Strony

poniedziałek, 31 lipca 2017

She's Out Of My Life - Rozdział 32

Hejka kochani!
Wreszcie wstawiłam coś na tego bloga, myślałam,że nigdy nie wstawie tego rozdziału,ale się udało. Rozdział miał być dodany wcześniej, ale cały lipiec byłam na wyjazdach. Plus do tego jednego dnia przyjechały moje kuzynki, weszły tam gdzie nie powinny, usunęły posta i prawie zepsuły mi komputer. Ale już jest i zapraszam do czytania i komentowania. Piosenka nie ma nic z rozdziałem wspólnego, po prostu ostatnio nałogowo zaczęłam słuchać New Kids On The Block.



************
Tęsknota.To słowo kojarzyło mi się tylko z Michaelem. Tak bardzo tęskniłam za nim, od rozpoczęcia trasy minęło już trochę czasu, na początku myślałam,że będę tak cierpieć tylko kilka dni, ale to uczucie braku mojego ukochanego obok mnie nie przeszło. Oczywiście rozmawiałam z nim przez telefon,ale to nie było to samo jak rozmowa na żywo. Nie widziałam tych pięknych sarnich oczu, nie mogłam poczuć jego dotyku na mojej skórze, nie mogłam go pocałować, ani przytulić. Michael miał bardzo napięty grafik, a ja nie chciałam mu przeszkadzać. Obudziłam się o 5:30 rano, spanie bez mojego narzeczonego było niczym kara od losu za coś czego nie zrobiłam. Nic nie mogłam poradzić na to,że on był sławny. Pisał i komponował te piosenki, które zbliżały do siebie miliony ludzi, różnych religii, różnych odmian. Michael musiał wyruszyć w trasę właśnie po to, aby promować swój nowy album i dalej zbliżać do siebie obcych ludzi. Wstałam z łóżka, tracąc nadzieje na to,że jeszcze tego ranka zasnę. Udałam się w miejsce, w którym spędzałam najwięcej czasu, czyli do pokoju Paris. To właśnie ona najbardziej przeżywała brak Michaela w domu. Będąc w Neverland Michael poświęcał swojemu dziecku dużo uwagi, a jego brak w tym miejscu spowodował jakiś smutek. Bez niego nie ma świetnej zabawy. Leciało pełno różnych reportaży o Michaelu na MTV, gdy Paris widziała swojego tatę tańczącego na scenie to od razu był ryk na cały dom. Weszłam do królestwa mojej 4 latki, potykając się o rozrzucone po całej podłodze zabawki. Usiadłam na fotelu, który stał obok łóżeczka małej. Patrzyłam na jej śpiącą twarz, była tak podobna do swojego ojca. Nic nie mogło jej obudzić.Była jak aniołek, którego pracą było tylko spanie. Popatrzyłam jeszcze na chwilę na małą i wróciłam do mojej sypialni, ale tylko na chwilę. Wzięłam koc i zarzuciłam go na siebie, w naszej sypialni było wejście na balkon, otworzyłam drzwi i wyszłam.  Było tam wdać 2/8 powierzchni posiadłości Mike'a. Niby nie wiele, ale za to jak to wszystko wyglądało pięknie. Zawołałam Daisy, która była dla mnie jak kocyk, była cieplutka i grzała moje kolana. Usiadłam na krześle postawionym na balkonie. Oglądałam wschodzące słońce nad Neverland, widok był cudowny. Był listopad, było zimno,ale to nie przeszkadzało mi w podziwianiu widoku. Moje myśli były głównie przy małej Scarlett, która leżała w szpitalu. Czerniak dla dziecka w jej wieku był niczym wyrok. Co prawda Michael wpłacił tak jak obiecał pieniądze na leczenie, ale ta chemia podawana jej nic nie pomagała. Choroba postępowała dalej. Mimo tego walczyła i za to ją podziwiałam. W dziecięcym szpitalu onkologicznym była 3 lub 4 razy w tygodniu, ale to powolutku zaczęło mnie wykańczać psychicznie. Serce łamało mi się na części, gdy widziałam te wszystkie dzieci i ich rodziców, którzy cierpią tak samo jak ich dzieci. Dla każdego rodzice jest trudne, kiedy jego dziecko zachoruje na nowotwór i z dnia na dzień umiera. Nic nie wiedziałam o małej Scarlett, ale była kimś ważnym dla mnie. Nie wiedziała z skąd pochodzi,ale wiedziałam,że jest jak kropla wody ze mną, gdy byłam w jej wieku. Siedziałam jeszcze godzinę na balkonie w zimnie, ale musiałam sobie wszystko przemyśleć.
- Scarlett, bo się przeziębisz - znałam przecież doskonale ten głos, to był Bill. Dziwiło mnie to, ponieważ miał być w tamtym czasie z Mike'iem w trasie. Zeszłam z balkonu, wybiegłam z sypialni i zbiegłam po schodach, musiał mi to wszystko wyjaśnić.
- Skąd się tu wziąłeś? Gdzie Michael? Wszystko dobrze z nim? - Zaczęłam obrzucać go masą pytań na raz. Czułam,że Jackson maczał  swoje paluszki w tym
- Michael kazał mi wrócić do Stanów. Teraz zapewne gra koncert w Sydney. Ma się dobrze.
- Po co przyjechałeś?
- Michael nic ci nie powiedział?
- A co miał mi powiedzieć? - Nie zdziwiło mnie to, ponieważ nie pierwszy raz on wymyślił coś bez mojej wiedzy.
- To ty o niczym nie wiesz? Michael dziś wraca z trasy na 3 miesiące, ma przerwę. - Bill chyba zepsuł największą niespodziankę w dziejach ludzkości.
- Nie wiedziałam nic, od kiedy ty wiedziałeś?
- Od kilku tygodni.
- Drań, nic mi nie powiedział - miałam ochotę rozszarpać go na szczepy, ale w głębi serca się cieszyłam, ponieważ tak tęskniłam za moim narzeczonym.
- a gdzie dziecko mojego szefa.
- Paris jeszcze śpi, jest dopiero 6:30.  Za 15 minut dopiero ją obudzę, bo musi iść do szkoły.
- Jasne.
- Po co Mike Cię tutaj przysłał.
- Sprawdzić, czy z wami jest wszystko dobrze.
- Jest wszystko dobrze. Bill o której przyjeżdża Michael?
- Powinien przylecieć, o 17:30. Nie będzie tłumów, ponieważ nikt oprócz kilku osób nie wie o przylocie Mike'a.
- Mówisz, to w takim razie zaprowadź go do czarnej toyoty, będę tam na niego czekać. Powiedz mu,że Janet tam na niego czeka, a tymczasem to będę ja tam. Ok?
- Ok, to ja w takim razie zmykam do domu. Żegnam cię Scarlett.
- Do zobaczenia - szef ochrony Michaela wyszedł z domu. Stałam w holu jeszcze przez kilka minut. Byłam spokojna, lecz w głębi duszy cieszyłam jak małe dziecko. Tym razem to ja w planie miałam w planie zrobić niespodziankę dla mojego ukochanego. Pora była, aby obudzić Paris, musiałyśmy wyjechać o 7:15, aby uniknąć większych korków i żeby mała się nie spóźniła do szkoły. Weszłam po cichu do pokoju małej. Podeszłam do jej łóżeczka i delikatnie poklepałam ją po twarzy.
- Paris, wstajemy.
- Jeszcze chwilka, Scarlett proszę - Mała nie chciała wstać, nie lubiła nigdy wstawać. Zawsze był problem by ją dobudzić.
- Bo jak nie wstaniesz, to z pod łóżka wyjdzie wielki smok i cię zje - to działało. Paris nie lubiła smoków, przerażały ją. To wszystko była wina filmu, który oglądałam raz z jej ojcem. Myśleliśmy,że ona już śpi i włączyliśmy horror o smoku, który pożera ludzi. I na nasze nieszczęście mała weszła w tym momencie w którym potwór zjadł jakiegoś człowieka. Do tego trzeba dodać,że jej głupkowaty ojciec udawał,że jest tym smokiem. Od tamtego momentu mała panicznie boi się smoków. Mała wstała, pomogłam się jej ubrać. Potem zeszłyśmy na śniadanie. Dokładnie o 7:15 wyjechałyśmy. Mogłam się spodziewać tego,że nie unikniemy korków. O 7:45 byłyśmy pod szkołą. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, liczyłam na to,że mnie nikt nie rozpozna.  Weszłam do środka i poszłam na piętro na którym była sala małej. Pomogłam założyć małej buciki, które musiała zawsze zakładać,żeby nie pobrudzić dywanów.
- Paris, dziś Cię odbierze mama o 15? Dobrze? - Było mi bardzo na rękę,że Caroline bierze ją do siebie, mogłam bardziej zając się sobą i moim narzeczonym. Paris zostawała zawsze na świetlicy, aby się jeszcze bawić z swoimi rówieśnikami.
- Dobrze Scarlett - mała się uśmiechnęła.
- A teraz już idź do koleżanek. Pa mała.
- Pa Scarlett. - Paris się przytuliła do mnie i pobiegła do koleżanek. Ja musiałam jechać jeszcze do zabawkowego, ponieważ miałam w planach odwiedzić Scarlett w szpitalu. Wsiadłam w auto i pojechałam do najlepszego sklepu zabawkowego w mieście. Po wejściu do sklepu od razu w oko wpadła mi lalka, musiała ją mieć. Zabrałam ją z półki, zapłaciła i wróciłam do auta. Podjechałam pod szpital. Droga zajęła mi pół godziny. Nie chciałam tam przychodzić, ale dla małej Scarlett było warto. Weszłam do środka, do moich nozdrzy dobieg zapach ostry, nieprzyjemny, szpitalny zapach.Na widok tych dzieci, które nie mają włosów przez chemie chciało mi się płakać. One nie były niczemu winne. Wjechałam windą na 2 piętro i poszłam w kierunku sali w której leżała mała Scarl. Była tam  ciocia Maya, która nie zauważyła,że dostałam się do sali. W jej oczach można było zauważyć łzy. Widać było,że bardzo była zżyta z dzieckiem.
- Cześć ciociu - Przytuliłam się do kobiety.
- Cześć kochanie.
- A co ze mną? - Mała się odezwała,pomimo choroby z jej twarzyczki uśmiech nie schodził, ani na chwilę. Podeszłam bliżej łóżka, zauważyłam,że mała ścięła swoje długie włoski.
- Cześć Słonko. Jak się czuję moja mała bohaterka?
- Bywało lepiej.
- Mam dla ciebie prezent - z torebki wyjechał małe pudełeczko z lalką w środku i dałam jej . Specjalnie je schowałam głęboko, aby Paris jej nie widziała. W przeciwnym razie mogłaby być zazdrosna o to, że Scarlett dostała coś od mnie,a ona nie.
- Jest śliczna, dziękuję - mała cieszyła się, jej uśmiech był taki piękny.
- Wybierałam ją specjalnie dla Ciebie.
- Scarlett?
- Tak kotku?
- Kiedy wróci Michael?
- Wiesz niedługo będzie mieć przerwę w trasie i wróci.
- To dobrze, bo chcę mu podziękować. Zazdroszczę Paris, bo też bym chciała mieć takiego tatusia jak on. Ciocia Maya powiedziała mi,że Michael dał pieniążki na to, abym wyzdrowiała i chcę mu podziękować.
- Raz Cię odwiedzimy kochanie i wtedy mu podziękujesz. Dobrze?
- Tak Scarlett. - Nagle do sali wszedł lekarz,, musiał znowu zbadać Scarlett. Nie pierwszy raz widział mnie tutaj, byłam częstym gościem.
- Przepraszam, ale któraś z pań będzie musiała wyjść. Podczas badania z chorą, może przebywać tylko jedna osoba.
- Oczywiście, już was opuszczam - Wyszłam z sali i usiadłam na krześle znajdującym się na korytarzu. Czekałam 3 godziny na korytarzu, aż lekarz wyjdzie z sali. Razem z lekarzem wyszła ciocia Maya, łzy spływały jej po policzkach. To był znak,że musiało stać się coś złego. Chciałam się dowiedzieć czegoś więcej od cioci o małej. Ciocia usiadła obok mnie.
- Co się dzieje? - Zapytałam.
- Wyniku Scarlett nie są zadowalające?
- Dlaczego ciociu płaczesz?
- To już mnie wszystko wykańcza psychicznie. Ona cierpi, tylko do tego się nie przyznaje.
- Ciociu, jak Scarlett trafiła do domu dziecka? - Musiałam o to spytać, to pytanie zrodziło się w mojej głowie kilka dni temu i musiała jak najszybciej dowiedzieć się tego.
- Do domu dziecka ona trafiła, gdy miała 6 miesięcy. Jej matka zmarła w czasie porodu, a ojciec był ćpunem.Pobił ją za to,że płakała. Gdy miała 3 lata jej ojciec zmarł z przedawkowania. Ona nie ma nikogo bliskiego na tym świecie. Nikt nie chciał jej zaadoptować.
- Ja chcę ją zaadoptować.
- To nie jest takie proste jak się wydaje. Adopcja to szereg długich spraw, a proces może trwać bardzo długo. Może się zdarzyć,że zaadoptujesz martwe dziecko - rozpłakałam się na dobre. Nie mogłam wbić sobie do głowy tego,że malutka może umrzeć. To jeszcze dziecko, ma całe życie przed sobą
- Nie.
- Lekarze nie dają dużych szans małej.
- Przepraszam ciociu nie mogę tego słuchać. - Wstałam i pobiegłam przed siebie, chciałam wyjść jak najszybciej z tego szpitala. Wielu ludzi, których spotkałam po drodze wpatrywali się we mnie jak w nienormalną. W końcu wyszłam z budynku i pognałam do mojego auta. Wyjechałam w drogę do Neverland, musiałam się przygotować przecież na przyjazd Michaela. Droga przez zakorkowane miasto zajęła mi godzinę.  W końcu dojechałam do domu, wysiadłam z samochodu  i jak petarda wbiegłam do domu. Była godzina 15, a ja musiałam się przecież przygotować.Ubrałam obcisłą czerwoną sukienkę,zrobiłam mocny makijaż, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Specjalnie dla Michaela założyłam na siebie pończochy, na wypadek gdyby doszło do czegoś więcej pomiędzy mną, a moim narzeczonym. Mogłam być na 100% pewna,że dojdzie. W 3 kwadranse byłam już gotowa. Zabrałam klucze do mieszkania Michaela w mieście. Postanowiłam nie przyjeżdżać z Michaelem do Neverland, ponieważ chciałam z nim spędzić trochę czasu. Nie zabrałam również telefonu, bo nie wyobrażałam sobie,że jakiś czynnik z zewnątrz mógłby nam przeszkodzić. Zabrałam kluczę do czarnej Toyoty i wyszłam z domu. Wyjechałam w stronę lotniska. Musiałam poczekać chwilę na przylot mojego ukochanego. Nie mogłam doczekać się kiedy znów ujrzę uśmiech i jednocześnie zdziwienie na jego twarzy.

***********
Gdy nie ma się przy sobie swojej drugiej połówki życie nie jest takie piękne. Brak czułości dawał mi się we znaki. Miałem nawet w pewnym momencie ochotę na to, aby wsiąść w samolot i zwiać jak najdalej. Jednak nie mogłem zrobić czegoś takiego swoim fanom, którzy z niecierpliwieniem czekali na moje koncerty. Brak było mi mojej kochanej córeczki z którą mógłbym się codziennie bawić, a jeszcze bardziej brak było mi tej jedynej kobiety, którą kocham najbardziej na całym świecie czyli Scarlett. Liczyłem już na palcach dni do mojej przerwy w trasie. Musiałem odpocząć 3 miesiące od koncertowania, występy powoli zaczynały mi się dawać w kość. Nie żebym marudził i gwiazdorzył, ale z całego serca nienawidzę jeździć w trasy koncertowe. Jestem tysiące kilometrów od mojej rodziny, zmiana strefy czasowej. Ciągle chodzę nie wyspany.Lecz tą ciężko pracę wynagradzali mi fani, którzy byli najlepsi na całym świecie. Byłem w hotelu w Sydney pakowałem swoje manatki, niedługo miałem lecieć do Los Angeles, czekałem już na to zdziwienie Scarlett gdy tylko mnie zobaczy. Ktoś nagle zapukał do moich drzwi, myślałem,że to Frank. Poszedłem je otworzyć. Moim oczom ukazała się Tatiana. Była ubraną w obcisłą czarną sukienkę, podobną do tej, którą miała na sobie podczas kręcenia teledysku do "The way you make me feel", wyglądała zniewalającą. Nie wiedziałem co powiedzieć.
- Cześć Mike, widzę,że się pakujesz. Chcę z Tobą o czymś ważnym porozmawiać. Mogę na chwilę? - Spytała, nie mogłem wydobyć z siebie żadnego słowa. Język cały mi się plątał, a nogi zrobiły się jak z waty.
- Jasne Tati, zapraszam cię do środka. Nie będziemy rozmawiać przecież na korytarzu - kobieta weszła do środka i pierwsze co zrobiła to położyła się na moim łóżku.
- Czuję,że ja jako jedyna w tym hotelu miałam twarde jak kamień łóżko. A jak ci się w ogóle miewa?
- Jest dobrze, czekam na wylot do Stanów, na razie mam dość koncertów.
- Ale wiesz,że ta jedyna kobieta czeka już na ciebie.
- Tak wiem o tym, Scarlett na pewno się stęskniła za mną.
- No ja nie wiem - Zdziwiły mnie te słowa. Jak by wiedziała o czymś, czego ja nie wiedziałem.
- O czym ty mówisz?
- Wiesz słyszałam od kilku ludzi,że Scarlett nie jest takim aniołkiem jak myślisz i podobno widziano ją kilka razy w towarzystwie jakich panów na mieście.
- Ona nie była by chyba skłonna mnie zdradzić.
- Kochany kobieta, która nie ma przy sobie swojego mężczyzny, jest zdolna zrobić wszystko, aby zaspokoić swoje potrzeby i żądzę - Czułem,że Tatiana próbowała wmówić mi jakieś nie prawdziwe plotki na temat mojej narzeczonej.
- Uwierz mi, że ja gdybym była twoją narzeczoną to bym ci pokazywała codzienne jak bardzo mi na tobie zależy. Może kolejny raz się pomyliłeś. - W stałem z łóżka. Tati wstała za mną i przytuliła się do mnie od tyłu, tak jak zwykle robiła to Scarl.
- Wiesz ile dala bym, aby z tobą być.
-Tati proszę zostaw mnie. Wiesz, że jestem zaręczony z Scarlett.
- Czy ty nie widzisz, że ona robi z ciebie
- Tatiana wyjdź z stąd - nie mogłem nadal słychać tych podłych kłamst na temat mojej narzeczonej.
- Jak sobie życzysz - kobieta wyszła z pokoju. Widać było po co przyszła, ale tego nie dostała. Nie mogłem wdać się w romans z Tatianą. Była tylko moją przyjaciółką, nikim więcej. Nie miałem zamiaru ani ochoty okłamywać kobiety mojego życia. Skończyłem się pakować, zamknąłem drzwi kartą i czekałem za Miko, którego zadaniem było bezpieczne przetransportowanie mojego bagażu do auta, które czekało już tylko na mnie za hotelem.
- Co ty tam masz w tej walizce? Sztangi? - Miko było już ciężko,a  byliśmy dopiero na półmetku drogi do windy.
- Miko nie marudź jeszcze chwila, a będziemy w windzie i sobie odpoczniesz - wspierałem go jak tylko się dało. Myślałem,że jeszcze chwila a wezmę od niego tą torbę i zaniosę sam do tej windy, a później do auta.
- To z  5 kilo waży
- Uzbierało się tego wszystkiego przez te 3 miesiące. - Weszliśmy do windy, z windy pozostała droga do auta, która minęła bardzo szybko, to tylko przez to,że pomogłem nieść moją torbę. Wsiadłem do samochodu i wyjechaliśmy na lotnisko. Oglądałem ulice Sydney, było tam tysiące zwykłych ludzi. Ludzi za którymi nie goniło setki dziennikarzy. Mogli robić wszystko co chcą i nikt nie napisał by o nich,że to niestosowne. Zazdrościłem im tego, bardzo. Dotarłem na lotnisko i bezpośrednio wsiadłem do samolotu pasażerskiego.Dlaczego tak ryzykowałem? Gdybym leciał moim samolotem, to na płycie lotniska mógłby być tłum, który zrobił by niezłe zamieszanie.Miałem na sobie przebranie, które założyłem w  aucie. Czekała mnie długa podróż z Sydney do Los Angeles. Gdzieś z 6 godzin, ale dla spotkania z najukochańszymi osobami warto. Podczas lotu, zdarzyło mi się zasnąć 2 razy. Bałem się,że ktoś może mnie rozpoznać. Jak już mówiłem zmiana stref czasowych dawała mi nieźle w kość. Myślałem o tym co mówiła mi Tatiana w hotelu, chociaż w Neverland został Brad, jeden z moich ochroniarzy, który mnie informował o wszystkim. Próbowała mnie skłócić z Scarlett. Moja narzeczona nie była by skłonna zrobić mi czegoś takiego, ona nie była taka jak Caroline. Byłem już nad USA, czekałem niecierpliwie na spotkanie z córką i narzeczoną. Doleciałem na lotnisko na którym nie było nikogo, mogłem choć raz poczuć się jak normalny człowiek. Wysiadłem z samolotu i wszedłem do budynku lotniska, z daleka widziałem Billa, który miał na mnie wyczekiwać.
- Witaj Michael
- Witaj Bill, stęskniłeś się za mną? - Spytałem.
- Nie widzieliśmy się raptem 24 godziny, a to dużo. Mike za Tobą tęskniłem jak nigdy.
- Mile wiedzieć. To gdzie teraz?
- Wiesz, muszę jechać teraz do domu. Odprowadzę cię do auta, w którym jest ktoś z Neverland i kierowca, więc bezpiecznie dojedziesz do domu. Wyszliśmy z lotniska, Bill odprowadził mnie pod auto do którego wsiadłem. Było ciemną już o tej godzinie, ale zamarłem z wrażenia, gdy zobaczyłem kto siedzi na miejscu kierowcy.
- Scarlett! - krzyknąłem ze szczęścia, nie przejmowałem się tym,że pół lotniska mnie słyszało.
- A ktoś inny mógłby być na tym miejscu? - Uśmiechnęła się, marzyłem o tym by znów podziwiać jej uśmiech pełny radości i szczęścia. Wsiadłem do auta z przyciemnianymi szybami i zdjąłem moje przebranie.
- To gdzie jedziemy?
- W pewno dobrze znane ci miejsce. - Jechaliśmy przez miasto, nie spuścić oka z Scarlett, która wyglądała nieziemsko. Ciągle oblizywałem usta, bardzo rozpraszało to Scarl.
- Przestań te usta oblizywać.
- Co ci się w tym nie podoba - poruszyłem dwuznacznie brwiami
- Patrzenie na ciebie mnie rozprasza.
- Dobrze wiedzieć - Dojechaliśmy na miejsce. Zdziwiłem się, ponieważ byliśmy przed blokiem w
którym mieściło się moje mieszkanie kawalerskie. Scarlett wysiadła jako pierwsza specjalnie po to, aby otworzyć mi drzwi. Wyglądało to dość komicznie.
- Nie musiałaś
- Dla miłościwego króla mogę dać pociąć się nożem - zaczęliśmy się oboje śmiać. Wysiadłem z samochodu i trzymając Scarlett za dłoń poszliśmy do klatki schodowej.
- Masz klucze? - Zapytałem.
- Nie jechała bym tu, gdybym nie miała twoich kluczy.
- Mądra dziewczynka. - Weszliśmy do środka. Postanowiliśmy pojechać windą, wszedłem z moją ukochaną do środka. Gdy byliśmy już w windzie złapałem Scarlett w talii i przycisnąłem lekko do ściany.
- Liczyłem na palcach dni do naszego spotkania.
- Tęskniłam strasznie. - Czekałem na chwilę gdy znów będę mógł zatopić się w ustach mojej narzeczonej. To był pierwszy pocałunek od dawna, więc dlatego go pogłębiałem. Nasze języki wirowały jak w tańcu zakochanych. Byliśmy już na 4 piętrze, drzwi się otworzyły. Na windę czekali jacyś emeryci, a my się obściskaliśmy. Najszybciej jak było to możliwe oddaliłem się od Scarlett i wyszedłem z nią windy. Staruszkowie patrzyli się na nas jak na jakiś idiotów. Weszliśmy do mieszkania, gdy drzwi się zamknęły zaczęliśmy się głośno śmiać.
- Widziałaś ich miny...hahahha - nie mogłem powstrzymać śmiechu.
- Tak, były piękne. - Scarl usiadła na kanapę.Podszedłem do aneksu kuchennego.
- Na coś masz ochotę?
- Tak, na takiego pana Jacksona, który będzie mógł oblizywać usta - Na jej słowa moje nogi zrobiły się jak z waty. Scarl wstała z kanapy i podeszła do mnie bliżej. Kolejny raz objąłem ją w pasie i przywarłem do swojego ciała. Zabrałem się za całowanie jej szyi. Masowałem jej udo.
- Chcesz Jacksona....to...go dostaniesz...w całości - mówiłem nie przerywając, ani na chwilę całowania jej delikatnej skóry. Zszedłem niżej, całowałem jej biust odsłonięty przez duży dekolt. Słyszałem ciche westchnienia Scarlett. Odpiąłem jej sukienkę i zdjąłem z niej.
- Założyłaś pończochy?
- Specjalnie dla ciebie.
- Czuję się zaszczycony z tego powodu - Scarlett zajęła się odpinaniem mojej czerwonej koszuli. Wziąłem ją  na ręce i zaniosłem na małą kanapę. Pozbawiłem ją bielizny, całowałem jej usta, piersi i brzuch. Miałem dojść swoimi ustami do najwrażliwszego miejsca z gdy tu nagle i niespodziewanie zadzwonił mój telefon. Podniosłem go do swojej ręki, zostawiając Scarlett. Miałem odbierać, gdy moja narzeczona zabrała mi go z ręki i wyjęła kartę.
- Co ty robisz?
- Mike, już raz nam przerwano w ten sposób.
- Ale to Bill dzwonił, co jak to jest coś ważnego?
- Poczeka, masz  teraz ważniejsze rzeczy do roboty
- Masz rację - Scarlett rozpięła moje spodnie, zostawiając na mnie tylko bokserki. To ona była teraz  górą, usiadła na moim brzuchu. Podziwiałem jej nagie ciało, które w blasku księżyca błyszczało się od potu. Kobieta włożyła swoją malutką rączkę w moje matki, żeby je ze mnie zdjąć. Byliśmy już tacy jak stworzył nas pan Bóg. Obróciłem Scarl na plecy i wróciłem do całowania jej ciała, zjechałem w najczulsze miejsce. Muskałem je swoimi ustami, Scarlett z rozkoszy sprawianej przez mnie wygięła się w łuk.
- Kocham Cię - szepnąłem do jej ucha, lekko je podgryzając.
- Ja Ciebie mocniej - Jednym ruchem wbiłem się w nią. Oboje wydaliśmy z Siebie głośne jęki. Czekałem na to tak długo. Ruszałem biodrami jak w tańcu. Nie chciałem sprawić jej krzywdy. Scarlett odpływała, gdy moje ruchy stawały się coraz szybsze. Scarlett jedną rękę wplątała w moje włosy, a drugą wbiła w moje plecy. Kochałem się  z nią jeszcze przez kilka godzin. Leżeliśmy wtuleni z siebie, zabrałem koc, którym nas nakryłem. Głaskałem włosy Scarlett, a ona swoimi palcami jeździła po moim torsie.
- Mike?
- Tak Kochanie?
- Od zawsze mnie to interesowało i muszę to wiedzieć. Ile miałeś kobiet przed mną? - To pytanie było dziwne i to bardzo, ale ona miała prawo o to zapytać.
- A po co ci ta informacja?
- Chcę wiedzieć.
- Kilka ich było, na pewno pierwszą z nich była Tatum O'Neal, później nie byłem związany z nikim. Raz przespałem się po pijaku z Dianą Ross, ale ona też miała wypite więc nie pamięta do tego dnia,co między nami zaszło. Potem związałem się z Caroline, ale tą historię znasz doskonale. W czasie rozwodu miałem 2 miesięczny romans z Madonną, jeszcze przed próbą samobójczą - I w tamtym momencie Scarlett mi przerwała.
- Miałeś romans z Madonną! Z tą Madonną!
- Tak, ale to się tak skończyło szybko jak się zaczęło.
- Jaka ona była?
- Przemądrzała i to strasznie. Jak przyszło co do czego, to chciała mnie zabrać do klubu ze striptizem. Ale nie mówmy o tym. Później była Brook, a teraz jesteś ty. - Wpatrywałem się w biust mojej kobiety, której nie podobało się to za bardzo.
- Gdzie te gały wlepiasz?
- Nigdzie, nigdzie.
- Uważaj sobie - pogroziła mi palcem.
- Włączę telefon i zadzwonię do Billa.
- No dobrze.
- Daj mi buzi - Poprosiła.
- Tobie zawsze i wszędzie - Złączyłem nasze wargi w gorącym pocałunku, trwałem z nią tak przez chwilę. W końcu wstałem z kanapy, chwyciłem telefon i włączyłem go. Miałem masę nieodebranych telefonów, najwięcej od Billa i Janet. Akurat w tamtym momencie moja siostra dzwoniła. Odebrałem tak szybko jak się dało.
- Gdybyś nie był moim bratem zabiłabym Cię, a nie przepraszam zrobię to przy najbliższej okazji. Gdzie ty do cholery jesteś!
- W moim mieszkaniu, miałem telefon rozładowany.
- Telefon mnie nie interesuje. Powinieneś tu być, kiedy twoja chora psychicznie była żona porwała twoje dziecko! - Doznałem szoku. Caroline knuła coś od dawna, mogłem temu zapobiec, ale na myślenie co mogłem zrobić było już za późno. Ona się wcale nie zmieniła, kolejny raz mnie rozczarowała.
*********
PS: Z ogłoszeń parafialnych mogę powiedzieć,że wyjeżdżam na obóz w środę i wracam 10 sierpnia.  Ale ze spokojem wrócę i dodam nowy rozdział tak szybko jak się da. Przepraszam za błędy, jeśli jakieś są, a ja ich nie widziałam.
 Komentarz = To motywuje!



niedziela, 9 lipca 2017

She's Out Of My Life - Rozdział 31

Hej!
Trochę mnie nie było, to wszystko wina braku dostępu do internetu. Rozdział miał być dodany wczoraj, ale moi sąsiedzi wiedzą jak zniszczyć moje plany. Kontynuacja cyklu "Moje wakacje do dupy", jest bardzo brzydko, przeprowadziłam się w inne miejsce, a moi kochani sąsiedzi podpalili mi wczoraj petardą boisko, które znajduję się na mojej posesji. Dzięki Bogu,że mój tata to zgasił, tylko trawa trochę spalona, ale to się nie liczy, dobrze że nikomu się nic nie stało. Z ogłoszeń parafialnych mam jeszcze jedno, otóż w grudniu tamtego roku założyłam wattpada, ale nie korzystałam za często. Pomyślałam,żeby zacząć również pisać opowiadanie, nazywam się tam Liberial_Girl, na pewno mnie znajdziecie. Za kilka dni powinnam wstawić prolog. A teraz zapraszam was na przeczytanie rozdziału, który jest taki sam jak moje wakacje i myślę,że kompletnie mi nie wyszedł.




*************

Czuję jakbym jeszcze raz się narodził, wydanie płyty mnie zregenerowało. Wszyscy oczekiwali od mnie efektu końcowego nie wiedząc,że tak naprawdę liczy się to, ile włożyłem serca w to wydawnictwo. "Bad" miało zastąpić swojego starszego brata, czyli "Thrillera" w tytule najlepiej sprzedającego się albumów w dziejach muzyki. Media zareagowały na coś jeszcze oprócz muzyki na płycie. Otóż przyczepili się do mojego koloru skóry, cytując słowa jednego z tych ohydnych brukowców " Jak to możliwe,żeby w ciągu 5 lat zmienić kolor skóry? Wacko Jacko przesadza!". Zaczęły się nawet teorię spiskowe, którą mówiły o tym,że udało mi się zejść z tego świata poprzez samobójstwo, które to próbowałem popełnić w 1985 roku i zastąpiono mnie niepodobnym do  siebie sobowtórem. To są brednie, tak jak z legendą o wypadku w którym miał zginąć Paul McCartney, która też nie jest do końca prawdziwa.
- Masz wszystko spakowane? - Scarlett biegała po całym domu. Na dziś był zaplanowany mój wyjazd do Japonii, gdzie w weekend miałem zagrać pierwszy koncert z mojej trasy koncertowej promującej płytę. "Bad World Tour" miało wreszcie się zacząć. Caroline zabrała naszą córeczkę w obawie,że mogła ciężko znieść pożegnanie. Małej nie łatwo było zrozumieć,że przez 3 miesiące nie będzie jej przy mnie. Będę od niej tysiące kilometrów. Owszem zaplanowałem sobie,że będę z nią codziennie rozmawiał przez telefon, ale to nie to samo jak rozmowa twarzą w twarz. Gdy w 1984 roku wyjeżdżałem z moimi braćmi w trasę "Victory" Paris była szczególnie niespokojna, jak na roczne dziecko. Pamiętam jej płacz, gdy wyszedłem. 123 koncerty, mogło mnie to wykończyć, ale kochałem ryzyko.
- Scarlett nie panikuj, to tylko trasa koncertowa. Gdy tylko czegoś mi zabraknie to dostane w to w Japonii - Próbowałem ją uspokoić.
- Nie będzie cię przez 3 miesiące. Musisz przecież w czymś chodzić.
- Kochanie, wiesz mogę chodzić nawet nago. - Chwyciłem ją w pasie.
- Nie.
- Tak.
- Nie, przestań się ze mną przedrzeźniać.
- Oj już, bo widzę,że ktoś się zezłościł.
- Puść mnie i wracaj do pakowania. - Zaproponowałem Scarlett by pojechała ze mną w trasę, ale ona nie zgodziła się, jej miejsce było w LA. Paris nie dawno poszła do zerówki i nie mogła zostać bez niczyjej opieki, a zabranie jej w podróż było zupełnie niemożliwe, tak twierdziła moja narzeczona. Przez prawię 1,5 roku byłem skazany na koncertowanie. Nienawidziłem tego, ale ci wszyscy ludzie dla których występowałem sprawiali,że miałem ochotę na to, aby dawać występy. Kochałem moich fanów, to była taka miłość jak choćby do Scarlett czy do mojej małej córeczki. Składałem moje ubrania w kostkę,żeby następnie władować je do wielkiej walizki.
- Michael?
- Tak kochanie?
- Będziesz wykonywał "The Way You make me feel" na tych wszystkich koncertach?
- Głupie pytanie, będę wykonywał tą piosenkę.
- Kto będzie tą dziewczyną? - Zataiłem przed moją narzeczoną fakt iż Tatiana jedzie ze  mną w trasę w obawie przed wybuchem zazdrości Scarlett. Wiem,że było to nieuczciwe, ale to było jedyne rozwiązanie. Moje występy miały przypominać teledyski, a Tatiana było częścią wideo do TWYMMF.
- Na początku miała być Sheryl, ale ostatecznie będzie to Tati. - Scarl oderwała się natychmiast od pracy i patrzyła na mnie ze wściekłością.
- Tatiana! Przecież wiesz co o niej myślę. Jak to długo to przed mną ukrywałeś?!
- Dowiedziałem się tego od Franka. - Musiałem ją okłamać gdyby dowiedziała się,że tak naprawdę ja sam wcieliłem Tatianę do mojej trasy, to Scarlett by mnie rozerwała na kawałki.
- Nie zwalaj winy na innych. Frank będzie dawać te wszystkie koncerty czy ty?
- Ale dlaczego jesteś znów o nią zazdrosna?
- Nie jestem.
- Jesteś.
- Michael nie widzisz,że ona się klei do ciebie jak do miodu. Ona chcę cię wykorzystać, niby mała modeleczka, ale przy Michaelu Jacksonie może zrobić ogromną karierę. Jej tylko o to chodzi.
- Tak nie jest. Tati jest moją przyjaciółką. To nic nie znaczy, kocham tylko ciebie.
- My też byliśmy przyjaciółmi.
- Przestań kobieto być taka zazdrosna, bo nie mogę już Cię słuchać! Nawet, gdybym miał do wyboru przelecieć wszystkie młode kobiety tego świata,to nie przeleciał bym ich. Ty myślisz,że ja mógłbym Cię zdradzić? - warknąłem.
- Przez myśl mi to nawet nie przeszło. Ale jak ty tak myślisz, życzę ci wielu udanych podrywów w tej Japonii. Scarlett obraziła się i wyszła z naszej sypialni.
- Scarlett- Krzyknąłem za nią, ale ta nie chciała mnie słuchać. Od rana była jakaś nie spokojna,to wszystko przez to,że martwi się o mnie i o trasę koncertową. Musiałem sam dokończyć się pakować. Minęła godzina,a Scarlett nadal nie było. Zaczynałem się powoli martwić, postanowiłem iść ją poszukać. Nie mogła uciec nigdzie daleko, przed Neverland roiło się od tych natrętnych dziennikarzy i paparazzi. Szedłem prostą dróżką w Neverland, obserwując czy nigdzie nie ma Scarlett. Po chwili zauważyłem ją, siedziała na ławce obok stawu i wpatrywała się w zbiornik wodny. Usiadłem obok jej, zobaczyłem,że jej makijaż,zrobiła dziś rano był rozmazany i zaschnięty, był to znak,że płakała. Przytuliłem się do niej.
- Jesteś nadal na mnie zła? - Spytałem.
- Nie wiem, zapytaj Tatiany.
- Nie płacz przez mnie,wiesz,że jestem idiotą.
- Trudno nie zauważyć.
- Dlaczego płaczesz? - Zapytałem zaniepokojony.
- Martwię się o ciebie. Boję się,że możesz zrobić coś nie kontrolowanego przez nią i może to być koniec naszej relacji.
- Przecież nie będę z nią uprawiać seksu na scenie.
- To nie chodzi o to, tylko boję się,że upije cię i zaciągnie do łóżka. - Scarlett miała bujną wyobraźnie, chociaż miała prawo się bać. Raz o mały włos przez alkohol przespał bym się z Tatianą, ale to było tylko raz i opamiętałem się na czas,w  innym razie byłbym już dawno zgubiony.
- Bill jedzie ze mną, więc będzie mnie pilnować. Przepraszam za to co powiedziałem. Scarl, jesteś najcudowniejszą kobietą na tym świecie. Tak bardzo cię kocham.
- Też cię kocham. - Złączyłem nasze wargi w pocałunku, co miało być prezentem przeprosinowym. Zależało mi bardzo na niej,nie chciałem jej tak łatwo stracić. Miałem ożenić się z nią i ułożyć sobie z nią przyszłość. Specjalnie przedłużałem
- Chodźmy już. Zaraz muszę jechać.
- Dobrze. - Wstaliśmy z tej ławki i poszliśmy do domu, gdzie wszystko było już przygotowane do mojego wyjazdu. Moi ochroniarze zabrali wszystkie walizki. Zostałem z moją narzeczoną w salonie.
- I co ja będę robić sama w tym wielkim mieście?
- Nie będziesz sama. Zamknij oczy, przedstawię ci kogoś.
- No dobrze. - Zamknęła oczy, ja wyjąłem z pudełka kogoś, kto miał jej sprawiać radość, gdy mnie
nie będzie.
- Możesz już otworzyć - Położyłem na jej ręce szczeniaka. Z jej wyrazu twarzy dało się odczytać,że jest w szoku.
- Kupiłeś mi psiaka.
- Tak, jest teraz twój.
- Ale jak i skąd?
- Z schroniska, wabi się Daisy, ma 3 miesiące i potrzebuje domu.
- Jest straszną rozrabiaką?
- Największą z największych.
- Jesteś szalony, takie rzeczy masz ustalać przecież ze mną. Ale i tak się cieszę. - Dała mi buziaka w usta.
- A jakie magiczne słowo się mówi, gdy ktoś da komuś coś.
- Spadaj na drzewo i nie schodź z niego. - Śmiała się
- Scarlett uważaj bo spotka cię sroga kara.
- Pff.... nic mi nie zrobisz, psa napuszczę na ciebie. - Zagroziła mi.
- No dobra.
- Miło mi,że zrozumiałeś. - Położyła psa na ziemi. Podszedłem do niej bliżej i rzuciłem na kanapę, położyłem się obok niej i gilgotałem ją, to była nauczka,że z Królem Popu się nie zadziera.
- Michael....hahhahah....przestań
- Nigdy.
- Natychmiast!Hahahah, proszę.
- To co mówi się, gdy się coś dostanie od kogoś.
- heheh....dziękuję.
- No i teraz mogę przestać. - Przestałem jak sobie tego życzyła. Głaskałem jej włosy.
- Gdzie ja znajdę w tej Japonii taką dziewczynę jak ty.
- Ona będzie tutaj. - Zabrała moją dłoń i położyła ją na mojej klatce piersiowej, gdzie znajdowało się moje serce.
-  I może jeszcze przez telefon. - Dodała, leżeliśmy jeszcze chwilę wtuleni w siebie.
- Michael - Bill przyszedł do salonu. Przez te jego krzyki spadłem aż z kanapy.
- Michael, mój Boże. Połamany będziesz i kto za Ciebie wystąpi?
- Ty, jako mój sobowtór. Powiemy Karen,żeby cię pomalowała i będziesz jak ulał. - Zaproponowałem mojej dziewczynie, ta popatrzała na mnie jak na idiotę.
- Taa na pewno. Nic ci nie jest? Wszystkie zęby są, kości nie połamane? - Scarlett przesadzała.
- Kochanie, to tylko upadek z kanapy.
- Najpierw upadek, a potem ruszyć się nie można. Uwierz wiem co mówię.
- Nie martw się.
- Martwienie się to część miłości.
- Przepraszam,że wam przerwałem, ale musimy już jechać na lotnisko.
- Jasne Bill. - Wziąłem dłoń Scarlett i wyszliśmy przed dom.
- Będę tak okropnie tęsknić. - Powiedziałem. Otuliłem ją w talii.
- Ja za Tobą też. - Bez żadnego uprzedzenia wbiłem się w jej słodkie wargi. Przedłużałem pocałunek bardziej go pogłębiając, by w ten sposób być jak najdłużej przy niej.
- Kocham Cię..Tak mocno. - Mówiła podczas pocałunkami.
- Ja..Ciebie też. - W końcu się od niej oderwałem. Miałem na ustach ślad od jej szminki i wyglądało to tak, jakbym się malował tą szminką.
- Do zobaczenia.
- Na razie. - Dałem jej ostatniego buziaka w usta. Wsiadłem do samochodu, otworzyłem okno i pomachałem mojej dziewczynie. Ona również mi pomachała, na jej buzi dało się zauważyć ten smutek z powodu naszego rozstania, ale to były minusy bycia sławnym. Dojechałem na lotnisko, za 72 godziny miałem zagrać pierwszy koncert w Tokio. Wsiadłem do samolotu i odleciałem nim do Japonii.

3 dni później
Byłem już za kulisami na stadionie w Jokohamie, czekałem na rozpoczęcie mojego koncertu. Zdawałem sobie sprawę z tego,że ten pierwszy koncert nie będzie idealny,że zdarzy się kilka błędów które w następnych występach będę starał się naprawić.
- Jesteś gotowy Mike? - Podszedł do mnie Frank
- Zawsze, wszędzie i na wszystko.
- Cieszy mnie to. - Cała moja ekipa zebrała się razem, chciałem powiedzieć jeszcze kilka słów, przed
rozpoczęciem show.
- Dobra, musicie wiedzieć,że dziękuje wam,że poświeciliście swój czas na to, aby być tu ze mną, to naprawdę wiele dla mnie znaczy. Musicie wiedzieć,że jeśli popełnicie kilka błędów na tym koncercie, to nie przejmujcie się nimi. Jesteście najlepsi, jedyni w swoim rodzaju.To się uda!!! - Motywowałem ich, takie słowa były bardzo potrzebne, tancerze i muzycy byli bardzo zestresowani, ja się nie stresowałem. Mówiłem zawsze takie słowa dla otuchy, kiedy występowałem jeszcze z Jackson 5. Wyjście na scenę i występowanie przed wieloma tysiącami ludzi nie było dla mnie niczym niezwykłym, to było znane mi już od najmłodszych lat. Wyszedłem na scenę, było ciemno, nagle wszystkie reflektory zabłysły, a ich światła padły na mnie. Dałem znak, aby zaczynać i tak zaczął się pierwszy koncert w mojej solowej trasie.

***********
No to zostałam sama, ale nie czuję się sama. Wiem,że ten mój jedyny jest gdzieś tam i występuje dla swoich wielbicieli. Nie rozumiałam Michaela, on nie był niczym zestresowany, ja na jego miejscu siedziała bym zamknięta w pokoju i jadła ciastka z stresu. Nie nadaję się do występowania przed tysiącami ludzi. Z Daisy zabawa była fantastyczna, ale tak trochę brakowało mi mojego mężczyzny i jego córki. Paris ma dopiero wrócić za kilka dni, a bez niej w Neverlandzie jest nudno i to bardzo. Rozmawiałam z Michaelem gdy tylko miał czas, jego grafik był bardzo napięty. Spotkania, koncerty i tak dalej, dziwiłam się jak on może takie coś wytrzymywać. Wstałam o 8:30, zrobiłam sobie kawę i odpaliłam telewizor na wiadomościach.
"Super gwiazdor muzyki pop zaczął swoją pierwszą solową światową trasę "Bad", koncert w stolicy Japonii Tokio na stadionie Korakuen Stadium zgromadził ponad 150 tysięcy osób. Owszem ponad 5 tysięcy dziewczyn straciło przytomność na widok Króla Popu, ale odpowiednie służby zajęły się nimi. " 

Oglądałam reportaż z występu mojego narzeczonego, był ubrany w te super spodnie z sprzążkami i czarną koszulę, wyglądał w nich tak cudownie. Zaczęłam żałować,że nie pojechałam z nim w tą trasę. Chociaż mogło by się zdarzyć,że ja też zemdlałam bym na jego widok.
- Gwiazda. - Powiedziałam pod nosem, patrząc na nagranie. Nagle zadzwonił mój telefon na wyświetlaczu pokazał mi się numer mojej siostry. Bez zawahania odebrałam.
- Słucham w jakiej sprawie dzwonisz do mnie kochana.
- Wiesz, jesteśmy siostrami i skoro nie ma twojego narzeczonego w domu, to powinnyśmy iść na zakupy.
- Emma pytaj Janet, mi się nie chcę.
- Misie to są w lesie. Słuchaj, nie poznaje cię ostatnio, siedzisz zamknięta w tym Neverlandzie i z siostrą nie możesz iść na zakupy. Wiesz ty co?
- Dobra, pójdę. Zadowolona?
- Bardzo. To o 11 w Auqarius city i ani minuty spóźnienia.- Aqarius city to było nowo otwarte centrum handlowe, gdy ktoś przychodził do Emmy i jej nie było to musiał się liczyć z tym,że jest ona w jakimś butiku właśnie w centrum handlowym.
- No dobra. Na razie.
- Na razie. - Odłożyłam słuchawkę, w tamtym czasie nie miałam ochoty nigdzie wychodzić najbezpieczniej czułam się w Neverland. Minęła godzina, przygotowałam się do wyjścia, założyłam czarne krótkie spodenki, białą bluzkę, czarne rajstopy oraz czarną marynarkę. Wyszłam przed dom i wsiadłam do auta. Była godzina 10, miałam jeszcze godzinę do spotkania z Emmą, ale chciałam wyjechać wcześniej, aby uniknąć korków. Było to niemożliwe. Przez 45 minut stałam w korku. Dokładnie o 5 minut przed 11 dojechałam pod centrum handlowe. Podeszłam pod fontanne pod którą miałam się spotkać z nią.
- Jesteś punktualnie. - Powiedziała do mnie
- Jak zawsze.
- Dobra, lecimy na te shooping.
- To do jakich sklepów?
- Wszystkich, nie chcę, aby ominęła mnie jakaś promocja. - kolejny przykład na to,że jeśli kobieta jest w centrum handlowym to szybko z niego nie wyjdzie. Nie lubiłam chodzić na zakupy, chodziłam jeśli czegoś potrzebowałam. Mogłam iść do 3, góra 5 sklepów, ale nigdy nie lubiłam spędzać pół dnia chodząc bez celu po centrum handlowym.
Minęły prawie 3 godziny, ja już nie miałam siły na dalsze "poszukiwanie promocji", ale za to Emma miała jej jeszcze pełno siły. Ja miałam jakieś 3 torby z zakupami, Emma miała ich pełno, dziwiłam się jak ona dawała sobie z nimi radę. Wyszłyśmy z sklepu i szłyśmy korytarzem.
- Ludzie to Scarlett Jackson! - Nagle krzyknął ktoś. Gdyby tylko wiedzieli,że ja się nazywam Swift, a nie Jackson
- I co teraz? - Zapytała Emma.
- Uciekamy. - Zaczęłyśmy biec przed siebie. Wbiegłyśmy do jednej z kawiarni, które znajdowały się w centrum. Podbiegłyśmy do stolika,przy którym siedziała pewna kobieta w okularach przeciwsłonecznych, która miała włosy koloru blond,czytała jakieś pismo i piła kawę z filiżanki.
- Mogę pożyczyć? - zobaczyłam,że w jej torbie jest wielki kapelusz.
- Tak jasne. - Znałam ten głos, ale nie umiałam przypomnieć sobie do kogo on należy. Założyłam okulary przeciwsłoneczne,żeby mnie nikt nie rozpoznał. Słyszałam tylko głosy z tyłu, które należały do ludzi, którzy mnie gonili.
- Dziękuję.
- Proszę. - Kobieta zdjęła okulary przeciwsłoneczne, od razu poznałam tą twarz.
- Caroline, to ty. - To była ex Michaela, nie poznałam jej w tym kolorze.
- Tak. Witaj Scarlett.
- Wiesz, może ja już pójdę.
- Jeśli wolisz,żeby cię zagryźli fani Michaela, chciałabym z Tobą porozmawiać.
- O czym? - powiedziałam oschle, nie lubiłam jej.
- To ja może pójdę jakoś kawę zamówić. - powiedziała Emma, odsuwając się od stolika i zostawiając mnie z Caroline sam na sam.
- Wiem,że mnie lubisz nie dziwię się nawet. Wiesz jak bardzo żałuję tego,że wtedy uciekłam.
- To było dość nieodpowiedzialne.
- Zostawiłam wszystko Michaela, małą Paris,żeby związać się z Tomem. Tylko po to,aby potem żałować tego wszystkiego.
- Dlaczego ty zostawiłaś Michaela, miałaś przecież wszystko przy nim.
- Wiesz Tom, przyjaciel mój i Mike'a zauroczył mnie i tak wdałam się w romans.Michel był zapatrzony tylko w małą, nie dotykał mnie. To był koniec z czułościami. W ogóle się nie kochaliśmy. Ja tak bardzo nienawidzę się za to, że zostawiłam go dla niego, naprawdę szczerze kochałam Michaela, jest jeden problem.Ja nigdy go nie przestałam kochać i nadal go kocham, ale to już teraz nie ma znaczenia. - Słuchałam tej opowieści byłej żony mojego narzeczonego.
- Ale dlaczego nie zabrałaś ze sobą Paris? - Zapytałam.
- Nie byłam gotowa na rodzicielstwo, miałam dopiero 25 lat i nie ciągnęło mnie do pieluch. Paris zawsze była najważniejszym skarbem jaki mam. Teraz chcę wynagrodzić jej jak tylko mogę to,że nie było jej ze mną. Ale teraz się zmieniłam, jestem gotowa i chcę wspólnie z wami wychować dzielną, odważną dziewczynę. - Powiedziała Caroline.
- Gdzie Paris?
- Bawi się na placu zabaw ze swoimi rówieśnikami. O właśnie idzie. - Wskazała na małą palcem, wyglądała na taką radosną. Przytuliła się do matki.
- Cześć księżniczko. Stęskniłaś się za mną? - Powiedziałam do małej.
- Scarlett, tak bardzo tęskniłam. - Mała podeszła do mnie i wtuliła się w moją szyję.
- A co robiłaś z mamą?
- Byłyśmy w kinie, na basenie, a jutro mama mnie będzie uczyć tańczyć.
- To super misiu. - Siedziałam jeszcze przez kilkanaście minut z Caroline, Emmą i Paris w tej kawiarence, było nawet miło. Może źle oceniłam Caroline. Było widać,że ona się stara naprawić to wszystko co zepsuło się przez te kilka lat.
************
Komentarz = To Motywuje