nexta więc szybko, żebym mogła zaspokoić swój głód czytelniczy. Weny ci życzę DUUŻO!!! Pozdrawiam gorąco ;***