Strony

środa, 30 listopada 2016

She's Out Of My Life - Rozdział 16

Hejka!
Powracam do was z zupełnie nowym rozdziałem. Niedługo dobije lub już może dobiło 3500 wyświetleń bloga, chciałam bym wam za to z całego serca podziękować, ja liczyłam jak go zakładałam,że to będzie nie wypał i że ledwo co do 100 dobije, ale jednak stało się i za to wam dziękuje z całego serca <3. Już na początku chcę powiedzieć,że notka mi się w ogóle mi się nie podoba. Na pewno większość z was będzie chciała mnie zabić, albo nabić na jakiś pal po przeczytaniu. Co do piosenki, słucham ją praktycznie bez przerwy od kilku dni, jest zajefajna. Jak się wsłuchasz to tak łatwo się nie odsłuchasz. Tak więc bez dłuższego przedłużania zapraszam do przeczytania.


**********
Dwa tygodnie później.
Miłość to uczucie, przed którym nie można uciec, bo ono i tak cię w końcu dorwie w tym maratonie znanym jako życie. Z Scarlett jestem już od dwóch tygodni, dopiero teraz zdałem sobie z tego sprawę jak ona jest da mnie ważna i że nie mogę obojętnie przepuścić tego uczucia. Możliwe,że jest to ostatnia moja szansa,żeby być szczęśliwym z kobietą. Czy Scarlett jest tą jedyną? Czy nam się ułoży? Mam nadzieje,że mój związek nie zakończy się ponownie klapą, w przeciwnym razie już nigdy z nikim się nie zwiąże. Obudziłem się około godziny 10, zdziwiłem się mocno, gdy ujrzałem śpiącą obok mnie Scarlett, zwykle o tej godzinie była już w pracy. Mówiła mi,że ma dzisiaj jakieś przyjęcie w pracy. Ja tam idę z nią, ponieważ jej szef zaprosił również mnie. Nie jestem zadowolony z tego pomysłu, ale niestety muszę tam iść, przynajmniej będę miał moją ukochaną na oku. Miałem dla niej prezent, sukienkę, którą specjalnie wybrałem dla niej. Wstałem z łóżka i poszedłem się przebrać do łazienki. Postanowiłem nie budzić Scarlett, chociaż bardzo byłem zdziwiony dlaczego jest jest w moim domu. Wyszedłem z mojego pokoju i udałem się do salonu, gdzie już urzędowała moja córka i moja gosposia. Chciałem podejść do małej i ją przestraszyć, ale ona była sprytna.
- Widzę cię tatusiu.
- Mnie tutaj nie ma.
- Jesteś.
- To jest mój duch kochanie. - Widziałem jak pani Lena śmieje się z mojego dziecinnego zachowania.
- To skoro jesteś duchem to czy będę mogła cię przytulić.
- To zobaczymy. - Paris podbiegła do mnie przytuliła z wielkim bananem na twarzyczce.
- No i co nie jesteś wcale  duchem. - Pokazałem małej język i wziąłem ją na ręce.
- No jasne,że jestem. Ale gdybym miał być, to straszył bym w nocy moją księżniczkę.
- ja bym cię biłam wtedy poduszką.
- No wiesz, na ojca poduszkę podnieść. - powiedziałem poruszając zabawnie brwiami.
- Przecież ja bym ciebie nigdy nie uderzyła tatusiu.
- No ja wiem bo ty mnie kochasz.
- Tak najmocniej tatusiu.
- Ja ciebie też kocham słonko.
-  gdzie jest Scarlett?
- Ona jeszcze śpi, ale nie bódź jej.
- Dlaczego?
- Niech się wyśpi, aby miała czas na zabawę z tobą.
- Dobrze tatusiu.
- Chodźmy na śniadanie w takim razie.
- Tak. - poszliśmy na śniadanie, po posiłku pomogłem się ubrać mojej córce i chciałem jej zapleść warkocza. Zabrałam szczotkę i gumkę i usiadłem z małą przy wielkim lustrze, które znajdowało się w przedpokoju i próbowałem ułożyć jej fryzurę. Moja córeczka, nie mogła wysiedzieć w miejscu i strasznie się wierciła, nie mogłem jej uczesać.
- Paris nie kręć się.
- Tatusiu, ale mi się nie chcę tutaj siedzieć.
- Za chwile cię puszczę.
- Ale to jest nudne
- Ale ty kręcisz się jak mucha w smole.
- Tatusiu, ja chcę iść do Scarlett.
- Ona jeszcze śpi. - Usłyszałem śmiech kobiety. Obróciłem się i ujrzałem opartą o ścianę Scarlett.
- Bardzo śmieszne.
- Scarlett. - Paris ucieszyła się widokiem mojej ukochanej.
- Cześć Kochanie.
- Tatuś mówił, że jeszcze śpisz.
- Tata kłamie.
- Obrażam się.
- Michael Jackson I obrażony.
- Widzisz tytuł królewski teraz posiadam.
- Czyli już nie jesteś królem popu?
- Jestem, tylko oprócz tego jestem również królem obrażonych.
- Jak tam chcesz.
- Paris nie wierć się. - zakomunikowałem mojej córce.
- A co ja takiego złego ci robię?
- Michael Ty serio nie umiesz warkocza zapleść?
- Umiem, tylko dzisiaj mi nie wychodzi.
- Daj zrobię to za ciebie. - Przekazałem mojej dziewczynie szczotkę i patrzyłem na to jak robi mojej córce warkocza.
- I widzisz, tak to się robi.
- Dziękuję Scarlett, jesteś kochana. - dziewczynka przytuliła kobietę.
- Oj tam, to nic takiego moja księżniczką.
- Mogę już iść?
- Tak.
- Zrobił bym lepszego warkoczyka.
- Chcesz się założyć?
- Mądrzy ludzie się nie zakładają.
- Sugerujesz mi,że mam nie równo pod sufitem?
- Kochana, tego jeszcze nie powiedziałem.
- Ale pomyślałeś i przyznaj się.
- O tobie nigdy. -  Miałem ochotę objąć Scarlett w talii i pocałować, ale ona zwróciła mi uwagę wywracając oczami. Nie powiedzieliśmy jeszcze Paris, że jesteśmy razem, strasznie boję się reakcji mojej córki na to, gdy się dowie,że Scarlett ma być jej nową mamą.
- Zostaw mnie, twoje dziecko patrzy. - Powiedziała do mnie szeptem.
- Za mała jest i tak się nie domyśli niczego.
- Idę się przebrać.
- Mogę z tobą? - Zapytałem dla żartu, ale Scarlett źle mnie zrozumiała.
- Nie uderzyłeś się w głowie przypadkiem?
- Z tego co mi wiadomo to wszystko jest ok.
- To pozostań tutaj, ja za chwilę wrócę.
- Dobrze moja bogini. - Scarlett uśmiechnęła się i udała się w stronę mojej sypialni. Usiadłem na dywanie obok mojej córki, która bawiła się klockami.
- Paris zgadnij kto dzisiaj do nas przyjedzie?
- Ciocia Janet?
- Nie.
- To ja to nie wiem tatusiu.
- Mac i jego rodzeństwo.
- Znowu mnie będzie żartował z moich lalek.
- Naśle na niego Bubblesa i przestanie.
- Dobrze. - W dużym pokoju pokoju ponownie pojawiła się Scarlett.
- Co robimy? - usiadła na kanapie.
- Scarlett, wiesz że Mac ma przyjechać?
- Michael nic mi nie mówiłeś.
- Bo dopiero wczoraj był łaskaw zadzwonić  i poinformować mnie o swoim przyjeździe.
- O której będzie n rancho?
- Za dwa kwadranse powinien być.
- On będzie tutaj spał?
- Nie, ale jak tak bardzo chcesz mogę ci to załatwić.
- Wolałaby, raczej nie.
- Mac cię przeraża?
 - Nie, co to za przesądy?
- Bo nie chcesz,aby spał u nas.
- Nie powiedziałam nic takiego. - Nagle do salonu wparował szef mojej ochrony Bill.
- Panie Jackson, Culkinowie przyjechali.
- Już idziemy ich przywitać. - Wyszliśmy z domu na placyk, gdzie czekał już na nas Mac razem ze swoim rodzeństwem.
- Scarlett moje uszanowanie. - chłopak pocałował moją dziewczynę w dłoń.
- Witam cię również Mac.
- A ze mną już się nie przywita. - powiedziałem pod nosem.
- Co ty tam Applehead mówisz?
- Nic ważnego. - Chłopak podszedł do mnie i się ze mną przywitał.
- Zadowolony?
- Z czego?
- Widziałem twoją minę, gdy się z Scarlett witałem.
- On jest po prostu zazdrosny -odezwała się moja dziewczyna.
- Wcale nie jestem.
- Przecież ja ci jej nie poderwę za ciebie, za stara jest dla mnie. - Gdyby tylko wiedział,że ja i Scarlett jesteśmy w związku.
- Co ty ciekawego Mac nie powiesz.
- Oj powiem, powiem i to bardzo dużo.
- Tylko, abyś kiedyś przez te twoje teksty nie oberwał od nikogo.
- Applehead ty się swoim losem martw nie moim.
- Widzisz troszczę się o ciebie.
- W końcu jesteś Applehead.
- Robimy bitwę wodną? - zaproponowałem.
- Tak. - Wszyscy powiedzieli jednogłośnie. Razem z Scarlett, Paris, Mac'em i jego rodzeństwem udaliśmy na pole na środku rezydencji, gdzie czekały już rozstawione pudła z pistoletami na wodę, balonami z wodą oraz z wiadrami pełnymi przezroczystej cieczy. Wpadł mi do głowy pomysł na to, aby się podzielić.
- Słuchajcie może ja ze Scarlett na was wszystkich.
- Oszalałeś? - Scarlett nie podobał się mój pomysł.
- Bo będzie sprawiedliwie, dzieciaki z dzieciakami, dorośli z dorosłymi.- Puściłem oczko do Scarlett.
- Tato, ale ja chce być z tobą.
- Paris, raz będziesz z Mac'em i nic ci się złego nie stanie.
- A oglądniesz potem ze mną kopciuszka?
- Przecież już to oglądaliśmy z 10 razy jak nie więcej.
- To obejrzyjmy jeszcze raz.
- No dobrze, a mogę być w drużynie z Scarlett.
- Tak tatusiu.
- Kochana jesteś.
- Ty też tatuś.
- Dobra zaczynamy! - zakomunikowałem, dzieciaki rozeszły się po całym ranchu. Ja z Scarlett chciałem spędzić troszkę czasu. Udałem się z moją dziewczyną do stajni dla koni. Nie myślałem o tym,że niedługo zniecierpliwione dzieciaki będą nas szukać. Weszliśmy do środka usiadłem na belce siana, która stała nieopodal, Scarlett usiadła na moich kolanach i przytuliła mnie.
- Pamiętasz o tym przyjęciu, co ma być dzisiaj wieczorem w twojej firmie?
- No tak, a coś z tym jest nie tak?
- Nie wiem czy to taki dobry pomysł, aby tam iść.
- Muszę tam iść obiecałam to mojemu szefowi, a po za tym ty idziesz tam ze mną i będziesz mnie pilnował.
- No, ale ja cie bardzo kocham i nie chcę, aby tam ci się stała jakaś krzywda.
- Misiu, jestem już duża i umiem sama u siebie zadbać. - złączyłem moje i Scarlett wargi w kilku pocałunkach, które ta zaczęła odwzajemniać z równą miłością.
- Ja już wracam do dzieciaków.
- Scarlett zostań tu ze mną.
- Michael oni zaraz zaczną nas szukać.
- Czekaj za mną idę z tobą.
- To dalej. - Wstałem i chciałem podejść do Scarlett, gdy szedłem w jej kierunku potknąłem się i wpadłem na Scarlett przewracając ją na plecy.
- No i co teraz? - zapytała.
- Nie wiem, ja myślałem o tym, aby dać ci buzi.
- To działaj mój bohaterze. - Złączyłem nasze usta w długim namiętnym pocałunku. Scarlett wplątła swoje dłonie w moje włosy. Moja ukochana odwzajemniła mój pocałunek. Leżeliśmy tak jeszcze przez chwile, gdy nagle usłyszeliśmy głosy Maca i Paris . Najszybciej jak mogłem zszedłem z Scarlett. Moja córka i mój przyjaciel byli w szoku, gdy zobaczyli nas w tej dwuznacznej sytuacji.
**********
Zaskoczenia są częścią życia, bez nich nie byłoby już tak samo.Życie nie miało by sensu bez niespodzianek, które by sprawiały,że nasze życie by było jeszcze ciekawsze. Największym zaskoczeniem dla było to,że znalazłam szczęście w miłości. Po nieudanym i toksycznym związku z Max'em obiecałam sobie,że będzie singielką. Ale w dniu kiedy spotkałam Michaela wszystko się zmieniło, moje życie nabrało jeszcze wielkiego sensu. Szczerze to teraz już nie wyobrażam życia bez Michaela i Paris, pokochałam ją jak własną córkę, którą zawsze chciałam mieć. Dzisiaj jest piątek i to całe przyjęcie. Nie muszę dzisiaj iść do pracy, nie chciało mi się tak na prawdę iść na ten bankiet, ale Michael szedł ze mną to mnie tylko podtrzymywało. Najchętniej to zostałam bym na ranchu z moim chłopakiem. Gdy Michael leżał na mnie w tej stajni czułam się, jakbym już nigdy nie chciało mi się wstawać. Moja wina mówiła sama za siebie. Nie chciałam, aby dzieciaki zobaczyły to, czego nie powinni.
- Co się tutaj dzieje! - krzyknął Mac, gdy wchodził do pomieszczenia.
- Nie ważne.
- Applehead, ja wszystko widziałem.
- Nic nie widziałeś.
- Jackson,  a ja ci mówiłem weź się za nią. Dobry chłopiec posłuchał wujka.
- Wyjdź mi człowieku i mnie nie denerwuj.
- Od kiedy to trwa?
- Mac ty nie wiesz,że ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Wiem, ale powiedz mi.
- Nie.
- Dobra foch. - zrobił obrażoną minę.
- Mac, nie które rzeczy lepiej zachować dla siebie, jak będziesz starszy to dowiesz się tego.
- OK, wasza sprawa.
- Tatuś, ty i Scarlett jesteście razem i Scarlett będzie moją nową mamusią? - zapytała moja córeczka.
- Paris potem o tym porozmawiamy.
- Dobrze.
- Scarlett, Applehead dalej chodźcie bo tam wszyscy czekają za wami.
- Trzeba wszystko zaczynać od nowa?
- Jackson nie marudź.
- Nie odzywaj się Mac.
- Ty mi buzi nie zamkniesz.
- A chcesz się założyć. - Poruszałem zabawnie brewkami.
- wolałbym nie.
- No właśnie.
- Idziecie? - zapytała moja ukochana.
- Już. - Wyszliśmy na zewnątrz. Musieliśmy od nowa zaczynać naszą bitwę. Tym razem schowałam się razem z Michaelem w pobliskich krzakach.  Po chwili brat Maca Shane nas znalazł i zaczął bitwę. Momentalnie wyszliśmy z naszej kryjówki. Wszystkie dzieciaki ruszyły w naszym kierunku. Uciekaliśmy, ale w końcu dogonił nas Mac i Paris. Byliśmy mega zmęczeni. Po chwili dobiegły wszystkie, po jakieś sekundzie byliśmy cali mokrzy, aż do suchej nitki. Nadal nas oblewali cieczą.
- dobra wygraliście, krzyknął Michael. Dzieciaki były szczęśliwe z powodu swojej wygranej. Razem z Michaelem poszłam do jego domu, aby się przebrać. Weszliśmy do domu i przebraliśmy się w suche rzeczy. założyłam na siebie bluzkę niebiesko-biało w paski, dżinsy i trampki.
- Mam dla ciebie prezent. - powiedział do mnie Michael.
- Nie musisz mi robić prezentów.
- Jesteś moją boginią, a dla ciebie bym nawet z nieba ściągnął.
- Nie mogę tego przyjąć.
- Nawet nie wiesz co tam jest, otwór proszę. - otworzyłam pudełkom które wręczył mi Michael. Była w nim piękna sukienka koloru beżowego, sądzę,że będzie na mnie pasować.
- Ona jest piękna. - podziwiałam ubranie.
- Tak jak jej właścicielka.
- Dziękuje.
- Sam wybierałem z małą pomocą.
- Czyją?
- Tego już ci nie powiem.
- Applehead powiedz.
- Nie masz pozwolenia na mówienia do mnie Applehead.
- Będę tak mówić, jak mi nie powiesz kto ci pomagał w doborze sukienki
- Jak dasz mi buzi.
- Dopóki mi nie powiesz możesz się wypchać.
- Dobra, Janet mi pomagała przy wyborze.
- Wiedziałam,że ktoś ci pomagał, kto mnie dobrze  zna.
- A teraz dawaj mi buziaka.
- No dobrze mój kocie. - Podeszłam do Michaela, który siedział na łóżku i dawał mu całusa w usta.
- No dalej idź ją załóż.
- Już lecę. - Udałam się do łazienki, aby się przebrać w sukienkę od Michaela. Założyłam ubranie, było obcisłe i uwydatniało moje części ciała, ale podobało mi się, przynajmniej zasłaniało to co miało. Wyszłam ponownie do mojego chłopaka. Ten wybałuszył swoje oczy, gdy mnie ujrzał w tej kreacji.
- I jak? - zapytałam.
- Scarlett, wyglądasz pięknie.
- Dziękuje.
- Musisz koniecznie w tym iść na to przyjęcie, nie można od ciebie wzroku odciągnąć.
- Myśli nie czyste w tym kudłatym łbie masz.
- A czy ja coś powiedziałem nie przyzwoitego?
- Nie, Ale na pewno to masz na myśli.
- Ja ci tylko mówię,że piękne wyglądasz, a ty już w tym dwuznacznych podtekstów szukasz. - mój chłopak udał obrażonego.
- Oj już się nie gniewaj. - usiadłam na kolanach Michaela i go przytuliłam.
- A pójdziesz w tej sukience na przyjęcie?
- Żeby jacyś zboczeńcy wbijali we mnie wzrok, jakby nigdy kobiety nie widzieli.
- To zabije ich wzrokiem.
- Zazdrosny jesteś.
- Wcale,że nie.
- Nie ładnie.
- Ale z drugiej strony, kto by nie był zazdrosny, a taką dziewczynę jaką by nie był zazdrosny?
- Ok pójdę,male nie moja wina jak ktoś będzie się we mnie wpatrywał z pożądaniem. - Michael zaśmiał się pod nosem, gdy ja to powiedziałam.
- Idź do młodych, bo jeszcze coś wywiną.
- Za chwilę przyjdź do nas.
- Jasne, tylko się przebiorę. - Michael opuścił naszą sypialnie, ja poszłam z powrotem przebrać się w moje ciuchy, gdy wróciłam z łazienki położyłam moją sukienkę na łóżku, aby czekała na to, abym ją ponownie założyła na przyjęcie. Wyszłam ponownie n dwór, znalazłam Michaela i dzieciaki w zoo, które oglądały, podziwiały się z zwierzakami Michaela. Wszyscy się ucieszyli, gdy mnie zobaczyli. Po obejrzeniu i zapoznaniu się z większością zwierząt udaliśmy się do wesołego miasteczka,  którym bawiliśmy się wspólnie przez około 5 godzin. Nie mogło również zabraknąć przejazdu kolejką po całym "Neverlandzie". Około godziny 16 udaliśmy się do nową wybudowanej i urządzonej sali kinowej. Obejrzeliśmy około 2 disney'ówki, Michael cieszył się jak dziecko, gdy oglądaliśmy te filmy, nie dziwie, dla mnie był jak 10 chłopiec.  Ale niestety zabawa ma też swój kres, Mac i jego rodzeństwo musiało jechać już o swojego domu w Los Angeles. Poszliśmy na plac, na którym czekali już rodzice Maca. Chłopak podszedł do nas, aby się pożegnać.
- Jackson, tylko nie świruj ze Scarlett. - wybuchnęłam śmiechem.
- Dlaczego?
- Bo ja nie chce być wujem.
- Mac jak ty czegoś nie walniesz. - powiedziałam.
- No właśnie, kto to wiedział, ma 12 lat, a myśli już o tych rzeczach.
- Applehead, czy ty mi coś sugerujesz?
- Nie nic. - Mac chwycił moją dłoń i ją ucałował. Po czym podszedł do Michaela i przytulili się jak prawdziwi przyjaciele. Mac odjechał, a ja z Paris i Michaelem udałam się do domu. Skierowaliśmy się do dużego pokoju i usiedliśmy na kanapie.
- Tatusiu, Scarlett, mieliście mi powiedzieć,że jesteście razem.
- Paris, a jak powiem,że jesteśmy- odezwał się Michael.
- Ale fajnie, teraz Scarlett będzie moją nową mamą.
- Kochanie, ja ci nie zastąpię mamy.
- No. Ale będziesz jak ona.
- Teoretycznie tak.
- Tatuś.
-Co.
- Dlaczego ty jesteś z Scarlett.
- Bo ją kocham.
- A mamusi już nie kochasz.
- Nie,że nie kocham mamusi.
- Nie,że nie kocham, ale zrozumiesz to jak będziesz starsza.
- Dobrze.
- Paris, zostaniesz dzisiaj wieczorem z ciocią Mayą.
- Super, ciocia jest fajna.
- cieszę się, a wiesz,że ciocia Maya to też moja ciocia.
- Naprawdę.
- No.
- Co robimy?  - zapytał Michael.
- Zagramy w monopol! - krzyknęła podekscytowana Paris.
- Niezły pomysł, Paris idź do swojego pokoju po grę. - powiedział Michael. Mała wróciła z grą i rozłożyliśmy ją na stole. Bawiliśmy się  i śmialiśmy się przez około pół godziny, było mi do śmiechu,
pomimo tego,że przegrałam.
- To nie sprawiedliwe.
- Co ci znowu się nie podoba? - spytał mnie mój chłopak
- Przegrywam.
- Takie jest życie niestety.
- Oszukujesz.
- Nie oszukuje, jestem po prostu królem Monopola.
- I oszustów też.
- Trzeci tytuł już dzisiaj.
- Tak cię życie lubi.
- Jestem królem popu, króle obrażonym i królem oszustów.
- Widzisz tytuł królewski do ciebie pasujesz.
- Widzisz, a ty jesteś moją królową. - Dawał buziaka Michaelowi w usta. Paris zakryła łapkami oczka.
- Co jest mała.
-Nie całujcie się.
- Ale całowanie się to oznaka miłości.
- Ale jest obrzydliwe.
- Nie znasz się Paris, zmienisz zdanie jak będziesz starsza.
- No nie wiem. - Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi, Pani Lena otworzyła drzwi do salonu weszła ciocia Maya . Przywitaliśmy się z nią. Była godzina 19. musiałam już się iść przyszykowac na przyjęcie, za godzine już muszę być na miejscu. Boje się reakcji mediów, gdy zobaczą mnie razem z Michaelem. Boje się tej nie potrzebnej medialnej burzy, ona by mi tylko zaskodziła. Poszłam się przebrac do łazienki, zrobic przy okazji makijaż i ułożyć włosy. Zajęło mi to akurat 10 minut. Spęłam włosy, nałożył mocną intensywną czerwoną szminke na swoje usta.  Założyłam na swoje stopypare moich ulubionych szpilek. Wyszłam do Michaela miał na sobie jeden ze swoich mundurów czarną- czerwony, okulary przeciwsłoneczne, wyglądał w nich tak słodko. Uśmiechnął się gdy mnie zobaczył.
- Gotowa?
- Tak.
- Wyglądasz pięknie.
- Dziekuję, ty też jesteś piękny. - Michael złączył nasze usta w gorącym i namiętnym pocałunku.
- Pomalowała, sobie usta szminką, a ty mi już ją rozmazałeś.
-Widzisz, taki jest już mój urok. - Popatrzałam jeszcze przez chwile na Michaela oblizywał swoje wargi, wyglądał tak slodką jak to robił. Poprawiłam makijaż i razem z Michaelem wyszliśmy z naszej sypialni. Ciocia się uśmiechnęła gdy nas zobaczyła.
- Już jedziecie.
- Tak.
- Bawcie się dobrze.
- Powinniśmy wrócić około 11.
- Jasne mi to nie sprawia jakiegoś wielkiego problemu.
- Bawcie sie dobrze. - Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do limuzyny, która miała nas zawiesć na bankiet. Niestety tak jak zawsze w dużym mieście utknęliśmy w korku. Wyjechaliśmy po około 15 minutach wyjechaliśmy z tego zbioru aut. Gdy dojechaliśmy pod moją firmę już w limuzynie oślepił nas blask flashów.
- Co mam tetaz zrobic?
- Bądź sobą, pouśmiechaj się, zapozuj do kilku zdjęć i będzie dobrze.
- Nie mogę cię przy nich pocałować.
- Wolałbym nie, potem media mogę mnie czepiać.
- Ale ja ciebie kocham i nie chcę tego ukrywac, oni itak się o tym doaiedzą.
- No ja ciebie tteż, ale na razie nie chce, aby to wyszło.
- Dobra. - Michael pomógł mi wyjść z samochodu, po uśmiechałam się i zrobiono mi  kilka zdjęć z Michaelem, miałam ochote pocałować fo na tym czerwonym dywanie, ale nie chciałam ze względu na jego i jego opinie publiczną. Już teraz ma opinię podrywacza i babierza, ale co by było, gdyby teraz się okazało,ze ejsteśmy razem. Poszłam się zameldować moejmu szefowi,że już jestem na miejscu. Usiadłam przy stole razem ze Janet, która też tu była zaproszona,Michaelem i Alice, przedstawiłam mu Michaela, myśle,że sie polubili. Poszłam razem z Alice zagadywać gości,żeby lepiej im się spędziło czas tutaj, poznałam też kilka gwiazd takich jak Stevie Wonder, czy Cyndi Lauper. Nie mogła, znaleźć nigdzie Michaela. Na piczątku nie przejęłm się z nim. Spotkałam mojego szefa.
- I jak?
 - Myśle,że wszystkim się podoba przyjecie szefie.
- Bardzi mnie to cieszy. Chciałbym, abyś ze mną poszla mojego gabinetu.
- No dobrze. - Prezes chwycił mnie za rękę i razem poszliśmy do jego gabinetu. Myślałam,że teraz chodzi o sprawe związane z firmą, ale to nie było nic związanego z firmą. Zamknął drzwi za sobą.
- Teraz już jestes tylko moja. - rozpinał powolutku swpją koszule.
- Co pan robi? - zapytałam zaniepokojona.
- Nie widziałaś tego jak cię wyjątjowo traktowałem.
- Widzialam i mnie to zanie pokoiło.
- Nie ,asz się czego bac tylko mi się tylko oddaj mi się cała. - podszedł do mnie i zaczął całowac moją szyje, czułam się okropnie.
- Jestes okropnym zbiczeńcem, te wszystkie tzeczy o tobie to  prawda.
- To są tylko plotki.
- Brzydzę się tobą.- Mój szef złapał mnie za nadgarstki, strasznie mnie bolało.
- Ała, to strasznie boli.
- Nie wiercz się. - Prezes był dla mnie taki brutalny jak nigdy.
- Zostaw mnie, bo zaczne krzyczeć. - Próbowałam się uwolnić , ale prezes przykuł mnie do swojego biurka, do oczu naleciały mi łzy.
- To krzycz, nikt cię i tak nie usłyszy.
- Zostaw mnie!!! - Zaczęłam krzyczeć, mój szef miał rację nikt mnie nie usłyszał.Miałam nadzieje,że ktoś za chwile tu wejdzie i odciągnie mnie od tego zboczeńca. On zaczął mnie rozbierć z mojej sukienki.  Jednak nikt się nie zjawił, aby mnie uratować. Udało mi sid chwycić jakąś szkalnke z jakąś cieczą, która stała na biurku i oblałam mojego szefa. Jak się potem okazało była to woda, mój szef  puscił mnie . Poprawaiłam swoje ubranie, byłam wściekła,że chciał mnie wykorzystać, skumulowałam całą swoją złość w sobie i iderzylam mojwego szefa ww twarz.
- O ty mała dziwko.
- Zboczeniec. - Chyba nigdy nie miałam w oczach tyle złości jak teraz. Uciekłam z gabinetu mojego szefa w obawie o tym,że mnie znow zaatakuje. Gdy opuściłam pokój od razu się rozplakałam. Chciałam poszukac Michaela i jechac do domu, ale nigdzie go nie był. Uspokoiłam się i wróciłam do mojego stolika, gdzie były Janet i Alice.
- Co się stalo?- zapytały jednoglośnie.
- Nie ważne, gdzie jest twój brat.
- Nie wiem.
- Chcę,  aby mnie odwózl do domu.
- Kto ci to zrobił. - Janet zobaczyła ślady na moich nagdarskach.
- Nie powiem.
- Scarlett nie denerwuj mnie.
- Zamknij się Janet.
- Dobra ja ci już nic nie mówić.
- Ale rozmazalas makijaż. - powiedziała Alice i dała mi lusterko i  nawilżoną chusteczke. Przetarłam swoją twarz liczac na to,ze chociaż zmyłam polowe nakijażu.  Po chwili wrócil do nas Michael.
- Michael chcę jechać już do domu.
- Jasne. Czy ty płakałaś?
- Nie.
- Ona kłamie. ' powiedziała Jan.
- Cicho.
- Co sie stało.
- Problemy w pracy.
- Aha ok.
- Szef z toba rozmawiał? - zapytała Alice.
- Tak chcę mnie zwolnic. - okłamałam wszystkich liczac na to,ze mi uwierzą.
- za to?
- Nie wiem.
- Może ja z nim porozmawiam? - zaproponowal mój ukochany.
- Nie, ja to sama zalatwie.
- Twoja wola.
- Chodź Michael. - Pozegnałam siś z dziewczynami i udałam się do wyjścia z moim chłopakiem. Spotkałam mojego szefa, oczywiście uścisnął rekę Michaelowi na pożegnanie. Podszedł do mnie i powiedział mi na ucho.
- Jeśli myślisz,że już jest załatwione to się mylisz, w poniedziałek jesteś przegrana, a ja i tak zawsze wygrywam. - uśmiechnęłam się sztucznie, aby wuglądał jakby moj szef jest dla mnie miły u i serdeczny, a tak nie było. Wyszliśmy tylnym wujściem, Michael dał cynka swoim ludziom,że my już wravamy i za chwile będziemy ww limuzynie. Wsiedliśmy do niej i odjechaliśmy skrycie do Neverlandu. Nikt na nas nie zwrócił uwagę i to było dobre, przynajmniej nibyło jakieś wielkej sensancji z naszego odjazdu. Pojechaliśmy autostradą, owszem jechaliśmy dłużej, ale bez korków. W ciągu 30 minut byliśmy już na ranchu. Weszliśmy do domu, od razu przywitały nas śmiech Paris, mi jednka nie było się z czego śmiać, ciągle miałam przed sobą widok, gdy ta świnia próbowała mnie zgławcić.
- Tatuś, Scarlett już jesteście.
- Wróciliśmy i na razie nigdzie nie wyjedziemy.
- To fajnie, a co robiłaś z ciocią Mayą?
- Czytałyśmy bajkę.
- Pani Mayu, a Paris była grzeczna?
- Jak aniołek się zachowywała.
- To dobrze.
- Ja jestem zawsze grzeczna.
- Grzeczność to najważniejsza cecha, pamiętaj o tym kochanie. - odezwałam się.
- Scarlett, a jak było na tym przyjęciu. - zapytała Paris.
- Jak na każdym innym, one są nudne.
- Ja już będę zmykać. - powiedziała moja ciocia.
- Tak jasne, dziękuje ci za opieke nad Paris.
- To jest aniołek, sprawia mi satysfakcje opiekowanie się nią.
- Ale i tak dziękujemy - wtrącił Michael. Uścikaliśmy moją ciocie, ta opuściła dom i skierowała się do swojego auta. Michael poszedł położyć Paris do swojego łóżeczka, ponieważ ta była senna. Ja udałam się pod prysznic, chciałam wziąść na prawdę długi prysznic, aby zapomnieć o tym co mnie dzisiaj spotkało. Gdy puściłam wodę to i tak złe wspomnienia powróciły i ja się rozpłakałam. Byłam bezbronna i sama na tym świecie. Na pewno wiedziałam,że teraz będzie miała przerąbane w pracy, najwyżej się zwolnie. Płakałam przez około 30 minut, liczyłam na to,że szum wody, która na mnie leciała, sprawi,że nie będzie słychać mojego płaczu, ale się myliła. Wyszłam i ujrzałam Michaela, który siedział na łóżku i się nad czymś zastanawiał. Gdy mnie zobaczył to podszedł do mnie i złapał mnie za podbródek.
- Jesteś jakaś nieobecna od kiedy wyszliśmy z tego przyjęcia. Co się dzieje?
- Nic, po prostu przeżywam,że mnie chcą zwolnić.
- Ale ja słyszałem ten twój płacz pod prysznicem.
- Mówie ci przecież,że to nic. - warknęłam
- Ale z byle czego się tak płacze i nie rozpacza.
- Jutro mi powinno przejść.
- Mam nadzieje, ja nie chcę widzieć tego jak ty cierpisz.
- Nie martw sięo mnie.
- Ale ja cie kocham i nie chcę stracić.
- Ja ciebie też kocham całym sercem. - Michael złączył nasze wargi w pocałuku, który zaczął wkrótce pogłębiać.
- Już ci lepiej?
- Tak troszkę.
- Cieszy mnie to.
- Chodź się położyć do łóżka. - Położyliśmy się do łóżka, Michael mnie przytulił.
- Wiesz, bo ja ci zapomniałem coś powiedzieć.
- Co takiego? - zapytałam
- Bo moi rodzice zaprosili nas na obiad, chcą poznać dziewczynę swojego syna.
- A oni mnie polubią?
- Myśle,że tak, jak Paris cię polubiła to oni też powinni.
- Z chęcią z tobą pójdę.
- Poznasz resztę rodziny, na pewno ich polubisz.
- Jak są tacy sami jak ty, to na pewno.
- Dobra gaszę światło bo jestem śpiący.
- Ja też, zgaszaj. -  Mój chłopak zgasił lampkę stojącą na nocnym stoliczku. Ja wtuliłam się w jego tors i udałam się do krainy snów. Pomyśleć,że ten człowiek, którego darzę na prawdę wielką miłością, potrafi sprawić,że smutek na mojej twarzy zamienia się w uśmiech. On jest całym moim światem
************
PS: I jak, zabijcie mnie za długość rozdziału. Planowałam tę akcję na przyjęciu już od dawna, jak ona wam się spodoba? Liczę na komentarze od anonimów, każdy jeden kom bardzo motywuje :)

4 komentarze:

  1. Hej!
    Pal? Jaki dobry pomysł :) Przemyśle to. Preferuję także tortury, ale to już są super-eksta-mega-ultra poważne wykroczenia. Jak się słodko zaczęło, to myślałam, że tak się pociągnie do końca, a tu suprajs.
    Te dzieciaki musiały ich zobaczyć akurat WTEDY, w takiej sytuacji. Na ich nieszczęście. Mac wygrywa rozdział xD Jejuuuuu, pomysł z stajnią cały czas mnie urzeka <3
    Ja wiedziałam. Wiedziałam, że ten szef to nic dobrego, ale żeby aż tak? Brzydzi mnie to potwornie. Takie coś to trauma do końca życia. I jeszcze zagubiony w tym wszystkim Michael... Ja przeczuwam, że się zbyt szybko nie dowie o tym. Scarlett teraz to będzie ukrywać. Uważam, że powinna powiedzieć panu MJ i zdecydowanie to gdzieś zgłosić. Takie coś nie może ominąć kary. Teraz ciekawi mnie jedna rzecz:Jak to się na niej odbije w przyszłych rozdziałach. Zapewne nieciekawie i boje się, żeby się im w związku nie pogorszyło. Pożyjemy, zobaczymy.
    Pozdrawiam, dużo weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej. :)
    Normalnie jakiś wysyp gwałtów i zwyroli. o.o To już trzecie chyba opowiadanie, które ostatnio czytałam nową notkę i zdarzyło się coś takiego. xD Nie no, kurde, naprawdę. :D
    Ogółem to całkiem fajnie. Zastanawiam się tylko gdzie był nasz Michaelek kiedy go nie było. Już tu węszyłam coś brzydko pachnącego, ale... jej szefa chyba nic nie przebije. xD
    No nic, pozdrawiam serdecznie i życzę mnóstwa weny. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hi :D
    Ja już ci chyba osobiście odpowiedziałam o moich odczuciach dotyczących tegoż oto powyższego rozdziału, ale zróbmy to jeszcze raz.
    Początek cud, miód, malina, słodkości bylo było co niemiara. Cukier mi przy okazji skoczył. Ale serio jak się tak na nich patrzy, czy czyta to się uloco robi. No i później się zaczyna.... Wiedziałam od początku, że z tym gościem jest coś nie tak i miałam rację. I co najlepszego możemy zrobić? Nie powiedzieć o tym nikomu, a co tam bawmy się w kłamczuszki. Nie ma to tamto. Jednym słowem będzie z tego naprawdę wieeeelki ambaras lub jak ty byś to określiła dym. Tak w ogóle Michaela nie zastanawiało to gdzie nagle zniknęła Scarlett? I serio tak trudno się czegokolwiek domyśleć? Będzie ciekawie nawet bardzi i czuję, że po tym wszystkim nie będzie fajnie.
    Weny ci życzę i odmeldowuje się.
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!

    Nie no słodziaki moje zostały nakryte :D Teraz Paris i wścibski Mac nie mają już żadnych wątpliwości. Ekstra.

    Teraz przejdę może do imprezy. Chyba szlag mnie zaraż trafi. Coś czułam, że z szefuńciem będą kłopoty. I są - całkiem spore. Aż strach pomyśleć co by się stało, gdyby Scarlett nie dała rady się obronić. Masakra... No i jeszcze żeby Michaelowi nie powiedzieć to już w ogóle rzecz niezrozumiała.

    Poza tym to super, że oboje się tak kochają. Teraz czekam na rozwinięcie akcji i... spadam :D

    Weny życzę i pozdrawiam ;*

    Mezzoforte

    OdpowiedzUsuń