Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałam bym wam i waszyn rodziną złożyć najszczersze życzenia. Abyście spędzili je razem radośnie z rodziną w swoich domach. Bogatych prezentów przede wszystkim. Niedługo już rok 2017 jubileusz Bad, aż to się nie chcę wierzyć, że to 30 lat już jest. Ale wracając do życzeń, życzę wam mocnych postanowień na przyszły roczek, aby był tak samo na pewno super jak 2016. I na pewno, aby Sylwek był pijany xD. Co do pieśni tej świątecznej, nie wiedziałam, że Santa Claus is coming to town śpiewali również Jackson 5, nie dowiedziałam bym się tego, gdyby Blanket nie wstawił na swoimi profilu na fejsie linka z tą piosenką. Jak ja z Wecią pisałam na fejsie to mówiliśmy, że dobry chłopak z tego Blanketa.
Strony
▼
sobota, 24 grudnia 2016
piątek, 23 grudnia 2016
She's Out Of My Life - Rozdział 18
Hejka :)
Przybywam do was na czas (co mnie bardzo dziwi). Myślałam,że się nie wyrobie, strasznie bolała mnie głowa podczas pisania, ale jakoś wyszło. Pomimo tego,że rozdział jest krótki mam nadzieje,że wam się spodoba. Bez zbędnego gadania zapraszam was na nowy rozdział. Zapraszam anonimy do komentowania :)
***********
Gdy go widzę moje oczy się cieszy, gdy leży koło mnie czuję się jakbym miała tysiące motyli w brzuchu. Gdy mnie całuję czuję się jakby nic tylko to było dla mnie ważne. Obudziłam się rano, zobaczyłam pięknie Michaela,które wpatrywały się w mnie i jego piękny uśmiech.
- Dzień dobry kochanie. - pocałował mnie krótko.
- Cześć.
- Jak się spało?
- Źle, chyba wyrzucę to łóżko.
- Już się przyzwyczaiłaś do mojego łóżka w Neverland?
- Tak, one jest mięciutkie, a nie jak to. Się czuję jakbym spała na kamieniach.
- Nie marudź mi tak jest wygodnie. - Pocałował mnie w policzek.
- Która jest godzina ? - Michael wziął swój telefon do ręki i sprawdził.
- 7:30.
- Spóźnię się.
- Zawiozę cię tam.
- Jasne,ale to nie pierwszy raz jak się spóźnię. - Usiadłam na łóżku, Michael zaczął całować mnie po szyi.
- Ja spida włączę to w 2 minuty już w pracy będziesz.
- No i cię przymkną za to twoją jazdę.
- Ale jestem sławny i mogę sobie jeździć jak chcę.
- Co to ma znaczyć? Gwiazdor to też człowiek. - Michael coś tam jeszcze gadał osobie pod nosem,
ale ja go nie słuchałam. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej żółtą spódniczkę, jedną z moich koszul w kratkę czarną skórzaną kurtkę. Poszłam się przebrać do łazienki. Gdy wróciłam zobaczyłam Michaela który siedział n kanapie w salonie. Uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- Zostań ze mną. -Przytulił mnie.
- Nie mogę, muszę jechać.
- Kogo ja będę kochać ?
-Kotku wrócę do ciebie szybciej niż myślisz. - wzięłam jego twarz w i pocałowałam. Wyszliśmy z mojego mieszkania i skierowaliśmy się do auta mojego chłopaka, które stało zaparkowane na pobliskim parkingu. Wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy w kierunku firmy w której pracowałam. Miałam jeszcze 15 minut do rozpoczęcia pracy, liczyłam na to,że jeszcze zdążę,ale moje nadzieje rozwiał korek na który z Michaelem natrafiliśmy. Postaliśmy około 15 minut, zajęło jeszcze jakieś 5 minut nim dojechaliśmy na miejsce.
- Jedziesz do Paris ?
- Muszę jechać do studia, potem jadę do Paris.
- Nie boisz się,że paparazzi o twoi fani już tam na Ciebie czekają ?
- Ja tam nie jadę dla fanów, tylko dla mojego dziecka.
- No niby racja.
-Przyjechać potem po Ciebie?
- Nie musisz, sama trafię do mojego domu.
- A co jak ktoś cię zaczepi na ulicy?
- Nie jestem dzieckiem, poradzę sobie sama.
- Quincy mnie zabiję, jak nie przyjadę.
- A kto z Paris siedzi w szpitalu.
- Poprosiłem Janet, aby była przy nie ja pojadę do małej później.
- Potem może przyjadę do szpitala.
- Sama na piechotę?
- A jeśli nawet, to co?
- Nóżki cię będą potem boleć. - Michael położył na mojej nodze swoją dłoń.
- Wytrzymam.
- Dobrze, tylko potem nie marudź.
- Ja marudzę?
- Jak nikt inny.
- Przestań.
- Już idź,żebyś nie została wyzwana.
- Ok. - Złączyłam moje i Michaela usta w pocałunku. Wyszłam z auta i skierowałam się w stronę
drzwi. Zanim weszłam pomachałam i wysłałam pocałunek na pożegnanie w stronę auta Michaela. Weszłam do firmy, wjechałam na 8 piętro, wbiegłam do mojego biura, gdzie byli już Alice i mój szef, czułam,że czeka mnie nie przyjemna rozmowa.
- Dzień dobry.
- Nie wiem czy taki dobry.
- Przepraszam zaspałam.
- Ale mnie to nie interesuje. To już drugi raz w tym miesiącu kiedy się spóźniasz.
- Już więcej się to nie powtórzy, bo jeszcze raz i wylecisz z stąd w podskokach.
- Przepraszam jeszcze raz.
- Zamknij się i zrób mi kawę. - Zamurowało mnie gdy to usłyszałam,ja nie byłam zatrudniona jaką sekretarka.
- Ale ja nie jestem żadną sekretarką.
- Zamilcz, masz zrobić natychmiast mi tą kawę.
- A jak nie zrobię?
- Zrobisz i to ale już!!! - Krzyknął strasznie, zamarłam na chwilę, nikt nigdy tak na mnie nie krzyczał. Nazbierały mi się łzy w oczach,kilka spadło na moją twarz.
- Dalej, nie użalaj się nad sobą beksą i natychmiast do ekspresu.
- Oczywiście.
- Masz ją zanieść do sali spotkań w którym Za chwilę będzie spotkanie.
- Jasne. - Podeszłam do expressu i zaparzyłam kawę. Gdy już się zaparzyła ciecz znajdująca się w nim, podeszłam do niego, strzęsły mi się ręce ze stresu, po tym wybuchu prezesa, myślałam wtedy, że jeszcze chwila aby mnie uderzył. Nalałam ostrożnie do kubków kawy i włożyłam na tackę, która stała obok i wyszłam z mojego biura. Skierowałam się w stronę tej sali o której mówił szef. Zapukałam liczyłam na to,że ktoś raczy mi otworzyć, ale się nie doczekałam. Zapukałam po raz drugi, tym razem jednak otworzyła jakaś gruba ryba. Wreszcie, już myślałam, że będę stała sobie jak głupia, aż sobie pójdę. Weszłam do pomieszcza, gdzie się znajdowało 5 mężczyzn.
- Ile można czekać za głupią kawą.
- Przepraszam najmocniej.
- Express nie jest niczego winny, winna jest osoba, która nim się obsługuje. - Położyłam taczkę na stole obok mojego szefa, który mnie klepnął na do widzenia. Zrobił to już drugi raz, co on sobie wyobraża? Gdybym była z nim na osobności, to już by dostał po tej swojej mordzie. Musiała się powstrzymać, aby nie zrobić mu wstydu.
- Proszę się powstrzymać. - powiedziałam.
- Ale co ja robię?
- Proszę mnie więcej nie klepać po tyłku, bo sobie nie życzę.
- Nie będziesz mu mówić co ja mam robić w swojej firmie. A teraz wypad mi stąd.
- Oczywiście szefie. - Wyszłam z pomieszczenia, żałowałam trochę,że go nie spoliczkowałam, może to by go nauczyło, aby nie zadzierać ze mną. Niedługo będę musiała chyba poszukać sobie nowej pracy, bo w takich warunkach i z takim szefem nie będzie pracować. Zastanawiam się czy nie złożyć już teraz wypowiedzenia i rzucić w twarz Stevensowi. Wróciłam do mojego biura, gdzie była Alice.
- Ale on mnie denerwuję.
- Jest okropny przez to jak ludzi traktuję. - odpowiedziała moja współpracownica.
- Niech już skończy, bo ktoś go w dupę kopnie.
- Oby szybko, poprzewraca się tam mu.
- Mam nadzieję, bo dłużej tutaj nie wytrzymam.
- Dlaczego on nie jest już taki miły dla ciebie?
- Pokłóciliśmy się na tym całym przyjęciu.
- Dlatego się obraził?
- Chyba, a niech się staruch obraża.
- Przejdzie mu.
- A jak nie to składam wypowiedzenie.
- I tak możliwe,że wszyscy stracą pracę.
- Coś się dzieje złego?
- On zadłużył firmę na kilka milionów, tylko gdy teraz podpiszemy umowę z twoim Michaelem, to wszystko może się wyprostować.
- Jaką znowu umowę?
- Na prawdę nie wiesz?
- Nic nie słyszałam.
- Otóż nasza firma ma pomóc twojemu chłopakowi w zorganizowaniu trasy koncertowej.
- Tak, to fajnie.
- Nawet nie wiesz jak.
- Kontrakt jest warty z kilko milionów, akurat by spłacić dług i wyjść z tych kredytów.
- Czyli chcecie by Michael was miał tak trochę spłacić.
-Tak.
- A nie sądzisz,że wykorzystanie Michaela dla celów finansowych jest tak trochę nie fair.
- No niby tak, ale to w końcu dla dobra naszej firmy.
- Ale mój chłopak nie jest żadną skarboną.
- A czy jak tak powiedziałam?
- Nie, ale tak pomyślałaś prawda.
- Scarlett, szefa opierdzielał nie mnie.
- Przepraszam, ty nie jesteś niczemu winna.
- A ty na mnie krzyczysz.
- Już nie będę.
- Oby. - Szef nie dał mi dzisiaj żadnych obowiązków więc musiałam nudzić się z kilka godzin. Przeszukałam całe biuro, wypiłam z trzy kawy, zbudowałam wierze z długopisów, ułożyłam kilka razy kostkę rubika. Gdy wreszcie zegar wybił godzinę 14 wyszłam z mojego biura. Nie chciałam iść do mojego domu, ponieważ bym się tam chyba zanudziła na śmierć. Postanowiłam się udać do szpitala w którym leżała Paris. Mogłam poprosić Michaela, aby przyjechał po mnie, ale nie chciałam niszczyć mu grafiku dnia. No cóż czekała mnie długa wyprawa przez miasto. Ruszyłam w kierunku szpitala, który znajdował się na końcu Los Angeles. Gdy przechodziłam koło kiosku doznałam szoku. Na prawie połowie gazet było moje zdjęcie i Michael jak się całujemy przed szpitalem. Zakupiłam jedną z gazet i zaczęłam czytać artykuł o nas.
- Ludzie patrzcie to przecież Scarlett Swift. - nagle ktoś krzyknął. Zdążyłam się przebić przez tłum, rozpoznał mnie ochroniarz Michaela Bill, który mnie jakoś wyciągnął z tłumu i pomógł mi się dostać do szpitala. Oślepił mnie blask Flashy. Gdyby nie on fani mojego chłopaka by mnie rozszarpali.
**********
Jestem oddany mojej sztuce. Wierzę, że sztuka jako całość za swój cel ma zjednoczenie tego, co materialne i co duchowe, tego, co ludzkie i co duchowe. I wierzę, że jest to prawdziwy powód istnienia sztuki i tego, co robię. Czuję się szczęśliwy, że jestem instrumentem, przez który przepływa muzyka. Ale jak pracować gdy się wie,że niedługo trzeba coś wydać, a praktycznie nic nie jest zrobione i dopięte na ostatni guzik. Do wydania Bad zostały jeszcze 3 miesiące, a czułem, że nie spełniłem się muzycznie tak jak miałem. Ubolewam najbardziej nad tym, że początkowo na albumie miało się znaleźć miejsce na 30 utworów. Pokłóciłem się o to Quincym, nie powiedział mi nic o swoich planach dotyczących zmiany na albumie. Owszem jest on producentem,ale to ja jestem artystą i do mnie należy ostatnie słowo. Zgodziłem się na ten układ, miałem dzisiaj nagrywać chórki do "Another part of me", ale po sprzeczce z producentem odechciało mi się. Z studia udałem się do szpitala w którym leżała Paris. Pod budynkiem, już się zgromadzili moi fani. Bill i kilku moich ochroniarzy mnie otoczyli, czyli dzięki temu mogłem spokojni dostać się do szpitala. Moja córka leżała na 2 piętrze, po chwili już byłem przy jej sali. Wszedłem do środka i ujrzałem Janet i Paris, bawiły się świetnie, tak świetnie, że mnie nie zauważyły. - Tatuś! - Krzyknęła Paris, gdy mnie zobaczyła.- Cześć słonko. - Podszedłem do niej i pracowałem w czoło. Przy okazji przytuliłem moją siostrę.- Dlaczego nie było ciebie gdy się obudziłam?- Wujek Quincy prosił,abym jechał do studia.- A teraz będziesz ze mną?- Tak.- Ja też będę z Tobą misiu. - powiedziała Janet.- A ty czasem nie musisz studia jechać?- Nie poganiaj mnie, za dwie godziny dopiero muszę być na miejscu. - No ok. - Janet została jeszcze półtorej godziny ze mną i Paris w szpitalu. Razem z nią zabawiałem Paris. Opowiadałem jej różne historie o księżniczkach,smokach i książętach z bajki. Paris jeszcze musiała leżeć tydzień w szpitalu. Nagle Janet zrobiło się słabo. Byłem zaniepokojony stanem mojej siostry.- Wszystko w porządku?- Tak, tak nic mi nie jest.- Na pewno.- Michael nie martw się o mnie.- Jesteś moją siostrą, martwię się o ciebie.- Ale nie musisz. Ja już muszę jechać.-Ok, zadzwoń potem do mnie.- Jasne. - Pożegnałem się z moją siostrą, która ruszyła do wyjścia. Następne kilka godzin spędziłem przy mojej córce. Przyszedł lekarz i kazał mi wyjść z pokoju. Zrobiłem tak jak mi rozkazano, wszedłem na długi korytarz. Podszedłem do okna, moi fani oszaleli z radości, gdy mnie zobaczyli.Odszedłem i czekałem, aż lekarz skończy badanie mojej córki. Nagle zobaczyłem jak w moim kierunku idzie Scarlett. Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem ją. - Cześć kochanie. - cmoknęła mnie w usta.- Cześć- Myślałem, że nie przyjedziesz do szpitala.- Szłam z pracy i nie chciałam siedzieć w domu.-Na prawdę szłaś prawie 5 km?- Tak, a ty sugerujesz, że ja kłamię?- Nie, ale dziwię się bardzo, ledwo co przez cały Neverland Mogłaś przejść, a co dopiero .- Cuda się zdarzają.-Jak widać.- Michael, bo ja sobie ostatnio myślałam, aby zaprosić dzieci z domu dziecka z tego w którym się wychowałam na twoje rancho.- Jasne, czemu nie?- Bo jak ty byłeś w Londynie zabrałam małą tam i ona poznała koleżanki i kolegów i było by fajnie jakby oni przyjechali do małej.- Jak tylko Paris wyjdzie ze szpitala to pomyślimy o tym.- Bo tam jest taka fajna dziewczynka o imieniu Scarlett i zależało mi gdybyś ją poznał.- Twoja imienniczka.- Tak, ale jesteśmy oby dwie z innymi charakterami.- To wspaniały pomysł.- Wiedziałam się,że ci się spodoba. - Scarlett przytuliła się do mnie.- Michael, a czy ty powiedziałeś Caroline o tym, że jej dziecko leży w szpitalu?- Nie nic jej nie powiedziałem.- Ale jest jej matką i jak bardzo zależy jej na Paris, to powinna tu być.- Nie chcę jej tu.- Ale jednak przyszłam.- Coś nam przerwało, obróciliśmy się i ujrzeliśmy moją eks.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałem.- Słuchaj Jackson, jeśli myślisz, że ty mi nie powiesz,że moje dziecko jest w szpitalu ,to ja się tego nie dowiem to się mylisz. - Podeszła do nas bliżej.- Na pewno za chwilę by cię tu nie było.- Mylisz się, ja na pewno poświęcała bym więcej czasu Paris,niż ta twoja kolejna panienka na czas nieokreślony. - No super znowu obraża Scarlett, czy ta kobieta nie ma wstydu?- Odczep się od mnie suki. Jeszcze ci po ostatnim mało? - Odezwała się Scarlett.- Zamknij się gówniaro, gdybym chciała to bym ci oddała.- nie potrafiła byś.- Chcesz się przekonać?- Nie dziękuję,ale dziwię się bardzo,że cię tu widzę.- Muszę być przy moim dziecku. To raczej ja powinnam cię zapytać co ty tu robisz?- Zajmuję się twoją córką.- No właśnie moją,nie twoją.-Ale ona jesr dla mnie jak córka. Jestem jej drugą matką, czy tego chcesz czy nie chcesz.- Już niedługo.- Co to ma znaczyć?- Ja dostanę prawa do Paris i to ona będzie ze mną.- No chyba po moim trupie. - odezwałem się.- Nie chciałeś podpisać papierów, więc wiedz, że jestem zdesperowana.- Jak ty możesz. Najpierw zostawiłaś Michaela i Paris, a teraz wracasz jak nigdy i chcesz zabrać małą. Ty nie rozumiesz, że robisz krzywdę swojemu dziecku i Mike'owi. Jak teraz zabierzesz małą to ona może tego nie wytrzymać. - Nie mów mi jak mam postępować z swoją rodziną.- Byłą rodziną.- On nadal jest moim mężem, a Paris moją córką.- Ale ich zawiodłaś. Teraz to jest już moja rodzina. - Powiedziała oschle Scarlett, byłem w szoku jak poradziła sobie z emocjami. Myślałem, że ona za chwilę pobije Caroline,mam nadzieję, że tak trochę przemówiła Caroline do rozsądku.- Jeszcze zobaczysz, zniszczę to waszą rodzinę. - Nie obiecuj, skoro tego nie spęłnisz. - Odezwałem się.- Ja już muszę lecieć.- Nie zostaniesz przy swojej córce.- Dostałam smsa i muszę spadać.- Jasne. - dodałem, patrząc dziwnym wzrokiem na moją byłą żonę. Nie wierzyłem jej,nie raz tak się usprawiedliwiała gdy byliśmy małżeństwem. Caroline zniknęła nam na zakręcie z widoku. Scarlett przytuliła się do mnie.- Ona mnie denerwuje.-Mnie też. - pocałowałem ją w włosy.- Wyszarpała bym ją za szmaty najlepiej.- Dziwię się, że jej nie robiłaś jak ostatnio.- No i szkoda, może by to ją nauczyło, by ze mną nie zadzierać - Jeszcze potem by się uczepiła ciebie widząc, że to cie denerwuje.- Może. - Nagle z sali wyszedł lekarz, który powrócił z sali w której leżała moja córka. Weszliśmy do małego pomieszczenia. Paris się ucieszyła gdy zobaczyła moją dziewczynę.- Scarlett!!!- Cześć malutka. - dziewczyna przytuliła moją córkę. Scarlett popłakała się ze szczęścia.- Dlaczego płaczesz? - zapytała Paris-Bo cię widzę ponownie.- A stało się coś złego?- Wczoraj tak, ale dzisiaj już jest lepiej. - Siedzieliśmy w szpitalu do późnych godzin wieczornych. Następnie wróciliśmy na rancho. Około północy położyłem się obok mojej ukochanej. Jednak nie mogłem spać. Wybrałem się do mojej sali taneczne, gdzie ćwiczyłem ruchy taneczne, musiałem się udoskonalać. Po jakiś 3-4 godzinach wróciłem do mojej sypialni i ponownie położyłem się koło Scarlett. Wtuliłem się w jej talię, byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, gdy ona leżała przy mnie, gdy mogłem ją do siebie tulić i pokazywać ja ją kocham i ile dla mnie znaczy.5 dni później
Media potrafią być okropne dla człowieka, zrobi się jeden błąd lub najmniejszy ruch, a miliony par oczów wpatruje się w te bzdury i ma wyrobioną opinie na twój temat. Wszelkie zainteresowanie moją osobą wzrosło, gdy okazało się,że jestem w związku w Scarlett. Codziennie w tych tabloidach pojawiają się plotki typu " Jackson i Swift są po ślubie", "Swift namawia Jacksona na to, aby wybielał sobie skórę", "Kochanka Michaela Jacksona znalazła już sobie innego", a praktycznie żadna ta plotka nie jest prawdą. Denerwuję mnie to,że pod Neverland codziennie siedzą tłumy paparazzi czyhają na to, aby zrobić mi zdjęcie lub komuś z moich bliskich. Najchętniej spalił bym wszystkie te tabloidy, które tylko obrażają ludzi. One są nie potrzebne. Neverland miał być miejscem radości, nie miejscem w którym ktoś może ci zrobić zdjęcie, a ono na drugi dzień pojawi się w telewizji lub w jakieś gazecie. Przez te 5 dni rzuciłem się w wir pracy. Gdy wstawałem jechałem do studia, po południu jechałem do szpitala do Paris i wracałem w późnych godzinach wieczornych. Od razu kładłem się do łóżka. Nie chciałem by potem to się odbiło na moim związku. Razem ze Scarlett siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakąś komedie. Leżałem na kolanach mojej ukochanej, która z uwagą oglądała film. Zabrałem miskę z popcornem, która leżała na stole. Zacząłem rzucać nim w Scarlett, na początku nie zwracała na to uwagi, ale później zaczęło to ją śmieszyć.- Jak jeszcze raz we mnie rzucisz popcornem to ci zrobię krzywdę.- Jaką?- Pomyśle jeszcze, czy cię zwalić z kanapy, czy wbić ci tą miskę na głowie lub wyrwać ci włosy.- Tylko nie moje włosy.- Widzisz wszystko mogę zrobić.- A przekonajmy się. - rzuciłem w nią popcornem. Ona zrzuciła mnie z kanapy na podłogę. Gdy się podniosłem z dywanu, Scarlett wstała i zaczęła mnie gonić po całym pokoju. Zdemolowaliśmy pół pokoju chyba, ale nie przejmowaliśmy się tym. W końcu mnie złapała, raczej ja ją złapałem. Położyłem ją na łóżko, położyłem się na nią.- Jesteś taka piękna.- Nie kokietuj mnie misiu.- Ale to jest prawda, jesteś od Madonny i Brooke razem wziętych piękniejsza. - na twarzy mojej dziewczyny pojawiły się rumieńce.- Dziękuję. - Miałem ją właśnie pocałować, gdy nagle usłyszeliśmy,że ktoś podąża do salonu, natychmiast zszedłem z mojej dziewczyny, usiadłem na kanapie i udawałem,że sytuacja,która miała wczoraj miejsce w ogóle się nie wydarzyła. Jak później się okazało była to Janet, ale jakaś nie taka. - Cześć. - przytuliła się do Scarlett, a potem do mnie po czym rozsiadła się w fotelu stojący obok.- Stało się coś? - zapytała moja dziewczyna.- Zerwałam z Max'em. - odpowiedziała.- Widziałaś mówiłam ci,że to się źle skończy.- Miałaś rację tak jak zawsze.- Co on zrobił? - zapytałem.- Zdradził mnie. Wiesz z kim? - przypomniało mi się, gdy widziałem tego jej chłopaka i Brook razem z nim.- Zgaduje,że z Brooke. Zabiję tego gnoja, niech tylko będzie tu gdzieś w pobliżu.- Skąd wiedziałeś?- Widziałem ich kiedyś razem przed hotelem, gdy się całowali.- Co!? Dlaczego mi nie powiedzieliście.- Bo nie chcieliśmy, abyś cierpiała. - powiedziała Scarlett.- Ale jeszcze bardziej cierpię.- Przestań minę ci to. - powiedziałem.- Nie minie, sprawa jest poważniejsza- Zaraził cię jakimś syfem?- Nie.- To co się stało?- Ja jestem w ciąży z nim. - na słowa Janet zamarliśmy. Scarlett lub ja mogliśmy powiedzieć Jan o tym co widzieliśmy. Możliwe,że mogliśmy temu zapobiec.***********PS: I jak spodobało się? Wiecie co najbardziej mnie śmieszy.Wymyśliłam,że Jan będzie w ciąży z tym całym Max'em już we kwietniu, gdy założyłam bloga i wymyśliłam fabuły. To uczucie, gdy się dowiesz,że ta prawdziwa Janet Jackson jest w ciąży. Możecie mnie przeklinać, lać ile wlezie, pozwalam. Tak więc zapraszam was do komentowania.
Przybywam do was na czas (co mnie bardzo dziwi). Myślałam,że się nie wyrobie, strasznie bolała mnie głowa podczas pisania, ale jakoś wyszło. Pomimo tego,że rozdział jest krótki mam nadzieje,że wam się spodoba. Bez zbędnego gadania zapraszam was na nowy rozdział. Zapraszam anonimy do komentowania :)
***********
Gdy go widzę moje oczy się cieszy, gdy leży koło mnie czuję się jakbym miała tysiące motyli w brzuchu. Gdy mnie całuję czuję się jakby nic tylko to było dla mnie ważne. Obudziłam się rano, zobaczyłam pięknie Michaela,które wpatrywały się w mnie i jego piękny uśmiech.
- Dzień dobry kochanie. - pocałował mnie krótko.
- Cześć.
- Jak się spało?
- Źle, chyba wyrzucę to łóżko.
- Już się przyzwyczaiłaś do mojego łóżka w Neverland?
- Tak, one jest mięciutkie, a nie jak to. Się czuję jakbym spała na kamieniach.
- Nie marudź mi tak jest wygodnie. - Pocałował mnie w policzek.
- Która jest godzina ? - Michael wziął swój telefon do ręki i sprawdził.
- 7:30.
- Spóźnię się.
- Zawiozę cię tam.
- Jasne,ale to nie pierwszy raz jak się spóźnię. - Usiadłam na łóżku, Michael zaczął całować mnie po szyi.
- Ja spida włączę to w 2 minuty już w pracy będziesz.
- No i cię przymkną za to twoją jazdę.
- Ale jestem sławny i mogę sobie jeździć jak chcę.
- Co to ma znaczyć? Gwiazdor to też człowiek. - Michael coś tam jeszcze gadał osobie pod nosem,
ale ja go nie słuchałam. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej żółtą spódniczkę, jedną z moich koszul w kratkę czarną skórzaną kurtkę. Poszłam się przebrać do łazienki. Gdy wróciłam zobaczyłam Michaela który siedział n kanapie w salonie. Uśmiechnął się i podszedł do mnie.
- Zostań ze mną. -Przytulił mnie.
- Nie mogę, muszę jechać.
- Kogo ja będę kochać ?
-Kotku wrócę do ciebie szybciej niż myślisz. - wzięłam jego twarz w i pocałowałam. Wyszliśmy z mojego mieszkania i skierowaliśmy się do auta mojego chłopaka, które stało zaparkowane na pobliskim parkingu. Wsiedliśmy do niego i pojechaliśmy w kierunku firmy w której pracowałam. Miałam jeszcze 15 minut do rozpoczęcia pracy, liczyłam na to,że jeszcze zdążę,ale moje nadzieje rozwiał korek na który z Michaelem natrafiliśmy. Postaliśmy około 15 minut, zajęło jeszcze jakieś 5 minut nim dojechaliśmy na miejsce.
- Jedziesz do Paris ?
- Muszę jechać do studia, potem jadę do Paris.
- Nie boisz się,że paparazzi o twoi fani już tam na Ciebie czekają ?
- Ja tam nie jadę dla fanów, tylko dla mojego dziecka.
- No niby racja.
-Przyjechać potem po Ciebie?
- Nie musisz, sama trafię do mojego domu.
- A co jak ktoś cię zaczepi na ulicy?
- Nie jestem dzieckiem, poradzę sobie sama.
- Quincy mnie zabiję, jak nie przyjadę.
- A kto z Paris siedzi w szpitalu.
- Poprosiłem Janet, aby była przy nie ja pojadę do małej później.
- Potem może przyjadę do szpitala.
- Sama na piechotę?
- A jeśli nawet, to co?
- Nóżki cię będą potem boleć. - Michael położył na mojej nodze swoją dłoń.
- Wytrzymam.
- Dobrze, tylko potem nie marudź.
- Ja marudzę?
- Jak nikt inny.
- Przestań.
- Już idź,żebyś nie została wyzwana.
- Ok. - Złączyłam moje i Michaela usta w pocałunku. Wyszłam z auta i skierowałam się w stronę
- Dzień dobry.
- Nie wiem czy taki dobry.
- Przepraszam zaspałam.
- Ale mnie to nie interesuje. To już drugi raz w tym miesiącu kiedy się spóźniasz.
- Już więcej się to nie powtórzy, bo jeszcze raz i wylecisz z stąd w podskokach.
- Przepraszam jeszcze raz.
- Zamknij się i zrób mi kawę. - Zamurowało mnie gdy to usłyszałam,ja nie byłam zatrudniona jaką sekretarka.
- Ale ja nie jestem żadną sekretarką.
- Zamilcz, masz zrobić natychmiast mi tą kawę.
- A jak nie zrobię?
- Zrobisz i to ale już!!! - Krzyknął strasznie, zamarłam na chwilę, nikt nigdy tak na mnie nie krzyczał. Nazbierały mi się łzy w oczach,kilka spadło na moją twarz.
- Dalej, nie użalaj się nad sobą beksą i natychmiast do ekspresu.
- Oczywiście.
- Masz ją zanieść do sali spotkań w którym Za chwilę będzie spotkanie.
- Jasne. - Podeszłam do expressu i zaparzyłam kawę. Gdy już się zaparzyła ciecz znajdująca się w nim, podeszłam do niego, strzęsły mi się ręce ze stresu, po tym wybuchu prezesa, myślałam wtedy, że jeszcze chwila aby mnie uderzył. Nalałam ostrożnie do kubków kawy i włożyłam na tackę, która stała obok i wyszłam z mojego biura. Skierowałam się w stronę tej sali o której mówił szef. Zapukałam liczyłam na to,że ktoś raczy mi otworzyć, ale się nie doczekałam. Zapukałam po raz drugi, tym razem jednak otworzyła jakaś gruba ryba. Wreszcie, już myślałam, że będę stała sobie jak głupia, aż sobie pójdę. Weszłam do pomieszcza, gdzie się znajdowało 5 mężczyzn.
- Ile można czekać za głupią kawą.
- Przepraszam najmocniej.
- Express nie jest niczego winny, winna jest osoba, która nim się obsługuje. - Położyłam taczkę na stole obok mojego szefa, który mnie klepnął na do widzenia. Zrobił to już drugi raz, co on sobie wyobraża? Gdybym była z nim na osobności, to już by dostał po tej swojej mordzie. Musiała się powstrzymać, aby nie zrobić mu wstydu.
- Proszę się powstrzymać. - powiedziałam.
- Ale co ja robię?
- Proszę mnie więcej nie klepać po tyłku, bo sobie nie życzę.
- Nie będziesz mu mówić co ja mam robić w swojej firmie. A teraz wypad mi stąd.
- Oczywiście szefie. - Wyszłam z pomieszczenia, żałowałam trochę,że go nie spoliczkowałam, może to by go nauczyło, aby nie zadzierać ze mną. Niedługo będę musiała chyba poszukać sobie nowej pracy, bo w takich warunkach i z takim szefem nie będzie pracować. Zastanawiam się czy nie złożyć już teraz wypowiedzenia i rzucić w twarz Stevensowi. Wróciłam do mojego biura, gdzie była Alice.
- Ale on mnie denerwuję.
- Jest okropny przez to jak ludzi traktuję. - odpowiedziała moja współpracownica.
- Niech już skończy, bo ktoś go w dupę kopnie.
- Oby szybko, poprzewraca się tam mu.
- Mam nadzieję, bo dłużej tutaj nie wytrzymam.
- Dlaczego on nie jest już taki miły dla ciebie?
- Pokłóciliśmy się na tym całym przyjęciu.
- Dlatego się obraził?
- Chyba, a niech się staruch obraża.
- Przejdzie mu.
- A jak nie to składam wypowiedzenie.
- I tak możliwe,że wszyscy stracą pracę.
- Coś się dzieje złego?
- On zadłużył firmę na kilka milionów, tylko gdy teraz podpiszemy umowę z twoim Michaelem, to wszystko może się wyprostować.
- Jaką znowu umowę?
- Na prawdę nie wiesz?
- Nic nie słyszałam.
- Otóż nasza firma ma pomóc twojemu chłopakowi w zorganizowaniu trasy koncertowej.
- Tak, to fajnie.
- Nawet nie wiesz jak.
- Kontrakt jest warty z kilko milionów, akurat by spłacić dług i wyjść z tych kredytów.
- Czyli chcecie by Michael was miał tak trochę spłacić.
-Tak.
- A nie sądzisz,że wykorzystanie Michaela dla celów finansowych jest tak trochę nie fair.
- No niby tak, ale to w końcu dla dobra naszej firmy.
- Ale mój chłopak nie jest żadną skarboną.
- A czy jak tak powiedziałam?
- Nie, ale tak pomyślałaś prawda.
- Scarlett, szefa opierdzielał nie mnie.
- Przepraszam, ty nie jesteś niczemu winna.
- A ty na mnie krzyczysz.
- Już nie będę.
- Oby. - Szef nie dał mi dzisiaj żadnych obowiązków więc musiałam nudzić się z kilka godzin. Przeszukałam całe biuro, wypiłam z trzy kawy, zbudowałam wierze z długopisów, ułożyłam kilka razy kostkę rubika. Gdy wreszcie zegar wybił godzinę 14 wyszłam z mojego biura. Nie chciałam iść do mojego domu, ponieważ bym się tam chyba zanudziła na śmierć. Postanowiłam się udać do szpitala w którym leżała Paris. Mogłam poprosić Michaela, aby przyjechał po mnie, ale nie chciałam niszczyć mu grafiku dnia. No cóż czekała mnie długa wyprawa przez miasto. Ruszyłam w kierunku szpitala, który znajdował się na końcu Los Angeles. Gdy przechodziłam koło kiosku doznałam szoku. Na prawie połowie gazet było moje zdjęcie i Michael jak się całujemy przed szpitalem. Zakupiłam jedną z gazet i zaczęłam czytać artykuł o nas.
" Córka leży w szpitalu, a Jackson obściskuje się ze swoją kochanką
Od dawna już krążyły plotki o domniemanym związku piosenkarza Michaela Jacksona z Scarlett Swift, pracownicą jednej z większych firm marketingowych w Los Angeles, teraz jednak okazuję się to prawdą, oni mają romans. To najprawdopodobniej dla niej gwiazdor zostawił swoją byłą partnerkę aktorkę Brooke Shields. Zdjęcie otrzymaliśmy wczoraj od jednego z naszych czytelników, jest wykonane przed szpitalem w którym leży 4-letnia córka artysty Paris. Czy Jackson nie powinien być teraz przy swojej córce. Czy ten związek może się zakończyć rozstaniem jak inne związki artysty. Więcej informacji wkrótce. " - Nie no super teraz media się dowiedziały o moim związku. Teraz nie dadzą mi żyć, ale mogłam się tego spodziewać wiążąc się z gwiazdą popu. Schowałam gazetę do mojej torebki i ruszyłam w dalszą drogę. Po 40 minutach znalazłam się pod szpitalem, gdzie znajdowali się paparazzi i fani Michaela, którzy skandowali na cześć mojego chłopaka. Ruch na całej ulicy był przez to zablokowany. Próbowałam się przebić przez tłum, ale było to bardzo ciężkie. Widziałam tylko, że Michael podszedł do okna i pokiwał w kierunku swoich fanów. Tłum oszalał, gdy tylko ujrzał Michaela. Ja tylko z uśmiechem na twarzy pokręciłam głową.- Ludzie patrzcie to przecież Scarlett Swift. - nagle ktoś krzyknął. Zdążyłam się przebić przez tłum, rozpoznał mnie ochroniarz Michaela Bill, który mnie jakoś wyciągnął z tłumu i pomógł mi się dostać do szpitala. Oślepił mnie blask Flashy. Gdyby nie on fani mojego chłopaka by mnie rozszarpali.
**********
Jestem oddany mojej sztuce. Wierzę, że sztuka jako całość za swój cel ma zjednoczenie tego, co materialne i co duchowe, tego, co ludzkie i co duchowe. I wierzę, że jest to prawdziwy powód istnienia sztuki i tego, co robię. Czuję się szczęśliwy, że jestem instrumentem, przez który przepływa muzyka. Ale jak pracować gdy się wie,że niedługo trzeba coś wydać, a praktycznie nic nie jest zrobione i dopięte na ostatni guzik. Do wydania Bad zostały jeszcze 3 miesiące, a czułem, że nie spełniłem się muzycznie tak jak miałem. Ubolewam najbardziej nad tym, że początkowo na albumie miało się znaleźć miejsce na 30 utworów. Pokłóciłem się o to Quincym, nie powiedział mi nic o swoich planach dotyczących zmiany na albumie. Owszem jest on producentem,ale to ja jestem artystą i do mnie należy ostatnie słowo. Zgodziłem się na ten układ, miałem dzisiaj nagrywać chórki do "Another part of me", ale po sprzeczce z producentem odechciało mi się. Z studia udałem się do szpitala w którym leżała Paris. Pod budynkiem, już się zgromadzili moi fani. Bill i kilku moich ochroniarzy mnie otoczyli, czyli dzięki temu mogłem spokojni dostać się do szpitala. Moja córka leżała na 2 piętrze, po chwili już byłem przy jej sali. Wszedłem do środka i ujrzałem Janet i Paris, bawiły się świetnie, tak świetnie, że mnie nie zauważyły. - Tatuś! - Krzyknęła Paris, gdy mnie zobaczyła.- Cześć słonko. - Podszedłem do niej i pracowałem w czoło. Przy okazji przytuliłem moją siostrę.- Dlaczego nie było ciebie gdy się obudziłam?- Wujek Quincy prosił,abym jechał do studia.- A teraz będziesz ze mną?- Tak.- Ja też będę z Tobą misiu. - powiedziała Janet.- A ty czasem nie musisz studia jechać?- Nie poganiaj mnie, za dwie godziny dopiero muszę być na miejscu. - No ok. - Janet została jeszcze półtorej godziny ze mną i Paris w szpitalu. Razem z nią zabawiałem Paris. Opowiadałem jej różne historie o księżniczkach,smokach i książętach z bajki. Paris jeszcze musiała leżeć tydzień w szpitalu. Nagle Janet zrobiło się słabo. Byłem zaniepokojony stanem mojej siostry.- Wszystko w porządku?- Tak, tak nic mi nie jest.- Na pewno.- Michael nie martw się o mnie.- Jesteś moją siostrą, martwię się o ciebie.- Ale nie musisz. Ja już muszę jechać.-Ok, zadzwoń potem do mnie.- Jasne. - Pożegnałem się z moją siostrą, która ruszyła do wyjścia. Następne kilka godzin spędziłem przy mojej córce. Przyszedł lekarz i kazał mi wyjść z pokoju. Zrobiłem tak jak mi rozkazano, wszedłem na długi korytarz. Podszedłem do okna, moi fani oszaleli z radości, gdy mnie zobaczyli.Odszedłem i czekałem, aż lekarz skończy badanie mojej córki. Nagle zobaczyłem jak w moim kierunku idzie Scarlett. Uśmiechnąłem się, gdy zobaczyłem ją. - Cześć kochanie. - cmoknęła mnie w usta.- Cześć- Myślałem, że nie przyjedziesz do szpitala.- Szłam z pracy i nie chciałam siedzieć w domu.-Na prawdę szłaś prawie 5 km?- Tak, a ty sugerujesz, że ja kłamię?- Nie, ale dziwię się bardzo, ledwo co przez cały Neverland Mogłaś przejść, a co dopiero .- Cuda się zdarzają.-Jak widać.- Michael, bo ja sobie ostatnio myślałam, aby zaprosić dzieci z domu dziecka z tego w którym się wychowałam na twoje rancho.- Jasne, czemu nie?- Bo jak ty byłeś w Londynie zabrałam małą tam i ona poznała koleżanki i kolegów i było by fajnie jakby oni przyjechali do małej.- Jak tylko Paris wyjdzie ze szpitala to pomyślimy o tym.- Bo tam jest taka fajna dziewczynka o imieniu Scarlett i zależało mi gdybyś ją poznał.- Twoja imienniczka.- Tak, ale jesteśmy oby dwie z innymi charakterami.- To wspaniały pomysł.- Wiedziałam się,że ci się spodoba. - Scarlett przytuliła się do mnie.- Michael, a czy ty powiedziałeś Caroline o tym, że jej dziecko leży w szpitalu?- Nie nic jej nie powiedziałem.- Ale jest jej matką i jak bardzo zależy jej na Paris, to powinna tu być.- Nie chcę jej tu.- Ale jednak przyszłam.- Coś nam przerwało, obróciliśmy się i ujrzeliśmy moją eks.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałem.- Słuchaj Jackson, jeśli myślisz, że ty mi nie powiesz,że moje dziecko jest w szpitalu ,to ja się tego nie dowiem to się mylisz. - Podeszła do nas bliżej.- Na pewno za chwilę by cię tu nie było.- Mylisz się, ja na pewno poświęcała bym więcej czasu Paris,niż ta twoja kolejna panienka na czas nieokreślony. - No super znowu obraża Scarlett, czy ta kobieta nie ma wstydu?- Odczep się od mnie suki. Jeszcze ci po ostatnim mało? - Odezwała się Scarlett.- Zamknij się gówniaro, gdybym chciała to bym ci oddała.- nie potrafiła byś.- Chcesz się przekonać?- Nie dziękuję,ale dziwię się bardzo,że cię tu widzę.- Muszę być przy moim dziecku. To raczej ja powinnam cię zapytać co ty tu robisz?- Zajmuję się twoją córką.- No właśnie moją,nie twoją.-Ale ona jesr dla mnie jak córka. Jestem jej drugą matką, czy tego chcesz czy nie chcesz.- Już niedługo.- Co to ma znaczyć?- Ja dostanę prawa do Paris i to ona będzie ze mną.- No chyba po moim trupie. - odezwałem się.- Nie chciałeś podpisać papierów, więc wiedz, że jestem zdesperowana.- Jak ty możesz. Najpierw zostawiłaś Michaela i Paris, a teraz wracasz jak nigdy i chcesz zabrać małą. Ty nie rozumiesz, że robisz krzywdę swojemu dziecku i Mike'owi. Jak teraz zabierzesz małą to ona może tego nie wytrzymać. - Nie mów mi jak mam postępować z swoją rodziną.- Byłą rodziną.- On nadal jest moim mężem, a Paris moją córką.- Ale ich zawiodłaś. Teraz to jest już moja rodzina. - Powiedziała oschle Scarlett, byłem w szoku jak poradziła sobie z emocjami. Myślałem, że ona za chwilę pobije Caroline,mam nadzieję, że tak trochę przemówiła Caroline do rozsądku.- Jeszcze zobaczysz, zniszczę to waszą rodzinę. - Nie obiecuj, skoro tego nie spęłnisz. - Odezwałem się.- Ja już muszę lecieć.- Nie zostaniesz przy swojej córce.- Dostałam smsa i muszę spadać.- Jasne. - dodałem, patrząc dziwnym wzrokiem na moją byłą żonę. Nie wierzyłem jej,nie raz tak się usprawiedliwiała gdy byliśmy małżeństwem. Caroline zniknęła nam na zakręcie z widoku. Scarlett przytuliła się do mnie.- Ona mnie denerwuje.-Mnie też. - pocałowałem ją w włosy.- Wyszarpała bym ją za szmaty najlepiej.- Dziwię się, że jej nie robiłaś jak ostatnio.- No i szkoda, może by to ją nauczyło, by ze mną nie zadzierać - Jeszcze potem by się uczepiła ciebie widząc, że to cie denerwuje.- Może. - Nagle z sali wyszedł lekarz, który powrócił z sali w której leżała moja córka. Weszliśmy do małego pomieszczenia. Paris się ucieszyła gdy zobaczyła moją dziewczynę.- Scarlett!!!- Cześć malutka. - dziewczyna przytuliła moją córkę. Scarlett popłakała się ze szczęścia.- Dlaczego płaczesz? - zapytała Paris-Bo cię widzę ponownie.- A stało się coś złego?- Wczoraj tak, ale dzisiaj już jest lepiej. - Siedzieliśmy w szpitalu do późnych godzin wieczornych. Następnie wróciliśmy na rancho. Około północy położyłem się obok mojej ukochanej. Jednak nie mogłem spać. Wybrałem się do mojej sali taneczne, gdzie ćwiczyłem ruchy taneczne, musiałem się udoskonalać. Po jakiś 3-4 godzinach wróciłem do mojej sypialni i ponownie położyłem się koło Scarlett. Wtuliłem się w jej talię, byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, gdy ona leżała przy mnie, gdy mogłem ją do siebie tulić i pokazywać ja ją kocham i ile dla mnie znaczy.5 dni później
Media potrafią być okropne dla człowieka, zrobi się jeden błąd lub najmniejszy ruch, a miliony par oczów wpatruje się w te bzdury i ma wyrobioną opinie na twój temat. Wszelkie zainteresowanie moją osobą wzrosło, gdy okazało się,że jestem w związku w Scarlett. Codziennie w tych tabloidach pojawiają się plotki typu " Jackson i Swift są po ślubie", "Swift namawia Jacksona na to, aby wybielał sobie skórę", "Kochanka Michaela Jacksona znalazła już sobie innego", a praktycznie żadna ta plotka nie jest prawdą. Denerwuję mnie to,że pod Neverland codziennie siedzą tłumy paparazzi czyhają na to, aby zrobić mi zdjęcie lub komuś z moich bliskich. Najchętniej spalił bym wszystkie te tabloidy, które tylko obrażają ludzi. One są nie potrzebne. Neverland miał być miejscem radości, nie miejscem w którym ktoś może ci zrobić zdjęcie, a ono na drugi dzień pojawi się w telewizji lub w jakieś gazecie. Przez te 5 dni rzuciłem się w wir pracy. Gdy wstawałem jechałem do studia, po południu jechałem do szpitala do Paris i wracałem w późnych godzinach wieczornych. Od razu kładłem się do łóżka. Nie chciałem by potem to się odbiło na moim związku. Razem ze Scarlett siedzieliśmy w salonie i oglądaliśmy jakąś komedie. Leżałem na kolanach mojej ukochanej, która z uwagą oglądała film. Zabrałem miskę z popcornem, która leżała na stole. Zacząłem rzucać nim w Scarlett, na początku nie zwracała na to uwagi, ale później zaczęło to ją śmieszyć.- Jak jeszcze raz we mnie rzucisz popcornem to ci zrobię krzywdę.- Jaką?- Pomyśle jeszcze, czy cię zwalić z kanapy, czy wbić ci tą miskę na głowie lub wyrwać ci włosy.- Tylko nie moje włosy.- Widzisz wszystko mogę zrobić.- A przekonajmy się. - rzuciłem w nią popcornem. Ona zrzuciła mnie z kanapy na podłogę. Gdy się podniosłem z dywanu, Scarlett wstała i zaczęła mnie gonić po całym pokoju. Zdemolowaliśmy pół pokoju chyba, ale nie przejmowaliśmy się tym. W końcu mnie złapała, raczej ja ją złapałem. Położyłem ją na łóżko, położyłem się na nią.- Jesteś taka piękna.- Nie kokietuj mnie misiu.- Ale to jest prawda, jesteś od Madonny i Brooke razem wziętych piękniejsza. - na twarzy mojej dziewczyny pojawiły się rumieńce.- Dziękuję. - Miałem ją właśnie pocałować, gdy nagle usłyszeliśmy,że ktoś podąża do salonu, natychmiast zszedłem z mojej dziewczyny, usiadłem na kanapie i udawałem,że sytuacja,która miała wczoraj miejsce w ogóle się nie wydarzyła. Jak później się okazało była to Janet, ale jakaś nie taka. - Cześć. - przytuliła się do Scarlett, a potem do mnie po czym rozsiadła się w fotelu stojący obok.- Stało się coś? - zapytała moja dziewczyna.- Zerwałam z Max'em. - odpowiedziała.- Widziałaś mówiłam ci,że to się źle skończy.- Miałaś rację tak jak zawsze.- Co on zrobił? - zapytałem.- Zdradził mnie. Wiesz z kim? - przypomniało mi się, gdy widziałem tego jej chłopaka i Brook razem z nim.- Zgaduje,że z Brooke. Zabiję tego gnoja, niech tylko będzie tu gdzieś w pobliżu.- Skąd wiedziałeś?- Widziałem ich kiedyś razem przed hotelem, gdy się całowali.- Co!? Dlaczego mi nie powiedzieliście.- Bo nie chcieliśmy, abyś cierpiała. - powiedziała Scarlett.- Ale jeszcze bardziej cierpię.- Przestań minę ci to. - powiedziałem.- Nie minie, sprawa jest poważniejsza- Zaraził cię jakimś syfem?- Nie.- To co się stało?- Ja jestem w ciąży z nim. - na słowa Janet zamarliśmy. Scarlett lub ja mogliśmy powiedzieć Jan o tym co widzieliśmy. Możliwe,że mogliśmy temu zapobiec.***********PS: I jak spodobało się? Wiecie co najbardziej mnie śmieszy.Wymyśliłam,że Jan będzie w ciąży z tym całym Max'em już we kwietniu, gdy założyłam bloga i wymyśliłam fabuły. To uczucie, gdy się dowiesz,że ta prawdziwa Janet Jackson jest w ciąży. Możecie mnie przeklinać, lać ile wlezie, pozwalam. Tak więc zapraszam was do komentowania.
czwartek, 15 grudnia 2016
She's Out Of My Life - Rozdział 17
Hejka moi kochani!
Dodaję dzisiaj kolejny już post. Mam dla was radosne info, otóż to posty będą się teraz pojawiać częściej, i planuje zrobić kontynuację tego opowiadania. Cieszycie się bo ja już bardzo. Mam nawet już zarys fabuły. A teraz zapraszam już was na kolejny dział. Życzę miłego czytania.
**********
" Miałam ponownie 14 lat i znajdowałam się w domu dziecka.Byłam zupełnie sama w moim pokoju, zdawało się nawet,że nie było nikogo w całym budynku, oprócz niego. Usłyszałam skrzypienie drzwi i zobaczyłam jak ktoś je otwiera, myślałam,że to ciocia Maya, lecz to nie była ona. Przecież ona zawsze pukała do drzwi zanim weszła do środka.
- Kto tam? - zapytałam, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi.Ujrzałam jego twarz, widziałam w jego oczach to podniecenie. Próbowała uciec, ale nie mogłam moje nogi były jak z waty i nie były w stanie się ruszyć. Czułam się jakbym była w jakimś transie, marzyłam o tym aby się jak najszybciej obudzić i zapomnieć o tym wszystkim, ale nie umiałam. On natychmiast do mnie doskoczył, zaczął całować po szyi, aż w końcu przytwierdził do ściany i zaczął mnie rozbierać. Był brutalny w najmniejszym ruchu, ja chciałam się wyrwać, ale to było nie możliwe. Krzyczałam, ale nikt mnie nie usłyszał, chciałam walczyć, ale nie umiałam...." - Otworzyłam moje oczy, było już jasno. Zobaczyłam mojego chłopaka, był nad mną i patrzył na mnie z wielkim przerażeniem.
- Co się stało? Strasznie boli mnie głowa. - zapytałam Michael dotknął mojego czoła, aby sprawdzić, czy nie mam czasem gorączki.
- Krzyczałaś przez sen, co ci się śniło?
- Miałam koszmar.
- Jaki.?
- Związany z tęsknotą za rodzicami.
- Ale krzyczałaś, jakby ktoś ci robił krzywdę.
- Chcieli mnie wywieź gdzieś daleko i bym już nigdy nie zobaczyła cioci Mai. - Musiałam okłamać Michaela, nie chcę, aby dowiedział się wszystkiego o mojej przeszłości. Nie zrozumiał by tego i najprawdopobniej byśmy się od siebie odsunęli, i to bardzo.
- Rozumiem. - rozpłakałam się Michael mnie przytulił.
- Kochanie nie płacz.
- Ale to było straszne.
- To był tylko i wyłącznie sen.
- Przypomniały mi się najgorsze chwile mojego życia. - Michael chwycił mnie za podbródek, wpatrywałam się w te jego wielkie,sarnie i piękne oczy, koloru czekoladowego.
- Posłuchaj mnie uważnie, to był tylko sen, to co już było już nigdy się nie wydarzy, to żyje, ale w twojej głowie ile razy, ile o tym rozmyślasz.
- Masz racje.
- Nie chcę widzieć tego jak cierpisz, kocham cię,nie chcę cię stracić.
- Ja ciebie też.
- Mogę ci się o coś spytać?
- Co?
- Chodzi o to,że bym bardzo chciał, abyś przeprowadziła się do Neverlandu.
- Michael to jest bardzo poważna decyzja, muszę jeszcze nad tym pomyśleć.
- Nie chcesz być blisko przy mnie i przy Paris?
- Wiadomo,że chcę, ale muszę się jeszcze nad tym zastanowić.
- Czyli się zgadasz?
- Tego nie powiedziałam. - Wstałam i podeszłam do szafy, gdzie miałam ubrania, zabrałam jakiś dres oraz bluzę i pognałam do łazienki. Po chwili wyszłam, ale w sypialni nie było już Michaela . Udałam się na poszukiwania mojego chłopaka. Znalazłam go w kuchni, opartego o blat i trzymającego w dłoniach kubek z jakąś cieczą. Chyba kawą, podeszłam do niego, zabrałam mu kubek.
- Ej, to moja kawa! - Zrobił obrażoną minę, jakbym zabrała mu coś czego dawno na oczy nie widział.
- Teraz już moja.
- Mam cię zamkną razem z Bubbelsem ?
- Nie zrobisz tego.
- A właśnie,że zrobię. - poruszał śmiesznie brwiami. Wzięłam łyk gorącej cieczy, która była bardzo słodka. Po chwili ją wyplułam, ponieważ nie dało się tego przełknąć.
- Chłopie ile ty tutaj tego cukru wsypałeś.
- Trzy łyżeczki. - uśmiechnął się.
- No chyba całą torebkę.
- Nie piłaś nigdy słodkiej kawki.
- Piłam, ale potem wyplułam.
- Ona nie była aż taka zła, piłem jeszcze słodszą jak byłem w Nowym Jorku.
- Rób tak dalej, a na stare lata cukrzycy się nabawisz.
- Sugerujesz mi,że jestem stary?
- Od razu stary, przecież 30-stki jeszcze nawet nie masz.
- Scarlett, pamiętasz,z dzisiaj jedziemy do moich rodziców.
- Pamiętam i się boje.
- Czego?
- A co będzie,jak oni mnie nie polubią jako twoją ukochaną?
- Moja mama na pewno się ucieszy, ale z Josephem może być gorzej.
- A co mu do tego?
- Jemu na pewno, nie spodoba się to,że prowadzam się z zwykłą kobietą, która może zniszczyć moją reputację.
- Jestem dla ciebie przypadkową kobietą, tylko przygodą?!
- Nie, no co ty.
- Ale to tak zabrzmiało.
- Nigdy, nie byłaś dla mnie przypadkową kobietą. Traktuje cę na prawdę poważnie.
- Przypominam ci,że jestem przyjaciółką twojej siostry.
- Przecież, ja wiem. - usiedliśmy na zimnej kuchennej podłodze
- Po prostu dla mojego ojca każda kobieta z którą się zwiąże jest zła i podła.
- Rozumiem, martwi się o ciebie.
- On i zamartwianie to nie w jego stylu.
- W końcu każdy ma serce, nawet twój ojciec.
- Ale jego jest z kamienia, gdybyś tylko wiedziała co on mi robił, gdy byłem dzieckiem.
- Możesz mi wszystko powiedzieć, przecież jestem twoją dziewczyną i mogę cię wysłuchać.
- Pomyśl sobie,że ja nie miałem normalnego dzieciństwa. Nie miałem w ogóle czasu na zabawę, jak moi rówieśnicy, tylko ciągle musiałem być na próbach lub w studiu. Musiałem występować w klubie ze striptizem, gdy miałem nie całe 8 lat, uwierz widziałem za dużo jak na takie dziecko. Dzień dla mnie rozpoczynał się o 7 rano, a kończył o 3 nad ranem.
- Za co tak nienawidzisz swojego ojca?
- Ty mnie pytasz za co?
- Tak. - Widziałam jak mojego chłopakowi w oczach zbierają się łzy. Rozumiałam go, taka trauma może zostać w sercu do końca życia.
- Pamiętam, gdy za byle co mogłem dostać klapsa. Jedno pomylone słowo, lub jeden pomylony krok w tańcu, podczas próby skutkował,że ja i moi bracia mogliśmy oberwać. Pamiętam jak trenowaliśmy, a ojciec siedział na fotelu ze sznurem w dłoniach. Ja chcę, aby Paris nie musiała przechodzić, tego co ja. Gdzie nie wyszedłem wszędzie mnie rozpoznawali, cały czas byłem narażony na to,że mnie ktoś rozpozna. Nie chcę, aby moje dziecko przeżywało co ja kiedyś.
- Sława to przekleństwo.
- Nawet nie wiesz jakie, zrobisz byle co, a następnego dnie możesz być na czołówkach gazet.
- Nigdy nie zapomnę tego, owszem zrobił ze mnie gwiazdę, ale za tą przemoc go nienawidzę.
- Michael, Ale w końcu to twój ojciec i nic tego nie zmieni.
- Mam gdzieś takiego ojca. Nigdy na pewno nie czułaś tego co ja. Czy twój ojciec podniósł na ciebie kiedyś rękę?
- Z tego co pamiętam to nigdy. Ty przynajmniej miałeś pełną rodzinę, nie mieszkałeś w domu dziecka.
- Ale ja już wolałbym to, niż być bitym.
- Dom dziecka, to koszmarne miejsce. Ja przez rok od śmierci moich rodziców, każdej nocy budziłam się z krzykiem i płakałam z tęsknoty.
- Kiedyś nie mogłem n niego patrzeć.
- Ale Michael co ty mi dzisiaj mówiłeś,
- Że nie masz żyć wspomnieniami bo one nigdy nie wrócą.
- No właśnie, skończ użalać się nad sobą i chodź obudzić Paris.
- No dobrze. - Wstaliśmy z podłogi i ruszyliśmy w kierunku pokoiku Paris. Mała wygląda tak słodko, jak mały aniołek. Nie miałam serca jej obudzić, ale widziałam q oczach Michaela to chęć obudzenia jej. Podszedł po cichu do łóżka Paris i klepnął ją po plecach.
- Wstajemy mały śpiochu.
- Tatusiu jeszcze pięć minut.
- Jak będziesz spać, to nie pojedziesz z nami do dziadka i babci. - odezwałam się.
- Ale ja chcę jechać do dziadków.
- Chodź pora już wstawać i iść na śniadanie.
- Ja nie pójdę na swoich nóżkach. - Paris wstała z łóżeczka i położyła się na podłogę. Michael ukucnął na swoją córeczką, wyglądało to komicznie.
- Paris wstawaj.
- Nie.
- Dlaczego?
- Masz mnie ponieść, bo nie chcę mi się chodzić.
- Jeszcze czego, jesteś za ciężka.
- Ale ja chcę na apa.
- Młoda wstawaj, albo cię wyśle na Jamaikę.
- Już wolę na Jamaikę, niż do kuchni z tobą.
- Nie bądź złośliwa.
- To mnie zanieść do kuchni.
- Ale ty najpierw wstaniesz.
- Nie, bo mnie okłamiesz.
- Ale ty jesteś uparta jak osioł.
- Paris chodź ja cię poniosę. - podeszłam do dziewczynki, ta się podniosła i wskoczyła na mnie. Michael nie był z tego zadowolony.
- Scarlett nie dźwigaj jej, ona jest za ciężka.
- Michael przestań marudzić.
- Dobra, ale jak nabawisz się przepuchliny to nie moja wina.
- Nie dramatyzuj, za chwilę ją puszczę. - Zaniosłam małą do kuchni i posadziłam na krześle. Rzeczywiście była ciężka, ale nie chciałam, aby było to po mnie poznać. Dałoby to wiele radości Michaelowi. Zjedliśmy śniadanie i pomogłam ubrać się Paris, pozwoliłam jej ubrać niebieską sukienkę, którą miała zabrać na obiad do rodziców Michaela. Poszliśmy do salonu, gdzie graliśmy przez 2 godziny w Monopol, nie wiem co Michael miał takiego w sobie,ale wygrał. Z nim nie da się wygrać, on jest królem Monopola.
- Kiedy jedziemy? - zapytałam.
- Za pół godziny wyjeżdżamy.
- Co?! Przecież ja nie jestem jeszcze gotowa do wyjścia.
- Spokojnie zdążysz, jeszcze się przygotować i będziesz wyglądać jak bogini.
- Zamilcz, nie denerwuj mnie.
- Oj ktoś się zdenerwował.
- Nie zdenerwował, tylko zaniepokoił. A ty w co się ubierzesz.
- Nie wiem jeszcze.
- To myśl, ja zgaduje,że to będzie czerwona koszula i czarne spodnie, do tego białe skarpetki i plus twoje sławne mokasyny.
- A właśnie,że ubiorę coś innego.
- Żebym tylko nie zemdlała na twój widok.
- Jak tak ci bardzo zależy.
- A co z obiadem u twoich rodziców?
- Coś im tam się wmówi.
- Ale ja nie chcę wyjść na idiotkę.
- I nie wyjdziesz.
- No i super tremy m teraz narobiłeś.
- Boisz się mojej rodziny.
- Bardzo. Ja tam nie jadę.
- Nie chcesz poznać moich rodziców i rodzeństwa.
- Poznam ich kiedy indziej.
- Właduję cię na chama do auta i pojedziemy.
- Już mi nic nie mów. Idę się przebrać.
- Jasne. - Wpadłam do naszej sypialni. Wczoraj byłam w swoim mieszkaniu i zabrała potrzebne rzeczy, do dzisiejszego wyjścia. Musiałam poszukać moich ubrań co zajęło mi 5 minut, ponieważ nie
było ich w mojej walizce. Znalazłam w końcu moje ciuchy pod łóżkiem, Michael musiał maczać w tym palce. Nie jestem głupia z tego co mi wiadomo i wiem gdzie zostawiam swoje rzeczy. Poszłam do łazienki się przebrać. Gdy wróciłam do sypialni zobaczyłam mojego chłopaka przy lustrze, był ubrany z jeden ze swoich mundurów. Oglądał swoje dłonie, wyglądał tak słodko. Podeszłam do niego i przytuliłam się od tyłu.
- Co robisz?
- Nic. - chwyciłam jego dłoń i zobaczyłam białe plamki.
- Jeżeli myślisz,że ja cię porzucę przez twoje niedoskonałości to się grubo mylisz. Kocham twoje niedoskonałości.
- Ale ja się z tym źle czuję. Widzisz co oni wypisują na temat koloru mojej skóry w tych wszystkich tabloidach.
- Widzę, ale oni nie znają prawdy.
- Masz ochotę wlecieć do tych wszystkich redakcji i wykrzyczeć im w twarz,żeby przestali.
- Ale i tak stworzą coś nowego i nie prawdziwego.
- Najważniejsze,że ty wiesz wszystko o mnie i mnie kochasz.
- Zawsze i wszędzie. Już pora jechać.
- Chodźmy. - wyszliśmy z sypialni i poszliśmy poszukać Paris. Ta już za nami czekała a dworze, nie mogła się doczekać tego jak pojedzie do swoich dziadków.
- Paris gotowa? - zapytał mój chłopak.
- Tak.
- Idź proszę jeszcze się załatwić, bo ja się zatrzymywać nie będę w lesie lub gdziekolwiek.
- Dobrze tatusiu. - Poszłam z Paris do łazienki, gdy wróciłam wsiadła z małą do czarnego BMW, którym Michael miał nas zawieść do domu swoich rodziców. Po jakiejś godzinie byliśmy już na miejscu. Miałam tremę, gdy wysiadłam z auta. Tak jak w tamtym momencie, nigdy się nie bałam. Byłam już nie raz u rodziców Michaela w domu, ale jako przyjaciółka Janet nikt więcej. Chwyciłam mojego ukochanego za dłoń i weszliśmy do domu. Od razu podleciała do nas Janet, którą wyściskałam, weszliśmy do pomieszczenia w stylu jadalni. Paris pobiegła pobawić się wraz ze swoim kuzynostwem na ogródek. Wszyscy wiedzieli,że jestem przyjaciółką Janet, ale nikt nie podejrzewał by,że zwiąże się z Michael.
**********
Dawno temu pewien filozof grecki Platon powiedział,że miłość zaślepia. Miłością z głowy nie może wybić nikt, żaden człowiek, ani żaden Bóg. Często robimy dla miłości rzeczy, których byśmy nigdy nie zrobili w życiu, ja na przykład wskoczyłbym w ogień piekielny za Scarlett, w końcu kocham ją i jest drug najważniejszą rzeczą zaraz po Paris, którą kocham jeszcze bardziej. Byłem ciekawy jak zareaguję moja rodzina na wieść o tym,że związałem się ze Scarlett. Moje rodzeństwo poznało już wcześniej Scarlett jakiś rok temu, ale nie miałem takiego szczęścia, ponieważ w tym czasie byłem w Londynie. Nie miałem czasu kiedy jej poznać, ale na pewno tego nie żałuję. Znaleźliśmy się w domu moich rodziców, wzrok wszystkich spoczął teraz na nas. Podeszła do nas moja matka, która wyściskała moją dziewczynę.
- Dzień dobry. - powiedziała nie śmiało Scarlett.
- Miło nam cię ponownie gościć w naszym domu Scarlett.
- Mi również jest miło pani Kathrine. - usiedliśmy przy stole.
- Fajnie,że Michael przyprowadził w końcu jakoś fajną dziewczynę. - odezwał się Tito.
- Mam gust do kobiet jak widzisz. - uśmiechnąłem się do Scarlett.
- Kolejna już ukochana widzę. - powiedział mój ojciec.
- Zamknij się Joe. - powiedziała Kathrine.
- W końcu nie kolejna złośnica i tapeciara. - powiedział Jackie.
- Uspokój się. - powiedziała Rebbie.
- No co? Taka prawda.
- Ale najważniejsze,że nasz kochany brat nie jest sam jak palec. - powiedział Marlon.
- No właśnie. - przytaknąłem. La Toya, Rebbie i Jan pomogły przynieść mojej matce dania. Do domu wleciały dzieci mojego rodzeństwa i moja Paris z nimi na czele.
- Co robicie na ogródku? - Zapytała Hazel,żona mojego brata Jermeina swojej córki Autumn.
- Bawię się tylko lalkami z Paris, Yashi i Brandi.
- To fajnie. - odpowiedziała jej.
- A co robią chłopcy. - zapytałem.
- Poszukujemy okazów przyrodniczych. - powiedział Taryl, syn Tita.
- No chyba głupi jesteś, budujemy fort z piasku. - Odpowiedział młodszy brat Taryla TJ.
- Ja nie będę żadnego głupiego fortu budował gówniarzu.
- Taryl przestań. - warknął Tito, aby uspokoić syna.
- Przepraszam.
- Tylko niczego nie wywińcie na ogródku.
- Michael nie jesteśmy dziećmi.
- Ty tak, ale młodzi nie. - Zabraliśmy się do jedzenia, po czym dzieciaki znowu wyszły na dwór. Pożartowaliśmy jeszcze z moim rodzeństwem i moją matką. Widziałem,że Joseph był dzisiaj jakiś nie obecny.
- Michael możemy porozmawiać? - zapytał mój ojciec.
- Tak jasne. - Wyszliśmy do oddzielnego pokoju, aby reszta zgromadzonych nie słyszała jej przebiegu, miałem takie wrażenie, że nie będzie ona przyjemna.
- Słucham cię.
- Chodzi o twoją niby dziewczynę.
- Coś nie tak ze Scarlett?
- Nie wszystko w porządku, ale martwię się o to,że może ona ci zepsuć reputację w mediach.
- I ty mi sugerujesz,że ja mam ją zostawić?
- Tak. Umiałeś porzucić Brooke dla niej, to teraz porzuć ją dla kariery.
- Nie zrobię tego. Ja nie porzuciłem Brooke, to raczej ona sama się wyprowadziła.
- Nie interesuję mnie to, ona może zniszczyć twoją karierę jak ty zniszczyłeś swoim odejściem Jackson 5.
- Kariera nie jest najważniejsza.
- Co ty mówisz? Ona rzuciła na ciebie jakiś urok?
- Nie, ale to,że ją kocham nie oznacza,że przestane kontynuować swoją karierę.
- Kochasz?
- Tak kocham.
- Ale Caroline też kochałeś i wszyscy wiemy jak to się skończyło, a jak to wpłynęło na twoją karierę i zdrowie psychiczne. Chłopie chcesz się stoczyć przez nią?
- Joseph nie będę tego słuchał - warknąłem.
- Ale słuchaj możesz kiedyś tego żałować.
- To jest moja sprawa z kim ja się zadaję, a tobie nic do tego. - wyszedłem z pokoju i skierowałem się w stronę salonu.
- Gdzie idziesz? Nie skończyłem z tobą.
- Ale ja już skończyłem. - Wróciłem razem z Josephem do salonu, gdzie siedzieli członkowie mojej rodziny. Scarlett zobaczyła,że jest coś nie tak po rozmowie z moim ojciec, ale nie przejęła się tym. Nagle do domu wleciała wystraszona i zapłakana córka Rebbie,Stacee
- Co się stało? - zapytała moja najstarsza siostra.
- Paris. - Jak tylko usłyszałem imię mojej córki z ust mojej siostrzenicy oblał mnie zimny pot, miałem wrażenie,że dzisiaj stanę się coś złego i chyba się stało.
- Stało się coś złego? - zapytałem zaniepokojony
- Bo oni tam znaleźli czerwone mrówki i dali Paris, no i jedna z nich ugryzła ją w dłoń, cała jej spuchła i Paris straciła przytomność. - Byłem przerażony chciałem jak najszybciej dotrzeć do mojej córki, która teraz bardzo cierpiała.
- Co?! Przecież wiedzieliście,że ona ma uczulenie i dlaczego jej je daliście!
- Nie wiem, przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie. Gdzie ona jest?
- W ogródku.
- Idę do niej. - Wybiegłem przez taras i zobaczyłem jak Taryl, niesie moją córkę na rękach, mała była
nie przytomna. Byłem zły, ale nie pokazywałem tego, bardziej martwiłem się o zdrowie mojego dziecka. Wziąłem ją od mojego bratańca i niczym jak huragan przebiegłem przez cały dom. Scarlett poszła razem ze mną. Widziałem,że była również zaniepokojona stanem mojej córki. Nie zdążyłem się nawet pożegnać, ale obiecałem,że zadzwonię jak będzie z nią lepiej. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy, chciałem, aby Paris jak najszybciej znalazła się w szpitalu. Jechałem 100 na godzinę, byłem przerażony bo z małą byłą coraz gorzej.
- Michael ona się dusi! - Krzyknęła Scarlett, przyspieszyłem do 150 na godzine, w ciągu najbliższych 5 minut byłem już pod szpitalem. Wbiegłem do szpitala z małą na rękach, od razu nas przyjęli, widziałem jak pięlegniarka, która zabrała Paris o mały włos nie zemdlała. Nie dziwiłem się, nie codziennie spotyka się Michaela Jacksona w szpitalu. Martwiłem się o to,że ktoś może dać cynka mediom,że jestem z Paris w szpitalu i mogą się zgromadzić pod budynkiem. Stan małej był na prawdę poważny, chodziłem nerwowo w kółku, bałem się,że Paris może tego nawet nie przeżyć. Minęło tak 5 godzin, które dłużyły się i dłużyły. Nie zauważyłem nawet jak kilka łez wypłynęło z moich oczów. Myślałem już o najgorszym, modliłem się, aby tak nie było. Dobrze,że była przy mnie Scarlett, która mnie uspokajała. Wyszedł lekarz Paris, chciałem jak najszybciej dowiedzieć się co jest z małą. Podszedłem do niego szybkim krokiem.
- Wszystko w porządku z Paris?
- Tak, opanowaliśmy sytuację.
- Cieszę się.
- Powinien pan, ona trafiła do nas w ostatniej chwili. Gdyby nie szybka interwencja to nie chcę myśleć co by było.
- Czy ona by umarła?
- Nie wiem, ale było by naprawdę ciężko.
- Mogę do niej wejść?
- Tak jest na sali obserwacji. - Doktor odszedł od nas. Wszedłem do pomieszczenia razem ze Scarlett i ujrzałem łóżko na którym spało moje dziecko. Podszedłem bliżej i usiadłem na krzesełku, które stało bliżej. Dotknąłem policzka Paris, który był ciepły, poczułem ulgę gdy go dotknąłem.
- Widziałeś wszystko jest już ok.
- Ale, mogło by być inaczej. - Pielęgniarka kazała nam już wyjść, złapałem Scarlett za jej dłoń i razem wyszliśmy na korytarz. Usiadłem na jednym z krzeseł które stały pod ścianą. Scarlett usiadła na moich kolanach.
- Ale nie było i się ciesz. - Scarlett wbiła się w moje usta, przyznam,że tak trochę mnie to odstresowało, ale nie chciałem, aby moja dziewczyna całowała mnie w miejscu publicznym, pomyśleć,że teraz mógł ktoś nam zrobić zdjęcie.
- Scarlett, proszę przestań.
- Ale o co ci chodzi.
- Nie całuj mnie więcej w mejscu pubicznym.
- Jak sobie nasz król życzy. - Scarlett zeszła z moich nóg i usiadła na krześle,znajdującym się obok mojego.
- Pojedź może do domu, jutro musisz iść do pracy, a ja tu zostanę.
- Dobrze, pójdę do mojego mieszkania na piechotę.
- Nie pójdziesz mi nigdzie na piechotę.
- A to dlaczego?
- Wiesz ile chuliganów i łobuzów teraz po ulicach chodzi?
- Jestem dużą dziewczynką mój mężczyzną.
- Zadzwonie po Billa,aby cię zawiózł do twojego mieszkania.
- Jasne. - Zadzwoniłem po Billa aby poinformować go,że jestem w szpitalu i ma przyjechać po Scarlett i zawieść do jej mieszkania. Po jakiś 25 minutach wyszliśmy przed budynek,gdzie stało już auto mojego ochroniarza. Wbiłem się na pożegnanie w usta Scarlett i trwaliśmy tak przez chwilę. Gdy kobieta oderwała wsiadła do auta i pojechała do swojego mieszkania. Ja musiałem zostać jeszcze z Paris i czuwać przy niej. Przy okazji zadzwoniłem do mojej matki,aby poinformować ją o stanie zdrowia jej wnuczki. Byłem szczęśliwy,że Paris już nic nie jest. Nie wiem co bym zrobił gdyby zabrakło jej przy mnie. Najprawdopodobniej też starał bym odejść z tego świata.
*********
To uczucie,gdy nie wiesz czy zobaczysz jeszcze osobę na której ci zależy jest straszne. Przechodzą cię zimne dreszcze zestrachu,że możemy za chwilę uslyszec wiadomość,która może być jedno z najgorszych w twoim życiu.Gdy byłam z Michaelem w szpitalu właśnie tak się czułam.Bałam się strasznie o małą Paris. Mimo tego,że nie była moją biologiczną córką chciałam wejść na salę gdzie leżała i zabrać ją z dala od tego miejsca,chciałam by wszystko było tak jak dawniej. Było mi strasznie smutno,gdy wychodziłam ze szpitala boo wiedziałam,że gdzie tam jest Paris i na pewno mnie teraz potrzebuję. Wsiadłam do samochodu w którym siedział Bill,miał mnie zawieść do mojego domu. Nie chciałam zostawić Michaela z tym wszystkim samym. Jednak wiedziałam,ze sobie ze wszystkim na pewno poradzi sam. Po jakimś kwadransie byłam już w swoim mieszkaniu. Była godzina 22, jutro muszę wstać do pracy,ale po piątkowym przyjęciu nie chcę tak stawiac nogi, boje sie tego jaki teraz będzie dla mnie szef. Poszłam pod prysznic,gdy wróciłam z łazienki położyłam się do swojego łóżka, przez dwie godziny obracałam się z boku na bok, nie mogąc zasnąć.Brakowało mi tego kogoś kto by mnie przytulił. Pozatym,dawno nie spałam na tym łóżku, teraz czułam się na nich, jakbym spała na kamieniach. Sięgnęłam po telefon,który leżał na szafce nocnej i wybrałam numer Mike'a. Po chwili ciszy usłyszałam jego ciepły głos w słuchawce.
- Cześć Kochanie.
- Nie mogę spać.
- Ja też.
- A jak tam Paris?
- Na razie śpi, podali jej surowice, więc jest dobrze, ale chcteraz przy niej.
- Jesteś zmęczony, powinieneś się wyspać.
- A jak to się znowu powtórzy i ja nie będę przy mojej córce?
-Michael, nie bój się on jest w dobrych rękach.
- Ja muszę być przy niej.
- A nie przyjechał byś do mnie, prześpisz się i przyjedzieszjutro znowu do szpitala.
- Wiesz coże może to nie jest taki zły pomysł.
- To przyjedź do mojego mieszkania.
- Jasne.
- Miasto nie jwst teraz zablokowane więc powinieneś szybko przyjechać.
-Ja juzjuż kończę.
-Do zobaczenia. - Czekałam Jeszcze 10 minut zanim Michael przyjechał już na powitanie wbił się nachalnie w moje usta, ja odwzajemniałam jego pocałunki. Zamknęłam drzwi i Michael mnie do nich przygwoździł, po czym zaczął całować moją szyję, zjeżdżajac do ramienia, które odsłonił i zaczął całować, zamruczałam.Oplotwał nogami jego tułów, po czym on zaniósł mnie do mojej sypialni. Położył mnie na na szafce na której były książki. On zaczął mnie powoli rozbierać, jego wzrokiem już byłam naga.Ja zajęłam się jego koszulą, którą zaczęłam rozpinać. Nagle jednak powstała we mnie jakaś blodaka, przez którą nie mogłam iść dalej. Odsunęłam się od mojego chłopaka, który nie wiedział co się ze mną dzieje.
- Przepraszam Michael, nie mogę tego zrobić.
- Jasne ja cię do niczego nie zmuszę.
- Mogę cię przytulić? - zapytałam nie śmiało.
- Tak, jasne. - wtuliłam się w Michaela. Czułam zapach jego perfum, przez które myślałam, że za chwilę zamdleje. Położyłam się z Michaelem do mojego łóżka.
-Zaśpiewaj mi coś na dobranoc. - zaproponowałam.
- Dobrze, tylko co?
- Chciałam bym coś czego nie śpiewałeś jeszcze dla żadnej kobiety.
- Zaśpiewam ci coś z nowej płyty. - Michael zaczął śpiewać "Liberian Girl",miał taki piękny głos, można go było tylko na okrągło słuchać. Ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową.Po chwili już spała w jego objęciach. Po dzisiejszych przeżyciach tylko tego było mi trzeba.
**********
Dodaję dzisiaj kolejny już post. Mam dla was radosne info, otóż to posty będą się teraz pojawiać częściej, i planuje zrobić kontynuację tego opowiadania. Cieszycie się bo ja już bardzo. Mam nawet już zarys fabuły. A teraz zapraszam już was na kolejny dział. Życzę miłego czytania.
**********
" Miałam ponownie 14 lat i znajdowałam się w domu dziecka.Byłam zupełnie sama w moim pokoju, zdawało się nawet,że nie było nikogo w całym budynku, oprócz niego. Usłyszałam skrzypienie drzwi i zobaczyłam jak ktoś je otwiera, myślałam,że to ciocia Maya, lecz to nie była ona. Przecież ona zawsze pukała do drzwi zanim weszła do środka.
- Kto tam? - zapytałam, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi.Ujrzałam jego twarz, widziałam w jego oczach to podniecenie. Próbowała uciec, ale nie mogłam moje nogi były jak z waty i nie były w stanie się ruszyć. Czułam się jakbym była w jakimś transie, marzyłam o tym aby się jak najszybciej obudzić i zapomnieć o tym wszystkim, ale nie umiałam. On natychmiast do mnie doskoczył, zaczął całować po szyi, aż w końcu przytwierdził do ściany i zaczął mnie rozbierać. Był brutalny w najmniejszym ruchu, ja chciałam się wyrwać, ale to było nie możliwe. Krzyczałam, ale nikt mnie nie usłyszał, chciałam walczyć, ale nie umiałam...." - Otworzyłam moje oczy, było już jasno. Zobaczyłam mojego chłopaka, był nad mną i patrzył na mnie z wielkim przerażeniem.
- Co się stało? Strasznie boli mnie głowa. - zapytałam Michael dotknął mojego czoła, aby sprawdzić, czy nie mam czasem gorączki.
- Krzyczałaś przez sen, co ci się śniło?
- Miałam koszmar.
- Jaki.?
- Związany z tęsknotą za rodzicami.
- Ale krzyczałaś, jakby ktoś ci robił krzywdę.
- Chcieli mnie wywieź gdzieś daleko i bym już nigdy nie zobaczyła cioci Mai. - Musiałam okłamać Michaela, nie chcę, aby dowiedział się wszystkiego o mojej przeszłości. Nie zrozumiał by tego i najprawdopobniej byśmy się od siebie odsunęli, i to bardzo.
- Rozumiem. - rozpłakałam się Michael mnie przytulił.
- Kochanie nie płacz.
- Ale to było straszne.
- To był tylko i wyłącznie sen.
- Przypomniały mi się najgorsze chwile mojego życia. - Michael chwycił mnie za podbródek, wpatrywałam się w te jego wielkie,sarnie i piękne oczy, koloru czekoladowego.
- Posłuchaj mnie uważnie, to był tylko sen, to co już było już nigdy się nie wydarzy, to żyje, ale w twojej głowie ile razy, ile o tym rozmyślasz.
- Masz racje.
- Nie chcę widzieć tego jak cierpisz, kocham cię,nie chcę cię stracić.
- Ja ciebie też.
- Mogę ci się o coś spytać?
- Co?
- Chodzi o to,że bym bardzo chciał, abyś przeprowadziła się do Neverlandu.
- Michael to jest bardzo poważna decyzja, muszę jeszcze nad tym pomyśleć.
- Nie chcesz być blisko przy mnie i przy Paris?
- Wiadomo,że chcę, ale muszę się jeszcze nad tym zastanowić.
- Czyli się zgadasz?
- Tego nie powiedziałam. - Wstałam i podeszłam do szafy, gdzie miałam ubrania, zabrałam jakiś dres oraz bluzę i pognałam do łazienki. Po chwili wyszłam, ale w sypialni nie było już Michaela . Udałam się na poszukiwania mojego chłopaka. Znalazłam go w kuchni, opartego o blat i trzymającego w dłoniach kubek z jakąś cieczą. Chyba kawą, podeszłam do niego, zabrałam mu kubek.
- Ej, to moja kawa! - Zrobił obrażoną minę, jakbym zabrała mu coś czego dawno na oczy nie widział.
- Teraz już moja.
- Mam cię zamkną razem z Bubbelsem ?
- Nie zrobisz tego.
- A właśnie,że zrobię. - poruszał śmiesznie brwiami. Wzięłam łyk gorącej cieczy, która była bardzo słodka. Po chwili ją wyplułam, ponieważ nie dało się tego przełknąć.
- Chłopie ile ty tutaj tego cukru wsypałeś.
- Trzy łyżeczki. - uśmiechnął się.
- No chyba całą torebkę.
- Nie piłaś nigdy słodkiej kawki.
- Piłam, ale potem wyplułam.
- Ona nie była aż taka zła, piłem jeszcze słodszą jak byłem w Nowym Jorku.
- Rób tak dalej, a na stare lata cukrzycy się nabawisz.
- Sugerujesz mi,że jestem stary?
- Od razu stary, przecież 30-stki jeszcze nawet nie masz.
- Scarlett, pamiętasz,z dzisiaj jedziemy do moich rodziców.
- Pamiętam i się boje.
- Czego?
- A co będzie,jak oni mnie nie polubią jako twoją ukochaną?
- Moja mama na pewno się ucieszy, ale z Josephem może być gorzej.
- A co mu do tego?
- Jemu na pewno, nie spodoba się to,że prowadzam się z zwykłą kobietą, która może zniszczyć moją reputację.
- Jestem dla ciebie przypadkową kobietą, tylko przygodą?!
- Nie, no co ty.
- Ale to tak zabrzmiało.
- Nigdy, nie byłaś dla mnie przypadkową kobietą. Traktuje cę na prawdę poważnie.
- Przypominam ci,że jestem przyjaciółką twojej siostry.
- Przecież, ja wiem. - usiedliśmy na zimnej kuchennej podłodze
- Po prostu dla mojego ojca każda kobieta z którą się zwiąże jest zła i podła.
- Rozumiem, martwi się o ciebie.
- On i zamartwianie to nie w jego stylu.
- W końcu każdy ma serce, nawet twój ojciec.
- Ale jego jest z kamienia, gdybyś tylko wiedziała co on mi robił, gdy byłem dzieckiem.
- Możesz mi wszystko powiedzieć, przecież jestem twoją dziewczyną i mogę cię wysłuchać.
- Pomyśl sobie,że ja nie miałem normalnego dzieciństwa. Nie miałem w ogóle czasu na zabawę, jak moi rówieśnicy, tylko ciągle musiałem być na próbach lub w studiu. Musiałem występować w klubie ze striptizem, gdy miałem nie całe 8 lat, uwierz widziałem za dużo jak na takie dziecko. Dzień dla mnie rozpoczynał się o 7 rano, a kończył o 3 nad ranem.
- Za co tak nienawidzisz swojego ojca?
- Ty mnie pytasz za co?
- Tak. - Widziałam jak mojego chłopakowi w oczach zbierają się łzy. Rozumiałam go, taka trauma może zostać w sercu do końca życia.
- Pamiętam, gdy za byle co mogłem dostać klapsa. Jedno pomylone słowo, lub jeden pomylony krok w tańcu, podczas próby skutkował,że ja i moi bracia mogliśmy oberwać. Pamiętam jak trenowaliśmy, a ojciec siedział na fotelu ze sznurem w dłoniach. Ja chcę, aby Paris nie musiała przechodzić, tego co ja. Gdzie nie wyszedłem wszędzie mnie rozpoznawali, cały czas byłem narażony na to,że mnie ktoś rozpozna. Nie chcę, aby moje dziecko przeżywało co ja kiedyś.
- Sława to przekleństwo.
- Nawet nie wiesz jakie, zrobisz byle co, a następnego dnie możesz być na czołówkach gazet.
- Nigdy nie zapomnę tego, owszem zrobił ze mnie gwiazdę, ale za tą przemoc go nienawidzę.
- Michael, Ale w końcu to twój ojciec i nic tego nie zmieni.
- Mam gdzieś takiego ojca. Nigdy na pewno nie czułaś tego co ja. Czy twój ojciec podniósł na ciebie kiedyś rękę?
- Z tego co pamiętam to nigdy. Ty przynajmniej miałeś pełną rodzinę, nie mieszkałeś w domu dziecka.
- Ale ja już wolałbym to, niż być bitym.
- Dom dziecka, to koszmarne miejsce. Ja przez rok od śmierci moich rodziców, każdej nocy budziłam się z krzykiem i płakałam z tęsknoty.
- Kiedyś nie mogłem n niego patrzeć.
- Ale Michael co ty mi dzisiaj mówiłeś,
- Że nie masz żyć wspomnieniami bo one nigdy nie wrócą.
- No właśnie, skończ użalać się nad sobą i chodź obudzić Paris.
- No dobrze. - Wstaliśmy z podłogi i ruszyliśmy w kierunku pokoiku Paris. Mała wygląda tak słodko, jak mały aniołek. Nie miałam serca jej obudzić, ale widziałam q oczach Michaela to chęć obudzenia jej. Podszedł po cichu do łóżka Paris i klepnął ją po plecach.
- Wstajemy mały śpiochu.
- Tatusiu jeszcze pięć minut.
- Jak będziesz spać, to nie pojedziesz z nami do dziadka i babci. - odezwałam się.
- Ale ja chcę jechać do dziadków.
- Chodź pora już wstawać i iść na śniadanie.
- Ja nie pójdę na swoich nóżkach. - Paris wstała z łóżeczka i położyła się na podłogę. Michael ukucnął na swoją córeczką, wyglądało to komicznie.
- Paris wstawaj.
- Nie.
- Dlaczego?
- Masz mnie ponieść, bo nie chcę mi się chodzić.
- Jeszcze czego, jesteś za ciężka.
- Ale ja chcę na apa.
- Młoda wstawaj, albo cię wyśle na Jamaikę.
- Już wolę na Jamaikę, niż do kuchni z tobą.
- Nie bądź złośliwa.
- To mnie zanieść do kuchni.
- Ale ty najpierw wstaniesz.
- Nie, bo mnie okłamiesz.
- Ale ty jesteś uparta jak osioł.
- Paris chodź ja cię poniosę. - podeszłam do dziewczynki, ta się podniosła i wskoczyła na mnie. Michael nie był z tego zadowolony.
- Scarlett nie dźwigaj jej, ona jest za ciężka.
- Michael przestań marudzić.
- Dobra, ale jak nabawisz się przepuchliny to nie moja wina.
- Nie dramatyzuj, za chwilę ją puszczę. - Zaniosłam małą do kuchni i posadziłam na krześle. Rzeczywiście była ciężka, ale nie chciałam, aby było to po mnie poznać. Dałoby to wiele radości Michaelowi. Zjedliśmy śniadanie i pomogłam ubrać się Paris, pozwoliłam jej ubrać niebieską sukienkę, którą miała zabrać na obiad do rodziców Michaela. Poszliśmy do salonu, gdzie graliśmy przez 2 godziny w Monopol, nie wiem co Michael miał takiego w sobie,ale wygrał. Z nim nie da się wygrać, on jest królem Monopola.
- Kiedy jedziemy? - zapytałam.
- Za pół godziny wyjeżdżamy.
- Co?! Przecież ja nie jestem jeszcze gotowa do wyjścia.
- Spokojnie zdążysz, jeszcze się przygotować i będziesz wyglądać jak bogini.
- Zamilcz, nie denerwuj mnie.
- Oj ktoś się zdenerwował.
- Nie zdenerwował, tylko zaniepokoił. A ty w co się ubierzesz.
- Nie wiem jeszcze.
- To myśl, ja zgaduje,że to będzie czerwona koszula i czarne spodnie, do tego białe skarpetki i plus twoje sławne mokasyny.
- A właśnie,że ubiorę coś innego.
- Żebym tylko nie zemdlała na twój widok.
- Jak tak ci bardzo zależy.
- A co z obiadem u twoich rodziców?
- Coś im tam się wmówi.
- Ale ja nie chcę wyjść na idiotkę.
- I nie wyjdziesz.
- No i super tremy m teraz narobiłeś.
- Boisz się mojej rodziny.
- Bardzo. Ja tam nie jadę.
- Nie chcesz poznać moich rodziców i rodzeństwa.
- Poznam ich kiedy indziej.
- Właduję cię na chama do auta i pojedziemy.
- Już mi nic nie mów. Idę się przebrać.
- Jasne. - Wpadłam do naszej sypialni. Wczoraj byłam w swoim mieszkaniu i zabrała potrzebne rzeczy, do dzisiejszego wyjścia. Musiałam poszukać moich ubrań co zajęło mi 5 minut, ponieważ nie
było ich w mojej walizce. Znalazłam w końcu moje ciuchy pod łóżkiem, Michael musiał maczać w tym palce. Nie jestem głupia z tego co mi wiadomo i wiem gdzie zostawiam swoje rzeczy. Poszłam do łazienki się przebrać. Gdy wróciłam do sypialni zobaczyłam mojego chłopaka przy lustrze, był ubrany z jeden ze swoich mundurów. Oglądał swoje dłonie, wyglądał tak słodko. Podeszłam do niego i przytuliłam się od tyłu.
- Co robisz?
- Nic. - chwyciłam jego dłoń i zobaczyłam białe plamki.
- Jeżeli myślisz,że ja cię porzucę przez twoje niedoskonałości to się grubo mylisz. Kocham twoje niedoskonałości.
- Ale ja się z tym źle czuję. Widzisz co oni wypisują na temat koloru mojej skóry w tych wszystkich tabloidach.
- Widzę, ale oni nie znają prawdy.
- Masz ochotę wlecieć do tych wszystkich redakcji i wykrzyczeć im w twarz,żeby przestali.
- Ale i tak stworzą coś nowego i nie prawdziwego.
- Najważniejsze,że ty wiesz wszystko o mnie i mnie kochasz.
- Zawsze i wszędzie. Już pora jechać.
- Chodźmy. - wyszliśmy z sypialni i poszliśmy poszukać Paris. Ta już za nami czekała a dworze, nie mogła się doczekać tego jak pojedzie do swoich dziadków.
- Paris gotowa? - zapytał mój chłopak.
- Tak.
- Idź proszę jeszcze się załatwić, bo ja się zatrzymywać nie będę w lesie lub gdziekolwiek.
- Dobrze tatusiu. - Poszłam z Paris do łazienki, gdy wróciłam wsiadła z małą do czarnego BMW, którym Michael miał nas zawieść do domu swoich rodziców. Po jakiejś godzinie byliśmy już na miejscu. Miałam tremę, gdy wysiadłam z auta. Tak jak w tamtym momencie, nigdy się nie bałam. Byłam już nie raz u rodziców Michaela w domu, ale jako przyjaciółka Janet nikt więcej. Chwyciłam mojego ukochanego za dłoń i weszliśmy do domu. Od razu podleciała do nas Janet, którą wyściskałam, weszliśmy do pomieszczenia w stylu jadalni. Paris pobiegła pobawić się wraz ze swoim kuzynostwem na ogródek. Wszyscy wiedzieli,że jestem przyjaciółką Janet, ale nikt nie podejrzewał by,że zwiąże się z Michael.
**********
Dawno temu pewien filozof grecki Platon powiedział,że miłość zaślepia. Miłością z głowy nie może wybić nikt, żaden człowiek, ani żaden Bóg. Często robimy dla miłości rzeczy, których byśmy nigdy nie zrobili w życiu, ja na przykład wskoczyłbym w ogień piekielny za Scarlett, w końcu kocham ją i jest drug najważniejszą rzeczą zaraz po Paris, którą kocham jeszcze bardziej. Byłem ciekawy jak zareaguję moja rodzina na wieść o tym,że związałem się ze Scarlett. Moje rodzeństwo poznało już wcześniej Scarlett jakiś rok temu, ale nie miałem takiego szczęścia, ponieważ w tym czasie byłem w Londynie. Nie miałem czasu kiedy jej poznać, ale na pewno tego nie żałuję. Znaleźliśmy się w domu moich rodziców, wzrok wszystkich spoczął teraz na nas. Podeszła do nas moja matka, która wyściskała moją dziewczynę.
- Dzień dobry. - powiedziała nie śmiało Scarlett.
- Miło nam cię ponownie gościć w naszym domu Scarlett.
- Mi również jest miło pani Kathrine. - usiedliśmy przy stole.
- Fajnie,że Michael przyprowadził w końcu jakoś fajną dziewczynę. - odezwał się Tito.
- Mam gust do kobiet jak widzisz. - uśmiechnąłem się do Scarlett.
- Kolejna już ukochana widzę. - powiedział mój ojciec.
- Zamknij się Joe. - powiedziała Kathrine.
- W końcu nie kolejna złośnica i tapeciara. - powiedział Jackie.
- Uspokój się. - powiedziała Rebbie.
- No co? Taka prawda.
- Ale najważniejsze,że nasz kochany brat nie jest sam jak palec. - powiedział Marlon.
- No właśnie. - przytaknąłem. La Toya, Rebbie i Jan pomogły przynieść mojej matce dania. Do domu wleciały dzieci mojego rodzeństwa i moja Paris z nimi na czele.
- Co robicie na ogródku? - Zapytała Hazel,żona mojego brata Jermeina swojej córki Autumn.
- Bawię się tylko lalkami z Paris, Yashi i Brandi.
- To fajnie. - odpowiedziała jej.
- A co robią chłopcy. - zapytałem.
- Poszukujemy okazów przyrodniczych. - powiedział Taryl, syn Tita.
- No chyba głupi jesteś, budujemy fort z piasku. - Odpowiedział młodszy brat Taryla TJ.
- Ja nie będę żadnego głupiego fortu budował gówniarzu.
- Taryl przestań. - warknął Tito, aby uspokoić syna.
- Przepraszam.
- Tylko niczego nie wywińcie na ogródku.
- Michael nie jesteśmy dziećmi.
- Ty tak, ale młodzi nie. - Zabraliśmy się do jedzenia, po czym dzieciaki znowu wyszły na dwór. Pożartowaliśmy jeszcze z moim rodzeństwem i moją matką. Widziałem,że Joseph był dzisiaj jakiś nie obecny.
- Michael możemy porozmawiać? - zapytał mój ojciec.
- Tak jasne. - Wyszliśmy do oddzielnego pokoju, aby reszta zgromadzonych nie słyszała jej przebiegu, miałem takie wrażenie, że nie będzie ona przyjemna.
- Słucham cię.
- Chodzi o twoją niby dziewczynę.
- Coś nie tak ze Scarlett?
- Nie wszystko w porządku, ale martwię się o to,że może ona ci zepsuć reputację w mediach.
- I ty mi sugerujesz,że ja mam ją zostawić?
- Tak. Umiałeś porzucić Brooke dla niej, to teraz porzuć ją dla kariery.
- Nie zrobię tego. Ja nie porzuciłem Brooke, to raczej ona sama się wyprowadziła.
- Nie interesuję mnie to, ona może zniszczyć twoją karierę jak ty zniszczyłeś swoim odejściem Jackson 5.
- Kariera nie jest najważniejsza.
- Co ty mówisz? Ona rzuciła na ciebie jakiś urok?
- Nie, ale to,że ją kocham nie oznacza,że przestane kontynuować swoją karierę.
- Kochasz?
- Tak kocham.
- Ale Caroline też kochałeś i wszyscy wiemy jak to się skończyło, a jak to wpłynęło na twoją karierę i zdrowie psychiczne. Chłopie chcesz się stoczyć przez nią?
- Joseph nie będę tego słuchał - warknąłem.
- Ale słuchaj możesz kiedyś tego żałować.
- To jest moja sprawa z kim ja się zadaję, a tobie nic do tego. - wyszedłem z pokoju i skierowałem się w stronę salonu.
- Gdzie idziesz? Nie skończyłem z tobą.
- Ale ja już skończyłem. - Wróciłem razem z Josephem do salonu, gdzie siedzieli członkowie mojej rodziny. Scarlett zobaczyła,że jest coś nie tak po rozmowie z moim ojciec, ale nie przejęła się tym. Nagle do domu wleciała wystraszona i zapłakana córka Rebbie,Stacee
- Co się stało? - zapytała moja najstarsza siostra.
- Paris. - Jak tylko usłyszałem imię mojej córki z ust mojej siostrzenicy oblał mnie zimny pot, miałem wrażenie,że dzisiaj stanę się coś złego i chyba się stało.
- Stało się coś złego? - zapytałem zaniepokojony
- Bo oni tam znaleźli czerwone mrówki i dali Paris, no i jedna z nich ugryzła ją w dłoń, cała jej spuchła i Paris straciła przytomność. - Byłem przerażony chciałem jak najszybciej dotrzeć do mojej córki, która teraz bardzo cierpiała.
- Co?! Przecież wiedzieliście,że ona ma uczulenie i dlaczego jej je daliście!
- Nie wiem, przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie. Gdzie ona jest?
- W ogródku.
- Idę do niej. - Wybiegłem przez taras i zobaczyłem jak Taryl, niesie moją córkę na rękach, mała była
nie przytomna. Byłem zły, ale nie pokazywałem tego, bardziej martwiłem się o zdrowie mojego dziecka. Wziąłem ją od mojego bratańca i niczym jak huragan przebiegłem przez cały dom. Scarlett poszła razem ze mną. Widziałem,że była również zaniepokojona stanem mojej córki. Nie zdążyłem się nawet pożegnać, ale obiecałem,że zadzwonię jak będzie z nią lepiej. Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy, chciałem, aby Paris jak najszybciej znalazła się w szpitalu. Jechałem 100 na godzinę, byłem przerażony bo z małą byłą coraz gorzej.
- Michael ona się dusi! - Krzyknęła Scarlett, przyspieszyłem do 150 na godzine, w ciągu najbliższych 5 minut byłem już pod szpitalem. Wbiegłem do szpitala z małą na rękach, od razu nas przyjęli, widziałem jak pięlegniarka, która zabrała Paris o mały włos nie zemdlała. Nie dziwiłem się, nie codziennie spotyka się Michaela Jacksona w szpitalu. Martwiłem się o to,że ktoś może dać cynka mediom,że jestem z Paris w szpitalu i mogą się zgromadzić pod budynkiem. Stan małej był na prawdę poważny, chodziłem nerwowo w kółku, bałem się,że Paris może tego nawet nie przeżyć. Minęło tak 5 godzin, które dłużyły się i dłużyły. Nie zauważyłem nawet jak kilka łez wypłynęło z moich oczów. Myślałem już o najgorszym, modliłem się, aby tak nie było. Dobrze,że była przy mnie Scarlett, która mnie uspokajała. Wyszedł lekarz Paris, chciałem jak najszybciej dowiedzieć się co jest z małą. Podszedłem do niego szybkim krokiem.
- Wszystko w porządku z Paris?
- Tak, opanowaliśmy sytuację.
- Cieszę się.
- Powinien pan, ona trafiła do nas w ostatniej chwili. Gdyby nie szybka interwencja to nie chcę myśleć co by było.
- Czy ona by umarła?
- Nie wiem, ale było by naprawdę ciężko.
- Mogę do niej wejść?
- Tak jest na sali obserwacji. - Doktor odszedł od nas. Wszedłem do pomieszczenia razem ze Scarlett i ujrzałem łóżko na którym spało moje dziecko. Podszedłem bliżej i usiadłem na krzesełku, które stało bliżej. Dotknąłem policzka Paris, który był ciepły, poczułem ulgę gdy go dotknąłem.
- Widziałeś wszystko jest już ok.
- Ale, mogło by być inaczej. - Pielęgniarka kazała nam już wyjść, złapałem Scarlett za jej dłoń i razem wyszliśmy na korytarz. Usiadłem na jednym z krzeseł które stały pod ścianą. Scarlett usiadła na moich kolanach.
- Ale nie było i się ciesz. - Scarlett wbiła się w moje usta, przyznam,że tak trochę mnie to odstresowało, ale nie chciałem, aby moja dziewczyna całowała mnie w miejscu publicznym, pomyśleć,że teraz mógł ktoś nam zrobić zdjęcie.
- Scarlett, proszę przestań.
- Ale o co ci chodzi.
- Nie całuj mnie więcej w mejscu pubicznym.
- Jak sobie nasz król życzy. - Scarlett zeszła z moich nóg i usiadła na krześle,znajdującym się obok mojego.
- Pojedź może do domu, jutro musisz iść do pracy, a ja tu zostanę.
- Dobrze, pójdę do mojego mieszkania na piechotę.
- Nie pójdziesz mi nigdzie na piechotę.
- A to dlaczego?
- Wiesz ile chuliganów i łobuzów teraz po ulicach chodzi?
- Jestem dużą dziewczynką mój mężczyzną.
- Zadzwonie po Billa,aby cię zawiózł do twojego mieszkania.
- Jasne. - Zadzwoniłem po Billa aby poinformować go,że jestem w szpitalu i ma przyjechać po Scarlett i zawieść do jej mieszkania. Po jakiś 25 minutach wyszliśmy przed budynek,gdzie stało już auto mojego ochroniarza. Wbiłem się na pożegnanie w usta Scarlett i trwaliśmy tak przez chwilę. Gdy kobieta oderwała wsiadła do auta i pojechała do swojego mieszkania. Ja musiałem zostać jeszcze z Paris i czuwać przy niej. Przy okazji zadzwoniłem do mojej matki,aby poinformować ją o stanie zdrowia jej wnuczki. Byłem szczęśliwy,że Paris już nic nie jest. Nie wiem co bym zrobił gdyby zabrakło jej przy mnie. Najprawdopodobniej też starał bym odejść z tego świata.
*********
To uczucie,gdy nie wiesz czy zobaczysz jeszcze osobę na której ci zależy jest straszne. Przechodzą cię zimne dreszcze zestrachu,że możemy za chwilę uslyszec wiadomość,która może być jedno z najgorszych w twoim życiu.Gdy byłam z Michaelem w szpitalu właśnie tak się czułam.Bałam się strasznie o małą Paris. Mimo tego,że nie była moją biologiczną córką chciałam wejść na salę gdzie leżała i zabrać ją z dala od tego miejsca,chciałam by wszystko było tak jak dawniej. Było mi strasznie smutno,gdy wychodziłam ze szpitala boo wiedziałam,że gdzie tam jest Paris i na pewno mnie teraz potrzebuję. Wsiadłam do samochodu w którym siedział Bill,miał mnie zawieść do mojego domu. Nie chciałam zostawić Michaela z tym wszystkim samym. Jednak wiedziałam,ze sobie ze wszystkim na pewno poradzi sam. Po jakimś kwadransie byłam już w swoim mieszkaniu. Była godzina 22, jutro muszę wstać do pracy,ale po piątkowym przyjęciu nie chcę tak stawiac nogi, boje sie tego jaki teraz będzie dla mnie szef. Poszłam pod prysznic,gdy wróciłam z łazienki położyłam się do swojego łóżka, przez dwie godziny obracałam się z boku na bok, nie mogąc zasnąć.Brakowało mi tego kogoś kto by mnie przytulił. Pozatym,dawno nie spałam na tym łóżku, teraz czułam się na nich, jakbym spała na kamieniach. Sięgnęłam po telefon,który leżał na szafce nocnej i wybrałam numer Mike'a. Po chwili ciszy usłyszałam jego ciepły głos w słuchawce.
- Cześć Kochanie.
- Nie mogę spać.
- Ja też.
- A jak tam Paris?
- Na razie śpi, podali jej surowice, więc jest dobrze, ale chcteraz przy niej.
- Jesteś zmęczony, powinieneś się wyspać.
- A jak to się znowu powtórzy i ja nie będę przy mojej córce?
-Michael, nie bój się on jest w dobrych rękach.
- Ja muszę być przy niej.
- A nie przyjechał byś do mnie, prześpisz się i przyjedzieszjutro znowu do szpitala.
- Wiesz coże może to nie jest taki zły pomysł.
- To przyjedź do mojego mieszkania.
- Jasne.
- Miasto nie jwst teraz zablokowane więc powinieneś szybko przyjechać.
-Ja juzjuż kończę.
-Do zobaczenia. - Czekałam Jeszcze 10 minut zanim Michael przyjechał już na powitanie wbił się nachalnie w moje usta, ja odwzajemniałam jego pocałunki. Zamknęłam drzwi i Michael mnie do nich przygwoździł, po czym zaczął całować moją szyję, zjeżdżajac do ramienia, które odsłonił i zaczął całować, zamruczałam.Oplotwał nogami jego tułów, po czym on zaniósł mnie do mojej sypialni. Położył mnie na na szafce na której były książki. On zaczął mnie powoli rozbierać, jego wzrokiem już byłam naga.Ja zajęłam się jego koszulą, którą zaczęłam rozpinać. Nagle jednak powstała we mnie jakaś blodaka, przez którą nie mogłam iść dalej. Odsunęłam się od mojego chłopaka, który nie wiedział co się ze mną dzieje.
- Przepraszam Michael, nie mogę tego zrobić.
- Jasne ja cię do niczego nie zmuszę.
- Mogę cię przytulić? - zapytałam nie śmiało.
- Tak, jasne. - wtuliłam się w Michaela. Czułam zapach jego perfum, przez które myślałam, że za chwilę zamdleje. Położyłam się z Michaelem do mojego łóżka.
-Zaśpiewaj mi coś na dobranoc. - zaproponowałam.
- Dobrze, tylko co?
- Chciałam bym coś czego nie śpiewałeś jeszcze dla żadnej kobiety.
- Zaśpiewam ci coś z nowej płyty. - Michael zaczął śpiewać "Liberian Girl",miał taki piękny głos, można go było tylko na okrągło słuchać. Ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową.Po chwili już spała w jego objęciach. Po dzisiejszych przeżyciach tylko tego było mi trzeba.
**********
PS: I jakie macie wrażenie?