Strony

sobota, 24 grudnia 2016

Wesołych Świąt!!!!


Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałam bym wam i waszyn rodziną złożyć najszczersze życzenia. Abyście spędzili je razem radośnie z rodziną w swoich domach. Bogatych prezentów przede wszystkim. Niedługo już rok 2017 jubileusz Bad, aż to się nie chcę wierzyć, że to 30 lat już jest. Ale wracając do życzeń, życzę wam mocnych postanowień na przyszły roczek, aby był tak samo na pewno super jak 2016.  I na pewno, aby Sylwek był pijany xD. Co do pieśni tej świątecznej, nie wiedziałam, że Santa Claus is coming to town śpiewali również Jackson 5, nie dowiedziałam bym się tego, gdyby Blanket nie wstawił na swoimi profilu na fejsie linka z tą piosenką. Jak ja z Wecią pisałam na fejsie to mówiliśmy, że dobry chłopak z tego Blanketa

piątek, 23 grudnia 2016

She's Out Of My Life - Rozdział 18

Hejka :)
Przybywam do was na czas (co mnie bardzo dziwi). Myślałam,że się nie wyrobie, strasznie bolała mnie głowa podczas pisania, ale jakoś wyszło. Pomimo tego,że rozdział jest krótki mam nadzieje,że wam się spodoba. Bez zbędnego gadania zapraszam was  na nowy rozdział. Zapraszam anonimy do komentowania :)


***********
Gdy go widzę moje oczy się cieszy, gdy leży koło mnie czuję się jakbym miała tysiące motyli w brzuchu. Gdy mnie całuję czuję się jakby nic tylko to było dla mnie ważne. Obudziłam się rano, zobaczyłam pięknie Michaela,które wpatrywały się w mnie i jego piękny uśmiech.
- Dzień dobry kochanie. - pocałował mnie krótko.
- Cześć.
- Jak się spało?
- Źle, chyba wyrzucę to łóżko.
- Już się przyzwyczaiłaś do mojego łóżka w Neverland?
- Tak, one jest mięciutkie, a nie jak to. Się czuję jakbym spała na kamieniach.
- Nie marudź mi tak jest wygodnie. - Pocałował mnie w policzek.
- Która jest godzina ? - Michael wziął swój telefon do ręki i sprawdził.
- 7:30.
- Spóźnię się.
- Zawiozę cię tam.
- Jasne,ale to nie pierwszy raz jak się spóźnię. - Usiadłam na łóżku, Michael zaczął całować mnie po szyi.
- Ja spida włączę to w 2 minuty już w pracy będziesz.
- No i cię przymkną za to twoją jazdę.
- Ale jestem sławny i mogę sobie jeździć jak chcę.
- Co to ma znaczyć? Gwiazdor to też człowiek. - Michael coś tam jeszcze gadał osobie pod nosem,
ale ja go nie słuchałam. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej żółtą spódniczkę, jedną z moich koszul w kratkę czarną skórzaną kurtkę. Poszłam się przebrać do łazienki. Gdy wróciłam zobaczyłam Michaela który siedział n kanapie w salonie. Uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- Zostań ze mną. -Przytulił mnie.
- Nie mogę, muszę jechać.
- Kogo ja będę kochać ?
-Kotku wrócę do ciebie szybciej niż myślisz. - wzięłam jego twarz w i pocałowałam. Wyszliśmy z mojego mieszkania i skierowaliśmy się do auta mojego chłopaka, które stało zaparkowane na pobliskim parkingu. Wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy w kierunku firmy w której pracowałam. Miałam jeszcze 15 minut do rozpoczęcia pracy, liczyłam na to,że jeszcze zdążę,ale moje nadzieje rozwiał korek na który z Michaelem natrafiliśmy. Postaliśmy około 15 minut, zajęło jeszcze jakieś 5 minut nim dojechaliśmy na miejsce.
- Jedziesz do Paris ?
- Muszę jechać do studia, potem jadę do Paris.
- Nie boisz się,że paparazzi o twoi fani już tam na Ciebie czekają ?
- Ja tam nie jadę dla fanów, tylko dla mojego dziecka.
- No niby racja.
-Przyjechać potem po Ciebie?
- Nie musisz, sama trafię do mojego domu.
- A co jak ktoś cię zaczepi na ulicy?
- Nie jestem dzieckiem, poradzę sobie sama.
- Quincy mnie zabiję, jak nie przyjadę.
- A kto z Paris siedzi w szpitalu.
- Poprosiłem Janet, aby była przy nie ja pojadę do małej później.
- Potem może przyjadę do szpitala.
- Sama na piechotę?
- A jeśli nawet, to co?
- Nóżki cię będą potem boleć. - Michael położył na mojej nodze swoją dłoń.
- Wytrzymam.
- Dobrze, tylko potem nie marudź.
- Ja marudzę?
- Jak nikt inny.
- Przestań.
- Już idź,żebyś nie została wyzwana.
- Ok. - Złączyłam moje i Michaela usta w pocałunku. Wyszłam z auta i skierowałam się w stronę
drzwi. Zanim weszłam pomachałam i wysłałam pocałunek na pożegnanie w stronę auta Michaela. Weszłam do firmy, wjechałam na 8 piętro, wbiegłam do mojego biura, gdzie byli już Alice i mój szef, czułam,że czeka mnie nie przyjemna rozmowa.
- Dzień dobry.
- Nie wiem czy taki dobry.
- Przepraszam zaspałam.
- Ale mnie to nie interesuje. To już drugi raz w tym miesiącu kiedy się spóźniasz.
- Już więcej się to nie powtórzy, bo jeszcze raz i wylecisz z stąd w podskokach.
- Przepraszam jeszcze raz.
- Zamknij się i zrób mi kawę. - Zamurowało mnie gdy to usłyszałam,ja nie byłam zatrudniona jaką sekretarka.
- Ale ja nie jestem żadną sekretarką.
- Zamilcz, masz zrobić natychmiast mi tą kawę.
- A jak nie zrobię?
- Zrobisz i to ale już!!! - Krzyknął strasznie, zamarłam na chwilę, nikt nigdy tak na mnie nie krzyczał. Nazbierały mi się łzy w oczach,kilka spadło na moją twarz.
- Dalej, nie użalaj się nad sobą beksą i natychmiast do ekspresu.
- Oczywiście.
- Masz ją zanieść do sali spotkań w którym Za chwilę będzie spotkanie.
- Jasne. - Podeszłam do expressu i zaparzyłam kawę. Gdy już się  zaparzyła ciecz znajdująca się w nim, podeszłam do niego, strzęsły mi się ręce ze stresu, po tym wybuchu prezesa, myślałam wtedy, że jeszcze chwila aby mnie uderzył. Nalałam ostrożnie do kubków kawy i włożyłam na tackę, która stała obok i wyszłam z mojego biura. Skierowałam się w stronę tej sali o której mówił szef. Zapukałam liczyłam na to,że ktoś raczy mi otworzyć, ale się nie doczekałam. Zapukałam po raz drugi, tym razem jednak otworzyła jakaś gruba ryba. Wreszcie, już myślałam, że będę stała sobie jak głupia, aż sobie pójdę. Weszłam do pomieszcza, gdzie się znajdowało 5 mężczyzn.
- Ile można czekać za głupią kawą.
- Przepraszam najmocniej.
- Express nie jest niczego winny, winna jest osoba, która nim się obsługuje. - Położyłam taczkę na stole obok mojego szefa, który mnie klepnął na do widzenia. Zrobił to już drugi raz, co on sobie wyobraża? Gdybym była z nim na osobności, to już by dostał po tej swojej mordzie. Musiała się powstrzymać, aby nie zrobić mu wstydu.
- Proszę się powstrzymać. - powiedziałam.
- Ale co ja robię?
- Proszę mnie więcej nie klepać po tyłku, bo sobie nie życzę.
- Nie będziesz mu mówić co ja mam robić w swojej firmie. A teraz wypad mi stąd.
- Oczywiście szefie. - Wyszłam z pomieszczenia, żałowałam trochę,że go nie spoliczkowałam, może to by go nauczyło, aby nie zadzierać ze mną. Niedługo będę musiała chyba poszukać sobie nowej pracy, bo w takich warunkach i z takim szefem nie będzie pracować. Zastanawiam się czy nie złożyć już teraz wypowiedzenia i rzucić w twarz Stevensowi. Wróciłam do mojego biura, gdzie była Alice.
- Ale on mnie denerwuję.
- Jest okropny przez to jak ludzi traktuję. - odpowiedziała moja współpracownica.
- Niech już skończy, bo ktoś go w dupę kopnie.
- Oby szybko, poprzewraca się tam mu.
- Mam nadzieję, bo dłużej tutaj nie wytrzymam.
- Dlaczego on nie jest już taki miły dla ciebie?
- Pokłóciliśmy się na tym całym przyjęciu.
- Dlatego się obraził?
- Chyba, a niech się staruch obraża.
- Przejdzie mu.
- A jak nie to składam wypowiedzenie.
- I tak możliwe,że wszyscy stracą pracę.
- Coś się dzieje złego?
- On zadłużył firmę na kilka milionów, tylko gdy teraz podpiszemy umowę z twoim Michaelem, to wszystko może się wyprostować.
- Jaką znowu umowę?
- Na prawdę nie wiesz?
- Nic nie słyszałam.
- Otóż nasza firma ma pomóc twojemu chłopakowi w zorganizowaniu trasy koncertowej.
- Tak, to fajnie.
- Nawet nie wiesz jak.
- Kontrakt jest warty z kilko milionów, akurat by spłacić dług i wyjść z tych kredytów.
- Czyli chcecie by Michael was miał tak trochę spłacić.
-Tak.
- A nie sądzisz,że wykorzystanie Michaela dla celów finansowych jest tak trochę nie fair.
- No niby tak, ale to w końcu dla dobra naszej firmy.
- Ale mój chłopak nie jest żadną skarboną.
- A czy jak tak powiedziałam?
- Nie, ale tak pomyślałaś prawda.
- Scarlett, szefa opierdzielał nie mnie.
- Przepraszam, ty nie jesteś niczemu winna.
- A ty na mnie krzyczysz.
- Już nie będę.
- Oby. - Szef nie dał mi dzisiaj żadnych obowiązków więc musiałam nudzić się z kilka godzin. Przeszukałam całe biuro, wypiłam z trzy kawy, zbudowałam wierze z długopisów, ułożyłam kilka razy kostkę rubika. Gdy wreszcie zegar wybił godzinę 14 wyszłam z mojego biura. Nie chciałam iść do mojego domu, ponieważ bym się tam chyba zanudziła na śmierć. Postanowiłam się udać do szpitala w którym leżała Paris. Mogłam poprosić Michaela, aby przyjechał po mnie, ale nie chciałam niszczyć mu grafiku dnia. No cóż czekała mnie długa wyprawa przez miasto. Ruszyłam w kierunku szpitala, który znajdował się na końcu Los Angeles. Gdy przechodziłam koło kiosku doznałam szoku. Na prawie połowie gazet było moje zdjęcie i Michael jak się całujemy przed szpitalem. Zakupiłam jedną z gazet i zaczęłam czytać artykuł o nas.
"  Córka leży w szpitalu, a Jackson obściskuje się ze swoją kochanką
Od dawna już krążyły plotki o domniemanym związku piosenkarza Michaela Jacksona z Scarlett Swift, pracownicą jednej z większych firm marketingowych w Los Angeles, teraz jednak okazuję się to prawdą, oni mają romans. To najprawdopodobniej dla niej gwiazdor zostawił swoją byłą partnerkę aktorkę Brooke Shields. Zdjęcie otrzymaliśmy wczoraj od jednego z naszych czytelników, jest wykonane przed szpitalem w którym leży 4-letnia córka artysty Paris. Czy Jackson nie powinien być teraz przy swojej córce. Czy ten związek może się zakończyć rozstaniem jak inne związki artysty. Więcej informacji wkrótce. " - Nie no super teraz media się dowiedziały o moim związku. Teraz nie dadzą mi żyć, ale mogłam się tego spodziewać wiążąc się z gwiazdą popu. Schowałam gazetę do mojej torebki i ruszyłam w dalszą drogę. Po 40 minutach znalazłam się pod szpitalem, gdzie znajdowali się paparazzi i fani Michaela, którzy skandowali na cześć mojego chłopaka. Ruch na całej ulicy był przez to zablokowany. Próbowałam się przebić przez tłum, ale było to bardzo ciężkie. Widziałam tylko, że Michael podszedł do okna i pokiwał w kierunku swoich fanów. Tłum oszalał, gdy tylko ujrzał Michaela. Ja tylko z uśmiechem na twarzy pokręciłam głową.
- Ludzie patrzcie to przecież Scarlett Swift. - nagle ktoś krzyknął. Zdążyłam się przebić przez tłum, rozpoznał mnie ochroniarz Michaela Bill, który mnie jakoś wyciągnął z tłumu i pomógł mi się dostać do szpitala. Oślepił mnie blask Flashy. Gdyby nie on fani mojego chłopaka by mnie rozszarpali.
**********
Jestem oddany mojej sztuce. Wierzę, że sztuka jako całość za swój cel ma zjednoczenie tego, co materialne i co duchowe, tego, co ludzkie i co duchowe. I wierzę, że jest to prawdziwy powód istnienia sztuki i tego, co robię. Czuję się szczęśliwy, że jestem instrumentem, przez który przepływa muzyka. Ale jak pracować gdy się wie,że niedługo trzeba coś wydać, a praktycznie nic nie jest zrobione i dopięte na ostatni guzik. Do wydania Bad zostały jeszcze  3 miesiące, a czułem, że nie spełniłem się muzycznie tak jak miałem. Ubolewam najbardziej nad tym, że początkowo na albumie miało się znaleźć miejsce na 30 utworów. Pokłóciłem się o to Quincym, nie powiedział mi nic o swoich planach dotyczących zmiany na albumie. Owszem jest on producentem,ale to ja jestem artystą i do mnie należy ostatnie słowo. Zgodziłem się na ten układ, miałem dzisiaj nagrywać chórki do "Another part of me", ale po sprzeczce z producentem odechciało mi się. Z studia udałem się do szpitala w którym leżała Paris. Pod budynkiem, już się zgromadzili moi fani. Bill i kilku moich ochroniarzy mnie otoczyli, czyli dzięki temu mogłem spokojni dostać się do szpitala. Moja córka leżała na 2 piętrze, po chwili już byłem przy jej sali. Wszedłem do środka i ujrzałem Janet i Paris, bawiły się świetnie, tak świetnie, że mnie nie zauważyły. - Tatuś! - Krzyknęła Paris, gdy mnie zobaczyła.- Cześć słonko. - Podszedłem do niej i pracowałem w czoło. Przy okazji przytuliłem moją siostrę.- Dlaczego nie było ciebie gdy się obudziłam?- Wujek Quincy prosił,abym jechał do studia.- A teraz będziesz ze mną?- Tak.- Ja też będę z Tobą misiu. - powiedziała Janet.- A ty czasem nie musisz studia jechać?- Nie poganiaj mnie, za dwie godziny dopiero muszę być na miejscu. - No ok. - Janet została jeszcze półtorej godziny ze mną i Paris w szpitalu. Razem z nią zabawiałem Paris. Opowiadałem jej różne historie o księżniczkach,smokach i książętach z bajki. Paris jeszcze musiała leżeć tydzień w szpitalu. Nagle Janet zrobiło się słabo. Byłem zaniepokojony stanem mojej siostry.- Wszystko w porządku?- Tak, tak nic mi nie jest.- Na pewno.- Michael nie martw się o mnie.- Jesteś moją siostrą, martwię się o ciebie.- Ale nie musisz. Ja już muszę jechać.-Ok, zadzwoń potem do mnie.- Jasne. - Pożegnałem się z moją siostrą, która ruszyła do wyjścia. Następne kilka godzin spędziłem przy mojej córce. Przyszedł lekarz i kazał mi wyjść z pokoju. Zrobiłem tak jak mi rozkazano, wszedłem na długi korytarz. Podszedłem do okna, moi fani oszaleli z radości, gdy mnie zobaczyli.Odszedłem i czekałem, aż lekarz skończy badanie mojej córki. Nagle zobaczyłem jak w moim kierunku idzie Scarlett. Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem ją. - Cześć kochanie. - cmoknęła mnie w usta.- Cześć- Myślałem, że nie przyjedziesz do szpitala.- Szłam z pracy i nie chciałam siedzieć w domu.-Na prawdę szłaś prawie 5 km?- Tak, a ty sugerujesz, że ja kłamię?- Nie, ale dziwię się bardzo, ledwo co przez cały Neverland Mogłaś przejść, a co dopiero .- Cuda się zdarzają.-Jak widać.- Michael, bo ja sobie ostatnio myślałam, aby zaprosić dzieci z domu dziecka z tego w którym się wychowałam na twoje rancho.- Jasne, czemu nie?- Bo jak ty byłeś w Londynie zabrałam małą tam i ona poznała koleżanki i kolegów i było by fajnie jakby oni przyjechali do małej.- Jak tylko Paris wyjdzie ze szpitala to pomyślimy o tym.- Bo tam jest taka fajna dziewczynka o imieniu Scarlett i zależało mi gdybyś ją poznał.- Twoja imienniczka.- Tak, ale jesteśmy oby dwie z innymi charakterami.- To wspaniały pomysł.- Wiedziałam się,że ci się spodoba. - Scarlett przytuliła się do mnie.- Michael, a czy ty powiedziałeś Caroline o tym, że jej dziecko leży w szpitalu?- Nie nic jej nie powiedziałem.- Ale jest jej matką i jak bardzo zależy jej na Paris, to powinna tu być.- Nie chcę jej tu.- Ale jednak przyszłam.- Coś nam przerwało, obróciliśmy się i ujrzeliśmy moją eks.
- Co ty tutaj robisz? -  zapytałem.- Słuchaj Jackson, jeśli myślisz, że ty mi nie powiesz,że moje dziecko jest w szpitalu ,to ja się tego nie dowiem to się mylisz. - Podeszła do nas bliżej.- Na pewno za chwilę by cię tu nie było.- Mylisz się, ja na pewno poświęcała bym więcej czasu Paris,niż ta twoja kolejna panienka na czas nieokreślony. - No super znowu obraża Scarlett, czy ta kobieta nie ma wstydu?- Odczep się od mnie suki. Jeszcze ci po ostatnim mało? - Odezwała się Scarlett.- Zamknij się gówniaro, gdybym chciała to bym ci oddała.- nie potrafiła byś.- Chcesz się przekonać?- Nie dziękuję,ale dziwię się bardzo,że cię tu widzę.- Muszę być przy moim dziecku. To raczej ja powinnam cię zapytać co ty tu robisz?- Zajmuję się twoją córką.- No właśnie moją,nie twoją.-Ale ona jesr dla mnie jak córka. Jestem jej drugą matką, czy tego chcesz czy nie chcesz.- Już niedługo.- Co to ma znaczyć?- Ja dostanę prawa do Paris i to ona będzie ze mną.- No chyba po moim trupie. - odezwałem się.- Nie chciałeś podpisać papierów, więc wiedz, że jestem zdesperowana.- Jak ty możesz. Najpierw zostawiłaś Michaela i Paris, a teraz wracasz jak nigdy i chcesz zabrać małą. Ty nie rozumiesz, że robisz krzywdę swojemu dziecku i Mike'owi. Jak teraz zabierzesz małą to ona może tego nie wytrzymać. - Nie mów mi jak mam postępować z swoją rodziną.- Byłą rodziną.- On nadal jest moim mężem, a Paris moją córką.- Ale ich zawiodłaś. Teraz to jest już moja rodzina. - Powiedziała oschle Scarlett, byłem w szoku jak poradziła sobie z emocjami. Myślałem, że ona  za chwilę pobije Caroline,mam nadzieję, że tak trochę przemówiła Caroline do rozsądku.- Jeszcze zobaczysz, zniszczę to waszą rodzinę. - Nie obiecuj, skoro tego nie spęłnisz. - Odezwałem się.- Ja już muszę lecieć.- Nie zostaniesz przy swojej córce.- Dostałam smsa i muszę spadać.- Jasne. - dodałem, patrząc dziwnym wzrokiem na moją byłą żonę. Nie wierzyłem jej,nie raz tak się usprawiedliwiała gdy byliśmy małżeństwem.  Caroline zniknęła nam na zakręcie z widoku. Scarlett przytuliła się do mnie.- Ona mnie denerwuje.-Mnie też. - pocałowałem ją w włosy.-  Wyszarpała bym ją za szmaty najlepiej.- Dziwię się, że jej nie robiłaś jak ostatnio.- No i szkoda, może by to ją nauczyło, by ze mną nie zadzierać - Jeszcze potem by się uczepiła ciebie widząc, że to cie denerwuje.- Może. - Nagle z sali wyszedł lekarz, który powrócił z sali w której leżała moja córka.  Weszliśmy do małego pomieszczenia. Paris się ucieszyła gdy zobaczyła moją dziewczynę.- Scarlett!!!- Cześć malutka. - dziewczyna przytuliła moją córkę. Scarlett popłakała się ze szczęścia.- Dlaczego płaczesz? - zapytała Paris-Bo cię widzę ponownie.- A stało się coś złego?- Wczoraj tak, ale dzisiaj już jest lepiej. - Siedzieliśmy  w szpitalu do późnych godzin wieczornych. Następnie wróciliśmy na rancho. Około północy położyłem się obok mojej ukochanej. Jednak nie mogłem spać. Wybrałem się do mojej sali taneczne, gdzie ćwiczyłem ruchy taneczne, musiałem się udoskonalać. Po jakiś 3-4 godzinach wróciłem do mojej sypialni i ponownie położyłem się koło Scarlett. Wtuliłem się w jej talię, byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, gdy ona leżała przy mnie, gdy mogłem ją do siebie tulić i pokazywać ja ją kocham i ile dla mnie znaczy.5 dni później
Media potrafią  być okropne dla człowieka, zrobi się jeden błąd lub najmniejszy ruch, a miliony par oczów wpatruje się w te bzdury i ma wyrobioną opinie na twój temat. Wszelkie zainteresowanie moją osobą wzrosło, gdy okazało się,że jestem w związku w Scarlett. Codziennie w tych tabloidach pojawiają się plotki typu "  Jackson i Swift są po ślubie", "Swift namawia Jacksona na to, aby wybielał sobie skórę", "Kochanka Michaela Jacksona znalazła już sobie innego", a praktycznie żadna ta plotka nie jest prawdą. Denerwuję mnie to,że pod Neverland codziennie siedzą tłumy paparazzi czyhają na to, aby zrobić mi zdjęcie lub komuś z moich bliskich. Najchętniej spalił bym wszystkie te tabloidy, które tylko obrażają ludzi. One są nie potrzebne. Neverland miał być miejscem radości, nie miejscem w którym ktoś może ci zrobić zdjęcie, a ono na drugi dzień pojawi się w telewizji lub w jakieś gazecie. Przez te 5 dni rzuciłem się w wir pracy. Gdy wstawałem jechałem do studia, po południu jechałem do szpitala do Paris i wracałem w późnych godzinach wieczornych. Od razu kładłem się do łóżka. Nie chciałem by potem to się odbiło na moim związku. Razem ze Scarlett siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakąś komedie. Leżałem na kolanach mojej ukochanej, która z uwagą oglądała film. Zabrałem miskę z popcornem, która leżała na stole. Zacząłem rzucać nim w Scarlett, na początku nie zwracała na to uwagi, ale później zaczęło to ją śmieszyć.- Jak jeszcze raz we mnie rzucisz popcornem to ci zrobię krzywdę.- Jaką?- Pomyśle jeszcze, czy cię zwalić z kanapy, czy wbić ci tą miskę na głowie lub wyrwać ci włosy.- Tylko nie moje włosy.- Widzisz wszystko mogę zrobić.- A przekonajmy się. - rzuciłem w nią popcornem. Ona zrzuciła mnie  z kanapy na podłogę. Gdy się podniosłem z dywanu, Scarlett wstała  i zaczęła mnie gonić po całym pokoju. Zdemolowaliśmy pół pokoju chyba, ale nie przejmowaliśmy się tym. W końcu mnie złapała, raczej ja ją złapałem. Położyłem ją na łóżko, położyłem się na nią.- Jesteś taka piękna.- Nie kokietuj mnie misiu.-  Ale to jest prawda, jesteś od Madonny i Brooke razem wziętych piękniejsza. - na twarzy mojej dziewczyny pojawiły się rumieńce.- Dziękuję. - Miałem ją właśnie pocałować, gdy nagle usłyszeliśmy,że ktoś podąża do salonu, natychmiast zszedłem z mojej dziewczyny, usiadłem na kanapie i udawałem,że sytuacja,która miała wczoraj miejsce w ogóle się nie wydarzyła. Jak później się okazało była to Janet, ale jakaś nie taka. - Cześć. - przytuliła się do Scarlett, a potem do mnie po czym rozsiadła się w fotelu stojący obok.- Stało się coś? - zapytała moja dziewczyna.- Zerwałam z Max'em. - odpowiedziała.- Widziałaś mówiłam ci,że to się źle skończy.- Miałaś rację tak jak zawsze.- Co on zrobił? - zapytałem.- Zdradził mnie. Wiesz z kim? - przypomniało mi się, gdy widziałem tego jej chłopaka i Brook razem z nim.- Zgaduje,że z Brooke. Zabiję tego gnoja, niech tylko będzie tu gdzieś w pobliżu.- Skąd wiedziałeś?- Widziałem ich kiedyś razem przed hotelem, gdy się całowali.- Co!? Dlaczego mi nie powiedzieliście.- Bo nie chcieliśmy, abyś cierpiała. - powiedziała Scarlett.- Ale jeszcze bardziej cierpię.- Przestań minę ci to. - powiedziałem.- Nie minie, sprawa jest poważniejsza- Zaraził cię jakimś syfem?- Nie.- To co się stało?- Ja jestem w ciąży z nim. - na słowa Janet zamarliśmy. Scarlett lub ja mogliśmy powiedzieć Jan o tym co widzieliśmy. Możliwe,że mogliśmy temu zapobiec.***********PS: I jak spodobało się? Wiecie co najbardziej mnie śmieszy.Wymyśliłam,że Jan będzie w ciąży z tym całym Max'em  już we kwietniu, gdy założyłam bloga i wymyśliłam fabuły. To uczucie, gdy się dowiesz,że ta prawdziwa Janet Jackson jest w ciąży. Możecie mnie przeklinać, lać ile wlezie, pozwalam. Tak więc zapraszam was do komentowania.

czwartek, 15 grudnia 2016

She's Out Of My Life - Rozdział 17

 Hejka moi kochani!
Dodaję dzisiaj kolejny już post. Mam dla was radosne info, otóż to posty będą się teraz pojawiać częściej, i planuje zrobić kontynuację tego opowiadania. Cieszycie się bo ja już bardzo. Mam nawet już zarys fabuły. A teraz zapraszam już was na kolejny dział. Życzę miłego czytania.


**********
" Miałam ponownie 14 lat i znajdowałam się w domu dziecka.Byłam zupełnie sama w moim pokoju, zdawało się nawet,że nie było nikogo w całym budynku, oprócz niego. Usłyszałam skrzypienie drzwi i zobaczyłam jak ktoś je otwiera, myślałam,że to ciocia Maya, lecz to nie była ona. Przecież ona zawsze pukała do drzwi zanim weszła do środka.
- Kto tam? - zapytałam, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi.Ujrzałam jego twarz, widziałam w jego oczach to podniecenie. Próbowała uciec, ale nie mogłam moje nogi były jak z waty i nie były w stanie się ruszyć. Czułam się jakbym była w jakimś transie, marzyłam o tym aby się jak najszybciej obudzić i zapomnieć o tym wszystkim, ale nie umiałam. On natychmiast do mnie doskoczył, zaczął całować po szyi, aż w końcu przytwierdził do ściany i zaczął mnie rozbierać. Był brutalny w najmniejszym ruchu, ja chciałam się wyrwać, ale to było nie możliwe. Krzyczałam, ale nikt mnie nie usłyszał, chciałam walczyć, ale nie umiałam...." -  Otworzyłam moje oczy, było już jasno. Zobaczyłam mojego chłopaka, był nad mną i patrzył  na mnie z wielkim przerażeniem.
- Co się stało? Strasznie boli mnie głowa. - zapytałam Michael dotknął mojego czoła, aby sprawdzić, czy nie mam czasem gorączki.
- Krzyczałaś przez sen, co ci się śniło?
- Miałam koszmar.
- Jaki.?
- Związany z tęsknotą za rodzicami.
- Ale krzyczałaś, jakby ktoś ci robił krzywdę.
- Chcieli mnie wywieź gdzieś daleko i bym już nigdy nie zobaczyła cioci Mai. - Musiałam okłamać Michaela, nie chcę, aby dowiedział się wszystkiego o mojej przeszłości. Nie zrozumiał by tego i najprawdopobniej byśmy się od siebie odsunęli, i to bardzo.
- Rozumiem. -  rozpłakałam się Michael mnie przytulił.
- Kochanie nie płacz.
- Ale to było straszne.
- To był tylko i wyłącznie sen.
- Przypomniały mi się najgorsze chwile mojego życia. - Michael chwycił mnie za podbródek, wpatrywałam się w te jego wielkie,sarnie i piękne oczy, koloru czekoladowego.
- Posłuchaj mnie uważnie, to był tylko sen, to co już było już nigdy się nie wydarzy,  to żyje, ale w twojej głowie ile razy, ile o tym rozmyślasz.
- Masz racje.
- Nie chcę widzieć tego jak cierpisz, kocham cię,nie chcę cię stracić.
- Ja ciebie też.
- Mogę ci się o coś spytać?
- Co?
- Chodzi o to,że bym bardzo chciał, abyś przeprowadziła się do Neverlandu.
- Michael to jest bardzo poważna decyzja, muszę jeszcze nad tym pomyśleć.
- Nie chcesz być blisko przy mnie i przy Paris?
- Wiadomo,że chcę, ale muszę się jeszcze nad tym zastanowić.
- Czyli się zgadasz?
- Tego nie powiedziałam. - Wstałam i podeszłam do szafy, gdzie miałam ubrania, zabrałam jakiś dres oraz bluzę i pognałam do łazienki. Po chwili wyszłam, ale w sypialni nie było już Michaela . Udałam się na poszukiwania mojego chłopaka. Znalazłam go w kuchni, opartego o blat i trzymającego w dłoniach kubek z jakąś cieczą. Chyba kawą, podeszłam do niego, zabrałam mu kubek.
- Ej, to moja kawa! - Zrobił obrażoną minę, jakbym zabrała mu coś czego dawno na oczy nie widział.
- Teraz już moja.
- Mam cię zamkną razem z Bubbelsem ?
- Nie zrobisz tego.
- A właśnie,że zrobię. - poruszał śmiesznie brwiami. Wzięłam łyk gorącej cieczy, która była bardzo słodka. Po chwili ją wyplułam, ponieważ nie dało się tego przełknąć.
- Chłopie ile ty tutaj tego cukru wsypałeś.
- Trzy łyżeczki. - uśmiechnął się.
- No chyba całą torebkę.
- Nie piłaś nigdy słodkiej kawki.
- Piłam, ale potem wyplułam.
- Ona nie była aż taka zła, piłem jeszcze słodszą jak byłem w Nowym Jorku.
- Rób tak dalej, a na stare lata cukrzycy się nabawisz.
- Sugerujesz mi,że jestem stary?
- Od razu stary, przecież 30-stki jeszcze nawet nie masz.
- Scarlett,  pamiętasz,z dzisiaj jedziemy do moich rodziców.
- Pamiętam i się boje.
- Czego?
- A co będzie,jak oni mnie nie polubią jako twoją ukochaną?
- Moja mama na pewno się ucieszy, ale z Josephem może być gorzej.
- A co mu do tego?
- Jemu na pewno, nie spodoba się to,że prowadzam się z zwykłą kobietą, która może zniszczyć moją reputację.
- Jestem dla ciebie przypadkową kobietą, tylko przygodą?!
- Nie, no co ty.
- Ale to tak zabrzmiało.
- Nigdy, nie byłaś dla mnie przypadkową kobietą. Traktuje cę na prawdę poważnie.
- Przypominam ci,że jestem przyjaciółką twojej siostry.
- Przecież, ja wiem. - usiedliśmy na zimnej kuchennej podłodze
- Po prostu dla mojego ojca każda kobieta z którą się zwiąże jest zła i podła.
- Rozumiem, martwi się o ciebie.
- On i zamartwianie to nie w jego stylu.
- W końcu każdy ma serce, nawet twój ojciec.
- Ale jego jest z kamienia, gdybyś tylko wiedziała co on mi robił, gdy byłem dzieckiem.
- Możesz mi wszystko powiedzieć, przecież jestem twoją dziewczyną i mogę cię wysłuchać.
- Pomyśl sobie,że ja nie miałem normalnego dzieciństwa. Nie miałem w ogóle czasu na zabawę, jak moi rówieśnicy, tylko ciągle musiałem być na próbach lub w studiu. Musiałem występować w klubie ze striptizem, gdy miałem nie całe 8 lat, uwierz widziałem za dużo jak na takie dziecko. Dzień dla mnie rozpoczynał się o 7 rano, a kończył o 3 nad ranem.
- Za co tak nienawidzisz swojego ojca?
- Ty mnie pytasz za co?
- Tak. - Widziałam jak mojego chłopakowi w oczach zbierają się łzy. Rozumiałam go, taka trauma może zostać w sercu do końca życia.
- Pamiętam, gdy za byle co mogłem dostać klapsa. Jedno pomylone słowo, lub jeden pomylony krok w tańcu, podczas próby skutkował,że ja i moi bracia mogliśmy oberwać. Pamiętam jak trenowaliśmy, a ojciec siedział na fotelu ze sznurem w dłoniach. Ja chcę, aby Paris nie musiała przechodzić, tego co ja.  Gdzie nie wyszedłem wszędzie mnie rozpoznawali, cały czas byłem narażony na to,że mnie ktoś rozpozna. Nie chcę, aby moje dziecko przeżywało co ja kiedyś.
- Sława to przekleństwo.
- Nawet nie wiesz jakie, zrobisz byle co, a następnego dnie możesz być na czołówkach gazet.
- Nigdy nie zapomnę tego, owszem zrobił ze mnie gwiazdę, ale za tą przemoc go nienawidzę.
- Michael, Ale w końcu  to twój ojciec i nic tego nie zmieni.
- Mam gdzieś takiego ojca. Nigdy na pewno nie czułaś tego co ja. Czy twój ojciec podniósł na ciebie kiedyś rękę?
- Z tego co pamiętam to nigdy. Ty przynajmniej miałeś pełną rodzinę, nie mieszkałeś w domu dziecka.
- Ale ja już wolałbym to, niż być bitym.
- Dom dziecka, to koszmarne miejsce. Ja przez rok od śmierci moich rodziców, każdej nocy budziłam się z krzykiem i płakałam z tęsknoty.
- Kiedyś nie mogłem n niego patrzeć.
- Ale Michael co ty mi dzisiaj mówiłeś,
- Że nie masz żyć wspomnieniami bo one nigdy nie wrócą.
- No właśnie, skończ użalać się nad sobą i chodź obudzić Paris.
- No dobrze. - Wstaliśmy z podłogi i ruszyliśmy w kierunku pokoiku Paris. Mała wygląda tak słodko, jak mały aniołek. Nie miałam serca jej  obudzić, ale widziałam q oczach Michaela to chęć obudzenia jej.  Podszedł po cichu do łóżka Paris i klepnął ją po plecach.
- Wstajemy mały śpiochu.
- Tatusiu jeszcze pięć minut.
- Jak będziesz spać, to nie pojedziesz z nami do dziadka i babci. - odezwałam się.
- Ale ja chcę jechać do dziadków.
- Chodź pora już wstawać i iść na śniadanie.
- Ja nie pójdę na swoich nóżkach. - Paris wstała z łóżeczka i położyła się na podłogę. Michael ukucnął na swoją córeczką, wyglądało to komicznie.
- Paris wstawaj.
- Nie.
- Dlaczego?
- Masz mnie ponieść, bo nie chcę mi się chodzić.
- Jeszcze czego, jesteś za ciężka.
- Ale ja chcę na apa.
- Młoda wstawaj, albo cię wyśle na Jamaikę.
- Już wolę na Jamaikę, niż do kuchni z tobą.
- Nie bądź złośliwa.
- To mnie zanieść do kuchni.
- Ale ty najpierw wstaniesz.
- Nie, bo mnie okłamiesz.
- Ale ty jesteś uparta jak osioł.
- Paris chodź ja cię poniosę. - podeszłam do dziewczynki, ta się podniosła i wskoczyła na mnie. Michael nie był z tego zadowolony.
- Scarlett nie dźwigaj jej, ona jest za ciężka.
- Michael przestań marudzić.
- Dobra, ale jak nabawisz się przepuchliny to nie moja wina.
- Nie dramatyzuj, za chwilę ją puszczę. - Zaniosłam małą do kuchni i posadziłam na krześle. Rzeczywiście była ciężka, ale nie chciałam, aby było to po mnie poznać. Dałoby to wiele radości Michaelowi. Zjedliśmy śniadanie i pomogłam ubrać się Paris, pozwoliłam jej ubrać niebieską sukienkę, którą miała zabrać na obiad do rodziców Michaela. Poszliśmy do salonu, gdzie graliśmy przez 2 godziny w Monopol, nie wiem co Michael miał takiego w sobie,ale wygrał. Z nim nie da się wygrać, on jest królem Monopola.
- Kiedy jedziemy? - zapytałam.
- Za pół godziny wyjeżdżamy.
- Co?! Przecież ja nie jestem jeszcze gotowa do wyjścia.
- Spokojnie zdążysz, jeszcze się przygotować i będziesz wyglądać jak bogini.
- Zamilcz, nie denerwuj mnie.
- Oj ktoś się zdenerwował.
- Nie zdenerwował, tylko zaniepokoił. A ty w co się ubierzesz.
- Nie wiem jeszcze.
- To myśl, ja zgaduje,że to będzie czerwona koszula i czarne spodnie, do tego białe skarpetki i plus twoje sławne mokasyny.
- A właśnie,że ubiorę coś innego.
- Żebym tylko nie zemdlała na twój widok.
- Jak tak ci bardzo zależy.
- A co z obiadem u twoich rodziców?
- Coś im tam się wmówi.
- Ale ja nie chcę wyjść na idiotkę.
- I nie wyjdziesz.
- No i super tremy m teraz narobiłeś.
- Boisz się mojej rodziny.
- Bardzo. Ja tam nie jadę.
- Nie chcesz poznać moich rodziców i rodzeństwa.
- Poznam ich kiedy indziej.
- Właduję cię na chama do auta i pojedziemy.
- Już mi nic nie mów. Idę się przebrać.
- Jasne. - Wpadłam do naszej sypialni. Wczoraj byłam w swoim mieszkaniu i zabrała potrzebne rzeczy, do dzisiejszego wyjścia. Musiałam poszukać moich ubrań co zajęło mi 5 minut, ponieważ nie
było ich w mojej walizce. Znalazłam w końcu moje ciuchy pod łóżkiem, Michael musiał maczać w tym palce. Nie jestem głupia z tego co mi wiadomo i wiem gdzie zostawiam swoje rzeczy. Poszłam do łazienki się przebrać. Gdy wróciłam do sypialni zobaczyłam mojego chłopaka przy lustrze, był ubrany z jeden ze swoich mundurów. Oglądał swoje dłonie, wyglądał tak słodko. Podeszłam do niego i przytuliłam się od tyłu.
- Co robisz?
- Nic. - chwyciłam jego dłoń i zobaczyłam białe plamki.
- Jeżeli myślisz,że ja cię porzucę przez twoje niedoskonałości to się grubo mylisz. Kocham twoje niedoskonałości.
- Ale ja się z tym źle czuję. Widzisz co oni wypisują na temat koloru mojej skóry w tych wszystkich tabloidach.
- Widzę, ale oni nie znają prawdy.
- Masz ochotę wlecieć do tych wszystkich redakcji i wykrzyczeć im w twarz,żeby przestali.
- Ale i  tak stworzą coś nowego i nie prawdziwego.
- Najważniejsze,że ty wiesz wszystko o mnie i mnie kochasz.
- Zawsze i wszędzie. Już pora jechać.
- Chodźmy. - wyszliśmy z sypialni i poszliśmy poszukać Paris. Ta już za nami czekała a dworze, nie mogła się doczekać tego jak pojedzie do swoich dziadków.
- Paris gotowa? - zapytał mój chłopak.
- Tak.
- Idź proszę jeszcze się załatwić, bo ja się zatrzymywać nie będę w lesie lub gdziekolwiek.
- Dobrze tatusiu. - Poszłam z Paris do łazienki, gdy wróciłam wsiadła z małą do czarnego BMW, którym Michael miał nas zawieść do domu swoich rodziców. Po jakiejś godzinie byliśmy już na miejscu. Miałam tremę, gdy wysiadłam z auta. Tak jak w tamtym momencie, nigdy się nie bałam. Byłam już nie raz u rodziców Michaela w domu, ale jako przyjaciółka Janet nikt więcej. Chwyciłam mojego ukochanego za dłoń i weszliśmy do domu. Od razu podleciała do nas Janet, którą wyściskałam, weszliśmy do pomieszczenia w stylu jadalni. Paris pobiegła pobawić się wraz ze swoim kuzynostwem na ogródek. Wszyscy wiedzieli,że jestem przyjaciółką Janet, ale nikt nie podejrzewał by,że zwiąże się z Michael.
**********
Dawno temu pewien filozof grecki Platon powiedział,że miłość zaślepia. Miłością z głowy nie może wybić nikt, żaden człowiek, ani żaden Bóg. Często robimy dla miłości rzeczy, których byśmy nigdy nie zrobili w życiu, ja na przykład wskoczyłbym w ogień piekielny za Scarlett, w końcu kocham ją i jest drug najważniejszą rzeczą zaraz po Paris, którą kocham jeszcze bardziej. Byłem ciekawy jak zareaguję moja rodzina na wieść o tym,że związałem się ze Scarlett. Moje rodzeństwo poznało już wcześniej Scarlett jakiś rok temu, ale nie miałem takiego szczęścia, ponieważ w tym czasie byłem w Londynie. Nie miałem czasu kiedy jej poznać, ale na pewno tego nie żałuję. Znaleźliśmy się w domu moich rodziców, wzrok wszystkich spoczął teraz na nas. Podeszła do nas moja matka, która wyściskała moją dziewczynę.
- Dzień dobry. - powiedziała nie śmiało Scarlett.
- Miło nam cię ponownie gościć w naszym domu Scarlett.
- Mi również jest miło pani Kathrine. - usiedliśmy przy stole.
- Fajnie,że Michael przyprowadził w końcu jakoś fajną dziewczynę. - odezwał się Tito.
- Mam gust do kobiet jak widzisz. - uśmiechnąłem się do Scarlett.
- Kolejna już ukochana widzę. - powiedział mój ojciec.
- Zamknij się Joe. - powiedziała Kathrine.
- W końcu nie kolejna złośnica i tapeciara. - powiedział Jackie.
- Uspokój się. - powiedziała Rebbie.
- No co? Taka prawda.
- Ale najważniejsze,że nasz kochany brat nie jest sam jak palec. - powiedział Marlon.
- No właśnie. - przytaknąłem. La Toya, Rebbie i Jan pomogły przynieść mojej matce dania. Do domu wleciały dzieci mojego rodzeństwa i moja Paris z nimi na czele.
- Co robicie na ogródku? - Zapytała Hazel,żona mojego brata Jermeina  swojej córki Autumn.
- Bawię się tylko lalkami z Paris, Yashi i Brandi.
- To fajnie. - odpowiedziała jej.
- A co robią chłopcy. - zapytałem.
- Poszukujemy okazów przyrodniczych. - powiedział Taryl, syn Tita.
- No chyba głupi jesteś, budujemy fort z piasku. - Odpowiedział młodszy brat Taryla TJ.
- Ja nie będę żadnego głupiego fortu budował gówniarzu.
- Taryl przestań. - warknął Tito, aby uspokoić syna.
- Przepraszam.
- Tylko niczego nie wywińcie na ogródku.
- Michael nie jesteśmy dziećmi.
- Ty tak, ale młodzi nie. - Zabraliśmy się do jedzenia, po czym dzieciaki znowu wyszły na dwór. Pożartowaliśmy jeszcze z moim rodzeństwem i moją matką. Widziałem,że Joseph był dzisiaj jakiś nie obecny.
- Michael możemy porozmawiać? - zapytał mój ojciec.
- Tak jasne. - Wyszliśmy do oddzielnego pokoju, aby reszta zgromadzonych nie słyszała jej przebiegu, miałem takie wrażenie, że nie będzie ona przyjemna.
- Słucham cię.
- Chodzi o twoją niby dziewczynę.
- Coś nie tak ze Scarlett?
- Nie wszystko w porządku, ale martwię się o to,że może ona ci zepsuć reputację w mediach.
- I ty mi sugerujesz,że ja mam ją zostawić?
- Tak. Umiałeś porzucić Brooke dla niej, to teraz porzuć ją dla kariery.
- Nie zrobię tego. Ja nie porzuciłem Brooke, to raczej ona sama się wyprowadziła.
- Nie interesuję mnie to, ona może zniszczyć twoją karierę jak ty zniszczyłeś swoim odejściem Jackson 5.
- Kariera nie jest najważniejsza.
- Co ty mówisz? Ona rzuciła na ciebie jakiś urok?
- Nie, ale to,że ją kocham nie oznacza,że przestane kontynuować swoją karierę.
- Kochasz?
- Tak kocham.
- Ale Caroline też kochałeś i wszyscy wiemy jak to się skończyło, a jak to wpłynęło na twoją karierę i zdrowie psychiczne. Chłopie chcesz się stoczyć przez nią?
- Joseph nie będę tego słuchał - warknąłem.
- Ale słuchaj możesz kiedyś tego żałować.
- To jest moja sprawa z kim ja się zadaję, a tobie nic do tego. - wyszedłem z pokoju i skierowałem się w stronę salonu.
- Gdzie idziesz? Nie skończyłem z tobą.
- Ale ja już skończyłem. - Wróciłem razem z Josephem do salonu, gdzie siedzieli członkowie mojej rodziny. Scarlett zobaczyła,że jest coś nie tak po rozmowie z moim ojciec, ale nie przejęła się tym. Nagle do domu wleciała wystraszona i zapłakana córka Rebbie,Stacee
- Co się stało? - zapytała moja najstarsza siostra.
- Paris. - Jak tylko usłyszałem imię mojej córki z ust mojej siostrzenicy oblał mnie zimny pot, miałem wrażenie,że dzisiaj stanę się coś złego i chyba się stało.
- Stało się coś złego? - zapytałem zaniepokojony
- Bo oni tam znaleźli czerwone mrówki i dali Paris, no i jedna z nich ugryzła ją w dłoń, cała jej spuchła i Paris straciła przytomność. - Byłem przerażony chciałem jak najszybciej dotrzeć do mojej córki, która teraz bardzo cierpiała.
- Co?! Przecież wiedzieliście,że ona ma uczulenie i dlaczego jej je daliście!
- Nie wiem, przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie. Gdzie ona jest?
- W ogródku.
- Idę do niej. - Wybiegłem przez taras i zobaczyłem jak Taryl, niesie moją córkę na rękach, mała była
nie przytomna. Byłem zły, ale nie pokazywałem tego, bardziej martwiłem się o zdrowie mojego dziecka. Wziąłem ją od mojego bratańca i niczym jak huragan przebiegłem przez cały dom. Scarlett poszła razem ze mną. Widziałem,że  była również zaniepokojona stanem mojej córki. Nie zdążyłem się nawet pożegnać, ale obiecałem,że zadzwonię jak będzie z nią lepiej. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy, chciałem, aby Paris jak najszybciej znalazła się w szpitalu. Jechałem 100 na godzinę, byłem przerażony bo z małą byłą coraz gorzej.
- Michael ona się dusi! - Krzyknęła Scarlett, przyspieszyłem do 150 na godzine, w ciągu najbliższych 5 minut byłem już pod szpitalem. Wbiegłem do szpitala z małą na rękach, od razu nas przyjęli, widziałem jak pięlegniarka, która zabrała Paris o mały włos nie zemdlała. Nie dziwiłem się, nie codziennie spotyka się Michaela Jacksona w szpitalu. Martwiłem się o to,że ktoś może dać cynka mediom,że jestem z Paris w szpitalu i mogą się zgromadzić pod budynkiem. Stan małej był na prawdę poważny, chodziłem nerwowo w kółku, bałem się,że Paris może tego nawet nie przeżyć. Minęło tak 5 godzin, które dłużyły się i dłużyły. Nie zauważyłem nawet jak kilka łez wypłynęło z moich oczów. Myślałem już o najgorszym, modliłem się, aby tak nie było. Dobrze,że była przy mnie Scarlett, która mnie uspokajała. Wyszedł lekarz Paris, chciałem jak najszybciej dowiedzieć się co jest z małą. Podszedłem do niego szybkim krokiem.
- Wszystko w porządku z Paris?
- Tak, opanowaliśmy sytuację.
- Cieszę się.
- Powinien pan, ona trafiła do nas w ostatniej chwili. Gdyby nie szybka interwencja to nie chcę myśleć co by było.
- Czy ona by umarła?
- Nie wiem, ale było by naprawdę ciężko.
- Mogę do niej wejść?
- Tak jest na sali obserwacji. - Doktor odszedł od nas. Wszedłem do pomieszczenia razem ze Scarlett i ujrzałem łóżko na którym spało moje dziecko. Podszedłem bliżej i usiadłem na krzesełku, które stało bliżej. Dotknąłem policzka Paris, który był ciepły, poczułem ulgę gdy go dotknąłem.
- Widziałeś wszystko jest już ok.
- Ale, mogło by być inaczej. - Pielęgniarka kazała nam już wyjść, złapałem Scarlett za jej dłoń  i razem wyszliśmy na korytarz. Usiadłem na jednym z krzeseł które stały pod ścianą. Scarlett usiadła na moich kolanach.
- Ale nie było i się ciesz. - Scarlett wbiła się w moje usta, przyznam,że tak trochę mnie to odstresowało, ale nie chciałem, aby moja dziewczyna całowała mnie w miejscu publicznym, pomyśleć,że teraz mógł ktoś nam zrobić zdjęcie.
- Scarlett, proszę przestań.
- Ale o co ci chodzi.
- Nie całuj mnie więcej w mejscu pubicznym.
- Jak sobie nasz król życzy. - Scarlett zeszła z moich nóg i usiadła na krześle,znajdującym się  obok mojego.
- Pojedź może do domu, jutro musisz iść do pracy, a ja tu zostanę.
- Dobrze, pójdę do mojego mieszkania na piechotę.
- Nie pójdziesz mi nigdzie na piechotę.
- A to dlaczego?
- Wiesz ile chuliganów i łobuzów teraz po ulicach chodzi?
- Jestem dużą dziewczynką mój mężczyzną.
- Zadzwonie po Billa,aby cię zawiózł do twojego mieszkania.
- Jasne. - Zadzwoniłem po Billa aby poinformować go,że jestem w szpitalu i ma przyjechać po Scarlett i zawieść do jej mieszkania. Po jakiś 25 minutach wyszliśmy przed budynek,gdzie stało już auto mojego ochroniarza. Wbiłem się na pożegnanie w usta Scarlett i trwaliśmy tak przez chwilę. Gdy kobieta oderwała wsiadła do auta i pojechała do swojego mieszkania. Ja musiałem zostać jeszcze z Paris i czuwać przy niej. Przy okazji zadzwoniłem do mojej matki,aby poinformować ją o stanie zdrowia jej wnuczki. Byłem szczęśliwy,że Paris już nic nie jest. Nie wiem co bym zrobił gdyby zabrakło jej przy mnie. Najprawdopodobniej też starał bym odejść z tego świata.
*********
To uczucie,gdy nie wiesz czy zobaczysz jeszcze osobę na której ci zależy jest straszne. Przechodzą cię zimne dreszcze zestrachu,że możemy za chwilę uslyszec wiadomość,która może być jedno z najgorszych w twoim życiu.Gdy byłam z Michaelem w szpitalu właśnie tak się czułam.Bałam się strasznie o małą Paris. Mimo tego,że nie była moją biologiczną córką chciałam wejść na salę gdzie leżała i zabrać ją z dala od tego miejsca,chciałam by wszystko było  tak jak dawniej. Było mi strasznie smutno,gdy wychodziłam ze szpitala boo wiedziałam,że gdzie tam jest Paris i na pewno mnie teraz potrzebuję. Wsiadłam do samochodu w którym siedział Bill,miał mnie zawieść do mojego domu. Nie chciałam zostawić Michaela z tym wszystkim samym. Jednak wiedziałam,ze sobie ze wszystkim na pewno poradzi sam. Po jakimś kwadransie byłam już w swoim mieszkaniu. Była godzina 22, jutro muszę wstać do pracy,ale po piątkowym przyjęciu nie chcę tak stawiac nogi, boje sie tego jaki teraz będzie dla mnie szef. Poszłam pod prysznic,gdy wróciłam z łazienki położyłam się do swojego łóżka, przez dwie godziny obracałam się z boku na bok, nie mogąc zasnąć.Brakowało mi tego kogoś kto by mnie przytulił. Pozatym,dawno nie spałam na tym łóżku, teraz czułam się na nich, jakbym spała na kamieniach. Sięgnęłam po telefon,który leżał na szafce nocnej i wybrałam numer Mike'a. Po chwili ciszy usłyszałam jego ciepły głos w słuchawce.
- Cześć Kochanie.
- Nie mogę spać.
- Ja też.
- A jak tam Paris?
- Na razie śpi, podali jej surowice, więc jest dobrze, ale chcteraz przy niej.
- Jesteś zmęczony, powinieneś się wyspać.
- A jak to się znowu powtórzy i ja nie będę przy mojej córce?
-Michael, nie bój się on jest w dobrych rękach.
- Ja muszę być przy niej.
- A nie przyjechał byś do mnie, prześpisz się i przyjedzieszjutro znowu do szpitala.
- Wiesz coże może to nie jest taki zły pomysł.
- To przyjedź do mojego mieszkania.
- Jasne.
- Miasto nie jwst teraz zablokowane więc powinieneś szybko przyjechać.
-Ja juzjuż kończę.
-Do zobaczenia. - Czekałam Jeszcze 10 minut zanim Michael przyjechał już na powitanie wbił się nachalnie w moje usta, ja odwzajemniałam jego pocałunki. Zamknęłam drzwi i Michael mnie do nich przygwoździł, po czym zaczął całować moją szyję, zjeżdżajac do ramienia, które odsłonił i zaczął całować, zamruczałam.Oplotwał nogami jego tułów, po czym on zaniósł mnie do mojej sypialni. Położył mnie na na szafce na której były książki. On zaczął mnie powoli rozbierać, jego wzrokiem już byłam naga.Ja zajęłam się jego koszulą, którą zaczęłam rozpinać. Nagle jednak powstała we mnie jakaś blodaka, przez którą nie mogłam iść dalej. Odsunęłam się od mojego chłopaka, który nie wiedział co się ze mną dzieje.
- Przepraszam Michael, nie mogę tego zrobić.
- Jasne ja cię do niczego nie zmuszę.
- Mogę cię przytulić? - zapytałam nie śmiało.
- Tak, jasne. - wtuliłam się w Michaela. Czułam zapach jego perfum, przez które myślałam, że za chwilę zamdleje. Położyłam się z Michaelem do mojego łóżka.
-Zaśpiewaj mi coś na dobranoc. - zaproponowałam.
- Dobrze, tylko co?
- Chciałam bym coś czego nie śpiewałeś jeszcze dla żadnej kobiety.
- Zaśpiewam ci coś z nowej płyty. - Michael zaczął śpiewać "Liberian Girl",miał taki piękny głos, można go było tylko na okrągło słuchać. Ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową.Po chwili już spała w jego objęciach. Po dzisiejszych przeżyciach tylko tego było mi trzeba.
**********
PS: I jakie macie wrażenie?

środa, 30 listopada 2016

She's Out Of My Life - Rozdział 16

Hejka!
Powracam do was z zupełnie nowym rozdziałem. Niedługo dobije lub już może dobiło 3500 wyświetleń bloga, chciałam bym wam za to z całego serca podziękować, ja liczyłam jak go zakładałam,że to będzie nie wypał i że ledwo co do 100 dobije, ale jednak stało się i za to wam dziękuje z całego serca <3. Już na początku chcę powiedzieć,że notka mi się w ogóle mi się nie podoba. Na pewno większość z was będzie chciała mnie zabić, albo nabić na jakiś pal po przeczytaniu. Co do piosenki, słucham ją praktycznie bez przerwy od kilku dni, jest zajefajna. Jak się wsłuchasz to tak łatwo się nie odsłuchasz. Tak więc bez dłuższego przedłużania zapraszam do przeczytania.


**********
Dwa tygodnie później.
Miłość to uczucie, przed którym nie można uciec, bo ono i tak cię w końcu dorwie w tym maratonie znanym jako życie. Z Scarlett jestem już od dwóch tygodni, dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę jak ona jest da mnie ważna i że nie mogę obojętnie przepuścić tego uczucia. Możliwe,że jest to ostatnia moja szansa,żeby być szczęśliwym z kobietą. Czy Scarlett jest tą jedyną? Czy nam się ułoży? Mam nadzieje,że mój związek nie zakończy się ponownie klapą, w przeciwnym razie już nigdy z nikim się nie zwiąże. Obudziłem się około godziny 10, zdziwiłem się mocno, gdy ujrzałem śpiącą obok mnie Scarlett, zwykle o tej godzinie była już w pracy. Mówiła mi,że ma dzisiaj jakieś przyjęcie w pracy. Ja tam idę z nią, ponieważ jej szef zaprosił również mnie. Nie jestem zadowolony z tego pomysłu, ale niestety muszę tam iść, przynajmniej będę miał moją ukochaną na oku. Miałem dla niej prezent, sukienkę, którą specjalnie wybrałem dla niej. Wstałem z łóżka i poszedłem się przebrać do łazienki. Postanowiłem nie budzić Scarlett, chociaż bardzo byłem zdziwiony dlaczego jest jest w moim domu. Wyszedłem z mojego pokoju i udałem się do salonu, gdzie już urzędowała moja córka i moja gosposia. Chciałem podejść do małej i ją przestraszyć, ale ona była sprytna.
- Widzę cię tatusiu.
- Mnie tutaj nie ma.
- Jesteś.
- To jest mój duch kochanie. - Widziałem jak pani Lena śmieje się z mojego dziecinnego zachowania.
- To skoro jesteś duchem to czy będę mogła cię przytulić.
- To zobaczymy. - Paris podbiegła do mnie przytuliła z wielkim bananem na twarzyczce.
- No i co nie jesteś wcale  duchem. - Pokazałem małej język i wziąłem ją na ręce.
- No jasne,że jestem. Ale gdybym miał być, to straszył bym w nocy moją księżniczkę.
- ja bym cię biłam wtedy poduszką.
- No wiesz, na ojca poduszkę podnieść. - powiedziałem poruszając zabawnie brwiami.
- Przecież ja bym ciebie nigdy nie uderzyła tatusiu.
- No ja wiem bo ty mnie kochasz.
- Tak najmocniej tatusiu.
- Ja ciebie też kocham słonko.
-  gdzie jest Scarlett?
- Ona jeszcze śpi, ale nie bódź jej.
- Dlaczego?
- Niech się wyśpi, aby miała czas na zabawę z tobą.
- Dobrze tatusiu.
- Chodźmy na śniadanie w takim razie.
- Tak. - poszliśmy na śniadanie, po posiłku pomogłem się ubrać mojej córce i chciałem jej zapleść warkocza. Zabrałam szczotkę i gumkę i usiadłem z małą przy wielkim lustrze, które znajdowało się w przedpokoju i próbowałem ułożyć jej fryzurę. Moja córeczka, nie mogła wysiedzieć w miejscu i strasznie się wierciła, nie mogłem jej uczesać.
- Paris nie kręć się.
- Tatusiu, ale mi się nie chcę tutaj siedzieć.
- Za chwile cię puszczę.
- Ale to jest nudne
- Ale ty kręcisz się jak mucha w smole.
- Tatusiu, ja chcę iść do Scarlett.
- Ona jeszcze śpi. - Usłyszałem śmiech kobiety. Obróciłem się i ujrzałem opartą o ścianę Scarlett.
- Bardzo śmieszne.
- Scarlett. - Paris ucieszyła się widokiem mojej ukochanej.
- Cześć Kochanie.
- Tatuś mówił, że jeszcze śpisz.
- Tata kłamie.
- Obrażam się.
- Michael Jackson I obrażony.
- Widzisz tytuł królewski teraz posiadam.
- Czyli już nie jesteś królem popu?
- Jestem, tylko oprócz tego jestem również królem obrażonych.
- Jak tam chcesz.
- Paris nie wierć się. - zakomunikowałem mojej córce.
- A co ja takiego złego ci robię?
- Michael Ty serio nie umiesz warkocza zapleść?
- Umiem, tylko dzisiaj mi nie wychodzi.
- Daj zrobię to za ciebie. - Przekazałem mojej dziewczynie szczotkę i patrzyłem na to jak robi mojej córce warkocza.
- I widzisz, tak to się robi.
- Dziękuję Scarlett, jesteś kochana. - dziewczynka przytuliła kobietę.
- Oj tam, to nic takiego moja księżniczką.
- Mogę już iść?
- Tak.
- Zrobił bym lepszego warkoczyka.
- Chcesz się założyć?
- Mądrzy ludzie się nie zakładają.
- Sugerujesz mi,że mam nie równo pod sufitem?
- Kochana, tego jeszcze nie powiedziałem.
- Ale pomyślałeś i przyznaj się.
- O tobie nigdy. -  Miałem ochotę objąć Scarlett w talii i pocałować, ale ona zwróciła mi uwagę wywracając oczami. Nie powiedzieliśmy jeszcze Paris, że jesteśmy razem, strasznie boję się reakcji mojej córki na to, gdy się dowie,że Scarlett ma być jej nową mamą.
- Zostaw mnie, twoje dziecko patrzy. - Powiedziała do mnie szeptem.
- Za mała jest i tak się nie domyśli niczego.
- Idę się przebrać.
- Mogę z tobą? - Zapytałem dla żartu, ale Scarlett źle mnie zrozumiała.
- Nie uderzyłeś się w głowie przypadkiem?
- Z tego co mi wiadomo to wszystko jest ok.
- To pozostań tutaj, ja za chwilę wrócę.
- Dobrze moja bogini. - Scarlett uśmiechnęła się i udała się w stronę mojej sypialni. Usiadłem na dywanie obok mojej córki, która bawiła się klockami.
- Paris zgadnij kto dzisiaj do nas przyjedzie?
- Ciocia Janet?
- Nie.
- To ja to nie wiem tatusiu.
- Mac i jego rodzeństwo.
- Znowu mnie będzie żartował z moich lalek.
- Naśle na niego Bubblesa i przestanie.
- Dobrze. - W dużym pokoju pokoju ponownie pojawiła się Scarlett.
- Co robimy? - usiadła na kanapie.
- Scarlett, wiesz że Mac ma przyjechać?
- Michael nic mi nie mówiłeś.
- Bo dopiero wczoraj był łaskaw zadzwonić  i poinformować mnie o swoim przyjeździe.
- O której będzie n rancho?
- Za dwa kwadranse powinien być.
- On będzie tutaj spał?
- Nie, ale jak tak bardzo chcesz mogę ci to załatwić.
- Wolałaby, raczej nie.
- Mac cię przeraża?
 - Nie, co to za przesądy?
- Bo nie chcesz,aby spał u nas.
- Nie powiedziałam nic takiego. - Nagle do salonu wparował szef mojej ochrony Bill.
- Panie Jackson, Culkinowie przyjechali.
- Już idziemy ich przywitać. - Wyszliśmy z domu na placyk, gdzie czekał już na nas Mac razem ze swoim rodzeństwem.
- Scarlett moje uszanowanie. - chłopak pocałował moją dziewczynę w dłoń.
- Witam cię również Mac.
- A ze mną już się nie przywita. - powiedziałem pod nosem.
- Co ty tam Applehead mówisz?
- Nic ważnego. - Chłopak podszedł do mnie i się ze mną przywitał.
- Zadowolony?
- Z czego?
- Widziałem twoją minę, gdy się z Scarlett witałem.
- On jest po prostu zazdrosny -odezwała się moja dziewczyna.
- Wcale nie jestem.
- Przecież ja ci jej nie poderwę za ciebie, za stara jest dla mnie. - Gdyby tylko wiedział,że ja i Scarlett jesteśmy w związku.
- Co ty ciekawego Mac nie powiesz.
- Oj powiem, powiem i to bardzo dużo.
- Tylko, abyś kiedyś przez te twoje teksty nie oberwał od nikogo.
- Applehead ty się swoim losem martw nie moim.
- Widzisz troszczę się o ciebie.
- W końcu jesteś Applehead.
- Robimy bitwę wodną? - zaproponowałem.
- Tak. - Wszyscy powiedzieli jednogłośnie. Razem z Scarlett, Paris, Mac'em i jego rodzeństwem udaliśmy na pole na środku rezydencji, gdzie czekały już rozstawione pudła z pistoletami na wodę, balonami z wodą oraz z wiadrami pełnymi przezroczystej cieczy. Wpadł mi do głowy pomysł na to, aby się podzielić.
- Słuchajcie może ja ze Scarlett na was wszystkich.
- Oszalałeś? - Scarlett nie podobał się mój pomysł.
- Bo będzie sprawiedliwie, dzieciaki z dzieciakami, dorośli z dorosłymi.- Puściłem oczko do Scarlett.
- Tato, ale ja chce być z tobą.
- Paris, raz będziesz z Mac'em i nic ci się złego nie stanie.
- A oglądniesz potem ze mną kopciuszka?
- Przecież już to oglądaliśmy z 10 razy jak nie więcej.
- To obejrzyjmy jeszcze raz.
- No dobrze, a mogę być w drużynie z Scarlett.
- Tak tatusiu.
- Kochana jesteś.
- Ty też tatuś.
- Dobra zaczynamy! - zakomunikowałem, dzieciaki rozeszły się po całym ranchu. Ja z Scarlett chciałem spędzić troszkę czasu. Udałem się z moją dziewczyną do stajni dla koni. Nie myślałem o tym,że niedługo zniecierpliwione dzieciaki będą nas szukać. Weszliśmy do środka usiadłem na belce siana, która stała nieopodal, Scarlett usiadła na moich kolanach i przytuliła mnie.
- Pamiętasz o tym przyjęciu, co ma być dzisiaj wieczorem w twojej firmie?
- No tak, a coś z tym jest nie tak?
- Nie wiem czy to taki dobry pomysł, aby tam iść.
- Muszę tam iść obiecałam to mojemu szefowi, a po za tym ty idziesz tam ze mną i będziesz mnie pilnował.
- No, ale ja cie bardzo kocham i nie chcę, aby tam ci się stała jakaś krzywda.
- Misiu, jestem już duża i umiem sama u siebie zadbać. - złączyłem moje i Scarlett wargi w kilku pocałunkach, które ta zaczęła odwzajemniać z równą miłością.
- Ja już wracam do dzieciaków.
- Scarlett zostań tu ze mną.
- Michael oni zaraz zaczną nas szukać.
- Czekaj za mną idę z tobą.
- To dalej. - Wstałem i chciałem podejść do Scarlett, gdy szedłem w jej kierunku potknąłem się i wpadłem na Scarlett przewracając ją na plecy.
- No i co teraz? - zapytała.
- Nie wiem, ja myślałem o tym, aby dać ci buzi.
- To działaj mój bohaterze. - Złączyłem nasze usta w długim namiętnym pocałunku. Scarlett wplątła swoje dłonie w moje włosy. Moja ukochana odwzajemniła mój pocałunek. Leżeliśmy tak jeszcze przez chwile, gdy nagle usłyszeliśmy głosy Maca i Paris . Najszybciej jak mogłem zszedłem z Scarlett. Moja córka i mój przyjaciel byli w szoku, gdy zobaczyli nas w tej dwuznacznej sytuacji.
**********
Zaskoczenia są częścią życia, bez nich nie byłoby już tak samo.Życie nie miało by sensu bez niespodzianek, które by sprawiały,że nasze życie by było jeszcze ciekawsze. Największym zaskoczeniem dla było to,że znalazłam szczęście w miłości. Po nieudanym i toksycznym związku z Max'em obiecałam sobie,że będzie singielką. Ale w dniu kiedy spotkałam Michaela wszystko się zmieniło, moje życie nabrało jeszcze wielkiego sensu. Szczerze to teraz już nie wyobrażam życia bez Michaela i Paris, pokochałam ją jak własną córkę, którą zawsze chciałam mieć. Dzisiaj jest piątek i to całe przyjęcie. Nie muszę dzisiaj iść do pracy, nie chciało mi się tak na prawdę iść na ten bankiet, ale Michael szedł ze mną to mnie tylko podtrzymywało. Najchętniej to zostałam bym na ranchu z moim chłopakiem. Gdy Michael leżał na mnie w tej stajni czułam się, jakbym już nigdy nie chciało mi się wstawać. Moja wina mówiła sama za siebie. Nie chciałam, aby dzieciaki zobaczyły to, czego nie powinni.
- Co się tutaj dzieje! - krzyknął Mac, gdy wchodził do pomieszczenia.
- Nie ważne.
- Applehead, ja wszystko widziałem.
- Nic nie widziałeś.
- Jackson,  a ja ci mówiłem weź się za nią. Dobry chłopiec posłuchał wujka.
- Wyjdź mi człowieku i mnie nie denerwuj.
- Od kiedy to trwa?
- Mac ty nie wiesz,że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Wiem, ale powiedz mi.
- Nie.
- Dobra foch. - zrobił obrażoną minę.
- Mac, nie które rzeczy lepiej zachować dla siebie, jak będziesz starszy to dowiesz się tego.
- OK, wasza sprawa.
- Tatuś, ty i Scarlett jesteście razem i Scarlett będzie moją nową mamusią? - zapytała moja córeczka.
- Paris potem o tym porozmawiamy.
- Dobrze.
- Scarlett, Applehead dalej chodźcie bo tam wszyscy czekają za wami.
- Trzeba wszystko zaczynać od nowa?
- Jackson nie marudź.
- Nie odzywaj się Mac.
- Ty mi buzi nie zamkniesz.
- A chcesz się założyć. - Poruszałem zabawnie brewkami.
- wolałbym nie.
- No właśnie.
- Idziecie? - zapytała moja ukochana.
- Już. - Wyszliśmy na zewnątrz. Musieliśmy od nowa zaczynać naszą bitwę. Tym razem schowałam się razem z Michaelem w pobliskich krzakach.  Po chwili brat Maca Shane nas znalazł i zaczął bitwę. Momentalnie wyszliśmy z naszej kryjówki. Wszystkie dzieciaki ruszyły w naszym kierunku. Uciekaliśmy, ale w końcu dogonił nas Mac i Paris. Byliśmy mega zmęczeni. Po chwili dobiegły wszystkie, po jakieś sekundzie byliśmy cali mokrzy, aż do suchej nitki. Nadal nas oblewali cieczą.
- dobra wygraliście, krzyknął Michael. Dzieciaki były szczęśliwe z powodu swojej wygranej. Razem z Michaelem poszłam do jego domu, aby się przebrać. Weszliśmy do domu i przebraliśmy się w suche rzeczy. założyłam na siebie bluzkę niebiesko-biało w paski, dżinsy i trampki.
- Mam dla ciebie prezent. - powiedział do mnie Michael.
- Nie musisz mi robić prezentów.
- Jesteś moją boginią, a dla ciebie bym nawet z nieba ściągnął.
- Nie mogę tego przyjąć.
- Nawet nie wiesz co tam jest, otwór proszę. - otworzyłam pudełkom które wręczył mi Michael. Była w nim piękna sukienka koloru beżowego, sądzę,że będzie na mnie pasować.
- Ona jest piękna. - podziwiałam ubranie.
- Tak jak jej właścicielka.
- Dziękuje.
- Sam wybierałem z małą pomocą.
- Czyją?
- Tego już ci nie powiem.
- Applehead powiedz.
- Nie masz pozwolenia na mówienia do mnie Applehead.
- Będę tak mówić, jak mi nie powiesz kto ci pomagał w doborze sukienki
- Jak dasz mi buzi.
- Dopóki mi nie powiesz możesz się wypchać.
- Dobra, Janet mi pomagała przy wyborze.
- Wiedziałam,że ktoś ci pomagał, kto mnie dobrze  zna.
- A teraz dawaj mi buziaka.
- No dobrze mój kocie. - Podeszłam do Michaela, który siedział na łóżku i dawał mu całusa w usta.
- No dalej idź ją załóż.
- Już lecę. - Udałam się do łazienki, aby się przebrać w sukienkę od Michaela. Założyłam ubranie, było obcisłe i uwydatniało moje części ciała, ale podobało mi się, przynajmniej zasłaniało to co miało. Wyszłam ponownie do mojego chłopaka. Ten wybałuszył swoje oczy, gdy mnie ujrzał w tej kreacji.
- I jak? - zapytałam.
- Scarlett, wyglądasz pięknie.
- Dziękuje.
- Musisz koniecznie w tym iść na to przyjęcie, nie można od ciebie wzroku odciągnąć.
- Myśli nie czyste w tym kudłatym łbie masz.
- A czy ja coś powiedziałem nie przyzwoitego?
- Nie, Ale na pewno to masz na myśli.
- Ja ci tylko mówię,że piękne wyglądasz, a ty już w tym dwuznacznych podtekstów szukasz. - mój chłopak udał obrażonego.
- Oj już się nie gniewaj. - usiadłam na kolanach Michaela i go przytuliłam.
- A pójdziesz w tej sukience na przyjęcie?
- Żeby jacyś zboczeńcy wbijali we mnie wzrok, jakby nigdy kobiety nie widzieli.
- To zabije ich wzrokiem.
- Zazdrosny jesteś.
- Wcale,że nie.
- Nie ładnie.
- Ale z drugiej strony, kto by nie był zazdrosny, a taką dziewczynę jaką by nie był zazdrosny?
- Ok pójdę,male nie moja wina jak ktoś będzie się we mnie wpatrywał z pożądaniem. - Michael zaśmiał się pod nosem, gdy ja to powiedziałam.
- Idź do młodych, bo jeszcze coś wywiną.
- Za chwilę przyjdź do nas.
- Jasne, tylko się przebiorę. - Michael opuścił naszą sypialnie, ja poszłam z powrotem przebrać się w moje ciuchy, gdy wróciłam z łazienki położyłam moją sukienkę na łóżku, aby czekała na to, abym ją ponownie założyła na przyjęcie. Wyszłam ponownie n dwór, znalazłam Michaela i dzieciaki w zoo, które oglądały, podziwiały się z zwierzakami Michaela. Wszyscy się ucieszyli, gdy mnie zobaczyli. Po obejrzeniu i zapoznaniu się z większością zwierząt udaliśmy się do wesołego miasteczka,  którym bawiliśmy się wspólnie przez około 5 godzin. Nie mogło również zabraknąć przejazdu kolejką po całym "Neverlandzie". Około godziny 16 udaliśmy się do nową wybudowanej i urządzonej sali kinowej. Obejrzeliśmy około 2 disney'ówki, Michael cieszył się jak dziecko, gdy oglądaliśmy te filmy, nie dziwie, dla mnie był jak 10 chłopiec.  Ale niestety zabawa ma też swój kres, Mac i jego rodzeństwo musiało jechać już o swojego domu w Los Angeles. Poszliśmy na plac, na którym czekali już rodzice Maca. Chłopak podszedł do nas, aby się pożegnać.
- Jackson, tylko nie świruj ze Scarlett. - wybuchnęłam śmiechem.
- Dlaczego?
- Bo ja nie chce być wujem.
- Mac jak ty czegoś nie walniesz. - powiedziałam.
- No właśnie, kto to wiedział, ma 12 lat, a myśli już o tych rzeczach.
- Applehead, czy ty mi coś sugerujesz?
- Nie nic. - Mac chwycił moją dłoń i ją ucałował. Po czym podszedł do Michaela i przytulili się jak prawdziwi przyjaciele. Mac odjechał, a ja z Paris i Michaelem udałam się do domu. Skierowaliśmy się do dużego pokoju i usiedliśmy na kanapie.
- Tatusiu, Scarlett, mieliście mi powiedzieć,że jesteście razem.
- Paris, a jak powiem,że jesteśmy- odezwał się Michael.
- Ale fajnie, teraz Scarlett będzie moją nową mamą.
- Kochanie, ja ci nie zastąpię mamy.
- No. Ale będziesz jak ona.
- Teoretycznie tak.
- Tatuś.
-Co.
- Dlaczego ty jesteś z Scarlett.
- Bo ją kocham.
- A mamusi już nie kochasz.
- Nie,że nie kocham mamusi.
- Nie,że nie kocham, ale zrozumiesz to jak będziesz starsza.
- Dobrze.
- Paris, zostaniesz dzisiaj wieczorem z ciocią Mayą.
- Super, ciocia jest fajna.
- cieszę się, a wiesz,że ciocia Maya to też moja ciocia.
- Naprawdę.
- No.
- Co robimy?  - zapytał Michael.
- Zagramy w monopol! - krzyknęła podekscytowana Paris.
- Niezły pomysł, Paris idź do swojego pokoju po grę. - powiedział Michael. Mała wróciła z grą i rozłożyliśmy ją na stole. Bawiliśmy się  i śmialiśmy się przez około pół godziny, było mi do śmiechu,
pomimo tego,że przegrałam.
- To nie sprawiedliwe.
- Co ci znowu się nie podoba? - spytał mnie mój chłopak
- Przegrywam.
- Takie jest życie niestety.
- Oszukujesz.
- Nie oszukuje, jestem po prostu królem Monopola.
- I oszustów też.
- Trzeci tytuł już dzisiaj.
- Tak cię życie lubi.
- Jestem królem popu, króle obrażonym i królem oszustów.
- Widzisz tytuł królewski do ciebie pasujesz.
- Widzisz, a ty jesteś moją królową. - Dawał buziaka Michaelowi w usta. Paris zakryła łapkami oczka.
- Co jest mała.
-Nie całujcie się.
- Ale całowanie się to oznaka miłości.
- Ale jest obrzydliwe.
- Nie znasz się Paris, zmienisz zdanie jak będziesz starsza.
- No nie wiem. - Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi, Pani Lena otworzyła drzwi do salonu weszła ciocia Maya . Przywitaliśmy się z nią. Była godzina 19. musiałam już się iść przyszykowac na przyjęcie, za godzine już muszę być na miejscu. Boje się reakcji mediów, gdy zobaczą mnie razem z Michaelem. Boje się tej nie potrzebnej medialnej burzy, ona by mi tylko zaskodziła. Poszłam się przebrac do łazienki, zrobic przy okazji makijaż i ułożyć włosy. Zajęło mi to akurat 10 minut. Spęłam włosy, nałożył mocną intensywną czerwoną szminke na swoje usta.  Założyłam na swoje stopypare moich ulubionych szpilek. Wyszłam do Michaela miał na sobie jeden ze swoich mundurów czarną- czerwony, okulary przeciwsłoneczne, wyglądał w nich tak słodko. Uśmiechnął się gdy mnie zobaczył.
- Gotowa?
- Tak.
- Wyglądasz pięknie.
- Dziekuję, ty też jesteś piękny. - Michael złączył nasze usta w gorącym i namiętnym pocałunku.
- Pomalowała, sobie usta szminką, a ty mi już ją rozmazałeś.
-Widzisz, taki jest już mój urok. - Popatrzałam jeszcze przez chwile na Michaela oblizywał swoje wargi, wyglądał tak slodką jak to robił. Poprawiłam makijaż i razem z Michaelem wyszliśmy z naszej sypialni. Ciocia się uśmiechnęła gdy nas zobaczyła.
- Już jedziecie.
- Tak.
- Bawcie się dobrze.
- Powinniśmy wrócić około 11.
- Jasne mi to nie sprawia jakiegoś wielkiego problemu.
- Bawcie sie dobrze. - Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do limuzyny, która miała nas zawiesć na bankiet. Niestety tak jak zawsze w dużym mieście utknęliśmy w korku. Wyjechaliśmy po około 15 minutach wyjechaliśmy z tego zbioru aut. Gdy dojechaliśmy pod moją firmę już w limuzynie oślepił nas blask flashów.
- Co mam tetaz zrobic?
- Bądź sobą, pouśmiechaj się, zapozuj do kilku zdjęć i będzie dobrze.
- Nie mogę cię przy nich pocałować.
- Wolałbym nie, potem media mogę mnie czepiać.
- Ale ja ciebie kocham i nie chcę tego ukrywac, oni itak się o tym doaiedzą.
- No ja ciebie tteż, ale na razie nie chce, aby to wyszło.
- Dobra. - Michael pomógł mi wyjść z samochodu, po uśmiechałam się i zrobiono mi  kilka zdjęć z Michaelem, miałam ochote pocałować fo na tym czerwonym dywanie, ale nie chciałam ze względu na jego i jego opinie publiczną. Już teraz ma opinię podrywacza i babierza, ale co by było, gdyby teraz się okazało,ze ejsteśmy razem. Poszłam się zameldować moejmu szefowi,że już jestem na miejscu. Usiadłam przy stole razem ze Janet, która też tu była zaproszona,Michaelem i Alice, przedstawiłam mu Michaela, myśle,że sie polubili. Poszłam razem z Alice zagadywać gości,żeby lepiej im się spędziło czas tutaj, poznałam też kilka gwiazd takich jak Stevie Wonder, czy Cyndi Lauper. Nie mogła, znaleźć nigdzie Michaela. Na piczątku nie przejęłm się z nim. Spotkałam mojego szefa.
- I jak?
 - Myśle,że wszystkim się podoba przyjecie szefie.
- Bardzi mnie to cieszy. Chciałbym, abyś ze mną poszla mojego gabinetu.
- No dobrze. - Prezes chwycił mnie za rękę i razem poszliśmy do jego gabinetu. Myślałam,że teraz chodzi o sprawe związane z firmą, ale to nie było nic związanego z firmą. Zamknął drzwi za sobą.
- Teraz już jestes tylko moja. - rozpinał powolutku swpją koszule.
- Co pan robi? - zapytałam zaniepokojona.
- Nie widziałaś tego jak cię wyjątjowo traktowałem.
- Widzialam i mnie to zanie pokoiło.
- Nie ,asz się czego bac tylko mi się tylko oddaj mi się cała. - podszedł do mnie i zaczął całowac moją szyje, czułam się okropnie.
- Jestes okropnym zbiczeńcem, te wszystkie tzeczy o tobie to  prawda.
- To są tylko plotki.
- Brzydzę się tobą.- Mój szef złapał mnie za nadgarstki, strasznie mnie bolało.
- Ała, to strasznie boli.
- Nie wiercz się. - Prezes był dla mnie taki brutalny jak nigdy.
- Zostaw mnie, bo zaczne krzyczeć. - Próbowałam się uwolnić , ale prezes przykuł mnie do swojego biurka, do oczu naleciały mi łzy.
- To krzycz, nikt cię i tak nie usłyszy.
- Zostaw mnie!!! - Zaczęłam krzyczeć, mój szef miał rację nikt mnie nie usłyszał.Miałam nadzieje,że ktoś za chwile tu wejdzie i odciągnie mnie od tego zboczeńca. On zaczął mnie rozbierć z mojej sukienki.  Jednak nikt się nie zjawił, aby mnie uratować. Udało mi sid chwycić jakąś szkalnke z jakąś cieczą, która stała na biurku i oblałam mojego szefa. Jak się potem okazało była to woda, mój szef  puscił mnie . Poprawaiłam swoje ubranie, byłam wściekła,że chciał mnie wykorzystać, skumulowałam całą swoją złość w sobie i iderzylam mojwego szefa ww twarz.
- O ty mała dziwko.
- Zboczeniec. - Chyba nigdy nie miałam w oczach tyle złości jak teraz. Uciekłam z gabinetu mojego szefa w obawie o tym,że mnie znow zaatakuje. Gdy opuściłam pokój od razu się rozplakałam. Chciałam poszukac Michaela i jechac do domu, ale nigdzie go nie był. Uspokoiłam się i wróciłam do mojego stolika, gdzie były Janet i Alice.
- Co się stalo?- zapytały jednoglośnie.
- Nie ważne, gdzie jest twój brat.
- Nie wiem.
- Chcę,  aby mnie odwózl do domu.
- Kto ci to zrobił. - Janet zobaczyła ślady na moich nagdarskach.
- Nie powiem.
- Scarlett nie denerwuj mnie.
- Zamknij się Janet.
- Dobra ja ci już nic nie mówić.
- Ale rozmazalas makijaż. - powiedziała Alice i dała mi lusterko i  nawilżoną chusteczke. Przetarłam swoją twarz liczac na to,ze chociaż zmyłam polowe nakijażu.  Po chwili wrócil do nas Michael.
- Michael chcę jechać już do domu.
- Jasne. Czy ty płakałaś?
- Nie.
- Ona kłamie. ' powiedziała Jan.
- Cicho.
- Co sie stało.
- Problemy w pracy.
- Aha ok.
- Szef z toba rozmawiał? - zapytała Alice.
- Tak chcę mnie zwolnic. - okłamałam wszystkich liczac na to,ze mi uwierzą.
- za to?
- Nie wiem.
- Może ja z nim porozmawiam? - zaproponowal mój ukochany.
- Nie, ja to sama zalatwie.
- Twoja wola.
- Chodź Michael. - Pozegnałam siś z dziewczynami i udałam się do wyjścia z moim chłopakiem. Spotkałam mojego szefa, oczywiście uścisnął rekę Michaelowi na pożegnanie. Podszedł do mnie i powiedział mi na ucho.
- Jeśli myślisz,że już jest załatwione to się mylisz, w poniedziałek jesteś przegrana, a ja i tak zawsze wygrywam. - uśmiechnęłam się sztucznie, aby wuglądał jakby moj szef jest dla mnie miły u i serdeczny, a tak nie było. Wyszliśmy tylnym wujściem, Michael dał cynka swoim ludziom,że my już wravamy i za chwile będziemy ww limuzynie. Wsiedliśmy do niej i odjechaliśmy skrycie do Neverlandu. Nikt na nas nie zwrócił uwagę i to było dobre, przynajmniej nibyło jakieś wielkej sensancji z naszego odjazdu. Pojechaliśmy autostradą, owszem jechaliśmy dłużej, ale bez korków. W ciągu 30 minut byliśmy już na ranchu. Weszliśmy do domu, od razu przywitały nas śmiech Paris, mi jednka nie było się z czego śmiać, ciągle miałam przed sobą widok, gdy ta świnia próbowała mnie zgławcić.
- Tatuś, Scarlett już jesteście.
- Wróciliśmy i na razie nigdzie nie wyjedziemy.
- To fajnie, a co robiłaś z ciocią Mayą?
- Czytałyśmy bajkę.
- Pani Mayu, a Paris była grzeczna?
- Jak aniołek się zachowywała.
- To dobrze.
- Ja jestem zawsze grzeczna.
- Grzeczność to najważniejsza cecha, pamiętaj o tym kochanie. - odezwałam się.
- Scarlett, a jak było na tym przyjęciu. - zapytała Paris.
- Jak na każdym innym, one są nudne.
- Ja już będę zmykać. - powiedziała moja ciocia.
- Tak jasne, dziękuje ci za opieke nad Paris.
- To jest aniołek, sprawia mi satysfakcje opiekowanie się nią.
- Ale i tak dziękujemy - wtrącił Michael. Uścikaliśmy moją ciocie, ta opuściła dom i skierowała się do swojego auta. Michael poszedł położyć Paris do swojego łóżeczka, ponieważ ta była senna. Ja udałam się pod prysznic, chciałam wziąść na prawdę długi prysznic, aby zapomnieć o tym co mnie dzisiaj spotkało. Gdy puściłam wodę to i tak złe wspomnienia powróciły i ja się rozpłakałam. Byłam bezbronna i sama na tym świecie. Na pewno wiedziałam,że teraz będzie miała przerąbane w pracy, najwyżej się zwolnie. Płakałam przez około 30 minut, liczyłam na to,że szum wody, która na mnie leciała, sprawi,że nie będzie słychać mojego płaczu, ale się myliła. Wyszłam i ujrzałam Michaela, który siedział na łóżku i się nad czymś zastanawiał. Gdy mnie zobaczył to podszedł do mnie i złapał mnie za podbródek.
- Jesteś jakaś nieobecna od kiedy wyszliśmy z tego przyjęcia. Co się dzieje?
- Nic, po prostu przeżywam,że mnie chcą zwolnić.
- Ale ja słyszałem ten twój płacz pod prysznicem.
- Mówie ci przecież,że to nic. - warknęłam
- Ale z byle czego się tak płacze i nie rozpacza.
- Jutro mi powinno przejść.
- Mam nadzieje, ja nie chcę widzieć tego jak ty cierpisz.
- Nie martw sięo mnie.
- Ale ja cie kocham i nie chcę stracić.
- Ja ciebie też kocham całym sercem. - Michael złączył nasze wargi w pocałuku, który zaczął wkrótce pogłębiać.
- Już ci lepiej?
- Tak troszkę.
- Cieszy mnie to.
- Chodź się położyć do łóżka. - Położyliśmy się do łóżka, Michael mnie przytulił.
- Wiesz, bo ja ci zapomniałem coś powiedzieć.
- Co takiego? - zapytałam
- Bo moi rodzice zaprosili nas na obiad, chcą poznać dziewczynę swojego syna.
- A oni mnie polubią?
- Myśle,że tak, jak Paris cię polubiła to oni też powinni.
- Z chęcią z tobą pójdę.
- Poznasz resztę rodziny, na pewno ich polubisz.
- Jak są tacy sami jak ty, to na pewno.
- Dobra gaszę światło bo jestem śpiący.
- Ja też, zgaszaj. -  Mój chłopak zgasił lampkę stojącą na nocnym stoliczku. Ja wtuliłam się w jego tors i udałam się do krainy snów. Pomyśleć,że ten człowiek, którego darzę na prawdę wielką miłością, potrafi sprawić,że smutek na mojej twarzy zamienia się w uśmiech. On jest całym moim światem
************
PS: I jak, zabijcie mnie za długość rozdziału. Planowałam tę akcję na przyjęciu już od dawna, jak ona wam się spodoba? Liczę na komentarze od anonimów, każdy jeden kom bardzo motywuje :)