Strony

piątek, 24 marca 2017

She's Out Of My Life - Rozdział 26

Cześć Kochani!
Jak tam wasze wiosenne humory? Już sama co jest gorsze, odśnieżanie chodnika przed blokiem w którym mieszkam, czy porządki w domu i na działce? Michael i Scarlett powracają do akcji. Czekam już na wasze komentarze. Nawet nie wiecie jak bardzo one motywują do pracy, taki człowieczek usiądzie na 4 literach przeczyta i aż samemu na twarz włazi uśmiech. To nie kosztuje wiele pracy, mogą to być 2 zdania, ale te zdania motywują. Zapraszam was do czytania. :)



**********
To uczucie gdy masz wszystko w swoim życiu jest niesamowite. Czujesz jakby nic nie miało prawa
zniszczyć tego na co sobie zapracowaliśmy. Te wakacje z Michaelem zapowiadają się ciekawie, nic ani nikt nie ma prawa mi ich zepsuć. A gdyby nawet to co coś już musiało,to niech sobie kupuje miejsce na cmentarzu. Wstałam specjalnie wcześniej rano aby zobaczyć czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Michael, ten oczywiście miał na wszystko wywalone, najlepiej się spakować na ostatni moment, a potem zdać sobie sprawę z tego,że się czegoś zapomniało. Na początku nie chciałam nigdzie lecieć, ale Michael ostatecznie mnie przekonał. Nagle zadzwonił mój telefon, na wyświetlaczu pojawił się numer mojej kochanej siostry. Bez najmniejszego problemu odebrałam.
- No co Emmuś?
- Mówiłam przecież że nie masz tak do mnie mówić.
- Ojojoj, ale grzechem jest tak nie mówić.
- Nie prawda.
- Dobrze wielka pani Emmą.
- Tak lepiej.
- Czego chcesz zły dzieciaku? Bo dziwię się dlaczego o tej godzinie nie śpisz po jakimś melanżu?
- Nie byłam na żadnym melanżu.
- Co się stało?
- Nic. I co jedziesz na te wakacje z wielkim królem?
- Tak, już się nie mogę doczekać aż wyląduje w Rzymie.Jak Rzym to raczej, wyjadę z stamtąd z Cezarem u boku.
- A zaledwie kilka tygodni temu Mówiłaś, że za żadne skarby nie pojedziesz na żadne wakacje.
- Ale to było dawno.
- Tak, tak.
- Siedź cicho. -Obie zaczęłyśmy się głośno śmiać do słuchawki. Michael zaczął się przekręcać w  łóżku.
- Chyba Michaela przez ciebie obudziłam.
- Od razu przez mnie.
- Tak.
- Ja już kończę zadzwoń potem. Na razie.
- pa. - Moja siostra się rozłączyła. Położyłam się obok śpiącego Michaela, zgarniając loki z jego twarzy.
- Scarl, daj mi jeszcze pospać. - Zamruczał.
- Wstawaj, pora się spakować.
- Później. - Nakrył się kołdrą. Nie,tak dobrze to on mieć nie będzie.
- Wstawaj, bo karzę wynieść łóżko. - Z siłą zdarłam pierzynę z mojego chłopaka. Miał na sobie tylko bokserki, wyglądał tak słodko.
- A niech wynoszą.  - Michael leżał na brzuchu, usiadłam na jego plecach.
- Chcesz, żeby mnie plecy potem bolały.
-Dobra,ale potem nie marudź, że nie jesteś spakowany. - Położyłam się z boku.
- Wstajesz?
- Nie ma nowy.
- Dobrze. - Popchnęłam Michaela, który spadł na podłogę.
- Ałaa, a to za co?
- Tak jest,jak się mnie lekceważy. - Zaczęliśmy się śmiać.
- O której wylatujemy?
- O 12:30, ale wcześniej trzeba Paris zawieźć do moich rodziców.
- Boję się jej reakcji,jak będziemy stamtąd wyjeżdżać. To będzie ciężki tydzień dla niej.
-Nie będzie tak źle.
- Twoje dziecko Michael to czysty Armagedon.
-Od razu Armagedon. Mam rozpaczać nad tym, że ona jest energicznym dzieckiem?
- Nie.
- Wiesz tak ma większość dzieciaków w jej wieku. Bardziej bym się bał, gdyby mała zamiast się
bawić co chwilę, byle zamknięta w sobie.  Która godzina?
- 10 złoty królu.
- Miałaś rację,trzeba było wcześniej wstać.
- Widzisz Scarlett zawsze rację ma.
- A nie zgodzę się
- Cicho, dzieci i piosenkarze głosu nie mają.
- Nie będę tego tego komentował.
- Wybacz, ale ty się powinieneś ubrać,ponieważ nie będę wlokła Cię na lotnisko w samych bokserkach. Przeziębienia jeszcze nasz król popu się nabawi.
- Nie mamuśkuj mi tutaj.
- Ktoś musi cię wychować. Dalej idź się ubrać, albo ja ci te majtki zdejmę sama.
- Chcesz mnie rozbierać? -  Pokręcił zabawnie swoimi brwiami, ja już wiem co mu chodzi po tym kudłatym.
- Zboczeniec. - Powiedziałam sobie pod nosem.
-Od razu zboczeniec. Tylko zamyślony jestem. - Zabrał się za całowanie mojej szyi.
- Idę do Paris. - Oderwałam się od Michaela i wyszłam z sypialni, zostawiając go samego w pomieszczeniu. Weszłam do pokoju małej, która siedziała na swoim łóżeczku i miała zasmuconą smutną mine. Usiadłam koło córki mojego chłopaka.
- Co się stało kochanie? - Przytuliłam Paris.
- Nie chcę jechać do dziadków. Chcę pojechać z wami.
- Paris, jesteś za mała aby jechać z nami do Rzymu.
- Będę za wami tęsknić.
- Ja za tobą też Misiu, ale obiecuję że za rok z nami pojedziesz gdzie jeszcze nigdzie nie byłaś.
- Tak.
- Jesteś spakowana? - Zapytałam.
- Nie, tata mnie zwykle pakuje jak gdzieś wyjeżdżamy.
- To tym razem ja Cię zapakuje. Przynieś mi walizkę. - Paris wyjęła niebieską walizkę, którą mi podała. Zaczęłam wyciągać ubranka dla małej, które będą potrzebnej małej na te dni w których nas nie było. Po chwili słyszałam że ktoś wchodzi do pokoju. Nagle coś zaczęło mnie tulić od tyłu to mógł być tylko Michael.
- O pan Jackson się wreszcie ubrał.
- Dlaczego robisz moją pracę?
- Jaką twoją pracę?
- Wiesz ja zwykle pakuje Paris gdy gdzieś jedziemy.
- Masz pecha Michael, mogłeś sobie jeszcze pospać.
- Ale ja chciałem... - Wtrąciłam mu się w zdanie.
- Problem.
- Ten tydzień w Rzymie z tobą Scar będzie cudowny.
- Już nie mogę się doczekać. - Michael chwycił mnie w talii, po czym złączyliśmy nasze usta w pocałunku. Nie zauważyłam jak mała weszła do pokoju.
 - Fuj. - Paris zakryła swoje oczka dłonią, wyglądało to śmieszne. Natychmiast się od siebie odsunęliśmy. Michael na swoich ustach miał odcisk mojej pomatki. Wyglądał zabawnie. Zaczęłam się śmiać.
- Paris, byś poszła oglądać bajki, a nie dorosłych obserwujesz.
- Nie będę miała chłopaka jak będę duża.
- Tylko tak mówisz.
- Na prawdę tato.
- Dramatyzujesz. - Michael wyszedł z pokoju czochrając swoje dziecko po głowie. Pokręcił głową patrząc na małą.
-Paris idź do kuchni zaraz śniadanie.
-Dobrze Scarlett. - Zapięłam walizkę na zamek i wyszłam z pokoju córki Michaela.Poszłam do małej, aby przypilnować czy wszystko zjadła. Po śniadaniu wróciłam do sypialni.  Weszłam do środka gdzie zastałam pakującego się Mike'a. Poszłam do lustra, aby poprawić sobie makijaż.
- Gdzie masz te miętowe gumy do żucia?
- W mojej walizce są.
- Ok.
- Tylko nie wyrzucaj mi tam wszystkiego, bo drugi raz się nie będę pakować.
- Spokojnie. - Mój ukochany spakował mogę ciuchy, które wywalił podczas poszukiwań stulecia. Wyszłam z łazienki i podeszłam do Michaela.
- Zaraz wyjeżdżamy. -Powiedział mój chłopak.
- A co jeśli spóźnimy się na samolot?
- bez nad nie odlecą, więc naiwny beaty do nocy w korkach różnych stać.
- Ty to masz jednak fajnie.
- W jakim sensie fajnie?
- Nie musisz się niczym przejmować, nikt nie zrobi niczego bez ciebie.
- Tak, ale to ma też konsekwencje.
- Ale i tak najważniejsze że jesteś.
- Chodź już powinniśmy jechać. -Zabraliśmy nasze walizki i daliśmy je jednemu z ochroniarzy Michaela, aby je wpakował do auta. Pożegnaliśmy się z pracownikami Neverland, po czym wsiedliśmy do samochodu, który prowadził Bill. Około 30 minut spędziliśmy w korku,nienawidziłam ich, ale czego się dziwić, mieszkam w końcu w wielkim mieście. Gdy byliśmy już czułam się jak zbity pies. My sobie wyjeżdżamy, a mała przez tydzień będzie smutna i będzie tęsknić. Nie mogłam przecież odmówić Michaelowi wyjazdu, z jednej strony było by mu przykro, a z drugiej przecież takie rzeczy kosztują, a to nie są tanie rzeczy i wycieczki do Rzymu codzienne z drzew nie spadają. Weszliśmy do domu rodziców Michaela.
- Dzień dobry Pani Kathrine.
- Witam Cię kochanie. - Matka Michaela przytuliła mnie jakbym była jej córką. To było słodkie.
- Miło Cię widzieć Scarlett. - Podszedł do mnie Joseph, który pocałował moją dłoń. Widać na kilka kilometrów było że nie przepadamy za sobą. Tak już chyba zostanie na wieki, wieków.
- Mi również Panie Josephie. - Paris przywitała się ze swoimi dziadkami,po czym Michael przyniósł jej walizkę z ubraniami. Musieliśmy dość szybko wyjeżdżać.
- Tatusiu nie jedź nigdzie. - Paris przyczepiła się do nogi swojego ojca.
- Paris, zostaniesz tutaj, obiecuje że przyjedziesz na koncert raz.
- Dobrze tatusiu.
- Jak tylko będziemy już w hotelu zadzwonimy do babci. - Michael puścił oczko do swojej mamy.
- Do zobaczenia, kochanie. - Przytulił mocno swoją córkę, jakby miał jej już nigdy nie wypuszczać z objęć. Mała podeszła do mnie.
- Scarlett, przywieź mi coś z stamtąd.
- Dobrze mała Lady.
- Kocham Cię. - Mała przytuliła się
- Ja ciebie też.
- Obiecaj mi, że nie będziesz płakać za tatą.
- Nie będę.
- To przybij piątkę. -Paris przybiła mi piątkę.
- My już musimy jechać.
- Dobrze. Papa.
- Do zobaczenia. - Odeszłam od małej. Pożegnaliśmy się z rodzicami Michaela. Paris z rodzicami Michaela wyszli nam na pożegnanie. Paris pokiwała łapką, Michael wysłał jej buziaka. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy w stronę lotniska. Droga zajęła 45 minut, przed budynkiem na mojego chłopaka
czekali już fani, dziennikarze oraz paparazzi. Skandowali jego imię. Ochroniarze Michaela ledwo pomogli nam się przebić przez tłum. Chwilę zajęło nam odłożenie bagaży, gdy już byliśmy na pokładzie poczułam, że ja nie chcę nigdzie lecieć. Zaczęłam panikować. A co jeśli samolot się rozbije?Ja nie chcę zginąć. Co jeśli ten rozbity samolot trafił by do oceanu? Nie wyobrażam sobie,aby miejscem mojego spoczynku
**********
Lecieć z nią na wakacje to jak chwycić gwiazdy na niebie. Mam nadzieję że przez tydzień kiedy
będziemy w Rzymie uda się mi i Scarlett wyluzować. Jej od wydarzeń, które miały ostatnio miejsce. Chcę oderwać się od sławy, nie chcę być Michaelem Jacksonem królem popu, tylko Michaelem Jacksonem zwykłym człowiekiem który ma urlop. Siedziałem z moją dziewczyną w samolocie, czekaliśmy już tylko na start maszyny.
- Michael ja nigdzie nie lecę. -Powiedziała Scarlett.
- Co się stało? - Zapytałem zaniepokojony.
-Boję się,że się rozbijemy.
- Uspokój się, będzie dobrze.
- Nigdy nie leciałam samolotem.
- To pora już najwyższa. - Chwyciłem jej dłoń i spojrzałem w jej oczy.
-Jeżeli się boisz to ja będę Cię przez cały lot trzymał twoją dłoń. Jeśli zginiemy, to trzymając się za rękę.
- Jesteś kochany. - Scarlett cmoknęła mnie w usta.
- Lepiej.
-Tak. -Scarlett położyła swoją głowę na moje ramię. Samolot ruszył,a my wnieśliśmy się w górę. Moja dziewczyna ucięła sobie drzemkę. Ja również byłem lekko nie wyspany. Położyłem swoją główkę obok główki mojej ukochanej. Obudziłem się po upływie 3 godzinie, Scarlett bacznie mi się przyglądała.
- Mam coś na twarzy?
- Nie.
- Wiesz patrzysz na mnie jakbym był wielką tabliczką czekolady.
- No bo jesteś.
- Mam to wziąć za obrazę?
- A róbta co chceta. - Spędziliśmy jeszcze 3 godziny w samolocie w samolocie, zbliżaliśmy się już powoli do lądowania.
- Obudź się już. - Potrząsłem lekko moją dziewczyną.
- Już jesteśmy na miejscu?
- Tak.
- Spałam cały lot.
- Ja razem z Tobą.
- Zbieg okoliczności.
- Możliwie. -Zabraliśmy nasze rzeczy z samolotu. Miałem na sobie swoją fedorę i okulary,Scarlett również założyła na siebie okulary przeciwsłoneczne oraz kapelusz. Moi Włoscy fani również czekali na lotnisku. Ochroniarze pomogli przedostać się mi do samochodu. Ulice były zamknięte specjalnie na nasz przyjazd. W ciągu następnych kilku minut byliśmy już przed hotelem. Wszedłem tylnym wejściem,ponieważ gdybym wchodził głównym wejściem, to mógł doprowadzić moich fanów i fani w szczególności do histerii. Poprosiłem Billa aby nas zameldował. Scarlett była zapatrzona w wnętrze pomieszczenia. Lubiłem ten hotel, miał w sobie tyle niesamowitych rzeczy z różnych epok, od starożytności do nowożytności. Mojej dziewczynie wyraźnie podobał się ten 5 gwiazdkowy hotel.
- Podoba ci się?
- Tak.
- Wiedziałem że ci się spodoba. Ale nie wiedziałaś jeszcze pokoju.
- Pewno nie będzie co urwać, po tym co tutaj zobaczyłam.
- Ej mam się obrazić?
- Nigdy, obrażony Jackson to zły Jackson. Słowa Karen.
- Ucz się od Karen, a zajedziesz naprawdę bardzo daleko.
- Michael, Scarlett możecie już iść do pokoju. - Podszedł do nad Bill.
- Jasne,dzięki Bill. - Weszliśmy do windy, która miała nas zawieźć na 8 piętro. Zawsze brałem apartament na najwyższym piętrze, ponieważ tak było bardziej bezpiecznie.Istniało mniejsze ryzyko napadu na mnie przez fanów i dziennikarzy.
- Jaki będziemy mieli pokój?
- Apartament, który jest zawsze zarezerwowany specjalnie dla mnie.
- Michael mi się wydaje czy tam jest zainstalowana kamerka? - Scarlett wskazała palcem na róg jednej ze ścian.
- To teraz już jej nie ma. - Obróciłem urządzenie przodem do ściany.
-Nawet dobrze.
- Nie będą mnie kontrolować.
- Michael, nie unoś się. Jeszcze mi w tej windzie padniesz przez to wszystko. A co ja zrobię bez Ciebie. -Scarlett ogdarnęła kilka loków z mojej twarzy.
- Nic, będziesz żyć dalej.
-Bez ciebie nie możliwe. - Dojechaliśmy na piętro. Wyszliśmy na korytarz, wziąłem magnetyczną kartę do drzwi.
- A teraz patrz, istna magia. - Przejechałem kartą po specjalnym czytniku. Scarlett była zafascynowana naszym pokojem. Był to 2 piętrowy apartament, na parterze mieścił się salon, łazienka oraz kuchnia, na górze mieściła się kolejna łazienka i nasza sypialna.Moja ukochana od razu pobiegła do sypialni i położyła się na wielkim łóżku.
-Łóżko,najważniejsze miejsce. Zaśmiałem się.
- Tylko ja nie odkupie jak zarwiesz.
- Zapamiętam sobie to. Jak ci nie wstyd? Sądzisz że ja jestem gruba.
- Nie prawda. - Położyłem się na łóżku,obok niej. Miałem ją pocałować gdy nagle otworzyły się drzwi, a do pokoju wleciał Szef ochrony mojej ochrony z naszymi bagażami.
- dlaczego ja mam koło was pokój? Będę musiał biedny słuchać waszych krzyków w nocy.
- A skąd wiesz co my będziemy robić?
- Zgaduje.
- Wolnąć Tomku w swoim domku.
-Michael ale jesteśmy w hotelu,a to nie jest tak jak dom .
- No i co z tego?
- Widzisz to wielka różnica.
-Idę do swojego pokoju, a tu ma być spokój.
- Jasne generale. - Bill opuścił nasz apartament. Scarlett wstała z łóżka i podeszła od okna. Odsłoniła zasłonę i wyszła na balkon. Ludzie  zgromadzeni przed hotelem cieszyli się, ponieważ liczyli na to, że się pokaże. I pokazałem się, a tłum oszalał.
- Tu jest pięknie. - Z naszego balkonu było widać panoramę prawie całego Rzymu. Był to cudny widok.
 
- Mówiłem że ci się spodoba.
- Miałeś rację.
- Jak ja zawsze tu jestem, to myślę życzenie które chcę aby się spełniło.
- Mam jakieś pomyśleć?
- Tak.
- Ok, już.
- Co pomyślałaś?
- Nie mogę ci powiedzieć, to tajemnica.
- Oj no dobrze.
- Przykro mi,takie zasady.
-Chodź już. - Powiedziałem do ucha Scarlett. Wyszliśmy z balkonu. Wziąłem w recę swój telefon, wybrałem numer do domu moich rodziców.
- Dzwonisz do LA?
- Tak.
- Michael zmieniliśmy strefy czasowe, u nich jest już noc.
- No i co z tego, obiecałem mamie,że zadzwonię jak tylko będziemy w hotelu.
- Wiesz, która jest tam godzina?
- U nas jest 19, to u nich jest 23.
- Mała już na pewno śpi.
- Porozmawiam z mamą tylko. - Słyszałem już tylko sygnał połączenia, po chwili usłyszałem ciepły głos mojej matki.
- Mamo my już jesteśmy w Rzymie.
- Dzięki Bogu,że dolecieliście bezpiecznie.
- Co robi Paris?
- Mamy tutaj rewolucje.
- CO się dzieje?
- Malutka płaczę za tobą, Michael.
- Daj mi ją mamuś do telefonu. - Moja matka przekazała telefon. Serce mi się łamało na pół gdy słyszałem zapłakany głos mojego dziecka.
- Tatusiu, przyjedź do domku.
- To niemożliwe kochanie. Idź ładnie spać.
- Nie mogę bez ciebie zasnąć.
- Zaśpiewać ci kołysankę?
- Tak. - Zacząłem śpiewać do słuchawki jedną z kołysanek, które śpiewałem jej na noc zawsze. Scarlett oparła swoją głowę na ramieniu, tak jakby mój głos miał ją zaraz również uśpić. Po zaśpiewaniu 2 zwrotek tekstu skończyłem piosenkę.
- Dziękuje Tatusiu.
- Proszę Misiu. Teraz idź ładnie do łóżeczka, jestem przy tobie duchem.
- Chcę abyś mnie przytulił.
- Kochanie, przytulę cię jak tylko będę w Ameryce.
- Dobrze tatusiu.
- Scarlett i ja wysyłamy ci buziaki.
- Dziękuje tatusiu.
- Dobranoc, moje złotko.
- Papa. - Moja córka zakończyła naszą rozmowę.
- Masz niebiański głos.
- To wszystko za sprawą kobiety, która trzyma swoją głowę właśnie na moim ramieniu. - Scarlett zarumieniła się.
- Michael zawstydzasz mnie.
- Przepraszam.
- Nie musisz. - złączyłem nasze ustaw krótkim pocałunku.
- Wybacz, ale muszę iść po prysznic.
- Oczywiście. Scarlett?
- Co?
- Robimy dzisiaj maraton filmów z Disney'a?
- Jasne. Zrób już popcorn.
- Oczywiście, jak Królowa Scarlett I piękna sobie życzy.
- Nie podlizuj się.- Zacząłem się cicho śmiać. Scarlett poszła do łazienki, ja za to udałem się na parter naszego apartamentu, aby zrobić popcorn z mikrofali. Scarlett od 15 minut, siedziała w łazience, przygotowałem sobie w między czasie wielki telewizor plazmowy i płyty z filmami. Zapowiadała się całkiem ciekawa noc.
- Michael!!! - Usłyszałem głośny krzyk Scarlett. Jak błyskawica wleciałem po schodach do sypialni o mały włos nie zabijając się o własne nogi. Scarlett stała owinięta tylko w ręcznik, podobała i się w takiej wersji.
- Co jest?!  - Krzyknąłem.
- Grzebałeś w mojej walizce?
- Tak, ale w Neverlandzie.
- Wsadziłeś tam wszystkie moje rzeczy?
- Jakiś ciuch zostawiłem.
- Nie włożyłeś pidżamy mojej. W czym ja mam spać?
- Jak dla mnie możesz spać nago, nie pożałuje, podziękuje nawet. - Zacząłem chichotać, Scarlett mnie trzepnęła w głowę.
- Za co to?
- Mi do śmiechu teraz nie jest.
- Mogę ci dać moją koszulę.
- Naprawdę mi dasz?
- Tak. - Wyciągnąłem z walizki jedną z moich niebieskich koszul i dałem ją Scarl.
- Dzięki, a teraz wypad.
- Dlaczego?
- Ja chcę się tu przebrać, jestem naga, a ty byś nie chciał mnie takiej z pewnością oglądać.
- By był to ciekawy widok. - Podszedłem do niej i wbiłem się w jej usta. Zszedłem na jej szyje.
-Mike, ogarnij myśli.
- No dobrze.
- Idź do salonu, zaraz przyjdę.
- Dobrze. - Wychodząc z sypialni wysłałem jej buziaka, po około 5 minutach zobaczyłem moją dziewczynę na schodach. Miała na sobie moją koszulę, która była na nią za wielka. Miała odsłonięte nogi. Kopara mi opadła z wrażenia, kiedy ją ujrzałem. Wyglądała niczym Bogini, ciężko było mi  oderwać wzrok od niej.
- Co tygrysie? - Ominęła mnie i usiadła na kanapie. Włączyłem film i usiadłem koło niej, przytulając ją do siebie. Oglądaliśmy "Piotrusia Pana" mój ulubiony film od Disneya. Często tą właśnie postać odzwierciedlałem z swoją osobą, ponieważ tak samo jak ja on też jest wiecznym dzieckiem. Oglądaliśmy różne produkcje przez prawie całą noc.
************
"Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu."

Ps: Jak wrażenia?Przepraszam was za wszelkie błędy, których nie wychwyciło moje oko.

sobota, 11 marca 2017

She's Out Of My Life - Rozdział 25

Witajcie perełki!
Przybywam do was w ten sobotni wieczór. Na pewno wielu z was widziało lub zobaczy występ w twoja twarz brzmi znajomo, gdzie to śpiewano "Smooth Criminal". Jak oceniacie ten występ? Moim zdaniem idealnie nie było, w końcu Michael to tylko umiał zrobić dobrze. Co do rozdziału, podoba mi się gdzieś tak 2/10. Wy mnie oceńcie. Zapraszam was do czytania i komentowania, ponieważ komentarze bardzo pomagają w pisaniu.



************
Leżeć obok niej, czuć jej zapach i jej dotyk, tulić ją codziennie do siebie, słuchać jej głosu,całować ją. Tyle uczuć  wiążę się z miłością, życie by było pustką bez niej. Zabierać swoją drugą połówkę do pracy jest takie cudowne, możesz patrzeć na nią, gdy tylko w coś zwątpisz.Swoim uśmiechem potrafi powalić każdego na nogi. Scarlett jest jak taki anioł zesłany przez Pana  jako dar Boży dla nas. Ciągle zastanawiam się dlaczego ona wybrała akurat mnie. Przez nas związek wybrała ciągłą obecność paparazzi i mediów, którzy w każdej chwili mogą zrobić jej zdjęcie i stworzyć z tego kolejną nieprawdziwą plotkę. Ale jednak jest nadal że mną, nie zgupiała na szczęście jeszcze przez sławę. Muszę o nią dbać, przygotowałem nawet dla niej niespodziankę, myślę że powinna się jej spodobać. Muszę w końcu  jej jakoś to co się ostatnio stało. Ale najważniejsze chcę się do niej zbliżyć jeszcze bardziej. Dzisiaj miały się odbyć nagrania do teledysku do "leave alone", postanowiłem zabrać Scarlett oraz Paris na plan. Obudziłem się o godzinie 8:35, zobaczyłem jak Scarlett leży obok mnie, miała otwarte oczy i piękny uśmiech na  swojej twarzy.
-Długo tak na mnie patrzyłaś?
- Nie, tylko przez 15 minut. Wyglądasz słodko jak śpisz.
- Dziękuję, Misiu. - pocałowałem Scarlett w czoło.
- Zabieram Cię dziś ze sobą. - przytuliłem się do jej włosów.
- Będę twoja kotku. - Scarlett dała mi buziaka w usta.
- Tylko ubierz się ładnie bo mam niespodziankę.
- Coś wykombinuje. - Nagle drzwi od naszej sypialni się otworzyły, a na łóżko wyskoczyła moja córka.
- Tatusiu, kiedy jedziemy na plan?
- Niedługo, ale nie możesz kochanie jechać w piżamie.
- Ubiorę się sama.
- Młoda, ale to nie wyjdzie. Skończy się na 2 różnych  skarpetkach.
- Nie prawda.
-Prawda, ja ci pomogę się ubrać.
- No dobrze tatusiu. Scarlett mogę ci zadać pytanie?
- Tak, mów śmiało kotek. - Wziąłem w dłonie szklankę z sokiem pomarańczowym popijając go.
- Scarlett, skoro śpisz z tatusiem to urodzisz mi siostrzyczkę? - Scarlett zarumieniła się, ja o mały włos nie zakrztusiłem się cieczą. Moja dziewczyna poklepała mnie po plecach.
- Na razie nie jest na to pora, moje dziecko kochane. - Powiedziałem pokaszlując.
-Dlaczego?
- Bo w życiu zawsze trzeba czekać. A na rodzeństwo to szczególnie.
- Kotku,za kilka lat o tym pomyślimy,na razie jest jeszcze za wcześnie. -Powiedziała moja dziewczyna.
- Ale zrobicie mi siostrzyczkę?
- To nie jest tak łatwo. Przecież ja z 3 babami bym nie wytrzymał. - Dostałem sójkę w bok od Scarlett za te słowa.
- Ej Jackson,masz jakiś problem do płci pięknej?
- Nie żadnego problemu Swift. Paris idź do salonu, za chwilę przyjdziemy.
-Dobrze. - Mała wyszła z naszej sypialni, Scarlett wstała z łóżka,uwalniając się z moich objęć, podeszła do szafy, wyciągnąć sukienkę.
- Może być taka? - Pokazała mi kreacje, która była koloru zielonego.
- Jest ładna, ale jeszcze lepiej będziesz wyglądać w niej założonej, uwydatnia twoje kształty. - Poruszyłem zabawnie brwiami.
- Masz zboczone myśli Michael. - Pogroziła mi paluchem.
-Może. - Scar wybuchła śmiechem.
- Nawet o tym nie myśl. Ja teraz idę się ubrać. A ty rób co chcesz. - Moja dziewczyna wyszła do łazienki.Ja w międzyczasie wstałem, ubrałem się i ogarnąłem moje potargane loki. Po około 20 minutach Scarlett wróciła z toalety.Wyglądała pięknie w tej sukience, mało powiedziane że pięknie. Ona wyglądała nieziemsko. Gdybym jej nie znał pomyślał bym że jest jakąś modelką. Włosy miała rozpuszczone.
- Jesteś taka śliczna. - Objąłem ją w talii i wbiłem się w jej słodkie niczym miód usta.
- Idę się twoim dzieckiem zająć.- Wyszedłem razem z Scarlett z sypialni, skierowaliśmy się do jadalni,gdzie było już przygotowane śniadanie dla naszej trójki. Siedzieliśmy przy stole.
- Zabieram Bubblesa i Musclesa na plan.
- Z Bubblesem z miłą chęcią pojadę, ale tego gada trzymaj od mnie z daleka. - Scarlett nie lubiła mojego węża, miała nie mile wspomnienia z wężami. Opowiadała mi kiedyś że w dzieciństwie o mały włos nie udusił ją boa dusiciel.
- Ty możesz nie lubić mojego węża, ale ja i Paris go kochamy.Prawda młoda?
- Tak, Muscles jest kochany.
- Kochany, ale jak cię  zacznie dusić, to już tak fajnie nie jest.
- Dramatyzujesz. - Powiedziałem.
- Nie dramatyzuje, to tylko zwierze nie wiadomo nigdy co może zrobić. - Po posiłku pomogłem się ubrać mojej córce wszystko poszło szybko więc po kwadransie siedzieliśmy już w aucie i jechaliśmy do studia na nagrywanie video. Droga nie trwała za długo, w ciągu 25 minut już byliśmy na miejscu. Weszliśmy do budynku, po chwili znaleźliśmy się na planie,gdzie wszyscy już czekali tylko na nasze przybycie. Po przywitaniu się że moim i współpracownikami, poszedłem po moje ukochane zwierzaki. Wróciłem na plan, do mnie i Scarlett podeszła moja makijażystka Karen Faye, aby poprawić mi makijaż. Scarlett zaczęła czochrać mnie po włosach.
- Nie grzeb mu we włosach, bo Bóg wie co on tam ma? - Powiedziała Karen.
- Wszów nie mam, łupieżu też nie znajdziesz w moich włosach, więc w czym problem?
- Jackson,nie udzieliłam ci głosu więc siedź cicho. - Skarciła mnie makijażystka.
- Karen, jego włoski są takie słodkie, więc błędem by było nie poczochrać ich.
- Scarlett, to Jackson, a z Jacksonem wszystko możliwe. Ja bym uważała. - Kobiety zaczęły się.
- Ej, ja sobie wypraszam. - Udałem obrażonego.
- Michael,kochanie zluzuj galoty. Pękną ci jeszcze od tej obrazy majestatu - Powiedziała moja ukochana. Nasza cała trójka zaczęła się głośno śmiać.
- Daj buziaka. - Powiedziałem do Scar. Po chwili cmoknęła mnie w usta.
- Oooo, tylko pamiętajcie seks po ślubie. - Mówiła machająca pędzelkiem po mojej twarzy Karen.
- Bardzo śmieszne, ale ja jestem tylko człowiekiem i mi wolno.
- W piśmie Świętym powiedziane jest "Mężczyzna pojął niewiastę za żonę i zaczęli się rozmnażać".
- Karen, a od kiedy ty taka religijna się stałaś?
- Od zawsze Michael.
- A kiedy ty ostatnio w kościele byłaś?
- Michael zajmij się sobą i swoją wiarą.- Zauważyłem kątem oka, że nigdzie nie ma mojego dziecka.
- Ktoś mi powie, gdzie jest może moja córka?
- Poszła z Tatianą gdzieś. O właśnie wracają. - Dziwiło mnie to, dlaczego Tatiana zabrała małą bez mojego zezwolenia. Paris podleciała do mnie.
- Tatusiu, pozwól cioci Tatianie przyjechać do Neverlandu.
- Paris, gdzie byłyście.
- Ciocia zabrała mnie do sklepiku. - Mała pokazała plecak, w którym miała pełno słodyczy.
- Paris, zabieram te słodycze.
- Tatusiu, ale one są moje. Ciocia mi je kupiła.
-Co za dużo to nie zdrowo. - Nie chciałem,aby mała obżerała się słodkościami, dostała by jeszcze próchnicy lub innych chorób, przez takie pożywienie. Owszem jako ojciec, nie powinienem zabierać jej tych słodyczy, ale chciałem ją przez tą nauczyć dobrych nawyków. Widziałem jak w jej niebieskich oczkach zbierają się łzy.
- Ale są moje. - Moja córka wtuliła się we mnie i wybuchła płaczem, stało się coś czego najbardziej nie chciałem.
- No brawo Michael. Oddaj jej ten plecak.- Powiedziała Scarlett.
- Chyba tak zrobię. Paris.
- Co? - Moja latorość spojrzała na mnie.
- Nie mówi się co, tylko słucham lub proszę. Zawrzyjmy umowę. - Otarłem z twarzyczki mojego dziecka, pojedyncze  łezki.
- Jaką umowę?
- Oddam ci te słodycze, ale pod warunkiem,że nie zjesz tych słodyczy, a jak przyjedziemy do Neverlandu to schowamy je na czarną godzinę? Co ty na to?
- Dobrze tatusiu. - Moja córcia uśmiechnęła się. Odwzajemniłem go.
- I widzisz, taki uśmiech lubię.
- Tatusiu, a kiedy będziesz tańczył.
- Za chwile Kotku. - Podeszła do nas Tatiana.
- Witaj Tatiana.
- Witam Cię Michael. -  Wstałem i przytuliłem kobietę.
- Scarlett Swift, miło mi. - Scarlett podała kobiecie dłoń, którą miała nadzieję że ją uściska.
- Tatiana Thumbze,cześć. -  Odpowiedziała oschle, nie poddając ręki mojej dziewczynie, coś czuję że te 2 się nie polubią. Wziąłem na ręce Musclesa i zacząłem nim straszyć Scarlett. Ta wstała i zaczęła biec, ja za nią z gadem na rękach.
- Durniu jeden zabierz go od mnie! - Zaczęła krzyczeć. Ja nic sobie nie robiłem z jej krzyku, tylko głośno się śmiałem.
- Michael, powiedziałam coś do ciebie.
- Udam,że tego nie słyszę.
- Głupek. - Reżyser, zarządził,że zaczynamy już nagrywanie. Wsiadłem do takiej rakiety, Muscles owinął ją, jakby chciał mnie pilnować, to było na prawdę słodkie.
- Michael do salonu kupimy taką rakietę. - Krzyknęła Scarlett.
- Wyniesie się późną porą, jak nikt patrzeć nie będzie.
- Ja ręki do tego nie przyłożę, sam kradnij.
- A kto powiedział,że mam zamiar kraść, co najwyżej pożyczyć. - Przez następne 3 godziny nagrywaliśmy scene w tej rakiecie, musiałem się znowu iść przebrać, ale taka jest cena grania w teledyskach. Przyczepiono mi do nogi kule chaplinowską, miała ona symbolizować to jak nie mogę uwolnić się od sławy. Miałem tańczyć z komputerową wykonanym człowiekiem słoniem. Ostatnio media wymyśliły nową plotkę,że ja niby mam zamiar kupić kości Johna Merricka. Jest to oczywiście kłamstwo, takie samo jak sprawa z wybielaniem skóry lub z spaniem w komorze tlenowej, owszem spałem jeden raz w takiej komorze, gdy przebywałem w szpitalu. Nie chciałem sensacji, le ktoś mi zrobił zdjęcie, które obiegło wszystkie media w US. "Leave me alone" miało być przesłaniem do mediów, aby dali mi oraz mojej rodzinie święty spokój. Gdybym mógł, to bym wpakował się w jakiś karton, zamknął w nim i poprosił Scarlett o to, aby zaniosła mnie na pocztę i wysłała hen daleko w świat. Niestety nie mogę tego zrobić. Wróciłem do dziewczyn, które siedziały nie zamieniając ze sobą ani jednego słowa. Trzeba by było je jakąś ze sobą zaprzyjaźnić, tylko pytanie jak? Za chwilę mieliśmy zacząć kręcić scene z kulą w wesołym miasteczku, usiadłem na podłodze czekając na koniec przerwy,wtem podeszła i usiadła koło mnie Tatiana.
- Michael chcę cię przeprosić?
- Za co?
- Zabrałam Paris bez twojego pozwolenia.
- Nic się na stało, tylko na następny raz pamiętaj,żeby powiedzieć,że ją zabierasz.
- Tak jest, panie kapitanie.
- Zapomniałaś dodać,że panie Kapitanie EO.
- Pomyliłam się,przecież wyszedłeś z roli, kapitanem byłeś rok temu.
- No i co z tego?
- Teraz jesteś zły, nie zapominaj o tym. - Kobieta wzięła kapelusz, który miałem na głowie.
- Oddaj, to jest moje.
- Chwile. - Założyła go na głowę i zaczęła robić śmieszne miny. Zacząłem się śmiać.
- Nie rób tak, bo ci jeszcze tak zostanie.
- Życzysz mi tego?
- Nie, tylko ostrzegam cię przed konsekwencjami.
- Mi się wydaje,że mi życzysz tego.
- Tobie się tylko wydaje.Ładna kurtka.
- Dziękuje.
- Czy to czasem nie jest moja kurtka?
- A właśnie,że twoja. Tylko za mała na ciebie.
- Ty mi sugerujesz coś?
- Niczego, nie sugeruje Michael.
- Jak ta kurtka jest za mała na mnie, to znaczy,że przytyłem.
- Masz niską samo ocenę. chłopcze.
- Może nie, a może tak. Do twarzy ci w czerwonym.
- Dziękuje. - Tatiana pocałowała mnie w policzek. Uśmiechnąłem się, po chwili spojrzałem na Scarlett, jej mina była bezcenna. Nie była zadowolona z takiego obrotu sprawy. Czy ona jest zazdrosna? Owszem lubię Tatianę, ale to tylko przyjaźń  w życiu bym jej nie zostawił Scarlett dla
niej, ja po prostu taki nie jestem. Raz się całowaliśmy i prawie wylądowaliśmy razem w łóżku, ale to było tylko RAZ i pod wpływem alkoholu w dodatku. To nie było z miłości, to było z głupoty.
**********
Fajnie mieć swojego idola i dodatkową być jego dziewczyną, każda nastolatka marzy o tym o
pierwszego dnia gdy postanowiła sobie,że zostanie fanką. Ze mną było podobnie pamiętam ten wrześniowy dzień kiedy to pierwszy raz zobaczyłam Michaela w telewizji. Było to w pewną niedziele, bo muszę wspomnieć,że w domu dziecka na telewizor, w dodatku czarno-biały, można było patrzeć tylko wieczorami w weekendy. Michael wówczas był w programie Sonniego i Cher, miał 14 lat, a tylko 9. Śpiewał swoją piosenkę "Ben", zakochałam się w jego głosie, był taki ciepły, miły i pozostał do tej pory, pomimo dojrzewania. Ale wracając do mojego wielkiego poznania Michaela jako artysty, od tamtego czasu co weekend blokowałam dostęp do telewizora innym dzieciakom, wyczekiwałam na występy Michaela razem z The Jackson 5. Kilka razy zostałam za to wyzwana przez opiekunki za to,ale nie chciałam przecież przegapić żadnego występu. Powiedziałam sobie,że on za kilka lat moim mężem będzie, mam w swoim serduszku nadzieje,że kiedyś z Michaelem będziemy małżeństwem.  Wszystko się zmieniło, gdy na święta Bożego narodzenia dostałam longplay "Got to be There", wtedy ta winylowa płyta była najważniejsza. Nie blokowałam już telewizora tylko cały dzień siedziałam przy gramofonie i słuchałam płyty.Zaczęło się wtedy również wycinanie z gazet  i przyklejanie zdjęć Michaela na ścianę przy moim łóżku bez pozwolenia. Potem zbierałam sobie pieniądze, aby kupować kolejne albumy. Owszem była to praca na czarno, ale dla szczytnego celu, w końcu nie mogłam tak po prostu wejść do sklepu muzycznego wziąć płytę, uciec i nie zapłacić. To nie w moim stylu, a poza tym wpakowałam bym się w niezłe bagno. Tak więc zbierałam na te wszystkie albumy, musiałam je mieć w swojej kolekcji, inaczej bym chyba oszalała. Miałabym w sobie taką pustkę,że nie mam jakiegoś wydawnictwa. Jeszcze większą radość z słuchania płyt idola jest bycie na planie do teledysku idola. Sama rozmowa z Michaelem mi nie wystarczyła, miałam okazję być przy możliwym dziele w jego karierze. Miałam wrażenie,że mój chłopak flirtuje z Tatianą, nie pozwolę  na to, aby odbiła mi go. Michael jest moim facetem, nie jej. Niech sobie znajdzie i podrywa innych, ale od niego precz. Siedziałam nie zadowolona na jednym z krzeseł patrząc na tą dwójkę. Rozmawiali, żartowali, śmiali się, aż w końcu ta go pocałowała w policzek. Coś we mnie pękło postanowiłam do nich podejść, ale nie po to, aby ich zwyzywać. Chciałam być bliżej Michaela w tamtej chwili. Podeszłam do Michaela po czym wtuliłam się w mojego chłopaka i złączyłam nasze usta w pocałunku.
- To może wam nie przeszkadzam. - Tatiana odeszła.
- Co ty robisz?  - Zapytał odrywając się od mnie Michael.
- Tak bardzo cię kocham.
- Nie widziałaś,że rozmawiałem z Tatianą.
- No i co?
- To było nie miłe,że nam przerwałaś.
- Ty z nią flirtowałeś, czy mi się tylko wydawało?
- Nie flirtowałem z nią, jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- My też byliśmy "przyjaciółmi" zanim byliśmy razem.
- Jesteś zazdrosna o Tatianę.
- Nie jestem wcale zazdrosna.
- Nie, wcale. Ja teraz idę za ciebie przeprosić Tati, a ty przemyśl swoje zachowanie. - Wstał i oddalił się od mnie. Super, po prostu super, pokłóciłam się z najważniejszym człowiekiem w moim życiu. Tylko tego brakowało. Michael po kilku minutach wrócił z Tatianą, reżyser zakończył przerwę i Michael zaczął tańczyć. Siedziałam z Karen na jednym z krzeseł, Paris, która siedziała na moich kolanach bacznie przyglądała się wyczynom tanecznym swojego ojca.Mój ukochany zrobił zeza, wszystkie zaczęłyśmy się śmiać. Spędziliśmy jeszcze kilka godzin na planie. Około godziny 19:30 zakończyliśmy nagrania do teledysku. Marzyłam o tym, aby wrócić już do Neverland. Wsiedliśmy do limuzyny, która stała pod budynkiem. Ja siedziałam przy jednym oknie, a Michael przy drugim. Patrzyłam w ciemną szybę, kilka razy spostrzegłam iż Michael na mnie patrzy. Jechaliśmy około 40 minut, o tej godzinie bardzo ciężko było wyjechać z miasta, przez całą drogę nie zamieniliśmy ze sobą ani słowa. Serce mnie bolało na tą myśl,że w studiu nagraniowym się troszkę posprzeczałam z Michaelem. Gdy byliśmy już w rezydencji Michaela, skierowałam się do naszej sypialni, marzyłam po prostu o tym aby zatopić się w moim łóżku. Chciałam zdjąć tą nie wygodną kieckę, Michael kazał mi ją założyć, mówił coś o jakiejś niespodziance, ale chyba o niej zapomniał lub jest zły na mnie za naszą kłótnie na planie, chyba będę musiała go przeprosić za to moją zazdrość. Zdjęłam sukienkę i wybrałam jakiś luźny dres do chodzenia w domu. Byłam w samej bieliźnie gdy nagle drzwi od sypialni się otworzyły,a  w drzwiach stanął Michael, spaliłam buraka na jego widok.
- Michael, puka się przed wejściem.
- Przepraszam.
- W oborze cię wychowywali?
- Nie w oborze, tylko w Gary.
- Ty się wstydzisz mnie?
- Nie. - Szybko założyłam górną część garderoby, po czym Michael objął mnie w talii.
- Nie gniewasz się na mnie?
- Nie.
- Przepraszam za tą scenę zazdrości na tym planie.
- Nie rób tego więcej. Ja kocham cię i nie zostawił bym cię dla byle kogo.
- Jesteś kochany.
- Schlebiasz mi. A tak w ogóle mam prezent. - Michael podszedł do szuflady  z której wyciągnął jakąś kopertę.
- Michael zostaw tą kopertę, nie chcę abyś mnie rozpieszczał. - Podał mi ją do ręki.
- Otwórz ją, proszę.Jesteś moją kobietą, a moim zadaniem jest rozpieszczanie cię  - Otworzyłam ją na polecenie Michaela, to co tam zobaczyłam było dla mnie nie małym szokiem.
- Dwa bilety na samolot do Rzymu. - Nie zapytał mnie nawet o zdanie, a to skubaniec jeden.
- Michael nie musiałeś.
- Scarl,przestań dla ciebie bym nawet podbił cały świat.
- Tylko jest mały problem.
- Jaki?
-  Boję się latać samolotem i nie lubię jeździć na wakacje.
-To ze mną pojedziesz to polubisz. O samolot się nie martw, też się za pierwszym razem bałam. - Nie byłam typem takiej osoby która lubi podróże, wolałam zawsze być na swoim miejscu. Najdalej to ja byłam w Nowym Jorku. Owszem moim marzeniem zawsze było zwiedzić Rzym, Włochy to taki piękny kraj.
- Kiedy wylatujemy?
- W poniedziałek.
- To za 5 dni. Michael zabije cię kiedyś.
- Już się boję.
- Następnym razem mów mi gdy chcesz mnie gdzieś zabrać.
- Obawiałem się tego, iż możesz się nie zgodzić.
- Ok, a Paris chociaż wie, że wyjeżdżamy i jej nie zabieramy ze sobą?
- Tak, w tym czasie będzie u moich rodziców.
- Ty spryciarzu, gadaj od ile to planowałeś?
- Niedługo, jeszcze przed przyjęciem wtedy w twoim byłym miejscu pracy. Miałem dać ci te bilety w restauracji, stolik nawet zamówiłem. Ale miałem ochotę na to, aby być już w dom, więc dostałaś je tutaj, bo rezerwację odmówiłem.
- Szczerze, to też by mi się nie chciało jechać do jakiegoś lokalu, gdzie wszyscy by się w nas wpatrywali. Wybacz,ale teraz wybieram się pod prysznic. -Michael wypuścił mnie, po czym udałam się do łazienki. Spędziłam około 20 minut pod gorącą wodą. Gdy wróciłam z powrotem do sypialni nie było w niej mojego chłopaka. Udałam się do salonu, aby sprawdzić czy nie ma go tam, jednak Michaela nie było w pomieszczeniu. Na myśl przyszło mi, aby sprawdzić pokój jego córki. Jednak tam również nie było żywej duszy.
- Gdzie oni są? - Powiedziałam do samej siebie. Ostatnim miejscem gdzie mogą podziewać się Paris i Michael jest sala taneczna, udałam się tam. Zobaczyłam,że drzwi są otwarte. Zajrzałam do środka i ujrzałam tam Michaela i Paris, mój chłopak uczył swoje dziecko kroku księżycowego. Oparłam się o framugę i obserwowałam.
- Paris, musisz cały ciężar ciała opiąć na prawej nodze. - Michael ustawiał małej nogi, po chwili młoda zrobiła perfekcyjnego moonwalka.
- No i widzisz załapałaś to. - Powiedział Michael, zaczęłam bić brawo.
- Scarlett jestem lepsza od tatusia.
- Widziałam kotku, tancerką powinnaś zostać w przyszłości.
- Jak mi tatuś pozwoli to zostanę.
-  Zastanowię się jeszcze, ale i tak lepsza nigdy od mnie nie będziesz. - Powiedział mój chłopak.
- Nie musi, już jest lepsza.
- Nie prawda.
- Właśnie,że nie.
- Kłóciła bym się z tobą, ale brak mi sił i argumentów.
- Paris idź do łazienki, zaraz przyjdę.
- Dobrze tatusiu. -Paris posłuchała grzecznie ojca i wykonała jego polecenie. Pomogłam Michaelowi wykąpać jego córeczkę. Mój chłopak był cały mokry.Po kąpieli Michael poszedł uśpić dziecko. Ja za to wróciłam do naszego pokoju i położyłam się do łóżka. Po kwadransie przyszedł Michael i położył się obok mnie.
- Paris już zasnęła?
- Tak. Śpi jak zabita.
- Kocham Cię.
- Ja Ciebie też kocham, ale mocniej. - Michael pocałował mnie w skroń, wtuliłam się w tors Michaela
i w ciągu następnych kilkunastu minut byłam już w krainie snów.
**********
Ps: I jak?