Strony

piątek, 27 stycznia 2017

She's Out Of My Life - Rozdział 21

Hejka !
Przybywam do was, spóźniona jak zwykle, ale ważne, grunt,że udało mi się w ogóle ten rozdział napisać. Jestem obecnie chora i w przyszłym tygodniu mam ferie, wiec rzucę się w pisanie następnej. A od kiedy wy macie wolne? Zapraszam was do czytania i komentowania :).



*************
Obudziły mnie promienie słoneczne dobiegające przez zasłonięte rolety. Otworzyłam oczy i szybko zorientowałam się, że jestem w sypialni mojej i Michaela oraz że jestem tylko bieliźnie. Jak ja się
znalazłam w Neverland?! Jedyne co pamiętam z wczoraj to, że byłam na imprezie wraz z Emmą oraz to, że próbowała mnie odprowadzić do domu. Strasznie bolała mnie głowa, czułam jakby coś za chwilę miało mi ją oderwać. Spojrzałam na bok nie było obok Michaela, wiedziałam,że dzisiaj na pewno położył się bardzo późno. Usiadłam na łóżku, chciałam wstać i podejść do mojej torebki, która leżała na biurku mojego chłopaka,lecz nagle otworzyły się drzwi, a w nich ujrzałam Michaela.
- Skąd ja się tu znalazłam? - Zapytałam.
-Za dużo alkoholu i się nie pamięta.
- Przestań, może troszkę przesadziłam.
- Troszkę, na chodniku spałaś, a ja z Emmą obudzić cię próbowaliśmy. - Śmiał się.
- Żartujesz, prawda?
- A skądże, ciesz się, że tamtędy akurat przyjeżdżałem, bo nie wiem czy Emma by dowlokła cię do twojego mieszkania. Jeszcze jak Cię potem tu przywiozłem to musiałem powiedzieć Paris, że za dużo perfum użyłaś bo tak od ciebie alkoholem śmierdziało.
- Naprawdę? - Śmiałam się.
- Ciesz się, że ja wczoraj w Los Angeles byłem i przejeżdżałem. Tak to ty byś teraz leżała w jakimś rowie lub w jakimś lesie.
- A można wiedzieć co ty robiłeś w mieście wieczorną porą?
- Chciałem jechać cię odwiedzić i przeprosić. Niestety nie było ciebie w domu, więc pojechałem do twojej cioci.
- Po co?
- Musiałem z nią o czymś porozmawiać. - wiedziałam na 100%, że on tam był aby wyciągnąć jakieś informacje z mojej cioci.Byłam lekko zła, ale nie chciałam tego po sobie poznać.
- Przynieść mi proszę tabletki przeciwbólowe,mam je w torebce.
- Co, głowa boli?
- Applehead Siedź cicho.
- Jasne, moja królową. - Michael podszedł do biurka na którym leżała torebka i zaczął w niej grzebać. Znalazł coś co go wyraźnie bardzo rozśmieszyło.
- Z czego się tam tak chichrasz? - Mój ukochany podszedł do mnie z moim zdjęciem. Mi jakoś nie było do śmiechu.
- Ile ty miałaś wtedy lat?
- Miałam 14 lat. Nie wiem co Cię śmieszy?
- Widać, że uroda została do dzisiaj. Ale zęby krzywe miałaś.
- Głupi jesteś, jakbyś nie wiedział musiałam nosić aparat na zęby.
- Od razu głupi ja stwierdzam fakty.
- A ty wiesz, że nie ładnie wyśmiewać się z innych? Mama nie nauczyła? Teraz podaj mi łaskawie te tabletki, bo zaraz mi głowa chyba wybuchnie.
- Rzecz jasna. - podał mi nareszcie pudełko z lekami. Wzięłam tabletkę i popiłam ją wodą.
-Następnym razem nie pij tak wiele.- Powiedział mi Michael na ucho, dostał za to sójkę w bok.
- Jak tak bardzo ci zależy mogę ciebie upić przy najbliższej okazji. Jeden kieliszek szampana i już jesteś pijany.
- Chcesz to sprawdzić. - Michael przytulił się do mnie,po chwili nasze twarze zbliżyły się i dzieliło je kilka milimetrów. Połączyliśmy nasze wargi w krótkim, ale za to namiętnym pocałunku. Gdy odkleiłam się od mojego chłopaka siegłam po jego zegarek, który leżał na półce nocnej stojącej koło łóżka. Pokazywała godzinę 7:20 musiałam za 40 minut być w biurze. Michael położył się na mnie i nie chciał wypuścić z łóżka.
- Nie pojedziesz
 do pracy zostaniesz tutaj ze mną.
- Wypuść mnie, bo jak nie to oberwiesz.
 - Grozisz mi? -Poruszał śmiesznie brewkami.
- Tak. Ale teraz na serio do pracy muszę iść,a ty mnie tam zawieziesz.
- Mam jakiś inny wybór?
- Informuję Cię iż nie masz innego wyboru.
- A no to Cię zawiozę i do studia i tak jechać muszę. - uwolniłam się spod mojego chłopaka. Zabrałam kilka moich ubrań z szafy.
- Proszę nie podglądać. - Powiedziałam z angielskim akcentem do Michaela, który leżał rozwalony na całym łóżku.
- Postaram się. - Popatrzyłam na Appleheda stanowczym wzrokiem. Weszłam do łazienki i wykonałam poranną rutynę. Wróciłam do salonu, gdzie czekał na mnie Michael gotowy był już gotowy do trasy.
- Paris śpi?
- Tak, nie będę jej na razie budzić.
- Później się z nią pobawię. - Podeszłam do półki i zabrałam z półki nasze wspólne zdjęcie oprawione w ciemną ramkę. Michael całował mnie na nim w policzek.
- Po co ci ono? - Zapytał wskazując na fotografie.
- W pracy będę miała ciebie. Gdy tylko spojrzę na nie to pomyśle o tobie.
- Skoro tak. Ale to zdjęcie pasuje bardziej do salonu, niż do biura.
- Zamówi się kopię i postawi się.
- Scarlett nie wiem czy to jest dobry pomysł. Co jak ktoś się przyczepi?
- Nawet nie wiesz ile osób ma swoim biurze zdjęcie z.drugą połówką. A po za tym,ty się mnie wstydzisz?
- Nie.
- To dalej jedziemy, bo się spóźnię do pracy.- Wyszliśmy przed dom i skierowaliśmy się do czarnego ferrari, wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy do miasta. W ciągu następnych 25 minut byliśmy przed firmą.
- Przyjedziesz po mnie później?
- Jasne, teraz jadę do studia.
- Tylko nie zapomnij.
- Nie zapomnę.
- Ja już idę. - cmoknęłam Michaela i wyszłam z auta.
- Do zobaczenia. - Popatrzyłam jeszcze chwilę w stronę auta Michaela i poszłam w kierunku firmy. Wjechałam windą na piętro na którym pracowałam i udałam się do mojego biura w którym siedziała już Alice.
- Dobry. - Powiedziałam.
- Dzień Dobry Scarlett. - Odpowiedziała mi. Usiadłam przy biurku i wyjęłam z torebki zdjęcie przyniesione z Neverland. Przez chwilę oglądałam je.
- Co tam masz?
- Zdjęcie.
- Pokażesz?
- Tak. - Podałam kobiecie ramkę z fotką.
- Fajne, ale nie wiem czy prezesikowi to się spodoba.
- To jest moje biurko i ja będę decydować o tym co się na nim znajduje.
- wiesz jaki on jest.
- Tak, ale on mnie nie może tak dalej traktować.
- No niby. - Naszą rozmowę przerwał dźwięk otwierających się drzwi. Był to prezes z nowymi obowiązkami. Nagle zobaczył, że na moim biurku jest zdjęcie moje i Michaela, wziął je co nie było mi rękę.
- Proszę mi to oddać. - chciałam,aby mój szef oddał mi ramkę.
- Scarlett nie chcę więcej widzieć takich zdjęć na twoim biurku. - Wyrzucił fotografie do kosza na śmieci.
- Tak, nie można.
- Mi wszystko można, to jest moja firma i ja będę decydować o tym co się można.
- Nie jesteś Bogiem.
- Do roboty jak nie będę miał tych wszystkich papierów zasteplowanych za kilka godzin to oby dwie wylatujecie.
- Jasne szefie.
- Tak. - Powiedziała moja współpracowniczka do prezesa. Podeszłam do kosza i wyjęłam z niego zdjęcie moje i Michaela. Było mi strasznie przykro z powodu tego jak się zachowuje mój szef. Miałam już dosyć tego wyrzywania się na mnie. Zabrałam się za pracę którą mi zleconą. Po kilku godzinach wszystkie papiery już były obejrzane przez nas. Miałam teraz czas wolny, chwyciłam w dłonie czasopismo o modzie, które leżało na biurku. Nie zauważyłam jak do naszego biura wrócił szef.
-  Widzę, że się Scarlett obijasz.
- Skończyłam pracę.
- Za tą godzinę nie dostaniesz zapłaty skoro się obijasz.
- Ale ja tylko na chwilę odciągnęłam się.
- Zamknij się. - Wyszedł z pomieszczenia.
- Jeszcze chwila, a szefuncio dostanie od mnie po ryju.
- On przegina zauważyłam.
- Niech się nie zdziwi jak dostanie za jakiś czas wypowiedzenie. -Ma Zegrze wybiła godzina 14. nareszcie mogłam opuścić biuro. Pożegnałam się z Alice i skierowałam się na parking po chwili znalazłam czarne ferrari. Wsiadłam do niego.
- Michael co będziemy robić. - Zapytałam zapinając pasy i patrząc się w krajobraz za szybą.
- Ja nie wiem co ty będziesz ze swoim Jacksonem robić. -Znałam doskonale ten głos odwróciłam się i zobaczyłam jego.
- Max, co ty tu robisz?!
- Przyjechałem porozmawiać o tym.- podał mi do ręki zdjęcia na których był ze Janet.
- To miało dojść do Brooke,żeby wiedziała jaka z ciebie świnia.
- Ale ich nie zobaczy. - Podarł na moich oczach fotografię.
- Żygać mi się chcę tobą, nie widzisz ie zrobiłeś złego?
- Nie widzę nic złego.
- Najpierw ja, później Janet, a co z Broke?
- Nie interesuj się proszę moimi związkami.
- Zdajesz sobie sprawę, że przez.ciebie Jan chcę usunąć ciąże, to jest twoje.dziecko ona nie miala by serca cię zdradzić.
- Nie znasz jej.
- Jest od kilku lat moja przyjaciółką, znam ją na wylot.
- Puszczała się.
- Zabraniam ci tak mówić. Ona nie jest taka jak ty, nie idzie z pierwszym lepszym do łóżka. - poptnęłam go. Miałam wysiąść, gdy nagle mój ex chwycił
mnie mocno za nadgarstek.
- Jeżeli masz już zaraz wychodzić, to poinformuj tego swojego Jacksona o tym, że przyjeżdża dzisiaj do tej jego posiadłości po swoje rzeczyn
- Mam nadzieję, że ty tam się nie pokażesz.
- Zastanowię się.- Wysiadłam z samochodu. Max odjechał,.a ja zostałam sama na parkingu. Po chwili dostrzegłam ferrari Michaela, miałam na dobre zniszczony humor orzez mojego byłego chłopaka. Wsiadłam w końcu do odpowiedniego auta i zobaczyłam Michaela. Pocałowałam go na powitanie. Widział wyraźnie, że coś musiało mnie zdenerwować.
**********
Jej każdy uśmiech jest dla jak kropla widy bez której nie można żyć, jej każdy smutek również
sprawia, że moje serce krwawi. Zauważyłem, że Scarlett wysiada z jakiegoś z jakiegoś samochodu, pojazd był taki sam jak mój, możliwe że mogła się pomylić i przez przypadek weszła do cudzego auta, ale co ją tak zdenerwowało. Gdy Scarlett weszła do mojego auta. Chciałem się dowiedzieć dlaczego jest zła. Odpaliłem silnik i odjechaliśmy z przed firmy w której pracowała moja dziewczyna.
- Coś się stało? - zapytałem.
- Zgadnij kogo wiedziałam.
- Emme?
- Nie, Maxa.
- Co on tutaj robił?
- Chciał wyjaśnić sprawę tych zdjęć, które wysłałam do Brooke, on podarł je na moich oczach.
- Nic ci nie zrobił?
- Nie, tylko obrażał Jan, nie mogłam i wyszłam.
- Idiota. - powiedział pod nosem, licząc na to,że usłyszę tych słów.
- A i bym zapomniała, Brooke ma zamiar przyjechać dzisiaj do Neverland.
- Mam nadzieje,że nie z nim bo nie ręczę za siebie.
- Paris w domu?
- Tak, laleczkami się bawi i pytała o twoje perfumy alkoholowe.
- Nie powiedziałeś jej chyba co to było?
- Nie powiedziałem.
- To dobrze, bo jeszcze by znalazła i dziecko by pijane było.
- Spokojnie wszelki alkohol mam schowany w sekretnym miejscu. Nikt nie wie gdzie oprócz mnie.
-W 3-ciej szafce biurka, nawet jej nie zakluczysz, a co jak młoda to znajdzie i upije się.
- Po moim trupie. Grzebałaś w biurku?
- Może...
- Bardzo ciekawe, mam nadzieję, że nic z mojej szafki nie zniknęło.
- Sugerujesz,że ja ci niby wódkę miałam ukraść.
- Wszystko możliwe.
- To ja ciebie informuję, że lo wczorajszym alkoholu nie tykam.
- Przemilcze tą sprawę.
- Tak chyba będzie najlepiej dla nas wszystkich. - Staliśmy przez w korku . W aucie zapanowała cisza. Patrzyłem w ciemne oczy Scarlett. Zbliżyliśmy się do siebie, złożyłem  namiętny  pocałunek na jej ustach. Trwaliśmy tak przez kilka sekund, Po czym Scarlett zaczęła odwzajemniać moje pocałunki z jeszcze większą miłością. Zszedłem z pocałunkami na szyję mojej dziewczyny. Dobrze, że szyby w moim aucie były przyciemniane. Usłyszałem jak jakieś auto trąbi na mnie, że należy już jechać. Spoglądałem kątem oka na Scarlett, która przypatrywała mi się i śmiała się z czegoś, nie wiedziałem o co jej chodzi chodzi więc odwzajemniłem jej uśmiech. W ciągu następnych kilkunastu minut byłem już w Neverland. Pomogłem wysiąść mojej ukochanej z auta. Weszliśmy do domu, w salonie czekała już na nas Paris.
- Tatuś, Scarlett. - Moja córka przytuliła się do mnie, a potem do mojej dziewczyny.
- Mam coś na twarzy? - zapytałem Scarlett lekko zzakłopotany.
- Nic, tylko piękny odcień szminki. - Podszedłem do lustra zobaczyć swoje odbicie. Rzeczywiście na moich ustach była barwa szminki mojej dziewczyny. Szybkim ruchem ręki zmyłem barwę mocnej czerwieni z moich ust.Paris oraz Scarlett nie mogły przestać się śmiać.
- Bardzo śmieszne. - Powiedziałem, mi jakoś nie było do śmiechu.
- Zależy dla kogo. Nie potrafić się śmiać z siebie samego.
- Ja się potrafię śmiać z wszystkiego.
- Nie.
- Ok, jeszcze się kiedyś zobaczysz.
- Jak dożyję.
- Paris idziemy na dwór?
- Tak.
- A co ze mną?- Zapytała Scarlett.
- Ty też możesz, a raczej musisz iść z nami.
- A co jak nie będę chciała?
- To cię wyniosę.
- Nie ośmielisz się.
- Założysz się. - Chwyciłem Scarlett w tali i podniosłem. Przerzuciłem moją dziewczynę na plecy. Mojej ukochanej to się nie podobało.
- Puść mnie!
- Nie wierć się.
- Puszczaj, nie słyszysz. Zachowujesz się jak dzieciak. - Paris wyszła przez taras, ja z Scarlett na rękach również. W końcu opuściłem moją dziewczynę na ziemie.
- Nie rób tak więcej.
- Do usług moja królową.- Moja dziewczyna popatrzyła na mnie z politowaniem. Dobiegła do nas moja córka i szalonym pomysłem.
- Tatusiu wejdziesz na drzewo. - Mała wskazała jedno z najwyższych roślin.
- Tak.
- Michael nie wchodź na to drzewo. -  Scarlett nie podobał się ten pomysł.
- Żeby małej pokażać, że ojciec jeszcze potrafi się jak dzieciak zachować.
- Przecież to jej pokazujesz codziennie jak ns ziemi chodzisz.
- Jestem dla ciebie dorosłym dzieciakiem.
- Dorosłym, który jest największym dzieciakiem, jaki jest na tej planecie.
- To mogę się wspinać?
- A idź już.  - Podszedłem do drzewa i zacząłem się na nie wspinać. Co raz wyżej i coraz wyżej.
- Dajesz tatusiu. - Powiedziała Paris.
- Spadniesz za chwilę! - Krzyknęła Scarlett.
- Spokojnie.
- Ja cię reanimować nie będę. - Moja dziewczyna nie miała się o co bać, bardzo często wchodziłem na ti drzewo i wymyślałem piosenki. To właśnie tutaj do głowy przyszły mi słowa "We are World". To drzewo miało w sobie taką moc. W końcu zszedłem z niego. Razem z Scarlett i Paris poszedłem do zoo, a  potem do parku rozrywki. Na  wspólnych zabawach upłynęły 3 godziny. Poszedłem do domu z dziewczynami. Miałem w planach zabrać jeszcze dzisiaj Scarlett w pewno miejsce.
- Paris zostaniesz z panią Leną? - zapytałem małej
- Dobrze. - Moje dziecko posmutniało.
- Co się stało księżniczką?
- Bo Scarlett miała się ze mną pobawić.
- Misiu, pobawię się z Tobą jak przejedziemy do domku. Pierwsze co zrobię to się pobawię i oglądniemy razem z tatusiem "My Little pony" jak tylko będziesz chciała.
- Ja tego nie będę oglądać. Nie wiesz, ja się boje tych dziwnych koni. - Powiedziałem. Scarlett patrzyła na mnie wzrokiem jakby chciała mnie zabić na miejscu.
- No dobrze. - Zrobiłem sztuczny uśmiech. Widziałem, że Paris uśmiechnęła się.
- To zostaniesz z panią Leną?
- Tak.
- Przejdziemy za 2 godziny.
-Dobrze.
- Co ty znów kombinujesz. - Zapytała Scarlett, widząc, że biorę w dłonie koc.
- Zobaczysz. - Wziąłem Scarlett za rękę i razem wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do samochodu i wyjechaliśmy z Neverland. Dojechaliśmy do celu naszej podróży. Scarlett wiedziała doskonale, gdzie jesteśmy. Zabrałem ją na to samą łąkę, gdzie byliśmy jakieś dwa miesiące temu.
- Mogłeś powiedzieć gdzie chcesz mnie zabrać.
- Ale to miała być niespodzianka i złapałaś haczyk.
- Udała ci się. - Rozłożyłem koc na którym usiedliśmy. Scarlett wtuliła się w mój bok.
- Idziemy się przejść brzegiem jeziora? - Zaproponowałem mojej dziewczynie.
- Jasne. - Wstałem razem z moją dziewczyną i ruszyliśmy. Przez chwilę panowała cisza, dopóki nie wrzuciłem Scarlett do wody.
- A to za co? - spytała.
-Za życie.
- To jak tera jesteś taki mądry to pomóż wyjść z tego jeziorka. - Podałem mojej dziewczynie rękę, którą ta po krótkim namyśle chwyciła i spowodowała, że ja również znalazłem się w wodzie.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytałem.
- Odpłaciłem ci się pięknym za nadobne. Romantycznie jest. - Scarlett oplotła mnie swoimi nogami. Ja wtuliłem się w jej włosy, po czym zacząłem całować szyję. Słyszałem ciche westchnienia ukochanej. Po chwili wtopiłem się jej w usta. Scar odwzajemniła je z równą miłością. Pomogłem jej wyjść z wody i wróciliśmy na koc.
- Kocham cię. - Powiedziałem.
- Ja ciebie też. - Złączyłem nasze usta w namiętnym i bardzo długim pocałunku. Scarlett pociągnęła mnie za moje loki powodując,że upadłem na nią. Wpatryw
aliśmy się jeszcze przez chwile w swoje
oczęta, po czym kolejny raz złączyliśmy swoje usta.
- Nie jest ci zimno. zapytałem
- Może troszkę. - Zabrałem koc i otuliłem nim ją.
- Teraz lepiej?
- Lepiej. - Scarli uśmiechnęła się, a ja go odwzajemniłem.
- Pojedziemy już do domu? Paris za nami na pewno czeka.
- Chyba już pojedziemy. - Wstaliśmy i skierowaliśmy się do auta, które zostawiłem nie daleko. Wsiedliśmy do niego, pół godziny później byliśmy już w Neverland. Gdy przyjechaliśmy pod dom, czekała na nas młoda, bardzo się ucieszyła jak nas zobaczyła.
- Już jesteście.
- Tak i nigdzie nie wyjeżdżamy. - Powiedziała Scarlett.
- Tatusiu ciocia Brooke i wujek Max przyjechali. - Wisiała już nad nami chyba kolejna awantura.
- Paris zostań tu na dworze. - Nie chciałem, aby dziecko słyszało kłótnie dorosłych. Wszedłem razem z moją dziewczyną do domu. Zastaliśmy naszych byłych w sypialni, leżeli na łóżku. Gdy pierwszy raz spotkałem Maxa wydawał się na prawdę w porządku. Ale to uległo zmianie, gdy dowiedziałem się od Scarlett jak on traktuje kobiety.To już się nie liczyło,że odbił mi kobietę, tylko,że zrobił świństwo skazując Janet a samotne wychowanie dziecka. Żałuje,że nie powiedziałem mojej siostrze,że jej chłopak jest zwykłym śmieciem, możliwe,że teraz nie była by w ciąży.  Myślałem,że zabije go chyba, za to co zrobił mojej siostrze i jak się o niej wypowiadał, oraz za krzywdę, którą kiedyś wyrządził mojej Scarlett.
- My państwu nie przeszkadzamy? - Zapytałem oschle.
- Michael, Scarlett miło was widzieć. Ciebie Scarli szczególnie dziś drugi raz. - Wstali z naszego łóżka, ja zacząłem szarpać się z Maxem.
- Pojebało cię? - zapytała Brook.
- Chyba tak.
- Zamknij się i idź do Janet. Zrobiłeś jej dziecko i teraz się wymigujesz od wszystkiego.
- Janet jest w ciąży?! - Zapytała zdenerwowana i jednocześnie zdumionia moja była.
- Nie wiedziałaś,że w tym samym czasie kiedy ty się z tym śmieciem spotykałaś, to on z moją siostrą kręcił i doszło do tego,że ona teraz nosi jego dziecko, a on się go wyparł. - wytłumaczyłem jej.
- Jak mogłeś nie być ze mną?!!! - Brooke zaczęła się wydzierać na cały głos, może to nawet lepiej,że Paris została na dworze, nie musiała by tego wszystkiego wysłuchiwać.
- To nie tak jak myslisz kotku.
- A jak? Byłeś ze mną i z Janet jednocześnie.
- A czy ja ci wypominam ile razy ty się przespałaś na imprezie z jakimiś kolesiami. - Brooke spoliczkowała Maxa, po czym jak nigdy nic wyszła zabierając ze sobą walizkę z rzeczami.
- Jan pod sercem nosi twoje dziecko, idź ją przekonaj,że jej pomożesz. - Powiedziałem do Maxa.
- To nie jest moje dziecko, jak już mówiłem Scarlett,Janet puszczała się za moimi plecami, gdy tylko się odwróciłem. - Teraz to przesadził, nikt,a nic nie będzie obrażać mojej siostry.
- Odszczekaj to. - Warknąłem
- Ale taka jest prawda. - Nie mogłem tego słuchać zacisnąłem dłoń i wycelowałem cios w twarz byłego chłopaka, powodując, że upadł na łóżko, chwytając się za nos z którego leciała struga krwi.  Nawet nie wiem kiedy on wstał i oddał. Zaczęliśmy się nawzajem odkładać pięściami.
- Max, Michael dość. - Moja dziewczyna ledwo nas oddzieliła.
- To on zaczął. - Powiedział ten szmaciarz.
- Zapamiętaj jeszcze raz tak powiesz o Janet,to Cię zabiję, a teraz wypad z mojego domu. - Max opuścił mój dom, dobrze, że Paris nie widziała tego, jak jej ojciec bije innego człowieka co by sobie pomyślała. Usiadłem na materac, moje oczy zaszkliły się, naprawdę zaboloły mnie słowa Maxa, na temat mojej siostry. Należało mu się.
- Michael krwawisz. - Wkazała na moją przeciętą warge. Scarlett poszła po apteczke,gdy wróciła zaczęła opatrywać rany.
- Nie musiałeś bić go.
- Należało mu się, słyszałaś co on mówił o Jan?
- Tak, ale wiesz,że to idiota.
- Widzę. Należało mu się.
- Gdzie jest Paris?
- Nie wiem, chyba na dworze. -Zasyczałem gdy Scarlett odkażała wodą utlenioną moje rozcięcię.
- Nie wierć się bo nie odkaże ci tego.
- Scarlett, ale to boli.
- To po co się biłeś.
- Wiesz jest święta zasada, nie zadzieraj z Jacksonami.
- Bardzo święta. - Do naszej sypialni przyszła Paris i przytuliła się do mnie.
- Tatusiu, a co ci się stało?
- Uderzylem się myszko.
- Boli Cię?
- Bardzo.
- Pobawicie się ze mną?
- Jasne. - Powiedziała Scarlett razem ze mną, na co się zaśmialiśmy. Z racji tego,że było blisko godziny 21, stwierdziłem iż Paris zostanie w domu. Poszliśmy do dużego pokoju, wyjąłem monopoly i zaczęliśmy grać. Dałem wygrać Paris, Scarlett była dumna z mojej postawy, ale co miałem zrobić? Przecież Paris jest jeszcze małą dziewczynką.
- Wielki król Monopoly Michael Jackson I został pokonany przez Paris.
- Tatusiu, teraz ja tu jestem królową.
- No oczywiśćie, ja jestem stary i zchorowany.
- Ty schorowany...- Powiedziała Scarlett, na jej słowa zakaszlałem
- Widzisz cierpię, renta mi się należy.
- Już idę z tą rentą do ciebie.
- A ja z perfumami.
- Scarlett. - Powiedziała Paris
- Co kochanie?
- A czy mi dasz jak będę duża te perfumy?
- Te perfumy,którymi wczoraj się psikałaś. - Puściłem oczko do Scarlett, ta po krótkim namyśle zrozumiała o co mi chodzi.
- Tak,ale jak będziesz miała 18 lat.
- Dlaczego wtedy?
- Ponieważ będziesz na tyle dojrzała.
- Jesteś super. - Mała się przytuliła do mojej dziewczyny.
- Paris pod prysznic, paciorek i spać.
- Dobrze tatusiu. - Moja córka poszła do łazienki tak jak jej kazałem. Razem ze Scarlett pomogłem się jej wykąpać. Na koniec byłem cały mokry, już drugi raz dzisiaj. Po kąpieli położyłem Paris spać, zajęło chwilę zanim mała zasnęła.Wróciłem do sypialni, gdzie zastałem Scarlett oglądającą telewizje MTV.  Położyłem się obok niej. Kobieta zgasiła światło, wtuliła się w mój tors. Po kilkunastu minutach już spaliśmy wtuleni w siebie.
************
PS: I jak? Mnie osobiście pojawił się uśmiech na twarzy, gdy Michael pobił Max'a. To uczucie, że dostał za swoje jest cudowne. Wiem jestem zła xD.


2 komentarze:

  1. Hejka naklejka!
    Przybij piątkę! Albo żłówika! Albo nie dogadajmy się i ja przybiję żłowika, a Ty piątkę, albo na odwrót! Choroba to takie zuooo... Jeśli chodzi o ferie to zaczynam... *dramantyczna pauza* od dzisiaj. Tak więc zorganizowałam sobie 3-tygodniowe wolne XD
    Wracając do rozdziału.
    Ogólnie szef to cham i nie mówię tutaj w znaczeniu angielskim. To wiadomo, ale przypominam. Liczę, że w końcu rzuci wypowiedzieniem, albo zwolnieniem lekarskim, z którego nie wróci xD Jak zobaczyłam Maxa to aż mi ciśnienir skoczyło. Dobra... Wdech i wydech. Świetnie, bosko, wspaniale, że się pobili :) Takie mordo- bicie jest poważnie bardzo dobrym akcentem. Mógł go na tym drzewie powiesić, chociaż to by je zbeszcześciło. Święte drzewo. Jeśli to jest to, o którym myślę, to właśnie tam powstały te dwie perełki- Black or White i Heal The World <3 Jeszcze masa innych, ale ten wywiad ogladałam już z około dwa lata temu... Krew była- jestem usatysfakcjonowana. (spokojnie, nie mam chorób psychicznych) Nie no, Michael musiał ją wykopać xD Ta ostatnio rozmowa...
    Ja uciekam, pozdrawiam i dużo weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej!

    Może to nie jest najistotniejsza sprawa, ale po prostu muszę o tym wspomnieć. Michael boi się kucyków? xD
    To była bajka mojego dzieciństwa, ach te stare czasy xD Nie no nie mogę...

    Słodkie, że Scarlett chciała wziąć to zdjęcie do pracy. A szefuńcio jak zwykle wszystko zepsuł. Wyczuwam niezłą dramę. Jak to ja ;D

    Akcja z Maxem najlepsza. Temu to tylko snickersa dać, może przestanie gwiazdorzyć xD I jeszcze ta bezcenna reakcja Brook.... Mistrzowskie.

    Swoją drogą - też jestem chora, a moje województwo zaczyna ferie jako ostatnie. Także jeszcze dwa tygodnie ponad :(

    Życzę weny, by zatłuc Maxa i pozdrawiam

    Mezzoforte

    OdpowiedzUsuń