piątek, 27 stycznia 2017

She's Out Of My Life - Rozdział 21

Hejka !
Przybywam do was, spóźniona jak zwykle, ale ważne, grunt,że udało mi się w ogóle ten rozdział napisać. Jestem obecnie chora i w przyszłym tygodniu mam ferie, wiec rzucę się w pisanie następnej. A od kiedy wy macie wolne? Zapraszam was do czytania i komentowania :).



*************
Obudziły mnie promienie słoneczne dobiegające przez zasłonięte rolety. Otworzyłam oczy i szybko zorientowałam się, że jestem w sypialni mojej i Michaela oraz że jestem tylko bieliźnie. Jak ja się
znalazłam w Neverland?! Jedyne co pamiętam z wczoraj to, że byłam na imprezie wraz z Emmą oraz to, że próbowała mnie odprowadzić do domu. Strasznie bolała mnie głowa, czułam jakby coś za chwilę miało mi ją oderwać. Spojrzałam na bok nie było obok Michaela, wiedziałam,że dzisiaj na pewno położył się bardzo późno. Usiadłam na łóżku, chciałam wstać i podejść do mojej torebki, która leżała na biurku mojego chłopaka,lecz nagle otworzyły się drzwi, a w nich ujrzałam Michaela.
- Skąd ja się tu znalazłam? - Zapytałam.
-Za dużo alkoholu i się nie pamięta.
- Przestań, może troszkę przesadziłam.
- Troszkę, na chodniku spałaś, a ja z Emmą obudzić cię próbowaliśmy. - Śmiał się.
- Żartujesz, prawda?
- A skądże, ciesz się, że tamtędy akurat przyjeżdżałem, bo nie wiem czy Emma by dowlokła cię do twojego mieszkania. Jeszcze jak Cię potem tu przywiozłem to musiałem powiedzieć Paris, że za dużo perfum użyłaś bo tak od ciebie alkoholem śmierdziało.
- Naprawdę? - Śmiałam się.
- Ciesz się, że ja wczoraj w Los Angeles byłem i przejeżdżałem. Tak to ty byś teraz leżała w jakimś rowie lub w jakimś lesie.
- A można wiedzieć co ty robiłeś w mieście wieczorną porą?
- Chciałem jechać cię odwiedzić i przeprosić. Niestety nie było ciebie w domu, więc pojechałem do twojej cioci.
- Po co?
- Musiałem z nią o czymś porozmawiać. - wiedziałam na 100%, że on tam był aby wyciągnąć jakieś informacje z mojej cioci.Byłam lekko zła, ale nie chciałam tego po sobie poznać.
- Przynieść mi proszę tabletki przeciwbólowe,mam je w torebce.
- Co, głowa boli?
- Applehead Siedź cicho.
- Jasne, moja królową. - Michael podszedł do biurka na którym leżała torebka i zaczął w niej grzebać. Znalazł coś co go wyraźnie bardzo rozśmieszyło.
- Z czego się tam tak chichrasz? - Mój ukochany podszedł do mnie z moim zdjęciem. Mi jakoś nie było do śmiechu.
- Ile ty miałaś wtedy lat?
- Miałam 14 lat. Nie wiem co Cię śmieszy?
- Widać, że uroda została do dzisiaj. Ale zęby krzywe miałaś.
- Głupi jesteś, jakbyś nie wiedział musiałam nosić aparat na zęby.
- Od razu głupi ja stwierdzam fakty.
- A ty wiesz, że nie ładnie wyśmiewać się z innych? Mama nie nauczyła? Teraz podaj mi łaskawie te tabletki, bo zaraz mi głowa chyba wybuchnie.
- Rzecz jasna. - podał mi nareszcie pudełko z lekami. Wzięłam tabletkę i popiłam ją wodą.
-Następnym razem nie pij tak wiele.- Powiedział mi Michael na ucho, dostał za to sójkę w bok.
- Jak tak bardzo ci zależy mogę ciebie upić przy najbliższej okazji. Jeden kieliszek szampana i już jesteś pijany.
- Chcesz to sprawdzić. - Michael przytulił się do mnie,po chwili nasze twarze zbliżyły się i dzieliło je kilka milimetrów. Połączyliśmy nasze wargi w krótkim, ale za to namiętnym pocałunku. Gdy odkleiłam się od mojego chłopaka siegłam po jego zegarek, który leżał na półce nocnej stojącej koło łóżka. Pokazywała godzinę 7:20 musiałam za 40 minut być w biurze. Michael położył się na mnie i nie chciał wypuścić z łóżka.
- Nie pojedziesz
 do pracy zostaniesz tutaj ze mną.
- Wypuść mnie, bo jak nie to oberwiesz.
 - Grozisz mi? -Poruszał śmiesznie brewkami.
- Tak. Ale teraz na serio do pracy muszę iść,a ty mnie tam zawieziesz.
- Mam jakiś inny wybór?
- Informuję Cię iż nie masz innego wyboru.
- A no to Cię zawiozę i do studia i tak jechać muszę. - uwolniłam się spod mojego chłopaka. Zabrałam kilka moich ubrań z szafy.
- Proszę nie podglądać. - Powiedziałam z angielskim akcentem do Michaela, który leżał rozwalony na całym łóżku.
- Postaram się. - Popatrzyłam na Appleheda stanowczym wzrokiem. Weszłam do łazienki i wykonałam poranną rutynę. Wróciłam do salonu, gdzie czekał na mnie Michael gotowy był już gotowy do trasy.
- Paris śpi?
- Tak, nie będę jej na razie budzić.
- Później się z nią pobawię. - Podeszłam do półki i zabrałam z półki nasze wspólne zdjęcie oprawione w ciemną ramkę. Michael całował mnie na nim w policzek.
- Po co ci ono? - Zapytał wskazując na fotografie.
- W pracy będę miała ciebie. Gdy tylko spojrzę na nie to pomyśle o tobie.
- Skoro tak. Ale to zdjęcie pasuje bardziej do salonu, niż do biura.
- Zamówi się kopię i postawi się.
- Scarlett nie wiem czy to jest dobry pomysł. Co jak ktoś się przyczepi?
- Nawet nie wiesz ile osób ma swoim biurze zdjęcie z.drugą połówką. A po za tym,ty się mnie wstydzisz?
- Nie.
- To dalej jedziemy, bo się spóźnię do pracy.- Wyszliśmy przed dom i skierowaliśmy się do czarnego ferrari, wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy do miasta. W ciągu następnych 25 minut byliśmy przed firmą.
- Przyjedziesz po mnie później?
- Jasne, teraz jadę do studia.
- Tylko nie zapomnij.
- Nie zapomnę.
- Ja już idę. - cmoknęłam Michaela i wyszłam z auta.
- Do zobaczenia. - Popatrzyłam jeszcze chwilę w stronę auta Michaela i poszłam w kierunku firmy. Wjechałam windą na piętro na którym pracowałam i udałam się do mojego biura w którym siedziała już Alice.
- Dobry. - Powiedziałam.
- Dzień Dobry Scarlett. - Odpowiedziała mi. Usiadłam przy biurku i wyjęłam z torebki zdjęcie przyniesione z Neverland. Przez chwilę oglądałam je.
- Co tam masz?
- Zdjęcie.
- Pokażesz?
- Tak. - Podałam kobiecie ramkę z fotką.
- Fajne, ale nie wiem czy prezesikowi to się spodoba.
- To jest moje biurko i ja będę decydować o tym co się na nim znajduje.
- wiesz jaki on jest.
- Tak, ale on mnie nie może tak dalej traktować.
- No niby. - Naszą rozmowę przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Był to prezes z nowymi obowiązkami. Nagle zobaczył, że na moim biurku jest zdjęcie moje i Michaela, wziął je co nie było mi rękę.
- Proszę mi to oddać. - chciałam,aby mój szef oddał mi ramkę.
- Scarlett nie chcę więcej widzieć takich zdjęć na twoim biurku. - Wyrzucił fotografie do kosza na śmieci.
- Tak, nie można.
- Mi wszystko można, to jest moja firma i ja będę decydować o tym co się można.
- Nie jesteś Bogiem.
- Do roboty jak nie będę miał tych wszystkich papierów zasteplowanych za kilka godzin to oby dwie wylatujecie.
- Jasne szefie.
- Tak. - Powiedziała moja współpracowniczka do prezesa. Podeszłam do kosza i wyjęłam z niego zdjęcie moje i Michaela. Było mi strasznie przykro z powodu tego jak się zachowuje mój szef. Miałam już dosyć tego wyrzywania się na mnie. Zabrałam się za pracę którą mi zleconą. Po kilku godzinach wszystkie papiery już były obejrzane przez nas. Miałam teraz czas wolny, chwyciłam w dłonie czasopismo o modzie, które leżało na biurku. Nie zauważyłam jak do naszego biura wrócił szef.
-  Widzę, że się Scarlett obijasz.
- Skończyłam pracę.
- Za tą godzinę nie dostaniesz zapłaty skoro się obijasz.
- Ale ja tylko na chwilę odciągnęłam się.
- Zamknij się. - Wyszedł z pomieszczenia.
- Jeszcze chwila, a szefuncio dostanie od mnie po ryju.
- On przegina zauważyłam.
- Niech się nie zdziwi jak dostanie za jakiś czas wypowiedzenie. -Ma Zegrze wybiła godzina 14. nareszcie mogłam opuścić biuro. Pożegnałam się z Alice i skierowałam się na parking po chwili znalazłam czarne ferrari. Wsiadłam do niego.
- Michael co będziemy robić. - Zapytałam zapinając pasy i patrząc się w krajobraz za szybą.
- Ja nie wiem co ty będziesz ze swoim Jacksonem robić. -Znałam doskonale ten głos odwróciłam się i zobaczyłam jego.
- Max, co ty tu robisz?!
- Przyjechałem porozmawiać o tym.- podał mi do ręki zdjęcia na których był ze Janet.
- To miało dojść do Brooke,żeby wiedziała jaka z ciebie świnia.
- Ale ich nie zobaczy. - Podarł na moich oczach fotografię.
- Żygać mi się chcę tobą, nie widzisz ie zrobiłeś złego?
- Nie widzę nic złego.
- Najpierw ja, później Janet, a co z Broke?
- Nie interesuj się proszę moimi związkami.
- Zdajesz sobie sprawę, że przez.ciebie Jan chcę usunąć ciąże, to jest twoje.dziecko ona nie miala by serca cię zdradzić.
- Nie znasz jej.
- Jest od kilku lat moja przyjaciółką, znam ją na wylot.
- Puszczała się.
- Zabraniam ci tak mówić. Ona nie jest taka jak ty, nie idzie z pierwszym lepszym do łóżka. - poptnęłam go. Miałam wysiąść, gdy nagle mój ex chwycił
mnie mocno za nadgarstek.
- Jeżeli masz już zaraz wychodzić, to poinformuj tego swojego Jacksona o tym, że przyjeżdża dzisiaj do tej jego posiadłości po swoje rzeczyn
- Mam nadzieję, że ty tam się nie pokażesz.
- Zastanowię się.- Wysiadłam z samochodu. Max odjechał,.a ja zostałam sama na parkingu. Po chwili dostrzegłam ferrari Michaela, miałam na dobre zniszczony humor orzez mojego byłego chłopaka. Wsiadłam w końcu do odpowiedniego auta i zobaczyłam Michaela. Pocałowałam go na powitanie. Widział wyraźnie, że coś musiało mnie zdenerwować.
**********
Jej każdy uśmiech jest dla jak kropla widy bez której nie można żyć, jej każdy smutek również
sprawia, że moje serce krwawi. Zauważyłem, że Scarlett wysiada z jakiegoś z jakiegoś samochodu, pojazd był taki sam jak mój, możliwe że mogła się pomylić i przez przypadek weszła do cudzego auta, ale co ją tak zdenerwowało. Gdy Scarlett weszła do mojego auta. Chciałem się dowiedzieć dlaczego jest zła. Odpaliłem silnik i odjechaliśmy z przed firmy w której pracowała moja dziewczyna.
- Coś się stało? - zapytałem.
- Zgadnij kogo wiedziałam.
- Emme?
- Nie, Maxa.
- Co on tutaj robił?
- Chciał wyjaśnić sprawę tych zdjęć, które wysłałam do Brooke, on podarł je na moich oczach.
- Nic ci nie zrobił?
- Nie, tylko obrażał Jan, nie mogłam i wyszłam.
- Idiota. - powiedział pod nosem, licząc na to,że usłyszę tych słów.
- A i bym zapomniała, Brooke ma zamiar przyjechać dzisiaj do Neverland.
- Mam nadzieje,że nie z nim bo nie ręczę za siebie.
- Paris w domu?
- Tak, laleczkami się bawi i pytała o twoje perfumy alkoholowe.
- Nie powiedziałeś jej chyba co to było?
- Nie powiedziałem.
- To dobrze, bo jeszcze by znalazła i dziecko by pijane było.
- Spokojnie wszelki alkohol mam schowany w sekretnym miejscu. Nikt nie wie gdzie oprócz mnie.
-W 3-ciej szafce biurka, nawet jej nie zakluczysz, a co jak młoda to znajdzie i upije się.
- Po moim trupie. Grzebałaś w biurku?
- Może...
- Bardzo ciekawe, mam nadzieję, że nic z mojej szafki nie zniknęło.
- Sugerujesz,że ja ci niby wódkę miałam ukraść.
- Wszystko możliwe.
- To ja ciebie informuję, że lo wczorajszym alkoholu nie tykam.
- Przemilcze tą sprawę.
- Tak chyba będzie najlepiej dla nas wszystkich. - Staliśmy przez w korku . W aucie zapanowała cisza. Patrzyłem w ciemne oczy Scarlett. Zbliżyliśmy się do siebie, złożyłem  namiętny  pocałunek na jej ustach. Trwaliśmy tak przez kilka sekund, Po czym Scarlett zaczęła odwzajemniać moje pocałunki z jeszcze większą miłością. Zszedłem z pocałunkami na szyję mojej dziewczyny. Dobrze, że szyby w moim aucie były przyciemniane. Usłyszałem jak jakieś auto trąbi na mnie, że należy już jechać. Spoglądałem kątem oka na Scarlett, która przypatrywała mi się i śmiała się z czegoś, nie wiedziałem o co jej chodzi chodzi więc odwzajemniłem jej uśmiech. W ciągu następnych kilkunastu minut byłem już w Neverland. Pomogłem wysiąść mojej ukochanej z auta. Weszliśmy do domu, w salonie czekała już na nas Paris.
- Tatuś, Scarlett. - Moja córka przytuliła się do mnie, a potem do mojej dziewczyny.
- Mam coś na twarzy? - zapytałem Scarlett lekko zzakłopotany.
- Nic, tylko piękny odcień szminki. - Podszedłem do lustra zobaczyć swoje odbicie. Rzeczywiście na moich ustach była barwa szminki mojej dziewczyny. Szybkim ruchem ręki zmyłem barwę mocnej czerwieni z moich ust.Paris oraz Scarlett nie mogły przestać się śmiać.
- Bardzo śmieszne. - Powiedziałem, mi jakoś nie było do śmiechu.
- Zależy dla kogo. Nie potrafić się śmiać z siebie samego.
- Ja się potrafię śmiać z wszystkiego.
- Nie.
- Ok, jeszcze się kiedyś zobaczysz.
- Jak dożyję.
- Paris idziemy na dwór?
- Tak.
- A co ze mną?- Zapytała Scarlett.
- Ty też możesz, a raczej musisz iść z nami.
- A co jak nie będę chciała?
- To cię wyniosę.
- Nie ośmielisz się.
- Założysz się. - Chwyciłem Scarlett w tali i podniosłem. Przerzuciłem moją dziewczynę na plecy. Mojej ukochanej to się nie podobało.
- Puść mnie!
- Nie wierć się.
- Puszczaj, nie słyszysz. Zachowujesz się jak dzieciak. - Paris wyszła przez taras, ja z Scarlett na rękach również. W końcu opuściłem moją dziewczynę na ziemie.
- Nie rób tak więcej.
- Do usług moja królową.- Moja dziewczyna popatrzyła na mnie z politowaniem. Dobiegła do nas moja córka i szalonym pomysłem.
- Tatusiu wejdziesz na drzewo. - Mała wskazała jedno z najwyższych roślin.
- Tak.
- Michael nie wchodź na to drzewo. -  Scarlett nie podobał się ten pomysł.
- Żeby małej pokażać, że ojciec jeszcze potrafi się jak dzieciak zachować.
- Przecież to jej pokazujesz codziennie jak ns ziemi chodzisz.
- Jestem dla ciebie dorosłym dzieciakiem.
- Dorosłym, który jest największym dzieciakiem, jaki jest na tej planecie.
- To mogę się wspinać?
- A idź już.  - Podszedłem do drzewa i zacząłem się na nie wspinać. Co raz wyżej i coraz wyżej.
- Dajesz tatusiu. - Powiedziała Paris.
- Spadniesz za chwilę! - Krzyknęła Scarlett.
- Spokojnie.
- Ja cię reanimować nie będę. - Moja dziewczyna nie miała się o co bać, bardzo często wchodziłem na ti drzewo i wymyślałem piosenki. To właśnie tutaj do głowy przyszły mi słowa "We are World". To drzewo miało w sobie taką moc. W końcu zszedłem z niego. Razem z Scarlett i Paris poszedłem do zoo, a  potem do parku rozrywki. Na  wspólnych zabawach upłynęły 3 godziny. Poszedłem do domu z dziewczynami. Miałem w planach zabrać jeszcze dzisiaj Scarlett w pewno miejsce.
- Paris zostaniesz z panią Leną? - zapytałem małej
- Dobrze. - Moje dziecko posmutniało.
- Co się stało księżniczką?
- Bo Scarlett miała się ze mną pobawić.
- Misiu, pobawię się z Tobą jak przejedziemy do domku. Pierwsze co zrobię to się pobawię i oglądniemy razem z tatusiem "My Little pony" jak tylko będziesz chciała.
- Ja tego nie będę oglądać. Nie wiesz, ja się boje tych dziwnych koni. - Powiedziałem. Scarlett patrzyła na mnie wzrokiem jakby chciała mnie zabić na miejscu.
- No dobrze. - Zrobiłem sztuczny uśmiech. Widziałem, że Paris uśmiechnęła się.
- To zostaniesz z panią Leną?
- Tak.
- Przejdziemy za 2 godziny.
-Dobrze.
- Co ty znów kombinujesz. - Zapytała Scarlett, widząc, że biorę w dłonie koc.
- Zobaczysz. - Wziąłem Scarlett za rękę i razem wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu i wyjechaliśmy z Neverland. Dojechaliśmy do celu naszej podróży. Scarlett wiedziała doskonale, gdzie jesteśmy. Zabrałem ją na to samą łąkę, gdzie byliśmy jakieś dwa miesiące temu.
- Mogłeś powiedzieć gdzie chcesz mnie zabrać.
- Ale to miała być niespodzianka i złapałaś haczyk.
- Udała ci się. - Rozłożyłem koc na którym usiedliśmy. Scarlett wtuliła się w mój bok.
- Idziemy się przejść brzegiem jeziora? - Zaproponowałem mojej dziewczynie.
- Jasne. - Wstałem razem z moją dziewczyną i ruszyliśmy. Przez chwilę panowała cisza, dopóki nie wrzuciłem Scarlett do wody.
- A to za co? - spytała.
-Za życie.
- To jak tera jesteś taki mądry to pomóż wyjść z tego jeziorka. - Podałem mojej dziewczynie rękę, którą ta po krótkim namyśle chwyciła i spowodowała, że ja również znalazłem się w wodzie.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytałem.
- Odpłaciłem ci się pięknym za nadobne. Romantycznie jest. - Scarlett oplotła mnie swoimi nogami. Ja wtuliłem się w jej włosy, po czym zacząłem całować szyję. Słyszałem ciche westchnienia ukochanej. Po chwili wtopiłem się jej w usta. Scar odwzajemniła je z równą miłością. Pomogłem jej wyjść z wody i wróciliśmy na koc.
- Kocham cię. - Powiedziałem.
- Ja ciebie też. - Złączyłem nasze usta w namiętnym i bardzo długim pocałunku. Scarlett pociągnęła mnie za moje loki powodując,że upadłem na nią. Wpatryw
aliśmy się jeszcze przez chwile w swoje
oczęta, po czym kolejny raz złączyliśmy swoje usta.
- Nie jest ci zimno. zapytałem
- Może troszkę. - Zabrałem koc i otuliłem nim ją.
- Teraz lepiej?
- Lepiej. - Scarli uśmiechnęła się, a ja go odwzajemniłem.
- Pojedziemy już do domu? Paris za nami na pewno czeka.
- Chyba już pojedziemy. - Wstaliśmy i skierowaliśmy się do auta, które zostawiłem nie daleko. Wsiedliśmy do niego, pół godziny później byliśmy już w Neverland. Gdy przyjechaliśmy pod dom, czekała na nas młoda, bardzo się ucieszyła jak nas zobaczyła.
- Już jesteście.
- Tak i nigdzie nie wyjeżdżamy. - Powiedziała Scarlett.
- Tatusiu ciocia Brooke i wujek Max przyjechali. - Wisiała już nad nami chyba kolejna awantura.
- Paris zostań tu na dworze. - Nie chciałem, aby dziecko słyszało kłótnie dorosłych. Wszedłem razem z moją dziewczyną do domu. Zastaliśmy naszych byłych w sypialni, leżeli na łóżku. Gdy pierwszy raz spotkałem Maxa wydawał się na prawdę w porządku. Ale to uległo zmianie, gdy dowiedziałem się od Scarlett jak on traktuje kobiety.To już się nie liczyło,że odbił mi kobietę, tylko,że zrobił świństwo skazując Janet a samotne wychowanie dziecka. Żałuje,że nie powiedziałem mojej siostrze,że jej chłopak jest zwykłym śmieciem, możliwe,że teraz nie była by w ciąży.  Myślałem,że zabije go chyba, za to co zrobił mojej siostrze i jak się o niej wypowiadał, oraz za krzywdę, którą kiedyś wyrządził mojej Scarlett.
- My państwu nie przeszkadzamy? - Zapytałem oschle.
- Michael, Scarlett miło was widzieć. Ciebie Scarli szczególnie dziś drugi raz. - Wstali z naszego łóżka, ja zacząłem szarpać się z Maxem.
- Pojebało cię? - zapytała Brook.
- Chyba tak.
- Zamknij się i idź do Janet. Zrobiłeś jej dziecko i teraz się wymigujesz od wszystkiego.
- Janet jest w ciąży?! - Zapytała zdenerwowana i jednocześnie zdumionia moja była.
- Nie wiedziałaś,że w tym samym czasie kiedy ty się z tym śmieciem spotykałaś, to on z moją siostrą kręcił i doszło do tego,że ona teraz nosi jego dziecko, a on się go wyparł. - wytłumaczyłem jej.
- Jak mogłeś nie być ze mną?!!! - Brooke zaczęła się wydzierać na cały głos, może to nawet lepiej,że Paris została na dworze, nie musiała by tego wszystkiego wysłuchiwać.
- To nie tak jak myslisz kotku.
- A jak? Byłeś ze mną i z Janet jednocześnie.
- A czy ja ci wypominam ile razy ty się przespałaś na imprezie z jakimiś kolesiami. - Brooke spoliczkowała Maxa, po czym jak nigdy nic wyszła zabierając ze sobą walizkę z rzeczami.
- Jan pod sercem nosi twoje dziecko, idź ją przekonaj,że jej pomożesz. - Powiedziałem do Maxa.
- To nie jest moje dziecko, jak już mówiłem Scarlett,Janet puszczała się za moimi plecami, gdy tylko się odwróciłem. - Teraz to przesadził, nikt,a nic nie będzie obrażać mojej siostry.
- Odszczekaj to. - Warknąłem
- Ale taka jest prawda. - Nie mogłem tego słuchać zacisnąłem dłoń i wycelowałem cios w twarz byłego chłopaka, powodując, że upadł na łóżko, chwytając się za nos z którego leciała struga krwi.  Nawet nie wiem kiedy on wstał i oddał. Zaczęliśmy się nawzajem odkładać pięściami.
- Max, Michael dość. - Moja dziewczyna ledwo nas oddzieliła.
- To on zaczął. - Powiedział ten szmaciarz.
- Zapamiętaj jeszcze raz tak powiesz o Janet,to Cię zabiję, a teraz wypad z mojego domu. - Max opuścił mój dom, dobrze, że Paris nie widziała tego, jak jej ojciec bije innego człowieka co by sobie pomyślała. Usiadłem na materac, moje oczy zaszkliły się, naprawdę zaboloły mnie słowa Maxa, na temat mojej siostry. Należało mu się.
- Michael krwawisz. - Wkazała na moją przeciętą warge. Scarlett poszła po apteczke,gdy wróciła zaczęła opatrywać rany.
- Nie musiałeś bić go.
- Należało mu się, słyszałaś co on mówił o Jan?
- Tak, ale wiesz,że to idiota.
- Widzę. Należało mu się.
- Gdzie jest Paris?
- Nie wiem, chyba na dworze. -Zasyczałem gdy Scarlett odkażała wodą utlenioną moje rozcięcię.
- Nie wierć się bo nie odkaże ci tego.
- Scarlett, ale to boli.
- To po co się biłeś.
- Wiesz jest święta zasada, nie zadzieraj z Jacksonami.
- Bardzo święta. - Do naszej sypialni przyszła Paris i przytuliła się do mnie.
- Tatusiu, a co ci się stało?
- Uderzylem się myszko.
- Boli Cię?
- Bardzo.
- Pobawicie się ze mną?
- Jasne. - Powiedziała Scarlett razem ze mną, na co się zaśmialiśmy. Z racji tego,że było blisko godziny 21, stwierdziłem iż Paris zostanie w domu. Poszliśmy do dużego pokoju, wyjąłem monopoly i zaczęliśmy grać. Dałem wygrać Paris, Scarlett była dumna z mojej postawy, ale co miałem zrobić? Przecież Paris jest jeszcze małą dziewczynką.
- Wielki król Monopoly Michael Jackson I został pokonany przez Paris.
- Tatusiu, teraz ja tu jestem królową.
- No oczywiśćie, ja jestem stary i zchorowany.
- Ty schorowany...- Powiedziała Scarlett, na jej słowa zakaszlałem
- Widzisz cierpię, renta mi się należy.
- Już idę z tą rentą do ciebie.
- A ja z perfumami.
- Scarlett. - Powiedziała Paris
- Co kochanie?
- A czy mi dasz jak będę duża te perfumy?
- Te perfumy,którymi wczoraj się psikałaś. - Puściłem oczko do Scarlett, ta po krótkim namyśle zrozumiała o co mi chodzi.
- Tak,ale jak będziesz miała 18 lat.
- Dlaczego wtedy?
- Ponieważ będziesz na tyle dojrzała.
- Jesteś super. - Mała się przytuliła do mojej dziewczyny.
- Paris pod prysznic, paciorek i spać.
- Dobrze tatusiu. - Moja córka poszła do łazienki tak jak jej kazałem. Razem ze Scarlett pomogłem się jej wykąpać. Na koniec byłem cały mokry, już drugi raz dzisiaj. Po kąpieli położyłem Paris spać, zajęło chwilę zanim mała zasnęła.Wróciłem do sypialni, gdzie zastałem Scarlett oglądającą telewizje MTV.  Położyłem się obok niej. Kobieta zgasiła światło, wtuliła się w mój tors. Po kilkunastu minutach już spaliśmy wtuleni w siebie.
************
PS: I jak? Mnie osobiście pojawił się uśmiech na twarzy, gdy Michael pobił Max'a. To uczucie, że dostał za swoje jest cudowne. Wiem jestem zła xD.


niedziela, 15 stycznia 2017

She's Out Of My Life - Rozdział 20

Cześć Kochani!
Przybywam do was z tą oto notencją, spóźniłam się troszkę z nią. Następna powinna się pojawić za tydzień jak wszystko pójdzie po mojej myśli. Nie jestem zadowolona  z tego rozdziału. Możecie mnie zagryź, powyrywać wszystkie zęby i włosy oraz spalić na stosie. Tak więc zapraszam was do czytania.A i jeszcze jedno kto oglądał dzisiaj jaka to melodia?




***********
Spacerując drogą życia człowiek często napodkuję na niej jakieś przeszkody. Są one małe i łatwo o

nich zapomnieć, a są też duże, które mogą chodzić za kimś do końca żywota. Najgorsza jest ta myśl gdy nie wiesz, czy powiedzieć o swojej przeszłości ukochanej osobie, bo nie wiesz jak ona zareaguję na twoje słowa. Czułam się rozdarta na pół nie móc powiedzieć Michaelowi całej prawdy. Wiedziałam,że on tak tego nie odpuści i w końcu się dowie, lub zmusi mnie, abym powiedziała. Ale o prawdzie skrywanej od lat wiedzieli tylko nie liczni. Nie miałam odwagi powiedzieć o tym nawet cioci Mai, którą uważałam za osobę potrafiącą rozwiązać mój każdy problem. Obudziłam się około 7 rano w moim łóżku. Marzyłam o tym, aby jeszcze przez chwile pospać, ale nic z tego, sen i tak nie chciał przyjść. Leżałam w moim łóżku, nie mogłam się ruszyć przez ból kręgosłupa, którego nabawiłam się dzisiaj w nocy. Myślałam,że jeszcze chwila i znajdę się na łonie Abrahama, z którego naukowcy jeszcze nie wymyślili jak wrócić. Co ja bym tam robiła, nie mając przy sobie Michaela? Pomimo bólu wstałam, aby się wyprostować. Udałam się do kuchni, aby zrobić sobie wielką kawę i coś na śniadanie. Miałam ochotę położyć się na brudnej podłodze i spać. Zrobiłam sobie płatki z mlekiem i poszłam do dużego pokoju. Odpaliłam telewizor na jakimś kanale, gdzie akurat leciał jakiś durny program gdzie dyskutowano na temat gwiazd. Postanowiłam zostawić go i ponabijać się z tych głupot opowiadanych na temat tych wszystkich ludzi. Przestało mi być do śmiechu, gdy spostrzegłam,że jest mowa na temat mojego związku z Michaelem.
" Ostatnimi czasami mówi się, że Michael Jackson wziął ślub z Scarlett Swift i ona jest z nim w ciąży. Czy związek Króla popu ze zwykłą dziewczyną jest tylko przykrywką, potrzebną gwiazdorowi do jeszcze większej sprzedaży jego najnowszego albumu, który ma się ukazać w sklepach w sierpniu. Jackson może uczynić gwiazdę ze swojej ukochanej. Czy Swift jest z nim dla pieniędzy? Jedni mówią,że para rozstanie się szybciej niż się związała, a drudzy twierdzą,że to tak szybko się nie skończy."
- Niech was piorun strzeli.Wy idioci plotki od jakieś wróżki chyba. - Powiedziałam do siebie. No super, powoli już się zaczynam kłócić z telewizorem. Obłędu można dostać przez te pierdoły. Jeszcze chwila, a żółte papiery dostanę może przez nich. Przełączyłam na tv,leciało pasmo ballad. Tego właśnie było mi trzeba posłuchać jakieś muzyki, która mnie odpręży. Spędziłam 3 godziny przed telewizorem. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu, wiedziałam,że to dzwoni na pewno dzwoni Michael. Nie myliłam się na wyświetlaczu pokazał mi się jego numer.. Bez wahania odebrałam.
- Cześć moja stokrotką. - gdy usłyszałam jego głos od razu poprawił mi się humor.
- Cześć,a ty nie w łóżku o tak wczesnej porze w niedziele?
- Akurat się składa,że już jestem na nogach.
- O dziwo.
- Uznam to za komplement. Do studia jadę właśnie, bo jak za pewnie tobie wiadomo,płyta sama nie jest w stanie się nagrać.
- Niech cię tylko gardło nie rozboli od tego ćwierkania.
- Nie rozboli, spokojnie.
- Sugerujesz,że jestem nerwowa?
- Melisę ci kupię. Co teraz robisz?
- Obchodzi?
- Bardzo. - spojrzałam na ekran telewizora, na którym pojawiła się reklama pepsi z Michaelem.
- Oglądam reklamę.
- Jaką?
- Pepsi z Michaelem Jacksonem.
- Miło mi to słyszeć. Moje serduszko się cieszy.
- To oddaj to radość studiu.
- Tak w ogóle mam sprawę do ciebie.
- Co się dzieje?
- Mam pytanie pojechałabyś do szpitala, po pewne badania Paris, których wczoraj nie zabrałem.
- A dzadzą mi je, jeśli nie jestem jej matką.
- Nie martw się, dzwoniłem do lekarza i powiedział mi,że je tobie przekażę.
- Jasne, a później pojadę do Nverlandu,żeby twoja córka nie musiała tam siedzieć sama.
-Dobra kończę,bo za chwilę będę na miejscu.
- Ok.
- Do zobaczenia. Kocham cię.
- Na razie. Też cię kocham, ale mocniej. - rozłączyłam się. Przynajmniej mam jakąś atrakcje, w końcu nie codziennie jeździ się do szpitala. Poszłam do łazienki odbyć codzienną rutynę. Ubrałam się w białą bluzkę z krótkim rękawem, krótkie spodenki i tramki. Chociaż raz uwolniłam się o szpilek. Wyszłam z mojego mieszkania i skierowałam się do mojego samochodu, który stał na parkingu pod blokiem. Wsiadłam do niego i ruszyłam w trasę. W mieście aniołów nawet o 8 rano w niedziele można było spotkać małe utrudnienia. Coś typu remont głównej drogi i miliony ludzi na ulicach, którzy chcą zobaczyć aleje gwiazd, lub wielki napis na wzgórzu. Miałam taki, tyci mały problem. Zależało mi, aby jak najszybciej dostać się do szpitala, a później jechać do neverlandu do śpiącej na pewno jeszcze Paris. Po jakiejś godzinie znalazłam się pod szpitalem. Weszłam szybko i nie postrzeżenie do budynku, dostałam się na oddział  , na którym przez tydzień leżała córka Michaela. Po chwili zobaczyłam lekarza, który zajmował się malutką. Zaprosił mnie do Gabinetu. weszłam do niego i usiadłam na krześle, które stało na przeciwko biurka.
- Miałam przyjechać po jakieś badania Paris.
- Tak, pamiętam. Pan Jackson mówił,że pani po nie przyjedzie.
- Coś jest malutkiej?
- Nie mogę powiedzieć, obowiązuje mnie tajemnica lekarska.
- Zajmuje się nią, jestem dla niej jak matka, mam prawo wiedzieć czy coś dolega dziecku mojego chłopaka.
- Na prawdę nie mogę.
- Proszę mi powiedzieć.
- No dobrze, Małej Paris nic nie jest, tylko musicie zakupić zapas adrenaliny, aby te ataki już się nie powtarzały, tutaj tylko są tylko badania profilaktyczne, których Pan Jackson nie zabrał.
- Dobrze.
- Ja już muszę wracać do pacjentów.
- Oczywiście. - Wyszłam z gabinetu, miałam iść już do wyjścia, gdy nagle zobaczyłam dwie znajome mi osoby. Były to ciocia Maya i Scarlett, nie miałam zielonego pojęcia co one robią tu w szpitalu o tak wcześniej porze i to w niedzielę. Wychodziły z oddziału onkologicznego. Podeszłam się przywitać z nimi.
- Witam Cię ciociu. - Przytuliłam się do kobiety.
- Cześć kochanie.
- Cześć kocie. - przywitałam się z Scarlett.
-  Hej Scarlett. - Mała odwzajemniła mój uścisk.
-Co ty tu robisz?
- Musiałam podjechać po jakieś badania Paris. A was co tu sprowadza?
- Badania.
- Nie prawda, ja będę musiała brać te nie dobre tabletki i będę łysa.
- Co się stało? -Spytałam zaniepokojona. Cioci popłynęła łza po twarzy.
- Scarlett, bo u malutkiej wykryli nowotwór.
- Ale da się go uleczyć?
- Nie wiem. - moje oczy zaszkliły się, jednak nie chciałam płakać, by nie wzbudzać jakichkolwiek podejrzeń małej, by się nie dołowała tym. Życie jest czasem nie sprawiedliwe.
- Muszę już iść. Na razie.
- Papa - Powiedziała malutka.
-Do zobaczenia misiu. - Odeszłam od mojej cioci i dziewczynki. Nie mogłam dopuścić do siebie myśli, że Scarlett będzie cierpieć. Najchętniej usunęła bym ze świata wszelkie zło i zostawiłam bym dobro. Skierowałam się do mojego auta i pojechałam w stronę Neverland. Nie chciałam, aby młoda nudziła się tam, zdana tylko na siebie i kilku dorosłych. Minęły 3 kwadranse nim znalazłam się na ranchu mojego chłopaka. Weszłam do domu, nigdzie nie było Paris martwił mnie ten widok. Zwykle cały dom był pełny od niej. Ten spokój wydawał mi się bardzo podejrzany. W końcu znalazłam małą w jej pokoiku,bawiła się w swoim pokoju,widziałam, że ona była bardzo znudzona lalkami. Podeszłam bliżej.
- Paris?- spytałam, chcesz się upewnić czy wszystko ok. Mała się przestraszyła.
- Scarlett!- Krzyknęła córka Michaela.
- Cześć kochanie.
-A wiesz,że mojego tatusia nie ma teraz w domu.
- Wiem. Robiłaś coś ciekawego?
-  Nie.
- A chciałabyś iść na ściankę wspinaczkową?
-A tata nie będzie zły.
- Nie powinien.
- To ja chcę iść,ale nie umiem się wspinać.
- Przybij piątkę ja też nie umiem, ale się nauczymy.
- Tak.
- To chodź się ubrać i pojedziemy.
- Dobrze. - Pomogłam się ubrać Paris. Uczesałam ją i razem wyszłyśmy z domu Michaela. Wiedziałam,że Michael będzie zły na mnie, że nie powiedziałam mu,ale teraz wisiało mi to. Przez kilka następnych godzib, aż do późnego wieczora bawiliśmy się świetnie. Niestety dobra zabawa musiała minąć. Tym bardziej iż byłam umówiona z Emmą na imprezę.
- Paris musimy już jechać.
- Dlaczego?
- Tatuś będzie zły, za to jak  nie przyjadę z Tobą.
-Dobrze, a zostaniesz w Neverland.
- Wieczorem mnie nie będzie.
- A coś się stało?
- Umówiłam się z Emmą.
- Pobawisz się jutro ze mną?
- Tak, jasne. Musimy już iść.
- Ok. - Wyszłyśmy z hali sportowej i udałyśmy się do mojego samochodu. Wsiadłyśmy do auta i pojechaliśmy do domu Michaela. Spojrzałam na mój telefon,miałam 10 nieodebranych połączeń od Michaela. Droga nie trwała zbyt długo, w ciągu pół godziny byłyśmy już na ranchu. Weszłyśmy do domu i znalazłyśmy w salonie. Ujrzałam Michaela, który siedział na kanapie, nie był zadowolony. Mała przywitała się z ojcem i poszła do swojego pokoju.
- Cześć. - Powiedziałam.
- Cześć. - Odpowiedział mi oschle. Był zły na l mnie.
- Co jest?
- Możesz mi wytłumaczyć czemu zabrałaś gdzieś Paris bez mojej wiedzy?
- Przepraszam.  Byłyśmy w hali sportowej na ściance wspinaczkowej.Myślałam, że ci to nie robi problemu.
- Robi i to wielki. Myślałem, że coś wam się stało. Nie odbierałaś telefonu.
- Miałam wyciszony wybacz.
- Scarlett wiesz,że paparazzi mogą cię śledzić. Jutro twoje i młodej zdjęcia mogą się znaleźć w tych tabloidach. Nie chcę, aby Paris przez moją sławę cierpiała.
- A ja nie chciałam,żeby cały czas siedziała na ranchu.
- Ale ona ma normalne dzieciństwo.
- Siedzenie na ranczo cały.dzień nie jest normalne.
- Nie mów mi proszę jak mam swoje dziecko.
- Ta rozmowa jest bez sensu. Ja wychodzę, zadzwoń jak ochłoniesz.
- Gdzie się wybierasz?
- Nie ważne. - Wyszłam z domu, nie pożegnałam się nawet z Paris. Michael moje wyjście z małą miał mi za złe, ale ja chciałam dobrze. On nie może jej trzymać do końca życia pod kluczem. Pojechałam do mojego mieszkania. Była 19:30 , miałam więc pół godziny do wyjścia z moją siostrą. Przebrałam się w błękitną koszulę z wielkim dekoltem, spódniczkę i czarne botki. Poprawiłam włosy,
usłyszałam dzwonek do drzwi. Miałam na myśli dwie osoby, które mogły by dzwonić. Mógł to być Michael lub Emma. Poszłam otworzyć, okazało się,że to moja siostra. Wpuściłam ją do środka.
- Jesteś gotowa? - spytała.
- Na 99%.
- Co z tym jednym?
- Boję się,że przez tą wyprawę do klubu mogę jutro nie wstać do pracy.
- A co się nimi przejmujesz i tak cię nie szanują tam.
- No, ale to w końcu mój szef jest.
- Idziesz ze mną czy nie?
- Idę. Z kim tam będziemy?
- Kilka moich przyjaciół tam będzie.
- Na pewno mnie polubią?
- Z tego co ja wiem, powinni cię polubić.
- To idziemy.
- Pojedziemy taksówką, bo zamówiłam. - Wyszłyśmy z mojego mieszkania i znalazłyśmy się przed blokiem gdzie stała taksówka. Nie wiem jakim cudem zgodziłam się a to, aby iść na tą imprę. Emma jest moją i jak już obiecałam wypadało by zrobić. Wsiadłyśmy do auta, które zawiązło nas pod klub o nazwie "Black Demon", nazwa już ekstremalna,a ja w środku nie wiadomo. Weszłyśmy do środka, moje uszy natychmiast opanowała głośna muzyka. Był to klub w którym można było spotkać wielu sławnych ludzi poczynając od Madonny. Poznałam przyjaciół Emmy, którzy okazali się bardzo miłymi ludźmi. Usiedliśmy przy jednym stole, chłopak Emmy Ricky przyniósł nam drinki, nie przepadałam z alkoholem, ale mogłam wypić jednego. Wzięłam łyk cieczy do buzi, była bardzo gorzka, od razu do głowy mi to uderzyło. Poszłam z Emmą potańczyć, nie zauważyłam jak minęły już dwie godziny. Wypiłam jeszcze dwa drinki, miałam na prawdę słabą głowę do alkoholu. Ostatni raz chyba piłam, gdy byłam z Max'em. Upiłam się, poprosiłam Emmę, aby odprowadziła mnie do domu, nie mogłam iść sama, ponieważ lekko się zataczałam i była możliwość,że w tym stanie mogłam wpaść pod samochód lub wywalić się na środku ulicy. Wyszłyśmy przed klub i ruszyłyśmy w drogę do domu, czułam się nie dobrze, za dużo alkoholu. Moja siostra trzymała mnie, abym szła prosto. Przeszłyśmy tak kilka metrów, gdyż urwał mi się film.
***********
Przytłaczające jest to uczucie, gdy wie się, że pokłóci z bliską osobą. Nie chciałem krzyczeć na nią,ale byłem zdenerwowany. Scarlett powinna powiedzieć mi, że zabiera gdzieś młodą. Myślałem,że coś się stało gdy wszedłem do mojego domu, a tam oprócz mojej gosposi nikogo nie było. Najgorsze jest to, że pani Lena nie wiedziała gdzie teraz przebywają dwie bliskie mojemu serce kobiety. Chwyciłem telefon i wybrałem numer do Scarlett, nie odbierała. Powtórzyłem jeszcze z 10  z razy, ale żadnego odzewu ze strony mojej dziewczyny. Myślę, że ta kłótnia nie była potrzebna. Biłem się z Myślami o Scarlett i o tym, że źle zrobiłem. Chciałem, żeby ona była teraz tu przy mnie i bym mógł ją przytulić i powiedzieć jak bardzo kocham. Bawiłem się z Paris jej lalkami, bardzo męska zabawa. Jedna z nich przypominała mi Scarlett. Nie skupiałem się zbytnio na zabawie co zauważyła moja córka.
- Tatusiu wszystko w porządku?
- Tak, tak myszko.
- Gdzie jest Scarlett? - Nie mogłem powiedzieć mojemu dziecku, że Scarlett się obraziła na mnie i nie wiemwychodzić kiedy i czy w ogóle przyjedzie jeszcze do Neverland. Musiałem jej wmówić coś na poczekaniu.
- Wiesz co kotku, Scarlett musiała coś ważnego załatwić.
- Ale przyjedzie?
- Chyba tak.
- Na pewno?
- Na 100%.
- To pojedź po nią. - Wiem już po kim młoda odziedziczyła charakter.
- Muszę?- powiedziałem niezadowolony.
- Tak. Obraże się inaczej.
- Powiem ci Paris,że jesteś uparta jak osiołek taki.
- Proszę mnie nie obrażać.
- Bo się księżniczka jeszcze obrazi.
- Jedź po nią.
- No dobrze już.
- Ja poczekam.
- Ale jak przyjadę późno to będziesz już w łóżku?
- Tak.
- Ok. - Przybiłem piątkę mojej córce i wyszedłem z pomieszczenia. Skierowałem się na parking za domem, gdzie były zaparkowane auta. Miałem kluczyki od BMW, więc wsiadłem do niego i wyjechałem z mojej posiadłości. W przeciągu 30 minut byłem już pod blokiem  w którym znajdowało się mieszkanie mojej dziewczyny. Stałem pod drzwiami mieszkania Scarlett, zapukałem jednak nikt nie odpowiadał, zapukałem drugi raz jednak znowu brak odzewu. Scarlett najwyraźniej nie było w domu, postanowiłem poczekać jeszcze 15 minut pod drzwiami mieszkania Scarlett, myślałem, że ona poszła do sklepu i za chwilę wróci do domu. Czekałem tak, ale moja nie przyszła do domu, nie odbierała telefonu od mnie. Obraziła się na dobre na mnie. Stwierdziłem, że jutro do niej zadzwonię i pójdę już sobie. Paris będzie rozczarowana tym, że Scarlett nie przyjedzie do niej i nie będzie się z nią bawić, ale wytłumaczę jej to jakoś. Wróciłem do mojego auta i stałem chwilę pod blokiem,po głowie ciągle mi chodziły słowa Scarlett "Chcesz cierpieć tak jak ja kiedyś?" co to ma znaczyć,ona na pewno coś ukrywa tylko nie chcę powiedzieć. Jedyną osobą która mogła wiedzieć o problemach Scarlett była pani Maya, w końcu są one rodziną. Pojechałem pod dom ciotki mojej dziewczyny, liczyłem na to, że w niedzielę wieczorem będzie w domu, tylko ona mogła mi pomóc poznać to co trapi Scarlett. Zapukałem do drzwi, kobieta po chwili otworzyła mi, była bardzo zdziwiona gdy mnie zobaczyła.
- Dzień Dobry. - Powiedziałem.
- Witam Cię Michael. - Odpowiedziała.
- Przepraszam, że przyjeżdżam o tak późnej porze, ale muszę porozmawiać z panią.
- Tak, oczywiście wejdź do środka. - Wyszedłem do domu i skierowałem się za panią Mayą do kuchni. Usiadłem na stołku.
- Napijesz się czegoś?
- Poproszę sok pomarańczowy. - kobieta wyciągnęła z lodówki kartonowe pudełko i nalała go do szklanki.
- Tak więc o co chodzi? - zapytała.
- Chodzi o Scarlett, ona od kilku dnidni jest strasznie zamknięta w sobie. Nie wiem co się dzieję, wszystko zmieniło się od czasu kiedy ona dowiedziała się o tym, że moje siostra jestw ciąży.
- Wiesz co Scarlett, gdy była nastolatką musiała przejść jakąś traumę. Gdy miała 14 lat uciekła z domu dziecka, przez tydzień nie było po niej śladu. Kiedy wróciła to ciągle płakała, chciałam z nią porozmawiać, ale ona tylko była zła gdy pytałam ją co się stało. 
- Czy myśli pani, że ona mogła być w ciąży?
- Nie wiem, ale ja o niczym nie wiedziałam. Porozmawiaj z nią może ci powie.
- Próbowałem, ale ona nie chcę nic powiedzieć.
- Może ci powie.
- Ja już muszę jechać do Paris.
- Dobrze.
- Dziękuję za tą rozmowę.
- Nie ma za cochwilę, chociaż tak mogłam pomóc. - Ciocia Scarlett doprowadziła mnie do drzwi. Wróciłem do mojego auta i wyjechałem w drogę do Neverland. Przyjeżdżałem jedną z ulic Los Angeles, gdy nagle zobaczyłem widok, którego bym się nie spodziewał. Emma prowadziła moją Scarlett, która się zataczała, myślałem, że śnie. Przecież ona nigdy nie piła, n żeby pocieszać się alkoholem po kłótni na prawdę? Zobaczyłem jak Scarlett kładzie się na chodnik i chyba zasypia, a Emma się na nią drze i próbuje podnieść. Był to naprawdę komiczny widok, nie mogłem opanować śmiechu  Zaparkowałem auto przy chodniku i i wysiadłem z niego, Emma była zaskoczona moim widokiem. 
- Może pomogę? - spytałem.
- Tak, podziękowała bym jeszcze za to. - Ukucnołem próbując obudzić leżącą na chodniku Scarlett.
- Budzimy sie. - Głaskałem jej plecy.
- Michael to nic nie daję.
- Trzeba innym sposobem.
- Tylko jakim.
- To teraz patrz. - Podniosłem Scarlett do pozycji siedzącej, od razu dodowziąłem oich noźdży dostał się ien przyjemny zapach alkoholuwziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu. Zapiąłem ją bezpiecznie w pasy, aby nic się nie stało. Podszedłem jeszcze na chwilę do siostry mojej dziewczyny.
- Zabrać Cię do domu?
- Nie sama dojdę, nie mam tak wypite jak Scar. O nią się lepiej martw.
- Zawiąze ją do Neverland i położe do łóżka.
- Jasne.
- Na pewno nie chcesz, abym cię zawiózł do domu?
- Michael nie martw się jestem duża.
- No ok, ja już jadę zanim Scarlett się obudzi.
- Na razie.
- Do zobaczenia. - Wróciłem do samochodu, jeszcze chwilę spoglądałem na śpiącą Scarlett. Wyglądała tak pięknie. Odpaliłem silnik i pojechałem w stronę Neverland. Po około 25 minutach byłem na miejscu. Wyciągnąłem Scarlett z auta i wziąłem na ręce. Gdy zamknąłem drzwi za sobą od razu dobiegła do mnie moja córka.
- Tatuś, Scarlett!!! - Krzykła mała.
- Cicho. - ucieszyłem ją.
-A dlaczego Scarlett śpi?
- Bo była zmęczona i się położyła spać. - Chciałem zanieść ją do naszej sypialni, ale paris podążała za mną,mały włos a bym zaliczył bliskie spotkanie z ziemią, robiąc przy okazji krzywdę.
- Tato?
- Co?
- Dlaczego od Scarlett śmierdzi?
- Nie śmierdzi to są tylko perfumy. - Powiedziałem tak, ponieważ nie chciałem, aby młoda widziała jak wygląda człowiek po procentach.
- A ciocia Brooke też ich używała
- Tak, nawet gorszych. Idź do swojego pokoiku zaraz przyjdę do ciebie.
- Dobrze, tatusiu. - Paris zrobiła tak ja jej kazałem, poszła posłusznie do swojego pokoju. Zająłem się Scarlett, wniosłem ją do naszej sypialni i położyłem na łóżku. Zdjąłem ubrania z niej, dzięki czemu pozostała tylko w koronkowej bieliźnie.Nakryłem ją kołdrą i wyszedłem z pokoju. Poszedłem uśpić Paris, w ciągu następnych kilku minut moje dziecko spało już jak aniołek. Ja zaś skierowałem się do sali treningowej gdzie miałem ćwiczyć układ do "Leave Me Alone", za trzy tygodnie miałem nagrywać teledysk do tej piosenki, więc wypadało by już opanować ruchy taneczne. Ćwiczyłem do około 1 w nocy, po czym udałem się do mojej sypialni w której smacznie spała Scarlett. Poszedłem do łazienki, aby wziąć prysznic. Po około 15 minutach, położyłem się w moim łóżku, Scarlett przytuliła się do mnie, ja odwzajemniłem jej uścisk. Tak usnąłem przy niej.
*************
PS: I jak? Liczę na wasze opinię :). Pozdrawiam.

wtorek, 3 stycznia 2017

She's Out Of My Life - Rozdział 19

Hejka Moi Kochani!
Przybywam do was z opóźnieniem, ale już jestem. Wszystkiemu winna jest awaria internetu i głównie brak weny u mnie. Nie wiem jak wam się spodoba te rozdział, ale ja nie jestem na 100% co do niego pewna. Mam nadzieje,że wam się spodoba. Zapraszam was do przeczytania <3


************
- Co?! - powiedziałam razem z Michaelem. Byliśmy zszokowani informacją, że Janet jest w ciąży.
- A masz zamiar mu o tym powiedzieć. - Zapytałam mojej przyjaciółki.
- Powiedziałam.
- A jak zareagował?
- Był w szoku na początku. Myślałam, że się cieszy. Po chwili mi oznajmił, że odchodzi idzie do Brooke. Powiedział, że to nie jest jego dziecko i się puszczałam na pewno.
- A Brooke, wie chociaż, że byłaś z nim?-
- Chyba była tak samo okłamywana jak ja.
- Mam szalony pomysł.
- Jaki?
- Masz na pewno gdzieś jego zdjęcie razem z Tobą?
- Tak mam nawet w portfelu. - Kobieta wyjęła zdjęcie na którym była z Maxem i się z nim całowała. Z tyłu był napis "Kocham cię moja myszką"  i data sprzed 3 tygodni.
- Wyślemy je do Brooke.
- Dobrze, zniszczymy ten związek.
- Tak jak on zniszczył nasze.
- Ale to do mnie nie dotarło, że on okazał się taką gnidą. Niech tylko się tutaj gdzieś pokażę, to już będzie po nim.
- Uspokój się Michael. - Powiedziałam do mojego chłopaka.
- Mike Słuchaj Scarlett, nie warto tylko pogorszysz to wszystko.
- Siostra on zostawił cię z brzuchem. Jesteś jeszcze młoda całe życie ci zmarnował.
- Wiem, dlatego właśnie nie urodzę tego dziecka.
- Co ty chcesz przez to powiedzieć?
- Że ja je usunę, bo nie uda mi się go wychować. - Przypomniały mi się wydarzenia z mojego życia, które miało miejsce dawno temu. Do moich oczu napłynęły łzy. Nie mogłam pozwolić na to, aby Jan popełniła największy błąd w swoim życiu.
- Nie zrobisz tego! - warknęłam.
- A właśnie, że zrobię będzie lepiej dla nas wszystkich.
- Chcesz żałować i obwiniać się do końca życia.
- Życia, które ten dzieciak by miał zniszczone.
- Nie wiesz czy tak będzie.
- A skąd ty to możesz wiedzieć, przecież nie jesteś matką. - Rozpłakałam się na słowa mojej przyjaciółki.
- Chcesz cierpieć tak jak ja kiedyś?
- Co ty mówisz? - zapytał Michael, nie mogłam powiedzieć niczego więcej, ponieważ moja tajemnica skrywana od kilku lat wyszła by teraz na światło dzienne.
- To i tak nie jest nic ważnego. Po prostu tyle ludzi na świecie chcę mieć dziecko, a taka Janet Jackson usuwa sobie od tak dziecko.
- Nie decyduj o moim ciele i co z nim zrobię.
- Ale to dla twojego dobra. Zrozum to. - Uciekłam do sypialni mojej i Michaela, zakluczyła się. Chciałam być teraz sama i obwiniać o to co było dawno. Nie zauważyłam jak minęły 2 godziny. Wyszłam z mojego "sanktuarium" winy i obwiniania się, udałam się do salonu, myślałam,że tam znajdę mojego chłopaka. Jednak nie było go tam, co mnie zdziwiło. Poszłam poszukać Michaela, szłam długim korytarzem, mijałam różnie pomieszczenia, nagle zauważyłam pokój w którym były otwarte drzwi. Weszłam do środka, było to małe domowe studio. Ujrzałam tam Michaela, który był w pokoju nagrań, nie zauważył mnie. Usiadłam przy konsoli i wzięłam w dłonie słuchawki, które leżały nie opodal. Założyłam je, usłyszałam piękny  głos Michaela, słyszałam w nim miłość.

"Everyone's taking control of me
Seems that the world's got a role for me"


Nie mogłam oderwać wzroku od niego był jak jakiś magnez, od którego nie idzie oderwać oczu.
Nagle mnie zobaczył, wyszedł z pomieszczenia do nagrywania. 
- Podobało ci się?
- To było niesamowite.
- Tylko tak mówisz
- Nie prawda,to było takie piękne i pełne uczuć.
- To tylko demo. Nie znajdzie się na "Bad".
- Dlaczego?
- Bad ma wyrażać złość, nie miłość.
- Ale na pewno by się to spodobało ludziom.
- Nie wiesz jak trudno porwać tłum, szczególnie gdy krąży na tobie coś jakby taka mała presja.
- Jaka znowu presja?
- Wiesz krytycy oczekują od mnie,że płyta, którą teraz wydam pobije rekord Thrillera.
- Na pewno podbijesz.
- A co jak to będzie jakaś klapa i zostanę na lodzie. Co wtedy?
- Zostaniesz na lodzie jak będziesz tak myślał.
- Nie rozmawiajmy o tym najlepiej.
- Już dobrze. Mój królu bo gorączki dostanieesz jeszcze i co wtedy?
- Będziesz się mną opiekować.
 Jeszcze czego? Nie będę ci podawać Ci nic.
- Tylko tak mówisz mi nie można odmówić.
- Uwierz można.
- Nie oprzesz się moim wdziękom.
- Tak trochę masz rację. Tobie nie idzie się oprzeć. - Przytuliłam się jak jakaś Przytulanka do Michaela. Wpatrywałam się w jego oczy, wyglądały tak pięknie. Od jego spojrzenia nie można było uciec. Wyszliśmy z studia i udaliśmy się do naszej sypialni. Położyliśmy na naszym łóżku. Michael zaczął całować moją szyję.
- Rozmawiałeś z Janet? - Mówił robiąc przerwy w maltretowaniu pocałunkami mojej szyi.
- Rozmawiałem.
- No i co?
- Powiedziała, że jeszcze przemyśli tą sprawę.Ale bardziej teraz martwię się o Ciebie
- Co znowu Ci się nie podoba?
- Dlaczego tak zareagowałaś na wieść o tym, że Jan chcę usunąć ciąże?  - wiedziałam, że będzie mnie o to wypytywał.
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Dlaczego?
- Ta sprawa dotyczy mojej przeszłości. 
 -Jestem twoim chłopakiem i mi możesz powiedzieć wszystko. Widzę, że jesteś przez to nie szczęśliwa.
- Wydaje ci się tylko. - udałam to, że byłam szczęśliwa, tak na prawdę chciało mi się wyć.
- Martwię się o ciebie.
- Mam mojego ukochanego mężczyznę?
- Ciekawe kogo?
- A wiesz takiego jednego co ma burze loków ma na głowie,sarnie oczy, sexi tyłek i piękne oczy. Znasz może?
- Nie znam.
- Ty jesteś nim głupku jeden
- Od razu głupku.
- A jak mam do ciebie mówić durniu?
- Byle mnie nie obrażać. - Przykleił się do mojej szyi, mruczałam jak jakiś kot, gdy tak robił.
-  Od razu obrażam droczę się tylko z tobą.Idę pod prysznic. - Wstałam z łóżka, Michael zrobił to samo, chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie.
- Tylko wróć szybko do mnie. - złączył nasze wargi w długim i namiętnym pocałunku, który odwzajemniłam. Gdy nareszcie udało mi się wyrwać z objęć Michaela udałam się do łazienki i wzięłam prysznic. Wróciłam do sypialni w której zobaczyłam Michaela siedzącego przy biurku, które stało przy ścianie i oglądającego jakieś papiery. Nuty chyba. Podeszłam do mojego chłopaka niespostrzeżenie, odgarnęłam jego lokowane włosy i zaczęłam całować jego szyję.
- Mój Boże! Scarlett na atak serca zaraz ci tu zejdę. - Krzyknął przerażony Mike.
- Reanimować cię.
- A kto będzie te wszystkie ballady o miłości pisał?
- Znajdzie się jakiegoś innego piosenkarza.
- Nikt tego nie zaśpiewa tak jak ja.
- Z tym się zgodzę.
- Chodź już się położyć. - zaproponowałam
- Już idę. - Położyłam się razem z Michaelem do naszego łóżka.Ten nakrył nas białą kołdrą. Przemyślałam sprawę wyprowadzki do Neverland i musiałam ją oznajmić Michaelowi.
- Michael, pamiętasz jak pytałeś czy przeprowadzę się do ciebie?
- Tak pamiętam. Podjęłaś już decyzje.
- Chcę być blisko ciebie i będę  mieszkać z tobą.
- Jesteś kochana. - Michael przytulił mnie.
- Tylko co z moim mieszkaniem?
- Sprzedasz je lub wynajmiesz.
- Chyba tak będzie najlepiej. - Byłam zmęczona po dzisiejszych przeżyciach. Wtuliłam się w tors Michaela i zasnęła. Lecz nie było mi długo cieszyć się snem. O 4 rano otrzymałam SMS od mojej kochanej siostry.
E: Pytam się co to ma znaczyć?
S: Ja się pytam co to ma znaczyć? Z jakiej paki budzisz mnie o 4 rano?
E: Z samolotu dopiero wyszłam wiec wybacz.
S: Dobra wybaczam.
E: Ja wracam z wakacji, patrze a ty z Michaelem na prawie wszystkich brukowcach.
S: Media nas kochają. Żart. 
E: Nie wiedziałam,że ty i on coś kręcicie.
S: Jutro o tym porozmawiały. Masz jutro czas?
E: Powinnam mieć.
S: To jutro do ciebie przyjadę.
E: Moje drzwi dla ciebie są zawsze otwarte.
S: Jutro o 19?
E: Jutro o 19  :)
S: Idę się położyć bo jest sobota i jest jeden z tych dni w tygodniu gdy mogę sobie spać ile chcę, więc proszę mi teraz nie SMS- ować.
Wyłączyłam mój telefon, aby mieć pewność,że już mnie  nikt, ani nic nie obudzi. Spoglądałam jeszcze na chwile na śpiącego Michaela. Wyglądał tak spokojnie, jego loki spadały mi na twarz przypominał mi jakiegoś boga greckiego lub rzymskiego. Co ja mówię, on sam w sobie był bogiem. Nie dziwię się tym wszystkich dziewczynom, które mdleją gdy widzą Michaela. Położyłam moją głowę na poduszkę i chwilę później spałam ponownie.
**********
"Kocham cię kochanie i jeśli to w porządku, potrzebuję cię kochanie, ogrzewasz samotną noc" śpiewał tak Frank Sinatra w "I Love you Baby", czuję jak by ten fragment był o mojej relacji z Scarlett. Ona jest częścią mojego życia, gdyby nie ona to moje życie towarzyskie nie miało by sensu. Możliwe,że nadal dusił bym się w tym toksycznym związku Brooke i byłbym nie szczęśliwy. Obudziłem się rano przy mojej ukochanej, jeszcze spała. Wyglądała tak spokojnie, jak anioł którego nie miał prawa obudzić. Ubrałem się i usiadłam przy biurku i poprawiłem zapis nutowy piosenki o którą prosił mnie Quincy, wczoraj nagrywałem demo, ale ona jest za słaba na "Bad". Nie jestem przekonany co do niej,nadałem jej roboczy tytuł " Carry me". Nie zauważy jak minęły dwie godziny. Scarlett nadal spała, miała prawo cały tydzień ciężko pracowała i jej się należało. Od jakiegoś czasu zauważyłem, że Scarlett jest jakaś inna. Mniej się uśmiecha, jest bardziej zamyślona. To co zrobiła wczoraj przy Janet wydało mi się bardzo dziwne. Co miały znaczyć słowa "Chcesz cierpieć tak jak ja kiedyś"? Ona coś ukrywała przed mną, chciałem by Scarlett mi ufała i mogła powiedzieć o wszystkim co ją trapi. Szczerość to podstawa w każdym związku, bez niej każda relacja jest nie prawdziwa. Położyłem się na łóżko obok Scarlett i zacząłem ją szturchać.
- Wstajemy śpiąca królewną. - powiedziałem z uśmiechem na ustach do mojej dziewczyn.
- Spadaj Applehead jeszcze śpię. 
- Nie trać dnia kochanie. - Zacząłem całować jej ramię, które sobie odsłoniłem.
- Wstawaj misiu. - Mówiłem między pocałunkami.
- No dobrze. Tylko dzisiaj nie będę nocować w Neverland.
- Dlaczego?
- Bo umówiłam się z Emmą.
- Ok.
- A kiedy Paris wychodzi ze szpitala?
- Dzisiaj ma być wypisana.
- Nareszcie, Neverland to nie jest  Neverland bez Paris.
- Tylko teraz będę musiał uważać, aby to się nie powtórzyło.
- Michael jesteś dobrym ojcem.
- Ale co by było, gdybyśmy wtedy nie znaleźli się w tym szpitalu na czas?
- Nie dramatyzuj,a po za tym mam dla ciebie niespodziankę.
- Jaką?
- Przekonasz się w swoim czasie. 
- Powiedz.
- Nie powiem. Wtedy to nie będzie suprise. 
- Proszę. - zacząłem całować jej szyję.
- Wypchaj się Michael. - wstała, zabrała kilka ubrań i udała się do łazienki. Z której wróciła po kwadransie czasu. Udaliśmy się do kuchni na śniadanie. Udaliśmy się jeszcze później do salonu.
- Kiedy jedziemy po malutką?
- Za chwilę. - byłem bardzo ciekaw co Scarlett zaplanowała dla mnie.
- Za chwilę wyjeżdżam po nią.
-A co jeśli twoi fani tam za tobą czekają.
- Wiadomo, że będą czekać.
- A nie przeszkadza Ci to wszystko?
- czasem ale ma ciebie. - Przytuliłem się do mojej dziewczyny. Scarlett złączyła nasze usta w pocałunku, który trwał przez chwilę. Nagle do pokoju wszedł Bill.
- Przepraszam jeśli wam przeszkodziłem, ale musimy już jechać.
- Tak jasne.- Zauważyłem jak Scarlett puściła oczko mojemu ochroniarzowi. Szczerze, nie spodobało mi się to.
- Bill powiedz mi dlaczego każdy jest poinformowany a ja nie?
- Scarlett powiedziałaś mu?
- Co powiedziała? - spytałem.
 - Nie wygadałam się.
- To dobrze, Michael pamiętaj to ma być niespodzianka. I nie próbuj nawet prosić, abym ci to powiedział bo i tak nie powiem.
- No Ok. 
- Czemu on ci puścił oczko?
- Oj Michael, Michael to ty nie wiesz, że ciekawość to jest pierwszy stopień do piekła.
- Wiem, ale czy ty czasem coś z nim nie kręcisz?
- Nie bądź zazdrosny, ty jesteś tylko i wyłącznie moim misiem.
- Uznajmy, że ci wierzę.
- Dobra już chodź bo za chwilę Bill będzie zły.
- Jedynym złym to jestem ja.
- Chodź już mój zły. 
- Idę już moja księżniczką. - Złapałem Scarlett w talii, przyciągnąłem do siebie i zatopiłem się w jej pięknych ustach koloru czerwonego. Wyszliśmy przed dom gdzie stała już limuzyna. Wsiedliśmy do niej i pojechaliśmy pod szpital. Zadbano o to,abyśmy szybko i bez przeszkód dojechali pod szpital. Nie mogło oczywiście zabraknąć moich fanów i dziennikarzy. Przywitałem się z tłumem machając do nich, oszalał.Wszedłem razem ze Scarlett do szpitala i wyjechaliśmy windą na piętro na którym leżała Paris. Weszliśmy do małego pomieszczenia w którym była moja córka razem z pielęgniarką.
- Tatuś, Scarlett. - Krzyknęła uradowana.Wziąłem moją córkę na ręce. Scarlett uściskneła rączkę Paris. Młoda pożegnała się z pielęgniarką, której podziękowałem za opiekę nad moją córkę. Postawiłem Paris na jej nóżki i poszedłem do gabinetu lekarskiego po wypis Paris. Gdy wróciłem zobaczyłem jak Scarlett mówi coś na ucho Paris,a ta się cieszy z tych słów. No super teraz tylko ja jestem nie poinformowany. Podszedłem ponownie do moich dziewczyn. Paris zdążyła już się ze wszystkimi pożegnać. Wyszliśmy ze szpitala tylnymi drzwiami i wsiedliśmy do naszej limuzyny. Scarlett zawiązała mi oczy czarną opaską.
- Po co to wszystko? - zapytałem.
- Za chwilę tatusiu się dowiesz. - powiedziała Paris.
- To oby szybko.
- Spokojnie. - Jechaliśmy jeszcze około 25 minut, jeszcze chwila a będę miał jakieś zaćmienie przed oczami. Gdy nareszcie dojechaliśmy na miejsce cieszyłem się, że nareszcie moja dziewczyna zdejmie mi ten materiał z oczu. Pomogła mi wyjść z auta, myślałem,że za chwile złapie zająca i Scarlett mnie będzie podnosić.
- Już? 
- Już. - Scarlett zdjęła czarną przepaskę i ujrzałem,że jesteśmy przed domem dziecka. Tego bym się nie spodziewał, mogła mi powiedzieć przygotował bym się.
- Nie wiem co powiedzieć, mogłaś mi powiedzieć przecież ja nie mam żadnych prezentów dla tych dzieci.
- Nie martw poprosiłam Billa.
- A ja już myślałem,że kasę na buty wzięłaś.
- Jakbym miała wziąść to bym Cię o tym poinformowała. - Weszliśmy do domu i szliśmy w trójkę razem z Paris długim i wąskim korytarzem, aż w końcu doszliśmy do pokoju w którym bawiły się wszystkie dzieciaki. 
- Dzień dobry. -Powiedziała Scarlett, dzieciaki rzuciły się, aby się przywitać z nią. Również przywitałem się, widać, że tutaj musiały być jakieś moje fanki, ponieważ jedna dziewczyna straciła przytomność gdy mnie zobaczyła. Pobiegłem do niej i potrząsnąłem nią licząc, że odzyska przytomność. Obudziła się.
- Wszystko w porządku? - zapytałem.
- Tak, tak. - Złapałem ją za dłoń i pomogłem wstać. Widziałem jak się oddala z uśmiechem na twarzy. Nie zauważyłem, że Scarlett i Paris gdzieś zniknęły, po chwili wróciły z jakaś dziewczynką, która wyglądała na 5 lat. Podeszły do mnie.
- Michael chciałybyśmy ci kogoś przedstawić. - ukucnąłem.
- Cześć Malutka. Jak masz na imię?
- Jestem Scarlett i mam 5 latek, a tobie na na imię Michael.
- A jaka mądra jesteś.
- Dziękuję. 
- Idziemy się budować wielką wieżę z klocków?
- Tak. - Rzuciła uradowana dziewczynka.   Podszedłem z dziewczynami po wielkie pudełko z drewnianymi klockami. Przez następne kilka godzin bawiłem się z podopiecznymi, opowiadałem im o mojej karierze oraz jak ciężko było mi to wszystko osiągnąć. Porobiłem sobie zdjęcia z dziećmi i porozdawałem autografy. Na koniec dałem prezenty, które zakupił Bill. Pożegnałem się z dzieciakami i udałem się z Scarlett i Paris do naszej limuzyny. Ruszyliśmy w stronę mieszkania Scarlett, nie chciałem, aby ona dzisiaj spała w swoim domu. Bałem się o to,że media dowiedzą się gdzie mieszka moja dziewczyna i nie dadzą jej żyć. Z drugiej strony nie długo będzie mieszkać ze mną w Neverland i nikt nie będzie jej nękać. Minęło 30 minut zanim podjechaliśmy pod mieszkanie Scarlett.
- Jesteśmy już na miejscu. - oznajmiłem. 

- Ok. 
- Dlaczego nie pojedziesz z nami do Neverland? - zapytała Paris.
- Dzisiaj chcę się spotkać z Emmą, ale jutro wrócę.
- I będziesz się ze mną bawić lalkami?
- I będę się z tobą bawić lalkami.
- Scarlett ewakuuj się już bo to dziecko cię nie wpuści.
- Cicho tato. - powiedziała Paris.
- No właśnie, spokój będzie.
- Dobra już idę. - cmoknęłam Michaela w usta. Paris zakryła oczka.
- Na razie. Zadzwonię potem.
- Do zobaczenia. - Scarlett wysiadła z limuzyny i skierowała się w kierunku klatki schodowej. Gdy mieliśmy już odjeżdżać zobaczyłem jak Scarlett wysyła do mnie całusa. Westchnąłem, gdy to zobaczyłem, po czym już na poważne wybraliśmy się do Neverland. Scarlett jest teraz częścią ,mnie bez niej czuje się jak człowiek, który nie ma tlenu. Byłem bardzo ciekawy jak zasnę wiedząc,że ma przy mnie mojej ukochanej.
**************
Michael jest jak boomerang ironicznie zrani się go, a on potrafi uśmiechnąć się do tej osoby. Widziałam dzisiaj w tym domu dziecka jak on bawił się z tymi dziećmi, zupełnie jakby był w ich wieku. On jest taki czuły, szczególnie gdy zajmuję się Paris. Co by było, gdyby nie ona. Czy Michaela by już z nami nie było? Czy on by oszalał? Nie chcę, aby cierpiał przez swoje byłe, Caroline go zraniła, Brooke tak samo. Ja jestem szaleńczo w nim zakochana sądzę,że on we mnie Teraz była oddzielona od niego, miałam czas tylko i wyłącznie dla siebie. Umówiłam się z moją siostrą, która wróciła dzisiaj w nocy z wakacji na Hawajach, jej dopiero zazdroszczę. Ona wyjeżdża sobie za kasę swoich adopcyjnych rodziców za granice, a ja najdalej byłam w Nowym Jorku. Niestety, ale z drugiej strony najlepiej siedzieć na dupie, nie ruszać się nigdzie i być na swoim miejscu. Weszłam do mojego mieszkania, miałam jeszcze 15 minut do spotkania z Emmą, poszłam się przebrać i poprawić makijaż. Gdy byłam już gotowa opuściłam moje mieszkanie i stanęłam przed drzwiami mieszkania mojej siostry. Zapukałam,po chwili w drzwiach pojawiła się uśmiechnięta Emma. 
- Cześć. 
- Cześć, wchodź. -powiedziała moja siostra. Rozsiadłam się na kanapie w dużym pokoju. Moja siostra przyniosła dwie kawy. Wiedziała,że moją ulubioną jest latte macchiaco z dodatkiem 2 łyżeczek cukru oraz dodatkiem karmelu. Włączyła też jakąś komedie, która nie bardzo mnie zaciekawiła.
- To opowiadaj jak była na tych wakacjach.
- Weź mi nawet nie przypominaj.
-  Co się stało.
- Przez cały wyjazd padało, także w ogóle nie weszłam do oceanu. Nie mówiąc już o hotelu.
- W 5-gwiazdkowym byłaś.
- W 5-gwiazdkowym, a o obsłudze to już nie mówię, takie chamy tam były. 
- Mówiłam ci,że będziesz nie zadowolona.
Więcej tam nie jadę.
- Najlepiej siostrzyczką siedzieć w Ameryce i się stąd nie ruszać.
- Ale ja chcę zwiedzić.
- Ja przez prawie 24 lata byłam najdalej z Nowym Jorku.
- Każdy lubi coś innego.
- Jak widać.
- A właśnie co jest z tobą i Michaelem?
- Jesteśmy parą.
- Zdążyłam zauważyć dzięki tabloidom wszelkiej masy.
- One i tak prawdy nie przekazują.
- Domyślam się, co to za pomysły,że moja siostra ślub wzięła bez mojej zgody?
- Oni wszystko wymyślą, aż teraz się żyć nie chcę.
- Bredzisz.
- A;e to jest prawda w pracy mam problemy.
- Miałam ci właśnie pytać jak ci w robocie idzie.
- Jeśli chcesz wiedzieć to źle, bardzo źle.
- Coś nie tak.
- Więcej niż nie tak, pokłóciłam się z szefem i on teraz się nad mną wyżywa.
- Zrobił ci coś? - zapytała z niepokojem w głosie.
- Powiem ci, ale ani słowa Michaelowi.
- Ok, to mów.
- Byłam razem z Mike'em na przyjęciu firmowym i mój szef zwabił mnie do swojego gabinetu. Próbował mnie gwałcić, ale oblałam go wodą, dałam w twarz i uciekłam. Teraz się znęca.
- Myśle,że powinnaś o tym powiedzieć swojemu chłopakowi bo prędzej czy później i tak się o tym dowie. Tak po za tym, zwolniłam bym się dawno stamtąd.
- Ale to nie jest takie proste.
- Scarlett wszystko jest proste tylko trzeba w siebie uwierzyć i głowa do góry.
- Janet jest jeszcze w dodatku w ciąży jeszcze z tym moim byłym i ją zostawił na lodzie.
- O rany i co teraz?
- Ona chcę zabić to dziecko.
- Będzie tego żałować i to słono.
- Niech ona tego nie robi, to dziecko ma prawo żyć jak ty czy ja.
- Siora jesteś spięta. Idziemy jutro na imprezę.
- Ale jutro jest niedziela i w poniedziałek muszę iść do pracy.
- Nie myśl o tym.
- Ok, pójdę z tobą tylko,żebym potem nie żałowała.
- Nie pożałujesz. - oglądnęłyśmy film do końca, minęły jakieś 2 godziny. Udałam się do mojego mieszkania. Po wejściu usiadłam na sofę i włączyłam telewizor. Przewijałam kanały gdy nagle natrafiłam na ciekawy reportaż dotyczący mojej i Michaela osoby. Napis "Jackson i Swift chcą adoptować dziecko" był już taką myślą,że ktoś musiał nas śledzić. No super, nawet przez chwilę człowiekowi spokoju świętego nie dadzą, tylko uganiają się za nim, dzień i noc, dzień i noc. Normalnie, jakbyśmy byli ze złota zrobieni. Tylko,że Paris nie była w to uwiązana, bo to przecież ona najbardziej w tym wszystkim cierpi. Nie mogłam słuchać tych wszystkich bredni na mój temat i włączyłam na jakimś kanale muzycznym. Wgapiałam się w moje wielkie pudło przez godzinę, po czym udałam się do łazienki, aby wziąść prysznic. Zajęło mi to około 15 minut. Weszłam do mojej sypialni i położyłam się na moim łóżku. Było mi strasznie nie wygodnie, muszę na przyszłość zapamiętać,że każde łóżko jest nie wygodne, gdy nie śpię na nim razem z Michaelem. Po upływie jakiejś godziny nareszcie opłynęłam do krainy snów.
************
Ps: I jak? Co o tym myślicie, czekam na wasze opinie.